Sklepik, który sprzedawał przyszłość

1
Dawno mnie tu nie było. Tak więc daję nowy twór.




___ Za mną była długa droga. Po kilku godzinach ciągłej jazdy moja koncentracja wołała o pomstę do nieba. Nie zwróciłem nawet uwagi do jakiej miejscowości właśnie wjechałem. Moim priorytetem było, żeby zameldować się w najbliższym motelu i rozprostować kości, a do tego wypić gorącą, gorzką kawę. Nic bardziej nie pobudza.
___ Kiedy znalazłem niewielki motel, to od razu zaparkowałem na niemal pustym parkingu. Poszedłem do recepcji i zapłaciłem z góry za jedną noc. Recepcjonistka, starsza kobieta, dając klucze powiedziała, że będę musiał się wymeldować lub przedłużyć rezerwację najpóźniej do dwunastej. Mi to odpowiadało. Spytałem gdzie jest najbliższa kawiarnia i dowiedziałem się, że dwie ulice stąd jest pasaż z kilkoma punktami, między innymi miała być niewielka kawiarnia.
___ Tak więc ruszyłem. W ręku obracałem klucz z breloczkiem, na którym była wyryta cyfra 7. Uśmiechnąłem się do siebie i przeszedłem przez ulicę zahaczając o krawężnik. Skarciłem się w duchu za swoją nieostrożność i skręciłem w uliczkę opisaną przez recepcjonistkę. Przede mną była uliczka, a raczej deptak, i mnóstwo wystaw. Przyznam, że przytłoczyły mnie kolorowe napisy i świecące slogany. Dzielnie ruszyłem do przodu i wszedłem do kawiarni.
___ W środku było schludnie. Czysto i bez zbędnych ozdób. Kilka obrazów i kanarkowo żółty kolor ścian, ciemne drewniane, prawdopodobnie dębowe, stoły i ciemne kafle. Widać było wyraźny kontrast między ścianami, a podłogą. Poprosiłem o espresso i chwilę czekałem. Kiedy usiadłem, to miałem wrażenie, że od razu zasnę. Z trudem utrzymywałem przytomność. Ocierałem sobie oczy i potrząsałem głową. Jak przyszła kawa, to niemal natychmiast ją wypiłem. Co prawda myślałem, że przypalę sobie przełyk, bo jednak okazała się dość ciepła, to muszę przyznać, że już z pewnością nie myślałem o spaniu. Zanim wyszedłem, to poszedłem jeszcze do łazienki, żeby przemyć twarz.
___ Przechadzając się po deptaku zauważyłem ciekawe miejsce.
___ Wszedłem do sklepu, który zaprosił mnie dziwną wystawą. Właściwie nie było tam nic konkretnego, tylko napis "Tutaj kupisz swoją przyszłość". W środku było wiele półek i regałów wypełnionymi słoikami. Naprzeciwko wejścia była lada, a za nią stał starszy mężczyzna. Miał uporządkowaną, dłuższą, białą brodę i krótkie, równie siwe co zarost, włosy. Gdyby miał turban i niebieską szatę, to pomyślałbym, że to jest mag lub naciągacz, ale był w szarym garniturze.
___ Mężczyzna uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech i przywitałem się. Potem ruszyłem w kierunku najbliższych słojów. W środku był proszek, który przypominał mąkę. Przyjrzałem się kolejnym i okazało się, że w każdym słoju jest bardzo podobna ilość ów proszku, tylko różniły się kolorem. Każdy miał swój odcień.
___ - Czego szukasz, młody człowieku? – spytał właściciel sklepu.
___ - Zaciekawiła mnie wystawa, a raczej ten napis. To prawda?
___ - Owszem – odparł.
___ - To coś w stylu Sklepiku z Marzeniami, jak w tej powieści? - Uśmiechnąłem się do mężczyzny, a on się zaśmiał i spokojnie odpowiedział:
___ - Nie do końca, tutaj sprzedaję przyszłość, a nie marzenia. I nie, nie chcę od klientów przysługi. Ale przyznam, że często słyszę ten dowcip.
___ I musisz być nieźle skołowany, bo jest wyjątkowo słaby – pomyślałem.
___ - O co chodzi z tą przyszłością, jak ją w ogóle sprzedajesz?
___ - Transakcja wygląda bardzo prosto, ty wybierasz, ja sprzedaję. Obaj jesteśmy szczęśliwi. Popatrz jakie to proste.
___ - Nie chodziło mi o przebieg transakcji, tylko nie rozumiem jak można sprzedawać przyszłość.
___ - Rozejrzyj się po sklepie, przy każdym słoju będzie opis. Poczytaj. Przemyśl wszystko. Przyjdź jutro i wybierzemy coś dla ciebie.
___ Nie do końca wiedziałem co myśleć o tym wszystkim. Z jednej strony wszystko było podejrzane, bo przecież jak, do cholery, można sprzedawać przyszłość? To nie ma absolutnie sensu. A z drugiej strony co musi być ceną, jeżeli to jest prawda? W każdym razie przechodząc się po tym sklepie odniosłem wrażenie, że to jest kolejny sklep z dragami. Ale przyznam, że poczułem się nieco oczarowany motywem i klimatem, który oferował sklep.
___ Wnętrze było wykonane głównie z drewna. Tylko niektóre wsporniki były metalowe. A przy słojach rzeczywiście były karteczki, które opisywały mniej więcej zawartość, a raczej efektów po zażyciu.
___ Doskonałe połączenie spełnienia w pracy i posiadania oddanej rodziny.
___ Albo:
___ Spełnienie marzeń, związanych z podróżami.
___ Czy też:
___ Życie pełne wrażeń i poznania nowych rzeczy.
___ Oraz najciekawsze:
___ Krótkie życie znanego artysty.
___ Przyznam, że były dość enigmatyczne. Za tym opisem mogą się kryć całe setki haczyków, które potrafią zepsuć, sprzedawaną tutaj, przyszłość.
___ Były również inne, takie jak "Odnalezienie kochającej dziewczyny", "Odnalezienie ukrytego skarbu", "Długi żywot", "Zdrowie". Wiele etykiet się powtarzało, ale schemat był prosty, rzeczy, które człowiek najbardziej potrzebuje: miłość, pieniądze i spełnienie siebie.
___ Stwierdziłem, że przyjście tutaj, to było zwykłe marnotrawstwo czasu. Wyszedłem ze sklepu i poszedłem do motelu.
* * *
___ Kiedy rano wstałem to zrobiłem sobie kawę i posiedziałem przy stoliku. Myślałem o tych śmiesznych słoikach z przyszłością. Cokolwiek było w środku, nie wyglądało jakby miało pomóc osiągnąć wszystko co było opisane. Mało tego, to przecież musiało coś kosztować, a do tego wątpiłem w brak skutków ubocznych. A ile bym dał, żeby spotkać się z znów z nią?
___ Nie wiem. Dużo.
___ Siedziałem ponad pół godziny w zadumie o hipotetycznej przyszłości. Zdawałem sobie sprawę, że to może być jeden wielki pic na wodę, ale co jeżeli nie? Stwierdziłem, że muszę porozmawiać ze sprzedawcą na temat warunków i jaka w ogóle ma być umowa.
___ Wstałem i ubrałem się. Następnie ruszyłem prosto do sklepu, który był niecały kilometr od motelu. Po drodze poszedłem do sklepu i kupiłem paczkę Lucky Strike'ów. Chociaż rzadko palę, to jednak stwierdziłem, że obecnie to nie ma znaczenia. Wyjąłem jednego i włożyłem do ust. Ale nie odpaliłem go. Patrzyłem na sklep, który był po drugiej stronie ulicy. Usiadłem na ławce, z której było widać witrynę i wtedy dopiero użyłem zapalniczki i zaciągnąłem się. Zamknąłem na chwilę oczy.
___ Dym dostał się wprost do płuc i poczułem jakby ona była niedaleko. Też paliła. Właściwie to przez nią zacząłem. Zawsze miała wesołe oczy o głębokim spojrzeniu. Nie potrafiła być wściekła, zawsze z uśmiechem, nawet jak próbowała być zła, to jej się nie udawało. Niestety często się denerwowała. Niejedną noc spędziła w kuchni pisząc coś w swoim zeszycie. Czasami długo rozmawiała przez telefon. Zawsze po takich sesjach miała rozczochrane włosy, bo kiedy czuła się bezradnie zawsze ręką chwytała się za włosy jakby chciała je wyrwać.
___ Znowu się zaciągnąłem i otworzyłem oczy.
___ Zobaczyłem, że sklepikarz mi się przygląda. Zgasiłem peta i ruszyłem w jego stronę, chociaż pomyślałem o tym, żeby pójść w inną stronę, to jednak coś mi mówiło, że powinienem tam być. Coś mnie przyzywało tam. Ona? Możliwe.
___ Po chwili byłem już w środku i sprzedawca, który wrócił już za ladę, spytał się mnie czy coś wybrałem. Stałem w milczeniu. Trudno mi było określić co właściwie chcę. Chociaż nie. Doskonale wiedziałem tego czego chcę. Ciężej było dobrać słowa.
___ - Zapraszam na zaplecze. Zamknę sklep i porozmawiamy. - Gospodarz ruszył w kierunku drzwi, żeby zatrzasnąć zamek i zamienić plakietkę z "Otwarte" na "Zamknięte".
___ Poszedłem.
___ Zaplecze okazało się małym pomieszczeniem, w którym mieści się tylko stolik, dwa krzesła i mały blat, który robił za część kuchenną.
___ - Spocznij. Zaraz zabierzemy się za ciebie, a tymczasem kawa, herbata?
___ - Kawę poproszę – odparłem i usiadłem na drewnianym, składanym krześle.
___ Oparłem głowę na rękach i przyglądałem się jak mężczyzna przygotowuje kawę. Wlewał wodę z butelki do elektrycznego czajnika, włączył go, następnie wyjął z szafki dwa białe kubki i położył je na blat. Kiedy wyjął łyżeczkę i trzymał ją, to widać było, że utrzymanie jej prosto sprawia mu problem. Mimo wszystko dzielnie nasypał po dwie łyżeczki kawy mielonej.
___ - Cukier? - spytał.
___ - Nie, dziękuję.
___ Do swojego kubka nasypał jedną łyżeczkę cukru i spojrzał się na mnie.
___ - Niestety nie mam mleka, więc mogę zaproponować tylko czarną.
___ - Nie ma problemu.
___ W międzyczasie woda zdążyła się zagotować i staruszek zalał kubki do trzech czwartych i przeniósł je na stolik. Następnie dolał mój do pełna. Gdy skończył to usiadł naprzeciwko mnie i zapadła cisza. Wziąłem szybki łyk gorącego napoju i przygryzłem wargi.
___ - Więc... jak działa w ogóle ta sprzedawana przyszłość? - przerwałem ciszę.
___ - Po prostu, wybierasz i już działa – odparł staruszek. Nie ma nic prostszego, no nie? - Przejdźmy do innej kwestii, czego szukasz, młody człowieku? Jaką byś chciał przyszłość dla siebie?
___ - Moje życzenia są piękne jak marzenia, lecz moje marzenia są nie do spełnienia – zacytowałem. Nie pamiętam skąd pochodził ten tekst, ale w tym momencie był adekwatny do sytuacji.
___ - Rozumiem. A co jeśli powiedziałbym, że nie ma rzeczy niemożliwych?
___ - To ja bym się zapytał jaka jest tego cena.
___ - A jeżeli nie byłoby ceny?
___ - To spytałbym się o haczyk.
___ - Rozumiem. Jest pan podejrzliwy. A jak nie ma żadnych ukrytych kruczków, ani ceny? Co jest pańską zmorą? Czego by pan chciał w przyszłości?
___ - Kogoś, kto już odszedł. To niemożliwe, prawda? Kontakt parapsychologiczny mnie nie interesuje, bo wiem, że ta osoba już nie wróci.
___ - Jak bardzo była ważna?
___ - Ważna.
___ - Co by pan mógł zrobić, żeby ona wróciła?
___ Chwilę milczałem. W ten sposób powoli przechodziliśmy do ceny, a jednocześnie zacząłem się obawiać co musiałbym zapłacić. Ale z drugiej strony, jak by to było możliwe...?
___ - Chciałem powiedzieć, że wszystko, ale obawiam się, że właściwie, to nie jestem w stanie nic zrobić, bo to jej nie przywróci życia.
___ - Być może ma pan rację, ale co jeśli jednak ona gdzieś czeka i to czy znowu się spotkacie zależy tylko od pańskiego nastawienia?
___ - Mojego nastawienia?
___ - Tak. Żeby móc coś osiągnąć trzeba wierzyć w słuszność decyzji, a u pana widzę wahanie.
___- No a jak nie wahać się jak ktoś mówi, że będę mógł żyć spokojnie z nią? Po wypadku nie było szans, żeby przeżyła, a teraz jest możliwość, że miałoby być inaczej?
___ Mój rozmówca przyglądał mi się z ciekawością i wziął łyk kawy. Wyglądał na wyjątkowo spokojnego. Teraz mi zaczęły się trząść ręce, które jednocześnie były mokre od potu. Chwyciłem kubek i wypiłem połowę zawartości jednym haustem. Następnie spojrzałem jeszcze raz na staruszka.
___ - Więc co pan proponuje? - spytałem spokojnym głosem.
___ - Nową przyszłość, z nią, bez żadnych kosztów, bez stresu i życie wypełnione szczęściem, którego pan tak mocno szuka. Ile pan miast już pokonał, żeby odnaleźć siebie?
___ Wiele, pomyślałem.
___ Staruszek wstał i mruknął, że zaraz wróci. Przez ten czas zdążyłem wypić resztę kawy i przyjrzeć się każdej rysie na stoliku. Właściciel sklepu wrócił ze słoiczkiem z czerwono czarnym prochem w środku.
___ - Tutaj znajduje się pańska idealna przyszłość. Szczęście, dom na uboczu, piękną żonę, którą, jak pan określił, stracił i wystarczającą sumą pieniędzy na dostojne życie. Czy nie tego pan szuka?
___ Trafił w sedno, aż za bardzo. Milczałem.
___ - To nie jest możliwe – odpowiedziałem.
___ - A co jeśli tak?
___ - To spytam się o cenę.
___ - A jeśli nie ma?
___ - To spytam się o haczyk.
___ Mężczyzna spojrzał na mnie podejrzliwie i położył słoik na stole.
___ - To panu powiem jaki jest haczyk – powiedział patrząc mi w oczy.
___ Zaczyna robić się ciekawie, pomyślałem.
___ - Będę musiał oddać swoją duszę? Zrobić przysługę? To będzie trwało tylko jeden dzień?
___ - Nie, nie i nie. Poza tym co to właściwie jest dusza? Zresztą to i tak nie jest w tym momencie istotne. To będzie w pańskiej świadomości. Każde przeżycie będzie prawdziwe, jeżli pan sobie na to pozwoli. Wszystko będzie na tyle idealne, na ile pan sobie to wyobrazi. I będzie trwało dopóki pan będzie żyć. A haczykiem jest to, że będzie pan musiał zadbać o to, żeby ktoś opiekował się pańskim ciałem.
___ - Moim ciałem? O co chodzi, do cholery? - Znowu mi się podniosło ciśnienie.
___ - To będzie stan na podobieństwo snu. Wszystko będzie się działo w pańskiej głowie. Może trwać jeden dzień, trzy miesiące lub całe lata.
___ - Czyli nic z tego nie będzie prawdziwe?
___ - Będzie, jeśli pan sobie na to pozwoli.
___ Wstałem.
___ - Nie przyjmuję tego do wiadomości. Nie zamierzam zapaść w śpiączkę, żeby móc się oszukiwać. Dziękuję panu za gościnność, do widzenia.
* * *

___ Po tym jak wymeldowałem się z motelu, to wsiadłem do samochodu i zacząłem myśleć nad kolejnym krokiem. Dokąd teraz powinienem pojechać? Właściwie pierwsze co powinienem zrobić, to dowiedzieć się gdzie tak właściwie jestem. Oraz gdzie tak naprawdę chciałbym się znaleźć.
___ Zamknąłem oczy.
___ Znowu pojawił mi się przed oczami staruszek i dźwięczały mi jego słowa. O tym, że nie ma rzeczy niemożliwych i fakt, który przedstawił przede mną, że jeżdżę tylko szukając szczęścia. Owszem, miał rację, do cholery. Miał rację.
___ Ale z drugiej strony, to co zaproponował, to było nic innego tylko wesołe samobójstwo przy użyciu kolorowego proszku. Poświęcić świadomość, żeby, w tajemniczy sposób, odnaleźć szczęście. A do tego, jeśli dobrze zrozumiałem, to w każdym słoiku jest dokładnie to samo, tylko inna etykietka i kolor zawartości.
___ Niesamowite co można sprzedawać, prawda?
___ Przekręciłem kluczyk w stacyjce i zwolniłem hamulec ręczny.
___ Ruszyłem dalej.
* * *
___ Ciekawe jak natrętne myśli mogą wszystko zmienić, prawda?
___ Smak był gorzki, ale nie to jest najgorsze. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że leżę teraz na oddziale w hospicjum, do którego się zapisałem. Stać mnie było na opiekę medyczną na zaledwie rok.
___ Oby to był piękny rok...
Ostatnio zmieniony śr 03 lut 2016, 09:03 przez Desfaq, łącznie zmieniany 1 raz.
Siła zamknięta jest w Tobie.
Otwórz swoją głowę.

Re: Sklepik, który sprzedawał przyszłość

2
___ Za mną była długa droga. Po kilku godzinach ciągłej jazdy moja koncentracja wołała o pomstę do nieba.
WOŁANIE o pomstę do nieba, to raczej nie w tym kontekście, poza tym jakiekolwiek słowo kojarzace się z głośnym, donośnym dźwiękiem raczej nie oddaje nastroju zmęczenia i osłabonej koncentracji.
Nie zwróciłem nawet uwagi do jakiej miejscowości właśnie wjechałem.
Nie zwróciłem nawet uwagi, (przecinek) do jakiej miejscowości wjechałem. Rym-cym-cym - zwóciłem - wjechałem. Jesli już konieczznie to w innym szyku: Nawet nie zwróciłem uwagi.
Moim priorytetem było, żeby zameldować się w najbliższym motelu i rozprostować kości, a do tego wypić gorącą, gorzką kawę. Nic bardziej nie pobudza.
Jakies to niezgrabne, te priorytety. Tekst nie płynie.
___
Kiedy znalazłem niewielki motel, to od razu zaparkowałem na niemal pustym parkingu.
Kiedy znalazłem (a może dostrzegłem byłoby lepsze) niewielki motel (motelm się powtarza), od razu (bez "to")...
Poszedłem do recepcji i zapłaciłem z góry za jedną noc.
- edłem, -łem - ciągle czasowniki w tej samej formie, tekst ie ma melodii.
Recepcjonistka, starsza kobieta, dając klucze powiedziała, że będę musiał się wymeldować lub przedłużyć rezerwację najpóźniej do dwunastej.
Przekazując mi klucze
Zameldować, wymeldowa - powtórzenia.
Mi to odpowiadało.
Mnie to odpowiadało albo odpowiadało mi to.
Spytałem gdzie jest najbliższa kawiarnia i dowiedziałem się, że dwie ulice stąd jest pasaż z kilkoma punktami, między innymi miała być niewielka kawiarnia.
Spytałem, (przecinek) gdzie znajduje się (powtórzenie "jest") najbliższa kawiarnia... Nie bo znowu zwrotny dalej jest. Może tak: Dowiedziałem się od niej, gdzie znajdę najbliższą, czynną kawiarnię.
___ Uśmiechnąłem się do siebie i przeszedłem przez ulicę zahaczając o krawężnik.
Potykając się o krawężnik.
Skarciłem się w duchu za swoją nieostrożność i skręciłem w uliczkę opisaną przez recepcjonistkę.
-łem, -łem, ten rytm koniecznie trzeba rozbić, jest monotonny i w tekście zbyt dużo szczegółów. Zwłaszcza, jeśli chcesz oddać nastrój zmęczonej osoby, do ktorej wiele bodźców nie dociera. A tu taka ciągłosć myśli. Powinna być poszrpana - byłoby lepsze tempo, ale i ciekawsza.
Ulica, uliczka - to kolejne powtórzenia
Przyznam, że przytłoczyły mnie kolorowe napisy i świecące slogany. Dzielnie ruszyłem do przodu i wszedłem do kawiarni.
Zrezygnowałabym z tego przyznania się. raczej spróbowałabym to napisać tak, żeby czytelnik poczuł na wlasnych oczach rażący blask. O! Słowo rażący jest do tego bardzo dobre. zawiera odpowiednio drażniące głoski. a kolorowe napisy to neony.


A poza tym znowu: czy to ma znaczenie, jeszcze żeby nastrój budowało... Nic nieznaczący szczegół. Niech już bohater do tej kawiarni wejdzie, bo ten jego spacer... Czytelnik robi się równie senny. :)

___ W środku było schludnie.
W środku schludnie.
Czysto i bez zbędnych ozdób. Kilka obrazów i kanarkowo żółty kolor ścian, ciemne drewniane, prawdopodobnie dębowe, stoły i ciemne kafle.
dębowe stoły (bez przeczinka między dębowe a stoły)

Poprosiłem o espresso i chwilę czekałem.
-em, -em
Kiedy usiadłem, to miałem wrażenie, że od razu zasnę.
Problem z aspektem, formą ciągłości czasowników.
Z trudem utrzymywałem przytomność.
Oj, strasznie niezgrabnie. To juz lepiej by brzmiało: z trudem trzymałem się na nogach.
Ocierałem sobie oczy i potrząsałem głową.
Przecierałem (chyba, pewna nie jestem)
Jak przyszła kawa, to niemal natychmiast ją wypiłem.
No to jest tekst grozy, skoro kawa przychodzi do bohatera, można to w cudzysłów, ale i tak zgrabnie nie będzie.
I nie oparzył się?
Co prawda myślałem, że przypalę sobie przełyk, bo jednak okazała się dość ciepła, to muszę przyznać, że już z pewnością nie myślałem o spaniu.
A! Oparzył się jednak, ale dopiero to poczuł, jak całośc wypił, tak? Trzymaj sie konsekwentnie chronologii. Tzn. najpierw łyczek, oparzenie, a potem picie pomimo wszystko niemal jednym haustem.
Zanim wyszedłem, to poszedłem jeszcze do łazienki, żeby przemyć twarz.
Powt. - zanim wyszedłem, to poszedłem. :)
Zanim opuściłem lokal, skorzystałem (bez to) z łazienki. Musialem przewmyć twarz.
___ Przechadzając się po deptaku zauważyłem ciekawe miejsce.
Nic niewnoszące zdanie.
___ Wszedłem do sklepu, który zaprosił mnie dziwną wystawą.
Sklep nie zaprasza wystawą, a jeśli juz coś to ewentualnie w cudzysłowie.
Właściwie nie było tam nic konkretnego, tylko napis "Tutaj kupisz swoją przyszłość".
Wziełam się za ten tekst, bo to nawiązanie do Kinga aż takie nieładne mi sie wydawało. I chyba słusznie.
W środku było wiele półek i regałów wypełnionymi słoikami. Naprzeciwko wejścia była lada, a za nią stał starszy mężczyzna.
było, była

Na razie tyle, ale... No cóż, to nie jest warsztatowo dobrze napisany tekst, a jesli chodzi o fabułę, to jest dość nudno, no i zerżniete od Kinga.

Sorry, że bez cytatow, ale kompletnie nie chcą mi się wstawiać.

[ Dodano: Wto 29 Wrz, 2015 ]
Póki nie zabawię sie w pobiezną poprawę reszty - tak dla edukacji, bo tekst ma taką konstrukcję, że trzeba go w calości napisać jeszcze raz, to kilka uwag na przyszłość.

Lepiej jednak bazować na własnych pomysłach, a nie sławnych, znanych pisarzy, bo wyświechtany pomysł zawsze trzeba w takim wypadku przeskoczyć, a o to nie jest łatwo.

Pogrzeb w tekście i na początku zaznacz na kolorowo fragmenty, które są rzzczywista akcją, dają napięcie. Zobaczysz, że połowa tego opowiadania to niepotrzebne słowa. A te w miare istotne zaczynają się dośc późno i wielu czytelników porzuci lekture, zanim do nich dotrze.

Potem zaznacz sobie te zdani, które budują nastrój. o jakim nastroju tu mowa, jak bohater się jedynie snuje. Rozuemiem, że jest senny i bodxce słabo do niego docierają, ale na tym tym bardziej można zbudować atmosferę mroku i to wcale nie przychodzącą kawą. :) Nastrój zasadniczo budują przymiotniki i to oddziałujące na zmysły. natomiast znacznie mniej powie czytelnikowi określenie różowy niż majtkowy. Lub czerowony zamiast dojrzałej truskawki. Nastrój buduje też składnia, ale to inna sprawa, troche wyższa szkoła jazdy.

Dbaj o melodie i rytm tekstu. Nie możesz ciągle uzywać tych samych czasowników, orzeczeń w tej samej formie. Nie dość, że yekst jest prze to nudny, a nawet z zaspanym głównym bohaterem może być ciekawy, to jeszcze masz przez to groteskowe rymy. Pobaw się z imiesłowami, równoważnikami zdań. I przestań koncentrowac się wyłacznie na ruchu i dzialaniu bohatera - wspomniane bodźce, odbierane wyrywkowo, pobieznie, ale podwiadomie, więc natychmiast. Trochę tempa, anie ciągle wyszedłem, wszedłem, zapytałem, powiedziałem. Mniej szczegółów, więcej wizualizacji, nie opisuj czytelnikowi, pokaż mu, wskaż mu to wszystko jakby tam był i móglbyś mu to palcem okazać, a zobaczysz, że naprawde znajdziesz odbiorcę w samym środku tej akcji.

jeśli chcesz mieć opis, to napisz opis, a nie jedno zdanie opisujące. :) Jaskółka wiosny nie czyni. Wizualizacja terenu, nie kroków - znowu.

pamiętaj, że w zdaniach warunkowych: ja czasownik, że jeśli...., to... - "to" możesz się pozbyć.

W ogóle urozmaicaj tekst różnymi formami zdań - różnego rodzaju podrzędne, różnego rodzaju współrzędne, pojedyncze, równowazniki - to robi tempo. Przeplataj je ze sobą. zajrzyj do wątku nt. melodii tekstu. Przyda się. Nav tam pisze, jak można to w miarę łatwo osiągnąć.

Używaj róznych częśc zdania i cześci mowy. Mało tutaj tego. Wszystko jednostajne i monotonne.

Uważaj na powtórzenia. Czytaj na głos.

I jeszcze raz: nie odgapiaj pomysłów nawet od nieznanych pisarzy, a tym bardziej od sław.

Powodzenia!

Poprawiłam. N

zatwierdzona weryfikacja - Gorgiasz
Ostatnio zmieniony śr 03 lut 2016, 09:02 przez Sęk w tym, łącznie zmieniany 3 razy.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

Re: Sklepik, który sprzedawał przyszłość

3
Własciwie Koleżanka powyżej napisała wszystko co powinno interesować autora, ale jako że przeczytałem tekst, toż też się wypowiem.

Ja tak sobie myślę, że odgapianie pomysłów przy pisaniu tekstów specjalnie na forum to najmniejszy problem, bo tutaj bardziej chodzi o to, jak autor radzi sobie z budowaniem tekstu. Sam pomysł to pikuś.

Przeczytałem całość i jakoś mnie ta historia nie wciągnęła. Miałem wrażenie, że autor wpadł na nią (na tę historię) i nie za bardzo zastanawiając się nad budową zdań czy rytmiką, szybko swój, co gorsza wtórny, pomysł zapisał, byleby jak najprędzej postawić kropkę po ost zdaniu. Bo wydaje mu się że odkrył Amerykę. A tak nie jest. Właściwie wszystko jest trochę wtórne, bo też wszystko już gdzieś było, ale mniejsza z tym.

Samemu tak często robię - myślę sobie że wpadłem na coś genialnego i szybko zapisuję - a to przecież nie pomysł a forma jest najważniejsza.

I ta końcówka - jakoś za mało wyeksponowana, w sumie nie wiadomo o co chodzi i jak to się skończyło. Lubię być zaskakiwany a nie samemu się domyślać, co autor miał na myśli.

Na pewno musisz więcej czytać :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron