
Oddaję oto w Wasze ręce pierwsze kilka stron opowiadania, które z założenia miało być króciuteńkim dialogiem-wprowadzeniem do świata, ale nieco wymknęło mi się spod kontroli. Ciąg dalszy już powstaje i - kto wie - może pojawi się w dalszych postach. Ach, no i uprzedzam lojalnie - w tekście pojawiają się wulgaryzmy.
Świat, w którym rzecz ma miejsce ma to do siebie (oprócz tych zasad, o których będzie mowa w samym tekście opowiadania), że użytkownicy Talentów mogą poznawać historię danej osoby: Śpiewacy przeszłość, Pisarze teraźniejszość i Malarze przyszłość. Wystarczy, że będą mieli do dyspozycji albo osobistą rzecz albo włosy (lub inny kawałek ciała

(Przepraszam też za koszmarne formatowanie pierwszych kilku linijek, ale nie umiem zmusić bbcode do współpracy).
Zapraszam do lektury.
WWWŻyjemy w dziwnym świecie. Bo kto to widział żeby o przeznaczeniu człowieka decydował jego Talent?
WWWW przeciągu tygodnia po narodzinach do dziecka przychodzą muzy. Melpomene, Kaliope i Klio, patronujące odpowiednio Śpiewakom, Pisarzom i Malarzom. Jeśli człowiek ma szczęście, zostaje naznaczony przez którąś z nich, a jeśli nie… No, cóż. Wtedy przechodzi pod opiekę Smutnej Matki Demeter. Nie każdy może być Utalentowanym.
WWWAle za to, moi najdrożsi, bycie Utalentowanym to już prawdziwa magia…
Joksen Huty Kilka słów do Utalentowanych dzieci
WWWPadał śnieg. W takie dni zawsze coś pada.WWWW przeciągu tygodnia po narodzinach do dziecka przychodzą muzy. Melpomene, Kaliope i Klio, patronujące odpowiednio Śpiewakom, Pisarzom i Malarzom. Jeśli człowiek ma szczęście, zostaje naznaczony przez którąś z nich, a jeśli nie… No, cóż. Wtedy przechodzi pod opiekę Smutnej Matki Demeter. Nie każdy może być Utalentowanym.
WWWAle za to, moi najdrożsi, bycie Utalentowanym to już prawdziwa magia…
Joksen Huty Kilka słów do Utalentowanych dzieci
WWWFaugio szedł szybkim krokiem, starając się nie wpadać na mijanych ludzi. Dwa wielkie pakunki, niemal w całości zasłaniające mu pole widzenia znacznie to utrudniały. Mężczyzna miał nadzieję, że doniesie przesyłkę w całości. Ostatnią rzeczą jakiej chciałby doświadczyć był gniew i marudzenie Joksena. Nie miał dziś wybitnie ochoty na użeranie się z jego humorami.
WWWW końcu udało mu się bez większych trudności dotrzeć do mieszkania przyjaciela. Kilkakrotnie kopnął w drzwi, nie chcąc odkładać pakunków na mokrą ziemię. Po chwili usłyszał skrzypnięcie dawno nie oliwionych zawiasów.
WWW- Myślałem, że nigdy nie przyjdziesz!
WWW- A ja myślę, że zaraz ręce mi odpadną. Zabieraj co twoje i daj mi coś do picia.
WWWJoksen Huty – patykowaty, blady mężczyzna z niebieskim znamieniem Pisarza na kości policzkowej – ze stęknięciem przejął paczki i zaprowadził Faugia w głąb skromnego mieszkania. Postawiwszy pakunki na stole w kuchni, otaksował je roziskrzonym spojrzeniem ciemnych oczu i dopiero po chwili zwrócił się do przyjaciela.
WWW- Mam wino.
WWW- Może być. – Faugio strzepnął z jasnobrązowych włosów śnieg i pozostałą po nim wodę. – Zdradzisz mi co musiałem targać przez pół miasta i dlaczego posłaniec nie mógł tego przynieść od razu do ciebie?
WWW- Najpierw sam muszę to zobaczyć… I chwilę z tym pobyć, najlepiej sam.
WWWNieutalentowany właściwie nie był zdziwiony. Joksen znany był ze swoich dziwactw, zwłaszcza gdy w grę wchodziły książki i rękopisy – a Faugio był niemal stuprocentowo pewien, że pakunki kryły w sobie coś w tym rodzaju. Pozwolił zamiast tego zaprowadzić się do największego pomieszczenia w mieszkaniu – salonu połączonego z biblioteką. Pisarz wskazał mu jeden z obitych ciemną skórą foteli stojących przy masywnym biurku.
WWW- To prawda co mówią? – zapytał, wręczając mu kieliszek ciemnego wina. – Trzeci syn cesarza jest Nieutalentowany?
WWWFaugio bezwiednie potarł nasadę nosa – miejsce, gdzie każdy człowiek bez Talentu miał rozsiane niczym piegi niewielkie, czarne kropki.
WWW- Jak i dwaj pozostali… - westchnął. – Jeśli nie doczekamy się Utalentowanego dziedzica, tron przejmie książę Grafthan, który jest…
WWW- Tak głupi, że jego tępota stała się już przysłowiowa – uzupełnił Joksen. – Co w sumie nikogo nie dziwi, bo jest Malarzem, a wśród Malarzy głupota to powszechna przypadłość.
WWW- Czyżby? – Faugio posłał przyjacielowi bezczelny uśmiech. – Ciekawe co powiedziałaby na to ta Malarka, z którą ostatnio się zadajesz. Jak ona miała na imię? Flann? Noann?
WWW- Noylann. – Pisarz ukrył zażenowanie, upijając nieco wina z kieliszka. – Ona jest wyjątkiem potwierdzającym regułę.
WWW- Och, chłopie, naprawdę musiało cię trafić, skoro jesteś w stanie dla niej zapomnieć o obowiązującym każdego Pisarza mniemaniu o własnej wyższości nad pozostałymi Talentami – roześmiał się Nieutalentowany. Widząc rumieniec pokrywający blade policzki przyjaciela, roześmiał się jeszcze głośniej.
Joksen potoczył wzrokiem po pomieszczeniu, uciekając przed spojrzeniem Faugia. Nagle jednak uśmiechnął się do przyjaciela tajemniczo, a w jego oczach zapalił się blask, świadczący o wielkim samozadowoleniu.
WWW- Chcesz zobaczyć coś niezwykłego?
WWWNieutalentowany uniósł lekko brwi.
WWW- Bardziej niezwykłego niż czaszka psa sekretarza Ganna de Jazvo? – zapytał, nie mogąc powstrzymać ironicznego uśmieszku.
WWWPisarz skrzywił się nieznacznie.
WWW- Po pierwsze: pies należał do samego de Jazvo, a sekretarz tylko mu go kupił, a po drugie: tak. O wiele bardziej niezwykłego. Zresztą, zaraz zobaczysz! – powiedział i zerwał się z fotela, niemal biegnąc w kierunku jednego z regałów. Po chwili wrócił, niosąc podłużną szkatułę z ciemnego drewna, którą ostrożnie postawił na biurku. Wziął głęboki oddech.
WWW- Po wielu miesiącach negocjowania z jednym niezwykle upierdliwym antykwariuszem, w końcu udało mi się to zdobyć… - Pogładził szkatułkę. – Zestaw do pisania należący do samego Loasa de Fyrge! – oznajmił tryumfalnym tonem, otwierając pudełko.
WWWZaciekawiony Faugio podszedł do biurka i przyjrzał się skarbom przyjaciela.
WWWWewnątrz szkatułki, na skrawku ciemnoniebieskiego materiału leżał mosiężny kałamarz ze ściankami grawerowanymi w roślinny motyw, ogryzek ołówka - sądząc po jego stanie – wielokrotnie żuty i trzy srebrne stalówki pióra, w tym jedna chyba nadepnięta.
WWWNieutalentowany pokiwał głową w udawanym uznaniu.
WWW- Ale znalezisko.
WWW- Czyż nie? – Joksen niemal zaklaskał z zachwytu. – Kto wie, może to właśnie przy użyciu tych stalówek de Fyrge pisał swoje Porady?
WWW- Och, z pewnością… - Faugio z trudem krył kpiący uśmiech, który pchał mu się na usta. Zupełnie nie rozumiał manii zbieractwa przyjaciela, ale wiedział, że takie drobiazgi sprawiają mu wielką radość i nie miał serca mu jej odbierać. Dlatego uwagę, że dokładnie ten sam zestaw widział jakieś dwa tygodnie wcześniej na wystawie w lombardzie po drugiej stronie miasta zachował dla siebie.
WWW- A zdradzisz mi jak się nazywał ten uparty antykwariusz? Może i ja znajdę u niego coś dla siebie?
WWW- Loas Giodan. – Pisarz machnął niedbale ręką, wciąż wpatrując się w swój skarb jak zaczarowany. – Ale nie ma chyba sensu, żebyś do niego zachodził. Z tego, co mi wiadomo, narzędzia pracy de Fyrge były jedyną wartą uwagi rzeczą w jego posiadaniu.
WWW- Jak uważasz…
WWWNagle usłyszeli energiczne pukanie - walenie wręcz – w drzwi. Joksen rzucił przyjacielowi zaskoczone spojrzenie.
WWW- Nie spodziewam się przecież dziś nikogo…
WWWGdy otworzył, niemal oberwał pięścią. Uratowało go jedynie to, że nie otworzył drzwi na pełną szerokość i stał w pewnym stopniu za nimi.
WWW- Hej! Spokojnie!
WWWNa progu, zaciskając gniewnie pięści i patrząc na Pisarza z nieukrywaną wściekłością, stał szczupły, modnie ubrany mężczyzna. W jego ciemnych włosach można było dostrzec pierwsze siwe nitki, a zaróżowione mocno od emocji i mrozu policzki podkreślały czerwone znamię Malarza na kości policzkowej.
WWW- Witaj, Kiastan. – Joksen uśmiechnął się niepewnie. – W czym mogę ci pomóc?
WWW- Wiem, że to ty! Wiem, że to ty napisałeś ten wiersz! Przeczytano mi go i wiem, że to ty! – krzyknął Kiastan, nienaturalnie przeciągając samogłoski. Pisarz przyjrzał mu się uważnie. Zielone oczy Malarza błyszczały niezdrowo.
WWW- Kiastan, przyjacielu, brałeś pył?
WWW- Nie twój zasrany interes! – Mężczyzna uderzył pięścią we framugę. – Gadaj dlaczego napisałeś to wierszydło. I to takie! O mnie!
WWW- Spokojnie. – Joksen uniósł dłonie w pojednawczym geście. – Może wejdziesz do środka zamiast tak stać na zimnie i wszystko sobie spokojnie wyjaśnimy?
WWW- Sam mi wyjaśnisz! – Wściekły Malarz przyskoczył do niego i, chwyciwszy go za poły koszuli, przycisnął go do ściany. – Teraz!
WWW- A powiesz mi chociaż jaki wiersz rzekomo napisałem?
WWW- Ty już dobrze wiesz! – Malarz potrząsnął nim gwałtownie. – Chcąc doświadczyć życia w mule, do Kiastana przylgnij czule? Brzmi znajomo?
WWWTym razem na twarzy Pisarza odbiło się prawdziwe oburzenie.
WWW- Naprawdę uwierzyłeś, że to moje? Przecież to wstyd oddawać do odczytu szerszej publiczności, nawet w formie paszkwilu!
WWW- Nie wykręcaj się…!
WWWW tym momencie do przekrzykujących się mężczyzn podbiegł Faugio, zdecydowanie wbijając się między nich i rozdzielając ich.
WWW- Czyście powariowali? – syknął, kopnięciem zamykając wciąż otwarte drzwi.
WWW- Napisał o mnie wiersz!
WWW- Zarzuca mi autorstwo naprawdę koszmarnego kawałka…!
WWW- Dosyć! – Nieutalentowany rzucił obu wściekłe spojrzenie. – Łaskawa Demeter, zachowujecie się gorzej niż dzieci! Czy nie możemy, jak ludzie cywilizowani, usiąść spokojnie, napić się może dobrego wina i wyjaśnić sobie wszystko? Na spokojnie?
WWWJoksen rzucił rozeźlonemu Kiastanowi niezadowolone spojrzenie, westchnął głęboko i machnął lekceważąco ręką.
WWW- Wyjaśnijmy sobie wszystko jak dorośli. Chcesz wina, Kiastan?
WWWMalarz, wiąż zaciskający mocno pięści, skinął szybko głową.
WWW- To o co ta cała awantura? – zapytał chwilę później oparty o jeden z regałów Faugio, kołysząc delikatnie kieliszkiem z winem.
WWWTwarz siedzącego w fotelu Kiastana ponownie poczerwieniała.
WWW- Wczoraj na wieczorze artystycznym u Doivy Faeroux przedstawiałem swój nowy obraz. Oprócz Malarzy było tam też kilku Pisarzy, w tym Coeln Zielony, który w pewnym momencie podszedł do mnie i dał mi kartkę z kilkoma linijkami pisma. Powiedział, że bardzo mu przykro, że muszę tego się dowiedzieć od niego i, że ten wierszyk jest autorstwa Joksena Huty’ego… - Malarz spojrzał wściekle na Pisarza, przycupniętego na skraju biurka. – Nie chciał mi tego nawet przeczytać…
WWW- Nie dziwię się! – prychnął Joksen. – Usłyszałem ledwo dwie linijki i mnie samemu byłoby wstyd!
WWW- Zamknij się – warknął na niego Faugio. – Daj Kiastanowi dokończyć.
WWW- Zwłaszcza, że to ty jesteś autorem! – Kiastan zerwał się z fotela. – Lepszym ręki jest złamanie niż Kiastana podziwianie! Przeczytano mi to! Dwa razy! Pod spodem był nawet twój podpis!
WWW- Skąd możesz wiedzieć, że był to mój podpis skoro nie umiesz czytać?!
WWW- Pokazano mi go!
WWW- Mogło tam pisać „Kiastan to idiota”, a ty i tak byś się nie zorientował, bo jesteś tylko Malarzem!
WWWCzerwień na twarzy Malarza przeszła w purpurę. Mężczyzna, krzycząc przyskoczył do Joksena i zaczął okładać go pięściami, a jako, że był od niego większy, chudy Pisarz mógł jedynie, przyparty do biurka, osłaniać się rękami.
WWW- Czy wyście, do kurwy nędzy, kompletnie oszaleli?! – wrzasnął na nich Faugio, lecz bez żadnego skutku. Wobec tego podbiegł do szarpiących się Utalentowanych i chwycił Kiastana, starając się odciągnąć go od przyjaciela. Udało mu się częściowo unieruchomić jego ręce, lecz Malarz wcale nie zamierzał się poddawać i wyrywał się, krzycząc nieustannie.
WWW- Zabiję cię! Zabiję cię, jebany pisarzyno!
WWWLekko oszołomiony Joksen wyprostował się, wciąż opierając się na biurku. Spojrzał w błyszczące od narkotyku oczy Malarza i zobaczył tam prawdziwą rządzę mordu. Drżącą ręką otarł stróżkę krwi płynącą z rozciętego łuku brwiowego.
WWW- Odsuń się trochę – wysapał wciąż trzymający wyrywającego się Kiastana Faugio. – Przynajmniej stań za biurkiem.
WWWW tym momencie Malarzowi udało się wyswobodzić prawą rękę i trzasnął Joksena pięścią w bok głowy. Ogłuszony Pisarz oparł się dłonią o cały czas otwarte pudełko z przyborami do pisania Loasa de Fyrge. Kierując się odruchem, zacisnął palce na mosiężnym kałamarzu i z całej siły uderzył Kiastana w skroń. Rozległo się mokre chrupnięcie i Malarz zwiotczał w uścisku Faugia. Nieutalentowany wypuścił go z rąk i odskoczył pospiesznie.
WWWW pomieszczeniu zapadła nienaturalna cisza.
WWW- Wiesz co właśnie zrobiliśmy? – wyksztusił w końcu Joksen.
WWWFaugio nie odpowiedział. Zgięty w pół wymiotował w kącie pokoju.
WWW- Słodka Kaliope… - Pisarz nie był w stanie oderwać wzroku od leżących u jego stóp zwłok. – Słodka Kaliope, zabiliśmy go.
WWW- Ty go zabiłeś – wycharczał wciąż pochylony Faugio. – I teraz masz trupa w mieszkaniu.
WWWW tym momencie Joksen zorientował się, że wciąż trzyma w dłoni mosiężny kałamarz. Odstawił go delikatnie na biurko.
WWW- Trzeba się go pozbyć – stwierdził takim tonem jakby go to zdziwiło. – Skutecznie.
WWW- Skutecznie? – Faugio roześmiał się. Sam nie wiedział czy w jego śmiechu więcej było rozpaczy czy bezsilności. – Jak zamierzasz skutecznie pozbyć się trupa jednego z najpopularniejszych Malarzy stolicy bez wzbudzania podejrzeń? Przecież prędzej czy później będą musieli się zorientować, że zniknął i zaczną go szukać. A przecież w straży miejskiej jest Śpiewak. Jebany Śpiewak, rozumiesz?
WWW- Przecież nie pójdę dobrowolnie na szafot!
WWWW pokoju ponownie zapadła nienaturalna cisza. Joksen krążył spojrzeniem od trupio bladego Faugia do zakrwawionego kałamarza. Nagle w jego ciemnych oczach pojawił się błysk olśnienia.
WWW- Musimy zabić tego Śpiewaka.
WWWPomimo tego, że wydawało się to niemożliwe, twarz Faugia zbladła jeszcze bardziej, przez co czarne plamki braku Talentu jeszcze mocniej się uwidoczniły.
WWW- Co?
WWW- To idealnie logiczne – Pisarz uśmiechnął się szeroko, a w uśmiechu tym czaił się obłęd. – Bez Śpiewaka straż nie będzie w stanie odkryć, że to my zabiliśmy Kiastana.
WWW- Bredzisz, bo jesteś w szoku – wykrztusił Faugio.
WWWJoksen pokręcił energicznie głową, przez co jego jasne włosy całkowicie zasłoniły mu twarz.
WWW- Jeszcze nigdy nie miałem tak klarownych myśli! Ale o tym później… - zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. – Teraz trzeba schować gdzieś Kiastana
Nagle jego wzrok padł na stojącą pod ścianą, niemal schowaną za wypełnionym książkami regałem, skrzynię. Podszedł do niej i energicznie zaczął wyjmować z niej kolejne tomy.
WWW- Idź do sypialni i przynieś stamtąd jakieś prześcieradła. Trzeba wytrzeć krew – powiedział, nie przerywając pracy.
WWW- Nie będę dotykać trupa – obruszył się Nieutalentowany.
WWWPisarz odwrócił się powoli i posłał w jego kierunku długie spojrzenie ciemnych oczu. Faugio mimowolnie wzdrygnął się i pomimo narastającego w nim obrzydzenia poszedł wykonać polecenie. Nie chciał dłużej być narażony na spojrzenie Joksena. Krył się w nim niebezpieczny obłęd.
WWWGdy wrócił, Joksen właśnie ciągnął trupa Kiastana w stronę opróżnionej skrzyni.
WWW- Widzisz, nie musisz niczego dotykać – powiedział, upychając ciało do kufra. – Zmyj po prostu krew.
WWWFaugio wbił wzrok w ciemne deski pokrywające podłogę. Nie mówiąc nic rzucił zwinięte bezładnie prześcieradło na kałużę krwi i, krzywiąc się z obrzydzeniem, wciąż trupio blady, zaczął przesuwać nim nogą. Joksen może mówić co mu się żywnie podoba i rzucać tymi swoimi szalonymi spojrzeniami, ale Faugio przyrzekł sobie, że nic nie zmusi go do dotknięcia krwi czy zwłok rękami.
WWWTrzask zamykanego energicznie wieka skrzyni sprawił, że podskoczył.
WWW- Szlag… - Joksen stanął za plecami przyjaciela i przyjrzał się krytycznie miejscu, gdzie krew zdążyła wsiąknąć w podłogę, tworząc na stałe rudobrązową plamę. – Został ślad.
WWWCoś w głosie Pisarza sprawiło, że Faugio zapragnął go uderzyć. Pragnienie było tak silne, że mężczyzna nie był w stanie mu się oprzeć. Zacisnął więc pięść i wymierzył z obrotu silny cios w żuchwę przyjaciela. Ten, zaskoczony, stracił równowagę i runął na podłogę.
WWW- Oczywiście, że został ślad! – wrzasnął drżący z wściekłości, a może i przerażenia Faugio. – Jedynym sposobem, żeby zniknął, byłoby podłożenie ognia!
WWW- Właściwie… - Joksen, trzymając się za szczękę, zmarszczył brwi, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. – To nie byłoby głupie. Pozbylibyśmy się od razu plamy i trupa.
WWWNieutalentowany wpatrywał się w niego w niemym osłupieniu.
WWW- Zamknij się… – wychrypiał w końcu. – Zamknij się!
WWW- Masz rację. – Brwi Pisarza wciąż pozostawały zmarszczone. – Gdybym podłożył ogień, straciłbym wszystkie książki…
WWWFaugio zacisnął szczęki tak mocno, że aż zabolały go zęby. Bez słowa odwrócił się na pięcie i niemal biegnąc, wyszedł z mieszkania Joksena. Szybkim marszem przemierzył dwie ulice, lecz w pewnym momencie musiał się zatrzymać, bo chwyciły go torsje. Oparty o ścianę jakiegoś domu, pluł żółcią, starając się przegnać wspomnienie obłędu w oczach Pisarza.
WWW- Łaskawa Demeter… - chrypiał, łapiąc ciężko oddech. – Łaskawa Demeter…
WWW- Znajdź sobie inne miejsce do rzygania, zasrańcu! – krzyknęła na niego przechodząca obok Nieutalentowana jasnowłosa kobieta, ciągnąc za sobą wskazującego na niego palcem rozczochranego dzieciaka z czerwonym znamieniem Malarza na kości policzkowej. Na jego widok pociemniało Faugiowi przed oczami i znowu zebrało się na wymioty, ale jako że żołądek miał już pusty, stał tylko pochylony, starając się oddychać głęboko i niezbyt szybko.
WWW- Łaskawa Demeter… - wychrypiał jeszcze raz.
WWWNiestety bogini najwyraźniej nie była w nastroju do pomocy, bo jego wezwania pozostały niewysłuchane. Zamiast tego z nieba znów zaczął padać śnieg, osiadając na głowie i pozbawionych płaszcza ramionach Nieutalentowanego. Faugio, czując, że w jego żołądku nie pozostało już nic, co mógłby zwymiotować, a także z wolna ogarniające go zimno, zaczął dokładniej rozpatrywać beznadziejną sytuację, w której się znalazł.
WWWKiastan nie żył.
WWWNie wiadomo ile osób wiedziało o tym, że Kiastan poszedł do Joksena.
WWWNie wiadomo ile czasu minie zanim ktokolwiek zorientuje się, że Kiastan zniknął.
WWWNie wiadomo też ile czasu minie zanim do sprawy wmiesza się zatrudniony przez Straż Miejską Śpiewak.
WWWI co dokładnie będzie w stanie odkryć.
WWWCzy wyśpiewa też to, że Faugio – jakby na to nie spojrzeć – przytrzymując Kiastana, pomógł w morderstwie? Albo w jego zatuszowaniu? Odkrycie tego drugiego było raczej nieprawdopodobne, bo działo się już po zgonie Malarza, a przecież żaden Talent nie może przeniknąć kurtyny śmierci… prawda?
WWWFaugio zaczął drżeć, nie wiadomo – z zimna czy przerażenia. Oplótł się ramionami, chcąc uniknąć jeszcze większej utraty ciepła i spojrzał w niebo. Po chwili zaklął szpetnie i energicznym krokiem ruszył w kierunku, z którego przybiegł kilka minut wcześniej.
WWWJoksen siedział niemal w całkowitym bezruchu i, wpatrując się w rdzawą plamę na podłodze, myślał intensywnie.
WWWProblem ze Śpiewakami polegał na tym, że jako jedyni byli śmiertelnie niebezpieczni właściwie w każdym momencie. Malarza łatwo było obezwładnić, odbierając mu pędzel lub farbę, zaś Pisarz nigdy nie stanowił bezpośredniego zagrożenia. A Śpiewak nie rozstawał się z narzędziem swojego Talentu. Jak pozbawić człowieka głosu w jednym momencie?
WWWJedynym rozwiązaniem jakie przychodziło Joksenowi do głowy było poderżnięcie gardła, jednak pociągało ono za sobą cały szereg kolejnych trudności.
WWWInną, równie istotną kwestią było to, który konkretnie z nielicznych, wciąż pozostających na wolności Śpiewaków w Euskarze był tym, który pracuje dla Straży Miejskiej. Przecież nie ogłaszano tego na ulicach! Sam fakt istnienia takiego Śpiewaka był znany przede wszystkim z plotek.
WWWJoksen, siedzący na podłodze, oparty plecami o skrzynię, w której wciąż znajdował się trup nieszczęsnego Malarza, przyłożył drżącą dłoń do wąskich ust. Ile by teraz dał za kilka włosów tego cholernego Śpiewaka! Albo chociaż kroplę krwi. Od razu dowiedziałby się dzięki nim wszystkich niezbędnych informacji, z miejscem obecnego pobytu włącznie… Westchnął ciężko.
WWWNiespodziewanie usłyszał głośne trzaśnięcie drzwi. Powoli podniósł wzrok na wejście do biblioteki, przez które chwilę później szybkim krokiem wszedł blady jak sama śmierć Faugio.
WWWNieutalentowany rozejrzał się po pomieszczeniu; mięśnie na jego mocno zaciśniętych szczękach drgały lekko. Gdy jego wzrok padł na zakrwawione prześcieradło wciąż zwinięte w kącie, zaklął szpetnie.
WWW- Czemu ta szmata ciągle tu leży?!
WWWJoksen zmarszczył brwi.
WWW- Co?
WWW- Schowaj gdzieś natychmiast tę cholerną szmatę! – syknął Faugio, podchodząc do prześcieradła i posyłając je kopniakiem w stronę Pisarza. – A kiedy to zrobisz pójdziemy kupić dywan.
WWWJoksen powoli podniósł się z podłogi i otworzył skrzynię. Nieutalentowany skrzywił się mimowolnie na widok zwiniętych wewnątrz zwłok.
WWW- Musimy albo spalić to truchło, albo utopić je w rzece. Albo najpierw spalić a to co zostanie wrzucić do rzeki.
WWW- Dlaczego mi pomagasz? – zapytał Joksen, zatrzaskując wieko skrzyni.
WWWFaugio skrzywił się jakby nagle rozbolał go ząb.
WWW- Bo siedzę w tym gównie po uszy razem z tobą. I chcę się upewnić, że nie zostawisz żadnych śladów. I że, gdy skończymy, wyniesiesz się z Euskary. Na zawsze.
WWWPisarz spojrzał na przyjaciela z zaskoczeniem, lecz zaraz pokiwał głową.
WWW- Rozumiem.
WWW- Mam, kurwa, nadzieję! – Mężczyzna posłał mu wściekłe spojrzenie. - Bo jeśli sam się nie wyniesiesz, postaram się, żeby wypieprzyli cię z tego miasta jak psa.
WWWJoksen uśmiechnął się smutno.
WWW- Wiesz, że zawsze uważałem cię za mojego najlepszego przyjaciela?
WWW- Idź się ogarnij i zmyj krew z twarzy. – Nieutalentowany z trudem opanował drżenie głosu. – Zaraz wychodzimy.
WWWPisarz bez słowa wstał i wyszedł z biblioteki.
WWWFaugio poczekał aż usłyszy trzaśnięcie zamykanych drzwi do łazienki i odetchnął głęboko. I bez żadnego uprzedzenia, zaczął, klnąc i krzycząc, kopać skrzynię kryjącą zwłoki Kiastana.