bajania sejmowe - W. Jaruzelski (przemówienie)

1
Piosence

„Keep It True” Majesty





Jestem cały. Jestem zdrów. Nie targa mną bezsenność. Nie nęka brak apetytu tudzież witamin. Na śniadanie zjem rzepę w sosie beszamelowym, pół liścia babki, panierowaną marchew. Nie mam dolegliwości cielesnych. Nie potrafię rozróżnić tego, co obserwuję od tego, co sobie wyobrażam. Mam amnezję oraz przymus powtarzania. Ale nie mam popędu śmierci, kompleksu Edypa, histerii lękowej takoż rozszczepienia ja.

Pierwsi sekretarze kw są i mają dobre myśli. Dwóch nie odzyskało umysłu. Dziesiąty zginął trafiony odłamkiem wielofunkcyjnej maczugi. Ale trzynastemu wpadło do głowy idealne rozwiązanie, by w glinianych baniakach przechowywać rezerwę walutową Polski Ludowej. ósmy wynalazł szklane pustaki. Nie minie sześć wieków, a proletariat zamieszka w oszklonych chałupach.

Terytorium kraju nie zostało naruszone przez Ludowe Wojsko Polskie ani na ziemi, ani pod ziemią. Przestwór bezpieczny. Są zabici. Ale nie ma rannych. Miasta ciche. Są ranni. Ale nie ma zabitych. Wsie radosne. Są zabici. Ale nie ma zmasakrowanych.

W dwóch północnych departamentach wprowadzam stan nadzwyczajny. Ale nie ma godziny milicyjnej. Na skraju dystryktu wschodniego zarządzam godzinę milicyjną. Ale bez stanu wojennego. Na pozostałym terytorium Ojczyzny utrzymuje się stan normalny. Padł jeden generał. Ale nie zginął żaden major, kapitan czy choćby kapral.

Między piątą rano oraz trzecią w nocy obowiązuje godzina milicyjna dla berka i chowanego. Nie są to zabawy epatujące humorem, ale coraz więcej Polaków uzależnia się od nich. Są zabici. Ale nie ma poturbowanych.

W stolicy zderzyły się dwa wozy drabiniaste. Obaj kierowcy zginęli. Ale wozy nadają się do remontu.

Zbliża się rocznica ustanowienia Manifestu PKWN. Zezwalam zatem na słuchanie aż do odwołania piosenki zespołu heavymetalowego. Ale tylko refrenu.

Odnawiam między sobą a narodem święty pokój, zgodę i jedność. Swary czynią głupiego. Odpuszczaj przeto jeden drugiemu, aby dla niezgody Polska nie zginęła i abyście w miłości i szczerości braterskiej mogli radzić o demokracji. Na bieżąco zwalczam stronników filozofii solidarnościowej. Rodziny poległych w walce o socjalizm otrzymają przydział rzepy i pół dyni.

W miastach, na wsi, podczas prac agrarnych i kulinarnych można chodzić bez żadnego listka figowego. Na plaży czy kąpielisku nadal obowiązuje nakaz okrywania się przepisową liczbą listków figowych.

Na obiad zjem chrzan. Porzeczki w zalewie octowej, suszoną marchewkę, pół pomidora i pieczeń z buraka ćwikłowego.

Nie bądźcie podatni na manipulację!

2
Myślę sobie: przeczytam bo krótkie i tak smutno wygląda z zerową liczbą komentarzy. A jak przeczytam, to wypada coś powiedzieć.

Uczucia moje po lekturze są zupełnie obojętne, choć było parę zdań, które mi się podobały. Jest to na tyle ciekawe, że wbrew temu, co na początku sądziłem, nie napiszę, że tekst był zły. Po prostu, ja nie trawię z reguły takich form, więc chyba nawet jest dobrze, skoro nie mam po tym niestrawności.

Krótko i zwięźle: nie jest to nic, co by mnie znudziło i wzbudziło poczucie zmarnowanego czasu na czytanie. Ale też nic poza tym.

3
Alan



Dziękuję za wypowiedź i doceniam samarytańską postawę.



Abstrahuję od "bajań...". Po prostu, od dawna nurtuje mnie ta kwestia, którą wyraziłeś w niżej cytowanych słowach i która tak często pojawia się w różnych komentarzach:



"nie jest to nic, co by mnie znudziło i wzbudziło poczucie zmarnowanego czasu na czytanie. Ale też nic poza tym.



Przeczytałem wiele arcydzieł. Dlaczego też po ich lekturze mógłbym to samo powiedzieć, co ty? Czy subiektywizm to to kryterium, które każe wartościować dzieła literackie?

4
Twój tekst Ryszardzie przeczytałem rano, jednak obowiązki i priorytety na dzień dzisiejszy nie pozwoliły mi ocenić go wcześniej. Chociaż wrócić, ocenić to takie mało przyjemne słowo. Nie udało mi się jak dotąd dodać swojego komentarza. Znalazłem jednak chwilkę.



Podchodziłem do niego z dwóch stron. Pierwsza to przesłanie. Rozumiem, że każdy ma odczytać w tekście to, co chce, to co zobaczy. Ja widzę w nim dozę ironii, lekką nutę moralizatorstwa, ale i odrobinę nauki. Jednak ze strony, nazwijmy ją użytkową, tekst nie przyniósł mi nic. Nie wywołał żadnej zadumy, nawet małej chwili. Szkoda.



Co innego Twoja wypowiedź powyżej. Przyznam, że mnie zaintrygowała. Wybacz, że spytam, ale nie da mi ta kwestia spokoju.
Przeczytałem wiele arcydzieł. Dlaczego też po ich lekturze mógłbym to samo powiedzieć, co ty? Czy subiektywizm to to kryterium, które każe wartościować dzieła literackie?
Czy aby nie przesadzasz? Wygląda to jakbyś przypisywał swoim dziełom genialność, której nie zrozumieją zwykli śmiertelnicy. Jeżeli nie subiektywizm czytelnika jest tym czynnikiem wartościującym to co? Przecież nie autor, jeśliby tak było, czyż nie powstawałyby same arcydzieła?



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

5
Weber



Dziękuję za wypowiedź.

Nie, nie przypisuję sobie żadnych zdolności literackich. Powiedziałbym nawet bez przesady, że nie umiem pisać. Po prostu, spisuję. Chodzi o automatyzm.



Sprawa, o której piszesz, naprawdę mnie intryguje. Na przykład, Twoje zdanie o moim-niemoim tekście: " tekst nie przyniósł mi nic. Nie wywołał żadnej zadumy, nawet małej chwili. Szkoda." - mogę odnieść do wielu utworów uznanych za arcydzieła. Rzetelnie przeczytałem, wszak studia polonistyczne wiązały się z egzaminami, i... "żadnej zadumy, nawet małej chwili".



Subiektywizm - tak, ma ogromne znaczenie, jeśli chodzi o wartościowanie. Czytelnik przede wszystkim kieruje się swoimi wrażeniami w odbiorze tekstu. W moim odczuciu, czas przeznaczony na lekturę wielu arcydzieł był stracony. Ani śladu nie zostawiły we mnie. Nawet nie pamiętam, czy niektóre z nich czytałem.



Z tego powodu szukam w tekście czegoś, co można by zobiektywizować. Na przykład: rozwiązania formalne, relacja: autor - narrator - bohater; konstrukcja fabuły; podjęte motywy i ich rozwinięcie itd. Moje czytanie ma więc charakter analityczny. To jednak na tym Forum (i nie tylko!) się nie liczy. Mam wrażenie, że nikt tu nie jest zainteresowany analizą i interpretacją tekstu, ale właśnie subiektywnymi ocenami, jakby one stanowiły cel sam w sobie. Natomiast tak naprawdę niczego nie mówią. Ot, kurtuazja! Ot, dokopanie tekstowi. Może tak trzeba. Może nie ma innej możliwości. Nie wiem. Jednak unikam subiektywnych ocen, bo to droga donikąd. Wydaje mi się, że interpretacja tekstu dałaby autorowi dużo do myślenia. Temat wymaga rozwinięcia. Jeśli uznasz, że warto, wrócę do niego.



Ps. Być może warto podać konkretne przykłady. Otóż, "Hamlet" - strata czasu, żadnej zadumy. "Lalka" - nie, nie udało mi się przeczytać. "Nie-Boska komedia" - kilka razy czytałem, wielka zaduma, cudna książka, rozpracowywałem ją od strony formalnej, interpretuję na różne sposoby, wracam, ciągle się wzruszam, zastanawiam. Hm...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”