Bo dx było za duże

1
Miniatura. Wrzucam przez wzgląd na ponoć udaną stylizację. Sam dowcip jest dość hermetyczny, bo związany z moim wykładowcą prof. Tadeuszem Jopkiem... Jest to istna kopalnia tekstów śmiesznych i śmieszniejszych, a pewnego dzionka na wykładzie z "opracowania metod obserwacji" omawiając wzór na niepewność (czy coś takiego) rzekł: "Jeśli dx jest małe liczymy z tego wzoru. Jeśli dx jest duże, można strzelić sobie w łeb". Nom. Mniej więcej.



_____________________________





Dla Wodza i prof. T. Jopka

ku pamięci H.P.L.






                                    Bo dx było za duże



   Podjąłem decyzję. Nie ma już odwrotu. Nic mnie nie odwiedzie od tego czynu. Ostatecznego, lecz nieuniknionego, będącego konsekwencja wszystkich moich uczynków. Wszystkich porażek i sukcesów. Tak nielicznych wśród mej owładniętej jedną tylko myślą egzystencji. Ale teraz jest już za późno. Nie ma możliwości cofnięcia się w czasie, odwrócenia, niedopuszczenia do wydarzeń, które stały się powodem takiego a nie innego życia. Czy skazałem się nań sam, czy winną jest interwencja sił wyższych, tego nie wiem i już się zapewne nie dowiem. Teraz nie to jest ważne.

   Jeszcze raz dokładnie oglądam pistolet. Człowiek, od którego go kupiłem wydawał się bardzo zatroskany, czy poradzę sobie z jego obsługą. No ale przecież w razie niepowodzenia niewiele ryzykuję. W każdym razie nareszcie przydały mi się dziwne znajomości jeszcze z czasów szkolnych. Zawsze wydawało mi się, że z tamtymi ludźmi nie łączy mnie absolutnie nic i podtrzymywanie kontaktów niema najmniejszego sensu. A tu proszę. Krzysztof, jak mi powiedział obecnie znany jako „Stachu”, bezproblemowo załatwił broń i nawet nie pytał po co jak i dlaczego. I dobrze. Trudno byłoby mu wyjaśnić złożoność przesłanek, które skłoniły mnie do podjęcia takiej a nie innej decyzji.

   Przepraszam za chaotyczność tej relacji, ale mimo wszystko, z pewna dozą zaskoczenia stwierdzam, że jednak nieco się denerwuję. Dość tych rozważań. Już czas.

   …

   Ach, nie! Jeszcze wiadomość! Zapomniałbym ją wyjąć, jeszcze by jej nie znaleziono, a do tego nie mogłem dopuścić. Położyłem ją na komodzie i przycisnąłem zdjęciem, powinno być chyba dobrze. Notatki wciąż leżą na stole… Zastanawiałem się, czy ich nie spalić, tak, aby nikt nie postanowił kontynuować rozpoczętego w nich dzieła. Ale wtedy ktoś inny mógłby wpaść w tą samą pułapkę. Lepiej, aby pozostały ku przestrodze młodych i naiwnych badaczy, takich, jakim i ja niegdyś byłem.

   Teraz pomyślałem już chyba o wszystkim. Tak. Jestem gotowy.

   ***

   Stara kamienica. Chyba nawet za czasów swej świetności nie najwspanialsza. Windy nie było, a musieli dotrzeć na samą górę. Strome drewniane schody obłażące z olejnej farby w paskudnym brązowym kolorze skrzypiały niemiłosiernie, kiedy powoli wdrapywali się na miejsce zdarzenia. Na klatce schodowej nie słychać było żadnego zamieszania, więc chyba byli pierwsi. Znowu im się oberwie od techników. Ech… co za życie. Maciej obejrzał się na dyszącego ciężko Tadeusza. Cóż, pan Tadek nie był najmłodszy, a słuszna tusza też robiła swoje.

   - Leć przodem – wydyszał. – Ja się w spokoju wdrapię w swoim tempie.

   - No przecież mogę na pana poczekać.

   - Leć, przecież trzeba dopilnować, żeby tam nie biegali po mieszkaniu, albo nie pokradli czegoś…

   Maciej spojrzał nań raz jeszcze i puścił się biegiem. Nie musiał, ale drobna przebieżka dobrze mu zrobi.

   ***

   Drzwi były stare, drewniane i bardziej wyglądały na prowadzące do schowka niż mieszkania. Obłaziły z beżowej farby pod spodem prezentując ten sam odcień co schody. Nie były zamknięte, właściwie nawet uchylone. Popchnął je lekko. Zawiasy zaprotestowały cichutkim jęknięciem. Wszedł do środka.

   Stare linoleum mające symulować parkiet. Nawet nowe musiało wyglądać paskudnie. Jeden pokój z aneksem kuchennym, po lewej. Naprzeciwko wejścia, pod jedynym, brudnym zresztą niemiłosiernie oknem, zawalony papierami stół. W prawo spora szafa, przy ścianie łóżko, skłębiona pościel, a w niej…

   Maciej z trudem powstrzymał mdłości. Znieść mógł wiele, ale widok rozchlapanego mózgu nigdy nie był najprzyjemniejszy. Odwrócił wzrok. Niech się tym technicy zajmą. Facet trzymał w dłoni pistolet, albo samobójstwo, albo ktoś chciał aby to tak wyglądało. Robota dla innych, ot co. Podszedł do stołu. Na papierach pełno równań.

   - Kurwa, kolejny szalony matematyk – mruknął pod nosem.

   Przerzucał kartki. Raczej nic z nich nie wywnioskuje. Nigdy nie był dobry z cyferek. Listu pożegnalnego też nie znalazł, no chyba, że nasz drogi świr zakodował go pod postacią równań. To może komoda? Leżały na niej książki, jakiś segregator i stało zdjęcie w taniej ramce z marketu. Młody długowłosy mężczyzna obejmujący niezbyt ładną blondynkę. W tle jakieś drzewa, to chyba w jakimś parku. Już miał odejść, gdy dostrzegł małą złożoną na pół kartkę przyciśniętą rogiem ramki. Sięgnął po nią, rozwinął i zamarł.

   Stał tak dłuższą chwilę, aż do mieszkania wszedł pan Tadek. Od razu podszedł do młodszego kolegi i zerknął mu przez ramię.

   - Bo dx było za duże…?
Sypiam z Cthulhu.

Walczę szpadlem.

2
Rzeczywiście dość specyficzne. Gdybyś nie napisał wcześniej o profesorze to chyba nawet nie do zrozumienia dla mnie. Myślę, że to tekst właśnie dla waszej hermetycznej grupy, to jak dowcip sytuacyjny -bez odpowiedniego kontekstu przestaje śmieszyć. Nie nadaje się zatem dla szerszego grona odbiorców.

Co jeszcze rzuciło mi sie w oczy -


Nie ma już odwrotu. Nic mnie nie odwiedzie od tego czynu. Ostatecznego, lecz nieuniknionego, będącego konsekwencja wszystkich moich uczynków. Wszystkich porażek i sukcesów. Tak nielicznych wśród mej owładniętej jedną tylko myślą egzystencji. Ale teraz jest już za późno. Nie ma możliwości cofnięcia się w czasie, odwrócenia, niedopuszczenia do wydarzeń, które stały się powodem takiego a nie innego życia. Czy skazałem się nań sam, czy winną jest interwencja sił wyższych, tego nie wiem i już się zapewne nie dowiem. Teraz nie to jest ważne.


:)



Taki krótki fragment a ile się tego nazbierało.



Oprócz tego nadużywasz tego:


nie najwspanialsza

nie był najmłodszy

nie był najprzyjemniejszy


Czyli dużo stopniowania i to zawsze połączonego z partykułą nie :))



Mam nadzieję, że pomogłam.

Pozdrawiam i powodzenia.

Dodane po 5 minutach:

Oj, chyba jesteś dziewczyną? Jeśli tak to przepraszam, zasugerowałam się narracja w wykonaniu mężczyzny.

3
Nie nadaje się zatem dla szerszego grona odbiorców.


Nie nadaje, owszem, sama to zresztą napisałam. Zamieściłam tutaj ten tekst przez wzgląd na lovecrafotwską stylizację ;)



Nadmiar "nie" jest zamierzony, wyżej wymieniona stylizacja ;)



Dzięki za przeczytanie ;)


Oj, chyba jesteś dziewczyną? Jeśli tak to przepraszam, zasugerowałam się narracja w wykonaniu mężczyzny.
Nie ma sprawy ;)
Sypiam z Cthulhu.

Walczę szpadlem.

4
Będzie krótko i zwięźlę.

Po pierwsze, to jest literacki chaos, to tu i to tam, skaczesz z kwiatka na kwiatek. Błędy interpunkcyjne, a styl jak to mówią, na odczep.



Ale...

zawsze trzeba wrzucić, swoje trzy słowa od siebie. To jest bardzo dobry materiał na powieść detektywistyczną. Niczym stare dobre książki, bo właśnie tam poruszano zwykłą codzienność z zaskakującymi elementami. Spróbuj nad tym popracować, a na pewno raz jeszcze to (i nie tylko) przeczytam ^ ^
"Nawet najdalsza podróż, zaczyna się od pierwszego kroku."

5
Rzeczywiście, bardzo dobrze, że dodałaś to wyjaśnienie z profesorem, inaczej bym nie zrozumiał.



Całkiem przyjemnie napisane, chociaż druga część znacznie lepsza niż monolog samobójcy. Ten wydawał mi się jakiś... naiwny? Nie wiem, ale nie przekonałaś mnie tą postacią.



Za to druga część z Tadkiem i Maćkiem już lepsza. Czułem napięcie i prędkość z jaką spieszyli na miejsce. Puenta - gdy się ją rozumie - bardzo fajna. Poza tym np.:


moich uczynków. Wszystkich porażek i sukcesów. Tak nielicznych wśród mej owładniętej jedną

niema
Oddzielnie


nie pytał po co jak i dlaczego
po co przecinek


Obłaziły z beżowej farby pod spodem prezentując ten sam odcień co schody.
farby przecinek


W tle jakieś drzewa, to chyba w jakimś parku.


Generalnie miniaturka nie wyróżnia się ani stylem (chociaż po tak krótkim fragmencie wydaje się niezły, jeśli spojrzeć na drugą połowę tekstu), ani pomysłem, ale czytało się ją przyjemnie. I myślę, że zostanie mi w pamięci na dłużej. Tak, myślę, że tak, a to chyba oznacza sukces. ;)



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

6
Całkiem przyjemnie napisane, chociaż druga część znacznie lepsza niż monolog samobójcy. Ten wydawał mi się jakiś... naiwny? Nie wiem, ale nie przekonałaś mnie tą postacią.


Bo to trzeba być Lovecraftem, żeby takie rzeczy pisać i nie wpaść w naiwność ;) Poza tym nie wiem, czy znasz prozę Mistrza (albo, czy ją lubisz)...




niema




Oddzielnie


Słusznie. Word nie wyłapał, mnie umknęło. Zaraz poprawię. Tak samo, jeśli idzie o przecinki.


czytało się ją przyjemnie. I myślę, że zostanie mi w pamięci na dłużej. Tak, myślę, że tak, a to chyba oznacza sukces.


Miło słyszeć :) Dzięki za przeczytanie :)

____________________________



Przy okazji wypadałoby przeprosić za moją ujemna obecność na forum, ale tak fascynujące zajęcia jak astronomia sferyczna i fizyka zabierają mi 238% czasu =.+
Sypiam z Cthulhu.

Walczę szpadlem.

7
Ja muszę twój tekst pochwalić, bo mi się podobał :) Może to dlatego, że generalnie lubię rzeczy w tym stylu. Monolog samobójcy też był niezły. Zabawny, a chyba o to chodziło.

No i piszesz fajnym, płynnym jezykiem. Po prostu dobrze się to czyta, a że jest trochę chaosu i nie do końca wiadomo co się dzieje... W wielu książkach itp. tak się zdaża, a mi osobiście to nie przeszkadza, chyba że tekst ogólnie jest denny, to tylko wtedy się czepiam. U ciebie nie muszę :)



Niewątpliwym mankamentem jest to, że nie znając tego twojego specyficznego profesora, nie mogę tego tekstu odebrać tak dobrze, jak bym mogła. Gdybym go znała, tekst pewnie wydałby mi się śmieszniejszy :wink:



Na błędach specjalnie sie nie skupiałam, ale widzę, że inni je wyłapali. To dobrze :)



Pisz dalej, a chętnie poczytam :)
Strona autorska: http://zalecka-wojtaszek.pl

Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.

8
Czytało się dość przyjemnie.



Nie podobało mi się tylko to, że od zakończenia monologu profesora wszystkie pozostałe działania były dość oczywiste i łatwe do przewidzenia.



Peace!
I've got the lot to burn...

9
żeby dobrze zreferować moje odczucia względem tekstu wystarczy przeczytać komentarz Patrena. Mamy w tym przypadku bardzo podobne zdanie.

Nie wiem więc czy warto coś jeszcze dodawać.

żeby nie było zbyt krótko, powiem, że czytało się szybko i bez przeszkód.

Nawet ciekawe.



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”