Dialog - fragment zarzuconej powieści

1
- Gospodarzu! – krzyknął Samuel Ripken. – Gospodarzu! Hola! Sam tu!
- W czym mogę usłużyć? – karczmarz ukłonił się, ale bardziej dla zasady niż ochoty, przed siedzącymi za stołem gośćmi. Kompania, która przekroczyła próg karczmy - na pierwszy rzut oka - nie wyglądała na śmierdzącą groszem. Starczyło jednego spojrzenia, by dociec, że od dłuższego czasu byli w drodze. Dało się to poznać po brudzie, po wychudłych gębach, po utytłanych kaftanach, po pocie który perlił im czoła, po tym wreszcie, że cuchnęli końmi. Karczmarz widział tak wielu podróżnych, że byłby nawet skłonny założyć się, jak długo pozostawali na szlaku.
Nie wymagało też wielkiej przenikliwości, aby z miejsca rozpoznać w przybyłych parlamentarnych. Zgolone łby, czarne wamsy i czarne spodnie niezawodnie wskazywały na zwolenników Cromwella. Okrągłogłowi broń położyli na ławach, przy sobie, tak by mieć ją zawsze pod ręką. Wojenna to jest komitywa, myślał gospodarz patrząc na smagłe twarze cromwellczyków, wojenna, ani chybi.
Nie było się jednak i czemu dziwić. Różni ludzie wędrowali po kraju. Do zwyczajowo przecinających szlaki handlarzy i kupców dołączyli spekulanci zgarniający krocie na rosnącej cenie zboża, dołączyły różne bandy, maruderzy, którzy słusznie uznali, że kraj ma większe problemy niż uganianie się za hultajstwem. Mimo chorób i zaraz gościńce przemierzali pielgrzymi. A może nie mimo, ale właśnie z powodu chorób i zaraz. Tak jest, nie ma się i czemu dziwić, myślał karczmarz, podchodząc do siedzących za stołem towarzyszy.
- Szanowna kompania pragnie się jeno posilić, czy też skorzysta z noclegu? Mam na piętrze kilka wolnych izdebek. Jeśli konie trza oporządzić to miejsce w stajni takowoż się znajdzie, obroku nie zbraknie. A pachołek stajenny sprytny i obrotny jest, wszyscy mówią, że ze świecą drugiego takiego szukać w całym hrabstwie.
- Zwilżymy wpierw gardła! Od tej parszywej gonitwy w gębie mi zaschło. Piwa przynieście tedy panie gospodarzu, piwa!
- Na jednej nodze! Mary! Słyszałaś! Goście piwa proszą! Przedni leżak. Ręczę, że takiego jeszcześta nie pili.
- Obaczym. Pokosztujem. Krzyknij, aby jadła narychtowali. Kaszy ze skwarkami, i czego tam masz…
- Nim jednak wszystko zaordynujesz – Ripken chwycił za rękaw chcącego oddalić się od stołu gospodarza – poczekaj krzynę. Bo widzisz, my bardziej od piwa, strawy i odpoczynku czego inszego potrzebujem…
- Rozumiem. Z tym, moiściewy będzie trudniej… Tego rodzaju przybytek znajdziecie dopiero w Cirencester. Moja Mary, Bóg niechaj ma ją w opiece, ani rozumem, ani urodą nie grzeszy. Zresztą, to porządna dziewucha…
- Co? O czym ty…? Nie, nam nie kiep w głowie, nie szukamy przedajnych dziewek. Przynajmniej nie w tym momencie. Myśmy są, zakonotuj sobie, oddziałem specjalnym, do specjalnych poruczeń wyznaczonym. Za uzurpatorem, który spod Worcester zemknął, gonimy. Słyszałeś o tym co się pod Worcester wydarzyło, chłopie?
- Jak miałem nie słyszeć? Oczywista, żem słyszał, przecie wszyscy słyszeli. Gadają, że do bitwy przyszło i że królewscy ulegli parlamentarnym. Jedni rzeczą, iż młody król poległ w boju, inni znów, że zbiegiem ostał. Ale skoro waszmościowie za nim gonicie, tedy musowo przeżyć musiał. Za trupem byście wszak nie gonili.
- Widzicie go, jaki roztropny parob? Wszystko wie. Dobrześ Jonas prawił, by o karczmę zawadzić, języka zaciągnąć. Słuchaj no, kmieciu, jeśliś taki umny, to wiesz, że każden co by uzurpatorowi schronienia udzielił, albo w ucieczce dopomagał kaźniony będzie. I takożsamo, gdyby któreś w odszukaniu zdrajcy dopomógł, tedy lord Cromwell tysiąc funtów kazał w podzięce takiemu wypłacić. Doszły cię o tym słuchy?
- A jakże. Doszły. Ale ja, moiściewy, króla jegomościa żadną miarą nie widziałem.
- Trudno, jeśli nawet w twoim przybytku stanął, aby królem Anglii się mienił, prawda?
- Ano, prawda.
- A nie stanęli ostatnimi czasy w waszej gospodzie podróżni?
- Jak mieli nie stanąć? – żachnął się karczmarz. - Toć ja przecie gospodę prowadzę. Mój spor w tym, co by chcieli stawać.
- Opacznie się wyraziłem. O dwóch mężów osobliwie nam się rozchodzi.
- Dwóch? – karczmarz podrapał się po głowie, podumał. - Jakem mówił, różni zelówki po szlakach zdzierają. A to wojenni, jak i wy ludzie, a to pielgrzymi…
- Owych, ręczę, za pielgrzymów byście nie wzięli.
- Zdecydowanie, byście ich nie wzięli – włączył się do rozmowy Jonas. – Młodszy, wysoki jest, jak w pysk strzelił, sześć stóp mierzy. Gdyby się nie uchylił mógłby o ościeżnicę waszej budy zawadzić. Starszego, też trudno knypem nazwać, choć od gołowąsa jest niższy. O cal, bodaj dwa. No chłopie, coś tak na gębie pobladł? Widziałeś takich czy nie widziałeś? Gadaj!
- Tak mi się widzi moiściewy, że i owszem byli tu tacy. Zawitali tu, onegdaj. Jakem mówił na królów to oni żadną miarą nie patrzyli, odziani byli ze wszech miar pospolicie. Ale za to forszusem płacili.
- Forszusem? – zaciekawił się Ripken. - I co było dalej?
- A cóżby miało być, moiściewy? Siedli se grzecznie, tamże w różku, kaszę z omastą jedli, szwargocząc. Co oni tam sobie szeptali, tego nie wiem, ja też z natury mało dociekliwy jestem. A jak swego czasu, raz uszów nadstawiłem, tom po gębie dostał. Od tamtej pory…
- Prawdę tedy mów, żebyś znów w szczeciniasty ryj nie zarobił!
- Ostaw, Jonas. Widzisz, że gospodarz grzeczny jest. Prawcie, prawcie cni panie gospodarzu. Co było potem?
- Potem, mości panowie, to owych dwóch na nocleg się udało. Tyle tylko..
- Tylko co?
- Tylko jako i wy, o wieści poczęli mnie wypytywać. Jakież to słuchy po świecie chodzą.
- I cóżeś im rzekł?
- Toć co i waszej kompanii. Że za królem ślad puścili, i że za jego głowę wielka nagroda jest przyobiecana. Ów mniejszy, lepiej odziany, który za handlarza się podawał, zdawał się zaskoczony.
- A rosły?
- A rosły to zupełnie w ogóle. Znaczy wcale.
- I na następny dzień pojechali?
- Gdzie tam. Jeszcze w ten sam dzień. Wpierw ów rosły cham.
- A drugi?
- A drugi, dopiero po kilku godzinach izdebkę opuścił. Na wielki ból głowy narzekał, co akuratnie dziwi, bo pił niewiele. Ów zaraz chciał wiedzieć, co się z jego parobem, znaczy z owym rosłym, stało. Krzyczał tylko gdzie on, i gdzie on. Toć powiedziałem, że na południe pociągnął. Ociupinę się nawet zdziwiłem, ale że wszystko, jakem mówił, awansem wnieśli, tedy żadnych swarów nie czyniłem. Myślałem, że pachoł zwyczajnie okradł owego handlarza i zemknął.
- Pojmujesz co z tego Ripken? – zapytał Jonas.
- Zdaje się, że i owszem. Zdaje mi się, że wszystko pojmuję. No komitywa, najeść mi się do syta, a nie ważcie się popić. Jutro, gdy jeno słonko się wychyli chcę was widzieć w ordynku. Juki mają być stroczone, konie okulbaczone. Przyjdzie nam, wiara, calutki dzionek tyłkiem siodła polerować. Ale tak sobie myślę, tak sobie myślę komitywa, że nie dłużej jak w dwa dni naszego ptaszka złapiemy!
I told my whole body to go fuck itself Patrick Coleman, Churchgoer

Dialog - fragment zarzuconej powieści

2
Udana stylizacja językowa, żywe dialogi, ale się trochę pogubiłam, kto i kogo goni.

To szukają uzurpatora czy króla? Czy to tego króla nazywają uzurpatorem? Ale skoro on był prawowitym władcą, którego chciano się pozbyć przez ten wspomniany przewrót, to nie powinni nazywać go uzurpatorem, prawda?

Co do treści, to za krótki fragment, by ocenić pomysł na fabułę, ale styl jak najbardziej na tak.

Dialog - fragment zarzuconej powieści

3
slavec2723 pisze: (ndz 06 lis 2022, 20:53) Myśmy są, zakonotuj sobie, oddziałem specjalnym, do specjalnych poruczeń wyznaczonym. Za uzurpatorem, który spod Worcester zemknął, gonimy. Słyszałeś o tym co się pod Worcester wydarzyło, chłopie?
- Jak miałem nie słyszeć? Oczywista, żem słyszał, przecie wszyscy słyszeli. Gadają, że do bitwy przyszło i że królewscy ulegli parlamentarnym. Jedni rzeczą, iż młody król poległ w boju, inni znów, że zbiegiem ostał. Ale skoro waszmościowie za nim gonicie, tedy musowo przeżyć musiał. Za trupem byście wszak nie gonili
gdybym była autorem tekstu (ale lepiej dla tekstu, że nie jestem) to przyhamowałabym trochę albo bardzo trochę z tym szykiem zdania gdzie czasownik jest wyrzucany na koniec. Na dłuższą metę to męczy.
Ponadto niektóre słowa są do przemyślenia znaczeniowo np "Starczyło jednego spojrzenia, by dociec, że". Dociekanie to dłuższy proces. Ja napisałabym np "zrozumieć" lub" pojąć" ale to taka luźna sugestia (na szybko z kuchni 🙂)

Dialog - fragment zarzuconej powieści

4
Luiza Lamparska pisze: (pn 07 lis 2022, 13:58) się trochę pogubiłam, kto i kogo goni.
To szukają uzurpatora czy króla? Czy to tego króla nazywają uzurpatorem? Ale skoro on był prawowitym władcą, którego chciano się pozbyć przez ten wspomniany przewrót, to nie powinni nazywać go uzurpatorem, prawda?
Wielkie dzięki za uwagi.
Szkopuł tkwi w tym, że jest to fragment wyrwany ze środka, i myślę, że to sprawia trudności w rozeznaniu się kto jest kim.
Całość miała być oparta na wydarzeniach związanych z Wojną domową w Anglii (English Civil War), w czasie której zabito Karola I, i zmieniono ustrój na republikański (na czele ludu stał wówczas Oliver Cromwell, stąd te odniesienie w tekście do cromwellczyków, których zwano również parlamentarnymi, albo okrągłogłowymi) . Monarchiści postanowili wesprzeć, syna zabitego króla, młodocianego Karola II w pretensjach do korony, i wojna niejako zaczęła się od nowa. Więc dla parlamentarnych Karol II był uzurpatorem, natomiast dla monarchistów, prawowitym władcą. Punkt widzenia, zależy w tym wypadku od miejsca siedzenia ;)
I cały tekst w zasadzie jest o tym, jak po przegranej bitwie pod Worcester, Karol II, musi uciekać, żeby unieść głowę.
Klasyczna bajka, jest ten którego gonią, i ci którzy gonią.
Ale ja do tego tekstu już nie wrócę, z kilku przyczyn, których nie będę zresztą roztrząsał.
Sam dialog, uznałem, mi się udał, i niejako żegnając się z tekstem, postanowiłem umieścić ten niewielki fragment na Wery.
Dzięki raz jeszcze za uwagi.
I told my whole body to go fuck itself Patrick Coleman, Churchgoer

Dialog - fragment zarzuconej powieści

5
Co do stylu, zastrzeżenia mam tylko tutaj:
slavec2723 pisze: (ndz 06 lis 2022, 20:53) Gospodarzu! Hola! Sam tu!
"Sam tu!" - wieloznaczne, nie wiadomo czy chodzi o imię, czy o to, że jest sam, czy o coś jeszcze innego... W rezultacie "cofanko".
slavec2723 pisze: (ndz 06 lis 2022, 20:53) karczmarz ukłonił się, ale bardziej dla zasady niż ochoty, przed siedzącymi za stołem gośćmi.
Stosujesz niewygodny szyk zdania. Może: karczmarz ukłonił się przed siedzącymi za stołem gośćmi, ale bardziej dla zasady niż z ochoty. To raczej kwestia gustu, albo rzecz drugorzędna, bo zauważyłem podobne skłonności u fioletów.
slavec2723 pisze: (ndz 06 lis 2022, 20:53) Mimo chorób i zaraz gościńce przemierzali pielgrzymi.

Ponownie problem dwuznaczności. Nieszczęsny "zaraz" odczytałem jako dystans czasowy. Może: Pomimo zarazy, gościńce przemierzali pielgrzymi. Plus zmiana w następnym zdaniu.

To by było na tyle. Tekst musiałby sprawdzić ktoś biegły w staropolszczyźnie, ale mnie się podoba. Fabularnie bez szału i za krótkie, aby coś więcej napisać, ale forma zachęca do dalszego czytania.

Dialog - fragment zarzuconej powieści

6
slavec2723 pisze: (pn 07 lis 2022, 18:25) Szkopuł tkwi w tym, że jest to fragment wyrwany ze środka, i myślę, że to sprawia trudności w rozeznaniu się kto jest kim.
Całość miała być oparta na wydarzeniach związanych z Wojną domową w Anglii (English Civil War), w czasie której zabito Karola I, i zmieniono ustrój na republikański (na czele ludu stał wówczas Oliver Cromwell, stąd te odniesienie w tekście do cromwellczyków, których zwano również parlamentarnymi, albo okrągłogłowymi) . Monarchiści postanowili wesprzeć, syna zabitego króla, młodocianego Karola II w pretensjach do korony, i wojna niejako zaczęła się od nowa. Więc dla parlamentarnych Karol II był uzurpatorem, natomiast dla monarchistów, prawowitym władcą. Punkt widzenia, zależy w tym wypadku od miejsca siedzenia
Dziękuję za szczegółowe wyjaśnienie, z historii nie jestem zbyt mocna. Ale może dzięki takim książkom, pisanym lekko, humorystycznie i z ciekawą stylizacją językową, można by, w takich jak ja, zaszczepić zainteresowanie dziejami przeszłymi? Więc może warto pisania powieści nie porzucać, co?
Ja tam nie namawiam na siłę, a tylko delikatnie sugeruję :)

Dialog - fragment zarzuconej powieści

7
Co mogę napisać... styl wygląda na ładny, nie widzę żadnych błędów, na moje niewprawione oko archaizacja jest nawet poprawna, ale nie wiem, bo się nie znam.

Kilka punktów mnie zdziwiło:
Myśmy są, zakonotuj sobie, oddziałem specjalnym, do specjalnych poruczeń wyznaczonym.
Pierwszy raz słyszę, by siły specjalne rozpowiadały na prawo i lewo, że są siłami specjalnymi :) Raczej mam intuicję, że siły specjalne podczas wykonywania misji starają się zazwyczaj ten fakt jak najlepiej ukryć?

A każdy byle głupek może krzyczeć, że jest z Navy Seal Six. Więc jak ktoś twierdzi, że nim właśnie jest, to prawdopodobnie należy go wyśmiać, a nie się go obawiać?

Ale może to było uzasadnione, może to ja się kompromituję, again, nie znam się.
- Prawdę tedy mów, żebyś znów w szczeciniasty ryj nie zarobił!
- Ostaw, Jonas. Widzisz, że gospodarz grzeczny jest. Prawcie, prawcie cni panie gospodarzu. Co było potem?
A co to, sami nie wiedzą, jaką strategię przepytywania wybrać? Czy może stara, dobra taktyka good cop, bad cop?

Skądinąd jest tu typowy problem takich przesłuchań. Gdyby gospodarz prawdy nie mówił, skąd by siły specjalne o tym wiedziały?
Zawitali tu, onegdaj.
Tyle wystarczy? Onegdaj? Oddział specjalny nie chce wiedzieć, ile dokładnie dni przewagi ma zwierzyna nad nimi?
No komitywa, najeść mi się do syta, a nie ważcie się popić. Jutro, gdy jeno słonko się wychyli chcę was widzieć w ordynku. Juki mają być stroczone, konie okulbaczone. Przyjdzie nam, wiara, calutki dzionek tyłkiem siodła polerować. Ale tak sobie myślę, tak sobie myślę komitywa, że nie dłużej jak w dwa dni naszego ptaszka złapiemy!
Ej, a jak się kogoś szaleńczo goni, to nie goni się czasem dzień i noc? Tym bardziej, że
- I na następny dzień pojechali?
- Gdzie tam. Jeszcze w ten sam dzień.
Wygląda, że zwierzyna ucieka dzień i noc. To jak myśliwi idą spać, to jak mają nadzieję dogonić?

Wszystko to jednak mogą być moje głupstwa ze względu na braki w wiedzy.

Dodano po 8 minutach 36 sekundach:
Max pisze: (wt 08 lis 2022, 17:19) Fabularnie bez szału
Zastanawiałem się, czy coś o tym napisać, najpierw zrezygnowałem, ale skoro ty już to podniosłeś, to może i ja się rozwinę.

Sytuacja jest podobna, co przy Ninie.

- Z jednej strony odnoszę wrazenie, że tekst - choć technicznie napisany ładnie - nic nie wnosi ponad powszechne w książkach klisze. Ot kolejna powieść historyczna, z takich, co to jak się jedną przeczyta, to jakby przeczytało się już wszystkie. Innymi słowy nuda, nie widzę żadnego powodu, by po tę książkę sięgnąć.
- Z drugiej strony to, co napisalem wyżej, sprowadza się do wymagania od książki wybitności. Nie można wymagać wybitności na Wery, wręcz byłoby to szkodliwe, bo przecież Wery to takie przeszkole pisarskie.

Czyli... moją reakcją, moim ogólnym wrażeniem jest "meh". Z drugiej strony sam siebie natychmiast ganię, bo to moja reakcja jest chyba niepoprawna.

Dodano po 7 minutach 34 sekundach:
Tak się teraz zastanawiam, czy można porównać Wery z Newgrounds? Wery to takie Newgrounds dla pisarzy, newgrounds to takie Wery dla gamedevów?

Też nikt nie oczekuje na Newgrounds czy itch.io wybitności od wprowadzanych tam pozycji. Oczywiście gry tam zamieszczane są dużo mniejsze niż gry AAA+, miewają wiele technicznych niedociągnięć itp. Ale nierzadko mają jakiś oryginalny pomysł, mimo swej małości są w stanie obronić się w tłumie.

Z drugiej strony, czy wymaganie oryginalności, pomysłu itp jest słuszne? Może wręcz przeciwnie? Może przedszkolak w jakimkolwiek kreatywnym obszarze powinien wręcz porzucić, przynajmniej tymczasowo, próby i nadzieje na zrobienie czegoś oryginalnego, innowacyjnego, bo to tylko przeszkadza w szlifowaniu warsztatu, co jest najważniejsze dla nauki? Być może słusznie jest własnie celowo ograniczyć się tylko do kliszy, za to zrobić ją technicznie dobrze? Będzie to dużo bardziej wartościowe dla nauki, niż zrobienie czegoś oryginalnego, interesującego, innowatorskiego, lecz z licznymi niedociągnięciami technicznymi?

Nie wiem.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Dialog - fragment zarzuconej powieści

8
gaazkam pisze: (wt 15 lis 2022, 23:32) przeszkole pisarskie
Bardzo surowo oceniasz Wery, a trafiają tutaj ludzie na różnym etapie literackiej drogi. :)
gaazkam pisze: (wt 15 lis 2022, 23:32) ale nie wiem, bo się nie znam.
Nie zastanawiaj się pod każdym tekstem, czy nadajesz się do uprawiania krytyki, przecież książki czytają przeważnie ludzie, którzy ich nie piszą. :) Zatem opinia laika (o ile potrafi kulturalnie rozwinąć, co mu się nie podoba) jest ważna. Jeśli ma to tak ogromne znaczenie dla Ciebie, z mojego punktu widzenia komentarze masz w porządku, dopóki nie rozkminiasz dylematów ogólnych -- troszku nie na temat. Zbierz myśli w jeden klarowny esej.
gaazkam pisze: (wt 15 lis 2022, 23:32) Z drugiej strony, czy wymaganie oryginalności, pomysłu itp jest słuszne?
Kwestia indywidualnego podejścia. Nie widzę sensu górnolotnych wymagań, w przypadku słabej formy.

Dialog - fragment zarzuconej powieści

9
wypadałoby się ustosunkować...

Szczerze mówiąc - nie zrozumcie mnie źle - trochę mnie ubawiły Wasze komentarze, ale nie z tego względu, że głupie, czy naiwne, tylko, że ja też swego czasu kiedyś patrzałem w ten sposób na teksty, i po prostu odezwał się we mnie sentymentalizm.
gaazkam pisze: (wt 15 lis 2022, 23:32) Pierwszy raz słyszę, by siły specjalne rozpowiadały na prawo i lewo, że są siłami specjalnymi :) Raczej mam intuicję, że siły specjalne podczas wykonywania misji starają się zazwyczaj ten fakt jak najlepiej ukryć?
no, może nie w tym przypadku. Po pierwsze, oddział specjalny, ponieważ ma do spełnienia specjalną misję. A misja wcale nie musi być tajna, akurat ta o którym mówi żołnierz, z założenia nie jest, więcej oddziałowi zależy na pewnym rozgłosie. Pomijam, że oddział specjalny w połowie XVII wieku, to nie jest XXI wieczny Neavy Seals. Wówczas na pewne rzeczy patrzono inaczej, nie było w sensie ścisłym specjalnych jednostek w typie GROM, czy Specnaz.
gaazkam pisze:A co to, sami nie wiedzą, jaką strategię przepytywania wybrać? Czy może stara, dobra taktyka good cop, bad cop?
raczej szło o ukazanie różnic w charakterach przepytujących, jeden jest bardziej niecierpliwy i w gorącej wodzie kąpany, drugi bardziej opanowany, zimny.
gaazkam pisze: Tyle wystarczy? Onegdaj? Oddział specjalny nie chce wiedzieć, ile dokładnie dni przewagi ma zwierzyna nad nimi?
https://sjp.pwn.pl/doroszewski/onegdaj;5466480.html - i w tym znaczeniu słowo zostało użyte.
gaazkam pisze: (wt 15 lis 2022, 23:32)Ej, a jak się kogoś szaleńczo goni, to nie goni się czasem dzień i noc?
jak mówiłem wcześniej, problem z fragmentem tekstu polega na tym, że jest on fragmentem. Ścigający nie ścigają, ponieważ "zajechali" konie, zwierzęta muszą odpocząć, więc żołnierze - nolens volens - też muszą.
gaazkam pisze: (wt 15 lis 2022, 23:32) Z jednej strony odnoszę wrazenie, że tekst - choć technicznie napisany ładnie - nic nie wnosi ponad powszechne w książkach klisze. Ot kolejna powieść historyczna
z takich, co to jak się jedną przeczyta, to jakby przeczytało się już wszystkie. Innymi słowy nuda, nie widzę żadnego powodu, by po tę książkę sięgnąć.
rzeczywiście tekst nie rościł sobie pretensji do oryginalności, więc uchylam się przed zarzutem.

Bardzo dziękuję za komentarz - naprawdę i bez ironii. Wiem, jak trudno niekiedy uzyskać jakąkolwiek reakcję na własny tekst.
Dzięki raz jeszcze.
I told my whole body to go fuck itself Patrick Coleman, Churchgoer

Dialog - fragment zarzuconej powieści

10
Bardzo zręczny fragment, w szczególności bawi i cieszy udana stylizacja językowa. W pierwszej części dialogu przydałoby się więcej atrybucji dialogowych, dla oznaczenia kto do kogo mówi. Poza tym dialog wartki, zabawny, obrazowy, podoba mi się. Nieco gorzej we wstępie, gdzie opisujesz kompanię. Tam warto skorygować zdania wielokrotnie złożone. Delikatnie skorygować przez podział na mniejsze. Będzie czytelnikowi łatwiej. Podsumowując - czytałbym dalej już po kontakcie tak krótkim fragmentem. Temat dobry i brawurowo przedstawiony.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”