Moje misterium (fragment)

1
Szedłem szerokim duktem usypanym z szutru w kolorze piasków pustyni.
Po mojej lewej stronie rozciągał się rozległy ogród - wzorem tych, które tkwiły w mojej wyobraźni na skutek zasłyszanych niegdyś opowieści - poprzecinany niskimi żywopłotami lub wymyślnie wypielęgnowanymi rzadkimi gatunkami krzewów i drzew, z liśćmi jędrnymi i połyskującymi, jak gdyby każdy z nich był pieczołowicie pokryty delikatną lazurą.
Cała ta zieleń była poprzetykana poletkami lub ścieżkami śnieżnobiałego grysu, gdzieniegdzie wystawały z niej niewielkie kamienne nasypy, skomponowane z rozmysłem, a jakby same się uformowały. Spostrzegłem kaskadę, po której z przyjemnym szmerem spływała woda, szeroki strumień prześlizgujący się po ciemnych kamiennych taflach, który kończył swój bieg w płytkim stawie, w którym oczekiwałbym ryb. Przystanąłem i zajrzałem, lecz żadnej nie dostrzegłem.
Ruszyłem dalej, patrząc teraz na prawo, gdzie w spokoju drzemało przysadziste wzgórze, u stóp którego rozciągał się gaj niskich, rzadko nasadzonych drzew oliwkowych, a dalej ku szczytowi biegła wąska ścieżka, a wzdłuż niej niski kamienny mur, towarzyszący jej aż do stojących tam ruin jakiegoś kamiennego zamku.
Niebo było czyste, a powietrze przyjemnie świeże i ciepłe, jakby świat dopiero się narodził, jakby stwórca dopiero co otworzył oko i zaskoczony swoją pracą powiedział, że od dziś tak będzie, i będzie się to nazywało światem albo ziemią i będzie tu zawsze dobrze, a cnota będzie ponad wszystko.
Poczułem, że ogarnia mnie szczęście, że w końcu jest tak, jak być powinno.
Gdybym teraz na swoje drodze spotkał człowieka, uściskałbym go i podziękował za to, że jest, i że ja jestem, i że możemy nawzajem spojrzeć sobie w oczy, ujrzeć tajemnicę, niemą odpowiedź na odwieczne pytanie o nasz los i przeznaczenie. Ale nikogo nie spotkałem. Kroczyłem dalej, mając przed sobą cały czas tę samą, pylącą drogę. Jej pył zdawał się być jedyną skazą na otaczającej mnie harmonii, niedoskonałością potrzebną do zrozumienia, jak wartościowe jest wszystko poza nią.
Szedłem więc i napawałem niekończącym się spokojem, gdy nagle i niespodziewanie droga skończyła się, a przede mną wyrosła rdzawa bryła, potężna i ciężka, przyćmiewająca swym majestatem wszystko wokół, kładąca cień na to, co przed chwilą mijałem w słońcu. Była to katedra, ozdobna i strzelista, jakby wyrosła nie z ziemi tylko z nieba, gdzie musiał być jej początek. Jej ciężkie wrota były kute i skromne. Pchnąłem jedno z nich i wszedłem do kruchty, gdzie od razu oplótł mnie chłód płynący z wiekowych ścian. Na kamiennej chrzcielnicy siedziało putto i nie wydało mi się dziwne, że nie jest rzeźbą, lecz żyje. Bawiło się jakąś drewnianą zabawką o niepojętej dla mnie zasadzie działania i skomplikowanej budowie, przypominającej mechanizm zegara. Uśmiechnęło się do mnie nie przerywając zabawy, przemknąłem więc obok i znalazłem się w głównej nawie.
Wewnątrz panował półmrok. Przez wysokie witraże wpadały rozproszone promienie słońca, rozmywające się na posadzce lub niknące gdzieś w strukturze drewnianych ław i rzeźb. Odgłosy moich kroków zdawały się przypominać dźwięk kropli wody uderzającej o skałę i ogarnęło mnie przeświadczenie, że powinienem zachowywać się ciszej. Przystanąłem.
Spojrzałem w górę i oczom moim ukazały się freski sklepienia. Wnet doznałem przeczucia, że czegoś w nich brakuje. W tej pełni kolorów i kształtów była jakaś niedoskonałość, której nie potrafiłem jeszcze ani nazwać, ani uświadomić, lecz czułem wewnętrzny niepokój lub może bardziej podniecenie, że jestem bliski rozwiązania jakiejś wielowiekowej tajemnicy. Niedoskonałość ta była uderzająca, działając jak nagła natrętna myśl, nie pozwalała iść dalej. Musiałem dowiedzieć się, w czym tkwi jej istota, lecz im bardziej w nią wnikałem, tym bardziej stawała się dla mnie niezrozumiała. I wtedy wszystko zadrżało. Instynktownie pochyliłem się i zastygłem w bezruchu, a tuż za moimi plecami spadł wielki kawał sklepienia. Kolejny wstrząs był silniejszy, po nim nastąpiły kolejne, uskoczyłem więc do nawy bocznej i pobiegłem w stronę prezbiterium, gdyż wielka, ceglana kolumna waląc się odcięła główną drogę ucieczki (cdn.)

Moje misterium (fragment)

2
Fajny klimat taki podróżniczy. Podobają mi się opisy, szczególnie tego ogrodu, ale także świątyni. Występują ciekawe sformułowania jak np.
wenom pisze: (czw 28 mar 2024, 16:07) gdzie w spokoju drzemało przysadziste wzgórze, u stóp którego rozciągał się gaj niskich, rzadko nasadzonych drzew oliwkowych,
lub
wenom pisze: (czw 28 mar 2024, 16:07) kroczyłem dalej, mając przed sobą cały czas tę samą, pylącą drogę. Jej pył zdawał się być jedyną skazą na otaczającej mnie harmonii, niedoskonałością potrzebną do zrozumienia, jak wartościowe jest wszystko poza nią.
wenom pisze: (czw 28 mar 2024, 16:07) Szedłem więc i napawałem niekończącym się spokojem, gdy nagle i niespodziewanie droga skończyła się, a przede mną wyrosła rdzawa bryła, potężna i ciężka, przyćmiewająca swym majestatem wszystko wokół, kładąca cień na to, co przed chwilą mijałem w słońcu.
Nastawiłam się na lekki i malowniczy tekst i do pewnego momentu taki on jest, a tu na końcu nagle dochodzi do jakiejś eksplozji w tym kościele, czyli raczej będzie to zmierzać w kierunku katastroficznym chyba, jak dobrze rozumiem?

Drobne mankamenty tekstu widzę gdzieniegdzie w powtórzeniach. Część powtórzeń mogła być celowa, ale część warto poprawić.
Jeśli autor jest zainteresowany, gdzie te powtórzenia dostrzegłam, to wskażę, albo też sam autor sobie prześledzi tekst.

Moje misterium (fragment)

4
  1. Po mojej lewej stronie rozciągał się rozległy ogród – wzorem tych, które tkwiły w mojej wyobraźni. |

    Nie ma potrzeby mówić, że po twojej lewej stronie.
  2. poprzecinany niskimi żywopłotami lub wymyślnie wypielęgnowanymi rzadkimi gatunkami krzewów i drzew, z liśćmi jędrnymi i połyskującymi, jak gdyby każdy z nich był pieczołowicie pokryty delikatną lazurą. |

    To nie brzmi dobrze, czuć przesadę. Wybierz najlepsze określenia, resztę wykreśl.
  3. Spostrzegłem kaskadę, po której z przyjemnym szmerem spływała woda, szeroki strumień prześlizgujący się po ciemnych kamiennych taflach, który kończył swój bieg w płytkim stawie, w którym oczekiwałbym ryb. |

    Raz, że powtórzenia, dwa, że zdanie jest rozwleczone.
  4. Przystanąłem i zajrzałem, lecz żadnej nie dostrzegłem. |

    Za dużo czynności.
  5. Ruszyłem dalej, patrząc teraz na prawo, gdzie w spokoju drzemało przysadziste wzgórze, u stóp którego rozciągał się gaj niskich, rzadko nasadzonych drzew oliwkowych, a dalej ku szczytowi biegła wąska ścieżka, a wzdłuż niej niski kamienny mur, towarzyszący jej aż do stojących tam ruin jakiegoś kamiennego zamku. |

    Potrzeba wtrącenia, jak i powtórzenia to sygnał, że trzeba rozbić zdanie.
  6. powiedział, że od dziś tak będzie, i będzie się to nazywało światem albo ziemią i będzie tu zawsze dobrze, a cnota będzie ponad wszystko. |

    Robi się piekiełko z powtórzeniami, co gorsza nie wydaje mi się to poetyckie. Masz w nawyku.
  7. Dalej jest dużo lepiej, a przynajmniej straciłem czujność. Zaintrygowała mnie ta katedra i niedoskonałość na freskach. Dopracuj pierwsze trzy akapity.

Moje misterium (fragment)

5
wenom pisze: (pt 29 mar 2024, 20:11) Jak przypuszczam, chodzi o powtórzenia "I że ", naduży
wanie "i", "a", "jakby"
Nie, chodzi o to, że bardzo lubisz czasownik "być" :)

quote=wenom post_id=272330 time=1711638420 user_id=15270]

"Niebo było czyste, a powietrze przyjemnie świeże i ciepłe, jakby świat dopiero się narodził, jakby stwórca dopiero co otworzył oko i zaskoczony swoją pracą powiedział, że od dziś tak będzie, i będzie się to nazywało światem albo ziemią i będzie tu zawsze dobrze, a cnota będzie ponad wszystko.
Poczułem, że ogarnia mnie szczęście, że w końcu jest tak, jak być powinno."

" Była to katedra, ozdobna i strzelista, jakby wyrosła nie z ziemi tylko z nieba, gdzie musiał być jej początek."


"W tej pełni kolorów i kształtów była jakaś niedoskonałość, której nie potrafiłem jeszcze ani nazwać, ani uświadomić, lecz czułem wewnętrzny niepokój lub może bardziej podniecenie, że jestem bliski rozwiązania jakiejś wielowiekowej tajemnicy. Niedoskonałość ta była uderzająca,"

[/quote]

Można słowo "była" zamienić np. "jawiła się jako"; "sprawiała wrażenie (jakiejś tam)"; "istniała"; tak będzie - "i tak się stanie", itd.


Ale ogólnie to ja proszę o więcej tekstów z malowniczo - podróżniczymi opisami przyrody i architektury, bardzo takie lubię.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron