Prognoza (opowiadanie sf cz. I)

1
PROGNOZA

NOC

- Miśku. Śpisz?

Poczułem chłodny powiew na skórze. Kołdra gdzieś znikła. Wymacałem ją w dole łóżka i podciągnąłem z powrotem na nasze nagie ciała. Była jeszcze ciepła. Wsunąłem się pod nią głęboko, skuliłem w pozycji embriona i złożyłem policzek na brzuchu, leżącej obok kobiety. Był jak miękka i ciepła poduszka. Chciałem wrócić w kojące objęcia snu, ale przeszkodziły mi dziwne odgłosy dochodzące spod pępka, akurat pod moim uchem.

- Burczy ci w brzuchu, kotku – zauważyłem.

- Bo nie jadłam kolacji. Chodź tu wyżej.

Wyciągnęła mnie za włosy spod kołdry. Jęknąłem.

- Chcę spać. Jest piątek. Środek nocy.

- Pamiętasz ten francuski film, który oglądaliśmy w środę?

Cała Ona! Studentka architektury i miłośniczka kina francuskiego. Poznaliśmy się przed rokiem na jakimś wernisażu. Mocno zaiskrzyło i już po piątej randce wprowadziła się do mojego mieszkania na parterze w nowoczesnym bloku. Twierdziła, że ma w sobie coś z Brigitte Bardot. Na razie nie udało mi się odkryć, co to takiego.

- Przecież nie podobał ci się – mruknąłem.

- Nie. Ale to co robiliśmy...

- Ach, to...

Środowy wieczór spędziliśmy w kinie położonym w galerii handlowej. Nie bardzo chciałem tam jechać. Byłem przemęczony. Poza tym galeria mieściła się niedaleko stadionu piłkarskiego. Akurat odbywał się mecz z przyjezdną drużyną i spodziewano się starć kibiców. Obawiałem się późnego powrotu do domu nowym samochodem, za który wciąż spłacałem raty. Kotek jednak chciał świętować rocznicę naszego związku. Zawsze umiała mnie przekonać. Usiedliśmy w ciemnej sali i oddaliśmy się kontemplacji miłosnej historii alzackiego pasterza owiec i wiejskiej nauczycielki. Z głębokiej zadumy wyrwał mnie Kotek, który – najwyraźniej, poddając się intelektualnie – wsunął mi ciepłą dłoń za pasek spodni. To właśnie u niej ceniłem. Gotowość seksualną oznajmiała w sposób nie budzący żadnych wątpliwości. Ponura listopadowa aura zniechęcała do powrotu do domu, więc zrobiliśmy to w ekspresowym tempie. W kinowej, damskiej toalecie. Przy akompaniamencie zażenowanych chichotów i chlupotu strużki moczu dochodzącego z sąsiedniej kabiny. Ot, chwila namiętności. Ale po co do niej wracać?

- Misiaczku, bierzesz tabletki antykoncepcyjne?

Nic nie odpowiedziałem. Zaskoczyła mnie tym pytaniem.

- Pamiętasz chyba, że teraz twoja kolej? - spytała.

- No i co z tego! Przecież wiesz, że mam po nich pryszcze na plecach.

Marne tłumaczenie. Zapomniałem o tych cholernych tabletkach. Nie przepadałem za nimi, bo było coś niemęskiego w pigułkach dla facetów. Poza tym były na tyle nowe, że jeszcze niewiele wiedziano o ich skutkach ubocznych. Zresztą, w skrytości ducha uważałem antykoncepcję za problem tradycyjnie i biologicznie kobiecy. One od niepamiętnych czasów łykały pigułki. Już się do tego przyzwyczaiły. Przystosowały. Zgodziłem się na ten układ tylko w imię równouprawnienia. Jednak czasem zapominałem.

- Bo wiesz, ja miałam wtedy dzień płodny.

- Aaaa, dzień płodny...

Miałem dość mętną orientację w kwestii dni płodnych.

- No i co? – spytałem.

- No i to, że zrobiłam taki superszybki test. I wyszło na to, że jestem w ciąży.

Przeturlała się na mnie, miażdżąc mi twarz piersiami. Poczułem, że otacza mnie gęsta mgła. Serce przestało bić. Oddech zatrzymał się w połowie drogi do płuc. Przed oczami zawirowały ciemne płaty. Zaczynałem się dusić. Zepchnąłem ją i sięgnąłem do włącznika nocnej lampki.

- O cholera! Ładnie nas urządziłaś! Nie mogłaś mi przypomnieć o tych tabletkach?

Schowała twarz w poduszkę. Przez chwilę kontemplowałem grę światła na przyjemnych krągłościach jej pupy. Jeszcze wczoraj za nią szalałem. Spomiędzy pośladków, wzdłuż kręgosłupa powoli spłynęła kropelka potu, by zatrzymać się we wgłębieniu na wysokości krzyża. Zanurzyłem w niej palec i podniosłem do ust. Była słona.

- No, nie martw się. Te testy czasami zawodzą – powiedziałem.

- Jeśli to prawda, szef mnie wywali! A miałam przejść na normalny etat!

Rozryczała się na dobre. Pocieszałem ją drapaniem po plecach. Byłem starszy zaledwie o cztery lata, ale czułem się dojrzalszy o czterdzieści. Pewnie ją wywalą. Była tylko stażystką w firmie projektowej. Czy sam poradzę sobie z naszym utrzymaniem? Czynsz, raty za mieszkanie i samochód, czesne za jej studia, ciuchy, kosmetyki... Cholera, nie zarabiała zbyt wiele, ale wspierała nasz budżet. A jeszcze dziecko? Ile kosztuje dziecko? Czy będę musiał prosić o podwyżkę? Dopiero co ustawiłem się w firmie i nadal musiałem udowadniać, że na to zasłużyłem. W takiej chwili dziecko? Przyznaję, nasza znajomość przeleciała w oparach feromonów i hormonów, ale - proszę mi wybaczyć - czy ktoś wspominał, że po drodze zahaczymy o dziecko?

- Kochanie, czy twój ginekolog jeszcze urzęduje? – spytałem.

- Zgłupiałeś? O pierwszej w nocy?

Miała rację. Traciłem głowę. Tylko spokój mógł nas uratować.

- Są takie specjalne tabletki. Wiesz, trzeba je zażyć szybko po stosunku i po sprawie.

- Już za późno - przerwała mi. - Są skuteczne w ciągu czterdziestu ośmiu godzin. A już minęły ponad dwie doby. Nie chcę ryzykować.

Nie dociekałem, czego mianowicie nie chce ryzykować.

- Czekaj. Słyszałem, że są też takie, które działają po siedemdziesięciu dwóch godzinach! A nawet później! Jadę do apteki! Im szybciej, tym lepiej!

- Nie zostanę tu sama! Jadę z tobą! - krzyknęła i wybiegła do łazienki.

Wróciła, to jej trzeba przyznać, po niecałym kwadransie. Zrobiła tylko lekki makijaż. W obcisłych legginsach, żeglarskich tenisówkach i czarnym wełnianym golfie wyglądała jak ponętna licealistka. Kiedyś, piałbym z zachwytu.

- Zmarzniesz - ostrzegłem.

- Biorę płaszcz - odparła.

Sam wciągnąłem pierwsze rzeczy, które nawinęły mi się pod rękę. Narzuciliśmy płaszcze i wybiegliśmy w chłodną noc.


Ogrzewanie w samochodzie szumiało cicho. Ona kontemplowała skórzaną rękawiczkę wyciągniętą z kieszenie płaszcza.

- Dokąd jedziemy? - spytałem.

- Mnie pytasz?

- A kogo? Do cholery, sprawdź, która apteka ma nocny dyżur.

Sprawdziła w telefonie.

- Na Strzeleckiej i na Głogowskiej.

- Jedziemy na Strzelecką – zadecydowałem.

- Wiesz, nie jestem pewna czy chcę kupować te tabletki - mruknęła, rozciągając palce rękawiczki.

- Kupimy je, a potem się zastanowimy. Nie musisz ich od razu połykać – pocieszyłem. - I nie niszcz tej rękawiczki. To prezent ode mnie. Pamiętasz?

- Uhmm - mruknęła.
I pojechaliśmy na Strzelecką. Pod apteką czekało kilkanaście osób, więc postanowiłem spróbować na Głogowskiej. Kobiecy głos w radiu kołysał „close your eyes, give me your hand, darling...”. Płynęliśmy przez uśpione miasto. Białe linie na asfalcie wyznaczały nam kurs. Ziewaliśmy w zgodnym duecie. W pewnym momencie wyprzedziło nas kilka japońskich motocykli, wyjących silnikami niczym samuraje zwalczający obstrukcję. Dawcy organów, pomyślałem. Jaką wartość ma ludzkie życie? Zmieniłem stację w radiu. Chór nabożnych głosów recytował „.odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy...”. Czułem, że wpadam w trans. Cholera! Przydałaby się kawa! Po co my właściwie jedziemy? Zaczynałem zapominać. Oderwałem oczy od drogi i zerknąłem na zaciętą minę pasażerki. Uderzyła dłonią w deskę rozdzielczą.

- Co my właściwie robimy? To jakaś paranoja! – rzuciła.

I cholera, może miała rację.

- Już prawie jesteśmy. Kupmy te pieprzone tabletki i wracajmy - powiedziałem.

Zagłębiliśmy się w plątaninę wąskich uliczek strzeżonych przez rzędy odrapanych kamienic. Dziurawy bruk grzechotał pod kołami, dźwięki odbite od starych murów powracały niepokojącą falą. Skakaliśmy przez ciemną jezdnię od jednej plamy światła do drugiej, gdyż wiele latarni wytłuczono tu bez litości. Być może to miejscowe bandziory ułatwiały sobie w ten sposób napady na przechodniów. Zaparkowałem przed brudnoróżowym budynkiem i podszedłem do witryny apteki. Była zamknięta. Nacisnąłem dzwonek przy drzwiach chronionych masywną metalową kratą. Po piątym naciśnięciu usłyszałem „Idę! Idę!” i szuranie w środku. Pomachałem pocieszająco w stronę postaci skulonej za szybą samochodu. Odmachnęła niemrawo. Szczęknął zamek i w drzwiach otworzyło się malutkie okienko. W sam raz na rozmiar głowy.

- Czego?

- Obudziłem? – spytałem.

- Te, panie dowcipny. Bo sobie pójdę - zagroziła kobieta w okienku.

- Proszę się nie denerwować. Potrzebuję tabletki, wie pani... dla mojej żony. Dwa dni temu doszło do stosunku. I teraz jest pozytywny test. Ona tam siedzi, w samochodzie – pokazałem ręką trochę bez sensu.

- A co? Gumka pękła? – spytała, próbując zerknąć przez kratę.

- Co pękło? Aaa... - domyśliłem się. – Nie, to było inaczej. Proszę pani, nam się naprawdę spieszy.

Co za wścibskie babsko.

- A może prognoza nie wyszła? – drążyła temat. – Te tabletki schodzą ostatnio jak świeże bułki. Zawsze coś wam nie pasuje.

- Co też pani gada! Chcę tylko kupić...

- I załatwić problem – przerwała mi. - Panie, ciąża to nie biegunka. Najpierw zabawa, a potem zła prognoza i dzieciak ląduje w sedesie. Wy młodzi poszaleliście!

To ja trafiłem na wariatkę. Na szczęście opanowała się i wysunęła rękę.

- Dawaj pan tę receptę – westchnęła ciężko.

- Receptę? – zaskoczyła mnie. - A bez recepty nie można?

Wyciągnąłem portfel. W milczeniu śledziła moje ruchy. Przechyliła głowę i nadstawiła ucha na szelest stuzłotowych banknotów. Niezobowiązująco ściskałem pieniądze w palcach. Niech przyzwyczai się do ich widoku, oswoi z myślą, że mogą należeć do niej - nęciłem zwierzynę. Grunt, to nie naciskać, sami muszą podjąć decyzję. Obojętnie spoglądałem ponad jej głową.

- Bez recepty? - z wahaniem powtórzyła moje słowa.

Ciężko kapowała, ale czułem, że mięknie.

- Bez recepty możesz pan... pyry na jeżyckim kupować!

Okienko zamknęło się z trzaskiem. Cóż, zdarza się. Powtórne dzwonienie nie miało sensu. Potruchtałem do samochodu.

- Kupiłeś?

- Jak miałem kupić? Potrzebna jest recepta!

- No to wracajmy do domu – stwierdziła.

- Baba w aptece myślała, że chcę te tabletki z powodu prognozy. Ponoć coraz więcej osób z tego powodu kupuje - zagaiłem, by ją urobić przed następnym posunięciem.

Chwyciła haczyk.

- To akurat możliwe. Jolka niedawno przyznała mi się, że usunęła, bo dziecko miało mieć tendencję do otyłości i niską inteligencję. Tłumaczyła, że nie chce odbierać dziecku szansy już na starcie.

Pokręciłem głową z niedowierzaniem i włączyłem silnik.

- Zawsze twierdziłem, że Jolka to idiotka. Podaj mi swoją komórkę – powiedziałem.

- Miśku. Po co?

Spojrzałem na nią cielęcym wzrokiem.

- Pomyślałem, że odwiedzimy twojego ginekologa.

- Jest druga w nocy – zauważyła trzeźwo.

- Wiem. Niech nareszcie zarobi na tę kasę, którą mu płacisz. Zadzwonię do niego.

- Chyba oszalałeś!

Jednak coś w moich oczach musiało ją przekonać, bo westchnęła.

- Dobrze, to już lepiej sama zadzwonię.

Wyciągnęła telefon i wyszukała jego numer. Łatwo poszło.

- Pan Dziuraszek?

Nazwisko tego ginekologa nieodmiennie wprawiało mnie w dobry nastrój.

- Mówi Wilecka. Proszę wybaczyć tę nienormalną porę, ale potrzebuję pomocy.

Prognoza (opowiadanie sf cz. I)

2
Parę rzeczy jest tutaj do zmiany.
Jakub2024 pisze: (sob 10 sie 2024, 00:50) Chcę spać. Jest piątek. Środek nocy.
Czy dzień tygodnia ma tutaj znaczenie?
Jakub2024 pisze: (sob 10 sie 2024, 00:50) wprowadziła się do mojego mieszkania na parterze w nowoczesnym bloku.
To samo co wyżej. Czy parter i nowoczesny blok ma lub będzie miało znaczenie dla rozwoju akcji?
Jakub2024 pisze: (sob 10 sie 2024, 00:50) Obawiałem się późnego powrotu do domu nowym samochodem, za który wciąż spłacałem raty. Kotek jednak chciał świętować rocznicę naszego związku.
Raty za nowy samochód mają znaczenie dla głównego bohatera, ale ta informacja znajduje się w niewłaściwym miejscu.
Jakub2024 pisze: (sob 10 sie 2024, 00:50) Cholera, nie zarabiała zbyt wiele, ale wspierała nasz budżet. A jeszcze dziecko? Ile kosztuje dziecko? Czy będę musiał prosić o podwyżkę? Dopiero co ustawiłem się w firmie i nadal musiałem udowadniać, że na to zasłużyłem. W takiej chwili dziecko?
To chyba powinno być tutaj.
Jakub2024 pisze: (sob 10 sie 2024, 00:50) Na Strzeleckiej i na Głogowskiej.
Na Strzeleckiej się nie udało, to może na Głogowskiej przyjęliby łapówkę? Wystarczyłoby napisać, że pojechali do najbliższej apteki.
Jakub2024 pisze: (sob 10 sie 2024, 00:50) Mocno zaiskrzyło i już po piątej randce
Tutaj widzę problem. Za duży skrót myślowy. Ponieważ głównym wątkiem jest ciąża i kwestia tego, co z nią zrobić, przydałoby się trochę głębsze opisanie ich związku. Wtedy można by "zmusić" czytelnika do zajęcia stanowiska w tej sprawie na zasadzie: robią dobrze czy źle. Ja osobiście utożsamiam się z mężczyzną (to oczywiste) i rozumiem, że ma silną motywację, żeby działać w tym kierunku. Ale kobiety czytające "Prognozę"... Trzeba brać pod uwagę, że czytelnicy mają różną wrażliwość i niektórzy mogą podejść do tego na takiej zasadzie, że "Misiek" się zabawił, a gdy się okazało, że trzeba ponosić konsekwencje swoich decyzji to wybiera najmniejszą linię oporu.

Gdzieś czytałem, że jeśli główny bohater ma podjąć wątpliwe moralnie działania, to czytelnika trzeba do tego przygotować. Należy przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie dlaczego on to robi. Bo ma raty za samochód do płacenia i boi się zapytać szefa o podwyżkę? Myślę, że podstawowe pytanie brzmi: czy Misiek kocha Wilecką?
Jakub2024 pisze: (sob 10 sie 2024, 00:50) To właśnie u niej ceniłem. Gotowość seksualną oznajmiała w sposób nie budzący żadnych wątpliwości.
No chyba jednak nie. A może powinien? Nie wiem.

Prognoza (opowiadanie sf cz. I)

3
Janusz 2000. Dzięki za uwagi. Co do wzmianki o piątku, to chciałem od razu podkreślić, że akcja dzieje się w weekend, po przepracowanym tygodniu. Ma to uwiarygodnić zmęczenie bohatera, jego irytację, a nawet trochę nieracjonalne myślenie. Jego kompulsywnym pragnieniem jest, by jak najszybciej "załatwić problem". Z kolei wzmianka o mieszkaniu i samochodzie miała przybliżyć jego status materialny: młody yuppie na dorobku. Dwie apteki wpisałem, żeby wydłużyć podróż przez miasto i trochę podkreślić nocną atmosferę. Może starczyłaby jedna apteka?

Może faktycznie trzeba by głębiej opisać tę ich relację. Chciałem jednak unikać większej retrospekcji. Akcja miała raczej płynąć na bieżąco. Próbuję pokazać przeciętną młodą parę z rocznym stażem w związku. Czy bohater kocha Wilecką? Raczej wie, że dobrze im w łóżku i w miarę się dogadują. Czy może być uznany za "dupka", który stara się wywinąć od odpowiedzialności. Jak najbardziej. W toku opowiadaniu ma przejść przemianę wewnętrzną.

Prognoza (opowiadanie sf cz. I)

4
Trochę pewnie namieszam, ale ja ogólnie mam inne wrażenia niż Janusz :D Na pewno nie w całości, ale jakoś musiałam zacząć, żeby odnieść się do konkretów.

Moim zdaniem w historii nie powinny pojawiać się elementy wyłącznie mające istotne znaczenie dla fabuły. W życiu też kupujesz bułki i nie wiesz, co myśli i czuje pani kasjerka. Tło nie może być rozwleczone ani za bardzo absorbujące, ale generalnie być powinno. Oczywiście znalezienie równowagi jest trudne - żeby nie było całego worka niepotrzebnych informacji, ale też żeby historia nie stała się streszczeniem podręcznika.
Tak czy inaczej mi to odniesienie do piątku, rat na samochód czy adres apteki nie przeszkadzało, a jedynie budowało tło historii. Nie będę może się na ten temat rozpisywać, ale chociażby fakt, że do wyboru były dwie apteki, wskazuje, że to duże miasto. Dwie apteki pokazują też determinację bohaterów. Poza tym później, jeśli będziesz chciał wspomnieć o którejś z tych aptek, po prostu wskażesz na ich adres zamiast "ta pierwsza apteka, co to ją odwiedziliśmy, a byłą kolejka".
Oczywiście mogę nie mieć racji. Przedstawiam tylko drugi punkt widzenia.
No i uważałabym z tym głębszym przedstawieniem związku, żeby się jakaś wielka ekspozycja nie zrobiła. Jeśli to krótsza opowieść, jakiś opis jest jak najbardziej okej, bo nie będziesz miał zbyt wielkiej przestrzeni, żeby pokazać relacje bohaterów w czynach.
No ale tak czy inaczej ja na tym etapie nie odczułam, żebym za mało wiedziała o uczuciach :D

To, co odczułam, to jakieś poplątanie z tą ciążą. Nie wiem, czy robiłeś tu szczegółowy research.
Popraw mnie, jeśli się mylę, ale oni w środę mieli upojne kiblowanie, kotek zrobiła test i teraz w piątek szukają tabletki wczesnoporonnej. Jednocześnie oni się umówili, że biorą tabletki antykoncepcyjne na zmianę.
No i właśnie - nawet jeśli przyjmę, że oni się zmieniają co pół roku/rok i kotek jest niezwykle lekkomyślna i odstawiła tabletki, nie mówiąc o tym partnerowi (bo założyła głupio, że facet sam będzie pamiętał) - to i tak mi się to nie składa. Bo na tabletki pewnie potrzebna recepta i jej umknęło, że on nie poszedł do lekarza? Ta chyba nie działają dorośli ludzie w związkach... chyba że to głupi ludzie, ale nie jestem pewna, czy taki był twój zamiar.
Jednak te tabletki może jakoś da się uzasadnić (pomroczność jasna), ale już kompletnie nie klei mi się ten test ciążowy. Robienie testu dwa dni po stosunku w sytuacji, gdy babka jest przekonana, że stosują antykoncepcję, nie ma logicznego uzasadnienia. Musiałaby mu nie ufać, a wtedy raz że wzięliby tabletkę dzień po "dzień po", a dwa że zapytałaby o te tabletki przed odstawieniem własnych. Już pomijam kwestie "techniczne", bo to pewnie da się uzasadnić modelem świata przedstawionego, ale tutaj akurat przydałoby się później to jakoś wyjaśnić.
Po ostatnie - świat rozwinął się do tego stopnia, że robią "losowanie" cech genetycznych, a jednocześnie dalej cisną w tabletki?

Uff. Mam nadzieję, że to, co napisałam, jest zrozumiałe.
Bo pod względem akcji dla mnie jest fajnie. Podobał mi się początek, wyszedł bardzo naturalnie i ogólnie popłynęłam z historią : )
Bohaterowie nie są tylko imionami i środkami do zrealizowania pomysłu autora. Nie mam o nich najlepszego zdania - o kotku już napisałam, ale główny bohater też nie robi najlepszego wrażenia. Olewa antykoncepcję, bo ma pryszcze na plecach, no taki trochę dzban (ale wiarygodny dzban). Już nawet nie wspomnę o tym "ładnie nas urządziłaś" - jako kobiecie trudno mi go lubić, ale oczywiście nie jest to zarzut do ciebie jako do autora. Po prostu przeraża mnie perspektywa takiego partnera. Mogę to podsumować jednym zdaniem - no dobrali się :D
Jakub2024 pisze: (sob 10 sie 2024, 00:50) - No, nie martw się. Te testy czasami zawodzą
Z tego, co wiem, to w tę stronę nie zawodzą. Chyba że są jakieś poważne problemy zdrowotne, ale to nie wiem, czy nie lepiej być w ciąży.
I na koniec już bardzo na marginesie - ja ogólnie ogarniam tego motywu seksu w kiblu. To znaczy rozumiem fantazję, bo w niej nie ma żenady, bakterii i smrodu. Ale tak w życiu to masakra - w lesie, na plaży, nawet w windzie, spoko. Ale w kiblu? Tam gdzie ludzie mają sraczki, rzygają, nie trafiają do sedesu? Nope.

Pozdrawiam!

Prognoza (opowiadanie sf cz. I)

5
Nie w moim typie to opowiadanie.

Znowu płytki i nieciekawy facet, który sam, przyznaje że głównym motywem bycia z "kotek" (ona ma jakieś imię?) jest fajny seks. Brak odpowiedzialności i głupota, lenistwo, pójście na łatwiznę, bez wyobraźni.

Babka, niewybredna, bezmyślna, która bez zastanowienia zgadza się na jakiś seksualny układ, a chyba wolałby być w serio związku. Dlaczego nie szuka kogoś, kto spełni jej oczekiwania tylko bierze pierwszego lepszego?
Bo tak, nic więcej o niej nie wiemy.

I ja mam na słowo uwierzyć, że coś się zmieni. Jak oboje od początku są tacy. Nie uwierzę.

A nawet jeśli to nie chce mi się startować z nimi z takiego poziomu, bo to tak, jakby wyruszać z jakiejś niezwykle głębokiej doliny na Giewont.

Ale zaznaczam, ze to moje preferencje i odczucia.

Prognoza (opowiadanie sf cz. I)

6
Wanda Wadlewa, dziękuję za rozbudowaną ocenę. W pierwszej części opisujesz właśnie to, o co mi chodziło z zarysowaniem tła opowieści. Cieszę się, że to zauważalne.

1. Dzięki za zgłoszenie wątpliwości, co do zbyt wczesnego wykazania ciąży (niecałe 3 dni po stosunku). Jesteś już kolejną osobą. Robiłem research. Do zapłodnienie może dojść już kilkanaście godzin po stosunku (a maksymalnie kilka dni po). Czułe testy mogą wykryć ciążę już ok. 3 dni po stosunku, np.: "test ciążowy z krwi np. BabyCheck-1 WB - test można wykonać o każdej porze dnia, już po 3-5 dniach od stosunku; do jego wykonania wystarczą 2-3 krople krwi z palca."; "Test ultraczuły – pozwala wykryć w moczu hCG na poziomie 10 mlU/mL. Takie stężenie hCG występuje w organizmie kobiety, która jest w 2-4 dniu ciąży.". Tak więc w opowieści z tym wykryciem ciąży musiałby wystąpić bardzo szczególny zbieg okoliczności. Zakłada, że kilka procent szans by było i nie przeczy to prawom biologii, a jedynie jest mało prawdopodobne. Zresztą celowo przesunąłem seks na środowy wieczór, żeby do piątkowej nocy upłynęło ponad 50 godzin.

Po Twojej uwadze zaczynam zastanawiać się, czy nie przesunąć sceny seksu na poniedziałek lub wtorek. Dzień tygodnia ma tu drugorzędne znaczenie, a przynajmniej świadomy czytelnik nie potykałby się logicznie na tym teście ciążowym.

2. Co do jego zapominalstwa o tabletkach, to bardziej myślałem, że on ma te tabletki w domu, ale zapomina zażywać. Może dodam jakieś zdanie, w stylu "Cholera, już od dwóch tygodni zapominałem o ich łykaniu." albo "Cholera, dopiero teraz przypomniałem sobie, że ostatnią łyknąłem dwa tygodnie temu.". Ona raczej nie kontrolowała go ściśle w tej kwestii, lecz ufała mu. Chyba że... wariant II historii*

3. Cieszę się, że zwróciło uwagę zdanie "Ładnie nas urządziłaś!". To zdanie miało być kwintesencją bohatera, przynajmniej na tym etapie jego rozwoju.

4. Co do seksu w kinowej damskiej(sic!) toalecie, to nie bywam za często, więc raczej tak z góry założyłem, że bardzo różnią się stanem higieny od toalet męskich. Do męskiej nie miałby odwagi wprowadzić bohaterów:)

* Wariant dwa historii: (tylko domyślny, mniej lub bardziej delikatnie sugerowany w opowiadaniu) jest taki, że to w ogóle nie jest jego dziecko. Kotek ma je z kimś innym, ale chce bohatera uczynić ojcem. I dlatego test pokazał ciążę, do której doszło znacznie wcześniej, ale bohater jest takim głąbem, że niczego nie podejrzewa i nawet nie bardzo wie, jak te testy działają. A ona dobrze zna swojego chłopaka i wie, że jest zapominalski w kwestii tabletek.

***
Luiza Lamparska, dziękuję za przeczytanie. Zgadam się, że zwłaszcza męski bohater jest antypatyczny. Nie miał być dobrym katolickim chłopcem, raczej właśnie płytkim i egocentrycznym bubkiem. Przynajmniej na tym etapie. Później miał przejść swoistą przemianę. Bez przemiany bohatera opowiadanie nie miałoby sensu. Wierzę, że każdy może się zmienić.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron