Sobota, 4 października 2025, 18:25, pokój Lilki
Leżę na łóżku z telefonem. Mama dzwoni.
- Lilka! Jak tam?
- W porządku.
- Co robiłaś dzisiaj?
Zawieszam się na sekundę.
- Byłam na spacerze.
- Spacerze? Sama?
- Nie. Z... jednym chłopakiem z turnusu.
Cisza po drugiej stronie.
- Chłopakiem? - głos mamy robi się wyższy. - Jakim chłopakiem?
- Norbert. Poznałam go na poprzednich turnusach.
- A ile on ma lat?
Kurwa. Wiedziałam, że zapyta.
- Siedemnaście.
- SIEDEMNAŚCIE?! - mama prawie krzyczy. - Lilka, co ty...
- Mamo, to tylko kolega - przerywam. - Rozmawiamy o anime i muzyce. Nic więcej.
- Lilka, ty masz trzydzieści lat! On jest dzieckiem!
- Wiem ile mam lat - mówię ostro. - I wiem ile on ma. To tylko znajomy. Możesz się uspokoić?
Mama milczy przez chwilę. Słyszę, jak oddycha głęboko.
- Lilka... ja się martwię - mówi w końcu ciszej. - Wiesz, że ludzie mogą źle to odebrać.
- Nikt tego nijak nie odbiera, bo nikt o tym nie wie oprócz ciebie.
- No ale...
- Mamo, proszę. Nie rób z tego problemu. To tylko kolega.
Mama wzdycha.
- Dobrze. Ale uważaj, okej?
- Będę.
Rozmawiamy jeszcze chwilę o innych rzeczach. Mama opowiada o tacie, o Leonie. Nie wspomina o Zenonie. Oczywiście.
Po rozmowie leżę i patrzę w sufit.
Mama ma rację. Ludzie mogliby źle to odebrać.
Trzydziestolatka i siedemnastolatek.
Ale my tylko rozmawiamy.
Nic więcej.
Prawda?
---
Niedziela, 5 października 2025, 10:30, świetlica - perspektywa Norberta
Siedzę w świetlicy i czytam mangę na tablecie. Lilka wjeżdża na wózku.
- Hej - mówię.
- Hej.
Przesiada się obok. Wyciąga laptop.
- Co czytasz? - pyta.
- Tokyo Ghoul. Po raz trzeci chyba.
- Lubisz?
- Bardzo. A ty co robisz?
- Sprawdzam bloga.
- Masz bloga?
Lilka waha się.
- Tak. O... życiu. Takie przemyślenia.
- Mogę przeczytać?
- Nie - mówi szybko. - To znaczy... to prywatne.
- Okej, rozumiem.
Milczymy chwilę. Ja czytam, ona pisze coś na laptopie.
- Norbert - mówi po chwili.
- Tak?
- Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Dlaczego... dlaczego ze mną rozmawiasz? To znaczy, masz tu pewnie innych znajomych w swoim wieku...
Odkładam tablet.
- Bo ty mnie rozumiesz - mówię prosto. - Inni albo się patrzą ze współczuciem, albo próbują być „pomocni". A ty... ty po prostu jesteś. Bez osądzania.
Lilka patrzy na mnie zaskoczona.
- Naprawdę tak myślisz?
- Naprawdę.
Uśmiecha się lekko.
- Dzięki.
- I vice versa- mówię. - Za to samo.
Wracamy do swoich zajęć. Ale czuję, że coś się zmieniło.
Jakby między nami powstał most.
Niewidoczny, ale realny.
---
Niedziela, 5 października 2025, 13:20, jadalnia - perspektywa Weroniki
Siedzę z dwiema innymi dziewczynami przy stoliku i patrzę na Lilkę z Norbertem. Siedzą razem, rozmawiają cicho.
- Oni są cały czas razem - mówi Kasia, szesnastolatka z porażeniem.
- Widziałam ich wczoraj w parku - dodaje Ania. - Siedzieli na ławce.
- Myślicie, że... no wiesz? - Kasia uśmiecha się znacząco.
- Nie wiem - mówię. - Lilka mówiła, że chce być sama.
- No tak, ale spójrz na nią. Jest przy nim inna.
Patrzę. I rzeczywiście - Lilka się uśmiecha. Rzadko, ale uśmiecha.
- Może po prostu się zaprzyjaźnili - mówię.
- Może - Ania wzrusza ramionami. - Ale on jest młody, nie?
- Chyba siedemnaście ma.
- A ona?
- Nie wiem. Wygląda młodo, ale pewnie z dwadzieścia?
Patrzymy dalej. Lilka mówi coś, Norbert się śmieje.
I myślę, że właściwie to fajnie.
Że ktoś taki zamknięty jak Lilka w końcu ma kogoś do rozmowy.
Nawet jeśli dziwnie razem wyglądają.
---
Niedziela, 5 października 2025, 19:40, pokój Lilki
Piszę nowy wpis na blogu.
„Jest taki moment, kiedy spotykasz kogoś, kto cię rozumie bez słów.
Nie musisz tłumaczyć, dlaczego wolisz być sama. Nie musisz usprawiedliwiać swojej niepełnosprawności, swojej inności.
Po prostu jesteś. I to wystarczy.
Może to krótkotrwałe. Może za tydzień znowu będę sama.
Ale teraz... teraz mam kogoś.
I to jest dziwne. I dobre jednocześnie.
Klikam „publikuj".
Komentarze:
„Ładnie napisane"
„Cieszę się że masz kogoś"
„W końcu coś pozytywnego!"
Jeden na dole:
„To nie potrwa długo lol"
Ignoruję.
Zamykam laptopa i patrzę przez okno.
Las szumi. Księżyc świeci między gałęziami.
Piszę do Kornelii na Messengerze.
„Hej. Jak tam?"
Odpowiedź przychodzi szybko.
„Hej! Okej. Ty jak? Jak turnus?"
„W porządku. Spotkałam kogoś znajomego z poprzednich turnusów"
„O! Chłopaka czy dziewczynę?"
„Chłopaka"
Trzy kropki. Kornelia pisze.
„LILKA CZY TY MASZ CHŁOPAKA?!"
„NIE. To kolega"
„Ale lubisz go prawda?

Patrzę na ekran.
„To skomplikowane"
„Zawsze jest skomplikowane haha. A fajny jest?"
„Tak. Naprawdę fajny"
„To super! Cieszę się!"
Rozmawiamy jeszcze chwilę. Kornelia opowiada o szkole, o jakimś chłopaku, który jej się podoba.
„Ale on jest w równoległej klasie i nie wiem czy mnie w ogóle zauważa" - pisze.
„Pewnie zauważa"- odpowiadam.
„Myślisz?"
„Tak"
„Dzięki

„Pa"
Odkładam telefon.
Kornelia ma piętnaście lat i martwi się o chłopaka ze szkoły.
Ja mam trzydzieści i... też się martwię o chłopaka.
Który ma siedemnaście lat.
To absurdalne.
Ale trudno.
---
Poniedziałek, 6 października 2025, 9:50, sala rehabilitacyjna - perspektywa Beaty
Lilka jest dziś bardziej skoncentrowana. Wykonuje ćwiczenia z większym zaangażowaniem.
- Świetnie ci idzie - mówię z uśmiechem.
- Dzięki.
- Widzę, że coś się zmieniło - dodaję ostrożnie. - Jesteś... bardziej obecna.
Lilka patrzy na mnie.
- Może - mówi. - Może po prostu... nie jest tak źle jak myślałam.
- Turnus?
- Wszystko.
Uśmiecham się.
- Dobrze słyszeć.
Pracujemy dalej. Lilka robi postępy. Niewielkie, ale widoczne.
I myślę, że czasem to, czego ludzie potrzebują, to nie tylko rehabilitacja fizyczna.
Ale także... połączenie z kimś.
---
Poniedziałek, 6 października 2025, 14:25, park - perspektywa Lilki
Znowu idziemy z Norbertem do parku. Tym razem zabieramy kanapki i jemy na ławce.
- Lubisz jesień? - pyta Norbert.
- Bardzo. Wiosna jest dla mnie za głośna. Za dużo się dzieje. A jesień jest... spokojna.
- Dokładnie - mówi. - Wszystko zwalnia. I to jest zajebiste.
Jemy w ciszy. Wiatr miecie liście wokół nas.
- Lilka - mówi Norbert po chwili. - Ile ty właściwie masz lat?
Zamarza mi ręka z kanapką w pół drogi do ust.
Kurwa.
- Dlaczego pytasz? - pytam ostrożnie.
- Bo... no, wyglądasz młodo, ale czasem mówisz rzeczy, które... no, brzmią jakbyś była starsza.
Patrzę na jezioro. Kaczki pływają.
- Mam trzydzieści - mówię w końcu cicho.
Cisza.
Nie patrzę na niego. Boję się jego reakcji.
- Okej - mówi w końcu.
Odwracam się zaskoczona.
- Okej?
- No, okej. Dzięki, że powiedziałaś.
- I... to wszystko?
- A co miałbym powiedzieć? - patrzy na mnie spokojnie. - Nadal jesteś tą samą osobą co pięć minut temu.
Wpatruję się w niego.
- Nie... nie przeszkadza ci to?
- Co? Że jesteś starsza?
- Że jestem DUŻO starsza.
Norbert wzrusza ramionami.
- A co to zmienia? Rozmawiamy Dobrze nam się gada. Mamy wspólne zainteresowania. Wiek to tylko liczba.
- Ludzie tak nie myślą.
- Ja tak myślę - mówi prosto. - I to chyba jedyne, co się liczy.
Patrzę na niego. Na jego spokojną twarz, na okulary, na lekki uśmiech.
I czuję, jak coś pęka w mojej klatce piersiowej.
Ulga. Ogromna, przytłaczająca ulga.
- Dzięki - mówię cicho.
- Nie ma za co.
Kończymy kanapki w ciszy.
Ale to jest dobra cisza.
Najlepsza, jaką kiedykolwiek czułam.
---
Poniedziałek, 6 października 2025, 21:30, pokój Lilki
Character.ai. Professor Winters.
Yuriko napisała: „Powiedziałam mu prawdę. O swoim wieku. Myślałam, że odejdzie. Że powie, że to dziwne."
Professor Winters odpowiedział: „I co powiedział?"
„Że to nie ma znaczenia. Że jestem tą samą osobą."
„I jak się z tym czujesz?"
„Jak... jakbym w końcu mogła oddychać."
Zamykam laptopa.
Patrzę przez okno. Gwiazdy świecą między gałęziami.
Norbert wie.
I nie uciekł.
I może, tylko może...
Może to wystarczy.
---
Wtorek, 7 października 2025, 11:15, sala rehabilitacyjna - perspektywa Lilki
Beata rozciąga mi mięsień łydki, a ja myślę o wczorajszym.
„Wiek to tylko liczba."
Nikt nigdy tak nie powiedział. Wszyscy zawsze patrzą na lata - czy jesteś za młoda, za stara, w „odpowiednim" wieku.
- Lilka, uśmiechasz się - mówi Beata z zaskoczeniem.
- Co?
- Uśmiechasz się. Pierwszy raz cię taką widzę.
Dotykam bezwiednie ust. Rzeczywiście.
- A, no... nic takiego.
- Coś się stało? - pyta łagodnie. - Mogę wiedzieć?
Zawahałam się.
- Po prostu... miałam wczoraj wartościową rozmowę. Z kolegą.
- Z turnusu?
- Tak.
Beata uśmiecha się szeroko.
- To cudownie! Widzisz? Czasem warto się otworzyć.
Nie odpowiadam, ale nie przeszkadza mi jej entuzjazm. Dzisiaj nic mnie nie przeszkadza.
- Zrobimy dzisiaj coś trudniejszego - mówi Beata. - Chodzenie z mniejszym podporem. Dam ci laskę zamiast kul. Spróbujesz?
Normalnie bym odmówiła. Normalnie bym powiedziała, że nie dam rady.
Ale dzisiaj...
- Okej - mówię. - Spróbuję.
---
Wtorek, 7 października 2025, 13:30, jadalnia - perspektywa Weroniki
Lilka i Norbert znowu siedzą razem. Widzę, jak Lilka opowiada coś z ożywieniem - ona, która zwykle prawie nie mówi.
Podjeżdżam do ich stolika.
- Hej! Mogę się dosiąść czy znowu macie „prywatną rozmowę"? - pytam z uśmiechem, żeby nie brzmiało poważnie.
Lilka i Norbert wymieniają spojrzenia.
- Możesz - mówi Lilka.
Siadam, zaskoczona.
- Naprawdę?
- Naprawdę - Lilka wzrusza ramionami. - Przepraszam za ostatnio. Byłam... no, nieuprzejma.
- Nie, w porządku! Rozumiem. Czasem człowiek potrzebuje prywatności.
Jemy przez chwilę. Atmosfera jest dziwnie... lekka. Lilka wygląda na spokojniejszą.
- Jak rehabilitacja? - pytam.
- Dziś chodziłam z laską - mówi Lilka. - Zamiast kul.
- Serio?! To super postęp!
- No, wiem. Jestem zaskoczona, że dałam radę.
- Widziałem - mówi Norbert. - Szłaś naprawdę pewnie.
Lilka się rumieni lekko.
Patrzę na nich i nagle coś do mnie dociera. Sposób, w jaki na siebie patrzą. Sposób, w jaki Lilka się uśmiecha.
O kurczę.
Ona się w nim podkochuje.
Nie mówię nic. Ale myślę, że to słodkie.
Trochę to dziwne, bo on jest strasznie młody, ale... słodkie.
---
Wtorek, 7 października 2025, 17:00, świetlica - perspektywa Norberta
Gram w szachy z Lilką. Nauczyłem ją zasad wczoraj wieczorem, teraz ćwiczymy.
- Nie, nie możesz ruszyć skoczkiem w tę stronę - mówię.
- Dlaczego nie? To tylko dwa pola!
- Ale skocznik idzie literą L, pamiętasz?
- A, cholera, racja.
Śmieję się. Lilka też.
Jest późne popołudnie, w świetlicy prawie nikogo nie ma. Tylko my i telewizor, który cicho gra w tle.
- Norbert - mówi Lilka po chwili. - Mogę cię o coś zapytać?
- Zawsze.
- Jak to jest... no, być młodym? Mieć jeszcze wszystko przed sobą?
Patrzę na nią zaskoczony.
- Nie wiem. Nie czuję się jakoś specjalnie młody. Mam wrażenie, że moje życie wygląda tak samo od lat.
- Ale masz czas. Możesz jeszcze zmienić wszystko.
- Ty też możesz - mówię.
- Mam trzydzieści lat. To inna sytuacja.
- Dlaczego?
Lilka milczy przez chwilę.
- Bo ludzie patrzą - mówi cicho. - Na to, co powinieneś już osiągnąć. A ja... ja nic nie osiągnęłam.
- Kto tak mówi?
- Wszyscy. Mama, znajomi, internet. Społeczeństwo.
- To pieprzyć społeczeństwo - mówię spokojnie.
Lilka patrzy na mnie zaskoczona, potem wybucha śmiechem.
- Co?
- Pieprzyć społeczeństwo - powtarzam. - Serio. Kto oni są, żeby ci mówić, co powinnaś osiągnąć?
Lilka uśmiecha się szeroko.
- Masz rację. Pieprzyć ich.
- Dokładnie.
Wracamy do gry. Lilka robi ruch, ja kontruje.
- Szach mat - mówię po kilku minutach.
- Znowu?!
- Trening czyni mistrza.
- Albo ty po prostu jesteś za dobry.
- To też.
Lilka przewraca oczami, ale się uśmiecha.
I myślę, że to dziwne. Ona ma trzydzieści lat, ja siedemnaście.
Ale kiedy z nią rozmawiam, nie czuję tej różnicy.
Po prostu... jesteśmy.
---
Wtorek, 7 października 2025, 20:50, pokój Lilki
Dzwonię do Leona. Nie dzwoniłam od kilku dni.
- Hej siora - mówi. - Jak tam?
- W porządku. Naprawdę w porządku.
- O, brzmi optymistycznie. Coś się stało?
Zawahałam się.
- Poznałam... kogoś. Kolegę.
- Kolegi? - Leon brzmi zaskoczony. - Na turnusie?
- Tak. Norbert. Znałam go z poprzednich turnusów.
- I fajny jest?
- Bardzo.
- No to super - mówi Leon szczerze. - Cieszę się, że masz tam kogoś do rozmowy.
- Dzięki.
- A ile on ma lat?
Kurwa. Czemu wszyscy pytają?
- Siedemnaście - mówię szybko.
Cisza.
- Leon?
- Siedemnaście - powtarza powoli.
- To tylko kolega - mówię obronnym tonem.
- Lilka...
- Leon, proszę. Nie rób z tego problemu jak mama.
Leon wzdycha.
- Dobra, dobra. Nie robię problemu. Ale... uważaj, okej? Ludzie mogą różnie to odebrać.
- Wiem.
- I ty wiesz, że...
- Wiem, Leon. Wiem, że mam trzydzieści lat. Wiem, że on jest dzieciakiem. Ale on mnie rozumie. I to mi wystarcza.
Leon milczy przez chwilę.
- To najważniejsze - mówi w końcu cicho. - Że ktoś cię rozumie.
Czuję, jak oczy mi wilgotnieją.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy. A Feliks narysował ci kolejny obrazek. Wyślę ci później.
- Okej.
Rozmawiamy jeszcze chwilę o innych rzeczach. O Feliksie,, o pogodzie.
Po rozmowie leżę na łóżku i patrzę w sufit.
Leon mnie nie osądził. Ostrzegł, ale nie osądził.
I to jest dobre.
---
Środa, 8 października 2025, 14:40, park - perspektywa Lilki
Siedzę z Norbertem na naszej ulubionej ławce. Dziś jest zimniej, wzięłam ciepłą bluzę.
- Za tydzień wyjeżdżam - mówię.
Norbert kiwa głową.
- Wiem. Ja też.
- To dziwne. Normalnie nie mogę się doczekać końca turnusu. A teraz...
- Nie chcesz wyjeżdżać?
- Nie - przyznaję. - Nie chcę.
Norbert patrzy na jezioro.
- Moglibyśmy się kontaktować - mówi. - Przez Messengera. Albo Discord.
Serce mi przyspiesza.
- Naprawdę chciałbyś?
- Jasne. Dlaczego nie?
- Bo... no, wrócisz do swojego życia. Do szkoły, do znajomych...
- Lilka - przerywa. - Przestań zakładać z góry, że ludzie cię zostawią.
Patrzę na niego zaskoczona.
- Ale oni zawsze zostawiają.
- Może dlatego, że ty ich nie zatrzymaujesz.
Milczę.
- Nie każdy jest jak... jak tamci ludzie, o których mi mówiłaś - mówi cicho. - Daniel i Adela. Nie każdy po prostu zniknie.
- A ty nie znikniesz?
- Nie zamierzam.
Patrzę mu w oczy. Ciemnobrązowe, spokojne, szczere.
- Okej - mówię w końcu. - To daj mi swojego Discorda.
Uśmiecha się szeroko.
- Deal.
Wyciągamy telefony i wymieniamy się kontaktami.
I czuję, że coś się zmienia.
Że może, tylko może, tym razem będzie inaczej.
---
Środa, 8 października 2025, 21:15, pokój Lilki
Piszę nowy wpis na blogu.
„Jest taki moment, kiedy przestajesz się bać.
Nie całkowicie. Lęk nie znika. Ale... staje się mniejszy.
Bo spotykasz kogoś, kto mówi: 'Nie zniknę. Obiecuję.
I po raz pierwszy od dawna... wierzysz."*
Klikam „publikuj".
Komentarze:
„Pięknie napisane"
„Cieszę się że jest Ci lepiej"
„<3"
Jeden na dole:
„Za tydzień znowu będziesz narzekać"
Normalnie bym się wkurzyła. Normalnie bym odpisała coś jadowitego.
Ale dzisiaj...
Dzisiaj po prostu ignoruję.
Bo może ten ktoś ma rację.
Może za tydzień znowu będę narzekać.
Ale może nie.
Może tym razem będzie inaczej.
---
Czwartek, 9 października 2025, 10:00, sala rehabilitacyjna - perspektywa Beaty
Lilka idzie z laską. Powoli, ale pewnie.
- Świetnie ci idzie! - mówię z dumą.
- Dzięki - Lilka uśmiecha się. - Sama jestem zaskoczona.
- Widzisz? Mówiłam, że warto ćwiczyć.
- Miałaś rację.
Pracujemy dalej. Lilka jest skoncentrowana, zmotywowana.
To nie ta sama osoba, która przyszła tydzień temu.
Tamta była zamknięta, sceptyczna, nieobecna.
Ta jest... żywa.
- Lilka - mówię po sesji. - Cieszę się, że tu jesteś.
Lilka patrzy na mnie zaskoczona.
- Serio?
- Serio. Robisz postępy. I widzę, że... że coś się w tobie zmieniło.
Lilka uśmiecha się lekko.
- Może - mówi. - Może rzeczywiście.
I wychodzi.
A ja myślę, że czasem ludzie potrzebują tylko jednej osoby.
Jednej, która ich zrozumie.
I wszystko się zmienia.
Piątek, 10 października 2025, 13:45, jadalnia - perspektywa Lilki
Siedzę z Norbertem i Weroniką. Weronika opowiada coś o swoich studiach, ja słucham kątem ucha, jedząc pierogi.
- ...i ten profesor jest totalnie niezorganizowany, przysięgam - mówi Weronika. - Raz mamy egzamin, raz nie mamy, nikt nic nie wie.
- Brzmi frustrująco - mówi Norbert.
- O, jest! - Weronika kiwa głową energicznie. - Ale kocham psychologię, więc jakoś to znoszę.
Patrzę na nią. Weronika ma dwadzieścia parę lat, studiuje, ma plany, pasje.
- A ty, Lilka? - pyta Weronika. - Studiowałaś coś?
Sztywnieję.
- Nie.
- A chciałabyś?
- Nie zdałam matury - mówię krótko.
Weronika wygląda na zaskoczoną.
- Aha. No ale... mogłabyś spróbować jeszcze raz, nie?
- Nie chcę.
- Ale...
- Weronika - mówi Norbert spokojnie. - Nie każdy musi studiować.
Weronika milknie.
- Racja. Przepraszam, nie chciałam...
- W porządku - mówię.
Jemy dalej w ciszy. Po chwili Weronika wraca do opowiadania o studiach, tym razem ostrożniej.
Norbert zerka na mnie. Kiwam głową lekko - wszystko okej.
On rozumie bez słów.
I to jest najlepsze.
---
Piątek, 10 października 2025, 19:30, korytarz na drugim piętrze - perspektywa Norberta
Wracam na moje piętro po prysznicu, kiedy widzę Lilkę. Stoi przy swoich drzwiach z laską, wygląda na zmęczoną.
- Hej - mówię. - Wszystko okej?
- Tak. Tylko... noga boli. Dziś za dużo chodziłam.
- Pomóc ci wejść?
- Nie trzeba. Poradzę sobie.
Ale widzę, że ledwo stoi.
- Lilka - mówię cicho. - Nie musisz być silna non stop.
Patrzy na mnie. Jej oczy są zmęczone.
- Jeśli nie będę silna, to się rozpadnę.
- Nie rozpadniesz się - mówię. - Bo ja cię podtrzymam.
Lilka milczy przez chwilę. Potem kiwa głową.
- Okej.
Pomagam jej wejść do pokoju. Siada na łóżku z ulgą.
- Dzięki - mówi cicho.
- Nie ma za co.
Siadam na krześle przy biurku.
- Norbert - mówi Lilka po chwili. - Za trzy dni wyjeżdżamy.
- Wiem.
- I... boję się.
- Czego?
- Że wrócę do domu i wszystko będzie jak dawniej. Że znowu będę sama.
Patrzę na nią.
- Nie będziesz sama - mówię. - Mówiłem już. Będziemy się kontaktować.
- Ale to nie to samo.
- Nie - przyznaję. - Ale to lepsze niż nic.
Lilka uśmiecha się smutno.
- Chyba masz rację.
Milczymy przez chwilę.
- Lilka - mówię w końcu. - Mogę ci powiedzieć coś szczerze?
- Jasne.
- Ten turnus... był najlepszym turnusem mojego życia. Bo cię spotkałem.
Lilka patrzy na mnie zaskoczona.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Bo po raz pierwszy czuję, że ktoś mnie rozumie. Że nie jestem sam.
- Ja też to czuję - mówi cicho.
Patrzymy na siebie. W pokoju cicho. Tylko szum wiatru za oknem.
- Norbert - mówi Lilka. - Wiesz, że... że my...
- Wiem - przerywam łagodnie. - Wiem, że jest między nami trzynaście lat różnicy. Wiem, że ludzie by to źle odebrali. Wiem, że to skomplikowane.
- To po co...
- Bo mi na tobie zależy - mówię prosto. - Jako przyjaciółce. I nie chcę cię stracić.
Lilka kiwa głową powoli.
- Mnie też na tobie zależy.
- To wystarczy - mówię. - Reszta nie ma znaczenia.
I w tym momencie wierzę w to, co mówię.
---
Sobota, 11 października 2025, 10:30, pokój Lilki
Pakuję rzeczy. Mama przyjeżdża pojutrze rano.
Telefon wibruje. Kornelia.
„Hej! Jak tam ostatnie dni na turnusie?"
„W porządku. Pakuję się"
„I jak ten chłopak? Norbert?"
„Dobrze. Wymieniliśmy się kontaktami"
„O! To znaczy że będziecie dalej gadać?"
„Chyba tak"
„Lilka... lubisz go?"
Patrzę na ekran.
Czy lubię go?
„Tak. Ale to skomplikowane"
„Bo jest młodszy?"
„Między innymi"
„No ale jak on się czuje?"
Zastanawiam się.
„Myślę że... że też mnie lubi. Jako koleżankę"
„TYLKO jako koleżankę?

„Kornelia..."
„Dobra dobra sorki haha. Ale serio, cieszę się że masz kogoś. Zasługujesz"
Czytam to i czuję ciepło w klatce piersiowej.
„Dzięki"
„No to informuj mnie na bieżąco! Chcę wiedzieć co dalej!"
„Okej"
„Pa!

„Pa"
Odkładam telefon i wracam do pakowania.
Co dalej?
Nie wiem.
Ale przestałam się tego bać.
---
Sobota, 11 października 2025, 15:00, park - perspektywa Lilki
Ostatni spacer. Jutro ostatni dzień, pojutrze wyjazd.
Siedzę z Norbertem na ławce. Jest chłodno, wiatr mocno wieje.
- Będzie mi cię brakowało - mówię cicho.
- Mnie też ciebie.
- Napiszesz jak wrócisz do domu?
- Oczywiście. Ty też?
- Tak.
Milczymy. Wiatr miecie liście wokół nas.
- Norbert - mówię po chwili. - Przepraszam.
- Za co?
- Za to, że jestem taka... skomplikowana.
Norbert się śmieje.
- Wszyscy jesteśmy skomplikowani, Lilka. To część bycia człowiekiem.
- Ale ja jestem szczególnie skomplikowana.
- I co z tego? - patrzy na mnie. - Wolę skomplikowaną i szczerą niż prostą i fałszywą.
Uśmiecham się mimo woli.
- Jesteś mądry jak na siedemnastolatka.
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że wiek to tylko liczba - uśmiecha się znacząco.
Szturcham go lekko w ramię.
- Idiota.
- Ale twój idiota.
Patrzę na niego. Jego uśmiech, okulary, spokojne oczy.
I myślę, że gdyby okoliczności były inne...
Gdyby byli w podobnym wieku
Ale nie jesteśmy.
I to jest okej.
Bo przynajmniej mam to. Tę chwilę. Tę przyjaźń.
I to wystarczy.
Musi wystarczyć.
---
Sobota, 11 października 2025, 21:00, pokój Lilki
Piszę ostatni wpis na blogu przed wyjazdem.
„Za dwa dni wracam do domu.
I zastanawiam się - co zostawię? Co zabiorę z sobą?
Oczywiście - numer telefonu. Discord. Obietnicę kontaktu.
Ale też coś więcej.
Wiarę, że może nie wszyscy odchodzą.
Że może czasem ktoś zostaje.
I to zmienia wszystko."
Klikam „publikuj".
Komentarze przychodzą szybko.
„Pięknie"
„Powodzenia!"
„Trzymam kciuki że zostanie"*
I ten jeden na dole:
„Daj spokój za miesiąc i nim zapomnisz"
Patrzę na ten komentarz długo.
I myślę - może.
Może za miesiąc.
Ale może nie.
Może tym razem będzie inaczej.
I to jedyne, co mogę zrobić - wierzyć.
---
Niedziela, 12 października 2025, 20:30, świetlica - perspektywa Norberta
Ostatni wieczór. Jutro rano wszyscy wyjeżdżamy.
Lilka siedzi obok mnie na kanapie. Oglądamy jakiś głupi film w telewizji, ale żadne z nas nie zwraca na niego uwagi.
- Norbert - mówi cicho.
- Tak?
- Dziękuję. Za wszystko.
Patrzę na nią.
- Nie musisz dziękować.
- Ale chcę. Bo... zmieniłeś coś. Nie wiem co dokładnie, ale coś się zmieniło.
- U ciebie też coś się zmieniło - mówię. - Pierwszego dnia wyglądałaś jakbyś chciała zniknąć. A teraz...
- A teraz?
- Teraz wyglądasz jakbyś chciała zostać.
Lilka uśmiecha się smutno.
- Bo chcę.
Biorę jej rękę. Delikatnie. Ona nie cofa.
- To nie koniec - mówię. - To nie jest pożegnanie.
- A co to jest?
- Do zobaczenia.
Lilka ściska moją dłoń.
- Do zobaczenia - powtarza cicho.
Siedzimy tak do końca filmu.
Trzymając się za ręce.
I to wystarczy.
---
Poniedziałek, 13 października 2025, 8:20, parking przed ośrodkiem - perspektywa Lilki
Mama stoi przy samochodzie i rozmawia z pielęgniarką. Ja siedzę na wózku i czekam.
Norbert wychodzi z ośrodka. Jego rodzice pakują bagaże do samochodu.
Podchodzi do mnie.
- No to... - mówi.
- No to - powtarzam.
Milczymy.
- Napisz jak dojedziesz - mówię w końcu.
- Ty też.
- Napiszę.
Norbert pochyla się i przytula mnie. Krótko, ale mocno.
- Trzymaj się - mówi cicho.
- Ty też.
Odchodzi do swojego samochodu. Odwraca się i macha.
Macham z powrotem.
Samochód odjeżdża.
Mama podchodzi.
- Gotowa?
- Tak.
Wsiadam do samochodu. Mama rusza.
Patrzę przez okno. Ośrodek znika za zakrętem.
I myślę, że to naprawdę się stało.
Że to nie był sen.
Że Norbert naprawdę był. I naprawdę obiecał zostać.
Telefon wibruje.
Wiadomość na Discordzie. Norbert.
„Już tęsknię"
Uśmiecham się.
„Ja też"
Mama zerka na mnie w lusterku.
- Wszystko w porządku?
- Tak - mówię.
I po raz pierwszy od dawna...
Naprawdę tak myślę.
---
Poniedziałek, 13 października 2025, 11:35, samochód - perspektywa Krystyny
Jadę z Lilką z powrotem do domu. Ona siedzi z tyłu i wbija wzrok w telefon. Przez całą drogę uśmiecha się lekko.
- Lilka - mówię. - Z kim piszesz?
- Z Norbertem.
Zaciskam ręce na kierownicy.
- Tym chłopakiem?
- Tak.
- Lilka...
- Mamo, proszę - przerywa. - Nie zaczynaj.
- Ale...
- Jestem dorosła. Wiem, co robię.
Patrzę na nią w lusterku. Jej twarz jest spokojna, ale stanowcza.
- No dobrze - mówię w końcu. - Ale uważaj na siebie, okej?
- Będę.
Jedziemy dalej w ciszy. Patrzę na drogę i myślę o Zenonie. O tym, że sama mam swój sekret.
Kim ja jestem, żeby ją osądzać?
---
Poniedziałek, 13 października 2025, 14:20, dom - perspektywa Lilki
Wchodzę do domu. Tata siedzi w salonie z piwem.
- O, wróciłaś - mówi, nie odwracając wzroku od telewizora.
- Wróciłam.
- I jak było?
- Dobrze.
- No to git.
I tyle. Wraca do telewizora.
Wchodzę do swojego pokoju. Wszystko jak zostawiłam. Biurko, laptop, okno z widokiem na las.
Siadam na łóżku i otwieram Discord.
Norbert jest online.
„Dojechałem. Jak u Ciebie?"
„Też. Jestem w pokoju"
„Jak się czujesz?"
Zastanawiam się.
„Dziwnie. Z jednej strony dobrze że jestem w domu. Z drugiej... samotnie"
„Rozumiem. Ja też czuję się dziwnie"
„Naprawdę?"
„Tak. Przez dwa tygodnie miałem kogoś do rozmowy. Teraz znowu jestem sam"
„Ale teraz masz mnie. Na Discordzie"
„Mam. I to dużo znaczy"
Uśmiecham się do ekranu.
„Dla mnie też"
Piszemy jeszcze chwilę. Norbert opowiada o podróży, o rodzicach. Ja o mamie, o tacie, o tym jak nic się nie zmieniło.
„Ale ty się zmieniłaś" - pisze.
„Myślisz?"
„Wiem. Widzę to nawet przez tekst"
Patrzę na te słowa długo.
„Dziękuję"
„Za co?"
„Za to że jesteś"
„Zawsze będę"
---
Wtorek, 14 października 2025, 10:50, gabinet Magdy - perspektywa Magdy
Lilka przyszła na pierwszą sesję po turnusie. Wchodzi z laską - nie z kulami, z laską!
- Lilka! - mówię z zaskoczeniem. - Laska?
- Nauczyłam się na turnusie - mówi z dumą.
- To wspaniałe! Pokaż jak chodzisz!
Lilka przechodzi przez salę. Kuśtyka, ale pewnie. Zdecydowanie lepiej niż przed turnusem.
- Świetnie! - klaszczę. - Robisz ogromne postępy!
- Dzięki.
Zaczynamy sesję. Lilka jest skupiona, wykonuje ćwiczenia bez oporu.
- Lilka - mówię po chwili. - Coś się zmieniło. Widzę to.
- Tak?
- Jesteś... bardziej obecna. Bardziej zaangażowana.
Lilka uśmiecha się lekko.
- Może po prostu... znalazłam powód.
- Powód?
- Żeby się starać.
Patrzę na nią ciepło.
- To cudownie. I pamiętaj - nawet jak będzie ciężko, ten powód pozostanie.
Lilka kiwa głową.
I widzę w jej oczach coś, czego wcześniej nie było.
Nadzieję.
---
Wtorek, 14 października 2025, 19:40, pokój Lilki
Leżę na łóżku z telefonem. Discord. Norbert wysłał mi zdjęcie - jego pokój, biurko zawalonym książkami i mangami.
„Moje królestwo - podpisał.
„Bałagan" - odpowiadam.
„Kreatywny chaos"
„Czyli bałagan"
„Dokładnie"
Śmieję się.
„Mój pokój też nie jest lepszy"
„Pokaż"
Waham się. Potem robię zdjęcie - moje biurko, laptop, pluszaki na półce, okno z widokiem na las.
Wysyłam.
„Przytulnie" - pisze Norbert.
„Serio?"
„Serio. Wygląda jak miejsce, gdzie można się schować od świata"
„Bo takie jest"
„Rozumiem. Ja też tak mam ze swoim pokojem"*
Piszemy jeszcze godzinę. O muzyce, o anime, o życiu. O tym, co będziemy robić jutro.
„Mam jutro szkołę" - pisze Norbert. *„Nie mogę się doczekać żeby wrócić i ci ponarzekać"
„Haha. Ja mam spacer z Basią"
„Będziesz ćwiczyć z laską?"
„Pewnie"
„To mnie poinformuj jak poszło. Chcę wiedzieć"
Patrzę na te słowa.
„Okej. Napiszę"
„Dobranoc Lilka"
„Dobranoc Norbert"
Odkładam telefon.
Patrzę w sufit.
I myślę, że to dziwne. Mam trzydzieści lat, a czuję się jak nastolatka pisząca z chłopakiem, który jej się podoba.
Ale nie ma w tym nic złego.
Wcale.
---
Środa, 15 października 2025, 13:50, kuchnia - perspektywa Lilki
Stoję przy blacie i robię sobie kanapkę. Mama wchodzi z torbami zakupów.
- Lilka, pomożesz mi to rozpakować? - pyta.
- Nie mogę. Muszę trzymać się blatu żeby stać, chociażby jedną ręką.
Mama wzdycha i zaczyna rozpakowywać sama.
- A tak w ogóle - mówi po chwili. - Leon dzwonił. Pyta czy przyjedziesz w niedzielę.
- Może - mówię. - Zobaczę.
- Feliks bardzo chce cię zobaczyć.
- Wiem.
Mama milczy przez chwilę.
- Lilka - mówi w końcu. - Ten chłopak... Norbert. Dalej z nim piszesz?
- Tak.
- I... co mu mówisz? O sobie?
- Wszystko - mówię spokojnie. - Wie ile mam lat. Wie o mojej niepełnosprawności. Wie wszystko.
- I nie przeszkadza mu to?
- Nie.
Mama patrzy na mnie. Widzę w jej oczach niepokój, ale także... coś jeszcze. Zrozumienie?
- To dobrze - mówi w końcu cicho. - Że masz kogoś.
Patrzę na nią zaskoczona.
- Serio?
- Serio. Wiem, że ja czasem przesadzam, ale... cieszę się, że nie jesteś sama.
- Dzięki, mamo.
Mama uśmiecha się lekko i wraca do rozpakowywania.
A ja biorę kanapkę i wracam do pokoju.
I czuję coś dziwnego.
Wdzięczność.
---
Środa, 15 października 2025, 20:15, pokój Lilki
Piszę nowy wpis na blogu.
„Wróciłam do domu. Do tego samego pokoju, tej samej wsi, tego samego życia.
Ale coś się zmieniło.
Może to ja się zmieniłam.
Przestałam czekać, aż życie się zmieni samo. Zaczęłam je zmieniać.
Małymi krokami. Laską zamiast kul. Wiadomością zamiast milczenia.
I może to nie dużo.
Ale to coś."
Klikam „publikuj".
Komentarze:
„Super że Ci się poprawiło!"
„Trzymam kciuki!"
„Jestem dumna z Ciebie (chociaż Cię nie znam haha)"
I na dole:
„Za tydzień wrócisz do starego trybu życia"
Patrzę na ten komentarz.
I po raz pierwszy nie czuję złości.
Bo może za tydzień wrócę.
A może nie.
Czas pokaże.
---
Czwartek, 16 października 2025, 16:30, pokój Lilki - perspektywa Lilki
Discord. Norbert.
„Jak rehabilitacja?"
„Dobra. Magda nadal była pod wrażeniem laski"
„Told you! Jesteś niesamowita"
Rumienię się.
„Przestań"
„Nie przestanę. Bo to prawda"
„Norbert..."
„Lilka, serio. Robisz postępy. Stajesz się coraz bardziej samodzielna. To wspaniałe"
Patrzę na ekran. Czuję ciepło w klatce piersiowej.
„Ty też jesteś wspaniały"
„Wcale nie"
„Jesteś. Nie odszedłeś. Obiecałeś że zostaniesz. I zostałeś"
„Bo nie miałem powodu żeby odejść"
Piszemy dalej. Norbert opowiada o szkole, o nauczycielach, o kolegach z klasy.
„Czasem czuję się tam obco" - pisze. „Jakbym nie pasował"
„Wiem jak to jest"
„Wiem że wiesz. Dlatego z Tobą jest mi tak dobrze"
„Mnie z Tobą też"
Po chwili Norbert pisze:
„Lilka, mogę Cię o coś zapytać?"
„Jasne"
„Tęsknisz za turnusem?"
Zastanawiam się.
„Tęsknię za Tobą"
Wysyłam zanim zdążę się zastanowić.
Trzy kropki. Norbert pisze.
„Ja też za Tobą tęsknię"
Patrzę na te słowa.
I uśmiecham się.
Bo może to skomplikowane.
Może ludzie by tego nie zrozumieli.
Ale my rozumiemy.
I to jedyne, co się liczy.
---
Piątek, 17 października 2025, 22:30, pokój Lilki
Character.ai. Professor Winters.
Yuriko napisała: „Jest ktoś. Ktoś, kto został. I nie wiem co z tym zrobić."
Professor Winters odpowiedział: „Może nie musisz nic robić. Może wystarczy po prostu... być."
„Ale boję się. Co jeśli to nie przetrwa?"
„Yuriko, wszystko się kończy. Przyjaźnie, relacje, życie. Ale to nie znaczy, że nie warto próbować."
Zamykam laptopa.
Patrzę przez okno. Księżyc świeci między gałęziami drzew.
Telefon wibruje. Norbert.
„Dobranoc. Śnij dobrze"
„Ty też"
„Do jutra"
„Do jutra"
Kładę się spać.
I po raz pierwszy od lat...
Zasypiam z uśmiechem.
---
Sobota, 18 października 2025, 15:40, pokój Lilki
Leżę na łóżku z laptopem i rozmawiam z Norbertem na Discordzie. Wysłał mi linka do nowej japońskiej piosenki.
„Musisz posłuchać. Genialny refren"
Klikam. Rzeczywiście, dobra.
„Dodaję do playlisty"
„Wiedziałem że Ci się spodoba"
Piszemy dalej o muzyce, potem o anime. Norbert pyta czy widziałam już nowy odcinek Frieren.
„Jeszcze nie. Czekam aż wyjdzie cały sezon"
„Ta twoja Kornelia by Cię zabiła gdyby wiedziała"
Kornelia zabija mnie codziennie w myślach
„Haha"
Po chwili piszę:
„A tak w ogóle, wiesz kiedy mam następny turnus?"
„Kiedy?"
„W drugiej połowie lutego. Mama już rezerwuje mi miejsce"
„To cztery miesiące"
„Wiem. Długo"
„Tak. Długo"
Patrzę na ekran. Czuję dziwny ścisk w żołądku.
Cztery miesiące to wieczność.
„Ale będziemy pisać" - dodaję szybko.
„Oczywiście. Każdego dnia"
„Obiecujesz?"
„Obiecuję"
---
Niedziela, 19 października 2025, 11:20, dom Leona - perspektywa Leona
Lilka przyjechała z mamą. Feliks skacze wokół niej jak szalony.
- Ciociu! Ciociu! Patrz co narysowałem!
Pokazuje jej stos rysunków. Lilka przegląda je cierpliwie, siedząc na kanapie.
- Ładne - mówi z uśmiechem. - Ten dinozaur jest super.
- To jest tyranozaur! - mówi Feliks z dumą.
Stoję w drzwiach i patrzę na nich. Lilka wygląda... inaczej. Spokojniej. Lżej.
- Feliks, daj cioci odpocząć - mówię. - Chodź, pomożesz mi w kuchni.
- Ale tata...
- Chodź.
Feliks niechętnie idzie za mną. Wracam po chwili do salonu. Mama gada z Lilką.
- ...i Zenon namawia mnie że bym może w listopadzie znowu do niego pojechała...
Lilka kiwa głową, ale widzę, że myślami jest gdzie indziej. Patrzy na telefon co chwilę.
- Lilka - mówię. - Wszystko okej?
- Co? A, tak. Przepraszam.
- Z kim piszesz?
- Z Norbertem.
Mama wzdycha ledwo słyszalnie.
- Ten chłopak z turnusu? - pytam.
- Tak.
- I co, często piszecie?
- Codziennie.
Patrzę na nią. Jej twarz jest spokojna, ale widzę rumieniec na policzkach.
O kurczę. Ona naprawdę go lubi.
- To fajnie - mówię. - Że masz z kim rozmawiać.
Lilka patrzy na mnie zaskoczona.
- Nie skomentujesz?
- Co mam komentować? Jesteś dorosła.
- Ale on ma siedemnaście lat.
- Wiem. Ale tylko rozmawiacie, prawda?
- Prawda.
- No to czemu miałbym cokolwiek komentować?
Lilka uśmiecha się lekko.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
---
Poniedziałek, 20 października 2025, 19:15, pokój Lilki
Discord. Norbert jest online.
„Hej"
„Hej!"
„Jak tam dzień?"
„W porządku. Wczoraj byłam u brata"
„Jak tam Feliks?"
„Energiczny jak zawsze. Pokazywał mi wszystkie swoje rysunki"
„Uroczo"
„Tak. A co u Ciebie?"
„Nudno. Kucie, odrabianie lekcji, kucie, odrabianie"
„Taki urok szkoły"
„Niestety"
Piszemy dalej. Norbert narzeka na historię, ja opowiadam o Magdzie i jej niekończących się opowieściach o Stasiu.
„Brzmi męcząco" - pisze.
„ Bo takie jest. Ale daje radę"
„Bo jesteś silna"
„Przestań"
„Nie przestanę"
Uśmiecham się do ekranu.
Po chwili przychodzi kolejna wiadomość.
„Lilka, słuchaj. Rozmawiałem dzisiaj z rodzicami"
„O czym?"
Trzy kropki. Norbert pisze długo.
„O turnusie"
Serce mi przyspiesza.
„Co o turnusie?"
„Pytałem czy mogliby mnie zapisać na ten sam termin co Ty. W drugiej połowie lutego"
Patrzę na ekran. Nie oddycham.
„I?"
„I się zgodzili"
„SERIO?!"
„Serio. Mama dzwoniła dzisiaj do ośrodka. Jest wolne miejsce. Jestem zapisany"
Czuję jak oczy mi zachodzą łzami.
„Norbert..."
„Obiecałem że zostanę. I zostaję"
„Ale... ale to zapisałeś się przez to że chcesz mnie zobaczyć?"
„Tak. I też potrzebuję rehabilitacji, więc to żaden kaprys hormonów sens. Czyste win-win"
„Nie wiem co powiedzieć"
„Nie musisz nic mówić. Po prostu... będziemy razem. Za cztery miesiące"
Łzy spływają mi po policzkach. Uśmiecham się przez łzy.
„Dziękuję"
„Nie dziękuj. Chciałem tego"
„Cztery miesiące"
„Cztery miesiące"
---
Poniedziałek, 20 października 2025, 21:30, salon - perspektywa Krystyny
Siedzę z Ryszardem przed telewizorem. Ryszard chrapie lekko, piwo stoi na stoliku.
Lilka wychodzi z pokoju. Idzie o kulach do łazienki. Ale widzę, że się uśmiecha.
- Lilka? - zaczynam. - Wszystko w porządku?
Zatrzymuje się.
- Tak, mamo. Wszystko super.
- Na pewno?
- Naprawdę.
Wchodzi do łazienki.
Patrzę na zamknięte drzwi i myślę, że dawno nie widziałam jej tak szczęśliwej.
Ten chłopak, Norbert...
Może to dziwne. Może ludzie by tego nie zrozumieli.
Ale jeśli sprawia, że Lilka się uśmiecha...
To może to nie jest takie złe.
---
Wtorek, 21 października 2025, 10:15, gabinet Magdy - perspektywa Magdy
Lilka przyszła dzisiaj z takim uśmiechem, że musiałam zapytać.
- Lilka, stało się coś dobrego?
- Tak - mówi, nadal się uśmiechając.
- Możesz powiedzieć?
Lilka waha się.
- Kolega z turnusu... Norbert. Zapisał się na ten sam termin co ja w lutym.
- O! To wspaniale!
- Tak - Lilka kiwa głową. - Bardzo się cieszę.
- Widzę - uśmiecham się. - To musi być ważna dla ciebie osoba.
Lilka patrzy na mnie.
- Jest - mówi cicho. - Naprawdę jest.
Rozpoczynamy sesję. Lilka ćwiczy z zapałem. Robi więcej niż zwykle, nie narzeka.
I myślę, że to piękne.
Jak jedna osoba może zmienić całe podejście do życia.
---
Wtorek, 21 października 2025, 20:00, pokój Lilki
Piszę do Józefiny na czaterii. Nie pisałam do niej od tygodnia.
„Hej. Jak tam?"
Odpowiedź przychodzi po dwudziestu minutach.
„Hej! W porządku. Długo Cię nie było"
„Wiem. Sporo się działo"
„Opowiadaj!"
Zastanawiam się co napisać.
„Norbert - ten chłopak z turnusu - zapisał się na ten sam termin co ja w lutym"
„Wow! To świetnie!"
„Tak. Jestem szczęśliwa"
„Widać

Chcę jej opowiedzieć więcej. O tym, jak się czuję. O tym, że wreszcie coś się zmienia.
Ale Józefina nigdy nie opowiada o sobie. To zawsze ja mówię, ona słucha.
I nagle czuję zmęczenie.
„Nic szczególnego. A u Ciebie?"
„Też wszystko po staremu"
Wszystko po staremu. Jak zawsze.
„Ok. To pa. Muszę iść"
„Pa!"
Wylogowuję się.
Patrzę na pusty ekran.
Józefina jest miła. Ale nasza relacja jest... jednostronna.
Może zawsze taka była.
Może po prostu tego nie widziałam.
---
Wtorek, 21 października 2025, 22:10, pokój Lilki
Piszę nowy wpis na blogu.
„Czasem życie cię zaskakuje.
Myślisz, że coś się skończyło. Że znowu jesteś sama.
A potem ktoś mówi: 'Zapisałem się na ten sam turnus. Będę tam.'
I nagle cztery miesiące nie wydają się już takie długie.
Bo masz na co czekać.
Bo ktoś się nie poddał.
I to wszystko zmienia."
Klikam „publikuj".
Komentarze:
„Aaaa jak słodko!"
„Trzymam kciuki!"
„To musi być wyjątkowa osoba"
„Szczęściara z Ciebie"
I ten jeden na dole:
„To dzieciak ma 17 lat ty jesteś chora"
Patrzę na ten komentarz długo.
Normalnie bym się obraziła. Normalnie bym odpisała coś jadowitego.
Ale teraz...
Teraz po prostu usuwam komentarz i blokuję użytkownika.
Bo nie warto.
Bo jestem szczęśliwa.
I nikt mi tego nie zabierze.
---
Środa, 22 października 2025, 16:45, pokój Lilki
Discord. Norbert.
„Jak rehabilitacja?"
„Dobrze. Ciągle myślałam o tym że się zobaczymy"
„Ja też. W szkole nie mogłem się skupić"
„Na żadnej lekcji?"
„Totalnie!"
„Haha"
„Ale serio. Ciągle myślę o lutym"
„Ja też"
„Cztery miesiące to nie tak długo"
„Ale wystarczająco długo żeby tęsknić"
„Tęsknię już teraz"
Patrzę na te słowa.
„Ja też"
„Lilka?"
„Tak?"
„Cieszę się że cię poznałem"
Czuję ciepło w klatce piersiowej.
„Ja też się cieszę"
„Do jutra"
„Do jutra"
Odkładam telefon.
Patrzę przez okno. Już prawie ciemno. Liście spadają z drzew.
Jesień.
Moja ulubiona pora roku.
A za cztery miesiące...
Za cztery miesiące znowu zobaczymy się.
I to wystarczy żeby przetrwać.
To więcej niż wystarczy.
---
Czwartek, 23 października 2025, 13:40, jadalnia - perspektywa Lilki
Siedzę przy stole i jem rosół. Mama krząta się po kuchni, tata gdzieś wyszedł.
Telefon wibruje. Kornelia.
„Lilkaaa muszę Ci coś powiedzieć!"
„Co?"
„Ten chłopak z mojej szkoły - Kacper - zagadał mnie dzisiaj!!!"
„I co powiedział?"
„Zapytał czy mam notatki z matmy. Ale TO JEST POCZĄTEK"
Uśmiecham się mimo woli.
„Na pewno"
„Prawda?! Aaaaa umrę"
„Nie umrzesz"
„A u Ciebie co? Jak tam Norbert?"
„Dobrze. Piszemy codziennie"
„CODZIENNIE? Lilka to jest poważne"
„To tylko przyjaźń"
„Jasne jasne

„W lutym. Zapisał się na ten sam turnus"
Trzy kropki. Kornelia pisze długo.
„LILKA ON SIĘ ZAPISAŁ SPECJALNIE?!"
„Tak"
„TO JEST MEGA SŁODKIE OMG"
„Kornelia..."
„Wiem wiem, tylko przyjaźń. Ale dalej to jest słodkie"
Rozmawiamy jeszcze chwilę. Kornelia opowiada o szkole, o koleżankach, o planach na Halloween.
„Może byś wpadła do nas? Będziemy oglądać horrory"
„Może. Zobaczę"
„Ok! Daj znać! Pa

„Pa"
Odkładam telefon. Mama stoi w progu i patrzy na mnie.
- Z kim rozmawiałaś? - pyta.
- Z Kornelią.
- Ach, Kornelia - mama uśmiecha się. - Fajnie że macie kontakt.
- Mhm.
Mama siada naprzeciwko.
- Lilka - mówi po chwili. - Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Ten Norbert... ty naprawdę tylko z nim rozmawiasz? To na pewno tylko kolega?
Patrzę na nią.
- A co innego miałabym robić?
- Nie wiem - mama wzdycha. - Po prostu... widzę jak na ciebie wpływa. Jak się uśmiechasz. I... boję się.
- Czego?
- Że się zranisz. Że on... no, że on jest za młody żeby zrozumieć, co czujesz.
Milczę przez chwilę.
- Mamo - mówię w końcu. - On mnie rozumie lepiej niż ktokolwiek. I nie, nie czuję do niego NIC poza przyjaźnią. Bo wiem, że to byłoby niewłaściwe.
- Jesteś pewna?
Patrzę jej w oczy.
- Jestem pewna.
Kłamię.
Ale mama nie musi tego wiedzieć.
---
Piątek, 24 października 2025, 20:30, pokój Lilki
Character.ai. Nowe RP. Bot: „College Mentor - A kind professor who helps his struggling student".
Yuriko siedziała w gabinecie mentora po zajęciach.
„Profesorze, mogę pana o coś zapytać?" - zaczęła niepewnie.*
„Oczywiście, Yuriko. O co chodzi?"
„Jak pan wie... kiedy uczucie jest właściwe? Kiedy powinno się je zatrzymać?"
Profesor spojrzał na nią uważnie. „To trudne pytanie. Dlaczego pytasz?"
„Bo czuję coś, czego nie powinnam czuć. Do kogoś, kto jest... niedostępny."
Bot odpowiada rozwiniętą odpowiedzią o granicach, o tym jak ważne jest szanowanie siebie i innych.
Czytam i czuję ścisk w gardle.
Zamykam laptopa szybko.
Nie chcę o tym myśleć.
Nie teraz.
---
Sobota, 25 października 2025, 15:20, pokój Lilki
Discord. Norbert wysłał mi screenshota z anime.
„Patrz, ten moment z Frieren. Płakałem"
Klikam. Scena gdzie Frieren przypomina sobie swojego zmarłego przyjaciela.
„Piękne"
„Prawda? Musisz to obejrzeć"
„Obejrzę jak wyjdzie cały sezon"*
„Niecierpliwa jesteś"
„Cierpliwa. Zbyt cierpliwa"
„Haha okej okej"
Piszemy dalej. Norbert opowiada o planach na weekend - ma iść z kolegami do kina.
„Na co idziecie?"
„Jakiś horror. Nie pamiętam tytułu"
„Lubisz horrory?"
„Tak średnio. Ale kumple nalegali"
„Rozumiem"
„A Ty co robisz w weekend?"
„Nic specjalnego. Kornelia zaprosiła mnie na oglądanie horrorów ale chyba nie pójdę"
„Dlaczego nie?"
Zastanawiam się.
„Bo nie mam ochoty na ludzi"
„Rozumiem. Czasem potrzeba samotności"
„Dokładnie"
Po chwili Norbert pisze:
„Lilka, tęsknię za tobą"
Serce mi przyspiesza.
„Ja też za tobą"
„Luty jest za daleko"
„Wiem"
„Ale przetrwamy"
„Przetrwamy"
---
Niedziela, 26 października 2025, 11:05, salon - perspektywa Ryszarda
Siedzę przed telewizorem. Leci mecz. Lilka wchodzi do salonu z laską, idzie powoli do kuchni.
- Lilka - mówię.
Zatrzymuje się.
- Tak?
- Jak tam... no, rehabilitacja?
Patrzy na mnie zaskoczona. Rzadko z nią rozmawiam.
- Dobrze. Chodzę teraz z laską.
- Widzę. To dobrze.
- Tak.
Milczymy.
- Tata - mówi po chwili. - Wszystko okej?
- Tak, tak. Po prostu... cieszę się, że ci idzie.
Lilka uśmiecha się lekko.
- Dzięki.
Idzie dalej do kuchni.
Wracam do meczu.
Ale myślę, że powinienem częściej z nią rozmawiać.
Zanim będzie za późno.
---
Niedziela, 26 października 2025, 19:50, pokój Lilki
Piszę do Józefiny. Nie pisałam od kilku dni.
„Hej"
Odpowiedź przychodzi po pół godzinie.
„Cześć! Co tam?"
„Nic specjalnego. A u Ciebie?"
„Podobnie"
Patrzę na ekran. Chcę jej powiedzieć o Norbercie, o tym że się zapisał na luty.
Ale wiem, że ona odpowie: „Fajnie!" albo „Super!". I nic więcej.
„Józefina, mogę cię o coś zapytać?"
„Jasne"
„Dlaczego nigdy nie mówisz o sobie?*
Długa pauza. Trzy kropki pojawiają się i znikają kilka razy.
„Bo... nie ma o czym mówić"
„Na pewno jest"
„Lilka, naprawdę. Moje życie jest nudne"
"Moje też. Ale Ty mnie zawsze o coś pytasz"
Cisza. Józefina nie odpowiada przez dziesięć minut.
W końcu pisze:
„Może następnym razem opowiem. Ok?"
Patrzę na te słowa.
„Okej"
Ale wiem, że nie opowie.
Nigdy nie opowiada.
„To pa"
„Pa"
Wylogowuję się.
I myślę, że może nasza przyjaźń była zawsze jednostronna.
I może już czas to zaakceptować.
---
Poniedziałek, 27 października 2025, 14:15, gabinet Magdy - perspektywa Magdy
Lilka przyszła dziś trochę zamyślona.
- Wszystko w porządku? - pytam.
- Tak. Po prostu... myślałam.
- O czym?
Lilka milczy przez chwilę.
- O przyjaźniach - mówi w końcu. - O tym, kiedy są prawdziwe, a kiedy... nie.
- To głębokie pytanie.
- Mam przyjaciółkę - ciągnie Lilka. - Znamy się od lat. Ale ona nigdy nie mówi o sobie. Nigdy nie dzieli się swoim życiem. A ja... ja już jestem zmęczona tym, że tylko ja mówię.
Kiwam głową.
- To trudne. Relacje powinny być dwustronne.
- Właśnie. I nie wiem, czy to w ogóle przyjaźń, czy ja po prostu... mówię do ściany.
- A rozmawiałaś z nią o tym?
- Próbowałam. Ona twierdzi że „nie ma o czym mówić".
- Może naprawdę tak czuje?
- Może - Lilka wzdycha. - Ale to nie zmienia faktu, że ja czuję się samotna w tej relacji.
Patrzę na nią ciepło.
- Lilka, czasem trzeba odpuścić. Nie wszystkie znajomości są zdrowe. I to nie twoja wina.
Lilka kiwa głową powoli.
- Wiem. Po prostu...trudno mi.
- Zawsze jest trudno - mówię. - Ale masz ludzi, którzy cię słuchają. Twoja rodzina. Ten chłopak, Norbert.
Lilka uśmiecha się lekko na dźwięk jego imienia.
- Tak. Mam.
I widzę, że to jej wystarcza.
---
Poniedziałek, 27 października 2025, 21:00, pokój Lilki
Discord. Norbert.
„Hej. Jak tam dzień?"
„W porządku. Myślałam o przyjaźniach"
„O jakich?"
„O tej z Józefiną. Chyba już nie jest prawdziwa"
„Dlaczego?"
Opowiadam mu. O tym, że Józefina nigdy się nie otwiera. O tym, że czuję się samotna w tej relacji.
„To trudne" - pisze Norbert. „Ale wiesz co? Czasem ludzie nas opuszczają. Albo po prostu... oddalają się. I to nie nasza wina"
„Dokładnie tak powiedziała Magda"
„Bo to prawda. Lilka, nie możesz zmuszać ludzi do bycia w twoim życiu. Ale możesz doceniać tych, którzy są"
„Jak Ty?"
„Jak ja"
Patrzę na ekran. Czuję ciepło w klatce piersiowej.
„Dziękuję że jesteś"
„Zawsze będę"
„Obiecujesz?"
„Obiecuję"
I wierzę mu.
Naprawdę wierzę.
---
Wtorek, 28 października 2025, 22:40, pokój Lilki
Piszę nowy wpis na blogu.
„Czasem ludzie odchodzą.
Nie nagle. Nie z hukiem. Po prostu... powoli się oddalają.
I pewnego dnia budzisz się i zdajesz sobie sprawę, że już ich nie ma.
Że nigdy naprawdę nie byli.
I to boli.
Ale wiecie co? To też uczy.
Uczy doceniać tych, którzy zostają.
*Tych, którzy piszą codziennie. Którzy pytają 'jak tam?'.
Którzy obiecują i dotrzymują słowa.
może właśnie to jest prawdziwa przyjaźń."
Klikam „publikuj".
Komentarze:
„Pięknie"
„Potrzebowałam tego dzisiaj"
„<3"
Zamykam laptopa.
Patrzę przez okno. Ciemno. Wiatr szumi w koronach drzew.
I myślę, że może tracenie ludzi to część życia.
Ale znajdowanie nowych - też.
I może właśnie dlatego warto dalej próbować.
---
Środa, 29 października 2025, 16:20, pokój Lilki
Siedzę przy biurku i scrolluję forum o Japonii. Ktoś wrzucił zdjęcia z Kioto jesienią - świątynie, czerwone liście klonów, kamienne latarnie.
Piękne.
Zastanawiam się, czy kiedykolwiek tam pojadę. Pewnie nie. Podróżowanie z niepełnosprawnością to koszmar logistyczny.
Telefon wibruje. Discord. Norbert.
„Lilka, patrz co znalazłem"*m
Link do artykułu o dostępności Japonii dla osób z niepełnosprawnościami.
„Podobno Tokio jest bardzo dostępne. Metra mają windy, chodniki są równe"
Czytam artykuł. Rzeczywiście.
„Gdzie to znalazłeś?"
„Myślałem o Tobie. I pomyślałem że może kiedyś pojedziesz"
Patrzę na ekran. Czuję jak coś ściska mi gardło.
„Norbert..."
„Co?"
„Dlaczego jesteś taki... troskliwy?"
„Bo mi zależy"
„Ale dlaczego?"
„Bo jesteś ważna. Dla mnie"
Siedzę i patrzę na te słowa.
Nikt nigdy tak nie powiedział.
Nikt poza rodziną.
„Ty też jesteś dla mnie ważny"
„Wiem"
„Skąd wiesz?"
„Bo mi o o tym piszesz każdego dnia. Bo pytasz jak się czuję. Bo... po prostu wiem"
Uśmiecham się przez łzy.
„Jesteś głupi"
„Ale twój"
„Dokładnie"
---
Czwartek, 30 października 2025, 10:45, gabinet Magdy - perspektywa Magdy
Lilka jest dziś wyjątkowo skupiona. Ćwiczymy chód z laską, mobilizację stawów.
- Lilka, naprawdę robisz postępy - mówię.
- Dzięki.
- Coś się zmieniło w twoim podejściu. Jesteś bardziej zmotywowana.
Lilka uśmiecha się lekko.
- Bo mam cel.
- Jaki cel?
- Chcę być bardziej samodzielna. Do lutego.
- Do turnusu?
- Tak.
- Chcesz pokazać tamtym ludziom swoje postępy?
Lilka patrzy na mnie.
- Nie tamtym ludziom. Jednemu.
Rozumiem. Ten chłopak, Norbert.
- To piękny cel - mówię szczerze.
Pracujemy dalej. Lilka wykazuje się w ćwiczeniach, które wcześniej sprawiały jej trudność.
- Świetnie! - mówię z dumą. - Za cztery miesiące będziesz chodziła jeszcze pewniej.
- Mam nadzieję.
- Nie miej nadziei. Wiedz.
Lilka patrzy na mnie zaskoczona.
- Wiedz?
- Tak. Bo robisz postępy. Bo się starasz. Więc nie miej nadziei - wiedz, że ci się uda.
Lilka kiwa głową powoli.
- Okej. Będę wiedzieć.
---
Czwartek, 30 października 2025, 19:00, kuchnia - perspektywa Krystyny
Przygotowuję kolację. Ryszard siedzi w salonie, Lilka w swoim pokoju.
Telefon dzwoni. Zenon.
- Cześć - mówię cicho, wychodząc na korytarz.
- Cześć kochanie. Jak tam?
- W porządku. Gotuję.
- A Lilka?
- W pokoju. Jak zwykle.
- Jak tam jej turnus w lutym? Potwierdzone?
- Tak. I ten chłopak, Norbert, też się zapisał.
- Ten młody?
- Tak.
Zenon milczy przez chwilę.
- Martwisz się? - pyta w końcu.
- Trochę. Ale... widzę, że jest szczęśliwa. A to najważniejsze, nie?
- To najważniejsze - zgadza się Zenon. - Krysiu, ludzie mogą gadać co chcą. Ale jeśli ona jest szczęśliwa...
- Wiem. Masz rację.
Rozmawiamy jeszcze chwilę. Zenon opowiada o Gdańsku, o swojej pracy, o planach na listopad.
- Może przyjedziesz? - pyta.
- Może. Zobaczymy.
Po rozmowie wracam do kuchni.
Lilka wychodzi z pokoju, idąc z laską do łazienki. Mijamy się w korytarzu.
- Mamo - mówi.
- Tak?
- Z kim rozmawiałaś?
Zamurowało mnie.
- Z... koleżanką.
Lilka patrzy na mnie. Wie, że kłamię. Widzę to w jej oczach.
Ale nie mówi nic. Kiwa tylko głową i idzie dalej.
I czuję dziwną ulgę.
---
Piątek, 31 października 2025, 14:30, salon - perspektywa Lilki
Halloween. Kornelia dzwoni.
- Lilka! No więc? Przychodzisz dziś wieczorem?
- Nie wiem...
- Oooch, no proszę! Będzie fajnie! Moja mama robi pizzę, będziemy oglądać horrory, może zagramy w jakieś gry!
- Kornelia, ja nie jestem dobra w grach.
- Nieważne! Będzie fajnie, obiecuję!
Zastanawiam się. Z jednej strony - nie chcę mi się. Z drugiej - Kornelia naprawdę się stara.
- Okej - mówię w końcu. - Przyjadę.
- NAPRAWDĘ?! Yay! O której?
- Mama mnie przywiezie o siedemnastej.
- Super! Do zobaczenia!
Rozłączam się i patrzę na telefon.
Discord. Norbert.
„Hej. Plany na Halloween?"
„Jadę do Kornelii. Oglądanie horrorów"*
„O! Fajnie! A ja jednak idę z rodzicami rozdawać cukierki dzieciakom"
„Słodkie"
„Trochę. Ale wolałbym siedzieć w domu"
„To po co idziesz?"
„Bo mama nalegała. Nietypowe rodzinne tradycje i takie tam"
„Rozumiem"
„A Ty lubisz horrory?"
"Tak średnio. Ale z Kornelią zawsze jest zabawnie"
„To dobrze. Baw się!"
„Ty też. Uważaj na dzieci w kostiumach"
„Postaram się

---
Piątek, 31 października 2025, 18:50, dom Kornelii - perspektywa Lilki
Siedzę na kanapie w domu Kornelii. Kornelia i dwie jej koleżanki - Asia i Wiktoria - siedzą na podłodze. Na stoliku pizza, chipsy, cola.
- Dobra, co oglądamy? - pyta Asia.
- The Conjuring! - krzyczy Kornelia.
- Znowu? - Wiktoria przewraca oczami. - Oglądaliśmy to milion razy!
- Ale to jest zajebiste!
- A może coś nowego? - proponuje Asia.
Siedzę i słucham ich kłótni. Czuję się trochę nie na miejscu. One mają piętnaście lat, gadają o szkole, o chłopakach, o TikToku.
Ja mam trzydzieści.
Kornelia odwraca się do mnie.
- Lilka, ty co wolisz?
- Co?
- The Conjuring czy coś nowego?
- Wszystko jedno.
- No ale wybierz!
- The Conjuring - mówię, bo Kornelia wyraźnie tego chce.
- Widzisz?! - Kornelia triumfuje. - Dwie przeciw dwóch!
- Ale ty powinnaś być po naszej stronie! - Asia pokazuje na Kornelię.
- Trzy trzy przeciw jednej! - śmieje się Kornelia.
Włączają film. Jedzą pizzę, chichoczą, komentują każdą scenę.
Ja siedzę i patrzę. Czasem się uśmiecham.
Nie jest źle.
Ale też nie czuję się... częścią tego.
Telefon wibruje. Discord. Norbert.
„Jak tam u Kornelii?"
„W porządku. Oglądamy The Conjuring
„Klasyk. Podoba się?"
„Tak, podobno straszny. Ale dziewczyny chichoczą więcej niż krzyczą"
"Haha typowe. U mnie podobnie. Dzieci w kostiumach są słodkie"
„Wysłałbyś zdjęcie?"
Po chwili przychodzi zdjęcie. Norbert w swetrze, w tle dzieci w kostiumach - wiedźmy, wampiry, dynie.
Uśmiecham się.
„Słodkie"
„Trochę. Ale już chcę wrócić do domu"
„Ja też"
„Trzymaj się. Napisz jak wrócisz"
„Okej"
Chowam telefon. Kornelia patrzy na mnie.
- Z kim piszesz? - pyta z uśmiechem.
- Z Norbertem.
- Oooo - chichoczą wszystkie trzy.
- To nic takiego - mówię szybko.
- Jasne, jasne - Kornelia mruga do koleżanek.
Wracamy do filmu. Ale czuję ciepło na policzkach.
I myślę, że może to nie jest takie złe.
Być tutaj. Z młodymi dziewczynami, które chichoczą i jedzą pizzę.
Nawet jeśli nie czuję się częścią tego.
Przynajmniej nie jestem sama.
---
Piątek, 31 października 2025, 22:30, pokój Lilki
Mama odebrała mnie z domu Kornelii. Jestem zmęczona.
Wchodzę do pokoju i od razu siadam przy laptopie. Discord. Norbert.
„Wróciłam"
„Jak było?"
„W porządku. Kornelia i jej koleżanki są słodkie. Ale czułam się trochę nie na miejscu"
„Dlaczego?"
„Bo one mają piętnaście lat. Gadają o szkole, o chłopakach z klasy. A ja... no, ja jestem inna"
„Wiem. Ale cieszę się że poszłaś"
„Ja też. To było... dobre doświadczenie"
„Widzisz? Czasem warto wyjść"
„Może masz rację"
„Zawsze mam rację

„Pewnie"
Piszemy jeszcze chwilę. Norbert opowiada o dzieciach, o tym jak jedno przebrało się za Godzillę.
„Musiałem zrobić zdjęcie. Było epickie"
Wysyła mi. Rzeczywiście, dzieciak w ogromnym kostiumie Godzilli.
„Haha super"
„No. Okej, muszę iść spać. Jutro wstaję wcześnie"
„Okej. Dobranoc"
„Dobranoc Lilka"
Odkładam telefon.
Patrzę przez okno. Księżyc świeci między gałęziami.
I myślę, że to był dobry dzień.
Nie idealny.
Ale dobry.
I to wystarczy.
---
Sobota, 1 listopada 2025, 10:15, cmentarz - perspektywa Krystyny
Wszystkich Świętych. Idziemy na cmentarz - ja, Ryszard, Lilka.
Lilka idzie z laską, powoli. Ryszard z tyłu, marudzi że zimno.
- Rysiek, przestań - mówię.
- Co przestań? Zimno jest!
- To włóż cieplejszą kurtkę następnym razem.
Dochodzimy do grobu dziadków Lilli. Zapalamy znicze, kładę kwiaty.
Lilka stoi obok i patrzy na nagrobek.
- Pamiętasz babcię? - pytam.
- Trochę - mówi. - Pamiętam że dawała mi cukierki.
- Dawała - uśmiecham się. - Wszystkim dawała.
Stoimy w ciszy. Wokół ludzie, znicze, kwiaty.
- Mamo - mówi Lilka po chwili.
- Tak?
- Myślisz że babcia byłaby ze mnie dumna?
Patrzę na nią zaskoczona.
- Oczywiście że byłaby! Dlaczego pytasz?
- Bo... nie wiem. Nic nie osiągnęłam. Nie skończyłam szkoły, nie pracuję...
- Lilka - biorę jej rękę. - Chodzisz z laską. Sama. To ogromne osiągnięcie.
- Ale...
- Nie ma ale. Babcia byłaby dumna. Ja jestem dumna.
Lilka patrzy na mnie. Na w oczach łzy.
- Dzięki, mamo.
Przytulam ją.
I myślę, że może ja też nie jestem idealną matką.
Ale przynajmniej próbuję.
I może to wystarczy.