'Pokój Cór'(fantasy oO)

1
A co mi tam : ) ktoś w końcu musi mi powiedzieć, żebym żebym odlepił się od pisania, i zabrał za coś łatwiejszego.. Na przykład polityke : )

Niepoprawności sponsored by: Dys(właściwie wszystkie odmiany - zabawne że się za pisarstwo biorę :)) & Notatnik Korektor Company :) - Wordowi się zmarło :)

Nic nie oczekuje - prosze jedynie o 0% zawiści, 0% przychylności i 70% obiektywności! (co? skąd mam wiedzieć gdzie podziała się reszta %? Jesteśmy w Polsce - pewnie ktoś ukradł ;] )

Pozdrawiam



Prolog :



,,Rok 316, według rachub arheńskich.

Dziennik Pióra Maestra Nenneha, opiekuna domu D’erc'ów.

Ostatnie dni słońca przynoszą upragnione odetchnienie... Zbliża się ostateczny koniec Riquel'u, żelaznego Gniewu Ludów. Z co większych miast, pod chorągwią Pięści pozostały już tylko stolica Arhenii Que’benec, twierdza Mayback w górach Shii, miasto portowe Qushen oraz Stonehill Temple, reszta państwa w mniejszym bądź większym stopniu przejęta jest już przez lud i rody opowiadające się za Gniewem Ludów.

Co się tyczy ziem Westhill, od ich oswobodzenia przez Bolle'ów [to jest 116 dnia słońca] całkowicie przywrócony został już porządek, a handel... trochę potrwa zanim wrócimy tym ziemią dobra cywilizacji jak handel czy bezpieczeństwo. Jednakże trzeba zauważyć, iż wszystko idzie jak dotąd w dobrym kierunku. Rolnicy powoli wracają na wypalone przez ogień pola, a mieszczanie w pocie czoła starają się przywrócić zniszczonemu miastu dawny... ''

- Tu tego nie znajdę. - pomyślał Maester Arhen odkładając stary, obkuty w stalowe okucia tom. Chłodny wiatr igrający z kończącą się już świecą, obejmował komnatę lodowatymi ramionami. Nieodłączny nocy mrok zajął już większą część pomieszczenia, poza jego zasięgiem pozostał niewielki dębowy stół, gdzie wciąż jeszcze tlił się knot. Jego walka z wiatrem trwała już godziny i z wolna nadchodził czas rozstrzygnięcia... może gdyby wiedział ze z wiatrem nie wygra poddał by się już wcześniej – pomyślał Arhen. Ta myśl szybko jednak ustąpiła mrocznemu zagadnieniu trapiącemu go już od wielu godzin. A może jednak się mylił, może to jego umysł szukał sposobu by przysporzyć mu dodatkowych siwych włosów. Może to tylko kolejny figiel starości... a może nie, i dlatego musiał się upewnić. Spojrzał jeszcze raz na stół zawalony starymi książkami i papierami po czym przeniósł wzrok na wyraźnie przegrywają świecę.

- Zły czas na zmartwienia - dodał w myślach po czym zawołał służącą. - Neysa!

Wymówił to tak cicho iż sam ledwo siebie usłyszał, mrok jakby pochłaniał głos już przy otworzeniu ust. Spróbował głośniej. - Neysa! Chodz tu natychmiast!

- Tak panie? - dzwi otworzyły się natychmiast a widniejąca w nich służka wyglądała na strwożoną nagłym krzykiem cichego, spokojnego zazwyczaj starca.

- Neyso, poleć przygotować mi jakiś lekki posiłek i wymień tę świece. Niedługo jej już jeszcze świecić pozostało.

- Tak jest - wyszeptała dziewczyna po czym z pośpiechem ruszyła spełnić rozkaz.

Mrok w komnacie stawał się coraz bardziej namacalny. Coraz bardziej... obecny. Maester Arhen nie mógł przestać myśleć o klatce stojącej na drugim końcu pokoju. Klatka była niedużych rozmiarów a połyskująca zazwyczaj stal całkowicie zasłonięta była teraz purpurową płachtą. To jakby ona emanowała wszechobecny mrok. A przecież to niemożliwe. Klatka w końcu była jak i jej zawartość - nieżywa. Maester furknął sam na siebie - zmysły mi odbiera na starość - pomyślał, po czym zaczął od nowa, delikatnie przeglądać stertę wiekowych papierów. Po dłuższej chwili jego wzrok zatrzymał się na chwiejnym, niemal doszczętnie wytartym przez czas piśmie. Głosiło ono:

,,Pióra Maestra Wenzcellamy, opiekuna rodu królewskiego Vesaydell’ów

6 dzień księżyca roku 631... wczoraj zostałem brutalnie zbudzony ze snu przez coś czego nie potrafię do końca pojąć. Krzyk ten rozszedł się po całym zamku na tyle skutecznie, by zbudzić dokładnie wszystkich w nim nocujących. Brzmiał bardziej jak skowyt... tylko jakby... w ptasim wykonaniu. łapiąc z szybsza jakieś nakrycie pobiegłem gnany ciekawością na miejsce zdarzenia. W ogrodzie który jak się okazało był miejscem tego niespotykanego spektaklu, zebrał się już spory tłumek ciekawskich. Przedarłszy się do samego środka ujrzałem pałacowego ptaszarza klęczącego nad jakimś niewielkim stworzeniem. Osobliwości zdarzeniu dodawał kolor ptaka... oraz oczywiście dźwięki przez niego wydawane...jakby płacz lub krzyk żałości. A ptak... po starannych oględzinach jestem w stanie powiedzieć na pewno tylko dwie rzeczy: po pierwsze, z cala pewnością jest to mewa, po wyglądzie i z relacji świadków pewnych co do tego że przyleciała znad morza... po drugie jest złota... od pazurów aż po dziób jest koloru złotego, nawet źrenice ma złote. Nie jest pomalowana, tego jestem pewien. Wygląda na to że była taka od zawsze, choć to głupie i nierealne to z całą powagą oświadczam że tak właśnie jest. Być może po prostu odkryliśmy jakiś nowy gatunek, daj boże, lecz nie wydaje mi się aby tak było. Cała tamta noc jest jak wyjęta z koszmaru. Chłód i mrok. Były wszędzie, z największą swą potęgą. Nie potrafię obiektywnie tego opisać, do teraz czuję ten mrok i chłód wewnątrz mnie. Być może majaczę... chociaż raczej żadna ze znanych chorób mi nie dolega to czuję się chory, tak jakby zachorowała moja dusza, nie sposób tego wyrazić. Być może złudzenie, wszyscy obecnie pragną tego najmocniej na świecie. Mam tylko nadzieje, że jakoś za tydzień będę w stanie ze spokojnym sercem spalić ten dokument, przyznając wiekowi kolejny punkt w wielkiej bitwie mojego życia. Tej ze starością. Lecz gdyby miało się tak nie stać, to prawdopodobnie mam rację, a wczorajsze zdarzenie nie było po prostu niespotykanym zjawiskiem lecz ... przesłaniem.’'

W pomieszczeniu miejsce ciszy zajęło oczekiwanie. Jakby mrok ciekawy był tego momentu. Maester powoli odwrócił głowę i z rozpaczą w oczach spojrzał w stronę klatki. Nastrój oczekiwania ustąpił wielkiemu napięciu panoszącemu się bezkarnie po komnacie. Arhen czekał, dobrze pamiętał co się stało na początku roku 632. Głęboka cisza trwając, jakby naśmiewała się ze starca. Długie oczekiwanie przerwało nagle walenie do drzwi. Maester aż podskoczył, chwilowe zdezorientowanie przerwał odruch – Wejdź. – powiedział zebrawszy się na odrobinę stanowczości.

Służka weszła trzymając w ręce tace na której oprócz świecy leżały także bochen wciąż świeżego chleba i ser, w półmisku leżały winogrona a obok kubek z wodą. Nagle wiatr wpadający przez otwarte okno w ciągu sekundy zamienił się w wicher szalejący po komnacie. – Przeciąg. – pomyślał Maester wstając by zamknąć okiennice gdy wtem masy ruchomego powietrza zmieniły całkowicie swoje oblicze. Okiennica trzasnęła we framugę krusząc się na małe kawałki, wiatr z impetem godnym wichury wdarł się przez resztki dawnej okiennicy uderzając w okolice stołu, rozrzucając we wszystkie strony papiery i przewracając zwolnione już z ciężaru krzesło. W tej samej chwili za jego sprawą poleciała przez komnatę purpurowa płachta spoczywająca dotychczas na klatce, w której martwe jeszcze godzinę wcześniej ciało stały przy kratach z szeroko otwartymi oczami wpatrzonymi w przestrzeń. Po jego złotych piórach spływały drobniutkie smużki krwi. Gdy otworzyło dziob, dźwięk wydobył się nie zewnątrz, lecz jakby z mroku... z nocy. Dźwięk przemienił się w hałas, hałas we wrzask i już po sekundzie na obszarze bardzo wielu mil dało się słyszeć tę rozpaczliwą pieśń. W ciągu momentu zamek i okolice zbudziły się ze snu, do koszmaru. I nikt już tej nocy nie spal. Ciche błagalne modlitwy niosły się przez równiny. świat zadrżał, gdy po raz drugi w historii zabrzmiał płacz mew.

2
Witaj i jak sobie życzysz.



Wtórne, nie wyróżniające się językowo i stylistycznie, "rzetelne" do bólu i informacyjne.



To zabrzmi niewiarygodnie w moim wykonaniu, ale wolę Masłowską. [Bueee... Cofam to! Cofam!]



Mówię to obiektywnie, bez zawiści i przychylności.



Nie jesteś grafomanem. Bo nie jesteś. Masz taki sam poziom jak powiedzmy ten, no... Od Achaji... Jak mu tam... Nieważne. Więc jak ten gość dziesięć lat temu. Za dziesięć lat, jak wpadniesz na dobry pomysł i rozwiniesz warsztat - możesz się brać za pisanie. I tak tego nie kupię, bo polskie fantasy LEżY i to od czasów Sapkowskiego, ale może Runa to kupi.



Rady: Fantasy to gatunek tak wyeksploatowany, tak okuty w konwencje, że żeby czymś zaciekawić trzeba... Nie pisac fantasy. ^^ No dobra, jest inne wyjście: Trzeba pisać albo jakąs mało znaną w polsce odmianę [techno fantasy, dark fantasy, science fantasy], albo pisać jak wirtuoz [jaaaasne] albo pisać Fantasy Zawoalowane. Czyli Fantsay, w którym czytelnik który lubi fantasy znajdzie fantasy, a czytelnik, który nie lubi fantasy nie znajdzie fantasy.



Na koniec - konkurs audiotele: Ile razy w powyższym tekście używam słowa fantasy? Odpowiedzi wysyłajcie do swojej gazowni. Przynajmniej chłopaki zobaczą literki.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”