Witam
Pisałam to dawno, i zabardzo nie wiem co o tym myśleć. Więc pełna niepokojów oddaje wam mały fragmencik mojej twórczości, nie bądźcie zbyt surowi:)
p.s. nie miałam siły już sprawdzać jak się pisze imie głównej bohaterki, więć już na samym początku prosze o wybaczenie za literówki itd
Salon świecił pustkami. Przyćmione światło rozlewało się leniwie po masywnych drewnianych meblach łagodząc ich kanciaste kształty. Na jednym z foteli siedziała Jersey. Fioletowe obicie idealnie współgrało z jej satynową długą, zieloną suknią. Duży dekolt odsłaniał delikatna skórę a na łabędziej wręcz szyi osadzona była królewska głowa. Karminowe usta, ciemnozielone oczy i brązowe włosy upięte w misterny kok dopełniały obrazu.
Kobieta wstał nagle z gracją i podeszła do dużego okna spoglądając zarazem na zegarek z widocznym zniecierpliwieniem
-Spóźnia się-wyszeptała do siebie i zacisnęła długie palce na framudze okna. Paznokcie pomalowane na krwistą czerwień aż porysowały drewno i właśnie to ten szklisty nieprzyjemny dźwięk wyrwał ją z odrętwienia. Z hukiem wypadła z salonu i szybko zbiegła po schodach.
-Gina!!!- jej krzyk od razu przywołał chudą pokojówke która z nieskrywanym uwielbieniem spoglądała na swoją panią
-Szybko podaj mi szal, kapelusza nie podawaj- rzekła zdenerwowanym głosem, i stanęła przed lustrem .Jej twarz wygięła się w dzikim wyrazie wściekłości, pokojówka przerwała jej jednak przynosząc szal.
-Pani sama chyba nie wychodzi?-powiedziała niepewnie, jednak ona popatrzyła się tylko na nią dziko, wyrawała jej szal oplotła się nim i z impetem wybiegła z domu trzaskając drzwiami.
Ulica wrzała. Ludzie spieszący się na wieczorne premiery lub do modnych klubów, ryk przejeżdzajcych samochodów. Wysokie latarnie oświetlały wszystkie ciemne uliczki. Jersey stanęła jak słup soli widząc lśniący kabriolet Jamesa który powoli parkował przed jej domem. Dziewczyna szybko przybrała maską uległości i uwielbienia zanim mężczyzna wyszedł z samochodu. Młody i przystojny stanął naprzeciwko niej z uśmiechem wszystkowiedzącego, wiedziała że coś nie było w porządku, że coś się popsuło.
-Kochanie nie udawaj że nic się nie stało. Spóźniłem się specjalnie by choć raz zobaczyc twoją wsciekła minę.-mówiąc to przyglądał się jej z ciekawością-widzę że jesteś jednak perfekcjonistką- rzekł kpiącą choć z lekka nutką zawodu.Przez twarz kobiety przeleciłą wyraz zdziwienia i złości lecz był on tak ulotny że pozostał niezauważony. James pozostawał jednak nieugięty.
-Wiem że jesteś kobietą pozbawioną wszelkich uczuć i wyrzutów sumienia- tu zrobił krótka przerwę by te jakby ostre słowa zabolały jak najbardziej. A następnie zaczął ciszej-tak, byłem w tobie szaleńczo zakochany, ale zbyt długo męczyłas mnie, zbyt długo byłas dla mnie tajemnica, nierozwiązywalną i niebezpieczną. Wiec jednak że nie tylko ty masz troche rozumu w głowie.-zamilkł a dziewczyna dopiero teraz zauważyła szara teczkę w jego ręku. Wiedziała już że przegrała a w jej oczach zalśnił dwie łzy wściekłości. Czekała co dalej powie wpatrując się w niego a jednocześnie przesuwając brylant na palcu do wnętrza dłoni. Rzucił jej teczkę a ona złapała ją zręcznie.
-Tak, tu jest wszystko o bogatej rozpieszczonej dziewczynie, która idzie do celu po trupach, nie wiem tylko jaki jest ten cel. Ale to już nie ważne- powiedział to powoli i jakby z namysłem- Nic nie powiem nikomu... - jednak ostatnie słowa przyszły za późno. Mocny policzek wywołał okrzyk bólu i zdziwienia kiedy brylant wyżłobił gęboką ranę w policzku. mężczyzny. Jednak zanim cokolwiek zdołał odpowiedzieć czy zareagować dziewczyna odwróciła się do niego i szybkim krokiem odeszła chodnikiem w przeciwną strone. Fryzura starannie zrobiona przez pokojówkę drażniła ją więc szybkimi ruchami wyrwała szpile z brązowych włosów które delikatnie opadły rozpuszczone na jej plecy.
James nawet nie próbował jej dogonić, tylko z podziwem patrzył na jej wewnętrzną siłę, zobaczył w jednej sekundzie jej prawdziwe oblicze, niezdolne do zniewolenia i klęski. Krew kapała powoli na starannie dobrany garnitur, ale dopiero spojrzenia przechodniów, lekko przerażone obudziły go z chwili zastanowienia. Mineła takżę chwila podziwu.Uśmiech wygranej pojawił się na wypielęgnowanej twarzy, gdy wsiadał do lśniącego kabrioletu.Wiedział że chociaż przegrał wiele bitew to ostatecznie wyrał wojne
Jersey biegła szybko wzdłuż zatłoczonej ulicy potrącając przechodniów jakby specjalnie, w odwecie za ich zgorszone spojrzenia. Przez sekunde przemknęła jej mysl: czy mają rację? Jednak szybko wyrzuciła ja z siebie. Nikt nie ma prawa jej osądząc.Nikt. Może z wyjątkiem boga? Nie nawiedziła tych pytań które same pojawiały się w jej głowie. Ten gniew który pałał w niej ogromnym płomieniem uratował ją kiedyś, uratuje i teraz. A może wtedy, wręcz przeciwnie, pogrzebał?
Skręciła szybko w najbliższą ciemną uliczkę i ciężko przysiadła w pobliżu wielkiego kontenera na śmieci. Delikatnymi rękoma jakby w akcie desperacji chwyciła się za opuszczona głowę.Ta chwila słabości, chwila sumienia... żadko dawał dojść jej do głosu, zawsze dławiła ją widokiem wystudiowanych wywyższających się spojrzeń kobiet w futrach i mężczyzn z kluczykami do kabrioletów. Nienawidziła tego świata wystudiowanych póz i stopniowanej moralności. Nienawidziła burzy jaka mogła i rozpętała się w jej głowie.
-Czym sobie zasłużyłam na taki los, wiecznie sceptycznej, ironizującej, cynicznej? Powiedziała cicho z delikatnym uśmiechem rezygnacji. Dzika wściekłość mineła lecz twardy korzenie gniewu jeszcze głębiej zapuszczały się w nią.
Te smutne rozważania przerwał około 13-leni chłopiec który niezauważywszy jej szybko przebiegał koło niej obryzgując ją błotem, dopiero dwóch następnych mniejszych chłopców przebiegających sekunde później zauważyło lśniącą suknię i przymknięte oczy.
-Patrzcie tu jest trup!!-krzyknał najmniejszy, a dwaj pozostali natychmiast zawrócili by przyjżeć się niesamowitemu zjawisku. Jednak gdy usłyszeli cichy głęboki głos ich przerażenia zamieniło się w wścibską ciekawość.
-Ja ci dam trup ty mały smarkaczu-
-Trupy chyba nie gadaja -odpowiedziął zmieszany środkowy chłopak, co wywołało głęboką konsternację u pozostałchy dwóch. Jersey otworzyłą oczy nie mogąc już wytrzymać, by nie spojrzeć na chłopców , a cichy ironiczny chichot wyrwał jej się z gardł.
-Jeżeli już ustaliliśmy że nie jestem trupem to może teraz wy się przedstawicie?
-Jestesmy złodziejami- powiedziłą najmłodszych co odrazu wywołało odźwięk u jego kolegów. Straszy przeciągle syknął a środkowy uderzył lekko małego w głowę.
-No to teraz będziemy musili pania zabić- powiedział poważnie najstarszy chyba że przysięgnie pani że nikomu nie powie- powiedział z wyraźną nadzieją w głosie.
Dziewczyna powoli wyprostowała się i zadumała lekko. Jakże lubiła towarzystwo takich małych urwisów, którzy nie mieli nic, i żyjąc własnie tak pozostawiali radośni i weseli w szarzynie londyńskiego dnia. Dzieki nim nie myśała przez chwilę o porażce jaka poniosła, uśmiechneła się więc do nich przyjaźnie i i powiedział bardzo poważnie -Przysiągam
Młodzi oddetchneli z ulgą a w jej głowie powoli zarysowywał się plan zemsty. Pomoże tym małym urwisom, chociaż troche a oni pomoga jej w zemście. Tak. Jeżeli z tej strony nie udało jej się przechytrzyć Jamesa spróbuje czegoś całkowicie innego.
4
Ja dotrwałem do końca. Tylko na pisaniu się nie znam. Tekst wymaga dopracowania, ale jest w nim jakiś potencjał. Wyłapałem pare powtórzeń, ale ogólnie spoko.
Spotkanie dwóch osobowości przypomina kontakt dwóch substancji chemicznych: jeżeli nastąpi jakakolwiek reakcja, obie ulegają zmianie.
http://wlasnadroga-addy.blogspot.com/
http://wlasnadroga-addy.blogspot.com/
5
Szczerze mowiac nie podoba mi sie, troszke chaotyczny, przydlugie zdania,ogolnie nie czyta sie tego lekko, jesli chodzi o tresc to ...nawet sie nie wypowiadam.
ps. Jersey to nazwa stanu w USA ,a mianowicie New Jersey , to nie jest imie.
ps. Jersey to nazwa stanu w USA ,a mianowicie New Jersey , to nie jest imie.
"Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz
z moim bólem - jak boli
Ciebie Twój człowiek."
z moim bólem - jak boli
Ciebie Twój człowiek."
6
Oj Wiolu...
Od dobrych dwudziestu lat w USA panuje moda na nadawanie dziwacznych imion. Georgia, Jersey, York... Są takie imiona, jak najbardziej.
Nyks - Uważam, że nie jest źle. Masz głowę. Myślę że może być dobrze, jeśli będziesz dużo ćwiczyć. Proponuje krótką formę jednak. Kiedy człowiek pisze książkę nim tak naprawdę nauczy sie pisać, to jest trochę strata czasu... A krótkie opowiadania zawsze moga posłużyć za projekty powieści, albo można je złożyć w zbiorek i cos z nimi zrobić.
Zdanie po zdaniu powinnaś pilnować, żeby całość brzmiała tak jak Ty chcesz, a nie tak, jak wyjdzie. Gdybyś do całości podeszła z takim pietyzmem jak do pierwszych paru zdań...
Napisz opowiadanie.
Od dobrych dwudziestu lat w USA panuje moda na nadawanie dziwacznych imion. Georgia, Jersey, York... Są takie imiona, jak najbardziej.
Nyks - Uważam, że nie jest źle. Masz głowę. Myślę że może być dobrze, jeśli będziesz dużo ćwiczyć. Proponuje krótką formę jednak. Kiedy człowiek pisze książkę nim tak naprawdę nauczy sie pisać, to jest trochę strata czasu... A krótkie opowiadania zawsze moga posłużyć za projekty powieści, albo można je złożyć w zbiorek i cos z nimi zrobić.
Zdanie po zdaniu powinnaś pilnować, żeby całość brzmiała tak jak Ty chcesz, a nie tak, jak wyjdzie. Gdybyś do całości podeszła z takim pietyzmem jak do pierwszych paru zdań...
Napisz opowiadanie.
7
Dzięki za wszystkie opinie, chociaż wiem, że nie jest straszliwie tragicznie :wink: widze że czeka mnie jeszcze dużo pracy
a nad opowiadaniem , owszem , pomyśle
p.s. bohaterka w zamierzeniu nie miała używac prawdziwego imienia i nazwiska, Jersey to raczej pseudonim, a po drugie mam słabość do niecodziennych "imion"


p.s. bohaterka w zamierzeniu nie miała używac prawdziwego imienia i nazwiska, Jersey to raczej pseudonim, a po drugie mam słabość do niecodziennych "imion"

9
Jeśli taka moda jest w USA, to juz niedługo będzie wszędzie. Zobacz jak na imię mają dzieci polskich "gwiazd": Mandaryna [bodajże] swojego synka nazwaa Xavier. W szkołach roi się od Andżelik i [o zgrozo!] Angelic... Niedługo czeka nas rewolucja imienna. 

10
Wydaje mi sie, ze akcja nie toczy sie we wspolczesnych czasach, a co wiecej w czasach kiedy w Anglii nadawano imiona typu Jerzy ,Victoria, Elizabeth etc...Ale ..nie czepiajmy sie juz szczegolow, jako ze New Jersey jest mi bliskie,to mi po prostu nie lezy, ale to drobny szczegol, sama zmiana imienia i tak nie zmieni tresci...
"Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz
z moim bólem - jak boli
Ciebie Twój człowiek."
z moim bólem - jak boli
Ciebie Twój człowiek."
11
Witam.
Przeczytałem tekst i uważam, że jest średniej klasy. Owszem, tkwi w nim coś dobrego, ale przytłumia to chaos opisów i drobne błędy. Ponieważ nie lubię imion przedstawianych przez Ciebie, czytało mi się znacznie gorzej (kojarzy się z Harlequinami).
Jest parę niedociągnięć stylistycznych - to oczywiste - ale końcówka wydała się bardziej ciekawa niż początek. Być może rozwijasz się nawet na tak krótkim tekście, co uważam za rzecz nader dobrą.
Przeczytałem tekst i uważam, że jest średniej klasy. Owszem, tkwi w nim coś dobrego, ale przytłumia to chaos opisów i drobne błędy. Ponieważ nie lubię imion przedstawianych przez Ciebie, czytało mi się znacznie gorzej (kojarzy się z Harlequinami).
Jest parę niedociągnięć stylistycznych - to oczywiste - ale końcówka wydała się bardziej ciekawa niż początek. Być może rozwijasz się nawet na tak krótkim tekście, co uważam za rzecz nader dobrą.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.