"RUNER" (powieść psychologiczna-pocz

1
Nie mógł przestać o niej myśleć. W głowie cały czas miał widok jej pięknych czarnych włosów delikatnie osuwających się na smukłe ramiona. Suknia opinała zgrabne biodra i kokieteryjnie uwydatniała piersi. Poruszała się z taką gracją, że potrafiła oczarować każdego mężczyznę. Wtedy zawładnęła jego umysłem. Nie potrafił przestać o niej myśleć. Kłopot w tym, że nawet nie znał jej imienia. Boskie stworzenie w każdym calu. Co do boskiego stworzenia – wiedział na pewno, że sam takim nie jest. Runer był wędrowcem przemierzającym świat bez grosza w kieszeni. Nocował byle gdzie i jadł co popadło, co często nie kończyło się dla niego najlepiej. Niejednokrotnie dostało mu się za spanie w stodole, bądź za okradanie sadu. Jednak kochał swoje życie, przynajmniej do teraz. Właśnie tułał się trzeci tydzień w Tylży, co byłem złamaniem jego wędrownych zasad. Nigdy nie spędzał w jednym miejscu dłużej niż kilka dni. Było to zabezpieczenie przed więzieniem oraz innymi przykrościami, które groziły włóczęgom. Wiedział, że miejscowi już go rozpoznają i nie są zbyt szczęśliwi, że jakiś brudny złodziejaszek szwęda się po okolicy. Dobrze wiedział, że będą z tego kłopoty, ale nie mógł tak po prostu odejść, przynajmniej nie teraz. Zakochał się w tej dziewczynie od pierwszego wejrzenia. I nagle cały jego świat legł w gruzach. Dotychczasowe życie wydało mu się bezsensowne. Nie chciał już dłużej tego robić, nie chciał dłużej iść pod prąd. Jedyne co teraz się dla niego liczyło to ona. Musiał ją mieć!

Jak co miesiąc na niedzielny targ zjechali się kupcy z pobliskich wsi. Również jak co miesiąc Tylża zamieniła się w wielki pierdolnik. Setki sztuk bydła srały gdzie popadnie. Tak samo jak ludzie. Alkohol lał się gęstymi strumieniami, więc po trzeba było uważać na zarzyganych pijaków zalegających w błocie. Zwyczajowo okazja do handlu zamieniła się w okazje do picia i rozpusty. Ale władze Tylży nie narzekały, dochód z targów był ogromny. Nie narzekali również złodzieje, dla których była to okazja do łatwego zarobku. Runer pomimo silnych odczuć antyspołecznych również tam był i szukał okazji. W trakcie całego zamieszania potrafił zdobyć naprawdę pokaźne zasoby finansowe. Dla tak sprawnego złodziejaszka jak on, było to chleb powszedni.

W poszukiwaniu ofiary przechadzał się po placu starając nie rzucać się w oczy. Wtem wypatrzył sobie zamożnego podchmielonego grubaska, który niemiłosiernie opieprzał jakąś wieśniaczkę. Przyciśnięty do ściany zaczął się do niego zbliżać, następnego na niego wpadł, sprawnie wyciągając z jego kieszeni wypchaną sakwę. Jednak zanim zdołał się oddalić został uderzony czymś twardym w tył głowy , po czym stracił przytomność.

Przebudził się z wielkim bólem głowy. Siedział w celi z kilkoma innymi brudasami. Domyślał się, że większość z nich to drobni złodzieje jak on, którzy byli zmorą takich targów, jak dzisiejszy. Przesunął się w cień, oparł o ścianę i zaczął obserwować twarze kompanów niedoli. Nagle po drugiej stronie pomieszczenia dostrzegł kogoś, kto podobnie jak on nie miał ochoty na niczyje towarzystwo. Jego twarz na sekundę błysnęła w świetle, a Runer poczuł dziwne ukłucie w brzuchu. Był pewien, że nie zna tego człowieka, ale było w nim coś niepokojącego.



-Runer.

Poczuł szturchnięcie w ramie. Otworzył oczy i zobaczył siedziącego koło siebie tego dziwnego nieznajomego.

-Skąd znasz moje imię?

-Wiem więcej niż ci się wydaje włóczęgo.

-Tak? A wiesz, że jak jeszcze raz mnie dotkniesz to rozwale ci twarz?

-Bez nerwów Runer. Myślisz, że nie wiem co poczułeś, kiedy zobaczyłeś moją twarz.

-Jeżeli łudzisz się, że poczułem niekontrolowany przypływ krwi do mojego członka, kiedy cię zobaczyłem to się mylisz. Nie jestem pedałem, więc odpuść i daj mi spać.

-Jesteś większym kretynem, niż mówili. Posłuchaj mnie chociaż przez chwilę. Jestem tutaj, żeby ci pomóc. Aby dać ci szansę zmiany.

-Niezwykle interesujące. Kim ty kurwa jesteś? Wróżką? Spełniasz życzenia grzecznych chłopców?

-Nie ważne kim ja jestem. Ważne kim ty jesteś, a raczej kim możesz być. Przecież chcesz z nią być?

-Z kim? O czym ty wogole mówisz?

-Dobra daj mi chwilę na wyjeśnienia, bo nie mogę słuchać twoich idiotycznych pytań. Jestem tutaj, żeby wskazać ci drogę. Wiem, dlaczego zostałeś włóczęgą. Zhańbiłeś swoje prawdziwe imię niewybaczalną zdradą. Musiałeś uciekać. Jednak po jakimś czasie nauczyłeś się żyć z tą myślą. Z czasem nawet pokochałeś swoje nowe śmierdzące wcielenie. Uwielbiałeś wolność. Nie musiałeś pracować, przed nikim się tłumaczyć, ani kłaniać, poza tym przeżyłeś wiele wspaniałych przygód. Wszystko było świetnie do momentu kiedy jej nie zobaczyłeś. Twoje dotychczasowy życie straciło sens. Nie potrzebujesz już łachów włóczęgi, chcesz po prostu z nią być. Ale jak wrócić do normalnego życia i zdobyć taką kobietę? Nie masz pojęcia jak to zrobić i tułałeś się tygodniami po Tylży, narażając się na niebezpieczeństwo. Tak trafiłeś tutaj.

Runer siedział jak zaczarowany. Nikt nie miał prawa wiedzieć tego wszystkiego.

-Widzę, że trochę cię przytkało. Nie dziwne biorąc pod fakt, że nikt nie zna najbardziej skrywanych tajemnic twojego życia. Ale nie obawiaj się, tak jak mówiłem jestem tutaj, żeby dać ci szansę, więc mnie wysłuchaj. Kiedy stąd wyjdziesz musisz dostać się do Czernichowa. Tam odnajdziesz starego drwala Krystana, który mieszka w starej chacie na skraju lasu. Kiedy go znajdziesz powiesz mu, że jesteś przyjacielem Destyna i masz klucz. Wtedy wszystko się zmieni.

-Człowieku o czym ty wogole mówisz! Co się zmieni? Jaki drwal!?

Kiedy kończył wypowiadać te słowa poczuł jak powoli osuwa się na ziemie. Nie wiedział co się z nim dzieję, ale nie kontrolował swojego ciała i momentalnie zasnął.

-Tylko tego nie spieprz Runer.

2
Hmm, zablokuję do czasu aż autor przeczyta regulamin i spełni jego wymogi.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

3
W głowie cały czas miał widok jej pięknych czarnych włosów delikatnie osuwających się na smukłe ramiona. Suknia opinała zgrabne biodra i kokieteryjnie uwydatniała piersi.Poruszała się z taką gracją, że potrafiła oczarować każdego mężczyznę. Wtedy zawładnęła jego umysłem.
A imię jej było Mary Sue.

Co, nie?

A, to przepraszam.



Bym poszatkowała pierwszy akapit na mniejsze. Tekst zyska na przejrzystości.
co byłem złamaniem jego wędrownych zasad
było?
że jakiś brudny złodziejaszek szwęda się po okolicy
szwendać
głowy , po
spacja nieprawidłowo
Domyślał się, że większość z nich to drobni złodzieje jak on, którzy byli zmorą takich targów, jak dzisiejszy.
Który, że, był to słówka do wywalenia lub obejścia.

Na przykładzie Twojego zdania:

Większość z nich to drobni złodzieje. Jak on. Zmora takich targów.

Krótsze zdania, mniej niepotrzebnych słówek, prostsze komunikaty ale bardziej dobitne. Nie musisz uzupełniać przy takiej narracji jak Twoja, że bohater myśli, domyśla się itd i na tej podstawie przedstawia swoje spostrzeżenia. Wiemy o tym, jako Czytelnicy. W tym ciągu trzech zdań ostatnie jest taką maluteńką puentą. Zmora - czyta Czytelnik i kiwa ze zrozumieniem głową. No tak.
Był pewien, że nie zna tego człowieka, ale było w nim coś niepokojącego.
Była choroba. Unikaj tego słówka i buduj zdania omijając je. Na przykład tak:

Nie znał tego człowieka. Ale niepokoił go.

Ja w ogóle bym zresztą wywaliła to zdanie i zostawiła tylko ukłucie w brzuchu. To już samo w sobie jest niepokojące i sprawia, że Czytelnik staje się czujny i uważny. I zaciekawiony :)


a Runer poczuł dziwne ukłucie w brzuchu.

(...)

Otworzył oczy i zobaczył siedziącego koło siebie tego dziwnego nieznajomego.
A gdybyś spróbował to napisać nie używając słowa dziwny / dziwnie / dziwnego?
Wiem więcej niż ci się wydaje włóczęgo.
Wiem więcej niż ci się wydaje, włóczęgo.

Wiem więcej niż ci się wydaje. Włóczęgo.

A może dałoby się tu wcisnąć coś w ten mini dialog. Na przykład:

-Runer.

Poczuł szturchnięcie w ramie. Otworzył oczy. Ach, to ten.

-Skąd znasz moje imię?

-Wiem więcej niż ci się wydaje. - Strzyknął śliną w słomę. - Włóczęgo.

-Jesteś większym kretynem, niż mówili. Posłuchaj mnie chociaż przez chwilę. Jestem tutaj, żeby ci pomóc. Aby dać ci szansę zmiany.
A po wycinaniu zbędności:

-Kretyn. Ostrzegali mnie. Słuchaj... - syknął. - Słuchaj! To ważne.
-Dobra daj mi chwilę na wyjeśnienia, bo nie mogę słuchać twoich idiotycznych pytań. Jestem tutaj, żeby wskazać ci drogę. Wiem, dlaczego zostałeś włóczęgą. Zhańbiłeś swoje prawdziwe imię niewybaczalną zdradą. Musiałeś uciekać. Jednak po jakimś czasie nauczyłeś się żyć z tą myślą. Z czasem nawet pokochałeś swoje nowe śmierdzące wcielenie. Uwielbiałeś wolność. Nie musiałeś pracować, przed nikim się tłumaczyć, ani kłaniać, poza tym przeżyłeś wiele wspaniałych przygód. Wszystko było świetnie do momentu kiedy jej nie zobaczyłeś. Twoje dotychczasowy życie straciło sens. Nie potrzebujesz już łachów włóczęgi, chcesz po prostu z nią być. Ale jak wrócić do normalnego życia i zdobyć taką kobietę? Nie masz pojęcia jak to zrobić i tułałeś się tygodniami po Tylży, narażając się na niebezpieczeństwo. Tak trafiłeś tutaj.
Za długie, za rozwlekłe i za oj, jaki on jest wspaniały ten tajemniczy bohater. Nie przekonuje mnie, nie jest fajne w czytaniu. Jakby rozmawiały dwie kumoszki a nie dwóch facetów w więzieniu bardzo podłym.
Runer siedział jak zaczarowany.
Jak zaczarowany... na pewno chciałeś użyć tego słowa? Wiesz, że każde słowo ma swój kontekst, swój wydźwięk emocjonalny, swoją barwę...

Niektóre słowa nadają się do panieńskich sztambuchów, niektóre do bajek, niektóre do artykułów prasowych a niektóre do powieści awanturniczych. Jak Twoja.
wogole
To przykład na to, że Autor nie rozumie słów, którymi się posługuje, ale stosuje je jako kalkę językową. Stempel. Dość bezrefleksyjnie wstawiając do tekstu. Bo wogole to nie jest kwestia błędu ortograficznego, tylko zrozumienia, że mówimy o czymś w ogóle. O pewnej całości, zbiorze zjawisk czy rzeczy.

Autor musi wiedzieć jakie słowa mają znaczenia, żeby ich używać poprawnie.



Opowiadanie trochę sztampowe.

Brak natrętnej stylizacji archaizującej jest plusem, ale z drugiej strony język jest współczesny, trochę zbyt jak na czasy, o których opowiadasz i takie elementy jak np sakwy, wieśniacy...

Rozumiem, że to wstęp do czegoś większego, chciałabym więcej przeczytać, żeby coś więcej powiedzieć. Ale czy kupiłabym książkę po przeczytaniu tego fragmentu?

Raczej nie.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

4
Dzięki za bardzo rzetelną recenzje! :)



Bardzo przydatne rady, wiem jak usprawnić narracje. Tłumaczyć sie nie będę, bo nie wypada ;)



Z podsumowaniem tekstu w pełni się zgadzam, jeżeli będzie kontynuacja tego tekstu postaram się "odsztampowić" akcję.

5
Chylę czoła przed Weryfikatorką! Jeżeli mogę coś dodać: Autor chwilami zapominał też o interpunkcji.
Idę w góry cieszyć się życiem

6
kamis-89 pisze:Dzięki za bardzo rzetelną recenzje! :)



Bardzo
przydatne rady, wiem jak usprawnić narracje. Tłumaczyć sie nie będę, bo nie wypada ;)



Z podsumowaniem tekstu w pełni się zgadzam, jeżeli będzie kontynuacja tego tekstu postaram się "odsztampowić" akcję.


swoją drogą ;)

7
Ok, na szybko.

Po Zuz nie ma co weryfikować za bardzo.



Intryguje mnie to:
Wtedy zawładnęła jego umysłem.


Kiedy dokładnie? Gdy poruszała się z gracją? To "wtedy" wybitnie mi nie pasuje.


Boskie stworzenie w każdym calu. Co do boskiego stworzenia


Masz dziwną manierę. W jednym zdaniu występuje jakiś zwrot i następne zdanie zaczynasz tym właśnie zwrotem lub używasz znów jako jego trzon.

Strasznie jest to drażniące dla oka i zmysłów.


więc po trzeba było uważać na zarzyganych pijaków zalegających w błocie.


Chodziło ci o "potrzebę"? I tak zgrzytałoby według mnie.


. Dla tak sprawnego złodziejaszka jak on, było to chleb powszedni.


W tekście brakuje dowodu na to, że był takim sprawnym złodziejem. Przecież chwilę po kradzieży ląduje w więzieniu, więc to zdanie jest bezsensowne. Zbędne zarazem.



Zbędne wulgaryzmy. Można się obejść bez słów na "K". Są inne bardziej tolerowane społecznie wulgaryzmy. Dla mnie tekst, w którym lata sporo wulgaryzmów wiele traci i rodzi myśl, że autor ma małe bogactwo językowe. Podobnie jest z powtórzeniami, których u ciebie jest strasznie dużo. Po prostu ogromna ilość jak na tak krótki tekst.

Historia nie jest zbyt zachęcająca póki co do dalszego czytania.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

8
Albo ja jestem ślepy, czy co, ale jak dla mnie to bardzo przyzwoite opowiadanie! Historia mi się spodobała, choć jakbym ją znał z jakiegoś filmu... :/ Błędy zauważyłem tylko dwa (ja bystry do nich nie jestem i zresztą nie przeszkadzają mi za bardzo w czytaniu). Niestety (?) po przeczytaniu całe tekstu nie mogłem ich potem odnaleźć... :D Mógłbyś ominąć bluzgi na drugi raz i może więcej akcji by się przydało. Buduj krótsze zdania, to będzie łatwiej się czytało. U mnie masz kredyt zaufania, czekam na dalszą cześć historii! :D

Pozdrawiam i powodzenia!



Ocena: 4-.



+ dosyć krótkie

+ fajna historia

+ wciągnęło mnie ;)



- parę błędów

- kłopoty z narracją

- bluzgi :/



[To była moja pierwsza weryfikacja, mam nadzieję, że poszło mi dosyć dobrze... 8) ]

9
Suknia opinała zgrabne biodra i kokieteryjnie uwydatniała piersi. Poruszała się z taką gracją, że potrafiła oczarować każdego mężczyznę.
Suknia poruszała się z gracją i oczarowywała mężczyzn?


Wtem wypatrzył sobie zamożnego podchmielonego grubaska, który niemiłosiernie opieprzał jakąś wieśniaczkę. Przyciśnięty do ściany zaczął się do niego zbliżać, następnego na niego wpadł, sprawnie wyciągając z jego kieszeni wypchaną sakwę. Jednak zanim zdołał się oddalić został uderzony czymś twardym w tył głowy , po czym stracił przytomność.
ło rety. Zacznijmy od tego, jak ważne jest to wydarzenie dla całej opowieści. Bohater prowadzi sobie życie, które mu odpowiada. Nie ma większych problemów i jest dobry w tym co robi. I nagle buch! Dzieje się coś, co właściwie nie miało prawa się wydarzyć (przynajmniej w odczuciach bohatera, który uważa siebie za niezłego złodzieja) i wydarzenie to zmienia jego życie, prowadzi do następnych, które bez niego zaistnieć by nie mogły, a te do następnych i tak zaczyna się rozwijać powieść. Jest to zakłócenie świata bohatera, które jest kluczowym momentem w powieści, ponieważ ją „popycha”, a także wzbudza zainteresowanie czytelnika. Czy gdyby Runer nie został złapany i dalej żył sobie tak jak żył, nudno i każdego dnia tak samo, ktoś chciały to czytać?

No właśnie, czyli wydarzenie jest ważne. A Ty opisałeś je w taki sposób, że po prostu przemknęłam nad zdaniem i pognałam dalej, a dopiero po chwili zorientowałam się, że wydarzyło się coś ważnego. W Twojej monotonnej narracji to zdanie po prostu ginie wśród innych. Nie chodzi o to, że masz rozwlec moment obrywania w głowę na 10 stron, ale żeby bardziej to zaakcentować, bo w formie obecnej jest ono praktycznie niezauważalne.


Przebudził się z wielkim bólem głowy. Siedział w celi z kilkoma innymi brudasami. Domyślał się, że większość z nich to drobni złodzieje jak on, którzy byli zmorą takich targów, jak dzisiejszy. Przesunął się w cień, oparł o ścianę i zaczął obserwować twarze kompanów niedoli.
W tytule napisałeś „powieść psychologiczna”, czyli powinna się ona skupiać na przeżyciach wewnętrznych bohatera, przemyśleniach, itd. Oczywiście może się to mieszać z akcją, przygodą, ale kilka zdań na początku opisujących uczucia bohatera to za mało, by ta opowieść mogła aspirować do bycia psychologiczną. Poza początkowym fragmentem zupełnie porzucasz to, co dzieje się w głowie bohatera.

Np. ten zacytowany przeze mnie fragment. Normalnemu człowiekowi w takim momencie przez głowę przemknęłoby co najmniej milion myśli, zaczynając od banalnego „co ja tu robię?”, a kończąc na „jak mam się teraz stąd wydostać?”. A Twój bohater nic, zero. Budzi się w więzieniu i natychmiast przechodzi z tym do porządku dziennego. Nie podoba mi się to zupełnie. A już na pewno nie dodaje bohaterowi realizmu, nie sprawia, ż jest pełnokrwisty, trójwymiarowy. A do tego powinien dążyć w każdej powieści pisarz. Papierowi bohaterowie rujnują książkę.


Tam odnajdziesz starego drwala Krystana, który mieszka w starej chacie na skraju lasu.
Powtórzenie



Opowiadanie sztampowe, to fakt. Szczególnie pod względem treści nie podobała mi się druga część. Tajemniczy kolo daje bohaterowi questa, właściwie nie wiadomo skąd wziętego i jaki jest jego cel. To nie gra komputerowa.



Równie kiepskie wrażenie pozostawił mi po lekturze Twój styl i sposób opisywania. Rzeczy mało istotne opisujesz zbyt rozwlekle, np. tutaj:

Nie narzekali również złodzieje, dla których była to okazja do łatwego zarobku. Runer pomimo silnych odczuć antyspołecznych również tam był i szukał okazji. W trakcie całego zamieszania potrafił zdobyć naprawdę pokaźne zasoby finansowe. Dla tak sprawnego złodziejaszka jak on, było to chleb powszedni.

Właściwie opisujesz jedną ideę kilkoma zdaniami, a spokojnie mógłbyś zmieścić się w stwierdzeniu, że targ był świetną okazją dla złodziejaszków takich jak Runer. Koniec, dość, wystarczy. Czytelnik wie, na czym polega fach złodzieja, nie musisz mu tłumaczyć, że w ten sposób zdobywa się łatwy zarobek i że zamieszanie temu sprzyja.

Zaś rzeczy, wydarzenia istotne opisujesz w taki sposób, że przypominają raczej streszczenie niż opowiadanie.



Ja tego nie kupuję.

Ale to nie znaczy, że masz rzucać pisanie. ćwicz, ćwicz i jeszcze raz ćwicz. Poza tym dużo czytaj. I niech los Ci sprzyja. Ja mam nadzieję na coś lepszego Twojego autorstwa.

10
Witam, dołączyłem do forum niedawno, przy okazji publikując swój tekst, jest to moja pierwsza recenzja, mam nadzieję, że Ci się przyda i nikomu nie przeszkadzają nowi użytkownicy recenzujący swoich kolegów.



Co pierwsze rzuca się w oczy to długość tekstu. Moim zdaniem jest on zdecydowanie za krótki, myślę że stać Cię na wysiłek stworzenia czegoś bardziej obszernego.



Jako czytelnik chwytający się wszystkich gatunków początkowo pomyślałem, że Twoja historia osadzona jest w okolicach czasów obecnych, a Runer szwenda się wśród współczesnych mieścin. Dlaczego tak sądziłem? Sugerowałoby to imię głównego bohatera "Runer" nie wiem jaką miałeś intencję przy jego tworzeniu, ale dla mnie jednoznacznie kojarzy się z angielskim słowem "run". Nie sądzę, by bohaterowie fantasy powinni mieć pseudonimy zaciągnięte z obcego języka.



Dalsze opisy pijaków, wzmianka o władzach miasta utrwalały mnie w przekonaniu, że to współczesność. Dopiero napomknięcie o sakwie ze złotem pozwoliło mi się zorientować w sytuacji. Język powinien być odpowiedni względem tego co opowiada.



żart z członkiem był niesmaczny, spokojnie mogłeś go sobie darować. Wydaje mi się, że istotą dobrego żartu jest jego subtelność, a nie bezpośredniość.



To co zostało już wcześniej powiedziane - sztampowość, nie będę się rozpisywał na ten temat, jedynie potwierdzę że mogło być nieco bardziej oryginalnie.



Jednak nie załamuj się i pracuj dalej, pozdrawiam.
In Gun we Trust.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron