śmierć dobra

1
Kiedy nikt nie czuje nastaje ciemność. Taka jak ta. Wszechwładna, śmiejąca się szyderczo. Ma za nic rozpacz jaką za sobą roznosi. Teraz nie jest inaczej. Przeszywa uszy swym złowieszczym pomrukiem. Chucha na kark wywołując dreszcze. Daje o sobie znać. Roznosi się. Powoli, leniwie sunie nad ziemią. Aż natrafia na mnie. Istotę nie reagującą na jej obecność. Zbliża się mrużąc ciekawsko oko.

Wstrząsnął mną spazm zimna. Na nagim ciele jeży się włos. W dole huk fal obijających się o pionową skałę klifu. Chcą do mnie przyjść, pochłonąć mnie całą. Zabrać mnie z zatrutej ziemi, póki jej kuszące soki pozostają mi obojętne.

Klękam bezwładnie, pozwalając sobie paść twarzą w trawę. Drażnię nozdrza jej zapachem, w ekstazie kopiąc nosem mały dół. Wtulając się w nią liżę jej wilgotne źdźbła. Poję usta świeżością zieleni. Dłonie zaciśnięte w pięści uciekły w przeciwne strony. Wstydzą się siebie nawzajem. Skłócone, próbują przeciągnąć na swoją połowę. Tak jak ludzie, bez opamiętania patrząc przed siebie. Samolubnie, zawzięcie…

Ponowne dreszcze przeszywające ciało, aż po samą świadomość. świadomość, w której mieszka ból. Gnieździ się, rozpychając łokciami po samą potylicę. Jest… i daje o sobie znać. Ludzie zasadzili jego ziarno pielęgnując należycie. Z parszywą świadomością żyjąc, że będzie czynił swoją powinność.

Kaszel. Nagły, spazmatyczny, burzący mroczny spokój. Nagie piersi przygniatane do gleby. Ponowna cisza, wprost stworzona do zakłócenia. I znów… gwałtowny, bolesny, jak ciosy wyrafinowanych słów. Ostry sztylet raniący serce, niszczący duszę.

Niespodziewany dotyk. Błądzące pasy ciepła grzejące nagie plecy. łaskot liczący wystające kręgi. Mocno naciągnięta skóra pokryta dreszczem. I ja. Zmuszona tkwić w ludzkim odzieniu. Chwyt za ręce, splecione palce. To ciemność zboczyła z drogi. By mnie zobaczyć. By mnie powitać. By mnie zdominować.

Wszechobecna pani ciemności zamienia się w diabła mrocznego podziemia. Zamienia się w człowieka bez jego cielesnej słabości. Wszechobecny, wszechmogący…



Paskudny uśmiech szpeci, zdobiąc jego oblicze. Podnosi, obejmuje potężnymi ramionami. Stwarza pozory, tak jak ten człowiek. Zręcznie manipuluje uczuciami, kontrolując dawkę doznań. Wampir, wysysający wolę życia. Potwór niszczący wnętrze. Pająk, przebierający ostrymi odnóżami po sercu, aż do świadomości. świadomości, w której gnieździ się z bólem.

Pan zła obejmuje mnie bezwstydnie, napawając się widokiem kształtnych piersi. Stoję naga, nie mam tajemnic, a on sunie łapą po moim ciele. Wychwytuje każdą niedoskonałość. śmieje szyderczo natrafiając na bruzdy, które istnieją dzięki nim. Dzięki ludziom.

Poraniona, zbrukana, odtrącona… Czekam, aż czas naprawi błąd ludzkości. Zagoi moje rany dodając mi sił.

Ponownie dodając mi sił…

Ciemny stwór chwyta mój nadgarstek w mocnym, władczym uścisku. Podnoszę lazurowe spojrzenie. Patrzę w bestialskie oczy. Ciemne jak smoła źrenice przysłoniły tęczówki. Dwa czarne kółka skierowane na wprost mnie i ten oddech. Ciężki, zwycięski…

Bo przegrałam ponownie…

Stwór nasila uścisk, napina mięśnie. Jeden zamach i spadam. Spadam z klifu wprost w otchłań kojącej, czystej wody. Przeciwieństwa zbrukanej, zniszczonej ludzkości. Przeciwieństwa złego, zadającego ból człowieka. Wpadam czując upragnione ukojenie. Wiem, co muszę zrobić…

Otwieram usta i… najgorszy moment, parszywa sekunda… rozchylam wargi próbując wciągnąć powietrze. Znikam wśród wypełniającej moje wnętrze wody.

Odchodzę…

Odchodzę, bo urodziłam się za wcześnie

świat nie jest gotowy na poznanie pani dobra

2
Nie za bardzo rozumiem o co chodzi w tym tekscie. Moze to przez ten brak przecinkow.
"Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz

z moim bólem - jak boli

Ciebie Twój człowiek."

3
Jak na opis śmierci .... Zadługi i chaotyczny.



Przynajmniej mi sie wydaje ze to opis smierci czlowieka, lub raczej to co on czuje jak umiera.
Dies Irae lub Lacrimose.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”