"Peron 0" [opowiadanie;obyczaj]

1
W poprzednim temacie zapomniałam dodać gatunek, więc proszę o usunięcie go. Przepraszam, że narobiłam roboty





Pociąg pospieszny Spółki PKP Przewozy Regionalne z Przemyśla do Szczecina przez Szamotuły, Wronki, Krzyż, wjedzie na tor przy peronie piątym.





Denerwuję się. Czekam od dwudziestu minut i jedyne, co widzę na tej przeklętej tablicy, to nazwa mojego pociągu z adnotacją „opóźniony”. Ile opóźniony? Do cholery! Tego już nie raczą napisać.





Pociąg pospieszny Spółki PKP Przewozy Regionalne z Przemyśla do Szczecina przez Szamotuły, Wronki, Krzyż, oczekuje na odjazd przy peronie piątym.



- Marcin, gdzie ty idziesz?! Stój tu! No, po co tam leziesz! A rób, co chcesz…

Chłopak podszedł do okienka informacji i oparłszy się nonszalancko o jego ramę, zapytał

o ile minut opóźniony jest pociąg do Gdyni.

- Nie wiem – odpowiedziała rudowłosa kobieta w grubych okularach, po czym powróciła do gry w komputerowego pasjansa.

- Aha.





Nic to, idę po drożdżówkę. Ile można wypatrywać…





Pociąg osobowy Spółki PKP Przewozy Regionalne z Poznania do Kłodawy przez Wrześnię, Konin, stoi przy peronie szóstym.



- Jak to nie wie?! To, kto ma wiedzieć? – pytała retorycznie i głośno blondynka.

- Czy ja wyglądam na panią z PKP? Nie! Więc nie wrzeszcz!

- No tak… Wszystkie przesiadki cholera wzięła i mam nie wrzeszczeć – stwierdziła, bardziej niż zapytała.





O, mamy ten sam problem! Przynajmniej zrobił to za mnie. Nienawidzę pytać tych koszmarnych bab o cokolwiek. I szlag by trafił tę kolejkę! Co oni wszyscy śniadania nie jedli, czy co?!





Uwaga podróżni! Przy peronie szóstym podstawione są dwa pociągi. Prosimy zwrócić uwagę na tabliczki umieszczone na wagonach.



Marcin z Karoliną usiedli na torbach, na peronie czwartym. Wszystkie nieliczne ławki zostały zajęte, a wokół nich i tak stał spory tłumek coraz bardziej spoconych, podenerwowanych

i klnących klientów Polskich Kolei Państwowych. Jedyną rozrywką podróżnych było dokarmianie gołębi, dreptających w oczekiwaniu okruszków. Do czasu.



- Ja pierdolę – wyrwało się Marcinowi, gdy zobaczył grupę młodzieży, wylewającą się

z budynku dworca.

- O ile wzrok mnie nie myli, to jedna ze słynnych szkolnych niemieckich wycieczek. Nie ma co, udane dzieci – stwierdziła Karolina, wciąż wpatrując się w rozwrzeszczaną pseudo-punkową gromadę.



Grupa liczyła około piętnastu osób. Była to młodzież nadzwyczaj głośna i źle wychowana. Jeden z chłopaków rozpoczął nawet pogoń za gołębiem, celem kopnięcia go. Dziewczyny podniecone piszczały albo szeptały miedzy sobą z dzikim chichotem. Jedna z grupy starszych pań siedzących obok Karoliny i Marcina, wstała i usiłowała przemówić do dręczyciela ptaków, ale ten zręcznie udawał, że nie rozumie, rozkładając teatralnie ręce i dalej biegając pomiędzy ławkami i bagażami. Reszta zgromadzona na peronie, popatrywała na obcokrajowców ze zdumieniem, ale nie zamierzała zrobić użytku ze swojej znajomości języków obcych.





No jasne, żadnego wolnego miejsca. I jeszcze ta przemiła młodzież klnąca soczyście po niemiecku i wyraźnie znudzona sobą i tym parszywym dworcem. Czego chcieć więcej? No tak, mogą jeszcze jechać ze mną w przedziale, gorzej – wystawać w korytarzu i jarać. Nienawidzę palaczy, nienawidzę osób, które nie rozumieją tabliczki z przekreślonym na czerwono papierosem na wagonie.





Pociąg Eurocity z Warszawy Wschodniej do Berlina przez Frankfurt nad Odrą jest opóźniony o 30 minut. Za utrudnienia uprzejmie przepraszamy.



- No i słuchaj, idę z nią do tego pokoju, nie?

- No - potwierdził biznesmen w średnim wieku.

- I mówię do niej, że na mnie tak zawsze alkohol działa, nie, że ja się rozluźniam i jestem szczery - kontynuował opowieść drugi, ciemnowłosy biznesmen, podwijając rękawy białej koszuli.

- No, to ona mówi, że mam jej powiedzieć, nie, ale tak szczerze, czy mam ochotę ją bzyknąć…



Starsza pani, która wciąż z dezaprobatą wpatrywała się w kolorową grupę, odwróciła się na moment, by zobaczyć, kto toczy tak intymne rozmowy na forum dworca kolejowego. Karolina i Marcin spojrzeli na siebie znacząco, po czym wyciągnęli z siatki princessy. Pozostawało im tylko liczyć na to, że w pociągu będzie dużo wolnych miejsc, a błyskotliwy Casanova będzie mógł dokańczać swoją opowieść w innym niż ich przedziale.



Ciepłe lipcowe popołudnie zaczęło wciskać się między znudzony oczekiwaniem tłum. Poszarzały budynek dworca jak zawsze rzucał cień na peron czwarty, czyniąc go wiecznie wilgotnym i zagrzybiałym. Ciszę, co parę sekund, przerywały powtarzające się, odczytywane monotonnym głosem komunikaty, których po godzinie słuchania wszyscy zebrani mieli dość. Tło dla pisku hamujących pociągów, stanowiły nerwowe bądź beznamiętne rozmowy oczekujących, które w miarę upływu czasu stawały się coraz rzadsze. Nieustannie obserwowany zegar, zdawał się jednak nie poddawać presji.



Podczas gdy energiczna młodzież poddała się uspokajającemu wpływowi półgodzinnego czekania, reszta ludzi okupujących peron, zaczęła się naprawdę nudzić. Nie działo się nic. Wszyscy siedzieli ze spuszczonymi głowami, przestali już nawet nerwowo wybijać rytm stopami. Rozmowy ucichły zupełnie. Parę osób wyjęło krzyżówki.



- Zgubił się? – zapytała Karolina.

Uniosła głowę znad Marcinowego ramienia, by lepiej widzieć wysiłki mężczyzny w czerwonej koszulce polo, który biegał wciąż wzrokiem od zegara do tablicy informacyjnej.

- Na to wygląda – odpowiedział Marcin. – Nie chce mi się wstawać z torby i pytać czy mu nie pomóc.

Zagubiony człowiek zaczął schodzić do podziemi i skierował się w stronę peronu piątego.

- Może już coś ustalił… - zastanawiała się wciąż, układając ponownie głowę na ramieniu swojego chłopaka.



Uwaga zgromadzonych natychmiast przeniosła się na zagubionego człowieka, który znowu wrócił na czwarty peron, przeszedł go parę razy wzdłuż, po czym zaczął wertować jakiś swój notesik. Prawdopodobnie to on natchnął go do powrotu na peron piąty, gdzie już został i po paru minutach odjechał pociągiem Intercity.



Opóźniony pociąg pospieszny „Bachus” z Zielonej Góry do Gdyni przez Gniezno, Inowrocław, wjedzie na tor przy peronie czwartym.





Jak mnie wkurzają ludzie, którzy nie umieją posługiwać się rozkładem jazdy i przeczytać na tablicy, z którego peronu odjeżdża ich pociąg. Można by zrzucić winę na głupotę pojedynczych osób, ale zdaje się, że to jednak wina polskiej szkoły, która zamiast uczyć wiedzy w praktyce, wbija tej głupkowatej hałastrze do głowy genetykę. że też żaden rząd nie potrafił się z systemem edukacji uporać. Czasem mam wrażenie, że nie mam na ten kraj wpływu. Chodzę głosować, ale nie widzę żadnego odniesienia mojego głosowania do tych debili, których potem oglądam w telewizji. Czy ten pociąg, do cholery, przyjedzie?!





- I co? Przeleciałeś ją w końcu, czy nie? – dopytywał.

- Nie, no, najebany byłem w chuj, nie? No to ona mi tej powiedziała, że ma, kurwa, zasady,

że z najebanymi się nie pieprzy…



Pisk hamującego pociągu, zagłuszył dalszą część wypowiedzi, co nikogo ze stojących

w pobliżu, nie zasmuciło. Ospały tłum przebudził się natychmiast i pchał się z całą energią do środka. Zaczęły się głośne kalkulacje:

- Szukaj przedziału bez nikogo! – wrzeszczała tleniona blondynka.

- Chodź, idziemy do innego wagonu, tam pewnie będzie luźniej!

- A może lepiej na korytarzu się rozłóżmy?



- Może tu? To chyba dla niepalących, nie? – dopytywał Marcin.

Przywitawszy się i upewniwszy, że obydwa miejsca są wolne, władowali bagaże na półkę

i zajęli dwa miejsca od strony korytarza, po prawej stronie od wejścia. Pod oknem spała,

z otwartymi szeroko ustami, młoda kobieta. Naprzeciw niej usadowił się mężczyzna, którego widzieli już, oczekującego na peronie- dokańczał właśnie pokaźną drożdżówkę z serem.

-Tylko żeby tu nikt nie usiadł! Weź się tak rozwal bardziej, rób sztuczny tłok – szeptała do Marcina. – Nogi byśmy mogli mieć wyprostowane – rozmarzyła się.

Przedział mijali różni ludzie. Karolina za każdym razem, gdy ktoś przypatrywał się im, zaklinała w duchu, by nie przyszło mu do głowy wejść właśnie do tego.. Skutkowało do czasu.



- Dobry, wolne, tak? – zapytał Casanova.

Wszyscy przytomni spojrzeli na nich spode łba i przeklęli w duchu.





Kurwa mać! Cały pociąg mają, pierwszą klasę wagon dalej i musieli kurwa pożałować paru złotych, i się jeszcze przywlec tutaj akurat?! Szlag by ich trafił! Biznesmeni popierdoleni od siedmiu boleści!





Gdy euforia, wzbudzona przez wykonanie pierwszej poważnej czynności od półtorej godziny, już opadła, w pociągu znów zapanowała atmosfera zniecierpliwienia. Nie ruszali. Równo z czasem zmieniały się tylko klapeczki na tablicy informacyjnej – co dziesięć minut wskazywały większe o dziesięć minut opóźnienie. Ludzie opuszczali przedziały, by stanąć na korytarzu i pooddychać przepełnionym spalinami świeżym powietrzem.



- Koszmarnie duszno tu – powiedziała Karola. Ale za cholerę mi się nie chce pchać przez tych wszystkich ludzi do kibla. Bym sobie, chociaż chlapnęła zimna wodą na kark.

- Mi też nie jest cudownie – wyznał zmęczonym głosem chłopak.

Wyjął ze swojego plecaka pęk kserówek zapisanych drobnym maczkiem. Pan spod okna zakończył jedzenie drożdżówki i siedział wyprostowany tak, jakby połknął kij. Położywszy ręce na kolanach, zaczął lustrować swoich współpasażerów.





Cholera, zawsze jak usiądę w jakimś przedziale, to musi tam być taki osobnik wysysający powietrze niczym odkurzacz. śpi sobie i ma w dupie, że ktoś nie ma ochoty patrzeć na dziurawe szóstki i słuchać chrapania.

I ci debile obok mnie. Im prezentowane ego większe, tym członek schowany mniejszy. Mógłbym zrobić zakład o to, że nawet przez minutę nie zejdą z tematu seksu. Wysłuchaliśmy zwierzeń jednego, to teraz pewnie kolej na drugiego. No dalej koleś, poopowiadaj o mocy swych wzwodów. O niczym innym, kurwa, nie marzę.

Ci przy korytarzu, póki co, wydają się normalni, ale cholera wie, czy zaraz nie zaczną się migdalić, ociekać śliną i Bóg wie, czym jeszcze.

Spokojnie. Wyjmiesz sobie teraz gazetę i nie będziesz na żadne przedziałowe rozmowy zwracał uwagi…





Mężczyzna wyjął ze swojej malutkiej torby, którą wcześniej trzymał na kolanach, pismo „Detektyw”, rozłożył przed sobą, a jego oczy zaczęły bardzo szybko przebiegać przez kolejne wersy.







- No to ją rozbieram, nie? Wiesz, ona się wije, te sprawy. Ja już czuję, że kurwa, długo tego wieczoru nie wytrzymam. Tak se myślałem czy mi zaraz tych spodni nie rozsadzi.

Poznański zdobywca serc niewieścich, co jakiś czas zanosił się obrzydliwym rechotem.

Jego kolega łapał każde słowo, wpatrując się z podziwem w swego rozmówcę, jakby uprawianie seksu było czynnością ekstremalną.

- Stary, ale jak ona jęczała na finiszu, ja pierdolę…



Pociąg ruszył, co wszyscy pasażerowie przyjęli z ulgą, zwłaszcza ci siedzący w czwartym wagonie w trzecim przedziale, gdzie niewzruszeni niczym młodzi i prężni przedsiębiorcy, kontynuowali swoją rozmowę.

Nie działały na nich znaczące spojrzenia rzucane na nich i wymieniane między sobą przez siedzącą naprzeciw parę i mężczyznę z „Detektywem”, który wyraźnie nie mógł się skupić na lekturze.



- Przepraszam – zdecydował się odezwać Marcin. Głos miał uprzejmy, ale stanowczy.

Mężczyźni oderwali się od rozmowy i spojrzeli na niego.

- Przepraszam, że się wtrącam, ale czujemy się tu wszyscy niezręcznie, słuchając tego typu zwierzeń.

- A nie muszą państwo, ja tam nic nie mam do ukrycia – powiedział spokojny i uśmiechnięty Casanova.

W przedziale zapadła cisza. Marcin poczuł, jak ręce mu opadają.

- Pan mnie nie zrozumiał, my sobie tego po prostu nie życzymy – oświadczył.



Nastała cisza. Biznesmeni, straciwszy rezon i porozumiawszy się skinieniami głowy, wyszli na korytarz, aby zapalić. Pan z „Detektywem” spojrzał na to krzywo, lecz nie miał zamiaru interweniować. Nie lubił się kłócić.

Para odetchnęła z ulgą i natychmiast wyciągnęła nogi, celem ich rozprostowania. Nerwowa atmosfera ulotniła się wraz z palaczami i nastąpiło przyjemne rozluźnienie.

Za oknem przewijały się barwne krajobrazy pól i łąk. Gorące powietrze hulało po wagonach, wpadając i wypadają kolejnymi otwartymi oknami. Zaczęli zwalniać.



„Pociąg pospieszny „Bachus” Spółki PKP Przewozy Regionalne z Zielonej Góry do Gdyni wjechał na tor przy peronie drugim.”



Wszystkie okna natychmiast zostały otwarte na oścież, by wpuścić chłód gnieźnieńskiego dworca. Nastąpiło niewielkie poruszenie, po czym pociąg ruszył ponownie. Kobieta pod oknem wciąż spała z rozdziawionymi ustami.





Eh, idiotyczna myśl. Czytam, bo lubię. Bo od zawsze interesują mnie te wszystkie morderstwa i skomplikowane śledztwa. Czytam, gdyż w pociągu dobrze się czyta. Jestem człowiekiem zajętym i wykorzystuję owocnie każdą wolną chwilę. Poza tym, to świetne pismo. Tak, czytam, bo chcę. Nie, nie odpycham swoich myśli, nie usiłuję przysłonić stronami umykającej z prędkością stu dwudziestu kilometrów na godzinę rzeczywistości. Czytam. Daj spokój.





Eleganccy w ubiorze palacze wtoczyli się z powrotem do przedziału, przesiąknięci dymem

i wulgarnością. Zajęli swoje miejsca bezszelestnie, po czym zaczęli rozglądać się dokoła. Widać było w ich oczach niezliczoność kurew, sprośności i sypialnianych opowieści, które zaprzątały ich głowy i były głównym tematem podczas konsumpcji nikotyny. Jak na gwizdek wyjęli swoje lśniące nowością i naszpikowane „bajerami” komórki, by wystukiwać na nich esemesy przez pozostałą część drogi.



„Tu stacja Inowrocław. Tu stacja Inowrocław. Pociąg „Bachus” Spółki PKP Przewozy Regionalne z Zielonej Góry do Gdyni wjechał na tor przy peronie trzecim.”



Wszyscy zaczęli wiercić się na swoich miejscach, poodkładali książki, krzyżówki i rozmowy, by przez chwilę posiedzieć bez celu i poprzyglądać się wysiadającym. Brak aktywności pociągu zdawał się determinować brak ruchu pasażerów, bowiem gdy tylko nastąpiło szarpnięcie, natychmiast powrócono do dawnych zajęć.

Mężczyzna pod oknem, oceniający podczas postoju wątpliwą estetykę inowrocławskiego dworca, powrócił do lektury. Kobieta śpiąca z dotychczas otwartymi ustami, zamknęła je. Para siedząca przy drzwiach po chwili wytchnienia powróciła do czytania, a biznesmeni,

do wysyłania połowie Poznaniaków pozdrowień z podróży.

Pociąg toczył się dalej.





- Co teraz czytasz? Rosyjski?

- Usiłuję. Spać mi się chce.

- To możemy pogadać – zaproponowała.

- Możemy po angielsku-

wysunął pomysł Marcin, uśmiechając się półgębkiem. Reakcja Karoliny była szybka i zdecydowana:

- Nie – rzekła stanowczo. – Mam wakacje, jadę sobie wypocząć nad morzem i mam w dupie angielski! I tak nie zdam tej matury… - zaczęła swój standardowy wywód, który przerwała, nie chcąc wywlekać osobistych spraw na forum przedziału.

Marcin westchnął i sięgnął po butelkę wody. Karolina westchnęła i wyszła na korytarz,

by postać chwilę przy oknie.



Powietrze omiatało twarz dziewczyny. Ciepło bijące od uciekających pól, wdzierało się do nozdrzy, do głowy, do samego środka. Było jej dobrze. Ramie oparte o ścianę wagonu podskakiwało miarowo. Wszystko mijało szybko i gorąco, i letnio. Smutek wypchnięty przez okno, stoczył się bezdźwięcznie z kolejowego nasypu.





Zbliżali się do Bydgoszczy, więc Karolina zajęła ponownie swoje miejsce, by umożliwić wysiadającym przeciśnięcie bagaży przez zawsze zbyt wąski korytarz.

Kobieta spod okna przebudziła się i zaczęła pospieszne pakowanie.

Mijali powoli obskurne przedmieścia, stare, zaniedbane fabryki i brudy, krajobrazy ohydne, nijak nieprzystające do pięknego sierpniowego dnia i zasad estetyki. Zardzewiałe kominy wzbijały się ku błękitnemu niebu, nawłoć bezsilnie usiłowała pokryć stare hałdy gruzu na betonowych, fabrycznych podwórzach.

- Okropność – stwierdziła Karolina z grymasem obrzydzenia na twarzy. – To byłoby, według mnie, idealne tło dla horroru. Koszmar.





Ciotka na pewno pomyślała, żeby zrobić mi coś dobrego. Kazała mi zadzwonić jak będę przed Gdańskiem, to pewnie chce pyry wstawić. Mierzi mnie już ta jazda. Dobrze, że chociaż ten zasysacz powietrza wychodzi, będzie luźniej. Nienawidzę tych idiotów, z którymi zawsze jestem zmuszony jeździć. Palą, gadają, gapią się bez sensu na ludzi, albo, co gorsza – grają w karty, głupkowato się śmiejąc.

Jak przyjadę, od razu poproszę o zimną herbatę z cytryną. Tak, ciotka na pewno zrobiła na mój przyjazd spore zakupy. I wezmę prysznic. Nie ma nic przyjemniejszego, niż zmycie obcych spojrzeń i wścibskich myśli.





„Pociąg „Bachus” Spółki PKP Przewozy Regionalne z Zielonej Góry do Gdyni wjechał na tor przy peronie czwartym.”



Kobieta, rzuciwszy ciche „do widzenia”, opuściła przedział. Wszyscy, a zwłaszcza wierny czytelnik „Detektywa”, mieli nadzieję, że nikt nie zapełni miłej pustki jednego wolnego miejsca.

- Dzień dobry! Można? – zapytał ciemnowłosy krępy mężczyzna.

- Tak – odpowiedzieli bez przekonania.

Walizka wylądowała pod sufitem. Powietrze natychmiast wypełniło się zapachem lawendy, wciśniętej do plecaka przez nowego współpasażera. Powierciwszy się trochę i dobrze usadowiwszy, rozpoczął lekturę podręcznika specjalizacyjnego do pediatrii. Karolina przyglądała mu się uważnie, myśląc, kto dziś zostanie obdarowany bukietem fioletu.





- Tak, jesteśmy za Bydgoszczą – informowała dziewczyna. – Tak, damy znać w Gdańsku,

a nawet przed, żeby Marek mógł wyjechać. SKMka to ostatnia rzecz, na jaką mamy dziś ochotę.

- Dobrze, nie ma sprawy Marta, my sobie zrobimy grzanki.

- No to pa.

Rozłączyła się.

- Marek po nas przyjedzie, urwie się z pracy – powiedziała z uśmiechem do Marcina.





- Tak se myślę… będzie Kaśka na imprezie? – zapytał Casanova.

- Nie wiem. Może. Jak wejdziemy, to pewno zabawa już będzie rozkręcona, inną dupę znajdziesz – odpowiedział jego kolega półgłosem, spoglądając na Marcina. Jeszcze znowu wyjedzie z głupim tekstem – myślał. – A przyzwoitość nie pozwoli kazać mu się odpierdolić.

- Najebiemy się w trzy dupy – rozmarzył się amator Kaśki.

Zaśmiali się obleśnie i wyszli na papierosa.





Minęli Tczew. świat okrył się długimi cieniami, a zbliżające się do linii horyzontu słońce, zmiękczyło ich rysy. Szarzejące, lawendowe powietrze pachniało niepokojem.



Pociąg zwalniał. Pan spod okna podniósł wzrok, by zobaczyć czy to już Gdańsk, lecz ujrzał tylko pola i cień lasu w oddali.





Znowu mamy kogoś przepuszczać, czy co?! Mało im spóźnienia! Państwo w państwie urządzili, klienta mają w dupie. Może maszyniści strajkują w sprawie wcześniejszych emerytur, bo jeżdżenie wciąż tą samą trasą wywołuje u nich depresję? - pomyślał ze wzburzeniem, po czym skrył głowę miedzy szpaltami.





Na Marcinie i Karolinie, gapiących się od pół godziny przez okno z braku sił i ochoty na cokolwiek innego, zatrzymywanie się pociągu nie robiło większego wrażenia. Dla kogoś korzystającego z usług państwowych kolei, postoje w środku pola, nie są niczym zaskakującym. Marzyli tylko o czymś do picia, reszta stała się nieistotna.





Dzwonek. Idiotyczna melodyjka polifoniczna. To do przyszłego pediatry. Odebrał

z uśmiechem:

- No, cześć Madziu! Nie wiem jeszcze, no teraz chyba musimy jakiś Intercity przepuścić. Wiesz, teoretycznie za pół godziny.

- Sama jesteś? Nie, nie musisz na mnie czekać, zjedz coś sama.

- Aż tyle? Myślałem, że już to zrobiłaś. Spoko, dasz radę.

- Tak, ja ciebie też. Do zobaczenia – zakończył czułym głosem.



- Kurwa, znowu stoimy? Ja pierdolę!

- Weź wyluzuj. Browarek może? – zaproponował ciemnowłosy.

- Ta, dobre piwo nie jest złe… -odpowiedział, po czym zaśmiał się jakby właśnie opowiedział znakomity dowcip.

Puszki otwarły się z sykiem. Współpasażerowie spojrzeli na nich z dezaprobatą. Nikt jednak nie dostrzegł sensu zwracania uwagi, moralizowania i ugrzecznienia kogokolwiek teraz, gdy za moment opuszczą te parę metrów sześciennych dusznego powietrza; do ciotki, znajomych, do dziewczyny, na imprezę, z bukietem lawendy, neseserami i niedojedzonym batonikiem Mars.





Zmęczonym, znudzonym, znużonym, zniecierpliwionym, brudnym, spoconym, wymizerowanym i zdenerwowanym pasażerom pociągu pospiesznego „Bachus” Spółki PKP Przewozy Regionalne z Zielonej Góry do Gdyni, ukazał się peron. Wyłonił się znikąd. Pomiędzy płytami, poplamionymi sadzą i niezidentyfikowanymi rdzawymi plamami, rosły wątłe źdźbła trawy. Białe, namalowane farbą pasy, przy krawędzi tego betonowego bloku, ukazywały się miejscami spod nasypanego przez wiatr piasku.

Budynek równie betonowy jak peron, sterczał samotnie w bezmiarze wolnej przestrzeni. Tynk schodził z niego płatami tak, że nie sposób było odczytać nazwy miejscowości. Okna zakryte dyktą dopełniały obrazu.

Ludzie wstawali z miejsc. Wytykali głowy przez okno. Złorzeczyli wszystkiemu naokoło albo rozglądali się za czymś zdezorientowani. Ruch. Trzask. Szuranie otwieranych drzwi, okien. Szemranie. Wykrzykniki i znaki zapytania wyrzucane gwałtownie w powietrze.

- Co jest?!

- Gdzie jesteśmy?

- Wysiadamy mamo?

- Kurwa mać!



- Zaczekaj – nakazał Karolinie chłopak – wyjdę, zobaczę, co się dzieje.

Dziewczyna nie mogła usiedzieć w miejscu, krążyła niespokojnie po przedziale, wyglądała przez okno, ale prócz atrapy budynku dworca i paru ostrożnie rozglądających się dokoła pasażerów, którzy wyszli na peron sprawdzić, co się stało, nie widać było niczego. Szumy, trzaski. Kurz pytań unosił się w powietrzu.



- Koniec! Nic nie ma! – wrzasnął ktoś z zewnątrz pociągu.



Pan z „Detektywem” złożył z namaszczeniem gazetę na pół i zdjąwszy spod sufitu swoją małą torbę, wpakował ją do niej. Wyszedł, pożegnawszy się nieznacznym skinieniem głowy. Korytarz powoli robił się zatłoczony. Ludzie wychylali się z jego okien, ale jedyne, co mogli dostrzec, to niczym nieprzesłonięta linia widnokręgu.



Młody lekarz z bukietem lawendy siedział zdezorientowany. Rozglądał się dokoła, jakby miało to w czymkolwiek pomóc. Zobaczywszy wychodzącego współpasażera, z braku innych planów i niemożności dłuższego nicnierobienia, schował butelkę z sokiem i swój podręcznik do walizki, po czym stanął w drzwiach gotów do wyjścia.

- Pani zostaje? – zapytał.

Skinęła głową twierdząco.

- Czekam, aż mój chłopak wróci – dodała.

Została sama. Spakowała swoją i Marcina torbę. Chciała wyjść, lecz tłok na korytarzu był niewyobrażalny. Stukot walizek. Szuranie toreb, o drzwi, o ściany, dyszenie, syczenie, płacze dzieci. Podeszła do okna.

- Marcin! – zawołała.

Nikt nie odpowiedział.





Jasna cholera, co się dzieje?! Gdzie jest maszynista?! Konduktor? Czemu tak właściwie nikt nie sprawdzał nam biletów? Może pijani? Trzeba wyjść, wyjść. Dojść do lokomotywy. Opieprzyć. Zadzwonić gdzieś. Cokolwiek zrobić. Jeszcze te bachory pod nogami! Kurwa mać!





Coraz więcej kolorowo poubieranych pasażerów opuszczało pociąg, zabierając bagaże. Tłum, niespokojne szepty i panika nieustannie rosły.



- Czy coś wiadomo?

- Jak to, nie ma maszynisty?

- Cholera jasna, co się dzieje?!



Długie cienie na peronie ruszały się bezcelowo, wymieniając bezsensowne uwagi

i przypuszczenia. Nowe wciąż wylewały się na brudne od sadzy płyty.



- Koniec! Koniec torów!

Tym razem wiadomość usłyszeli wszyscy. Gromada wielkich oczu, tłum uniesionych brwi

i mnogość drżących kolan – wszystko to zaczęło biec w stronę, z której dobiegł krzyk.



Karolina z trudem przecisnęła torby przez korytarz i przy pomocy jakiegoś mężczyzny w średnim wieku, wysiadła. Zaczęła rozglądać się za Marcinem. Stał przy lokomotywie wraz z kilkudziesięcioma nieruchomymi postaciami i milcząco wpatrywał się w ziemię.



Kępy wrotyczu i traw zarastające tory, tańczyły beztrosko na wietrze.



Poprzedni temat usunięty... - Sky
[img]http://www.odliczamy.pl/lech/500/obraz.png[/img]

2
Jezusie, jak mi się podoba! O matko boska!

Podoba mi się rwana, charakterystyczna narracja. Podoba mi się sam klimat podróży, pociągu, peronu i pasażerów. Podoba mi się otwarte zakończenie.



Takie o niczym to. O codzienności. O życiu. Prawdziwe. Wręcz dokumentalne.



Przyczepię się tylko:

a)zabrakło mi euforii bohaterów. Jadą na wakacje. Zawsze gdy się jedzie gdzieś dalej, czuje się podekscytowanie, obojętnie jaką darzy się sympatią PKP. Tego zabrakło.



b)czasami ta nienawiść do pasażerów zbyt duża. Trochę nierealistyczna.



Mógłbym się też przyczepić do jakichś tam słów, zdań itp., ale po co? świetnie mi się czytało. Porwałeś mnie jak mało który pisarzyna, nawet zawodowy. Myśl już o napisaniu czegoś większego!



Niesamowita rzecz, polecam wszystkim i głosuję żeby przenieść to do najlepszych.

4
widzialem tekst ze tak powiem przed premiera :P mysle ze naprawde jest dobry, podoba mi sie podzial na roznych pasazerow, nawet te cale historyjki mowia co nieco o ludziach, nie zauwazylem zeby niektorzy byli przerysowani... ale moze sie tak nie znam, nie widzialem jakichs razacych bledow... przede wszystkim prawdziwosc widze w opowiadaniu a i zakonczenie przynajmniej jak dla mnie zaskakujace, wydaje mi sie ze kazdy sam moze je sobie dopowiedziec
Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.

5
Naprawdę dobre. Niby coś zwykłego, jazda polskim pociągiem (miałam ostatnio okazję zaznać tej wątpliwej przyjemności, towarzyszyły mi podobne odczucia) ale zakończenie w zupełnie innym stylu. Tchnie grozą i tajemnicą.

Nie mam się do czego przyczepić. Naprawdę, kawał dobrej roboty.
"Asymilacja i dysymilacja. CO2, H2O,
i światło, światło, światło,
przemiana materii w materię, wzrost i dojrzewanie
w płaskim dysku falującej Galaktyki."

Julia Fiedorczuk "Ramię Oriona"

6
Dworzec w Poznaniu! Opisałaś moje życie XD



Pociąg pospieszny Spółki PKP Przewozy Regionalne z Przemyśla do Szczecina przez Szamotuły, Wronki, Krzyż, odjedzie z toru przy peronie piątym dziesięć minut przed tym, jak w ogóle pojawi się na horyzoncie.



Ah! Bardzo mi się ten fragment podobał :D



Jedna uwaga. Dwa pociągi podstawione są zazwyczaj tylko przy peronie czwartym. A czasem nawet trzy XD Trzeci przy peronie 4a.



Niezmiernie dziękuję ci za napisanie tego opowiadania :)



Dla wszystkich, którzy jeszcze nie czytali:

Pociąg pospieszny "Pomorzanin" z Gdyni do Wrocławia przez Kościan, Leszno, Rawicz, wjedzie na tor przy peronie piątym. Podróżnych prosimy o zachowanie ostrożności i odsunięcie się od torów. XD
"To, co poczwarka nazywa końcem świata, reszta świata nazywa motylem." Lao-Cy, Księga Drogi i Cnoty

"Litterae non erubescunt." Cyceron

7
Hej, dobrze się czytało, co niekoniecznie musi świadczyć o jakości tekstu, ale tutaj po prostu wszystko zagrało. Dopasowałaś styl narracji do pomysłu, lekko oderwane obrazy przywołują właśnie klimat podróży koleją, a strzępki nieretuszowanych wrażeń pasażerów są bardzo smacznie prezentowane.



Klimacik, klimacik, niech Cię kaczka kopnie!



A zakończenie... mucha nie siada, komar nie kuca.



Trzymaj się!

8
Kiedyś napisałam, że chciałabym przeczytać twój dłuższy tekst. I doczekałam się. I bardzo dobrze, bo tekst naprawdę dobry. Choć nie krótki to z chęcią przeczytałam. Ciężko jest napisać interesujące opowiadanie obyczajowe. A w twoim coś jest. Może dlatego, że nie jest kolejną opowieścią lub pamiętnikiem o problemach ze sobą tudzież szkolnymi i sercowymi problemami. Jest o życiu i ...PKP. Sama mieszkam w dużym mieście i z PKP nie korzystam za bardzo, ale często jak jestem spóźniona to biegnę na skróty przed dworzec.



Jestem na tak.



Najbardziej podobali mi się biznesmeni - erotomani. Czasami żałuje, że głupota nie boli i nie przepisują na nią jakiś silnych tabletek.

9
Zgrabnie napisane.

Czytało się płynnie. Nawet miarowo brane kęsy obiadu nie przeszkadzały mi w tym.

Ogólnie good work.

Szkoda tylko, że nie wyniosłem zbyt wiele z lektury tekstu.

Przypomniał mi tylko moje przygody na dworcach PKP i w pociągach. A spotykało się tam i ćpunów grożących strzykawką i byłych więźniów chcących żeby wyrzucono ich z pociągu.

Tak jak napisałem na początku, zgrabne. Myślałem, że już nie znajdę tutaj takiego opowiadania. Mam na myśli grono przeczytanych od zeszłego tygodnia. Oby znalazło się jeszcze przynajmniej jedno takie w tych sześćdziesięciu tekstach.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

@Autor

11
Zgrabna opowieść, czyta się bardzo dobrze. Chociaż czasami nie wiadomo kto co myśli, a niektórzy bohaterowie mocno zaszufladkowani. Ponowię propozycję - może już czas na jakąś dłuższą opowieść? Ale tego opisu Bydgoszczy nie mogę wybaczyć...;)



pozdrawiam
Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy (Cyceron)

@EarthIntruder

12
Może pod tym postem postaram się dodać dwa słowa więcej( teraz więcej czasu). Jedną rzecz uważam za drobny mankament( chociaż może to jest słuszne, a ja nie mam racji?). Postacie są wg mnie zbyt... - jakby to określić(?) - przewidywalne?! Może trochę jednowymieraowe, jakby zaszufladkowane do odegrania swojej roli. Żadna nas nie jest w stanie zaskoczyć, chociaż zdaję sobie problem, że mamy problem z miejscem do takich popisów. Nie wiem, może w ogóle nie mam racji?



pozdrawiam
Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy (Cyceron)

13
a niektórzy bohaterowie mocno zaszufladkowani
Tak, dwóch obserwatorów zdarzeń szufladkuje cały świat dokoła. Takie już specyficzne charaktery im stworzyłam, które żyją tu sobie własnym życiem i się wywnętrzają.


Ponowię propozycję - może już czas na jakąś dłuższą opowieść?
Zastanawiam się czy byłabym w stanie. Poza tym wiele osób twierdzi, że im szybciej skończę z "karierą pisarską" tym lepiej. Więc czuję się rozdarta.


Ale tego opisu Bydgoszczy nie mogę wybaczyć...;)
Ale cholera tak to z perspektywy torów wygląda! Aż doła można dostać. Zwłaszcza jak się jechało wieczorem, przy słabym świetle...


Może trochę jednowymieraowe, jakby zaszufladkowane do odegrania swojej roli
To prawda. Oni grają swoje role. A kto ich nie gra? Ilu spotkałeś w pociągu ludzi, którzy byli zupełnie nie do zaszufladkowania i zaskoczyli Cię czymś w trakcie podróży? Ja właśnie zaobserwowałam pewne typy pasażerów i one się tu pojawiają trochę na zasadzie uniwersalnego przykładu.



Dziękuję za takie wnikliwe rozważania :)
[img]http://www.odliczamy.pl/lech/500/obraz.png[/img]
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron