Latest post of the previous page:
Większość z wypowiadających się w komentarzach pod tekstem nie ma pojęcia o interpretacji tematu, pisząc nie dotykacie nawet w przybliżeniu krytyki literackiej, realizujecie jedynie pierwszy człon – uprawiacie krytykę. Pewno po prostu nie lubicie sztuki lub jej nie rozumiecie– wasz problem. Dlatego nie zamierzam w ogóle wchodzić na płaszczyznę wzajemnego komentowania pomyłek i przejęzyczeń, nie odniosę się do żadnego postu, gdyż zwyczajnie nie są tego warte. Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam, generalizuję nieco swoje wrażenia po przejrzeniu stanu dyskusji.Wczoraj popełniłam króciutki zarys interpretacji tekstu, dotykając zaledwie wierzchołka góry lodowej. Nie starałam się wcale dokonać analizy porównawczej omawianego tryptyku do Wielkiej Improwizacji , gdyż to spłaszczyłoby odbiór. Poszłam zdecydowanie na żywioł. Autor pełnymi garściami czerpie z dorobku kultury, odniesień jest tyle, że można jedynie próbować odszyfrować niektóre ze ścieżek. Mamy więc postmodernizm psychologiczny w pełnym rozkwicie, zaprawiony introwertyzmem - cóż za smakowity kąsek. Ci, którzy nie potrafią czytać wylewają na tekst pomyje własnych kompleksów, kompromitując się przy tym straszliwie (przy czym niektórzy zamiast tekstu krytykują autora czy też robią niesmaczne przytyki do jego życiorysu, czym dowodzą swoją marność nad marnościami, uśmiecham się tylko z politowaniem czytając co niektóre wypociny). Nie mam czasu i ochoty wykładać teorii odbioru literackiego ani tłumaczyć, czym jest krytyka literacka. Sami się douczcie.
Ugryzę tekst jeszcze raz, może pomogę niektórym odnaleźć drogę przez gmach sztuki (pisanej dla sztuki, a jakże, bo tylko taka może być nią nazwana). Przy czym zastrzegam, że celowo nie będę zakotwiczała tekstu w historii ani teorii literatury. Komentator musi być twórczy (by dosięgnąć pięt artysty).
Nowela schizofrenogenna „PANDEMONIA! KORONACJE! ZAŚLUBINY! ALBO DELEGACJE PRZYSZŁOŚCI” jest konstrukcją wielopłaszczyznową. Warto się zastanowić nad pomysłem na zmianę perspektywy i przestrzeni w tekście, która ewoluuje wraz z bohaterem. W części pierwszej tryptyku mamy przestrzeń, ogrom nieboskłonu, bohater znajduje się ponad rzeczywistością, gdzieś wysoko, skąd ma widok na miasta i łąki (znamienne, że nie dostrzega ludzi, jest od nich zbytnio oddalony, nie jest nimi zainteresowany, brzydzi się społeczeństwem, które przedstawia jak rozwijającą się chorobę toczącą świat). W następnym fragmencie widzimy go jednak między ludźmi, próbującego odszukać w ich świecie jakiekolwiek przydatne dla artysty wartości. Nie znajduje ich. Zostaje odrzucony. Ale to odrzucenie daje mu rozkosz (tresowane bezmózgie ciżby budzą w nim odrazę i w głębi dusza nigdy nie czuł z nimi więzi). W tej części mamy perspektywę spłaszczoną, wciśniętą w wąskie ulice źle zaprojektowanych miast, w gmachy kościołów. Dalsze zwężenie perspektywy następuje w części kolejnej ,zacieśnia się, aż do momentu zamknięcia w ciasnej celi, gdy bohater tekstu się izoluje. Tekst wiedzie nas więc od panoramy aż po zamknięcie w obrębie kilku ograniczonych ścianami metrów kwadratowych.
Osobną sprawą jest obecna na wielu płaszczyznach tekstu liczba 3. Skrócę i uproszczę nieco wywód wymieniając jedynie: trzy tytuły tekstu z trzema wykrzyknieniami, trójkę pod nagłówkiem (numer tekstu w jakimś większym zbiorku czy podpowiedź autora?), wyraźnie zaznaczone trzy części, trzy rodzaje perspektywy (omówione powyżej), trzy etapy życia bohatera, no i wreszcie trzecia część, najbardziej rozbudowana treściowo, uczuciowo, psychologicznie, mnożąca w nieskończoność trójdzielność (najbardziej rozbudowana, staje się podstawą piramidy). Widzę wyraźną konstrukcję tekstu, którą można przy odrobinie wyobraźni (podobno ją macie) rozrysować.
Po nałożeniu na siebie obu omawianych przeze mnie zagadnień widzimy, że perspektywa w tekście jest odwrotnie proporcjonalna do konstrukcji. To bardzo wyszukany układ tekstu.
Nie będę prawić komplementów autorowi. Jego tekst żyje teraz własnym życiem. Życzę tylko rezerwy przy czytaniu komentarzy. I do przodu.