Część, pewnej całości, którą - wierzę i mam nadzieję - ukończe.
Proszę, powiedzcie, czy watro.
Serafin i Dabla.
Miejsce to było mistyczne, spokojne, za spokojne, straszne może trochę. Tutaj na granicy, po przekroczeniu której dusze wchodziły na polanę - polanę na krańcu drogi - atmosfera była mroczna, dziwnie tajemnicza, z jednej strony sielska, a z drugiej złowroga. Pomimo wysokości, gdyż owa komnata leżała na wierzchołku góry Gabriela, a należy tu dodać, że w opinii wielu niebiańskich skrzydlatych, jak i piekielnych upadłych mało to trafna nazwa, cóż Gabriel do lubianych wśród stopniem niższych nie należał i należeć nie mógł. Najwyższy szczyt był to, Lucyfera imieniem nazwany i paradoksu próżno doszukiwać się w tym, gdyż miano czorta nosił, bo przed Świata stworzeniem z niego właśnie upadł anioł, co stał się szatanem.
Komnata też dlatego, była ulubionym miejscem na spotkania Serafina z Dablą. Na których to spotkaniach, nie rzadko o losach człowieczych i ludzkiej egzystencji rozmawiać lubili. Często się sprzeczali, lecz i rację wzajemną przyznać potrafili. Nigdy jednak nie doszło do zgody między nimi w sprawie zła i dobra, światła i ciemności. Wszak jeden był aniołem, drugi z piekła rodem. Pomimo tej przepaści która ich dzieliła, kolegami byli. Szef niebios nie ukrywał troski o Serafina. Obawiał się, że sprytny Dabla przekabaci go na stronę nieczystą, jednak dawał zgodę na takie spotkania. Czyż sam się nie zakładał z Prezesem podziemia na wspólnych pogawędkach o Świata przyszłości?
Serafin dotarł pierwszy i czekał na diabła, z którym to się umówił w tym mistycznym miejscu. I w oczekiwaniu na gościa, dla zabicia czasu, zaśpiewał radośnie.
Ja Anioł, Biel mą siłą
I z sercem otwartym,
Tak gotowy walczyć
Z mym wrogiem zażartym.
Ja Anioł...
– przymknij się Serafinku, grzeszysz tym śpiewaniem.
Powiedział Dabla, wchodząc do komnaty, z czołem podniesionym. Ubrany w czarny habit, czerwonym pasem związany. Kaptur na jego głowie cień rzucał na lico i widać było tylko podbródek błyszczący i oczy. Tak, te straszne oczy, co przez mrok przebijały swym czerwonym blaskiem, niczym u żołnierza Króla karmazynu.
Podszedł on powoli do żołnierza w bieli.
- Witaj Dablo – rzekł Anioł wyciągając rękę ku swemu gościowi i z uśmiechem na ustach dodał
- co tak późno? Czyż ładnie tak się spóźniać z sługą Najwyższego?
Dabla na tą uwagę odpowiedział szybko,
- Coś mnie zatrzymało - i dodał ironicznie,
- Ale wybacz panie i proś w mym imieniu twego najwyższego by i on mi przebaczył.
Po tym powitaniu obaj nie czekając usiedli przy stole na środku komnaty. A na nim stało dziewięć świec, z których sześć zgasło i trzy tylko pokój oświetlały. I w tym półmroku, dwóch przedstawicieli rywalizujących Światów, siedzących naprzeciw siebie przy drewnianym stole, zaczęło rozmowę. I gdy Ci skupieni nad tematu doborem pozostali, na ziemię spadły krople deszczu wiosennego. I wiatr wiał silny, choć ciepły, nie rażący w oczy i nie przynoszący ciału dygotania tym, o których Serafin z Dablą mieli porozmawiać.
- O czym chciałeś zagaić boży potępieńcu. Bo temat masz, słyszałem ciekawszy niż przedtem, gdyśmy pogawędkę ucięli o ogniu. - Tak zaczął Serafin, Anioł białej armii.
- O ogniu, wodzie, powietrzu i ziemi mój drogi. O żywiołach wtedy dyskusja to była.
- Tak, ale o ogniu tak się rozwinąłeś, że już dosyć miałem ciebie i rozmowy.
- Dobrze więc, podam temat dzisiejszych rozważań. – Dabla się uśmiechnął i mówić zaczął wolno, długo nie przerwanie, bo przerwać mu nie chciał Serafin cierpliwy.
- Chcę mówić o zarazie co Ziemię wyniszcza i co Wszechświat zniszczy zapewne niedługo.
O tych drobnych niedorajdach, słabych i tak głupich. O tym zlepku komórek, zwierzętach co wyróżnia tylko, nie częste, ale jednak mózgu używanie. Co więc myślisz o tym, Słodki mój Aniele. Kim dla ciebie jest człowiek? Czym jest człowieczeństwo? Wiesz, że dla mnie ludzie to źródło rozrywki, a kierować nimi to cudowna sprawa, ale co mnie martwi i co mnie przeraża, to fakt że są tak sprytni, tak cholernie przebiegli. Są sprytniejsi po prawdzie od samego diabła – uśmiechnął się Dabla, ale uśmiech jego, raczej wymuszony, znikł szybko. I zapytał znowu Serafina – Czym jest człowiek dla Ciebie? I …- dodał nie śmiało – czy cię nie przeraża jego chęć poznania wszystkiego co go otacza i nie chodzi mi tylko o rozwój techniki, tych wszystkich zabawek które wymyślają dla własnej, nygusy pieprzone, wygody. Myślę raczej o tym, iż są coraz bliżej poznania prawdy najprawdziwszej o was i co za tym idzie, o nas, bo przyznasz chyba, że ich umysły sięgają coraz wyżej, głębiej.
Skończył nagle swą wypowiedź Dabla. Serafin nie odpowiedział, nie od razu. Siedział zamyślony nad słowami diabła.
Tak siedzieli chwilę, obaj zamyśleni. Dwa anioły – jeden bieli, tak bardzo oddany, drugi upadły, przedstawiciel ciemności krainy. Obaj rodzaju męskiego, jeśli w ich wypadku płeć w ogóle mogła mieć jakieś znaczenie. Obaj też przystojni, choć to gustu sprawa, bo zupełni inne mieli swe oblicza. Serafin satyn (szatan to ten drugi) o niebieskich oczach, chłodnych jak bezwzględny wzrok rewolwerowca, szczupły raczej, lecz nie chudy i dosyć wysoki. Skrzydła śnieżno białe z pleców wyrastały i koszulę białą zdały się przebijać. Spodnie z lnu, był bosy. Dabla przeciwieństwo – śniady, czarne włosy, oczy też czarne, lecz błyszczące kuszącą czerwienią. Ciemny, krótki habit zakrywał tors nagi. Nosił jeansy stare i sfatygowane, a nogach półbuty, czarne oczywiście, o wydatnym obcasie i potężnym szpicu. Wbrew temu, jak ludzie diabła postrzegają, Dabla nie miał rogów, nie miał też ogona był raczej człowiekowi wyglądem niestraszny. Tylko te oczy krwiste i długie pazury, wszystkie jakby lakierem, czarnym pomazane.
Cisza choć krótko trwała, dłużyła się strasznie. Serafin milcząc skupiał myśli skołatane. Wiedział, że rozmówca po części miał rację, mówiąc o człowieku sprytnym i przebiegłym, i bliskim tajemnicy zaświatów poznania. W końcu przerwał ciszę, co choć chwilę trwała, tak bardzo dyskutantom zdawała się dłużyć.
- Widzisz Dablo Człowiek to postać złożona. Tak dziwny się wydaje i skomplikowany. Głupi mówisz!? Sam byś zgłupiał, gdybyś tak przez wieki był targany przez dwie siły skrajne i wszechmocne. Stojący przed ciągłym, ścieżki życia wyborem.
- Gdybyście odpuścili – rzekł Dabla przerywając – i nie naciskali na ich słabe dusze, już dawno by kroczyli jedną tylko ścieżką i doszli do kresu istnienia swojego.
- Za to jak wy dali byście spokój biednym ludziom – chciał zripostować anioł, lecz mu diabeł przerwał i zapytał – jakże było by nudno na tym bożym świecie – po czym śmiechem wybuchł. …
RN.
Re: Serafin i Dabla. Rozważania o człowieku.
2Radek_PJ pisze: Miejsce to było mistyczne, spokojne, za spokojne, straszne może trochę. Tutaj na granicy, po przekroczeniu której dusze wchodziły na polanę - polanę na krańcu drogi - atmosfera była mroczna, dziwnie tajemnicza, z jednej strony sielska, a z drugiej złowroga. Pomimo wysokości, gdyż owa komnata leżała na wierzchołku góry Gabriela, a należy tu dodać, że w opinii wielu niebiańskich skrzydlatych, jak i piekielnych upadłych mało to trafna nazwa, cóż Gabriel do lubianych wśród stopniem niższych nie należał i należeć nie mógł.
1. trochę za dużo tych przymiotników, jak na dwa zdania - na samym początku...
2. polana - ok. "pomimo wysokości, gdyż owa komnata..." WTF? jaka komnata?
3. ostatnie zdanie tego fragmentu jest zdeeecydowanie zbyt wielokrotnie złożone.
natomiast tu - odwrotnie, te dwa zdania powinny być albo połączone albo inaczej zbudowane:
Radek_PJ pisze:
Komnata też dlatego, była ulubionym miejscem na spotkania Serafina z Dablą. Na których to spotkaniach, nie rzadko o losach człowieczych i ludzkiej egzystencji rozmawiać lubili.
i, generalnie, zwróć uwagę na interpunkcję. zapominasz o przecinkach.
DIALOGI - ZAPIS
Radek_PJ pisze:
– przymknij się Serafinku, grzeszysz tym śpiewaniem.
Powiedział Dabla, wchodząc do komnaty, z czołem podniesionym.
Radek_PJ pisze:
- Witaj Dablo – rzekł Anioł wyciągając rękę ku swemu gościowi i z uśmiechem na ustach dodał
- co tak późno? Czyż ładnie tak się spóźniać z sługą Najwyższego?
Radek_PJ pisze:
- Coś mnie zatrzymało - i dodał ironicznie,
- Ale wybacz panie i proś w mym imieniu twego najwyższego by i on mi przebaczył.
Radek_PJ pisze:
- Za to jak wy dali byście spokój biednym ludziom – chciał zripostować anioł, lecz mu diabeł przerwał i zapytał – jakże było by nudno na tym bożym świecie – po czym śmiechem wybuchł. …
czasami to, co powinno być kontynuowane w jednej linijce opuszczasz do następnej, a czasem (ostatni fragment) zostawiasz to, co powinno być przeniesione.
INNE
inwersja to ciekawy efekt, do takiego tekstu pasuje cudnie (język!), jednak czasami mógłbyś odpuścić. w większości przypadków brzmi dobrze, ale czasami wychodzi z tego taka yodo-mowa, że na mnie robi wręcz komiczne wrażenie.
a, i gdzieś tam jeszcze była błędna pisownia "nie" z czymś tam.
tekst z potencjałem; mnie wciągnął, chciałabym wiedzieć co będzie dalej, ale niektóre rzeczy jeszcze zgrzytają.
Pozdrawiam,
Ol
...Wolny czas przez palce, mrówka na zapałce...
4
Pierwszy, nie pierwszy, ale wart oceny. Jestem zadowolony, że - na dzisiejszy dzień - wybrałem właśnie ten tekst. Innym też polecam, jakby to powiedzieć? - dla osłody ducha, ot co.
Sympatyczna sprawa z tym ludzkim żywotem. Zacne postacie, bardzo dobrze napisane dialogi, w końcu - puenta, istny cukiereczek. Bardzo smakowity, zresztą. Zastanawiające, jak z czegoś pospolitego, jednej myśli (niskiego i zarazem wysokiego kalibru) można stworzyć idealnie skomponowany tekst. Przesadziłem, nie idealnie, ale bardzo dobrze, wybacz Autorze.
Z drobniejszych potknięć, na jakie udało mi się natrafić na:
I to by było na tyle. Kawałek dobrej, smacznej, tylko z lekka ciężkiej, prozy.
Do zobaczenia przy kolejnym tekście,
mountain_artist
Sympatyczna sprawa z tym ludzkim żywotem. Zacne postacie, bardzo dobrze napisane dialogi, w końcu - puenta, istny cukiereczek. Bardzo smakowity, zresztą. Zastanawiające, jak z czegoś pospolitego, jednej myśli (niskiego i zarazem wysokiego kalibru) można stworzyć idealnie skomponowany tekst. Przesadziłem, nie idealnie, ale bardzo dobrze, wybacz Autorze.
Z drobniejszych potknięć, na jakie udało mi się natrafić na:
1. Całe zdanie, z tym wkomponowanym "cóż" nie prezentuje się i nie brzmi najlepiej. Pierwsza część, do drugiego przecinka i zaznaczone słowo nie tworzy spójnej całości, chociażby jak próbował.Pomimo wysokości, gdyż owa komnata leżała na wierzchołku góry Gabriela, a należy tu dodać, że w opinii wielu niebiańskich skrzydlatych, jak i piekielnych upadłych mało
to trafna nazwa, 1.cóż Gabriel do lubianych wśród stopniem niższych nie należał i należeć nie mógł.
1. Tutaj to wszystko, za sprawą szyku zaznaczonego fragmentu oraz odnosząc do słów poprzedzających, zaczyna najzwyczajniej dziwnie brzmieć.Najwyższy szczyt 1.był to, Lucyfera imieniem nazwany i paradoksu próżno doszukiwać się w tym, gdyż miano czorta nosił, bo przed Świata stworzeniem z niego właśnie upadł anioł, co stał się szatanem.
1. W pewnych partiach tekstu, a szczególnie tutaj brakuje przecinka, przez co zdanie gubi, czy w ogóle traci sens.1.Komnata też dlatego, była ulubionym miejscem na spotkania Serafina z Dablą.
1. Język tekstu jest ciężki i z lekka (o ile nie w całości) jakby podniosły. Wtrącanie takich słów graniczy wręcz z humorem. Jest śmiesznie, tyle. Najwidoczniej przypadkowo, albo zamierzenie.Wszak jeden był aniołem, drugi z piekła rodem. Pomimo tej przepaści która ich dzieliła, 1.kolegami byli.
I to by było na tyle. Kawałek dobrej, smacznej, tylko z lekka ciężkiej, prozy.
Do zobaczenia przy kolejnym tekście,
mountain_artist
6
Moment, w którym narrator "dodaje" komentarz uważam za przejście do narracji scenopisowej - odpowiedniej bardziej dla pamiętnika, eseju, reportażu.a należy tu dodać, że w opinii wielu niebiańskich
Dowiedziałem się, że jeden był kimś a drugi skądś...Wszak jeden był aniołem, drugi z piekła rodem
Nie tak, nie tak. Po pierwsze, przez użycie przecinka, stworzyłeś sobie miejsce na szyk przestawny, który psuje całe zdanie. Po zmianie:Powiedział Dabla, wchodząc do komnaty, z czołem podniesionym.
Powiedział Dabla, wchodząc z podniesionym czołem do komnaty.
Jeżeli uważnie przeczytasz ten, albo inne fragmenty z dialogiem, zobaczysz, że narrator wypowiada się w ten sam sposób. Gubi się granica postaci i charakterów. Wszystko staje się jednolite.- O czym chciałeś zagaić boży potępieńcu. Bo temat masz, słyszałem ciekawszy niż przedtem, gdyśmy pogawędkę ucięli o ogniu. - Tak zaczął Serafin, Anioł białej armii.
Rażący wiatr? Raczej smagający...I wiatr wiał silny, choć ciepły, nie rażący w oczy
No cóż... plastyka tego zdania jest wymowna.Spodnie z lnu, był bosy
Nie przypadł mi tekst do gustu i sądzę, że winą obarczę jednolitość, o której wspomniałem. Te postacie niczym nie odróżniają się od narratora - nie ma tutaj miejsca na wielobarwność, zagłębienie się w różnice, wysłuchania historii opowiedzianej przez widza spisującego zasłyszane słowa. Czuje się, jakbym czytał opowieść jednego z bohaterów, pisanych przez niego samego. Samo przesłanie i puenta nie jest dla mnie zaskakująca, ponieważ zestawienie dobra i zła, anioła i diabła tworzą ją, nim postawiłeś pierwsze literki w tym tekście - człowiek umieszczony pomiędzy tymi światami jest skazany na odwieczną zabawkę w rękach Sił Wyższych, co ukazujesz, ale odkrywcze to w moim odczuciu nie jest. Do tego dochodzi stylizacja tekstu na coś bardziej wzniosłego, ważniejszego - zabieg, który w pełni nie wyszedł, bo ani to lekki język nie jest, ani też dobrze zapisany nie został.
7
Heh, ciekawa, zabawna stylizacja. Nie wiem, czy taka opinia Cię ucieszy, ale odbieam tekst w bardzo pozytywny sposób. Szalenie podoba mi się opis:
Interpunkcja momentami szwankuje, przejrzyj dokładnie tekst. Namawiam do eksperymentów na bazie tego, co już napisałeś, może wyjść coś naprawdę fajnego. Podrawiam.
Jakieś to takie... sympatyczne. Ważna rzecz - to nie może być za długie. Bo chociaż fajnie, fikuśnie zrobione, na dłuższą metę ta stylizacja będzie nużąca. Proponowałabym zrobić z tego miniaturkę uwieńczoną jakąś zabawną puentą. Takie coś z przymróżeniem oka, pół żartem, pół serio.Serafin satyn (szatan to ten drugi)(...)
Interpunkcja momentami szwankuje, przejrzyj dokładnie tekst. Namawiam do eksperymentów na bazie tego, co już napisałeś, może wyjść coś naprawdę fajnego. Podrawiam.
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."
.....................................Wallace Stevens
Jedyny imperator: władca porcji lodów."
.....................................Wallace Stevens