"Nie tylko ogry mają warstwy"-Zapis przeż

1
Jest to zapis przeżyć i zdarzeń dziewczyny od śmierci jej ojca.Myślę,że nie będzie tak źle.Mam nadzieję.





Mój pierwszy wpis.



Szła suchą dróżką i wdepnęła w bagno.Niezłe bagno.



Ta ktoś, która szła suchą drózka,to ja. Głupia szatynka, niewysoka, szczupła i potrafiąca zniszczyć sobie i innym życie.



Mam na imię Lena Maria i mam 15 lat i za 15 minut będę miała o 15 minut mniej czasu na to, aby podjąć decyzję: iść czy nie? Otóż jutro, czyli za niecałe 15 minut będzie 1 września-dzień, w którym zacznę wszystko od nowa.Pierwszy dzień mojego życia. Nowego życia. Znowu będe mogła powiedzieć, że normalnie chodzę do szkoły, a nie, że moim głównym jak dotąd zajęciem było chodzenie do psychologa i udawanie, że wszystko jest ok.Znowu będe mogła powiedzieć pani Danusi, że wracam do łyżew, a mamie, że do tańca.Mogę szczerze powiedzieć całemu światu, że powracam po śpiączce psychicznej do świata.



Jest dokładnie 23.50.Nie śpię; znowu nie wzięłam tabletki na bezsenność. Chyba znowu nie zdąże na poczatek roku szkolnego. Tylko, że tym razem idę do nowej szkoły. I nie mogę się spóźnić.



Ciekawostka: Jeszcze niegdy nie zdążyłam na początek roku szkolnego w moim krótkim, jednorazowym życiu.



Przez ostatnie 12 miesięcy nie mogłam się pozbierać, wszystko we mnie poumierało; wszystko mnie przerastało. Nagle zostałam sama, naprawdę sama, mimo, że wszyscy nade mną nadskakiwali. I (ku mojej rozpaczy), nadal to robią.







Obudziłam się,ale nie otwierałam oczu.Było mi tak dobrze.Znowu mi się śnił. Miałam w uszach ten dźwięk jego gitary.I nagle poczułam jak ktoś coś na mnie leje.Otworzyłam oczy, choć nie musiałam, bo i tak wiedziałam, że to mój brat znowu coś wymyślił. Tym razem wyżymał na mnie gąbkę.Wydarłam się, ale moi rodzice nie czują się odpowiedzialni za jego wybryki, co gorsza uważają je za bardzo śmieszne.







Tak zaczął się mój poranek tego feralnego dnia. Wstałąm za późnoi nie miałam szans, aby przerwać złą passę moich spóźnień na początek roku. Już byłam spóźniona, pamiętam. Zażądałam, aby ojciec mnioe podwiózł. Zażądałam najgorszej rzeczy w moim życiu.







Wsiadłam do samochodu; kończyłam się czesać i wiązać włosy. Siedziałąm cicho, czekając na tatę. Minęła minuta, potem dwie, pięć....Pierwszy raz otworzyłam okno.



-łojciec! Idziesz ty!?-wydarłam się.Zero odpowiedzi. i jak ja mam wytrzymać z taką rodzinką????Zamknęłam okno i rozejrzałam się; zrobiłam głęboki oddech: poczułam nowość. Do auta w końcu weszadł mój kochany tatuś, cały dumny ze swej bryki.



-Podoba się?- spytał wcale nie obracając się, tylko patrząc w lusterko. -Mógł być kabriolet...Po co pytasz, skoro i tak wiesz, tzn. znasz moje zdanie?-odparłam.Tatuś się zaczerwienił.



-Tak, tak, wiem.Miał być czarny....-powiedział i uśmiechnął się; po raz ostatni w swoim życiu. Wyjechaliśmy na główną drogę.



I wtedy wjechał w nas tir.Sama dokładnie nie pamiętam.Wiem tyle, ile mi opowiadali.Tata zginął na miejscu, a ja niestety przeżyłam i codzień rozpoczynam ranek myślą, ile to ja bym zrobiła, aby zdechnąć.Choćby w budzie dla psa i już się tak nie męczy.Każda minuta to chwileńka życia, którego ja nie jestem warta. żałuję, że się urodziłam.Muszę się zabić.Nie mogę umrzeć naturalnie.To by było okropne. Czas zabiłby mnie.



Zaspałam. Przyszłam pół godziny po rozpoczęciu.Wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli; Boże, jak ci ludzie są durni!!!!



Poszłam na cmentarz.Sama. Z mamą i braćmi czułabym się głupio. Poza tym, mój płacz nie byłby szczery i rodzinka uznałaby go za tanią ironię. sama mogą płakać ile mi się podoba.Mogę krzyczeć z rozpaczy, ile dudza zapragnie, bo wokół żadnej żywej duszy. Moje oczy wpatrzone w nagrobek; pełno kwiatów , wstążek "Ostatnie pożegnanie". Tak, przynoszą jeszcze ten kicz, mimo tych krótkich 12 miesięcy. Ludzie lubią kicz Mają pełne poczucie swobody, ponieważ sklepy dają im gwarancję dużego wyboru. ślepi, zapatrzeni w ten cały shit. Mało świeczek i zniczy; a nawet jeśli są,to zapalone "bo tak trzeba".żadnego płomienia ze szczerego serca.Nic.Porozrzucałam ten cały popierdolony gnój; zapaliłam świeczkę Bożonarodzeniową- pierwszą rzecz, którą kupiłam po tym wszystkim. Zapaliłam tą świeczkę i opadłam z bezsilności na ławkę. Zaczęłam się drzeć.Obok przechodził ksiądz. Przytuliłam się do niego; on mnie chyba rozumie. Przecież przychodzi tu codziennie..



Nie jestem wariatką. To inni są. Zachowują się jak clowny w cyrku. Cyrk, czyt. życie. Przez clownów przez 12 miesięcy byłam pod opieką kretyna, który nie dość, że nazywał siebie psychologiwm, to jeszcze twierdził, że mi pomoże.Taaaa....Kurki latają. Tani pic na wodzie.



Wieczór



Nie umiem rozmawiać z nikim, nawet z tatą.



Część druga.



Mam bardzo poważny w swojej naturze problem.Otóż...nie mam co na siebie włożyć!Od roku nie gościłam na atrakcyjnych korytarzach szkolnych, co wplątało mnie w tarapaty, jedyne w swoim rodzaju...Normalnie..Klękajcie narody.!!!



Ja nie bardzo wiem czy ja mam żałobę jeszcze czy nie.Jeszcze mam czy jeszcze nie????Lol.



Mój tata umarł wprawdzie rok temu, ale ja jeszcze nie bardzo to przetrawiłam.Spać w nocy nie mogę, bo myślę o tym jak mu jest na tamtym świecie.Co by było gdybym to ja była na miejscu mojego ojca!?







"Niech się dzieje wola nieba, z nia się zawsze zgadzać trzeba"-A.Fredro











Lekcja pierwsza-matma-Licz tylko na siebie



Dziwne...Gdy weszłam spóźniona o 15 minut na pierwszą lekcję do sali gdzie ta się odbywać miała, nauczycielki jeszcze nie było(albo bardzo dobrze wtapiała się w tłum klasowy), uczniowie bardzo głośno i swawolnie rozmawiali, mając w d*** to,że ktoś z towarzystwa moze ogłuchnąć.No...np.ja.Stałam chwilę pod tablicą, szukając najbardziej oddalonego od tablicy miejsca, które przy swoim korzystnym położeniu było również wolne.w rzędzie pod oknem, ostatnia ławka, zaraz obok dziewczyny w rudych włosach-to tam spędze kolejne mieśiące mojego jednorazowego życia.



Do mojej wymarzonej ławki chciałam dotrzec szybko i bezszelestnie( zawsze sie to mi udawało).Niestety...Pech napotkany rok temu jeszcze nie chciał mnie opuścić.zatrzymana przez cienki i piskliwy głosik, stałam w przed ostatnim rzędzie i czułam jak moją twarz okupuje beszczelnie rumieniec. Obróciałam się bardzo powoli (ach, ten mój entuzjazm) i spojrzałam na drugą stronę sali, skąd usłyszałam wołanie.Kopara mi doszczętnie opadła, gdy zobaczyłam właściciela tego jakże przecież uroczego głosiku.



-Do mnie mówisz?-spytałam, pokonując swoją wrodzoną nieśmiałość. Wysoka blondyna (owa właścicielka) podeszła do mnie i spojrzała ostro znad miski.byłam ode mnie chyba o głowę wyższa, mimo,że miała na sobie obcaski.I to jakie...różowe!!!







-Nie, do tej drugiej, za tobą, wieśniaro!-odezwała się, a ja głupia obróciałam się i ujrzłam obleśnego grubasa, który ot tak wszamywał ciepłą kanapkę.cała klasa buchnęła gromkim, niepochamowanym śmiechem, a ja zaczęła dygotać ze wściekłości.Chciałam osunąć się poza pole widzenia tej szui, a zarazem wdzięcznie się pożegnać, gdy ta jednym ruchem ręki mnie powstrzymała od zamierzonego czynu.







-Przedstaw się.jak masz na imię-spyatała słodziutko, jeszcze tłumiąc resztki śmiechu.



-Nieważne-odparłam



-Nie chcesz się przedstawić????!-oburzyła się blondyana, a koło niej ślicznie stanęła jej równie słodziutka koleżaneczka.



-Narażasz się-dodała tamta



-Ach tak???-czułam się jakbym miała zaraz buchnąć płaczem.Nie lubię takich sytyacji.Nie lubię słodkich blondynek.



Do głosu spowrotem doszła pierwsza.



-W tej szkole jeszcze nikt nie odmówił mi podania swojego imienia.No oprócz grubego, ale to już inna sprawa-w tej chwili dało się słyszeć mlaskania wymienionego przed chwilą chłopaka.



Już miała rżnąć dalej te swoje bzdety, gdy do klasy weszedł wysoki chłpak, ubrany wyraźnie na rockowo, z pół długimi ciemnymi włosami.Wśród damskiej części klasy rozpoczęło się wielkie "och-achowanie". Na jego wdzięki byłam odporna tylko ja i jeszcze jedna dziewczyna siędząca koło blondynek, ubrana na brązowo od stóp do głów.







-Alek!!!-pisnęła moja pierwsza w tej szkole prześladowczyni i podbiegła do chłopaka, rzucając mu się na szyjję.



-Zostaw mnie, szmato-odepchnął ję od siebie, ale ta jakoś nie wydawała się oburzona tą odzywką.Dalej rozsyłała uśmiecyhy-dobra mina do złej gry???



Alek podszedł do dziewczyny w brązie, która wydawała się kompletną w stosunku do niego ignorantką.Chłopak objął ję w pasie, gdy ta właśnie wieszała jakiś rysunek na tablicy ogłoszeń



-Puść mnie!- wydostała się z jego objęcia i wróciała na miejsce, by zacząć rysować.



-Jesteś moją dziewczyną, czy nie????-walnął z całej pety pięscią w jej ławkę, krzycząc przy tym na nią.Ani drgnęła-dziewczyna ma stalowe nerwy.Nie zdążyła odpowiedzię, bo do klasy weszła nauczycielka.







***



Tak czy siak musiałam się przedstawić.







***



Jaki cyrk. Jedna blobndyna to Pulcheria, druga Sabinka, moja sąsiadka to Klaudia, a Alek ma na nazwisko Bratman i jest amerykańskim Polakiem.







cdn.
zapałki:10 gr.

benzyna:40 zł.

Widok palącej się szkoły:bezcenny

2
Ehh,znów to samo.Może ty mi powiesz po co te "lol-e"?Chcesz pisać o rzeczach trudnych,smutnych,a używasz języka,który wcale na to nie wskazuję.Mało tego,ośmiesza tekst i całą historię w nim opisaną.



Dziwnie zaczynasz całe opowiadanie:

Kod: Zaznacz cały

Ta ktoś, która szła suchą drózka,to ja.
Tego też nie zrozumiem chyba nigdy,po co takie ktosie i inne?Czy to pęd ku najoryginalniejszemu początkowi?Jeżeli tak,to cóż-nie udało się.

Styl nie należy do zaskakujących,jest raczej przeciętny.


Kod: Zaznacz cały

Mam bardzo poważny w swojej naturze problem.Otóż...nie mam co na siebie włożyć!
Rozumiem,że osoby,które utraciły kogoś bliskiego zachowują się irracjonalnie,ale albo tutaj źle to opisałaś,albo w ogóle źle do tego podeszłaś.Dla mnie jej zachowanie wygląda jakby się nawet nie przejęła,nie tak jakby nie docierało do niej w pełni co się stało.



Całościowo zarys historii pozostawia wiele do życzenia.Zbyt dużo tu niepotrzebnych rzeczy i przejaskrawionych lub sztucznych sytuacji-jak ta w klasie z "Alkiem".



Nie podoba mi się i korzystając z mojego weryfikatorskiego prawa,stwierdzam,że jestem na nie.Bywa.



Pozdr.Mam nadzieję,że następne opowiadanie będzie lepsze.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

3
Odejdę od typowej formy oceniania, bo wtedy to by chyba było zbyt brutalnie, a dobra część mojej zepsutej duszy nie chce być brutalną.



Pisarz opowiada historie. Musi mieć dobrą historię i musi umieć opowiedzieć tą historię. W Twoim wypadku ani to, ani to nie jest dobre. Kolejna młoda dziewczyna skrzywdzona przez los, która chce się zabić i która nikogo nie lubi i wyznaje zasadę "Life is pain". Jakież to oryginalne i porywające. Na dodatek sytuacje, które opisujesz są sztuczne, o czym wspominał już Weber. Musisz wczuć się w swoich bohaterów i zrobić to wszystko bardziej realistycznie, bo inaczej wychodzi Ci taki Efekt Drewna.



Po drugie, sposób przedstawienia histori. Musisz pracować nad stylem. Szlifować go, pielęgnować i nie zaniedbywać. Narazie jest słabo, styl jakim piszesz jest bezpłciowy i jest właściwie poczwarką, która może przerodzić się w ładnego motyla. Ale musisz ćwiczyć. Póki co jest źle.



Trzecia sprawa to błędy, których jest OGROM. Przy normalnym systemie oceniania dałbym '1'. Interpunkcyjne, powtórzeniowe, literówki, po prostu straszne niedbalstwo. Nad tym też musisz pracować.



Ogólnie tekst jest bardzo kiepski i musisz dużo pracować, żeby osiągnąć dobry efekt. ćwicz, a ja z chęcią przeczytam następne prace.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”