Rozmowy z Cosiem. Rozmowa druga.

1
Wiem, że ciężko bedzie przeskoczyć poprzeczkę postawioną przez "rozmowę pirwszą", ale jak się powiedziało A to trzeba powiedziać też B. Mam nadzieję, że też sie wam spodoba. Z góry przepraszam za te niekontrolowane przerwy w tekście, ale nie moge się ich pozbyć. Tak samo miałem przy części pierwszej, więc nie zwracajcie uwagi na na te pozorne akapity. Miłej lektury.



Rozmowy z Cosiem.

Rozmowa druga.




Cześć.

Matko! Wystraszyłeś mnie.

Wybacz. Nie miałem takiego zamiaru.

W porządku. Co Ty tu znowu robisz?

Nie domyślasz się? To raczej Ty powinieneś mi powiedzieć, co ja tutaj znowu robię.

Masz rację. Zapomniałem, co mi ostatnio mówiłeś.

Nie wszystko zapomniałeś. Mów.

Ojej. Tak od razu? Nie napijemy się wcześniej herbatki?

żartowniś. Nie zapominaj, że Twoja moc stwórcza jest nieograniczenie potężna. Wykreowała mnie takim, abym był w stanie umiejętnie pokierować konwersacją. Tak abyś wszystko zrozumiał jak najdokładniej. Więc proszę o odrobinę zaufania.

No dobrze. Przepraszam, nie chciałem Cię urazić.

Nie przejmuj się. Takie wielokrotne powtarzanie pewnych stwierdzeń jest wielce pomocne w uświadomieniu sobie ich sensu. Co zresztą już Ci tłumaczyłem.

Nie ma więc powodu by się irytować tylko należy być wdzięcznym za to, że ktoś ma czelność wbijać mi na siłę do głowy słowa prawdy?

Verba veritatis.

że co?

Verba veritatis. Słowa prawdy. Masz rację. Ale pamiętaj, że ten ktoś to nikt inny tylko Ty sam.

No dobrze. Przejdźmy więc do tego, co istotne. „Wezwałem” Cię tutaj gdyż nie byłem w stanie uświadomić sobie tego, co jest we mnie cenne, wartościowe. Ostatnio mówiłeś mi sporo na ten temat, ale ja wciąż widzę jedynie swoją niedoskonałość.

To dlatego, że nie wiesz pewnych rzeczy, które zaprezentuję Ci za pomocą pewnej starej, chińskiej anegdoty. Chcesz posłuchać?

A mam wybór?

Tak, ale ja na Twoim miejscu bym jednak się zgodził.

W takim razie chcę.

No to zaczynam. żył sobie kiedyś pewien kamieniarz. Ponieważ był rzemieślnikiem, nie był zbyt bogaty ani wpływowy. Pewnego dnia zobaczył kupca. Kupiec otoczony był przez swoich służących i piękne damy. Kamieniarz pomyślał sobie, że gdyby był takim kupcem, jego życie byłoby piękniejsze. I nagle stał się kupcem. Jako kupiec miał pieniądze i spore wpływy. Ale któregoś dnia zobaczył poborcę podatkowego. Uświadomił sobie, że urzędnik jest znacznie potężniejszy od niego. Zapragną więc być poborcą i po chwili już nim był. Jako urzędnik jeździł po wsiach i zbierał podatki. Wszyscy odnosili się do niego z szacunkiem. Pewnego razu poczuł, że jest mu gorąco. Spojrzał w górę i zobaczył Słońce. Pomyślał, że jest coś potężniejszego od urzędnika i zapragnął stać się Słońcem. Tak też się stało. W zależności od swego humoru grzał mocniej lub słabiej. Czuł, że panuje nad krzątającymi się w dole ludźmi. Nagle zasłoniła go ogromna chmura. Okazało się, że nawet Słońce musi ugiąć się przed chmurą. Zapragnął więc nią być. Jako obłok mógł zasłaniać Słońce i wedle swojej woli sprowadzać deszcz. Nagle poczuł, że się przemieszcza. To wiatr przesuwał go z miejsca na miejsce. Zapragnął więc stać się wiatrem gdyż uznał, że to ten jest najpotężniejszy. Mógł teraz delikatnie podmuchiwać, dając ukojenie w upalne dni, lub dmuchać z taką siłą by niszczyć domy. Kiedy wiał sobie nad polaną zauważył, że jest coś, co nic sobie nie robi z jego potęgi. Jak bardzo by się nie starał, ile wysiłku by nie wkładał, to ta rzecz stała niewzruszona. Był to kamień. I wiesz, czego zapragnął wiatr?

Stać się kamieniem?

Znasz tą historię?

Nie. Działam przez analogię. Mów dalej, choć już powoli domyślam się, co będzie dalej i do czego zmierzasz.

świetnie. Wiatr stał się kamieniem i był pewien, że nie ma już niczego potężniejszego od niego. Wtedy na polanie pojawił się kamieniarz.

Rozumiem. Latarka jest cenna tylko w ciemnościach, czy tak?

Tak. Dokładnie tak.

Ale ja wciąż nie znam swoich zalet.

Poznasz je, jak tylko pojawią się ciemności, w których będziesz mógł świecić. Cierpliwości i odrobinę wiary.

łatwo Ci mówić, a mnie zżera frustracja. Co mogę zrobić żeby znaleźć swoje zalety?

Możesz dołożyć wszelkich starań by zabłysnąć, albo poczekać aż zrobi się ciemno i wtedy będziesz lśnił sam z siebie. Bez najmniejszego wysiłku.

Do czego zmierzasz?

Chodzi mi o to, że to, czego szukasz masz cały czas przed nosem, bliżej niż Ci się wydaje. Nie widzisz tego, bo nie zaistniała jeszcze dogodna sytuacja by to dostrzec. Ona nastąpi, może nawet niedługo, ale możesz jej nie wykorzystać, jeśli nadal będziesz miał taki stosunek do samego siebie.

A jakie ma znaczenie, co myślę o sobie?

Nie wyobrażasz nawet jakie! Zacznę od początku. Pamiętasz tę anegdotę o kamieniarzu?

Oczywiście przecież dopiero co skończyłeś ja opowiadać.

A pamiętasz, co mówiłem Ci podczas naszej pierwszej rozmowy? że cała moja wiedza pochodzi całkowicie od Ciebie, a ja jestem tu jedynie po to by Ci ją uświadomić?

Pamiętam.

A teraz postaraj się przypomnieć sobie, kiedy słyszałeś tamtą opowiastkę?

Właściwie to słyszałem ją teraz po raz pierwszy w życiu.

Domyślasz się już, do czego zmierzam?

Nie. Prawdę mówiąc, pogubiłem się już.

Chodzi o to, że Twoje myśli mają tak potężna moc, że obdarzyły mnie Twoją wiedzą, którą Ty dopiero miałeś posiąść.

Obawiam się, że dalej nie rozumiem.

Pomyśl tylko. Jeśli w jednej chwili, jedną myślą, mogłeś dokonać czegoś pozornie niemożliwego, stworzenie mnie, który wie więcej niż Ty, to wyobraź sobie, co musi się dziać, kiedy całymi dniami, w każdej minucie, powtarzasz sobie, że, jak to nazwałeś ostatnio, „jesteś nikim”.

To przerażające.

Nieprawdaż? To jest jak kropla wody drążąca skałę.

Podejrzewam, że należałoby coś z tym zrobić.

Koniecznie. I to jak najprędzej.

Jakieś sugestie?

Jedna. Zmień swoje spojrzenie na siebie.

No wspaniale! A możesz mi powiedzieć jak to zrobić.

Bez nerwów. Pięknie by było, gdybyś znał coś, co można by nazwać Twoją „super mocą”. Wtedy pozostałoby już tylko trzymać się tej cechy i postrzegać siebie jako „super bohatera”. Na tej podstawie mógłbyś rozbudowywać swoja doskonałość, odnajdywać i uwypuklać inne istotne dla ciebie „super moce”.

Czy te przenośnie są konieczne?

Nie. Ale mam ochotę się nimi pobawić. Ty musisz podejść z innej strony. Nie ukrywam, że znacznie trudniejszej. Musisz stać się „super bohaterem” by odnaleźć swoje „super moce”. Teoretycznie jest to niewykonalne. Ale nieograniczony umysł może wszystko. Pamiętaj, że dla umysłu nie ma czegoś takiego jak rzeczy niemożliwe. Czasem czyni on cuda bez naszej ingerencji. W wielu filmach pokazane były nagłe zmiany w duszach bohaterów.

Nie wiesz, że telewizja kłamie?

Nie zawsze. Poza tym skądś musiał wziąć się na to pomysł. Pomysły na filmowe historie biorą się z życia. Sztuczka i cały sekret polega na tym żeby samemu wywołać ten impuls, który zmienia człowieka o sto osiemdziesiąt stopni.

łatwo powiedzieć.

Opowiem Ci kolejną historyjkę. Był sobie chłopak. Jego życie zdawało się być dla niego piekłem. Doszło nawet do tego, że popadł w depresję. Spędzał masę czasu w samotności, przez co pogłębiał się jego pesymizm. Depresja trwała ponad trzy lata. Pod koniec tego okresu była to istna pożoga dekadentyzmu. Przedostatniego dnia tego dołka, postanowił popełnić samobójstwo. Zawsze jednak był chorowity i pech chciał, że w ostatniej chwili się przeziębił. Jego zamiarem było powiesić się na drzewie w pewnym mało uczęszczanym miejscu. „Niestety”, jako że był chory, dostał zakaz wychodzenia z domu. Następnego dnia czuł się już lepiej, ale jego samopoczucie było znacznie gorsze. Los, jego mniemaniu, tak bardzo nim gardził, że nawet zabić mu się nie pozwalał. Wieczorem, niechętnie zasiadł do komputera i wraz z dwoma braćmi zaczął grać w jakąś grę. Nie jest istotne, w jaką. Po jakimś czasie jeden z braci zaczął się śmiać, bo zobaczył coś śmiesznego na monitorze. Znasz ten śmiech do łez, którym zaraża się wszystkich wokoło?

Znam.

Po chwili śmiali się już obaj bracia. Nie trzeba było długo czekać żeby i on dał się ponieść tej salwie radości. Ten incydent trwał dobrych kilkanaście minut. Ilekroć zobaczyli bądź usłyszeli coś, co pozornie nie było śmieszne, ich chichot wzmagał się. W końcu zmęczyło ich to tak bardzo, że nie byli już w stanie tego kontynuować. Wtedy nasz bohater coś sobie uświadomił.

Co?

że to właśnie tak powinno wyglądać. Nie płacz, narzekania i zgrzytanie zębami tylko śmiech i radość z takich chwil jak ta spędzona przy komputerze. Tego wieczora nastąpiła zmiana.

Jaki z tego morał?

A taki, że chłopak jednego dnia chciał się zabić a drugiego płakał z radości i postanowił, że już tak będzie w jego życiu zawsze. Takie zmiany najczęściej następują nagle. Sęk w tym, że wcale nie trzeba czekać na cud. Można równie dobrze podjąć taką decyzję samemu, bez zewnętrznych impulsów. I gwarantuje Ci, że może ona być o wiele trwalsza niż ta pochodząca z natchnienia.

Jakim cudem mam się cieszyć, kiedy wszystko wokół napawa mnie zgoła odmiennym uczuciem?

Słyszałeś może takie słowa: „cierpienie to błąd w myśleniu”?

Coś mi się wydaje, że to będzie tak jak z historyjką o kamieniarzu.

A rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć?

Nie zupełnie.

To, czy jesteś szczęśliwy czy nie, nie zależy od tego, co Ci się w życiu przytrafia. To nie jest kwestia tego, co widzisz, tylko tego, jak to postrzegasz, jak na to patrzysz. Twoje życie wcale nie musi być usłane różami żebyś był szczęśliwy.

To chyba niełatwa sztuka.

Wcale a wcale.

Hmmm...

Byłbyś z siebie dumny gdyby Ci się udała?

Jasne, że tak.

Miałbyś coś, za co mógłbyś siebie cenić.

Zgadza się.

Upiekłbyś, tym samym, dwie pieczenie na jednym ogniu. Byłbyś szczęśliwy i miałbyś swoją „super moc”, stałbyś się „super bohaterem”.

Tak.

Więc postanowione!

Co postanowione?!

Dziś przed snem podejmij decyzję, że od jutra rano będziesz szczęśliwy. Wiesz, jakie to uczucie, bo często w swych marzeniach byłeś szczęśliwy.

To coś innego. Tam działy się piękne rzeczy, a...

To nic nie znaczy. Mówiłem Ci już, że nie jest ważne, co się dzieje, tylko jak ty do tego podchodzisz.

Powiedzmy, że się zgadzam. Jak więc mam zacząć postrzegać rzeczy złe jako dobre?

Pamiętasz tego chłopaka, który chciał się powiesić?

Tak.

Jego życie było nasycone nieszczęściami. Nieważne jakimi. Był też bardzo chorowity. Choroba to nic dobrego, czy tak?

No raczej.

A do czego ona doprowadziła u niego?

No, do czego?

Dzięki chorobie nie popełnił samobójstwa, a następnego dnia jego życie całkowicie się odmieniło.

Wybacz, ale nie rozumiem.

Następstwo zdarzeń, przyjacielu. Jedne wydarzenia prowadzą do drugich. Gdyby nie spadł deszcz, nie byłoby mokro. Gdyby nasz bohater się nie przeziębił, już dawno by nie żył. Jedne prowadzą do drugich, drugie zachodzą dzięki pierwszym.

Nadal nie do końca rozumiem.

Powiem to wprost. Wydarzenia, które Ty nazywasz złymi, prowadzą, pośrednio bądź bezpośrednio, do tych dobrych.

Mam się cieszyć ilekroć przytrafi mi się coś przykrego?

Oczywiście, że nie. Ciężko by było żebyś ucieszył się na wieść o śmierci bliskiej Ci osoby. Ale ważne jest żebyś nie zapominał, że nawet taka tragedia wywoła szereg przeróżnych wydarzeń. Wcześniej czy później trafi się wśród nich takie, które Ty uznasz za dobre.

A co z tymi złymi?

Podobnie jak tragedia, która je wywołała, wywołają inne zdarzenia, wśród których będą i te dobre. Weźmy na warsztat śmierć bliskiej ci osoby. Powiedzmy wujka. Wracając z pogrzebu psuje Ci się samochód i szukając pomocy poznajesz pewną kobietę, która okazuję się być „tą jedną jedyną”. Widzisz?

Tak. „Złe” wydarzenie doprowadziło do następnego „złego” wydarzenia, a te do dobrego.

Właśnie. Jeśli tak będziesz na to wszystko patrzył, znacznie łatwiej będzie Ci uporać się z codziennością. A kiedyś dojdzie nawet do tego, że przy okazji jakiejś porażki zaczniesz się zastanawiać, co też pięknego Ci to przyniesie.

Nigdy na to tak nie patrzyłem.

Spróbuj. Zobaczysz, że to jest bardzo łatwe. I szybko się przekonasz, jakie ma to skutki.

Ok. tak też zrobię.

Cieszy mnie twoja decyzja. Pamiętaj żeby się nie zrażać, jeśli napotkasz jakieś trudności.

Ok. postaram się.

Wspaniale.

Podejrzewam, że to koniec naszej pogawędki?

Tak. Masz sporo do przemyślenia.

Czasem boje się, że bez Ciebie dojdę do niewłaściwych wniosków.

I znowu ten brak wiary. Nasza rozmowa została tak przeprowadzona, abyś pomyślał dokładnie to, co trzeba.

Ale rozmyślając o naszej ostatniej pogawędce doprowadziłem do tego, że się pojawiłeś.

No i? Może miało tak być? Dobra starczy tego dobrego. Ja spadam. Do usłyszenia następnym razem.

Tymczasem.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.

„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.

"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)

2
Ocena taka jak w pierwszej rozmowie ;) świetne. Porusza ważne problemy pojedyńczej jednostki. Jeste na tak ;)



Pozdrawiam
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.

3
Jak chcesz weryfikatorską ocenę to zajrzyj do pierwszej rozmowy. Udało ci się utrzymać poziom - gratulacje. jednak wiem już co dopisać do poprzedniej oceny: Błędy:



która okazuję e



ę na końcu jeśli ja okazuję, a jeśli coś, to okazuje. :D



Dobra, starczy tego dobrego.

przecinek po dobra.



poza tym, zazwyczaj podoba mi się sposób mówienia cosia, ale niektóre jego wstawki wydają mi się nieadekwatne np.

Weźmy na warsztat

Ja spadam

po prostu nie pasują do reszty.



dobra, to tyle, czekam na trzecią rozmowę :D



...........



a... no i - oczywiście - jestem na TAK!



---------------------------------------------



P.S. twoje teksty dają do myślenia...:D
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

4
Wypowiem się jedynie na temat tych "wstawek", bo reszta nie wymaga komentarza.

Coś wypowiada sie zazwyczaj jak jakiś mędrzec, bo taką role ma spełniać.

Ale nie zapominajmy, że stworzył go nastolatek jak też o tym, że ma on być również przyjacielem a nie tylko "sensejem".



Czy takie podejście ma sens? Moim zdaniem tak.



Pozdrawiam i dzięki za poświecony czas.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.

„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.

"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)

6
Hm, prowokowanie dialogu ze samym sobą w celu wyciągnięcia odpowiedzi na pytania wydawałoby się nieuchwytne. Sokrates, Księga I-Cing, nawet Junga łowię tu uchem. Brawo! :)

7
Kurde. Jestem chyba zbyt zmęczony na czytanie. Podobało mi się, nawet bardzo... ale zdecydowanie nie podzielam euforycznego entuzjazmu innych.
„Wszyscy siedzimy

w rynsztokach, ale niektórzy

z nas patrzą w gwiazdy.”

Oscar Wilde
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”