To jest moje pierwsze opowiadanie, a raczej jego część więc poprosiłbym o opinie i rady. Z góry dzięki.
***
Rozdział 1
- Kim jesteś, że ośmielasz się kraść rzeczy z mojego straganu złodzieju?- spytał niewysoki aczkolwiek tłusty kramarz.
Młodzieniec nic nie odpowiedział. Gdyby nie był trzymany przez dwóch umięśnionych drabów uciekłby i tyle byłoby go widać. Lecz teraz nie mogąc się oswobodzić musiał odpowiedzieć za swój czyn lub wymyślić jakiś podstęp. Wybrał to drugie.
- Puśćcie mnie. Ja nic nie zrobiłem. Wziąłem tylko jedno jabłko, za które w dodatku zapłaciłem. Ale widziałem,że dwóch mężczyzn chodziło od straganu do straganu z każdego coś podbierając. Uwierzcie mi to nie ja!- zarzekał się
Obaj atleci puścili go. W jednej chwili pojawiła się chmara dymu. Gdy rozwiał ją wiatr młodziana już nie było. Szedł on sobie drogą z Bveer, czyli miasteczka kupieckiego, w którym rozegrało się jego pojmanie do Cernney miasta, w którym mieszkał będącego również celem jego następnych rabunków. A był jednym z najlepszych złodziei młodego pokolenia. Jego znajomi złodzieje nie potrafili zamotać człowieka w taki sposób by ten nie wiedział jak się nazywa. Fyhreen potrafił. Ci, którzy widzieli go kradnącego, a widziało go niewielu, pamiętali jego czarne włosy, błękitne oczy i ten błysk w oku, gdy rabował czyjś dobytek. Nikt z jego druhów nie znał jego pochodzenia, nikt nie wiedział czy ma jakąś rodzinę.
W połowie drogi z Bveer do Cernney do Fyhreena przyłączyło się dwóch towarzyszy.
- Witaj Afastolu! Jak powodzi się naszej kompanii? Znaleźliście coś ciekawego?
W tej chwili zwróciwszy się do drugiego, począł szeptać mu coś do ucha ,zaś on po wysłuchaniu tego, co wódz miał mu do powiedzenia oddalił się. Fyhreen wdał się w rozmowę o wydarzeniach w mieście Cernney.
Po około pół godziny doszli pod bramy miasta. By je przekroczyć trzeba było pokazać kartę obywatela. Była to karta, dzięki której można było przemieszczać się pomiędzy miastami a czasem nawet państwami. Po jej okazaniu wkroczyli do miasta. Było południe, więc ruch na targu i wokół niego wrzał. Gdy obaj przechodzili obok wejścia do Zachodniej Dzielnicy - dzielnicy bogatych, zauważyli postać ubraną w czarny płaszcz niosącą ciało człowieka. Nie byłoby nic w tym dziwnego gdyby nie to, iż osoba ta ma dziwne białe włosy. Nie spotykano takich istot w tych rejonach Starych Ziem. Czasami, lecz raczej rzadko przybywały w te okolice elfy mające podobny barwę włosów. Nie przypominał on ich jednak posturą, raczej był to człowiek mający kolor włosów jakże charakterystyczny dla przedstawiciela rasy elfów. Lecz próżne były próby przyjrzenia się mu,ponieważ zniknął po chwili w jednym z domów.
Rozdział 2
Wreszcie dotarli do opuszczonego domu, który przerodził się niedawno w ich rezydencję. Nie było tego widać z zewnątrz ,ponieważ okna były pozabijane deskami,ale wystroju w środku nie powstydził się przeciętny mieszkaniec miasta. Dom ten był w złym stanie, jednak zauważało się to tylko poza domem, chociaż dookoła niego rozciągał się jeden z najpiękniejszych ogrodów w tej dzielnicy. Wydawałoby się,że jeśli ten dom naprawdę jest opuszczony to nikt nie podlewa tych krzewów i drzew,niespotykanych w Starych Ziemiach. Były one sprowadzane z innych miejsc świata przez poprzedniego właściciela, który najwyraźniej opuścił swoje domostwo w pośpiechu. A jednak ktoś podlewał ten cały zielony dobytek. Była to posiadłość w części dla ludzi pracujących, lecz nie biedoty. Dwa duże pokoje i jeden malutki pełniący rolę składziku a jednocześnie będący wejściem do piwnicy. W domu wraz z Fyhreenem mieszkało jeszcze pięciu jego kompanów.
Miasto było domem wielu znakomitych i znanych osobistości. Na przykład jednego z ważniejszych doradców króla Vernixusa III, Reeginalda. Vernixus to król znany z zawziętości. Pewnego dnia roku poprzedniego podczas corocznej podróży po całym królestwie spodobała mu się córka jednego z lordów. Poprosił ją o rękę,lecz ona trochę z siebie,trochę z ulegając namowom ojca nie zgodziła się. Następnego dnia w dziwnych okolicznościach ją i jej rodzinę znaleziono martwych. Tylko owy lord uszedł z życiem. Choć mówi się,że zwariował i żyje teraz jako pustelnik gdzieś w jaskini wysoko w górach, nikt tego nie potwierdził . Chodzą słuchy ,iż to władca kazał zabić rodzinę lorda. Aczkolwiek monarcha nigdy nie przyznał się do morderstwa, a ludzie po jakimś czasie przestali obarczać go winą za ich śmierć.
Miasto to jak i wiele innych podzielone było na dzielnice bogatych, ludzi pracujących w Cernney zwaną Dzielnicą środka i dzielnicę biedy. W każdej z tych dzielnic znajdowało się, co najmniej 50 budynków ,albo lepianek jak w dzielnicy dla biednych, co czyniło miasto jednym z największych w okolicy. Większymi miastami były tylko Ghunav- stolica Królestwa Vercassi i jednocześnie miejsce urzędowania króla Vernixusa , Ruuhya – największe miasto portowe na Starych Ziemiach oraz Billex – miasto, w którym rządził wcześniejszy król. Największa rezydencja w Cernney należała do Reeginalda.
Gród ten słynął z wielu wyśmienitych gildii. Jedną z nich była gildia kowali,która słynęła nie tylko w Starych Ziemiach, ale w całym Wyslev – czyli w całej zachodniej części kontynentu. Tutaj także było największe skupienie łotrów, zbirów i złodziei. Znajdowała się tu dzielnica nazywana Księżycową ,w której tacy ludzie się osiedlali. Dopóki nie opuścili tej dzielnicy nic nie można było im zrobić ,ale i oni nie mogli nikogo zabić ani choćby zranić. To była taka niepisana umowa między władzami miasta ,a okolicznymi złodziejami.
Często zdarzało się tak ,że w nocy do kilku domostw naraz włamywali się złodzieje, którzy należeli do tworzonych przez siebie Gildii Złodziei ,i w ten sposób trudniej było ich złapać. Działali niespostrzeżenie i zanim ktokolwiek coś zauważył okradali następny dom lub udawali się do swoich kryjówek. Nie sposób było ich wykryć.
Rozdział 3
Ciemność przykrywała miasto, lampy uliczne,które gaszone były zazwyczaj przez tzw. Latarnika około północy,już zgasły. Wszędzie było cicho. W niewielu domach paliło się jeszcze jakieś światło. W mieszkaniu Fyhreena ,nazywanym przez niego i jego kompanów Grotą ,cały czas tliło się kilka świec. Siedzieli w pięciu przy stole próbując znaleźć cel następnego rabunku. Tylko jeden z kompanów nie był z nimi, mianowicie ten który oddalił się od Fyhreena w drodze do Cernney. Nic nie zapowiadało jego powrotu przed upływem tygodnia.
Nagle usłyszeli trzask ze strony wejścia z piwnicy do domu. Poderwali się i szybko dobywając mieczy leżących przy ich ubraniach ,znaleźli się w składziku. Hałas nadal wydobywał się spod klapy do piwnicy. Ktoś próbował się dostać na górę. Nie wiedząc kto to może być postanowili zastawić pułapkę. Trzech z nich, w tym Fyhreen ,schowało się wśród niewielkich szafek z narzędziami. Pozostałych dwóch wyszło ze składziku i stanęło obok drzwi czekając na jakiś sygnał od przyjaciół.
Afastol wyskoczył od szafek i podniósł pokrywę. Dwójka ukrywająca się pomiędzy meblami usłyszała tylko potworny ryk i zobaczyła jak ich kompan zatacza się do tyłu krwawiąc dookoła zieloną substancją. Dopiero po chwili spod tego płynu zaczęła wypływać prawdziwa krew. Afastol drgał jeszcze w konwulsjach, lecz moment później leżał już bez ruchu. Zaraz koło Fyhreena i jego towarzysza wyrósł jak spod ziemi elfi mag. . Długie i spiczaste uszy oraz czarodziejska szata – to jego atrybuty. Obok niego pojawiło się zaraz trzech Hahruków. Były to stwory, które będąc kiedyś ludźmi starali się poznać tajemne sztuki i uczyły się ich u swych mistrzów. Jednak zostały przemienione przez swych nauczycieli w przygarbione,długowłose i wysuszone potwory o ciemnej wręcz czarnej karnacji. Czarnoksiężnicy robili to tylko po to by mieć chłopców na posyłki. Te tutaj nie miały więcej niż półtora metra.
- Zabijcie tamtych za drzwiami!- syknął do Hahruków.- Później wrócicie i przeszukacie cały dom. Macie mi znaleźć ten sztylet.- syczącym głosem mówił dalej , w ludzkich uszach brzmiało to jak straszny pisk, lecz dało się dosłyszeć słowa.
Po tym rozkazie Hahruki rozbiegły się po domu. Kilka chwil później słychać było krzyki mordowanych ludzi. Towarzysz Fyhreena starał się uciec, lecz od razu został sparaliżowany. Fyhreen wyprostował dumnie pierś i czekał na następny ruch elfa. Co jakiś czas spoglądał na ciało Afastola. Chociaż śmierć spotkała go już dobre pół godziny temu, cały czas płynęła krew. Nie były to jej duże ilości, ale cały czas leciała.
Elfi mag stał cały czas w jednym miejscu oczekując na Hahruki. Minęła godzina oczekiwań, uwięziony siadł ze znudzenia na podłodze i czekał na to, co przyniesie los. Siedząc tak myślał jak może się wydostać z tej sytuacji. Gdyby miał jeszcze trochę proszku , którego użył na kramarzu, jednak wykorzystał wtedy swój zapas. Miał przecież dzisiaj jeszcze odwiedzić znajomego alchemika. Zapomniał, być może przez to będzie musiał umrzeć. Przez jedną zapomnianą rzecz. Stracić życie przez taką głupotę. W tej chwili przyszło mu na myśl ,że jeden z jego kompanów mógł mieć gdzieś taki proszek. Gdy elf podszedł w stronę drzwi, Fyhreen był już przy sparaliżowanym. Przeszukał go dokładnie. Niestety nie było przy nim nic ,co pomogłoby mu uciec. Podszedł do Afastola. Leżał on na plecach mając dziurę wielkości pięści w brzuchu. Przeszukując go znalazł proszek i pergamin. Zabrał obie te rzeczy. Zauważył też ,że klapa do piwnicy, z której kanałami przybył elf ,jest otwarta. Nie namyślając się dłużej rzucił proszek na podłogę i powiedział:
- Deslivatus!
Moment później w całym pomieszczeniu zrobiło ciemniej. Szara mgła nie dość ,że nie pozwalała nic zobaczyć to jeszcze gryzła w oczy. Elf krzyknął z bólu. Miał bardzo wrażliwe oczy. Hahruki także nie mogły nic dojrzeć, ale mgła nie dokuczała ich sczerniałym oczom.
Fyhreen rzucił się w stronę zejścia do piwnicy i zaraz znalazł się na dole. Wyjścia były dwa. Musiał wybrać, w które wejście skręcić. Pierwsze prowadziło przez kanały do wsi obok miasta ,do Baerc. Drugie natomiast prowadziło przez mniej obrzydliwe kanały do obrzeży miasta.
Nieopodal Baerc rozpościerała się olbrzymia puszcza nazywana często Zapomnianą . Miejsce, do którego udawało się bardzo niewielu ludzi. A nikt nie wrócił.
Fyhreen wybrał trudniejszą drogę ,aczkolwiek miał większą pewność ,że go nie dopadną. Biegł najszybciej jak mógł .Z jednej strony by uciec przed elfem i jego Hahrukami , z drugiej jednak chciał jak najszybciej wydostać się na świeże powietrze. Smród w kanałach był nie do zniesienia. W końcu stanął na skraju puszczy. Odetchnął chwilę i zaczął zagłębiać się w niezgłębioną dzicz.
Rozdział 4
Niebo zaczynało ciemnieć coraz wcześniej ,z dnia na dzień robiło się coraz zimniej. Słońce dawno schowało się za chmurami. Powoli zapadał zmrok. Ale Fyhreen nawet tego nie zauważył , w głębi puszczy cały czas było ciemno. Drzewa wydawały się wielkimi strażnikami samych siebie. Cały czas biegł przystając, co kilka minut by odpocząć. Wreszcie po około dwóch godzinach biegu znalazł małą polankę. Wyglądała jak zwyczajna polana,ale miała na środku usypane miejsce pod ognisko. Zmęczony usiadł na trawie i odpoczywał zbierając siły.
Tu mnie dzisiaj nie znajdą , muszę się ogrzać, pomyślał.
- Went agdebra! – powiedział i rzucił małą garść proszku. Po chwili zaczęły pojawiać się iskry a zaraz ogień.
Fyhreen zbliżył się bardziej do ognia i próbował czuwać. Udało mu się to tylko przez jakiś czas. Był coraz bardziej senny. Oczy zamykały mu się ,lecz zaraz otwierał je, gdy usłyszał najdrobniejszy hałas. W końcu jednak zasnął.
Rankiem, gdy się obudził było trochę jaśniej niż w nocy. Otworzywszy oczy pierwszą rzeczą, jaką zobaczył było cały czas palące się ognisko. Nieopodal siedziała jakaś skulona postać odwrócona plecami do ogniska. Po chwili osoba ta wstała i zabrawszy łuk,miecz i cały kołczan strzał ruszyła między drzewa naprzeciw miejsca skąd przybył Fyhreen.
-Zaczekaj!- krzyknął, gdy osobnik zdążył się oddalić.
Wstał i poczuwszy wielkie pragnienie, zaczął szukać czegoś do picia. W miejscu, w którym siedział wcześniej nieznajomy ,zobaczył manierkę. Była pełna wody. Fyhreen przejrzał swoje rzeczy i zauważył brak pergaminu ,który zabrał z ciała Afastola.
Niedługo później wyruszył w poszukiwaniu jedzenia tą samą drogą ,którą poszedł przybysz.
Uważnie szedł szukając jego śladów. Nie znalazł ich zbyt wiele. A raczej dwa. Pierwszy widoczny był na mokrym obszarze ,który powoli zamieniał się w bagno. Drugi wyglądał na miejsce odpoczynku i spożywania jakiegoś mięsa ,po którym zostały kości. Lecz wyglądało to na to ,że osobnik ten wie ,iż jest śledzony przez Fyhreena. Zostawił on w tym miejscu świeżo upolowanego zająca oraz mały, prosty łuk i kilka strzał. Jakby był przekonany ,że zostawia je dla kogoś, komu może pomóc i zaufać. Fyhreen idąc tak rozmyślał czy wydostanie się z tej puszczy i dokąd dojdzie idąc w tą stronę.
Dzień miał się ku spoczynkowi, ustępował miejsca nocy. Fyhreen przeszedł około 21 km w głąb Zapomnianej Puszczy. Im dalej w głąb tym trudniej się szło , tym drzewa rosły bliżej siebie ,tym więcej niebezpieczeństw. Zmęczony poruszał powolniej. Oczy przymykały mu się, co chwilę. Poczuł ,że właśnie mu się zamykają. Wędrował kilka chwil z zamkniętymi powiekami. Nagle zobaczył, że w miejscu, w którym stanął kończy się ziemia. Przed nim rozpościerała się ogromna dolina ,a w pobliżu paliło się jakieś ognisko. Spragniony ,zmarznięty i głodny gnał jak najszybciej do paleniska, nie mając pojęcia czy pędzi w objęcia zła czy jednak do kogoś przyjaznego. Nie zastanawiał się nad tym. Biegł ile miał sił w nogach. Gdy zbiegał nogi zaczepiały mu się co chwila o jakieś korzenie albo wystające kamienie. Wreszcie w środku drogi z góry do ogniska potknął się o wystający pęd. Staczając się został mocno poturbowany, a już w pobliżu samego paleniska uderzył głową w duży kamień.
2
Pomysł: 3+
całkiem spoko, kolejna opowiastka o złodzieju, co zaplątał się w jakąś awanturę.
Styl: 2+
Tu już gorzej, musisz poćwiczyć. Masz problemy z interpunkcją i układaniem sensownych zdań. Poza tym strasznie skracasz, powiedziałabym, że wręcz pędzisz od akcji do akcji bez żadnych przerw, roździały są za krótkie, brak w nich opisów.
Schematyczność: 3+
myślę, że mogłoby się to ciekawie potoczyć.
Błędy: 3=
niestety dużo, interpunkcja i błędy logiczne w szczególności. (przy okazji odrobina niechlujstwa, raz nie stawiasz spacji między wyrazami a przecinkiem, lub stawiasz przecinek przy drugim wyrazie: Zapamiętaj "zrobił coś, żeby coś".

Ogólnie: 3+
Ogólnie to, tekst mi się podoba. Dużo błędów, bardzo skrócony (trochę jak streszczenie), ale sam napisałeś, że to twoje pierwsze opowiadanie, więc - mimo wszystko - jestem dobrej myśli. Zachęcam do ćwiczeń i rozwijania umiejętności. czekam na dalsze - coraz lepsze - próbki twórczości.
Jestem na... małe tak - pod warunkiem, że obiecasz pracować nad stylem.
pozdrawiam
całkiem spoko, kolejna opowiastka o złodzieju, co zaplątał się w jakąś awanturę.
Styl: 2+
Tu już gorzej, musisz poćwiczyć. Masz problemy z interpunkcją i układaniem sensownych zdań. Poza tym strasznie skracasz, powiedziałabym, że wręcz pędzisz od akcji do akcji bez żadnych przerw, roździały są za krótkie, brak w nich opisów.
Schematyczność: 3+
myślę, że mogłoby się to ciekawie potoczyć.
Błędy: 3=
niestety dużo, interpunkcja i błędy logiczne w szczególności. (przy okazji odrobina niechlujstwa, raz nie stawiasz spacji między wyrazami a przecinkiem, lub stawiasz przecinek przy drugim wyrazie: Zapamiętaj "zrobił coś, żeby coś".
przecinek po straganu, gdyż słowo złodzieju to określenie.z mojego straganu złodzieju
przecinek po teraz i przed musiał. zdanie pomiędzy jest wtrąceniem.Lecz teraz nie mogąc się oswobodzić musiał
przecinek po w głąbIm dalej w głąb tym trudniej się szło
wybacz, ale to zdanie jest odrobine bez sensu
Dom ten był w złym stanie, jednak zauważało się to tylko poza domem,
rolę składzikarolę składziku
chyba zza szafek, albo z szafek.Afastol wyskoczył od szafek
czym poruszał...Zmęczony poruszał powolniej

po prostu brzmi idiotycznie.Oczy przymykały mu się, co chwilę. Poczuł ,że właśnie mu się zamykają.
kurczę, to po czym on tak gnał, skoro ziemia się skończyła... nauczył się latać?Nagle zobaczył, że w miejscu, w którym stanął kończy się ziemia.(...)
Spragniony ,zmarznięty i głodny gnał jak najszybciej
Ogólnie: 3+
Ogólnie to, tekst mi się podoba. Dużo błędów, bardzo skrócony (trochę jak streszczenie), ale sam napisałeś, że to twoje pierwsze opowiadanie, więc - mimo wszystko - jestem dobrej myśli. Zachęcam do ćwiczeń i rozwijania umiejętności. czekam na dalsze - coraz lepsze - próbki twórczości.
Jestem na... małe tak - pod warunkiem, że obiecasz pracować nad stylem.
pozdrawiam

"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
3
Pomysł: 3
Mogłoby być 4 albo nawet 4+, ale wykonanie pozbawiło cię tego zaszczytu. Pomysł w zasadzie zły nie jest, ale przez nieudolność w budowaniu zdań i marny styl, o którym za chwilę, całość czyta się opornie i nie wciąga. A przyznam, że mogłaby wciągać i to bardzo.
Styl: 2
Z początku miałem nadzieję, ze Lan przesadziła, ale myliłem się. Zdania często nie mają sensu, zwłaszcza w konfrontacji ze zdaniami poprzednimi. Jakoś to wszystko nie trzyma się kupy. Do tego dochodzi ogrom błędów.
Schematyczność: 3
Tak jak stwierdziła Lan, mogłoby być ciekawsze.
Błędy: 2
Makabra. Musisz dużo pracować. Czytaj książki ile wlezie. A ukończony tekst czytaj jeszcze kilkakrotnie zanim uznasz, że warto się nim chwalić.
Ogólnie: 3=
Pomysł jako taki, ale wykonanie marne. Do tego dochodzi masa błędów.
Przeczytałem do końca, tylko i wyłącznie, z przymusu.
Mimo to jestem na maluśkie tak.
Mogłoby być 4 albo nawet 4+, ale wykonanie pozbawiło cię tego zaszczytu. Pomysł w zasadzie zły nie jest, ale przez nieudolność w budowaniu zdań i marny styl, o którym za chwilę, całość czyta się opornie i nie wciąga. A przyznam, że mogłaby wciągać i to bardzo.
Styl: 2
Z początku miałem nadzieję, ze Lan przesadziła, ale myliłem się. Zdania często nie mają sensu, zwłaszcza w konfrontacji ze zdaniami poprzednimi. Jakoś to wszystko nie trzyma się kupy. Do tego dochodzi ogrom błędów.
Schematyczność: 3
Tak jak stwierdziła Lan, mogłoby być ciekawsze.
Błędy: 2
Makabra. Musisz dużo pracować. Czytaj książki ile wlezie. A ukończony tekst czytaj jeszcze kilkakrotnie zanim uznasz, że warto się nim chwalić.
Ogólnie: 3=
Pomysł jako taki, ale wykonanie marne. Do tego dochodzi masa błędów.
Przeczytałem do końca, tylko i wyłącznie, z przymusu.
Mimo to jestem na maluśkie tak.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.
„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.
"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)
„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.
"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)
4
- Kim jesteś, że ośmielasz się kraść rzeczy z mojego straganu złodzieju?- spytał niewysoki aczkolwiek tłusty kramarz.
Moze zlodziejem? <ROTFL> Rozbilo mnie to totalnie i juz wiecej nie czytalam. Do tego ten stereotyp niewysokiego acz tlustego kramarza.
- Puśćcie mnie. Ja nic nie zrobiłem. Wziąłem tylko jedno jabłko, za które w dodatku zapłaciłem. Ale widziałem,że dwóch mężczyzn chodziło od straganu do straganu z każdego coś podbierając. Uwierzcie mi to nie ja!- zarzekał się
Obaj atleci puścili go.
Dobra, zmusilam sie i przeczytalam troche wicej. Kolejny niesamowity fragment, to ten, w którym przedstawiasz drogi autorze cudowne zdolności Twojego złodzieja w omamianiu ludzi. Oby ten sposób nie wyszedł do realnego świata, bo policja już nigdy nikogo nie złapie (nawet, jesli zlapia zlodzieja na goracym uczynku, jak w tym przypadku).
Ten tekst leży merytorycznie, stylistycznie i jest schematyczny (tym bardziej dla kogoś, kto gra w określony rodzaj gier). Czemu jesteście na tak? Nie badzcie az tak poblazliwi, w koncu to jest Weryfikatorium a nie jedno z konkurencyjnych, kopiujacych wszystko od nas, for
Moze zlodziejem? <ROTFL> Rozbilo mnie to totalnie i juz wiecej nie czytalam. Do tego ten stereotyp niewysokiego acz tlustego kramarza.
- Puśćcie mnie. Ja nic nie zrobiłem. Wziąłem tylko jedno jabłko, za które w dodatku zapłaciłem. Ale widziałem,że dwóch mężczyzn chodziło od straganu do straganu z każdego coś podbierając. Uwierzcie mi to nie ja!- zarzekał się
Obaj atleci puścili go.
Dobra, zmusilam sie i przeczytalam troche wicej. Kolejny niesamowity fragment, to ten, w którym przedstawiasz drogi autorze cudowne zdolności Twojego złodzieja w omamianiu ludzi. Oby ten sposób nie wyszedł do realnego świata, bo policja już nigdy nikogo nie złapie (nawet, jesli zlapia zlodzieja na goracym uczynku, jak w tym przypadku).
Ten tekst leży merytorycznie, stylistycznie i jest schematyczny (tym bardziej dla kogoś, kto gra w określony rodzaj gier). Czemu jesteście na tak? Nie badzcie az tak poblazliwi, w koncu to jest Weryfikatorium a nie jedno z konkurencyjnych, kopiujacych wszystko od nas, for
