Na razie nie ma pewnego tytułu. Jest to fragment dłuższego tekstu, który kiedyś zacząłem pisać i jakoś zaprzestałem, gdy projekt był w zarodku. Jest to wstęp i stanowi w miarę zamkniętą całość. Może wasze komentarze zachecą mnie do dalszej pracy. Co prawda opowiadanie zmienia później zupełnie charakter, ale interesuje mnie czy zaciekawił was chociaż trochę wstęp...
****
Jake kopnął puszkę z całej siły. Puszka poleciała najdalej jak umiała. [Taaaaak. Kopanie puszki to bardzo zajmujące zajęcie. Szczególnie kiedy całe twoje życie składa się z czasu wolnego. Nie chodzisz na pieprzone lekcje języka francuskiego, nie grasz na pieprzonej gitarze, nie chodzisz na pieprzone kółko szachowe, nie wychodzisz na pieprzone niedzielne spacerki ani na pieprzoną herbatkę do babci, nie jeździsz na pieprzone wycieczki rowerowe, nie wychodzisz w piątek wieczorem do pieprzonego klubu, nie masz setki pieprzonych znajomych i całego innego gówna, które zakłada na ciebie kaftan bezpieczeństwa w którym nie możesz się ruszyć. Masz siebie, świat i sny.]
Chciał ją znowu kopnąć, ale wyglądała tak mizernie, że postanowił dać jej na razie spokój. [Co ja pieprzę?! W wieku 62 lat i tak nikt chodzi na lekcje języka francuskiego a tym bardziej na herbatkę do babci... najwyżej gra w szachy... pieprzone szachy. Zamiast szlajać się ze szmacianym workiem na plecach powinienem siedzieć przy kominku i bujać się w bujanym fotelu z wiklinowymi wstawkami opowiadając wnukom historie z mojego życia. O tym jak poznałem babcię i o tym jak dziewczyny szalały za mną kiedy miałem dwadzieścia lat, o tym co lubiłem i o tym co mnie irytowało, o tym co kochałem i o tym czego nienawidziłem... ale te opowieści nie istnieją, chociaż powinny.]
Jego rozmyślania przerwał widok, którego oczekiwał. Jego dom. Jedyne miejsce, w którym czuł się dobrze. Pchnął drzwi. Jak zwykle zawiasy zaskowyczały jakby poddawał je torturom gorszym od śmierci. Miały prawo, skoro nie były oliwione od paru dziesięcioleci. Zresztą cała ta rudera rozsypywała się i cudem nie była przeznaczona jeszcze pod rozbiórkę. Miała chyba ze sto pięćdziesiąt lat i była od dawna opuszczona. Kiedyś mieszkał tutaj wpływowy przedsiębiorca. W wieku trzydziestu pięciu lat miał tyle pieniędzy, że mógłby nic nie robić do końca życia (zakładając, że dożyłby co najmniej siedemdziesiątki). Miał też kochającą żonę i trójkę dzieci. Niestety pewnej nocy ktoś podłożył ogień pod budynek. Przedsiębiorca spłonął żywcem razem z żoną, dzieci na szczęście wyjechały do dziadków w tym czasie. Później okazało się że podpalaczem był były pracownik mężczyzny, który po zwolnieniu stracił środki do życia, więc postanowił zemścić się na nim. Tak to się kończy kiedy ma się zbyt wiele. Jake, dzięki Bogu, nie ma zbyt wiele. Chociaż kiedyś miał sporo...
...ładny dom z ogródkiem i piękną żonę, z którą co prawda w ogóle się nie rozumiał, gdyż jej ulubionymi rozrywkami było grillowanie ze stadem „przyjaciół” oraz chodzenie do kosmetyczki, ale mimo wszystko była piękna. Nie miał dzieci, ponieważ pracował w wojsku i uznał, iż będzie widział je tak rzadko, że nie będzie dla nich ojcem... tak samo jak nie był mężem. Był za to kapralem w US Navy, co prawda tylko trzy miesiące bo potem został wydalony z armii i trafił do więzienia za grożenie generałowi naładowaną bronią po tym jak ten kopnął jego psa w przypływie agresji. Po odsiedzeniu pół roku wrócił do domu, ale tam zastał obcą rodzinę. Okazało się, że żona sprzedała dom, który był na nią przypisany i wyjechała bez pozostawienia wiadomości. Został bez pracy i domu. Do rodziców nie chciał wracać a przyjaciół praktycznie nie miał. I tak rozpoczął karierę bezdomnego.
Trzy godziny dziennie zbierania puszek, trzy godziny zbierania kartonów i dwie godziny żebrania pod dworcem centralnym. W ten sposób wyrabiał dniówkę. Może nie była ona imponująca, ale trzeba zwrócić uwagę na to, że miał wolną rękę w sprawach godzin pracy i urlopu. Pracując tak, w ciągu dwudziestu lat dorobił się wspomnianej już opuszczonej rudery, którą samowolnie zajął, materaca, kołdry, starej lampy na oliwę, turystycznej kuchenki gazowej i stosu książek ze wszelkich dziedzin – poczynając od książek kulinarnych i poradników dla majsterkowiczów, kończąc na „Wstępie do psychoanalizy” Freuda. Czytał je często, żeby szybciej zasnąć i uciec od rzeczywistości w krainę snu, w której czuł się o wiele lepiej niż w otaczającym go świecie, czyli Nowym Jorku, z którego właściwie nie wyjeżdżał w ciągu życia, pomijając wypady do ciotki, gdy był dzieckiem.
Jake wszedł do środka i rozejrzał się czy wszystko jest na swoim miejscu. Było. Poszedł w stronę materaca po drodze biorąc przypadkową książkę leżącą na ziemi. Położył się, równocześnie oglądając okładkę książki. Tym razem trafiła mu się książeczka z cytatami. [To dobrze.] Przy niej szybko zasypiał. Otworzył gdzieś w środku...
„Wszyscy siedzimy
w rynsztokach, ale niektórzy
z nas patrzą w gwiazdy.”
Oscar Wilde
[Pieprzenie. Facet siedział pewnie przy stole, w ciepłym mieszkaniu czy może nawet domu, i popijając kawę pisał: „Wszyscy siedzimy w rynsztokach....”. Palant.] Zamknął oczy rozmyślając dalej nad przeczytanym cytatem. [Taaaak. Pewnie jest tam jakieś drugie dno, ale ja z mojej pozycji go nie dostrzegam. Może gdybym leżał teraz w łóżku czując obok siebie ciepło mojej żony i wiedział, że nie mam problemów zrozumiałbym o co chodzi temu... palantowi.] Był już pomiędzy światami snu i rzeczywistości. [Masz siebie, świat i SNY.] Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy...
2
Pomysł: 3
Niczego szczególnie ciekawego tu nie dostrzegłem. Zlepek myśli dziadka, któremu się nie do końca powiodło w życiu.
Styl 3+
Nie najgorzej, ale pełno powtórzeń, a to kłuje w oczy.
Schematyczność: 3+
Kolejny, niezadowolony z życia, bohater. Eh...
Błędy: 4-
Powtórzenia, np:
Ogólnie: 3
No, nie powala.
Mogę być na tak, ale malutkie.
Niczego szczególnie ciekawego tu nie dostrzegłem. Zlepek myśli dziadka, któremu się nie do końca powiodło w życiu.
Styl 3+
Nie najgorzej, ale pełno powtórzeń, a to kłuje w oczy.
Schematyczność: 3+
Kolejny, niezadowolony z życia, bohater. Eh...
Błędy: 4-
Powtórzenia, np:
Jake kopnął puszkę z całej siły. Puszka poleciała najdalej jak umiała.
Poszedł w stronę materaca po drodze biorąc przypadkową książkę leżącą na ziemi. Położył się, równocześnie oglądając okładkę książki. Tym razem trafiła mu się książeczka z cytatami.
Ogólnie: 3
No, nie powala.
Mogę być na tak, ale malutkie.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.
„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.
"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)
„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.
"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)
4
Pomysł: 4
Niby nic oryginalnego, ale jednak mi się podoba. Przemawia do mnie.
Styl: 4 / 4+
Chyba właśnie dzięki temu dobrze mi się czytało. Sposób w jaki piszesz sprawia, że wciąż mam ochotę przeczytać następne zdanie. Jest luźny i jednocześnie zgrabny. Naprawdę mi się spodobało.
Schematyczność: 3
No, nic tu innowacyjnego nie dałeś. Wkrótce jednak zabiorę się za drugą część, może będzie lepiej.
Błędy: 3
To co mówił Foo, tj. powtórzeniówki + interpunkcja.
Ocena ogólna: 4=
Spodobało mi się, jak już mówiłem, przemówiłeś do mnie. Mimo że pomysł nie należy do najoryginalniejszych, to czyta się bardzo przyjemnie. Jestem na tak i z chęcią przeczytam drugą część, bo tą raczej traktuję jako wstępniak.
Pozdrawiam.
Niby nic oryginalnego, ale jednak mi się podoba. Przemawia do mnie.
Styl: 4 / 4+
Chyba właśnie dzięki temu dobrze mi się czytało. Sposób w jaki piszesz sprawia, że wciąż mam ochotę przeczytać następne zdanie. Jest luźny i jednocześnie zgrabny. Naprawdę mi się spodobało.
Schematyczność: 3
No, nic tu innowacyjnego nie dałeś. Wkrótce jednak zabiorę się za drugą część, może będzie lepiej.
Błędy: 3
To co mówił Foo, tj. powtórzeniówki + interpunkcja.
Ocena ogólna: 4=
Spodobało mi się, jak już mówiłem, przemówiłeś do mnie. Mimo że pomysł nie należy do najoryginalniejszych, to czyta się bardzo przyjemnie. Jestem na tak i z chęcią przeczytam drugą część, bo tą raczej traktuję jako wstępniak.
Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
5
I tak nikt NIE chodził. Poza tym przed "a" przecinek.W wieku 62 lat i tak nikt chodzi na lekcje języka francuskiego a tym bardziej na herbatkę do babci...
Błędów interpunkcyjnych jest cała masa, nawet nie ma sensu ich tu wypisywać. Brakuje u ciebie przecinków nawet w tak oczywistych miejscach, jak przed "a" albo "że".
Dziwny szyk zdania. Lepiej "na szczęście dzieci wyjechały w tym czasie do dziadków".Przedsiębiorca spłonął żywcem razem z żoną, dzieci na szczęście wyjechały do dziadków w tym czasie.
Na razie treści nie oceniam, bo to tylko początek czegoś większego.
Jednak co mi się niezbyt podobało i uznałam nie nieuzasadnione, to umieszczenie całej akcji w USA. Przecież równie dobrze wszystko mogłoby się rozgrywać w Polsce czy innym "biedniejszym" kraju, a bohater mógłby mieć na imię chociażby Józek. Byłoby to nawet bardziej prawdopodobne. Czytając, widziałam przed oczami typowi polski krajobraz opuszczonych ruder, w których mieszkają bezdomni, a ten Nowy Jork i Jake po prostu nie pasowały i gryzły się z przedstawionym klimatem. Ale to moje subiektywne zdanie.