
Julia przebudziła się wczesnym rankiem, ostatnie noce były dla niej straszne. Jeśli udało jej się zasnąć miała koszmary i sen nie trwał długo. Tej nocy prawie w ogóle nie spała, męczyły ją kolejne zmory nocne. Usiadła na łóżku i delikatnie przetarła swoje brązowe oczy. Jej włosy sięgały okolic podbródka i teraz rozrzucone były we wszystkie strony. Opuściła nogi na podłogę, wymacała stopami kapcie. Była spocona, zastanawiała się nad ostatnimi snami, dręczyły ją, od kiedy zaczęła się kłócić z chłopakiem. Przez ostatnie doby sądziła, że dni jej związku są policzone. Czuła, że Mark zerwie. Był starszy od niej dwa lata, wszystko, co zrobiła do tej pory, wszystkie erotyczne przeżycia były spowodowane przez niego. Był pierwszym chłopakiem, którego pocałowała, tak naprawdę, to on pierwszy skradł jej całusa z językiem, on pierwszy dotykał jej ciała, całego. Teraz pragnął czegoś więcej, czegoś, czego ona się bała, wiedziała, że nie jest gotowa. Mark twierdził, ze rozumie, ale ona czuła, że to niedługo spowoduje, że chłopak zerwie. Chłopiec, a właściwie już mężczyzna, trwał przy niej, kochał i nie chciał jej zostawić z tak błahego powodu, ale czy na pewno? Julia miała mieszane uczucia, wiedziała, że się nie odda mu, jeśli na pewno nie będzie gotowa. Musiał czekać, jeśli rzeczywiście kochał.
Julia poszła do łazienki, podeszła do umywalki i odkręciła kurki, wyregulowała nimi temperaturę wody, do odpowiedniej dla niej. Nabrała trochę wody w złożone ręce i przemyła twarz, chwilę patrzyła na swoje odbicie w lustrze, Co robić? Myślała. Sięgnęła po szczoteczkę i pastę do zębów. Zajęła się poranną toaletą. Opuściła łazienkę około piętnastu minut później, poszła do pokoju i sięgnęła po plecak. Musiała spakować książki. Nienawidzę wtorków, pomyślała. Rzeczywiście we wtorek, miała przedmioty, których nie lubiła, co gorsza, nie było żadnej lekcji, którą by, chociaż mogła nazwać nudną, ale nie ciężką. Książki miała przygotowane poprzedniego wieczoru, teraz tylko je wsadziła do plecaka. Wyszła na przedpokój i chwyciła za smycz.
- Max, chodź do mnie – starała się powiedzieć to na tyle głośno, by usłyszał ją pies i na tyle cicho, by nie obudzić rodziców.
Pies przybiegł od razu, dziewczyna założyła mu smycz, przekręciła zamek i wyszła na klatkę schodową. Zamknęła drzwi na klucz i zbiegła po schodach na dół. Po opuszczeniu bloku skierowała swoje kroki, na polanę, która znajdowała się nie daleko jej osiedla. Była wczesna godzina, mogła zrobić sobie dłuższy spacer. Lubiła chodzić i rozmyślać, zwłaszcza, gdy coś ją przytłaczało. Doszła do łąki i spuściła psa ze smyczy. Idąc ścieżką oddawała się wspomnieniom, próbowała szukać rozwiązania, żeby tylko znów oboje byli szczęśliwi. Nawet nie zauważyła, kiedy przeszła przez całą długość pola. Popatrzyła na zegarek, miała jeszcze dużo czasu, zwróciła swe kroki w stronę domu. Po dwudziestu minutach siedziała już w kuchni i piła ciepłą herbatę. Rodzice już wstali i teraz krzątali się po domu. Julia stwierdziła, że już zrobiło się późno, wzięła plecak z pokoju i powiedziała głośno:
- Idę do szkoły, pa.
Wyszła z domu, miała iść do szkoły z Markiem, kiedy zeszła na dół, on już czekał. Podeszła do niego i pocałowała go delikatnie, odwzajemnił pocałunek, ale bez uczucia. Jego niebieskie oczy, teraz przepełnione smutkiem, były wilgotne. Wiedziała, że płakał, nie potrafiła mu pomóc. Ruszyli powoli do szkoły, tym samym śladem, co każdego dnia. Szli w milczeniu, chciała się odezwać, chciała się do niego przytulić, pocałować go, poczuć jego dotyk, dotyk jego silnych ramion, przeplatających jej ciało. Chciała przycisnąć twarz poniżej jego ramion, poczuć zapach jego perfum z bliska. Chciała dotknąć jego nagiego ciała, całować je. Miała wrażenie, że mogłaby teraz zerwać z niego ubranie i dotykać go całego. A on dalej szedł w milczeniu, w jego głowie były te same obrazy, te same uczucia. żadne nie wiedziało, ze drugie chce teraz tego samego. Przeszli już ponad połowę drogi, w końcu Julia znalazła się na odwagę i pierwsza się odezwała.
- Tak nie może być, nie wytrzymuje już, płaczę każdego dnia, twoje pocałunki nie mają uczucia, nie przytulasz mnie. Jest mi źle.
- Rozumiem to, mi też nie jest łatwo. Zrozum mnie, muszę to sobie poukładać – odpowiedział spokojnie.
- Ale co tu jest do układania, kiedyś to na pewno zrobimy, narazie nie jestem gotowa. Kocham cię, ty zrozum to – wyszeptała to, z łzami w oczach.
- Widzisz to nie takie proste. Jestem tylko facetem, mam swoje potrzeby, staram się rozumieć ciebie, ale trudno jest mi być jedynym prawiczkiem w klasie. Też bardzo cię kocham, ale to wszystko jest dla mnie trudne, musi troszkę minąć nim się oswoję z myślą, że narazie nic z tego – powiedział, ale widząc jej minę dodał – możesz być pewna, że cię nie zostawię z tego powodu, choćbym nie wiem jak pragnął seksu, nie zrobię także numeru na boku. Wierzysz mi, prawda? Kocham cię, tego nic nie zmieni.
Dziewczyna wierzyła mu, ale w dalszym ciągu jej to nie pomagało, zrodziły się nowe myśli.
Dalej szli w milczeniu, na skrzyżowaniu Mark musiał skręcić w prawo, gdyż chodził do innej szkoły, a Julia poszła prosto oddając się myślom.
Tego dnia, w szkole, dużo się zastanawiała. Może powinnam się zgodzić, tak jeden raz, przecież inni to robią ciągle. Ale... jeśli coś pójdzie nie tak? Oh... sama nie wiem, kocham go i niechce stracić. Teraz w jej głowie odezwał się cichy głosik. On też cię kocha, rozumie cię, poczeka choćby miał czekać lata. Teraz usłyszała w głowie inny głos. Daruj sobie, to tylko facet, nie dasz mu tego, czego chce, to cię zostawi. Zresztą trochę seksu, nieco by cię rozruszało. Teraz już sama nie wiedziała, co ma robić. On mnie kocha, nie zostawi mnie. Ale czemu się nie zgadzam? Boję się konsekwencji, ale tak naprawdę, chcę tego. Chcę go poczuć w sobie. Więc co robić? Julia już niemal wiedziała, co powinna robić, jeszcze tylko musiała przeprowadzić rozmowę z Markiem. Uśmiechnęła się. Odezwał się dzwonek kończący lekcje. Nie było tak ciężko, żadnego sprawdzianu, ani razu nie była wyrwana do odpowiedzi. Jako, że był wtorek, wiedziała, że Mark będzie czekał na skrzyżowaniu. Wybiegła ze szkoły uśmiechnięta. Przebiegła kawałek, po chwili jednak się zmęczyła i zwolniła. Była już blisko skrzyżowania. Z daleka zobaczyła Marka, on także ją zobaczył, Podniósł plecak, który leżał koło jego nogi, zarzucił go na ramię. Popatrzył w lewo, potem w prawo i odpuścił sobie po raz drugi lewą stronę, jak go uczyli w podstawówce. Wbiegł na ulicę, w tym momencie z lewej strony z olbrzymią prędkością wyskoczył samochód. Chłopak tylko odwrócił głowę, zrobił zdziwioną minę i parę sekund później już turlał się po ulicy. Julia krzyknęła, w pierwszym momencie nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Samochód zahaczył Marka lusterkiem, chłopak uderzony z dużą siłą, przetoczył się po drodze. Dziewczyna podbiegła do niego i się nachyliła. Chłopiec leżał nieprzytomny, z pod kremowego swetra wydobywała się krew. Julia, wyciągnęła telefon i zadzwoniła na pogotowie. Potem znów nachyliła się nad chłopcem, wtedy zauważyła, że płacze, łzy jej spływały po policzkach. Czekała na karetkę i błagała w myślach, żeby, Mark przeżył. Kilka minut później zobaczyła nadjeżdżający ambulans, zaraz za nim radiowóz. Funkcjonariusze odsunęli dziewczynę do chłopaka.
- Jesteś kimś z rodziny? Siostrą? – Zapytał niski policjant. Julia płakała, nie wiedziała, co mówić, w końcu z jej gardła wydobył się głos.
- To mój chło... chłopak – szlochała.
- Musisz nam podać parę informacji, dotyczących chłopca i tego, co tu się stało – powiedział większy gliniarz.
- Możesz podać nam adres i telefon chłopaka? Musimy poinformować jego rodziców – dodał mniejszy.
Julia już nie słyszała tych słów. W tym momencie zobaczyła, że twarz Marka została przykryta czarną folią, wiedziała, kiedy się przykrywa taką folią ludzi. To miał być tak cudowny dzień, a teraz... Tego dnia miała przekazać mu tak szczęśliwą wiadomość, na pewno by się cieszył. Teraz to wszystko, co tak długo układali razem, wszystkie kłótnie i nie porozumienia, wszystkie smutki, które bardziej umacniały ich związek, wszystko umarło razem z nim. Dlaczego? W jej głowie odezwał się ten sam cichy głosik, który rano pomagał jej podejmować trudną decyzję – To idź za nim i mu powiedz tą szczęśliwą wiadomość.
Julia się odwróciła od policjantów i pobiegła w stronę bloków, przebiegła przez zaułek i już była przy ruchliwej ulicy, zobaczyła ciężarówkę nie dalej niż dziesięć metrów od niej, wskoczyła na ulicę. Rozległ się dźwięk klaksonu. Po chwili było słychać już tylko ciszę.
Miłość przejdzie wszystko. Nawet śmierć.