Rozdział I

16

Latest post of the previous page:

Przeczytałam sporą część zamieszczonego tekstu i nadal nie wiem o czym jest. Są tam przedstawione jakieś scenki z życia fotografa, móóóóstwo nic nie wnoszących dialogów i w sumie zero akcji. To znaczy - coś tam się dzieje, ale nic z tego nie wynika. Początek tekstu, który ma mieć jakąś fabułę, nie jest przypadkowy. Jego podstawową funkcją jest zachęcenie odbiorcy, by czytał dalej. Można to zrobić w rozmaity sposób: przez zaciekawienie akcją, przedstawienie bohatera, zasygnalizowanie tematu, stworzenie atmosfery... Do wyboru do koloru! U Ciebie jest bitka niezrozumiałych słów:
Tik, tik, tiku, tik, tik, tik, tiku, tik, tiku, tik, tiku, tik, drrrrrrrr, drrrrrr, drrrrrr, bang, drrrr, bang, drrrr, dwirr, dong, bang, dong, dong, ding-dong, ding-dong, ding-dong, drrrr, drrrrr, ding, tiku, tiku, tiku, tiku, ding, tiku, tiku, tiku…“ — nieprzytomnym wzrokiem zerknąłem na komórkę, która udawała budzik.
które czytelnik omija wzrokiem... A potem okazuje się, że to po prostu dźwięk budzika. Jak myślisz, co bardziej oddziałuje na wyobraźnię: omijanie wzrokiem jakiś liter, czy przeczytanie słów typu: budzik piszczał jak oszalały/ wył / dzwonił/ brzęczał / dźwięk świdrował uszy / wżynał się w mózg? Plus - czy ta scena ma jakiś sens, jakiś zamysł? Czy coś z niej wynika? Czy przyda się później? Czy budzik, zaspanie do pracy w tym konkretnym przypadku ma jakikolwiek wpływ na resztę fabuły? Czy mówi cokolwiek o bohaterze, oprócz generycznej prawdy, że nie jest on rannym ptaszkiem? Połowa ludzkości nie lubi wstawać rano, dlaczego więc postanowiłeś taką, a nie inną cechę bohatera pokazać nam już na wstępie?

Dalej mamy scenkę jak z nowoczesnego teatru, gdzie aktorzy grają na scenie pozbawionej dekoracji. Coś tam się dzieje, ktoś coś mówi, ale w sumie nie wiadomo o co chodzi i po co ja, czytelnik, o tym czytam.
— Masz majtki? — Jaco nachylił się nad wyświetlaczem aparatu Gonia. Byli najlepszymi fotografami paparazzi w kraju, a przynajmniej za takich chcieli być uważani.
— Shit! — odpowiedział Gonio — ten dupek zasłonił ręką.
— Bingo! Ja mam! — zatriumfował Jaco przebierając szybko palcami po menu. — Widzisz? Prawie rowek widać — podsunął mu aparat pod nos.
— Dobre, dobre. Puścimy to za tysiąca jak nic.
— Jaki tysiąc, ścipiałeś? Dwójka będzie jak nic.
Ok, mamy informację, skąpą bo skąpą, ale jednak, że bohaterowie to paparazzi. Nie wiemy gdzie stoją, na co patrzą, kim jest "ten dupek". No nic nie wiemy! Czy taki "oschły" styl został zastosowany celowo? Jeśli tak, to radzę z tym uważać, bo oszczędny styl polega na tym, że każde słowo jest bardzo, bardzo ostrożnie wybrane, każde do czegoś służy i coś przedstawia. Nawet stosując oszczędny styl, dobry autor jest w stanie na tyle pobudzić wyobraźnię czytelnika, by ten potrafił wyobrazić sobie scenę. Jak mam uwierzyć w ostrożne wybieranie słów, skoro zaraz po tych kilku akapitach mamy:
— Doda, Doda! Tutaj! — krzyknął stojący z lewej.
— Teraz do mnie proszę! — przekrzyknął go ten z prawej.
— Do mnie na dół, Doda! — kucający niżej próbował sciągnąć na siebie spojrzenie piosenkarki.
— Proszę tutaj, proszę pani Dodo, w górę! — wysoki Krzysiu próbował być jeszcze wyższy i wyciągnał ręce z aparatem w górę.
— Doda, Doda zrób mi loda — zanucił cicho Czesio, przeglądając co udało mu się sfotografować.
— Do mnie proszę! — nie mogłem być gorszy. Próbowałem przekrzyczeć tłum.
— Doodaa! Tutaj! — Piter miał zdecydowanie donośniejszy głos.
Co to jest? Po co? Dlaczego czytam powtarzające się nawoływania ludzi, których nie ma, którzy wyłaniają się z nicości poprzez swój dialog? Dlaczego tyle miejsca zmarnowałeś na te nawoływania, skoro wcześniej tak skąpiłeś słów na jakiekolwiek wyjaśnienie, co się właściwie w tej scenie dzieje? Kim są ci ludzie i dlaczego każdy z nich ma imię? czy będą występować w dalszej części fabuły? Czy mam ich zapamiętać? Już zaczynam się gubić. A czytelnik zagubiony to w większości przypadków czytelnik znudzony.
— Wystarczy! — ochroniarze postawili walczących na nogi — Dziękujemy już panom — kilkoma sprawnymi ruchami przesunęli wszystkich w stronę wyjścia.
— No i po pracy — pomyślałem.
— Dycha jak nic — rzucił mi przez ramię Gonio.
O rany, a więc tu jest nasz narrator, nasz główny bohater, objawia się nagle niczym Pallas Atena pod Troją. Do tej pory myślałam, że głównymi bohaterami tej sceny są Jaco i Gonio. Dlaczego? Nie tylko dlatego, że oni występują jako pierwsi w tej scenie, ale także, że jako jedyni dostają jakikolwiek wgląd do ich postaci: Byli najlepszymi fotografami paparazzi w kraju, a przynajmniej za takich chcieli być uważani. Jest to bardzo mało, malusieńko, ale nikt inny takiego wglądu nie dostaje, założenie "główności" bohaterów czynię więc automatycznie.
Dalej mamy scenę z Paulą, z retrospekcją, w której występuje taki oto dialog:
— Jak tam leci?
— Dobrze w miarę, dziekuję. A u ciebie co słychać?
— W porządku stary, w porządku. Nawet lepiej - Narzeczoną mam nową.
— Gratuluję. Co na to małżonka? -- zażartowałem.
— Nie bądź upierdliwy. Mężczyzna - szczególnie zapracowany mężczyzna - musi mieć jakieś chwile wytchnienia. Myślisz, że ja już tylko do roboty i do domu, znowu do roboty, do domu i tak w kółko? Człowiek musi mieć przyjemności w życiu.
— Jasne — przytaknąłem przygryzając język. Ocenianie poczynań znajomych to zbyt ryzykowna sprawa, gdy wynajmuje się od nich kawalerkę za pół darmo.
— I co u nowej narzeczonej?
— Widzisz, pomyślałem, że Paula mogłaby się zająć modelingiem i w zasadzie… Ty jestes fotografem, tak?
— Tak, tylko z modelkami dużego doświadczenia nie mam.
— Nie, nie — przerwał machając mi ręką przed nosem — Nie bądź skromny. Aparat masz, nie?
— Mam.
— No to weźmiesz dziewczynę…
— Ale studia nie mam — próbowałem wyłgać się za wszelką cenę.
— Stary. Na kiego ci studio? W krzaki weźmiesz i coś pykniesz — zarechotał mrużąc oko — Na łono. Wiesz, przyrody — dokończył rozbawiony — Zresztą tu nie chodzi o to, żebyś zrobił dobre zdjęcia, tylko żebyś zrobił zdjęcia w ogóle. Obiecałem, że będzie z niej modelka to muszę pokazać, że działam w tym kierunku. Kumasz?
— Tak.
— No to masz tu numer i dryndnij jutro to się zgadacie. Trzymaj się — rzucił, wracając w stronę baru.
Znowu - ile razy widziałeś w prozie dialogi typu: Część, co słychać, w porządku, a u ciebie, nawet ok...? Rzadko się widuje takie rzeczy, bo zapychają one niepotrzebnie tekst, niczego nie wnoszą, nie zaciekawiają. Dalsza część retrospekcji też jest totalnie zbędna. O wiele lepiej byłoby zamienić ją w opis, w zapis myśli bohatera, który psioczy na wciśniętą mu fuchę, ale zgodził się na nią, bo to prośba kogoś, kto wynajmuje mu kawalerkę za półdarmo. Tylko tyle jest ważne i tylko tyle powinno się tu znaleźć. Dzięki temu poznalibyśmy w końcu tego bohatera, zajrzeli mu do głowy, może zobaczyli inne rzeczy, które nas zaciekawią. Na razie bohater jest kukiełką, która wygłasza swoje kwestie, a wiemy o niej jedynie, że to facet - a i to głównie dzięki formie gramatycznej, którą wobec siebie stosuje.
Kolejne dialogi:
— W porządku. Na dzisiaj wystarczy.
— Zobaczymy? Zobaczymy? — Paula zerkała w komputer jak małe dziecko na wystawę z zabawkami.
— Super! — wykrzyknęła — O! I to ładne. I to. Tutaj wyglądam grubo, to skasuj. O! To świetne — zachwytom nie było końca.
— Wyślesz mi je?
— Jak obrobię, ok?
— Dobrze, to fajnie - uspokoiła się i spytała — Poczekasz na Maćka?
— Miał przyjść? Nie wiedziałem.
— No wiesz. Skoro juz wynajęliśmy pokój… — mrugnęła okiem — Powiedział, że będzie… — zerknęła na zegarek — Za godzinę. Zaczekasz?
— Chyba nie. Chcę jeszcze załatwić kilka spraw na mieście. Powiedz, że zadzwonię w przyszłym tygodniu.
— No dobrze, jak chcesz. Ale zdjęcia wyślesz?
— Jasne.
— Szanowanie panu hrabiemu — nie zauważyłem kiedy podpity mężczyzna zaszedł mi drogę.
— Szanowanie, sprawa jest — powtórzył. Zwolniłem i popatrzyłem pytająco.
— Jakiś grosik na bułke szanowny pan hrabia by podarował.
— Wyciągnąłem aparat i skierowałem w stronę bezdomnego.
— 50 złotych! - krzyknął.
— Co? — spytałem.
— 50 złotych za zdjęcie albo zawołam policję.
— Dobrze. Może jutro — odpowiedziałem i odwróciłem się na pięcie.
Czemu służą? Co mają pokazać? Ja też mogłabym spisać moje rozmowy w pracy, tudzież zagadywanki bezdomnego na mieście, ale czy to tworzy jakąś fabułę, w coś się składa? Czasem autorzy tworzą scenę w początkowej części powieści, aby lepiej opisać i przedstawić bohatera. taka ekspozycja rzadko jest tylko ekspozycją - potem często okazuje się, że jakiś szczególik gdzieś tam w dalszej części będzie potrzebny. No ale mamy taką scenę, w której bohater spotyka bezdomnego i w sumie tyle się dzieje. Tylko że aby bohatera przedstawić, potrzeba czegoś więcej niż suchego dialogu. Aby przedstawić jego dobre serce: pokazujemy, że szkoda mu się bezdomnego zrobiło, więc idzie do sklepu i robi mu zakupy, chociaż potem orientuje się, że sam w domu ma pustą lodówkę. Aby przedstawić dysonans między tym co myśli i robi: pokazujemy jego samozadowolenie i przekonanie o wyższości moralnej, a potem - przeczące temu czyny. I tak dalej. I to musi być zaplanowane - bo dlaczego wybieramy na scenę ekspozycji własnie spotkanie z bezdomnym? Może zadowolony z siebie młody yuppie w dalszej części sam stanie się bezdomny? A może tematem książki jest zagubienie, brak przynależności? No taka scena musi mieć jakiś sens!
Dalej znowu dialog, który spokojnie mógłby być zastąpiony dwoma zdaniami wprowadzenia:
Obudził mnie dzwonek telefonu.
— Halo? — rzuciłem zaspanym głosem.
— Możesz być za godzinę u prezydenta? — niecierpliwiła się koleżanka.
— Nie wiem czy zdążę.
— Postaraj się. Zresztą i tak nie mam kogo wysłać, więc jeśli nie pójdziesz, nie będzie zdjęć.
— Dobrze. Co tam jest?
— Spotyka się z prezydentem Włoch.
— OK. Zaraz…
Odłożyła słuchawkę nim zdążyłem dokończyć.
Wstałem z łóżka i pobiegłem do łazienki. Z utęsknieniem zerknąłem w stronę kuchni wiedząc, że o sniadaniu, czy choćby łyku kawy mogę zapomnieć. Wciągnąłem spodnie, założyłem marynarkę i wybiegłem z domu.
Oraz scenka rodzajowa, która nie wiele ma wspólnego z jakąkolwiek fabułą. Czytałam dalej, ale na tym analizę skończę.

Podsumowując. Jeśli już coś pokazujesz, robisz to w całkiem niezły sposób, np:
Zamachnął się uderzając pięścią w Zenonowy flesz. Zenon nie pozostał dłużny i zaczął dusić Bubka paskiem od Canona. Przewrócili się okładając aparatami i gołymi pięściami waląc w co popadnie. Krzysiu próbował rozdzielić walczących jednak kawałek osłony przeciwsłonecznej strącił mu okulary, które roztrzaskały się o podłogę. Gonio i Jaco rozstawieni po obu stronach fotografowali scenę strzelając seriami fleszy. Pozostali stali sparaliżowani nie rozumiejąc do końca co się dzieje.
Wyszło Ci to plastycznie, z iskierką życia. Problemem jest jednak to, że wybrałeś "oszczędny" styl, zaprzeczając wszelkim zasadom, które nim rządzą. Nie informujesz o ważnych rzeczach, za to wypychasz tekst mową-trawą i nic nie wnoszącymi scenkami. Nie pokazujesz swojego bohatera, więc nie jest on ciekawy, nic o nim nie możemy powiedzieć. Więcej planowania, zastanowienia się po co dany fragment znajduje się w tekście, mniej radosnego podążania za weną. No i sprawdź zasady pisowni w dialogach. :)

Pozdrawiam!
A tristeza tem sempre uma esperança
De um dia não ser mais triste não

Rozdział I

17
Nigdy nie sądziłam, że będę chciała przeczytać powieść, której głównym bohaterem jest czterdziestoletni facet (I nie jest to fantastyka).
Podobało mi się. A rzadko kiedy przemawia do mnie dłuższy fragment tekstu.
Jedynie z tymi infantylnymi dialogami można by było coś zrobić. Z drugiej strony, całość może na tym więcej stracić, niż zyskać.
Widzę, że Ci nade mną narzekają na prostotę i szkolną poprawność tekstu. Opisujesz życie codzienne człowieka, który chce tylko wstać, cyknąć kilka fotek, przejść się po mieście i się położyć. Funkcjonuje w ten sposób, ,,bo tak jakoś wyszło'' i ciągnie się dzień po dniu. Powściągliwość stylu to podkreśla. Zwłaszcza w kontraście ze sceną oglądania sztuki w galerii.
,,Monsters are not under your bed,
they are inside your head''
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”