Navajero pisze: SB byla zupełnie inną instytucją, blacha była im niepotrzebna, bo generalnie esbecy nie działali w mundurach.
Zgadza się. Wcale się nie upieram, że mieli. Poza tym ta nieszczęsna blacha była do niczego niepotrzebna, chyba tylko po to, żeby funkcjonariusz swojego ID nie zapomniał. Bezsensem było machanie blachą, do tego służyła legitymacja. Ale z drugiej strony dziwne by było, gdyby SB sobie funkcjuszy nie numerowała, skoro robiła to milicja, robi do dziś policja i nadal ma blachy mają numery ID. Trzeba by się wywiedzieć, bo sama jestem ciekawa.
Sambor pisze: Figiel pisze:
Source of the post Problem w tym, że blachę nosiło się wyłącznie na mundurze, więc wszyscy ci, którzy pracowali w cywilnych ubraniach, posługiwali się tylko legitymacją.
Absolutnie nie. Dla mundurowych, mundur był identyfikatorem. Blachę pokazywał tajniak, lub miał ją przypiętą/przywieszoną do cywilnego ubrania. Mundurowy, jeśli miał blachę też, to identyfikował się nią, gdy był po cywilnemu. Widziałem tajniaka, który machał blachą. Mundurowy? Po co miałby to robić. Sądzę, że ci z SB, pokazywali głównie blachę, bo to byli zawodowi cywile. Z nimi miałem jedynie nieprzyjemność rozmawiać w ich biurach. U siebie nie identyfikowali się niczym.
Sambor, blachę powinno się nosić na mundurze, przypiętą do kieszeni marynarki. Dotyczyło to mundurowych, ale wtedy przepisy były na tyle luźne, że chyba tak naprawdę wtedy mało kto nosił, bo istotnie po mundurze przecież widać, że milicjant. Po co była ta blacha? Po to samo, po co i teraz, żebyś mógł sobie spisać numer milicjanta i poskarżyć się na niego, jeśli nie zapamiętasz nazwiska. Tak, również wtedy, ale nie rozmawiajmy o skuteczności ówczesnej skargi. Milicjant pracujący po cywilnemu w ogóle blachy z szafy nie wyjmował, bo i po co? Miał legitymację. A w kwestii skarg, to jego nazwisko, jeśli tylko nie pracował operacyjnie, poniewierało się na wszystkich dokumentach i każdy, podejrzany czy świadek mógł je sobie przeczytać. Blacha milicyjna nie była żadnym dokumentem, a zwykłym identyfikatorem dla potrzeb kadrowych. Tak, zgodnie z przepisami, powinno się ją pokazywać razem z legitymacją, ale one wtedy miały formę "rozkładanej książeczki" w twardej oprawie. Blachy tam za nic nie można było zamocować, bo one nie miały zapinek, tylko nagwintowany bolec ( albo i dwa) z podkładką. Zwyczajnie dziurawiłyby legitymację. Dziurawić własnych ubrań też się ludziom nie bardzo chciało, więc blachy spały spokojnie w szafach i mało kto sobie pewnie nimi głowę zawracał.