Latest post of the previous page:
Wolha.Redna, Wyżej, w tym poście zacytowałam ci że zajęcia po szkole (popołudniowe) odbywają się w gabinecie Tomka który jest poza szkoła, wyżej masz cytaty, jest tam nawet opis budynku...LittleSara pisze: (pn 10 paź 2022, 10:57) Isabel, i Rubia, Z racji że dopiero teraz mam dostęp do komputera to pokazę wam że napisałam to wszystko składnie:
Co do przeprowadzki (rozdział pierwszy):
Było to dziesięć lat temu nad jeziorem niedaleko naszego dawnego domu.
W tym roku Paweł oficjalnie został uznany za zmarłego i urządziliśmy mu symboliczny pogrzeb. Wtedy mama postanowiła że przeprowadzamy się do jej rodziców czyli moich dziadków którzy mieszkają w sąsiedniej wsi. Nie myślała wtedy jak to wpłynie na studia Oskara, moją szkołę czy rehabilitację. Uparcie twierdziła że musi zamknąć ten stary rozdział w życiu. Najmniej ta przeprowadzka zmieniła w życiu taty bo on i tak pracuje w kawiarni mojej babci więc ma nawet bliżej do pracy.
Moja mama zaczęła pracować w tym całym wiejskim liceum. Niestety ja też musiałam się tam przenieść
Co do domu, to mój dziadek jest wójtem tej całej wsi więc to nie jest biedny człowiek. Na jego posesji są dwa domy. Jeden jest jego i babci a drugi kiedyś był mojej cioci i jej rodziny. Dziadek specjalnie dla niej wybudował posiadłość lecz rok temu tak się pokłócili że ciocia i jej familia wybyli aż do Poznania. Poznań jest siedemset kilometrów od nas bo mieszkamy w lubelskim, blisko ukraińskiej granicy. Fakt faktem dom stał wolny więc się tam wprowadziliśmy. Każde z naszej trójki ma osobny pokój i wygodnie nam się tu żyje. Co prawda wszystkie pomieszczenia są okryte boazerią ale darowanemu koniu w zęby się nie zagląda. Ta boazeria ma nawet swój klimat jeśli mam być szczera.
Rehabilitacja poza szkołą: (rozdział drugi i trzeci)
Tata zapisał mnie również na rehabilitację poza szkołą. Nie jestem na tyle głupia by wierzyć że na tym zadupiu jest jakikolwiek inny fizjoterapeuta niż Kalisz,więc tak czy siak muszę stawić mu czoła.
Sam Kalisz się wypowiada:
- Wiem, że tu są małe możliwości. Na zajęciach poza szkołą zrobimy więcej. No i przepraszam za wtedy.
To dziś miałam pierwsze zajęcia z Kaliszem poza szkołą. Nadal jego obecność sprawia, że czuję się nieswojo,tak jakbym była jakimś medium. Przynajmniej mogę na niego patrzeć, nie bez skojarzeń z Pawłem lecz przynajmniej już aż tak nie uciekam wzrokiem. Zajęcia zaczynam o osiemnastej a kończę o dwudziestej,czyli mam wykupione po dwie godziny terapii w każdy wtorek i czwartek
Opis budynku:
Nie jechaliśmy jednak długo gdyż po dziesięciu minutach jazdy byliśmy już pod piętrowym budynkiem z dużymi szklanymi drzwiami. Kalisz przyjmował oczywiście na parterze. W całej reszcie budynku pomieszczenia wynajmują ludzie o przeróżnych profesjach.
Jest nawet opis gabinetu:
Nie musieliśmy długo czekać. Ledwo tata zawiesił moją kurtkę na wieszaku,a Kalisz już zaprosił mnie do gabinetu. Tata szybko się ulotnił ponieważ jechał jeszcze na zakupy.
Gabinet Kalisza jest imponujący. Wielkości porządnej sali lekcyjnej. Granatowa wykładzina,białe ściany. Zero bzdurnych rysunków,czy to dziecięcych czy informacyjnych. Sprzęty,w tym duża kozetka sterowana na pilota na której siedziałam utrzymane są w kolorystyce biało-granatowej. Sala jest duża więc,mieści się tam i kozetka jak i mata do ćwiczeń, drabinki, bieżnia,tor chodu z poręczami, piłki do ćwiczeń i wiele innych rzeczy.
Znowu Kalisz o rehabilitacji poza gabinetem:
- Daj spokój,nie możesz kontrolować reakcji organizmu w takim stopniu by nie mdleć. I co ty na to by mówić mi po imieniu? Oczywiście tylko tutaj,bo wiadomo szkoła rządzi się swoimi prawami.
Scena z pierwszym pojawieniem się Pauliny (Rozdział trzeci) :
Zaproponował że poczeka ze mną przed gabinetem. Szybko posprzątał salę i wyszliśmy. Na korytarzu pomógł mi nałożyć kurtkę. Czekaliśmy na mojego tatę.
Nagle drzwi do budynku otworzyły się z hukiem. Wychyliłam się na moim krześle trochę do przodu. Miałam nadzieję że to był tata. Jednak była to kobieta w długim płaszczu. Na oko dość młoda. Zadzwonił jej telefon.
- Tak, mamo szukam ich! Nie,nie odpuszczę bo ta stara baba nie odpuszcza! Dręczy mnie,a potem nie chce niczego wyjaśnić! Jak nie z nią, to z jej córeczką sobie pogadam! Powinna mieć tu rehabilitację.
Zamarłam! Przecież to była Paulina! Po głosie trudno było ją rozpoznać,ale nawet z tej odległości ją poznałam jej twarz,oczywiście gdy się przyjrzałam. Dziewczyna zakończyła rozmowę po czym komórka rozbrzmiała na nowo. Tym razem rozmowa była krótsza,cichsza a Paulina tuż po niej wyszła raptownie z budynku.
Przez ten cały czas zastanawiałam się co moja matka znów zrobiła! Czyżby chciała zemścić się na Paulinie?!
Chyba musiałam wyglądać jak żywy trup,bo Tomek pytał parę razy jak się czuję. Chciałam go szybko zbyć,lecz się nie dał. W końcu poprosiłam o szklankę wody. Woda uspokoiła mnie na tyle,że gdy tata w końcu po mnie przyjechał wyglądałam całkiem normalnie. Tomek odprowadził mnie aż do auta i ciągle wyglądał na zatroskanego.
Jakby co to jutro wstawię kolejny, szesnasty już rozdział przygód Niny, mam nadzieję że przeczytasz
