46

Latest post of the previous page:

dorapa pisze:
Navajero pisze:widoczny brak doświadczenia w stosowaniu niektórych środków, takich jak patos.
Poproszę o rozszerzenie.
Nie bardzo wiem co można tu jeszcze dodać? Zaczęłaś tekst zbyt patetycznie, usiłując stworzyć mroczny, a zarazem podniosły nastrój ( i chodzi mi nie tylko o użycie tego terminu). Generalnie takiego środka należy używać z rzadka i ostrożnie i w żadnym wypadku na początku tekstu! Musimy pogłębić bohatera zanim zagramy patetyczną nutą. O ile w ogóle opłaca się na tak grać. Mówiąc krótko: opis udającej się na wygnanie, grupy posępnych dysydentów jest przeszarżowany.
Ostatnio zmieniony ndz 28 lip 2013, 16:09 przez Navajero, łącznie zmieniany 1 raz.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

47
Czyli uogólniając i kończąc dyskusję: w ogóle to nie jet źle, ale dobrze też wcale nie jest. :)

Dziękuję wszystkim za uwagi. Idę napisać początek od nowa. :lol:
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

48
Niełatwo patrzeć na bezkresną dal przed sobą, sine, wzburzone morze i bałwany, które pochłonęły niejeden okręt.
To morze jest jakieś.
wpatrywałem się w górujący nad portem zamek, w znane doskonale budynki wielkiego, królewskiego miasta. Chłonąłem widok całym sobą, tak, by zapamiętać każdy szczegół. Robiłem to również z innego powodu - nie mogłem się zmusić, by patrzeć na gwardzistów posłusznych woli nowego króla, stojących równym szpalerem wzdłuż nabrzeża.
Ludzie zamknęli się w domach, uliczki i place były puste. Pomyślałem, że to miasto po raz pierwszy jest tak ciche, tak puste, tak…wymarłe. Ostatnie słowo zmroziło mnie, bo zdałem sobie sprawę, że w rodowych siedzibach, pałacach i willach nie zostało wielu żywych, którzy mogliby mnie żegnać. A ci, którzy nadal oddychali - stchórzyli.
A te rzeczy są nijakie. Ten opis ma w sobie więcej ze spojrzenia na plan miasta niż literackiego opisu. Wymieniasz rzeczy, ale nie podajesz, jakie one są. Rozumiem obawę przed znudzeniem, ale skoro już decydujesz się na opis, próbuj to robić tak, żebym ja w to miejsce uwierzył.

Jeśli są to dwa pierwsze podrozdziały, to w mojej opinii, powinny one nadawać ton, który podchwyci wyobraźnia czytelnika. Nie jestem specjalistą od fantasy, sądzę jednak, że ten gatunek tego wymaga. Czemu? Bo kreuje na ogół obcy odbiorcy świat, a pewne wskazówki, które dane zostaną na początku, będą kierować umysłem czytelnika przez cały tekst.

Np. pierwszy akapit Czarnoksiężnika z Archipelagu - to tak naprawdę opis całego świata opowieści, a zarazem tego, o czym jest historia. Dekoracje i osoby dramatu, opisane w dwóch zdaniach.
Nie wymagam poziomu Le Guin, ale warto przypatrzeć się jak robią to najlepsi.

Zamki, pałace, siedziby, ulice, place. Wymarłe. To za mało.
Zaryzykowałbym może opis kontrastem. Jakie było kiedyś, a jakie jest teraz. To, umiejętnie zrobione, rozwiązałoby problem niepobudzenia mojej wyobraźni, a przy okazji poprawiłoby napięcie, które budujesz tutaj faktem, że miasto jest opustoszałe, ale czytelnik jeszcze nie wie dlaczego.

To raz.

Co do patosu. W moim przekonaniu przeszkadza przede wszystkim emfaza, z jaką wypowiada się główny bohater. Chwilami mam poczucie pewnej komiczności, szkolnego teatrzyku, w którym siedmiolatki wystawiają Makbeta.
Np. "Jakiż on zuchwały!"

Co więcej, problem tutaj sprowadza się do banalnego faktu ilości straceńczych refleksji. One mogą zostać, ale w mniejszym rozmiarze. Nie wiem nic o świecie, niewiele o zawiązaniu fabuły, jednak jojczenie bohatera zaczyna mi już działać na nerwy. Przychodzi facet i zaczyna od swojej depresji.
To nie jest jakaś wielka robota, pisanie od początku. To jest po prostu wywalenie paru zdań, lekka zmiana kilku innych.

Sam pomysł na zawiązanie akcji uważam za niezły. Widzę zalążki do tworzenia napięcia (podawanie niepełnych informacji, które zapewne zostaną rozwinięte dalej), fakt, że zaczynasz trzęsieniem ziemi też świadczy o jakimś tam przemyśleniu tego wszystkiego.

Nie wiem, co dzieję się dalej - nie uważam za sensowne publikowanie tak krótkich fragmentów - ale odpowiednio zmodyfikowane ma to potencjał, żeby zainteresować czytelnika.


[Moje uwagi są uwagami moimi, aż strach, że trzeba o tym mówić. Nie mam żadnych kompetencji, które udowadniałyby w sposób bezapelacyjny, że moje słowa są warte więcej niż kogokolwiek innego.]
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

49
Tekst już przeniesiony do zweryfikowanych, ale ponieważ przeczytałem go kilka dni temu i do tej pory o nim myślałem (tak to jest jak człowiek nie potrafi się wysłowić ;)), więc się wypowiem.
Postaram się nie dublować, jeśli nie mam nic do dodania.
I jak zawsze - moja opinia jest bardzo subiektywna, bo jest MOJA ;)
Wszyscy jak jeden byliśmy mroczni i milczący
W jakim sensie "mroczni"?
Staliśmy na pokładzie, a przydzielona nam załoga, wykonywała te wszystkie czynności, które niebawem miały spaść na nas, a o których nie mieliśmy zielonego pojęcia
Mam wrażenie, że to zdanie kręci się wokół własnego ogona, zamiast iść naprzód.
Wszyscy jak jeden byliśmy mroczni i milczący. Staliśmy na pokładzie, a przydzielona nam załoga, wykonywała te wszystkie czynności, które niebawem miały spaść na nas, a o których nie mieliśmy zielonego pojęcia. Nie zwracałem na nich żadnej uwagi
Tutaj narrator zaprzecza sam sobie. Gdyby nie zwracał uwagi, to nie opisywałby tego wszystkiego wcześniej.
Dwie godziny wcześniej szedłem między nimi. Stali wyprężeni, nieruchomi, z twarzami, które bardziej przypominały kamienne posągi, niż żywych ludzi. Oprócz nich nie widziałem nikogo
Zaimki.
Wg mnie zaznaczony przecinek jest do usunięcia.
Ostatnie słowo zmroziło mnie, bo zdałem sobie sprawę, że w rodowych siedzibach, pałacach i willach nie zostało wielu żywych, którzy mogliby mnie żegnać. A ci, którzy nadal oddychali - stchórzyli
Tutaj nie do końca rozumiem - dlaczego stchórzyli? Bo byli nadal żywi? Bo oddychali? Bo go nie żegnali?
Dalej jest o wygnaniu itp., ale to jakby nadal nie do końca tłumaczy tego tchórzostwa.
Ten samozwaniec, ich nowy król myśli, że słowo, które daliśmy, jest warte tyle, co jego krzywoprzesięstwa.
;)

Przyznam się, że tak długo myślałem nad tym tekstem, bo coś mi w nim nie grało i nie potrafiłem wskazać konkretnie, co to jest. Ale już wiem, więc się dzielę :)
Główny problem tego tekstu to narrator, który trochę jakby stał okrakiem między refleksjami a opowieścią i nie wychodzi mu to na dobre. Niby są refleksje, ale mało przekonywujące. Niby jest opowieść, ale mało się w niej dzieje.
Do tego narrator jest dla mnie mało wiarygodny. On opowiada o tych swoich uczuciach, ale mnie nie przekonuje. Trochę jakby mentalność narratora trzecioosobowego wstawić do pierwszoosobowego. Bo mimo, że ten bohater czuje, a właściwie opisuje, że czuje, to ja mam wrażenie, że on jest jakiś taki nijaki.
Wg mnie ten fragment jest za bardzo skondensowany. Za dużo odczuć w jednym miejscu i to odczuć, które nie współgrają ze sobą.

Poza tym mnie nie widzi się jako początek historii. Albo przynajmniej nie sam początek. Głównie dlatego, że nie przepadam za prologami. Uważam, że te same informacje można wpleść później w sposób bardziej płynny, naturalny.
Na przykład - skoro to jest pamiętnik, to zazwyczaj jak pisze się pamiętnik, nie zaczyna się od początku historii, tylko dzisiaj było to, to i to. I czasami można nawiązać do wcześniejszych wydarzeń. Tak na mój gust.

Aha, co do komentarza rubii. W normalnej narracji pierwszoosobowej zdanie "Khar jest wielki, a jego władcy są okrutni i pewnie zawsze tacy będą, pomyślałem" jest ok, ale przy narracji epistolarnej raczej bym starał się inaczej to ująć.

Z innych rzeczy, to podoba mi się język. Fabułę trudno ocenić przy takim fragmencie, ale świat zapowiada się ciekawie. Muszę przyznać, że zwłaszcza pociąga mnie idea kharib i to że dajesz sygnał, a nie opisujesz zjawiska dokładnie, co od razu uruchamia moją wyobraźnię :)

Mam nadzieję, że w miarę jasno opisałem, ale jeśli są jakieś niejasności, to służę wyjaśnieniami :)

A tak w ogóle, dorapo, to z niecierpliwością czekam na dalsze losy Khara i Twojego świata, bo masz bardzo fajny pomysł :)


Pozdrawiam,

B.A.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

50
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za opinie. :)
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”