Mężczyzna w łachmanach, z twarzą ogoloną tępą brzytwą i rzędem cyferek wytatuowanych na nadgarstku, siedział na przyśrubowanym do podłoża krześle. Na około niego wznosiły się ściany ze zbrojonego betonu. Za nim stał człowiek w białym kitlu. Przypinał mu do wierzchołka głowy i do skroni jakieś elektrody.
- Pochyl głowę trochę w tył. – Mężczyzna na krześle nie zareagował. – Przesuń łeb w tył! – zaciśnięta pięść wylądowała na jego policzku.
Na wysokości czterech metrów od podłogi, na czymś co przypominało balkony, przechadzali się uzbrojeni strażnicy z insygniami Waffen SS na mundurach.
Wokół człowieka na krześle, wisiały rozpięte na stelażach, wykonane ołówkiem i węglem, obrazy kobiet. Właściwie kobiety, bo na każdym rysunku widniała ta sama twarz. Obrazów było kilka, zarówno twarzy jak i całego ciała. Na tych ostatnich kobieta była naga. Była to osoba bardzo piękna, zgrabna, o seksownej figurze i pięknej twarzy, marzenie niejednego faceta. Obrazy ją przedstawiające były ustawione tak, że człowiek na krześle, gdziekolwiek by nie odwrócił wzroku, zawsze miał ją przed oczami.
Pancerne drzwi otwarły się i do pomieszczenia wszedł doktor Franc Marder, w towarzystwie jakiegoś młodzieńca, również ubranego w biały fartuch. Doktor zaczął do niego mówić, wskazując jednocześnie na osobę siedzącą przed nimi.
- Panie Carl, to jest niejaki Dawid Kłos, Polak, skazany na obóz za udział w partyzantce. Ze względu na imponującą posturę i nordyckie rysy twarzy nie trafił do gazu. Przysłał mi go tutaj doktor Mengele. Znalezienie odpowiednich obiektów nie jest łatwe.
- Nie dałoby się przeprowadzać badań na żydach? – zapytał Fredrich Carl, ów młodzieniec.
- żydach? Nie, ja prowadzę badania tylko na ludziach. – Doktor Marder kichnął, poczym wytarł zaczerwieniony nos. – Proszę wybaczyć, coś mnie bierze. Celem naszych badań jest dokładne poznanie mechanizmów funkcjonowania ludzkiego mózgu. Choć jest on tylko narządem biologicznym, to jednak zawiera w sobie wiele tajemnic. Widzi pan to urządzenie? – wskazał na maszynę wielkości szafy, od której odchodziły kable zakończone elektrodami. – To urządzenie rejestruje czynności mózgu. Pan jest anatomem, więc nie będę się zagłębiał w jego techniczne szczegóły.
Fredrich Carl skinął głową.
- Dlaczego tu jest tyle obrazów jednej kobiety?
- Chcę wiedzieć, czy myślenie o jednej i tej samej osobie, wpływa jakoś na umysł, czy mózg weźmie wykreowane sytuacje za prawdziwe. Zaczynamy! – wysmarkał nos i usiadł naprzeciw Dawida Kłosa.
Doktor Franc Marder był wybitnym psychiatrą i wzorcowym nazistą. W latach dwudziestych należał do Towarzystwa Thule.
- Mam jeszcze jedno pytanie. Kto finansuje badania?
- Reichsfuhrer. Czy sprzęt gotowy? – człowiek przy aparaturze przytaknął.- Popatrz na wszystkie obrazy. –zwrócił się do Dawida Kłosa. – Zamknij oczy. Widzisz dalej te kobietę oczami wyobraźni?
Więzień potwierdził ruchem głowy. Elektrody na jego czole i skroniach cały czas odbierały sygnały z mózgu.
- Teraz wyobraź sobie, że uprawiasz z nią seks. – chwila milczenia. – I jak? – skierował pytanie do obsługującego aparaturę.
- Nic specjalnego. – odpowiedział tamten, obserwując arkusz papieru wysuwający się z urządzenia.
- Spróbujmy inaczej – spojrzał na Kłosa – Wyobraź sobie, że wkładasz jej swojego... kutasa do ust. – Nie lubił używać potocznego języka, ale nie wyobrażał sobie by zastosować w stosunku do kogoś, kogo uważał za podczłowieka, bardziej ludzkiego określenia. – Dawno nie miałeś takiego stosunku – kontynuował – Ona jest w tym świetna, oblizujesz jej tyłek... Cały czas masz to przed oczami. Jeśli nie pamiętasz jak ona wygląda, spójrz na portret.
Doktor już miał zapytać o wyniki, ale kichnął w tym momencie i zapaskudził „glutem” swój fartuch. Podniósł się z krzesła.
- Nie panowie, ja w takim stanie nie mogę prowadzić badań, już trzy dni mnie grypa bierze. Muszę się pozbierać, do pracy wrócimy, może jutro. – Opuścił pomieszczenie. Dawida Kłosa odprowadzono do celi. Fredrich Carl nie wiedział co ze sobą zrobić, postanowił wyjść. Na korytarzu spotkał Mardera.
- Mam nadzieję, że szybko pan wyzdrowieje.
- Dziękuję. Chcę pana o coś spytać. Czy to prawda, że osobiście znał pan Erwina Rommela?
- Tak, świetny gość, szkoda, że musiał się zabić. – z akcentem na „musiał”. Marderem wstrząsnął dreszcz zdegustowania. Dla niego Rommel był tylko zdrajcą. Carl najwyraźniej wiedział jak zagrać staremu doktorowi na nerwach.
**********
Tego wieczora doktor Franc Marder siedział w dyżurce strażników i popijał właśnie tabletkę aspiryny. Jego rozmowę z żołnierzami przerwał spanikowany głos w radiowęźle:
- Uwaga, w celi Kłosa ktoś jest, w celi Kłosa ktoś jest! – odgłos strzałów niósł się korytarzami, razem z dźwiękiem alarmu.
Strażnicy wybiegli z dyżurki, łapiąc za karabiny. Marder wolał zostać z tyłu.
W otwartych drzwiach do celi Dawid Kłosa stał pojedynczy żołnierz, omiatając lufą pistoletu maszynowego wnętrze pomieszczenia. Pod jego stopami leżały łuski, ponad połowa magazynka. Był cały blady.
- Tam! – wskazał na podziurawioną ścianę w kącie ciasnej celi. – Tam ktoś stał.
Marder zajrzał do wnętrza. Kłos siedział na krawędzi łóżka z zamkniętymi oczami. W ogóle nie reagował na całe zamieszanie.
- Tam nikogo nie ma, poza Kłosem.
- Spojrzałem do celi przez judasza i zobaczyłem czyjąś postać. Kłos cały czas siedział na łóżku. – tłumaczył się strażnik.
- Piłeś, ćpałeś?
- Nie, jak Fuhrera kocham, tam ktoś był.
Marder zacisnął pięści, nie wierzył mu. Odesłał go na badanie.
Cały ten czas Kłos siedział nieruchomy. Ciekawe o czym myślał? Może wspominał dzień, w którym pierwszy raz starł się z regularnym niemieckim wojskiem. Wtedy, jako partyzant, przyłączył się do wkraczającej na terytorium Polski kontrofensywy wojsk radzieckich, która ścigała Niemców aż spod Kurska. Przypadkiem dostał się pod ogień osławionych na wszystkich frontach, niemieckich CKM-ów. Cudem przeżył. Przekonał się, że nawet uciekający, wyczerpany Niemiec jest dalej najlepszym na świecie żołnierzem. Wbrew temu co mówili Amerykanie, Niemcy wszystko mieli lepsze. Nawet nici, z których szyto im mundury, były najlepsze.
*********
Następnego dnia doktor Marder czuł się już lepiej, postanowił popołudniu kontynuować badania. Teraz siedział w swoim gabinecie, razem z Fredrichem Carlem. Carl pokazywał mu plan budowy ludzkiego mózgu. Wtedy do pomieszczenia wszedł jeden z pracowników Mardera.
- Kamera termowizyjna jest zepsuta, o dupę obić taki sprzęt, no chyba, że ją jakiś żyd wcześniej dotknął, to się nie dziwię, że się zepsuła.
Carl westchnął. Jak wykształceni ludzie mogą być tak głupi, żeby każde niepowodzenie zwalać na żydów? To jak wiara w bajki o świętym Mikołaju.
- Co konkretnie nie działa? – zapytał doktor.
- Chciałem zrobić nią pomiar cieplny ciała Kłosa, kiedy śpi. Więc wchodzę do celi i robię. Patrzę, a kamera pokazuje, że obok ciała Kłosa jest jeszcze jakiś ślad cieplny, identyczny jak jego.
- ślad cieplny człowieka?
- Tak, wygląda na to, że coś tu jest zepsute, kamera najwyraźniej dubluje obraz.
Doktor wzruszył ramionami. Nie znał się na technice.
- Dajcie ją do przeglądu. – tymi słowami odprawił swego protegowanego.
Gdy został sam z Carlem, otworzył szafkę w rogu gabinetu. Były w niej dwa pistolety maszynowe, trzy karabinki StG44, dubeltówka, granat i zapas amunicji. Marder upewnił się, że niczego nie brakuje i zamknął szafkę spowrotem.
- Macie tu sporo broni.
- Profilaktycznie...
*******
Dawid Kłos siedział już na przyśrubowanym do podłoża krześle, otoczony obrazami kobiety. Miał zamknięte oczy. Za chwilę miał przyjść ktoś, by podłączyć go do aparatury. Tym razem nie miał na sobie odzienia zakrywającego górną część ciała. Widać było blizny na jego klatce piersiowej i plecach. Pochodziły od ukłuć szpikulcem, wewnątrz którego płynął prąd. Właśnie w ten sposób przywoływano go do porządku, gdy był nieposłuszny.
Carl rozmawiał razem z sierżantem Schultzem, dowódcą straży, stojąc na balkonach, cztery metry nad podłogą.
- Nie nudzi pana taka praca, sierżancie?
- Lepsze to od pańskiej. Pan grzebie w nieboszczykach. Czy to prawda, że nasi lekarze chcą kastrować żydówki i Polki, poprzez wsadzanie im w cipę substancji promieniotwórczych?
Carl rozłożył ręce.
- Nie wiem, ja się tym nie zajmuję. Myślę, że...
- Stój! – żołnierz wycelował odbezpieczony karabin w kierunku Kłosa. Carl dopiero po chwili spostrzegł, że to nie Polak był celem. Przed nim bowiem ktoś stał. Ten ktoś nie zwracał uwagi na krzyki sierżanta. Carl przetarł oczy. Osoba ta była naga. Pobiegł wzdłuż balkonu, aby zobaczyć ją od frontu.
- O mój Boże... – Patrzył to na postać, to na portrety. Ta sama twarz. – To jest ona!
Zorientował się, że stoi obok włącznika alarmu. Nacisnął go. Po chwil do pomieszczenia wpadał cały oddział Waffen SS. Wszyscy mierzyli w kobietę. Kłos dalej siedział nieruchomy. Zaraz też zjawił się doktor Marder. Carl i sierżant Schultz zeszli z balkonu.
- Kim jesteś? – Marder zwrócił się do kobiety. Ona nawet się nie odwróciła. Wszyscy strażnicy stali z otwartymi ustami, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Mimo to nie przestawali celować.
- To ta z obrazów, to zjawa! – krzyknął któryś z nich.
Marder dotknął jej twarzy, poczuł ciepło jej skóry. Miał przed sobą fizyczne ciało, a nie żadną zjawę. Sam nie wiedział co o tym myśleć. Pierwszy raz zobaczył coś, czego nie mógł wytłumaczyć. Kobieta cały czas stała nieruchoma, oddychała, mrugała powiekami, ale nie reagowała. Twór wyobraźni Kłosa stał się rzeczywisty, pytanie tylko czy ona jest niezwykła, czy może umysł tego, który ją stworzył. Dręcząca cisza przedłużała się. Franc zaczął rozpinać guziki fartucha.
- Zastanawiam się tylko, czy...
Wyjął zza pazuchy lugera, odbezpieczył i strzelił Kłosowi w krtań. Polak osunął się martwy, razem z nim na ziemię upadła kobieta. Znów zapanowała cisza. żołnierze opuścili broń. Po chwili tak długiej, że leżąca na podłodze łuska zdążyła już ostygnąć, doktor Marder pochylił się nad trupem kobiety. Ostrożnie, jakby się jej bał, przyłożył palce do szyi. Nie było pulsu. Zginęła przed chwilą, ale jej ciało było zimne i sztywne, jakby leżało tu już od kilku godzin.
- Spalić ją. – wydał rozkaz, poczym spojrzał na Fredricha Carla. Spojrzał takim wzrokiem, że Carl zrozumiał, iż widział za dużo. Nie wiedział tylko czy chodzi o zabójstwo, czy może o sam fakt pojawienia się kobiety. Wiedział za to co Marder chce z nim zrobić. Nie tracąc czasu, wyjął z kieszeni mały rewolwer i wycelował w pierś doktora.
- Ani kroku, Marder.
Jego sylwetka natychmiast znalazła się w szczerbinkach broni strażników. Stali za Carlem niczym pluton egzekucyjny. żaden nie strzelił. Nie chcieli zranić doktora Mardera, wystarczyłoby, aby jeden pocisk przestrzelił ciało Carla. Poza tym obawiali się zniszczenia sprzętu laboratoryjnego. Dość się już nasłuchali kazań doktora, jaki to ten sprzęt jest drogi i jak bardzo trzeba z nim uważać. Może liczyli, że Fredrich sam się podda.
Doktor nie był przerażony. Spojrzał młodzieńcowi w oczy i z obleśnym uśmiechem stwierdził:
- Nie zabijesz mnie, nie jesteś w stanie zabić.
Doktor, jako wielki psychiatra, potrafił wyczytać z oczu wszystko o ich właścicielu.
Tym razem jednak albo się pomylił, albo Carl był tak nieodgadnioną postacią. Pociągnięcie spustu przyszło mu zadziwiająco łatwo. Doktor z przestrzelonym płucem wił się jeszcze chwilkę po podłodze, jak ryba wyrzucona z wody i po prostu zdechł. żołnierze stojący za Carlem mogli go teraz rozstrzelać, nie bacząc na nic. Co więcej, mieli obowiązek go zabić. Ale nikt tego nie zrobił. Fredrich obrócił się na pięcie twarzą do nich. Rewolwer trzymał w opuszczonej dłoni. Wziął haust powietrza i spokojnym głosem zaczął przemawiać do żołnierz:
- Panowie, wszyscy jesteście z Waffen SS? – przeleciał wzrokiem po mankietach od ich kołnierzy, opatrzonych trupimi czaszkami i dwoma srebrnymi piorunami. – Jeśli wasz szef, Himmler, dowie się o tym – wskazał na ciało kobiety – zleci się tu razem z bandą szarlatanów, a my zapewne nigdy nie zobaczymy już słońca. Byliśmy dzisiaj świadkami nienormalnego zjawiska. Reichsfuhrer na takie czeka, wiecie panowie, że to wariat. Ale nie musi o tym wiedzieć, to może zostać między nami. No to jak?
Sierżant Schultz odstawił palec ze spustu i obniżył broń. Parę innych żołnierzy poszło w jego ślady. Tym, którzy dalej trzymali Carla na muszce, wydał rozkaz zabezpieczenia broni.
- Macie rację Carl, przyjmijmy oficjalną wersję: Dawid Kłos wykradł pistolet, zabił Mardera, następnie my zabiliśmy jego. Tej kobiety nigdy tu nie było.
Carl ruchem głowy przytaknął Schultzowi.
- Spalcie jej zwłoki. I niech nikt nie zastanawia się czym była, ani skąd się wzięła.
Tak zrobiono. To zdarzenie na zawsze pozostało w tym podziemnym pomieszczeniu wśród ścian ze zbrojonego betonu.
2
Pomysł: 4
Duzo juz było książek/ opowiadań/ filmów dotyczących eksperymentów niemców podczas wojny na polakach i żydach, jednak bardzo lubię tę tematykę.
Styl: 4
Bez zgrzytów, ale też nie było jakiś fajerwerków.
Schemtayczność: 4
Patrz pomysł.
Błędy: 4+
Nie skupiałem się na wyłapywaniu ich.
Ogólnie: 5-
Uwielbiam tego typu owowiadania, ksiązki, filmy, jestem oczywiście [powiedział góral wyciagając swoje oczy i wieszając je na drzewie] na tak.
Duzo juz było książek/ opowiadań/ filmów dotyczących eksperymentów niemców podczas wojny na polakach i żydach, jednak bardzo lubię tę tematykę.
Styl: 4
Bez zgrzytów, ale też nie było jakiś fajerwerków.
Schemtayczność: 4
Patrz pomysł.
Błędy: 4+
Nie skupiałem się na wyłapywaniu ich.
Ogólnie: 5-
Uwielbiam tego typu owowiadania, ksiązki, filmy, jestem oczywiście [powiedział góral wyciagając swoje oczy i wieszając je na drzewie] na tak.
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.
Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.
Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.
3
Pomysł: 2
Badania na ludziach w III Rzeszy?Niewyjaśnione zjawiska się tam dziejące?Czy to coś nowego?Otóż nie,takich opowiadań jest pełno gdzie tylko się spojrzy.
Styl: 3
Styl nie jest najciekawszy,jakiś taki suchy.Zbyt dużo w nim wpływu filmów.
Schematyczność: 2
Jak wspomniałem wcześniej jest wiele podobnych tekstów.
Błędy:3
Wypiszę tylko kilka:
-przecinki w tych miejscach(nie ma ich u ciebie):
Ogólnie: 2+
Ogólnie mi się nie podoba.Pomysł oklepany,styl kiepski(chociaż widać jakieś światełko w tunelu).
Może tylko mnie się tak wydaje,ale wygląda jakby mu ktoś ogolił twarz też tymi liczbami.Mógłbyś spróbować napisać to trochę inaczej.
Jak już piszesz niemieckie imiona to zachowaj ich pisownie,a nie piszesz je według jakiegoś widzimisię.poza tym "Carl" nie brzmi niemiecko,raczej amerykańsko.
Czyżby to głos automatycznej sekretarki?Człowiek powiedziałby to bardziej po ludzku.
Za dużo gier i filmów.
Jestem na nie.Może następny tekst będzie lepszy.
pozdro.
Cholera chyba ostatnio zrobiłem sie na maxa surowy
Badania na ludziach w III Rzeszy?Niewyjaśnione zjawiska się tam dziejące?Czy to coś nowego?Otóż nie,takich opowiadań jest pełno gdzie tylko się spojrzy.
Styl: 3
Styl nie jest najciekawszy,jakiś taki suchy.Zbyt dużo w nim wpływu filmów.
Schematyczność: 2
Jak wspomniałem wcześniej jest wiele podobnych tekstów.
Błędy:3
Wypiszę tylko kilka:
-przecinki w tych miejscach(nie ma ich u ciebie):
Kod: Zaznacz cały
zastanawia się, czym
Wiedział za to, co
nie wiedział, co o tym
Przed nim, bowiem
Ciekawe, o czym myślał
Ogólnie: 2+
Ogólnie mi się nie podoba.Pomysł oklepany,styl kiepski(chociaż widać jakieś światełko w tunelu).
Kod: Zaznacz cały
Mężczyzna w łachmanach, z twarzą ogoloną tępą brzytwą i rzędem cyferek wytatuowanych na nadgarstku
Kod: Zaznacz cały
Franc(e) Marder
Kod: Zaznacz cały
Uwaga, w celi Kłosa ktoś jest, w celi Kłosa ktoś jest!
Czyżby to głos automatycznej sekretarki?Człowiek powiedziałby to bardziej po ludzku.
Kod: Zaznacz cały
trzy karabinki StG44, dubeltówka, granat i zapas amunicji.
Jestem na nie.Może następny tekst będzie lepszy.
pozdro.
Cholera chyba ostatnio zrobiłem sie na maxa surowy

Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
4
Co do komentarza webera: W gry o takiej tematyce (masz tu zapewne na myśli FPS-y) grywam rzadko, a karabin Stg44 umieściłem w opowiadaniu, tylko dlatego,że miałem przyjemność zobaczyć go na własne oczy. Wiem, że interpunkcja to moja słaba strona i cieszę się, że wynotowałeś niektóre błędy, dobrze wiedzieć gdzie je popełniam.
5
Pomysł: 2+
Jakieś to takieś nijakieś.
Styl: 3
Marnie, płasko, bez polotu, bez klimatu.
Schematyczność: 2
Cuda nie dziwy? Oklepane.
Błędy: 3-
Masa, nawet ja je zauważyłem.
Ogółem: 2+
Kompletnie nie wciągało. Kompletnie nie miało klimatu. Kompletnie przewidywalne.
Jestem na nie.
Jakieś to takieś nijakieś.
Styl: 3
Marnie, płasko, bez polotu, bez klimatu.
Schematyczność: 2
Cuda nie dziwy? Oklepane.
Błędy: 3-
Masa, nawet ja je zauważyłem.
Ogółem: 2+
Kompletnie nie wciągało. Kompletnie nie miało klimatu. Kompletnie przewidywalne.
Jestem na nie.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.
„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.
"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)
„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.
"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)