Sumienie [Akt I; scena III]

1
Link do pierwszych dwóch scen: http://www.weryfikatorium.pl/forum/view ... hp?t=13498 . Mam mętlik w głowie, czy aby takie poszatkowanie całości nie zaburzy odbioru (potęgując robotę mniejszych błędów).

Jak poprzednio: Zawiera wulgaryzmy


______________________________


Scena III


WWWPulsujący ból głowy. Spuchnięte wargi. Piekący język. Spazmatycznie wyprostowane palce i kręgosłup. Pasma wyschniętych łez nadające twarzy upiornego wyglądu.

WWWZapach mięsa wymieszany z dozą odświeżaczy powietrza o kwiecistym bukiecie. Chłodne powietrze muska gorącą skórę.

- Obudził się. Dzwońcie do niej, będzie chciała osobiście powitać naszego gościa.
- Przyjdzie wkurzona, że jej tu nie było.
- A czyja to, kurwa, wina? W tym czasie załatwiła dużo ważniejszych spraw, nie wiem dlaczego marnuje czas na tego gościa. Powinniśmy go odstrzelić od razu, nie cierpię glin.
- Ale nie masz też nic przeciwko, że w związku z tym jej kształtny tyłek częściej się tu kręci, co Bora?
- Zamknij mordę. Nie wiesz czy nie może nas usłyszeć.

WWWPowieki cięższe niż kiedykolwiek. Błędnik rzucił wskazówką – Tomasz poczuł, że wisi w pionie. Szorstkie pasy ze skóry nieprzyjemnie ocierały nadgarstki. Spróbował się szarpnąć. Syknął ze zdenerwowania, poczuwszy, że nogi również ma skrępowane.

WWWNiewyraźny obraz, jak puzzle układany przez kogoś z dużą ilością czasu i cierpliwości. Znajdował się w obszernym, wypełnionym szarymi kontenerami magazynie. Dziesiątki lamp oświetlały to miejsce w sposób wyjątkowy – czuł, że ma nad sobą gołe, gwiaździste niebo. Jęknął z bólu, gdy kolejna próba oswobodzenia dłoni spełzła na niczym.

- Ej, kolego, ej! Co ty wyprawiasz? – zza jednego z kontenerów wyszedł szczupły mężczyzna w okularach. Podchodząc położył na pudle elektroniczny notes, przez dłuższą chwilę dumając, czy powinni się rozstawać.
- Cholera, nie po tośmy cię przywiązali do ściany żebyś teraz zaczął nam hasać po budynku. Nie, nie.
WWWTrzęsącymi dłońmi sprawdził stan pasów. Na piersi przyszytą miał plakietkę z imieniem – „Korkun Dunya”.

- Co ty tam wyprawiasz młody? – krzyknął ktoś z drugiego końca magazynu. Ciężkie, żelazne okucia butów zadudniły o metal.
- Próbował się uwolnić. Chyba nie chcielibyśmy w tym miejscu myszkującego gliniarza?

WWWPonad dwumetrowy mężczyzna zeskoczył z kontenera. W magazynie ponownie zadudniło. Zdjął przybrudzoną smarem koszulę odsłaniając wytatuowane w każdym calu ciało. Wśród licznej kolekcji dominował łypiący z piersi olbrzyma, opleciony wokół serdecznego palca wąż.

- Nasz koleżka wie, że wpakował się w niezłe kłopoty. Prawda psie? – podszedł na tyle blisko, że Vuko poczuł silny odór potu.
WWWW odpowiedzi otrzymał gęste splunięcie na o wiele lepiej zadbane od właściciela buty. Mężczyzna poczerwieniał. Korkun odskoczył od więźnia jak poparzony i natychmiast pobiegł po swój notes.
- Tośmy sobie pogadali – powiedział wyciągając zza pasa sporych rozmiarów spluwę, bardziej przypominającą ręczne działo niż pistolet. Wycelował broń prosto w twarz komisarza, który nie odwrócił zobojętnianego spojrzenia.

WWWHalę wypełnił huk wystrzału. Na ścianie wykwitła czerwona plama powoli ciągnąca swoje pokraczne odnóża ku ziemi. Ubabrany posoką Tomasz wisiał bezwładnie na skórzanych pasach.

WWWLufa małokalibrowego pistoletu drżała od rozgrzanego powietrza. Drobny, kobiecy palec zwolnił spust pozwalając broni wziąć głęboki oddech. Padł kolejny strzał. Bora osunął się na kolana. Roztrzęsionymi dłońmi próbował tamować broczącą krew. Zrozumiawszy, że nic to nie da, skierował pełne wyrzutów spojrzenie za siebie.

WWWTuż obok kurczowo ściskającego notes, młodego chłopaka stała kobieta w idealnie wpasowanym w sylwetkę, szytym na miarę kombinezonie z syntetycznej skóry.
- Nie chcę pytać dlaczego jest związany. Odepnij go do cholery.

WWWKorkun pospiesznie spełnił polecenie. Podniósłszy się z kolan, Tomasz rozmasowywał obolałe nadgarstki patrząc jednocześnie na trupa u swoich stóp. Przeraziła go myśl, że ostatnimi czasy podobna sytuacja powtarza się wyjątkowo często. Ssanie w żołądku ponownie dało o sobie znać.

- Czemu zawdzięczam wątpliwą przyjemność. Zapewniam, że nie jestem wart więcej niż ten, co tutaj leży. - Głos był rwany. Język wciąż nie odzyskał pełni możliwości.
- Ja za to zapewniam, że nie fatygowałabym się, gdybym tak twierdziła. Bora to nieposłuszny pies, który udusił się próbując zbytnio przeciągnąć łańcuch. Dunya, pokaż naszemu gościowi gdzie jest toaleta, niech się obmyje. Potem przyprowadź go do mojego pokoju.
- Dla ciebie wszystko, Eylem – odpowiedział odrywając wzrok od notesu. Zdawać by się mogło, że przez chwilę w oczach Tomasza zagościł błysk radości.


***


- Czemu to cholerstwo próbuje ze mną rozmawiać?

WWWZakrwawiony płaszcz wisiał na wieszaku, spod którego wydobywał się przenoszony z prądem powietrza środek czyszczący. Sterylna toaleta pachniała środkami dezynfekującymi. Blade, zielonkawe światło, zapewne mające na celu uspokojenie użytkownika, było pierwszym na co Tomasz rzucił serię przekleństw, zanim jeszcze wszedł do kabiny.

WWWDunya uśmiechnął się. Odbicie w lustrze odpowiedziało tym samym.
- Rozmowa to słowo trochę na wyrost, komisarzu. On tylko poprosił o podanie temperatury wody i dla własnego komfortu polecam odpowiedzieć – mówił nie odrywając wzroku od notesu.
- On? Że niby kibel?
- Forma osobowa była jak najbardziej poprawna.
- Na co mu ta temperatura wody?
- Chce pomóc ci się oczyścić, gdy już wydalisz w formie zmaterializowanej zło ostatnich dni.
- Co tam mówisz?

WWWZapadła cisza, w trakcie której chłopak walczył ze sobą próbując nie wybuchnąć śmiechem. Wyraźnie zdegustowany Tomasz wyszedł z kabiny kierując kroki ku umywalkom. Zimna woda spłynęła mu po dłoniach. Syknął, gdy dotknęła wciąż piekących nadgarstków.

- Nikt, powtarzam, nikt rodzaju męskiego nie będzie dotykał mojego tyłka w jakimkolwiek celu. Tym bardziej jeśli puszcza przy tym rubaszną melodyjkę. – Zerknął na wciąż uśmiechniętego chłopaka. – Do niczego takiego nie doszło, rozumiemy się?

- Dunya – zagadnął wytarłszy dłonie o spodnie. Nie miał ochoty ani zaufania do naściennych otworów przypominających przyduszoną poduszkę, które niektórzy zwykli nazywać suszarkami. – Co się stało w restauracji? No wiesz, po tym jak odleciałem.
- Przeszłość może sprawiać ból. Ty już swoją dawkę dostałeś, w kawie konkretnie. Jesteś pewien, że chcesz wiedzieć? – oczy chłopaka przyjęły obojętny wyraz. Niechętnie obracał notes w dłoniach.
- Ile ona mogła mieć? Kurwa, ile? – Vuko oparł pięści o umywalkę. Całą złość władował w nerwowo zaciskane dłonie, których knykcie bielały coraz bardziej.
- Mówiłem. Wchodzisz w to bajorko, z którego ciężko wyjść. Przenieść za to jest łatwo. Do drugiego, śmierdzącego alkoholem bajorka.
- Po prostu chcę wiedzieć. Chcę wiedzieć co powiedzieć jej rodzicom, kiedy zapukają do mojego biura. Chcę wiedzieć, jak wypełnić pierdolone papiery – głos załamał się. Stał teraz w milczeniu, wpatrując w błyszczące z lustra, turkusowe oczy.

- Znalazło cię dwóch goryli Eylem, w tym Bora, którego miałeś okazję poznać i pożegnać. Podobno zebrał się wokół was całkiem spory tłumek. Dziewczynka zmarła natychmiast, nie cierpiała, tobie natomiast, jakiś idiota próbował robić sztuczne oddychanie.
- Co oni tam robili?
- Na polecenie Eylem śledzili tego faceta. Łatwo się domyślić, że sama myśl była idiotyczna. Zgubił ich szybko – wstukał coś w notes, niespecjalnie angażując w sucho zdawaną relację. - Obok restauracji przechodzili zupełnym przypadkiem. Mówi ci to osoba znająca sprawę z drugiej ręki, co znaczy, że pewne było zupełnie inaczej. Prawda bywa jak alkohol. Chcesz, chociaż zdajesz sobie sprawę, jakie będą poranne skutki.

WWWVuko, zrozumiawszy, nie drążył tematu. Z toalety wyszli na długi, pozbawiony drzwi i kolorów korytarz, wzdłuż którego ruszyli.
- Jaka jest ta Eylem? – zapytał dotrzymując kroku.
- Chcesz opisu, będąc tak blisko źródła? Korzystaj w życiu z drobnych ekscytacji, nie niszcz własnych doznań.
- Lubię wiedzieć cokolwiek o swoich rozmówcach. To daje pewną przewagę, której jak mi się zdaje, ona ma odrobinę za dużo. – Tomasz dotknął kieszeni spodni, nie dziwiąc się wcale, że nie odnalazł czego szukał. - Swoją drogą, gdzie jest moja komórka?
- Zwrócimy ci ją, jak będziesz wychodzić.

WWWPrzeszli jeszcze kawałek, zatrzymując się w połowie drogi do jaśniejącego czerwonym blaskiem napisu „wyjście”. Tomasz odkaszlnął, zdziwionym wzrokiem zadając nieme pytanie, na które odpowiedzi nie otrzymał. Korkun, wyraźnie na coś czekał, wpatrując w ścianę przed sobą.

WWWMechanizm zaskrzypiał, gdy nowopowstała szczelina nieśpiesznie rozsunęła się na boki, ukazując ukryte za sobą pomieszczenie. Dunya zachęcająco pchnął komisarza do przodu, przy czym sam nie ruszył się z miejsca, patrząc jak drzwi ponownie zaczynają przypominać ścianę.



***



WWWNiewielką, wyłożoną czerwonymi dywanami salkę wypełniało różowe światło. Olbrzymia szyba zajmująca miejsce jednej ze ścian dawała wgląd na to, co dzieje się w klubie. Tłumy skupione były wokół wiszących w powietrzu platform, na których tańczyły półnagie dziewczyny. Vuko miał silne przeczucie, że niektóre z nich to hologramy.
WWW Przylepiony do sufitu dym z generatorów mieszał się z tym od ogólnodostępnych fajek i kadzidełek. Przebijający się przez opary błysk różnobarwnych, identycznych jak w magazynie lamp sprawiał niesamowite wrażenie. Wszystko wzmagane przez ostrą, rytmiczną muzykę.

- Usiądź – nakazała Eylem wskazując fotel stojący tuż obok sofy, na której sama leżała.

WWWVuko z przyjemnością spełnił polecenie. Dawno nie siedział na czymś tak wygodnym, czuł że jego ciało odpływa w rozkoszy.
- Sprawia wrażenie, prawda? – zaczęła nie odwracając wzroku od widoku zza szyby. Nie oczekując odpowiedzi kontynuowała. – Dałam dzieciakom z całej okolicy prawdziwą rozrywkę. Nie szwendają się po ulicach, mają zajęcie odciągające od robienia kłopotów sobie i innym.

WWWHasło „rozrywka” idealnie wkomponowało się w scenę, jaką dostrzegł Tomasz. Lekko poza całą zabawą, gdzieś na uboczu, bezpiecznie od wścibskich spojrzeń, grupka małolatów załatwiała sobie działkę jednego z najpaskudniejszych narkotyków jakie znał. „Wulkan” w przeciwieństwie do większości tego pokroju świństwa wpływa na organizm w sposób wyjątkowy. Pomaga osiągać ekstazę poprzez ból, który osoba zażywająca kojarzy z doznaniem nad wymiar przyjemnym.


***


WWWBlady mężczyzna krzyczał, gdy przywiązywali go do krzesła. Z nieskrywaną przyjemnością próbował uwolnić nadgarstki, z których powoli spływała krew.
WWWNie chcieli czekać, aż mu przejdzie, nie mieli na to czasu. Niebieski Mundur zadawał pytania, jedno za drugim. Na każde była ta sama odpowiedź. Krzyk wypełniał całe pomieszczenie i głowy śledczych. Ziejący od kamiennych ścian chłód działał w tej chwili jak kojący balsam.
WWWKolejne pytanie – nieludzki wrzask radości wydobywał się spomiędzy spuchniętych od gryzienia warg, w kanionach których płynęły szkarłatne rzeki. Mężczyzna wypluł z ust spory kawałek mięsnej papki, nie przypominającej już w żadnym stopniu tego, czym była kiedyś.


***

WWWWspomnienie zanikło pod nerwowym spojrzeniem rozmówczyni.

- Oczywiście kasa – zaczął - również ta ze sprzedaży dragów to tylko miły dla kieszeni dodatek.
- Nie rób ze mnie zimnej suki, komisarzu – ze stojącego obok stolika chwyciła drinka z parasolką. – To wciąż lepsza alternatywa od rozboju i życia, które czeka na zewnątrz. Ale my nie o tym mieliśmy, prawda?

WWWParsknął. Dał radę wypatrzeć przynajmniej kilka, w najlepszym przypadku, nieprzytomnych osób. Grupka gówniarzy z wymalowaną na twarzach radością dołączyła do tłumu, by oddać się wszechogarniającemu szaleństwu.

- Co ja tu do cholery robię? – Skierował spojrzenie na kobietę bawiącą się w tej chwili trzymaną w dłoni lampką wina.
- Widzisz. Ja lubię mieć pod kontrolą sprawy, które mogą dotyczyć mnie bezpośrednio. Wiele bym też dała żeby mieć też wpływ na parę innych.
- Sprowadzanie gliny w tak paskudne miejsce zakrawa na absurd, niezależnie od intencji.
- Schlebiasz mi, ale wyolbrzymiasz. Nawet gdybyś był na tyle głupi, by sprowadzić tu kolegów, prawdopodobnie nic byście nie znaleźli. Za to ty z rana, prawdopodobnie, znalazłbyś kulkę w swoim durnym łbie. Czysto teoretyzując oczywiście.

WWWMuzyka zmieniła się. Ostre brzmienie płynnie przeszło w niemalże hipnotyzujący rytm.

- Spytam więc konkretniej. O co chodzi w całej tej rozmowie? Z tego co zasłyszałem, masz sporo ważniejszych rzeczy na głowie.
- Gdyby tak faktycznie było, nie poświęciłabym na ciebie nawet minuty. Jak już mówiłam, dbam o swoje interesy. Przez swoje powiązanie z Cieniem znajdujesz się w ich sferze.
- Nie ma, kurwa, żadnego powiązania. Zabiję gnoja, jak go tylko znajdę i to by było na tyle.
- O tym właśnie mówię. Zapewne zechciałbyś dowiedzieć się czegoś zanim przystąpisz do działania.

WWWDopiła ostatni łyk, drugą ręką rozpuszczając skrępowane włosy. Opadły na smukłe, pociągające ramiona. Wstała zdjąwszy wcześniej, zapewne mało wygodne, ale modne buty. Drobne stopy zatopiły się w miękkim dywanie. Tom, nie odrywając wzroku, siedział w milczeniu. Zauważywszy to, wykrzywiła usta w słodkim uśmiechu. Kołysząc biodrami podeszła do szyby, pogładziła dłonią jej powierzchnię. Dopiero teraz zauważył jak doskonałą ma sylwetkę, jak idealne są jej proporcje. Gryzł go fakt, że nie jest w stanie odgadnąć ile w tym naturalnego piękna, a ile nowoczesnych rozwiązań.

- Przez całą rozmowę stał tak jak ja stoję teraz. Przyszedł późnym wieczorem, bez zapowiedzi i pukania, jeśli mogę to ująć w ten sposób. Był tutaj gdy wchodziłam. Przebrałam się nieświadoma, że tuż obok stoi zupełnie obcy facet. Co ta rutyna robi z ludźmi…
- A on to doskonale wykorzystuje – przerwał nie mogąc pohamować odruchu. Odwróciła się, w błękitnych oczach dostrzegł iskrę rozgniewania. – Kontynuuj proszę, nie przerwę więcej.
- Krzyknęłam, gdy się zorientowałam. Pierwszy raz w życiu. Powiedział coś co mnie uspokoiło, nie odwracał się. Głos miał wyjątkowy, nienaturalny. Jestem pewna, że niewprawny mechanik załatał mu, wcześniej zapewne rozszarpane struny głosowe.

WWWNapawając skórę mile łaskoczącym stopy materiałem, ponownie podeszła do sofy. Usiadła.

- Skulona w fotelu słuchałam tego co mówił. Nie myśl, że jestem tchórzem, komisarzu. Pierwszy raz w życiu się tak bałam, to musi o czymś świadczyć. Mam tutaj taki fajny przycisk, ukryty pod naścienną płytką. Zwrócił mi uwagę gdy tylko spojrzałam w jego kierunku, wiedział i widział stanowczo zbyt wiele. Powiedziałam wszystko, co chciał wiedzieć. W każdej chwili wyczekiwałam widoku lufy.

WWWSpuściła wzrok, który w milczeniu wpatrywała w rozpostarty u stóp, kwiecisty wzór. Nie przerywał jej, wkomponował się w wiszący w ciężkim powietrzu klimat.

- Nie odwrócił przykrytej kapturem głowy nawet na chwilę. Odchodząc bardzo starał się, żebym nie zauważyła jak porusza się naprawdę. Ale ja zbyt wielu skurwysynów widziałam, potrafię obserwować i, co wielu drażni, wyciągać wnioski. – Z kieszeni wyciągnęła paczkę pseudo-fajek, mających stanowić dla brata bliźniaka niegroźny substytut. Zapaliła. Leniwie wirujące na suficie skrzydła wentylatorów zasysały ulatujący dym. - Miał w sobie coś kociego, każdy krok był pokazem gracji.
- Odnoszę wrażenie, że w grę wchodzi nie tylko strach. – przerwał wbrew wcześniejszym obietnicom.
- Było w nim coś pociągającego, coś co do tej pory sprawia, że drżę. Strachu już we mnie nie ma, bo następnym razem będę przygotowana. Tamto uczucie złośliwie jednak we mnie utkwiło. Nie zaczynaj wywodu o rzekomo poplątanej naturze kobiecej, to jest bardziej pierwotne niż ci się wydaje.
- Odnoszę wrażenie, że jestem pierwszym, który to usłyszał. Czuję się wyróżniony Eylem, ale nie jestem żadnym pieprzonym psychologiem.

WWWTomaszem wzdrygnęła myśl, jak paskudnie to zabrzmiało. Chciał cofnąć słowa, coś dopowiedzieć…

WWWElektroniczny dzwonek do drzwi zabrzęczał. Żelazna maska wróciła na do tej pory przepełnioną wspomnieniami, kobiecą twarz. Z lekkim oporem i nieprzyjemnym skrzypieniem drzwi rozsunęły się. Stojący w wejściu chłopak przez chwilę coś do siebie mruczał.
- Możesz wejść, Dunya.
- Chciałem tylko przypomnieć o spotkaniu z dostawcą.
- Niemiło jest rozmawiać przez próg, wejdź do środka – mówiąc to wiązała włosy w kucyk. – O spotkaniu pamiętam. Zostań z nami, z komisarzem już prawie skończyłam.
- Czyżby? Póki co nie dowiedziałem się niczego konkretnego.
- Cień wypytywał o patriarchę Nubima. Myślę, że domyślasz się w jakim kierunku to podąża. Tu masz swoje konkrety.

WWWPokój wypełniła złocista poświata.
- Nie można tak było od razu? – Vuko wstał zasłaniając oczy oślepione nagłą zmianą oświetlenia.
- Nie doceniasz przeciwnika. To bardzo niedobrze, bo zależy mi na twojej wygranej. Nie chciałabym zostać kolejnym, martwym kamieniem na drodze przeznaczenia.
- Czyli jednak wciąż czujesz strach.
- Nie, komisarzu. Ja kalkuluję. Dunya zaprowadzi cię do Nubima.
WWWŹrenice Korkuna rozszerzyły się w geście paniki. Niemniej zaskoczony Tomasz chciał protestować, ale zdecydowany gest kobiecej ręki uciął wszelką wolę sprzeciwu.
- Jesteś mi winny przysługę, czy tego chcesz, czy nie. Mój człowiek dopilnuje, żeby wszystko poszło po dobrej myśli. Patriarcha jest naszym partnerem w interesach, więc będziesz miał łatwy dostęp.

WWWKokieteryjnie zaczęła rozpinać umieszczony na talii zamek błyskawiczny
- Teraz pozwólcie, że przygotuję się na spotkanie.

WWWGdy tylko drzwi się zamknęły, chłopak zagadnął półszeptem, jakby w obawie, że może to usłyszeć ktoś niechciany.
- Naprawdę nie jest tak oschła i interesowna, jak to wygląda na pierwszy rzut oka.
- Wiem, Dunya, wiem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”