Bunt Merotha
Przemierzał Puer świat ze swym synem i cieszyło wszelkie stworzenie. Zajrzał ojciec do Serfirgaru. Tam ujrzał człowieka, który jako jedyny ze wszystkich zwierząt pozostał w dolinie. Człowiek bowiem martwił się o swoje życie. Nie miał ostrych pazurów, by obronić się przed wygłodniałym zwierzem. Nie miał wilczych kłów, którymi zdobył by mięso. Nie posiadał nawet sierści, która schroniłaby go przed chłodem nocy. Obdarzył więc Puer człowieka mocą zmian, aby mógł przemieniać świat wedle swojej woli. By mogli wykuć broń i bronić się przed groźnym zwierzem, by mogli polować i zdobywać pożywienie oraz szyć ubrania i budować domy, które ochroniłyby ludzi przed chłodem nocy.
Meroth, jako Pan Zmian, potrafił zobaczyć wszelkie nadchodzące zmiany. Uważał że Puer nadto obdarował ludzi. Dzięki otrzymanej mocy, staną się wkrótce władcami świata. Ojciec dał im więcej niż swojemu synowi. Dał im za dużo.
Rozwścieczony, opętany nienawiścią do ojca, zmienił życie w śmierć, po czym uciekł. Odtąd ludzkie duchy po opuszczeniu śmiertelnego ciała ulegały zniszczeniu, miast udać się do Hidynu, raju stworzonego dlań przez stwórcę.
O Melii
Minęło tysiąc lat od zdrady Merotha. Tymczasem ludzie korzystali z mocy otrzymanej od stwórcy i czynili sobie świat poddanym. Rozmnażali się w tempie o wiele szybszym od reszty zwierząt i zasiedlili całe Milth. Na całym świecie wznieśli wspaniałe miasta. W jednym z nich, w Arthaku, stolicy królestwa Artagu, leżącego na południu krain będących pod pieczą boga Ereda, żona króla zrodziła w bólach córeczkę.
Królowa objęła swe dziecię, pogłaskała po czarniutkich włoskach i zajrzała w piękne szmaragdowe oczka. Uśmiechnęła się, po czym rzekła spokojnie:
- Wiele lat już żyję na tym świecie. Wiele kobiet w swoim życiu widziałam. W oczach każdej z nich widziałam zazdrość, bo urodą przewyższałam ich po stokroć. Dziś to one zobaczyłyby zazdrość. Jesteś piękna. Piękniejsza niż wszystko co było, jest i to co będzie. Niech piękno okaże się dla ciebie zgubą, Melio. - nagle poczęła przeraźliwie kasłać i wyzionęła ducha, który obrócił się w niebyt.
Pogrzeb wyprawiono następnego dnia. Nikt nie płakał. Żaden poddany nie uronił łzy. Nie żałowali śmierci królowej, którą obwiniali za wszystkie swoje nieszczęścia. Płakał jedynie król, gdyż kochał żonę bez opamiętania.
Melia szybko stała się oczkiem w głowie króla i dworzan. Córka wypełniła dziurę w sercu ojca, powstałą po stracie żony. Zachwycała wszystkich sprytem, inteligencją i niespotykanym pięknem. Dzięki swoim wielkim, szmaragdowym oczom, nauczyła się owijać ludzi wokół paluszka. Wszyscy zazdrościli królowi tak wspaniałego dziecka, a król tę zazdrość widział. Widział także pożądanie, goszczące na ich twarzach. Bał się że skarb zostanie mu odebrany.
Jakże troskliwy ojciec rozkazał uwięzić swą córkę w jej komnacie. Miała wówczas pięć lat. Przez następne jedenaście, Melia widziała tylko dwie twarze. Służki, która przynosiła jej jedzenie, oraz nauczyciela Arithana. Całymi dniami opowiadał jej o górach Eredu, ukrytej dolinie Serfirgar, mroźnych wyspach Awenu, nieprzebytych lasach na zachodzie i o górze plującej ogniem na pustyni Igin... Rozbudził w niej miłość do świata, który zapragnęła zwiedzić wzdłuż i wszerz, zajrzeć w każdy jego zakamarek. Tymczasem widziała jedynie wielki, wiecznie tłoczny dziedziniec zamkowy, na który wychodził widok z małego okienka ciemnej komnaty.
Ojciec nie odwiedzał córki. Melia wraz z upływem czasu znienawidziła go. Nocami płakała z bólu i samotności, a jej płacz słychać było w całym Arthaku. Płakała tak przez tydzień. Prawie nic nie jadła, nic nie piła. Służka, mimo iż przez lata nie odezwała się choć słowem do swej pani, dziś na klęczkach błagała ją by zjadła posiłek, który starannie przygotowała.
Król miał tego dość. Służkę oskarżył o zatrucie Melii, a Arithana o głoszenie zakazanych nauk, będących powodem szlochów królewny. O świcie oskarżonych pochowano żywcem. Na wieść o śmierci nauczyciela, Melia wpadła we wściekłość. Postanowiła wyjść z więzienia za wszelką cenę. Nadzwyczaj silnymi, jak na tak młodą kobietę, rękoma próbowała wyważyć zamknięte drzwi. Niestety bezskutecznie. Popatrzyła na okno. Oślepiło ją światło rozwiewające mroki komnaty i już wiedziała, jak ucieknie z więzienia.
Runęła, na kamienny dziedziniec, jak piorun uderza w pole. Mimo bólu, ostatkiem sił czołgała się w kierunku zamkowej bramy. Tak niewiele dzieliło ją od upragnionej wolności. Jednak ból był zbyt silny.
Na dworze przebywał wówczas wieloletni przyjaciel króla, czarodziej Foltest. Dostrzegł, że wraz z krwią, z ran królewny ulatnia się mana. Melia była obdarzona magią.
Czarodziej uzdrowił ją, po czym przekonał nieugiętego króla, by ten powierzył mu, swój najcenniejszy skarb. Czy to za sprawą czarów, czy może zaufania i przyjaźni król przystał na prośbę Foltesta.
Melia, gdy tylko wyzdrowiała, wyruszyła wraz z czarodziejem do jego wieży nad rzeką Khadr.
Pewnego jesiennego popołudnia, do wioski nad rzeką Khadr, powrócił z Arthaku czarodziej Foltest. Towarzyszyła mu tajemnicza, czarnowłosa panna. Odziana w bogaty, błękitny płaszcz, dumnie stąpała po nierównej, wiejskiej drodze. Skierowali się w stronę starej, kamiennej wieży górującej ponad dachami chat.
W krótkim czasie obstąpiła ich grupka dzieci, ciekawych kim jest nowo przybyła panna. Porzuciwszy obowiązki domowe, dołączyły doń ich matki, ciekawe nowo przybyłej panny. Po chwili z pól przybiegli także chłopi, również ciekawi nowo przybyłej panny.
Melia zdjęła zasłaniający dotychczas jej twarz kaptur. Czarne włosy rozwiał wiejący ze wschodu wiatr. Mamieni wdziękami chłopi rzucili się w kierunku królewny.
- Melio zasłoń oczy, szybko! - rzekł Foltest, po czym wyjął z torby biały kamień, a ten rozświetlił wieś blaskiem, który oślepił wieśniaków.
Zyskali czas na ucieczkę do wieży. Tam czarodziej opatrzył swą siedzibę wszelakimi czarami, mającymi na celu ochronę wieży, przed nieobliczalnym tłumem wieśniaków.
Nauczyciel oprowadził uczennicę po jej nowym domu. Po zaznajomieniu się ze wszystkim zakamarkami wieży Melia udała się na spoczynek.
Następnego dnia, czarodziej rozkazał jej nauczyć się kilku podstawowych formułek na temat magii:
Czym jest mana? - zapytał obojętnie, równocześnie rozglądając się po pułkach tak, jakby czegoś szukał.
Mana jest płynem wytwarzanym przez prawe serce, który ulatnia się przez maleńkie otwory na koniuszkach palców. Po wydostaniu się z ciała, zamienia się w błękitny gaz. Za pomocą siły woli, odpowiednich gestów oraz wypowiedzianych słów magowie mogą nią manipulować i rzucać zaklęcia. - wyrecytowała, o dziwo nie tracąc tchu.
Dobrze. A jakie mamy natury many?- zaprzestał poszukiwań, chwytając w dłoń niewielką, starą księgę.
Wody, ziemi, powietrza i ognia.
Jaka jest natura twojej many?
Urodziłam się w kraju boga ziemi, Ereda. Moja mana posiada naturę ziemi.
Tak – odparł mag – jednak nie będę cię uczyć magii ziemi, przynajmniej na razie. Najpierw nauczę cię manipulować maną i, być może, tworzyć błyskawice. - czekał na jakąkolwiek reakcję ze strony Melii, jednak ta tylko beznamiętnie przytakiwała swojemu mistrzowi. - Weź tę księgę. Na dzisiaj wystarczy.
Wieść o urodzie Melii rozeszła się po całym świecie. Zewsząd przybywali pod wieżę czarodzieja mężczyźni bogaci i biedni, starzy i młodzi, samotni i żonaci, bowiem przyciągało ich piękno królewny. Wykrzykiwali jedni obiecując pałace, inni skarby, a jeszcze inni bezgraniczną miłość. Wzgardziła ich darami. Za nic miała sobie miłość czy bogactwa, które prędzej czy później strawiłby czas. Ponad wszystko pragnęła wiedzy.
Podobnie wyglądało następne sześć miesięcy nauki. Melia była pilną uczennicą, pochłaniającą wiedzę z płomiennym zapałem, którego Foltest nie zamierzał gasić. Czarodziej dotychczas miał za złe królowi, iż ten przez wiele lat więził swą córkę, jednak dziś go zrozumiał. Oczy jak szmaragdy, usta jakby utkane z płatków róż, skóra ze śniegu, włosy z kruczych piór. Piękne ciało i piękny duch. Król posiadał wielki skarb, który nieudolnie ukrył przed światem w ciemnej komnacie Arthaku. Jednakże skarb został mu odebrany. Teraz należy do maga.
Młoda czarodziejka zgłębiała się w tajemnice magii. Odwróciła się i ujrzała, Foltest kroczy w jej kierunku z wyciągniętą ręką. Ujrzała, iż zamiarem czarodzieja jest dać upust pożądaniu.
Melia wykrzyczała zaklęcie, a z jej dłoni wystrzeliła błyskawica, która poraziła maga i pozbawiła życia. Nauczyciel leżał martwy przed uczennicą.
Wraz ze śmiercią Foltesta, padły zaklęcia chroniące jego siedzibę. Zalotnicy bez trudu sforsowali wrota, wdarli się do wieży.
Królewna usłyszała huk wyłamywanych drzwi, kroki wbiegających po schodach zalotników. Usiadła na krześle i czekała na swą zgubę. Poddała się. Oślepił ją blask, wpadający do komnaty przez okno, łudząco podobne do tego, które wybawiło jej z niewoli Arthaku.
Nagle ze wschodu zawiał potężny wiatr, odbijający się echem po okolicznych lasach. Niebo pociemniało. Gdy wydawało się, że tłum mężczyzn już za chwilę otworzy drzwi i wpadnie do komnaty, kroki ucichły. Drzwi otwarły się, a do komnaty wkroczył rosły, złotooki mężczyzna.
Lata mijały. Meroth, ukryty przed gniewem swych braci, w jemu tylko znanych zakątkach Milth, widział przez swe wszechwidzące Oko cierpienia ojca. Bowiem wedle jego zamiaru ludzie rodzili się, i umierali. Ich dusze po opuszczeniu ciała, miast udać się do Hidynu, raju stworzonego dlań przez stwórcę, ulegały zniszczeniu.
Mężczyźni opuszczali swe żony i z każdego zakątka świata przybywali pod wieżę Foltesta. Ludzie przestali się rozmnażać co rozwścieczyło boga. Dlatego przybył nad Khadr w ciele człowieka z zamiarem zabicia Melii.
Ciało Merotha otaczała aura gniewu i nienawiści. Opadła, gdy tylko ujrzał skarb, usilnie wypatrujący czegoś za małym oknem. Bóg pokochał człowieka. Nie tylko jego ciało, ale także i ducha. Objął Melię ciepłem i miłością, które przyniosły jej duszy ulgę.
Pan Zmian nie zapomniał jednak o swym obowiązku. Melia musiała utracić piękno. Nie chciał jednak, by na zawsze opuściło ono Milth. Był jednak sposób na to, by część urody czarodziejki zachować. Melia musiała począć potomka. Meroth wyznał ukochanej swoje zamiary, ta jednak nie zamierzała za darmo oddać swego łona. Poprosiła o coś w zamian. Coś czego pragnęła ponad wszystko, a pragnęła wiedzy. Pan Zmian przystał na jej propozycje. Nastała noc. Kochankowie zatracili się w miłości.
Dlaczego nie świta?- zapytała Melia
Dziś nie zaświta. Dziś nie wzejdzie słońce. Nastał czarny świt. Car Moran. Świat stanął w miejscu, byśmy mogli zatracić się w miłości.
Jednakże jak wszystko się kiedyś kończy, tak i to spotkanie musiało dobiec końca. Meroth dotrzymał słowa. Wyjął swe lewe oko, a te zmieniło się w czarny kamień i urosło do rozmiarów pięści. Melia mogła zobaczyć przez nie wszystko. Zdobyła wiedzę o jakiej jej się nie śniło. Straciła tym samym to, co nie miało dla niej żadnej wartości. Straciła piękno. Jej usta stały się bezbarwne. Cera pociemniała. Zęby zżółkły. Twarz pokryły zmarszczki i liczne niedoskonałości. Na plecach wyrósł garb. Straciła także krucze włosy, które albo wypadły, albo pokryły się siwizną.
Pan Zmian odszedł, zostawiając ukochaną pod opieką swego sługi, smoka Draklohira. Melia mieszkała w wierzy przez kilka lat. Urodziła bliźnięta, Dwóch chłopców o czarnych włosach, białej cerze i niezwykłych, złotych oczach. Porzuciła ich, gdy tylko nauczyli się samodzielnie zdobywać pożywienie. Słuch o niej zaginął.
CIEKAWOSTKA!!!
Melia po opuszczeniu synów udała się do Arthaku. Z pomocą smoka Draklohira spaliła miasto i zabiła ojca.
2
Hej,
W pierwszym zdaniu człowieka, więc w drugim by mógł. Dalej "które ochroniłyby go".
Powinno być:
Obdarzył więc Puer człowieka mocą zmian, aby mógł przemieniać świat wedle swojej woli. By mógł wykuć broń i bronić się przed groźnym zwierzem, by mógł polować i zdobywać pożywienie oraz szyć ubrania i budować domy, które ochroniłyby go przed chłodem nocy.
Może: Królewna szybko nauczyła się używać swego uroku, bez wątpienia pomagały jej w tym wielkie szmaragdowe, oczy.
Pożądanie na widok pięcioletniego dziecka? Fuj.

Pod wieżą nieustannie rozlegały się wołania mężczyzn, którzy obiecywali królewnie pałace, bogactwo i bezgraniczną miłość.
Jakoś tak.
Daj tej scenie więcej emocji, wszak jest ona kluczowa.
Czarodziej powoli zbliżał się do swej uczennicy. Jego wzrok był mętny, a dłonie drżały wyraźnie.
- Pragnę cię - wyszeptał i uniósł ręce jakby chciał ją objąć. Itd.
Ogólnie.
To jest ciekawy tekst!
Jasne, są przeróżne niedoskonałości, ale masz naturalny dar do snucia bajkowej opowieści i doskonałą wyobraźnię.
Bardzo fajna bajkowo-baśniowa konwencja, z lekkim dodatkiem przypowieści o dawnych bogach. Coś jakby ktoś opowiadał legendę. Mało teraz takich tekstów, więc ten się wyróżnia.
Mnie ten klimat przekonuje i uważam, że każda minuta jaką spędzisz na doskonaleniu warsztatu będzie procentować, bo fajnie opowiadasz historię.
Powodzenia. Trzymam za Ciebie kciuki.
G.
Zabrakło "się" ?Przemierzał Puer świat ze swym synem i cieszyło wszelkie stworzenie.
Dla Twojej historii zwrot może być ok, ale zaburza czytanie i zwraca niepotrzebnie uwagę.(...)człowieka, który jako jedyny ze wszystkich zwierząt(...)
Obdarzył więc Puer człowieka mocą zmian, aby mógł przemieniać świat wedle swojej woli. By mogli wykuć broń i bronić się przed groźnym zwierzem, by mogli polować i zdobywać pożywienie oraz szyć ubrania i budować domy, które ochroniłyby ludzi przed chłodem nocy.
W pierwszym zdaniu człowieka, więc w drugim by mógł. Dalej "które ochroniłyby go".
Powinno być:
Obdarzył więc Puer człowieka mocą zmian, aby mógł przemieniać świat wedle swojej woli. By mógł wykuć broń i bronić się przed groźnym zwierzem, by mógł polować i zdobywać pożywienie oraz szyć ubrania i budować domy, które ochroniłyby go przed chłodem nocy.
Powtórzenie.Meroth, jako Pan Zmian, potrafił zobaczyć wszelkie nadchodzące zmiany.
Urodą przewyższałam je.Wiele kobiet w swoim życiu widziałam. W oczach każdej z nich widziałam zazdrość, bo urodą przewyższałam ich po stokroć.
Wyprawić można raczej wesele.Pogrzeb wyprawiono następnego dnia.
Tutaj mam chaos. Jakie nieszczęścia? Czemu ją obwiniali? Zbyt wiele pytań rodzi ten fragment.Nikt nie płakał. Żaden poddany nie uronił łzy. Nie żałowali śmierci królowej, którą obwiniali za wszystkie swoje nieszczęścia. Płakał jedynie król, gdyż kochał żonę bez opamiętania.
Lukę. Dziura jakos tak brzydko brzmi.Córka wypełniła dziurę w sercu ojca, powstałą po stracie żony.
Zdanie jest jak najbardziej prawidłowe, ale brzmi groteskowo przez użycie oczu i palca w tym samym zdaniu.Dzięki swoim wielkim, szmaragdowym oczom, nauczyła się owijać ludzi wokół paluszka.
Może: Królewna szybko nauczyła się używać swego uroku, bez wątpienia pomagały jej w tym wielkie szmaragdowe, oczy.
.Wszyscy zazdrościli królowi tak wspaniałego dziecka, a król tę zazdrość widział. Widział także pożądanie, goszczące na ich twarzach. Bał się że skarb zostanie mu odebrany.
Jakże troskliwy ojciec rozkazał uwięzić swą córkę w jej komnacie. Miała wówczas pięć lat
Pożądanie na widok pięcioletniego dziecka? Fuj.
Zatłoczony.(...)wiecznie tłoczny dziedziniec zamkowy(...)
Dlaczego? Przecież:Ojciec nie odwiedzał córki.
Melia szybko stała się oczkiem w głowie króla i dworzan. Córka wypełniła dziurę w sercu ojca, powstałą po stracie żony.
Kompletnie nie rozumiem tego fragmentu. Brzmi jakby dopiero teraz zauważyła, że w komnacie, w której spędziła większość życia jest okno. I rozumiem że wyskoczyła, tak?Popatrzyła na okno. Oślepiło ją światło rozwiewające mroki komnaty i już wiedziała, jak ucieknie z więzienia.
Runęła, na kamienny dziedziniec, jak piorun uderza w pole.
Czekaj. Ona wyskakuje przez okno (chyba) i czołga się w kierunku bramy i nikt jej nie zatrzymuje?Mimo bólu, ostatkiem sił czołgała się w kierunku zamkowej bramy. Tak niewiele dzieliło ją od upragnionej wolności. Jednak ból był zbyt silny.
Półkach. Chyba że posiadał swoją armię, podzieloną na pułkiCzym jest mana? - zapytał obojętnie, równocześnie rozglądając się po pułkach tak, jakby czegoś szukał.

Zapis dialogowy. Każda wypowiedź postaci powinna się zaczynac od półpauzy.Czym jest mana? - zapytał obojętnie, równocześnie rozglądając się po pułkach tak, jakby czegoś szukał.
Mana jest płynem wytwarzanym przez prawe serce, który ulatnia się przez maleńkie otwory na koniuszkach palców. Po wydostaniu się z ciała, zamienia się w błękitny gaz. Za pomocą siły woli, odpowiednich gestów oraz wypowiedzianych słów magowie mogą nią manipulować i rzucać zaklęcia. - wyrecytowała, o dziwo nie tracąc tchu.
Dobrze. A jakie mamy natury many?- zaprzestał poszukiwań, chwytając w dłoń niewielką, starą księgę.
Wody, ziemi, powietrza i ognia.
Jaka jest natura twojej many?
Urodziłam się w kraju boga ziemi, Ereda. Moja mana posiada naturę ziemi.
Tak – odparł mag – jednak nie będę cię uczyć magii ziemi, przynajmniej na razie. Najpierw nauczę cię manipulować maną i, być może, tworzyć błyskawice. - czekał na jakąkolwiek reakcję ze strony Melii, jednak ta tylko beznamiętnie przytakiwała swojemu mistrzowi. - Weź tę księgę. Na dzisiaj wystarczy.
To nie brzmi dobrze.Wykrzykiwali jedni obiecując pałace, inni skarby, a jeszcze inni bezgraniczną miłość.
Pod wieżą nieustannie rozlegały się wołania mężczyzn, którzy obiecywali królewnie pałace, bogactwo i bezgraniczną miłość.
Jakoś tak.
Jak to ujrzała?Ujrzała, iż zamiarem czarodzieja jest dać upust pożądaniu.

Daj tej scenie więcej emocji, wszak jest ona kluczowa.
Czarodziej powoli zbliżał się do swej uczennicy. Jego wzrok był mętny, a dłonie drżały wyraźnie.
- Pragnę cię - wyszeptał i uniósł ręce jakby chciał ją objąć. Itd.
Zagubiona kropka.Dlaczego nie świta?- zapytała Melia
Ogólnie.
To jest ciekawy tekst!
Jasne, są przeróżne niedoskonałości, ale masz naturalny dar do snucia bajkowej opowieści i doskonałą wyobraźnię.
Bardzo fajna bajkowo-baśniowa konwencja, z lekkim dodatkiem przypowieści o dawnych bogach. Coś jakby ktoś opowiadał legendę. Mało teraz takich tekstów, więc ten się wyróżnia.
Mnie ten klimat przekonuje i uważam, że każda minuta jaką spędzisz na doskonaleniu warsztatu będzie procentować, bo fajnie opowiadasz historię.
Powodzenia. Trzymam za Ciebie kciuki.
G.
Ostatnio zmieniony pt 03 maja 2013, 20:31 przez Godhand, łącznie zmieniany 1 raz.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover
Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
4
Bo ma jedną opinię weryfikatoraLordofGlory pisze:Mam pytanie. Dlaczego tytuł mojego tekstu jest oznaczony na niebiesko?

Re: Melgunda 2
5Jej, moja pierwsza weryfka. Od razu ostrzegę, że część uwag to takie moje czepialstwo, ale mam nadzieję, że Ci się do czegoś przydadzą.

2) To nocami w ogóle czy tylko przez tydzień? A jeśli to drugie, to dlaczego zebrało jej się na to dopiero po jedenastu latach życia w niewoli?
3) Przecinek i powtórzenie.

2) Pierwsze skojarzenie po przeczytaniu o manie: "To jakiś gaz? Ulatnia się jakoś mi nie pasuje do many". Potem się wyjaśniło, ale w tym momencie zaburzyło mi to odbiór tekstu.
To by było na tyle z łapanki. Starałam się nie powtarzać rzeczy, na które Goghand zwrócił już uwagę. Poza tymi drobnymi zgrzytami, tekst czytało mi się naprawdę dobrze.
Trzyma on poziom. Jest napisany tak baśniowo, co też wyróżnia go spośród większości opowiadań, które ostatnio zdarzyło mi się czytać. W pierwszej chwili miałam wrażenie, że to będzie przesłodzona historyjka, ale przykułeś moją uwagę słowami matki Melii.
Jednak czuję pewien niedosyt po końcówce. Spotkanie z Merothem zostało, moim zdaniem, opowiedziane trochę "po łebkach". I dlaczego właściwie Melia opuściła chłopców? Bo dzieci powtarzają w pewien sposób błędy rodziców? To również powinno być wyjaśnione, choć jednym zdaniem, albo usunięte. Frustrująca jest nieznajomość odpowiedzi na to pytanie.
A później dowiadujemy się, że Melia spaliła miasto i zabiła ojca. To drugie - w porządku, jestem w stanie sobie to wyobrazić, choć znów wypływa kwestia porzucenia własnych dzieci. Ale spalenie miasta? Co ci biedni obywatele jej uczynili? Wprowadziłeś chaos. Zaczęłam się zastanawiać, czy Melia od początku była zła, tylko dobrze się z tym kryła (i nie dałeś powodu, by tak sądzić - zabicie maga traktuję tu jak obronę konieczną), czy coś jej w pewnym momencie odbiło.
Z chęcią przeczytam jakieś inne Twoje teksty.
Patrzy na tekst, patrzy na kubek z herbatką (Pu-erh) i znów na tekst. Nie, żebym się czepiała, ale skojarzenia miałam jednoznaczne.Przemierzał Puer świat

Może bardziej „ochroniłaby”? „Schroniłaby”, kojarzy mi się ewidentnie z miejscem.Nie posiadał nawet sierści, która schroniłaby go przed chłodem nocy.
W pierwszym przypadku brakuje przecinka, w drugim jest on zbędny.Uważał, że Puer nadto obdarował ludzi. Dzięki otrzymanej mocy, staną się wkrótce władcami świata. Ojciec dał im więcej niż swojemu synowi. Dał im za dużo.
Dzieci otwierają oczy dopiero po jakimś czasie po urodzeniu.Królowa objęła swe dziecię, pogłaskała po czarniutkich włoskach i zajrzała w piękne szmaragdowe oczka
Nagle - z dużej litery.Piękniejsza niż wszystko co było, jest i to co będzie. Niech piękno okaże się dla ciebie zgubą, Melio. - n agle poczęła przeraźliwie kasłać i wyzionęła ducha, który obrócił się w niebyt.
Bał się, że skarb zostanie mu odebrany.
1) Bardzo mała musiała być to stolica, skoro dziewczynę było słychać na całym jej obszarze,Nocami płakała z bólu i samotności, a jej płacz słychać było w całym Arthaku. Płakała tak przez tydzień . Prawie nic nie jadła, nic nie piła. Służka, mimo iż przez lata nie odezwała się choć słowem do swej pani, dziś na klęczkach błagała ją, by zjadła posiłek, który starannie przygotowała.
2) To nocami w ogóle czy tylko przez tydzień? A jeśli to drugie, to dlaczego zebrało jej się na to dopiero po jedenastu latach życia w niewoli?
3) Przecinek i powtórzenie.
Runęła na kamienny dziedziniec, jak piorun uderza w pole. Mimo bólu, ostatkiem sił czołgała się w kierunku zamkowej bramy. Tak niewiele dzieliło ją od upragnionej wolności. Jednak ból był zbyt silny.
1) A fe. Ładnie to tak wykorzystywać imiona z sagi o Wiedźminie?Na dworze przebywał wówczas wieloletni przyjaciel króla, czarodziej Foltest . Dostrzegł, że wraz z krwią, z ran królewny ulatnia się mana . Melia była obdarzona magią.
Czarodziej uzdrowił ją, po czym przekonał nieugiętego króla, by ten powierzył mu swój najcenniejszy skarb. Czy to za sprawą czarów, czy może zaufania i przyjaźni, król przystał na prośbę Foltesta.

2) Pierwsze skojarzenie po przeczytaniu o manie: "To jakiś gaz? Ulatnia się jakoś mi nie pasuje do many". Potem się wyjaśniło, ale w tym momencie zaburzyło mi to odbiór tekstu.
Może bardziej "otoczyła"? Poza tym, powtórzenia. Nawet jeśli tu są celowe, to nie są ładne.W krótkim czasie obstąpiła ich grupka dzieci, ciekawych kim jest nowo przybyła panna . Porzuciwszy obowiązki domowe, dołączyły doń ich matki, ciekawe nowo przybyłej panny. Po chwili z pól przybiegli także chłopi, również ciekawi nowo przybyłej panny.
Wszystkimi.Tam czarodziej opatrzył swą siedzibę wszelakimi czarami, mającymi na celu ochronę wieży przed nieobliczalnym tłumem wieśniaków.
Nauczyciel oprowadził uczennicę po jej nowym domu. Po zaznajomieniu się ze wszystkim zakamarkami wieży, Melia udała się na spoczynek.
Za pomocą siły woli, odpowiednich gestów oraz wypowiedzianych słów magowie mogą nią manipulować i rzucać zaklęcia - wyrecytowała, o dziwo nie tracąc tchu.
Czekał - z wielkiej litery.Najpierw nauczę cię manipulować maną i, być może, tworzyć błyskawice. - czekał na jakąkolwiek reakcję ze strony Melii, jednak ta tylko beznamiętnie przytakiwała swojemu mistrzowi. - Weź tę księgę. Na dzisiaj wystarczy.
Samo piękno ich przyciągało czy fama o nim?Zewsząd przybywali pod wieżę czarodzieja mężczyźni bogaci i biedni, starzy i młodzi, samotni i żonaci, bowiem przyciągało ich piękno królewny .
Deja vu? Było o tym na początku tekstu i po tak krótkim fragmencie, nie musisz tego powtarzać. Tu również wspomnienie o ojcu Merotha nic nie wnosi.Meroth, ukryty przed gniewem swych braci w jemu tylko znanych zakątkach Milth, widział przez swe wszechwidzące Oko cierpienia ojca. Bowiem wedle jego zamiaru ludzie rodzili się i umierali. Ich dusze po opuszczeniu ciała, miast udać się do Hidynu, raju stworzonego dlań przez stwórcę, ulegały zniszczeniu.
Mężczyźni opuszczali swe żony i z każdego zakątka świata przybywali pod wieżę Foltesta. Ludzie przestali się rozmnażać, co rozwścieczyło boga.
Obowiązku? Sprzeciwienie się ojcu i trwanie w tym postanowieniu wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami, to bardziej kaprys.Pan Zmian nie zapomniał jednak o swym obowiązku. Melia musiała utracić piękno.
Propozycję, chyba że była więcej niż jedna.Pan Zmian przystał na jej propozycje.
To.Wyjął swe lewe oko, a te zmieniło się w czarny kamień i urosło do rozmiarów pięści.
Wieży.Melia mieszkała w wierzy przez kilka lat.
To nie brzmi dobrze w stosunku do ludzi, a zwłaszcza małych chłopców, którzy w dodatku mieszkają w wieży niedaleko wsi, a nie w głuszy.Porzuciła ich, gdy tylko nauczyli się samodzielnie zdobywać pożywienie.
To by było na tyle z łapanki. Starałam się nie powtarzać rzeczy, na które Goghand zwrócił już uwagę. Poza tymi drobnymi zgrzytami, tekst czytało mi się naprawdę dobrze.
Trzyma on poziom. Jest napisany tak baśniowo, co też wyróżnia go spośród większości opowiadań, które ostatnio zdarzyło mi się czytać. W pierwszej chwili miałam wrażenie, że to będzie przesłodzona historyjka, ale przykułeś moją uwagę słowami matki Melii.
Jednak czuję pewien niedosyt po końcówce. Spotkanie z Merothem zostało, moim zdaniem, opowiedziane trochę "po łebkach". I dlaczego właściwie Melia opuściła chłopców? Bo dzieci powtarzają w pewien sposób błędy rodziców? To również powinno być wyjaśnione, choć jednym zdaniem, albo usunięte. Frustrująca jest nieznajomość odpowiedzi na to pytanie.

Z chęcią przeczytam jakieś inne Twoje teksty.
"Daj człowiekowi ogień, będzie mu ciepło jeden dzień.
Wrzuć człowieka do ognia, będzie mu ciepło do końca życia"
Wrzuć człowieka do ognia, będzie mu ciepło do końca życia"
6
Katka, dziękuję za ocenę i wytknięcie błędów. ''Wierza'', ''pułki''. Irytujące, bo mimo iż dużo czytam, robię tak żałosne błędy. Co do imienia to jest ono chwilowe :p Nie wiem jak nazwać czarodzieja, ale kiedyś to nadrobię. Melia opuściła synów, gdyż tak na prawdę nigdy ich nie kochała i miała w miejscu, w którym plecy pękają
Opiekowała się nimi, ponieważ w ten sposób musiała wywiązać się z umowy (chyba o tym nie napisałem...
). Gdyby nie to, zostawiłaby ich zaraz po urodzeniu.
Tekst o spaleniu Arthaku trafi na forum w przeciągu dwóch tygodni.
Można powiedzieć że odbiło. Oko bardzo skrzywiło jej psychikę... ale o tym w książkach które może(Boże daj) ukarzą się za parę lat w księgarniach


Tekst o spaleniu Arthaku trafi na forum w przeciągu dwóch tygodni.
Można powiedzieć że odbiło. Oko bardzo skrzywiło jej psychikę... ale o tym w książkach które może(Boże daj) ukarzą się za parę lat w księgarniach

8
Nie wiem, czy zaloty to forsowanie drzwi i branie panny siłą.LordofGlory pisze: Zalotnicy bez trudu sforsowali wrota, wdarli się do wieży.
Królewna usłyszała huk wyłamywanych drzwi, kroki wbiegających po schodach zalotników.

zguba - coś co się zgubiło; odnaleźć zgubę;LordofGlory pisze:Usiadła na krześle i czekała na swą zgubę.
doprowadzić do zguby - sprowadzić na kogoś nieszczeście;
Czekać na zgubę, to dla mnie raczej czekać na coś, co się zagubiło, nie na nieszczęście, zatracenie.
Okno czy blask był łudząco podobny? I jeszcze: wybawiło ją z niewoli.LordofGlory pisze:Oślepił ją blask, wpadający do komnaty przez okno, łudząco podobne do tego, które wybawiło jej z niewoli Arthaku.
Wiatr odbija się echem?LordofGlory pisze:zawiał potężny wiatr, odbijający się echem po okolicznych lasach.
To duży fragment, ale przytoczyłam go, bo chcę na nim pokazać pewną niedoskonałość Twojego pisania. Masz tu trzy tematy:LordofGlory pisze:Nagle ze wschodu zawiał potężny wiatr, odbijający się echem po okolicznych lasach. Niebo pociemniało. Gdy wydawało się, że tłum mężczyzn już za chwilę otworzy drzwi i wpadnie do komnaty, kroki ucichły. Drzwi otwarły się, a do komnaty wkroczył rosły, złotooki mężczyzna.
Lata mijały. Meroth, ukryty przed gniewem swych braci, w jemu tylko znanych zakątkach Milth, widział przez swe wszechwidzące Oko cierpienia ojca. Bowiem wedle jego zamiaru ludzie rodzili się, i umierali. Ich dusze po opuszczeniu ciała, miast udać się do Hidynu, raju stworzonego dlań przez stwórcę, ulegały zniszczeniu.
Mężczyźni opuszczali swe żony i z każdego zakątka świata przybywali pod wieżę Foltesta. Ludzie przestali się rozmnażać co rozwścieczyło boga. Dlatego przybył nad Khadr w ciele człowieka z zamiarem zabicia Melii.
Ciało Merotha otaczała aura gniewu i nienawiści. Opadła, gdy tylko ujrzał skarb, usilnie wypatrujący czegoś za małym oknem. Bóg pokochał człowieka. Nie tylko jego ciało, ale także i ducha. Objął Melię ciepłem i miłością, które przyniosły jej duszy ulgę.
1. Melia siedzi w komnacie i oczekuje na mężczyzn. Wchodzi jednak tylko jeden.
2. Kolejny akapit zaczyna się do: Lata mijały. Od momentu, kiedy do Melii wszedł ten przystojniak o złotych oczach? Nie. Od momentu, kiedy Melia zamieszkała a wieży z czarodziejem i zapragnęli jej mężczyźni świata. Przejście od jednego tematu do drugiego jest zbyt nagłe, a informacje oderwane.
3.Rozpoczynasz od wyjaśnienia, nawiązania do historii Melii, ale to znowu jest oderwane, bo poprzedni akapit mówi o bogach, ludzkich duszach i rozczarowaniu boga niedoskonałym człowiekiem.
Nie uważasz, że lepiej by się czytało, gdybyś wyraźniej podpowiadał czytelnikowi, kiedy dzieją się opisywane w danym akapicie wydarzenia? Posegreguj je może według jakiegoś klucza, nie rób bałaganu.
Do tego poplątania fabularnego dochodzą pewne niedociągnięcia, np.:
rodzili się, i umierali. Ich dusze po opuszczeniu ciała,
Proponuję:
rodzili się i umierali. Jednak ich dusze po opuszczeniu ciała...
Opadła, gdy tylko ujrzał skarb, usilnie wypatrujący czegoś za małym oknem.
Nie rozumiem, w jakim celu podajesz informację, że panna patrzyła w okno? Gdyby patrzyła do komina to coś by zmieniło?
Objął Melię ciepłem i miłością
Obejmuje się czymś materialnym - ramionami, nogami, ale ciepłem i miłością?
Objął ją z miłością może...
Uważam, jak poprzednicy, że nie zbywa Ci wyobraźni, ale musisz dużo pisać, by składniej wyrażać myśli.
Życzę powodzenia.
Ostatnio zmieniony pn 13 maja 2013, 12:37 przez dorapa, łącznie zmieniany 1 raz.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
10
Wydaje mi się, że jest lepiej. Sporo zmieniłeś, pomyśl o wersji trzeciej.
Wiem, że to okropne pisać w kółko to samo, ale może warto.
Spróbuj oddzielić to co jest przeżyciem boga od tego, co wie i widzi dziewczyna w bardziej wyrazisty sposób, żeby się te dwa plany nie zlewały.

Spróbuj oddzielić to co jest przeżyciem boga od tego, co wie i widzi dziewczyna w bardziej wyrazisty sposób, żeby się te dwa plany nie zlewały.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf