Nigdy więcej

1
„Nigdy więcej”


Kiedy przyszli po komunistów, nie reagowałem, bo nie byłem komunistą, kiedy przyszli po Żydów, nie reagowałem, bo nie byłem Żydem, kiedy przyszli po Świadków Jehowy, nie reagowałem, bo nie byłem Świadkiem Jehowy, kiedy przyszli po katolików, nie reagowałem, bo byłem protestantem. Kiedy przyszli po mnie, nie było nikogo, kto mógłby zareagować
Martin Niemoller, 1945, Niemcy

W pewnym miejscu, istniało pewne gimnazjum, do którego uczęszczali pewni uczniowie, a których nauczali pewni nauczyciele. Gimnazjum cieszyło się wielkim szacunkiem i dobrą sławą dzięki nieułomnym nauczycielom, którzy pilnowali bacznie, by szkoła nie straciła swej renomy. Dzięki ich wysiłkom owe gimnazjum, które szczyciło się integracją z niepełnosprawnymi, tak naprawdę zatajało problem naśmiewania się z nich przez innych uczniów, szkoła która deklarowała walkę z rasizmem, tolerowała nauczyciela który głosił antysemityzm, kolegium nauczycieli głoszących górnolotne monologi o równości, lecz biernie przyglądających się przemocy, to świat którego największym skazą było tchórzostwo i obojętność. Skąd ja to wiem? Kilka lat temu sam uczęszczałem do tej szkoły, ale to nie o mnie będzie ta historia…
*
Na dużej przerwie Filip wraz z czwórką kolegów siedzieli pod salą gimnastyczną. Rozmawiali o sprawdzianie z biologii, a potem zaczęli grać w karty. Chłopak nie był zbyt dobrym uczniem, uczył się raczej średnio. Nie uprawiał też sportu i nie był popularny - ot co zwykły gimnazjalista, na którego nauczyciele nie zwracali uwagi. Dlaczego? Liczyli się tylko ci którzy mogli zwiększyć prestiż szkoły - Sportowcy, uczestnicy konkursów między szkolnych i inni którzy rozsławiali dobre imię szkoły, byli przysłowiowym oczkiem w głowie dyrektora. Przeciętny uczeń niewiele go obchodził, o ile sam nie sprawiał problemów.
Pięć minut przed dzwonkiem pod salę przyszedł Grzesiek z kolegami. Był to dość otyły chłopak, syn jednego z kaliskich przedsiębiorców, przyjaźniącego się z dyrektorem szkoły. Podszedł do Filipa i zaczął go szturchać, a potem bił go po twarzy. Robił tak już niejednokrotnie, jak sam twierdził, dla zabawy. Chłopak niejednokrotnie prosił go by przestał, jednak oprawca był bezlitosny. Pytany czemu to robi, stwierdzał, że jest to kara za to, że żyje albo szydził z niego, że jest sierotą i mu się należy. Filip pochodził z rozbitej rodziny, matka zostawiła ich dla alkoholu, a ojciec pracował ciężko by utrzymać rodzinę. Dla Grześka był to wystarczający powód by go gnębić. W między czasie przechodził tam wuefista, jednak nie zareagował, bo chłopak zaśmiał się, że chce zrobić z niego mężczyznę. Niejednokrotnie kazał mu się bronić, ale w jaki sposób ważący niespełna ponad pięćdziesiąt kilogramów chłopak miał się przeciwstawić dwukrotnie cięższemu agresorowi?! I w jaki sposób bijąc go miał zrobić z niego mężczyznę? Filip nie prosił o pomoc nauczyciela, wiedział bowiem, że jeśli to zrobi, oberwie od Grześka jeszcze mocniej. Koledzy nie reagowali, chociaż mieli przewagę liczebną i z pewnością mogli by temu zaradzić. Udawali, że nic się nie dzieje.
Największym grzechem ludzi z gimnazjum była ich obojętność…
Zadzwonił dzwonek, Grzesiek ze swoją bandą poszli na wuef, a Filip stał tam jeszcze przez jakiś czas w bezruchu. Koledzy poklepywali go po ramieniu i mówili, że będzie lepiej, ale w jaki sposób to miało mu pomóc? Po jakimś czasie przyszła tam Joasia. Spojrzała na niego i od razu wiedziała co się stało…
- Znowu ci to zrobił? – nie musiał jej tego mówić, widziała jego zaczerwieniony policzek, łzę na policzku i strach w oczach – czemu z tym nigdzie nie pójdziesz? Nauczyciele muszą coś z tym zrobić, powinni ci zapewnić bezpieczeństwo, przecież od tego tu są!
- Byłem już u Kwaśniewskiej… nasza wychowawczyni pogadała, współczuła i na tym się skończyło… - Aśka załamała ręce, chciała mu pomóc, ale była bezsilna. Bo jak niby miała mu pomóc, kiedy nauczyciele byli obojętni na problem, koledzy udali, że nic złego się nie dzieje, a przecież sama nic nie jest w stanie zrobić…
Całe zdarzenie widziała pani Bielak, charyzmatyczna nauczycielka muzyki, która nie chciała stać obojętnie, kiedy tuż obok niej działa się przemoc. Poszła z tym do wychowawczyni Grześka, ale ta machnęła na to ręką i stwierdziła tylko, że na tego dzieciaka żadne reprymendy słowne nie działają, a ona nic więcej nie może zrobić bez zgody dyrektora. Poszła więc do jego gabinetu, a gdy zapytała co zamierza zrobić z Grześkiem, usłyszała:
- Grzegorz nie może stąd odejść, nie obeszłoby się to bez skandalu, przy czym ucierpiałoby dobre imię szkoły, a na to nie możemy sobie pozwolić, rozumie mnie pani?
- Ale przecież to niedopuszczalne aby zezwalać na przemoc w szkole, to jest nieludzkie… jeśli pan nic z tym nie zrobi, zgłoszę to do kuratorium i…
- Jeśli coś pani w tej sprawie zrobi – przerwał jej – to wyleci pani stąd z wilczym biletem. Proszę pamiętać, że dobro szkoły jest najważniejsze. Jeśli zaś pani pójdzie z tym do kuratorium, wszystkiego się wyprę, przy czym ucierpi tylko pani kariera – Nauczycielka jeszcze tego samego dnia złożyła wymówienie i odeszła ze szkoły, a dyrektor był zadowolony, bo „dobre imię szkoły” nie ucierpiało. Co prawda upomniał Grześka, by nie gnębił nikogo więcej, ale jego uwaga nie zrobiła na chłopaku najmniejszego wrażenia…
*
Kilka dni później…
Po szkole rozeszła się wieść o odejściu nauczycielki od muzyki. Joasia wiedziała, że przyczyna tego ma związek z ukrywaną w szkole przemocą. Miała dość bezczynności i obojętności innych, chciała działać, ale nie wiedziała za bardzo co zrobić z tym problemem. W dodatku okazało się, że Grzesiek znowu pobił Filipa, a potem zaczepiał jego kolegę. Postanowiła, że nie będzie czekać, aż coś się zmieni i pójdzie do Grześka powiedzieć, by zaprzestał swoich barbarzyńskich działań.
- Możesz odczepić się od Filipa, nie rozumiesz, że on się ciebie boi? Nie możesz postawić się na jego miejscu? On też czuje…- uwaga dziewczyny zwracała uwagę ludzi w całym korytarzu, dawno nikt nie postawił się Grześkowi, a ostatnia osoba która to zrobiła, skończyła z podbitym okiem.
- Nie bądź śmieszna, jest tak słaby, że dziewczyna musi stawać w jego obronie? Nie może sam się bronić? Lepiej stąd spadaj bo ci…
- Co, mnie też pobijesz? Uderzysz kobietę? Żal mi cię…– Grzesiek nie skomentował tego, chyba myślał, że najlepszą ripostą będzie milczenie. Dziewczyna czuła na sobie wzrok wszystkich wokół. Po chwili uniosła dumnie czoło i zostawiła chłopaka z jego kolegami. Joasia, do tej pory szara mysz, zaczęła stawać się symbolem buntu przeciwko szkolnym prześladowcom…
Asia ruszyła pod klasę gdzie miała mieć następną lekcję, zastanawiając się po drodze jak załatwić problem z Grześkiem. Czuła się coraz bardziej bezsilna. I choć zwróciła uwagę Grześkowi, wiedziała, że spłynie to po nim jak po kaczce. Bo niby dlaczego miałby się przejmować jakąś obcą dziewczyną, kiedy nie zwraca uwagi na reprymendy nauczycieli? Zastanawiała się co dalej. Przy szkolnym sklepiku pełnił dyżur katecheta, może on coś poradzi, pomyślała, w końcu uchodzi za strażnika moralności i prawości, więc jako uczeń Chrystusa powinien sprzeciwić się złu, jakim jest przemoc. Nie zaszkodzi spróbować…
- Przepraszam – zagadała – jest taka delikatna sprawa, widzi pan, mój kolega jest bity przez jednego chłopaka z tej szkoły i…
- Chodzi o Grzegorza… same z nim problemy, ale nic ci na to nie poradzę, chociaż bardzo bym chciał. Widzisz, dyrektor nie chce go wyrzucać, bo gdyby to zrobił, nie obeszłoby się bez rozgłosu, a szkoła straciłaby renomę… chodzą plotki, że to właśnie przez to odeszła Pani Bielak.
- Tak jak myślałam… wygłasza pan górnolotne monologi o tym jak należy sprzeciwiać się złu, a sam nie jest pan w stanie zareagować, gdy dzieje się coś złego? Jaką wartość mają pana nauki, skoro nie potrafi pan ich wcielić w życie? Boi się pan o pracę? Głosi by niczego się nie bać, lecz za wszelką cenę bronić ludzkiej godność, ale cóż warta idea, dla której nie chce się podjąć ryzyka? I co wart jest człowiek, który mówi o jakiejś nauce, a nie wdrąża jej w życie? – Zostawiła go bez możliwości skomentowania i wytłumaczenia się, zresztą i tak nie potrafiłby się wysłowić. Bo niby jak miałby to zrobić? Ubrać w piękne słowa i powiedzieć, że Bóg tak chciał? Ona i tak by w to nie uwierzyła. Tego dnia uciekła ze szkoły po raz pierwszy…
*
Po obiedzie poszła do lasu w swojej okolicy, w środku znajdował się wielki kamień, gdzie zajmowała miejsce ilekroć musiała coś przemyśleć. Patrzała na wprost siebie, mając przed oczami wszystkich, którym dokuczał Grzesiek, widziała strach w oczach prześladowanych… i chorą radość w oczach prześladowców. Pytała siebie, jak ktoś może być aż tak podły by pastwić się nad kimś słabszym od siebie, ale nie znajdywała odpowiedzi. Ewidentnie obwiniała o to nauczycieli oraz system jaki panował w szkole. Uczucie bezsilności ogarniało ją do cna, jedynym sposobem na pozbycie się agresora z gimnazjum było zwrócenie się o pomoc do kogoś z zewnątrz.
Do kogo mam się zwrócić o pomoc? - pytała sama siebie – Co powinnam teraz zrobić? A może zadzwonię do kogoś kto rozwiąże ten problem? Na policję? Zamkną szesnastolatka? Przyjadą, pogadają i nic się nie zmieni, a moja mama pewnie będzie musiała za to zapłacić. Co ja mam zrobić? Nie chcę, ale chyba muszę się poddać…
*
Mówiono, że do szkoły przyszła przed ósmą i od razu weszła do szatni. Zobaczyła tam Grześka, pastwiącego się nad jednym ze swoich kolegów. Z boku stało kilku ludzi, którzy gdy ją dostrzegli, spuścili głowy na dół, ponieważ było im wstyd, że tylko ona znajdowała w sobie tyle odwagi, by przeciwstawić się systemowi, w którym silniejszy pastwił nad słabszymi. Grzesiek jej nie zauważył, więc postanowiła to wykorzystać. Stanęła tuż za drzwiami i zaczęła filmować telefonem wszystko co dzieje się wewnątrz. Grzesiek używał wielu wulgarnych słów i ubliżał chłopakowi tak mocno, że w pewnym momencie tamten rozpłakał się, ale i to nie wystarczyło, bo znęcał się nad nim dalej. Nareszcie mam dowód na to, co dzieje się w tej szkole, pomyślała, zapisując filmik. Nie spostrzegła jednak kiedy Grzesiek podszedł do niej i wyrwał jej telefon…
- Co tu masz? – włączył nagranie, na którym dokładnie było widać, jak traktuje tamtego chłopaka, od razu było wiadome, że wpadnie w szał – Nagrywasz mnie? A pozwoliłem ci na to? Jak cię zaraz…
- Co mi zrobisz, mnie też uderzysz? Jesteś tchórzem, bo potrafisz bić tylko słabszych, a na silniejszego byś ręki nie podniósł. Tylko dzięki temu, że bijesz tych którzy nie są wstanie się przed tobą obronić jesteś kimś, ale za tym wielkim kolesiem kryje się ktoś naprawdę mały, ktoś kto się boi… tak naprawdę jesteś nikim, bo poza krzywdzeniem innych nic innego nie potrafisz. Jesteś zerem, słyszysz?! I choćbyś nie wiem jak mocno mnie skrzywdził, nic tego nie zmieni, bo ja Tobą gardzę, za to, w jaki sposób obchodzisz się ze słabszymi - Grzesiek złapał ją za przedramiona i prawdopodobnie pobiłby ją, gdyby nie to że zjawił się tam dyrektor.
- Puść ją, natychmiast! Więcławski, idziesz ze mną do gabinetu!- powiedział, a potem razem z Grześkiem zamknął się u siebie. Przez jakiś czas siedzieli tam we dwoje, nie słychać było krzyków czy udzielanych reprymend. W między czasie Asia przebierała się w szatni, a ludzie którzy wówczas tam byli, siedzieli cicho ze spuszczonymi głowami, bo choć mieli przewagę liczebną, nie przeciwstawili się terrorowi oprawcy. Gdy wychodziła stamtąd przy drzwiach czekał już na nią dyrektor. Zawołał ją do siebie, a ona bez słowa ruszyła za nim…
- Grzesiek powiedział mi o filmiku który nakręciłaś, oddaj mi komórkę z nagraniem – powiedział stanowczo, a ona bez słowa oddała mu ją. Dziewczyna wiedział a, że bez nagrania wszystko będzie stracone…
*
Nazajutrz w szkole…
Asia szła korytarzem ze wzrokiem wbitym w ziemię, ciągle myślała o straconej nadziei na zwalczenie przemocy w szkole. Nie miała już sił by dalej walczyć, ani tym bardziej pomysłów jak to zrobić. W dodatku przygnębiał ją fakt, że dyrekcja zarządziła apel, mający na celu zaprezentowanie jak radzić sobie z przemocą, co było wielką hipokryzją – Nauczyciele nakazują walczyć z prześladowaniem słabszych, a sami nie zamierzają nawet spróbować zmierzyć się z problemem. Podczas dużej przerwy uczniowie zebrali się na sali gimnastycznej by wysłuchać wykładu. Asia wierciła się nerwowo, nie mogąc ustać spokojnie w jednym miejscu. Czuła się dziwnie, słuchając tego, a nie mogąc zrobić nic zrobić, bo broń którą posiadała została jej odebrana, a Grzesiek, jeśli już kogoś atakuje, stara się to robić nieco bardziej dyskretnie, więc stał się dla niej nieuchwytny. Wyglądało na to, że to co robił ujdzie mu bezkarnie…
Wlepiła wzrok w zmieniających się co jakiś czas wykładowców i tak postanowiła spędzić resztę czasu na sali. Koledzy wokół niej gadali ukradkiem, a nauczyciele nie zwracali na to zbytniej uwagi. Po jakimś czasie przysiadła się do niej Klara, znajoma z innej klasy…
- Weź to – podała jej telefon – wykradłam go z pokoju dyra, gdy byłam uregulować składki klasowe. Nie wykasowali nagrania, chyba nie mogli go odblokować. Wykorzystaj go dobrze, tylko w tobie jest nadzieja… - dziewczyna ukradkiem wróciła na swoje miejsce, a Asia jeszcze przez dłuższą chwilę nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Gdy do niej dotarło, co odzyskała, postanowiła poczekać na odpowiedni moment, by to wykorzystać…
Tuż po dziesiątej wykład zakończył się, dyrektor, jak to miał w zwyczaju, postanowił wtrącić swoje trzy grosze i dopowiedzieć kilka słów…
- Chciałbym serdecznie podziękować państwu, za odwiedzenie naszej szkoły i pokazanie jak radzić sobie z agresorami. W naszej szkole co prawda nie ma przemocy, ale jeśli znajdzie się jakiś przypadek, uczniowie będą wiedzieć jak zareagować i z pewnością będą współpracować z nauczycielami…
- …o ile nauczyciele będą chcieli współpracować z uczniami… - przerwała mu Joasia – prawda panie dyrektorze?
- O czym ty mówisz? Insynuujesz mi coś? Jeśli jest jakiś problem, możemy o tym porozmawiać po apelu, z pewnością zostaniesz wysłuchana… - mówił to tak, jakby tak naprawdę chciał powiedzieć „skończ, bo jeszcze dobre imię szkoły na tym ucierpi”
- Mówię o prześladowaniu słabszych jakie ma miejsce w tej szkole… i pan doskonale o tym wie. Mogę panu pokazać nagranie na którym niejaki Grzegorz Więcławski, atakuje mojego kolegę, chce pan to zobaczyć? – mówiła, idąc w jego stronę - Zresztą co ja będę panu pokazywać, pan to wszystko doskonale widział, bo chwilę po nagraniu filmiku, był pan świadkiem jak Grzesiek zaatakował mnie!
- Mógłbym to zobaczyć? – zapytał prowadzący. Joasia włączyła nagranie i pokazała je wykładowcy
- Używanie telefonu w szkole jest zabronione… Nagrywanie kogoś bez czyjejś wiedzy jest zakazane prawnie… dlatego został ci zabrany telefon… a ty go wzięłaś mimowolnie… zostaniesz wydalona ze szkoły w ciągu kilku najbliższych dni… - jąkał się dyrektor
- To nie ona zostanie wydalona ze szkoły – przerwał mu wykładowca – to pan, panie dyrektorze, zostanie usunięty z tej placówki. Jeszcze dzisiaj złożę na pana skargę do kuratorium, wyleci pan stąd szybciej niż się pan spodziewa… a tobie dziewczyno gratuluję odwagi, rzadko kto tak uparcie broni słabszych… poproszę wielkie brawa dla… jak masz właściwie na imię?
- Joasia… mam na imię Joasia…
- Wielkie brawa dla Joasi! – uczniowie wstali i zaczęli bić jej brawa na stojąco, a dyrektor z grobową miną, opuścił salę. Gdy emocje opadły, a na sali zapanowała cisza, wykładowca zapytał dziewczynę czy chce coś powiedzieć, a ona podeszła do mikrofony i zaczęła mówić niepewnie
- Szczerze mówiąc, sama nie wiem co ja tutaj robię… tak naprawdę zrobiłam, to co powinnam… nie chcę się wywyższać, bo wiem, że wielu z was też chciało coś zmienić, ale baliście się. Rozumiem to, ale oprawców było nie wielu, a nas jest tylu… jeśli byśmy się zawsze jednoczyli i bronili nawzajem, reagowali w porę na przemoc, czy nie zniknął by raz na zawsze ten problem? Jesteśmy różni i nikt nie ma nas prawa bić, szykanować, czy w jakikolwiek inny sposób dyskryminować za to, że po prostu jesteśmy sobą… mam nadzieję, że przemoc nie zagości w tej szkole nigdy więcej…
*
Dyrektor został wyrzucony ze szkoły za ukrywanie przemocy, na jaw wyszły też liczne machlojki finansowe organizowane przez niego. Oficjalnie został oskarżony o łapówkarstwo i korupcję. Grzesiek także musiał opuścić szkołę, co nie obeszło się bez rozgłosu. Jego ojciec musiał się bardzo naszukać, by znaleźć dla niego inne gimnazjum. Nauczycielka od muzyki nie wróciła do tamtej szkoły, jednak znalazła pracę w szkole muzycznej i zdarza jej się odwiedzać starą szkołę. O odwadze Joasi długo jeszcze było głośno w szkole, stała się bowiem symbolem buntu słabszych przeciwko prześladowcom. Nowy dyrektor także miał bierny stosunek do przemocy, jednak uczniowie świadomi swojej wartości, potrafili dbać o siebie i nie dopuszczali do przemocy. I choć co jakiś czas ktoś starał się zabłysnąć, zaczepiając słabszych od siebie, uczniowie zawsze reagowali w porę. Dzięki Joasi uczniowie nie są obojętni na przemoc, która nie spotka w tej szkole już nikogo, nigdy więcej…
Ostatnio zmieniony pt 11 kwie 2014, 19:55 przez jzt, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron