Wieś

1
Rozdział 1

WWWGdy dłoń pchnęła drzwi, zawiasy wydały z siebie długi i niski jęk. Izba była ciemna. Mężczyzna poczuł chłód wchodząc do wnętrza pomieszczenia. Trzymana pochodnia rozświetliła niewielki pokój, a deski podłogi zaskrzypiały od kroków. Rozejrzał się. Cienie zatańczyły na ścianach odsłaniając skromną ilość mebli. Zza okna dochodziły tłumione przez brudne okiennice odgłosy krzątających się żołnierzy.
WWWPodpalił knoty na wpół wypalonych świec stojących na stole. Pochodnia zasyczała, gdy ją gasił w wiadrze wypełnionym brudną wodą i innymi łuczywami. Ustawił świece tak aby oddawały blask na całą izbę, pokazując ciemniejsze zakamarki.
WWWZ klamry na piersi wysunął skórzany pas. Jedną ręką podtrzymał opadający z pleców miecz. Ujął zręcznie pochwę i postawił opierając rękojeść o boczną część kominka. Ze stołu podniósł świecę. Płomień oświetlił kilka ksiąg poustawianych rzędem na odrapanej komodzie.
WWW- Piśmienni? – usłyszał od strony drzwi wejściowych.
Mężczyzna odwrócił się i zmrużył oczy. Oblana ciepłymi płomykami postać weszła do izby rozglądając się na boki.
WWW- Panie – mężczyzna skłonił głowę.
WWW- Panem jestem dla zwykłych wojów a nie dla kompana ze szczenięcych lat – położył rękawice na stole i uścisnął mężczyźnie dłoń.
WWW- Nie często ogląda się namiestnika w tych stronach. Czyżby król pierdnął i zgubił koronę?. Obaj mężczyźni roześmiali się szczerze.
WWW- Tym razem chodzi o królewskie berło – namiestnik wyszczerzył zęby rozbawiony dowcipem mężczyzny.
WWW– Dobrze cię widzieć przyjacielu.
WWW- I ciebie.
Uścisnęli się i poklepali po ramionach.
WWW- Twoi zwiadowcy natknęli się na moich ludzi – rzekł namiestnik – Byłem w drodze do stolicy gdy doniesiono mi, że gościsz w tym rejonie.
WWW- Królewskie interesy? – zapytał mężczyzna.
WWW- Tak – namiestnik rozejrzał się po izbie – Sprawy wagi państwowej. Zanim jednak napijemy się wina, powiedz co cię tu sprowadza przyjacielu?
Mężczyzna zwrócił się w stronę księgozbioru. Płomyk świecy, ogrzał oprawione skórą tomy. Zamyślił się.
WWW- Co usłyszałeś od wojów? – zapytał.
WWW- Nic – odpowiedział namiestnik – Gdy tylko przyjechałem, poleciłem aby skierowali mnie do dowódcy.
Mężczyzna przejechał palcem po twardej skórze księg. Zatrzymał dłoń na jednej z nich.
WWW- Wójt musi być wykształconym człowiekiem – rzucił w przestrzeń, otwierając podniesiony tom – To chyba jego zapiski.
WWW- Król zwykł właśnie takim oddawać wsie i miasta we władanie – namiestnik przeszedł po izbie w stronę kominka – Zimno tu – chuchnął w dłonie rozcierając je szybko.
WWWMężczyzna spojrzał na swojego rozmówcę. Nie podnosząc głowy rozejrzał się uważnie, omiatając wzrokiem całą izbę. Powoli wypuścił powietrze a ledwie widoczna mgiełka uleciała mu z ust.
WWWNa stole położył zabraną księgę. Skierował się w stronę namiestnika i kucnął przed kominkiem. Oddalił świecę od siebie. Zamknął oczy i powoli wciągnął powietrze nosem.
WWW- Rozpalane dwa, może trzy dni temu – rzekł, pozostając nisko. Przysunął świecę tak, aby blask płomienia oświetlił wnętrze kominka. Zwęglone drzewo czerniało wśród szarości popiołu. Chwycił za rękojeść i wydobył cienki sztylet. Delikatnie zanurzył go w pozostałościach. Poruszał powoli nie chcąc wzburzać pyłu. Ostrze otarło się o coś twardego. Ręka mężczyzny znieruchomiała. Naparł silniej a stal lekko zatopiła się w swoim celu. Namiestnik patrzył skupionym wzrokiem w głębie kominka. Odebrał od mężczyzny świecę i postawił ją tuż przy wnętrzu tak, aby cała zawartość była dobrze widoczna.
Na końcu wyciągniętego z popiołu sztyletu zobaczyli czarny kształt. Mężczyzna przybliżył ostrze w stronę płomienia. Wymienili nieme spojrzenia. Nabita jak na rożen dłoń, w pierwszej chwili przypominała upieczone zwierzę. Kości przebijały spod zwęglonej skóry popękanej jak odciski zaschniętego błota. Mężczyzna obrócił sztylet i spojrzał na miejsce gdzie kiedyś znajdował się czysty nadgarstek.
WWW- Coś ją wyrwało – rzekł cicho, nie spuszczając wzroku z martwego ciała.
Namiestnik wyprostował się wypuszczając głośno powietrze.
WWW- Czy teraz mi powiesz co cię tu sprowadza? – zapytał, rozglądając się uważnie po skąpanej w półmroku izbie.
WWWMężczyzna podniósł świecę i przyjrzał się znalezisku jeszcze raz. Dłoń ześlizgnęła się z ostrza wprost do ciemnego popiołu. Wstając, przetarł stal o nogawkę spodni i schował sztylet. Świecę postawił na stole obok innych. Powodził palcem o leżącą księgę, po czym otworzył ją i zaczął niedbale kartkować, puszczając kciukiem strony.
WWW- Od jak dawna nie było cię na zamku? – zwrócił się do namiestnika, nie spuszczając wzroku ze zmieniających się stron. Namiestnik przyglądał się księdze.
WWW- Trzeci tydzień mija jak opuściłem stolicę. Teraz wracam – przeniósł wzrok na mężczyznę – Mów wprost.
Spojrzeli sobie w oczy a roztańczone płomieniami knoty świec odbiły się w ich źrenicach.
WWW- Cztery dni temu wezwała mnie rada – rozpoczął – podobno dostali jakąś wiadomość … - przerwał. Spojrzeli w stronę drzwi wejściowych od których dobiegło pukanie.
WWW- Wejść – rzekł głośno namiestnik.
WWWUkazał się człowiek trzymający przed sobą skórzaną torbę.
WWW- Panie – powiedział cicho, spoglądając na drugiego mężczyznę.
WWWNamiestnik kiwną głową a sługa podszedł do stołu. Z torby wyją pełną butelkę i dwa metalowe kubki.
WWW- Dziękuję –zwrócił się do swojego sługi – Żołnierzu, miejcie oczy i uszy szeroko otwarte.
WWW- Tak Panie – odpowiedział, po czym szybko opuścił izbę.
WWWNamiestnik jeszcze przez chwilę spoglądał w stronę zamkniętych drzwi. Podszedł do stołu i odkorkował butelkę. Wypełnił po brzegi dwa naczynia.
WWW- Nasze zdrowie – rzekł.
WWWNa raz wypili zawartość, po czym ponownie wypełnił kubki.
WWW- Opowiadaj.
WWWMężczyzna odetchnął głęboko czując w ustach gorycz wypitego wina.
WWW- Rada wysłała mnie tu, abym rozmówił się z wójtem – przetarł dłonią sztywniejące wargi – Wszyscy nabrali wody w usta. Prosty rozkaz, proste wykonanie – zamyślił się spoglądając na świece – Wcześniej jednak rozmówiłem się z dowódcą straży – przeniósł wzrok na namiestnika, dostrzegając jego zainteresowanie - Podobno dzień przed tym, jak wezwała mnie rada żołnierze odnaleźli wieśniaka. Był w kiepskim stanie, bełkotał coś niezrozumiale. Prawdopodobnie obłąkany. Trzymali go całą noc i dopiero nad ranem ktoś rozsądny wydał rozkaz aby go dokładnie przeszukać. Okazało się, że miał schowany liścik– pociągnął duży łyk z naczynia.
WWW- Co to za wiadomość? – zapytał namiestnik.
WWW- Właśnie – rzekł mężczyzna – Ani dowódca straży, ani ja tego nie wiemy.
Jak mówiłem rada nabrała wody w usta. Jeżeli jakakolwiek wiadomość była, to przechwycił ją właśnie ktoś z rady. Mój rozkaz to spotkanie z wójtem – rozłożył ręce w geście bezradności – Ale jak sam widzisz drogi namiestniku, tu żadnego wójta nie ma. Co więcej, w tej cholernej wsi nie ma żywej duszy.
WWWNamiestnik zamyślił się, trzymając kubek wypełniony do połowy winem. Spojrzał na poruszane wiatrem okiennice.
WWW- Nadchodzi noc – rzekł beznamiętnie.
WWWObaj osuszyli swoje naczynia. Namiestnik rozlał resztę trunku, opróżniając butelkę.
WWW- Ja muszę zostać tutaj – rzekł mężczyzna – A przed tobą jeszcze droga.
WWWNamiestnik uśmiechnął się szczerze - Może zima jest bezśnieżna, jednak nie mam zamiaru prowadzić wojów w mroźną noc, gdy jest gdzie przenocować.
WWW- Liczyłem na to, że tak łatwo się ciebie nie pozbędę – odrzekł mężczyzna.
WWW- Wieśniacy? – namiestnik zrobił pytająca minę.
WWW- Nikogo – pokiwał lekko głową – Ani tu, ani w okolicach. Przyjechaliśmy rankiem. Kazałem przeszukać każdy dom. Nic. Zupełna pustka, tak jakby wszyscy rozpłynęli się we mgle.
WWW- A twoi zwiadowcy natknęli się na nas – namiestnik zamyślił się – dziwne.
WWW- A jakże.
WWWObaj rozejrzeli się badawczo po izbie.
WWW- Zostaniemy na noc – namiestnik zapiął ciepły kaftan – powiem wojom, żeby rozlokowali straże i wybrali chałupy do noclegu. Coś na żołądek także by się przydało. Poczekaj, wydam rozkazy i wracam. Opuścił izbę.
WWWMężczyzna, zamknął poruszane wiatrem okiennice. Rozsiadł się wygodnie na krześle i otworzył dziennik wójta. Przejrzał pierwsze strony. Płodozmian, hodowla bydła, pasze. Kartkował, zatrzymując się jedynie na chwilę przy niektórych zapiskach. Zamknął dziennik i otworzył ostatnią stronę. Tekst znajdował się na dole i był odwrócony. Przełożył księgę. Przysuną jedną ze świec, aby blask dobrze oświetlał litery. Czytał.

WWWTo pierwszy prywatny zapis, który wprowadzam do dziennika. Już dawno powinienem rozpocząć spisywanie przemyśleń. Nigdy nie było jednak na to czasu, aż do dzisiaj. Będę to robił wieczorem zaraz po wieczerzy, tuż przed snem. Póki głowa pamięta wszystko. Póki sen nie pomiesza pamięci z wyobraźnią. To był zwykły dzień, ale znalezisko, które odkryli moi ludzie do tej pory wprowadza mnie w stan głębokiej zadumy. Jednak po kolei …
Ostatnio zmieniony pt 15 sty 2016, 19:10 przez Aq, łącznie zmieniany 7 razy.

2
też się cieszę, ze cię widze :twisted: i twój text, ofc.

ale zanim bedzie miło, zerknij tu: 1, pkt pierwszy, potem zapraszam tutaj.

i wtedy cię rozpakujemy.

[ Dodano: Sro 30 Paź, 2013 ]
Gdy dłoń pchnęła drzwi, zawiasy wydały z siebie długi i niski jęk.
raz, ze personifikujesz dłoń, to deko przerazające jest, a dwa, pierwsze skojarzenie: klik

po co to zaraz tak straszyć?
Mężczyzna poczuł chłód wchodząc do wnętrza pomieszczenia.
wchodzac do pomieszczenia.

prościej, nie kombinuj tak.

patrz:
Mężczyzna poczuł chłód wchodząc do wnętrza pomieszczenia. Trzymana pochodnia rozświetliła niewielki pokój, a deski podłogi zaskrzypiały od kroków.

zmienimy to troszkę:

Mężczyzna poczuł chłód pomieszczenia, rozświetlił pochodnią niewielki pokój, ostrożnie stapając po skrzypiących deskach.

Zza okna dochodziły tłumione przez brudne okiennice odgłosy krzątających się żołnierzy.
Podpalił knoty na wpół wypalonych świec stojących na stole. Pochodnia zasyczała, gdy ją gasił w wiadrze wypełnionym brudną wodą i innymi łuczywami.
synonimy. uzywaj. warto.

ale obrazek mi sie podoba.
Z klamry na piersi wysunął skórzany pas. Jedną ręką podtrzymał opadający z pleców miecz. Ujął zręcznie pochwę i postawił opierając rękojeść o boczną część kominka. Ze stołu podniósł świecę.
odpiął miecz i oparł o kominek ;-D

z klamry wysunął - niby wiadomo, o co chodzi, ale wygląda, jakby wyjął pas z klamry, a to sensu nie ma. za drobiazgowo opisujesz. weź szerszy kąt, spokojniej trochę.
- Panem jestem dla zwykłych wojów(,) a nie dla kompana ze szczenięcych lat – położył rękawice na stole i uścisnął mężczyźnie dłoń.
int, plus zły zapis dialogu - powinna być kropka, a po myslniku z wielkiej litery.
- Nie często ogląda się namiestnika w tych stronach. Czyżby król pierdnął i zgubił koronę?. Obaj mężczyźni roześmiali się szczerze.
tia, bardzo smieszne.
:roll: własnie rozwaliłeś nastrój w drobny mak, gratulacje.

poza tym po koronie tylko znak zapytania, bez kropki, i myślnik.
- Tym razem chodzi o królewskie berło – namiestnik wyszczerzył zęby(,) rozbawiony dowcipem mężczyzny.
dodaj przecinek, mezczyzne wywal.
Uścisnęli się i poklepali po ramionach.
pogrubienia z litości nie skomentuję.
do wywalenia.
- Tak(.)(N)namiestnik rozejrzał się po izbie(.) – Sprawy wagi państwowej. Zanim jednak napijemy się wina, powiedz co cię tu sprowadza przyjacielu?
znów dialogi, poszukaj w necie, jak je pisac, plus nadużywasz "przyjaciela", wiemy jak wygladają ich relacje, po co to wałkowac.
Skierował się w stronę namiestnika i kucnął przed kominkiem.
pogrubienie zbędne, mozesz napisac, ze podszedł do kominka i kucnął, jak musisz, ale broni sie bez tego.
Zamknął oczy i powoli wciągnął powietrze nosem.
WWW- Rozpalane dwa, może trzy dni temu – rzekł, pozostając nisko
serio? po zapachu poznał?
do wycięcia.
Wymienili nieme spojrzenia.
spojrzenia zasadniczo sa nieme, chociaz moga wiele mówić ;-)
- Coś ją wyrwało – rzekł cicho, nie spuszczając wzroku z martwego ciała
cos?
czemu zaraz coś? jak się człowieka końmi rozrywa, to też ręce urywają się pierwsze, a przecież nie powiesz, że "coś" mu te łapy urwało.
za mocna sugestia. za bardzo oczywista.
- Nasze zdrowie – rzekł.
zasadniczo grzeczniej byloby wypic zdrowie towarzysza ;-)
Namiestnik zamyślił się, trzymając kubek wypełniony do połowy winem.
kręcisz się wokół tego wina jak pies za ogonem, odpuść już, niech odstawi kubek.
To był zwykły dzień, ale znalezisko, które odkryli moi ludzie do tej pory wprowadza mnie w stan głębokiej zadumy.
wprawia.

to detale.
ogólnie - styl jest ok, ujdzie, bez fajerwerków, im mniej opisów, tym lepiej, więc warto popracować nad budową zdań, nad ich precyzyjnościa, bo miewasz tendencję do łopatologicznego tłumaczenia co,kto i komu. to jest zbędne, taka dokładnosć jest przydatna przy łapaniu pcheł, tu mozna swobodnie zostawic coś wyobraźni.

dialogi sa w porządku, ale masz problem z ich zapisem, do korekty.

za to jest słabo z interpunkcją, przecinki sa albo ich nie ma, w zalezności do chwilowego nastroju, ktoś kiedys pisał o pannie interpunkcji na forum, poderwij ja, przydaje się w tańcu ;-)

całośc ma klimat, który mi przypadł do gustu, opuszczona wieś, nieznajomy plus namiestnik, miecz na plecach :-)
podoba mi się mroczna izba, obaj bohaterowie, ich relacja, chociaz to klepanie po plecach, to już przegięcie - w filmie by się obroniło, tu zawadza. obaj mają ciekawy rys, trochę jak ze "zwiadowców" ;-) no i zostają we wsi, w której cos komuś rekę urwało ;-D

moze tylko wyjaśnij, kim jest "mężczyzna" albo choc imię daj, bo długo tak nie pociągniesz.

chętnie zajrze dalej, bo - wbrew ilosci uwag - jest dośc dobrze.

B16 - zatwierdzam
Ostatnio zmieniony sob 12 kwie 2014, 20:45 przez ravva, łącznie zmieniany 1 raz.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

5
starski pisze:ravva, piszemy wielką literą, a nie z wielkiej.
prawda.
Reszta interwencji mi sie podobała.
hmm?
moje uwagi ci się podobają?
myślałam, ze oceniamy text :-P
pozdrawiam

AS
chyba cię uduszę...

[ Dodano: Czw 31 Paź, 2013 ]
swoją droga twój 'czerwony kapturek' jest zajmujący.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

6
ravva pisze:trochę jak ze "zwiadowców" ;-)
Nie wiem, nie czytałem.

Mam prośbę, czy mógłby ktoś z moderatorów to tytułu albo najlepiej pod tytułem dodać podpis „Rozdział 1”.
Przy drugim rozdziale ok. 12 listopada już dam odpowiedni odnośnik i podpis.
Błędy kmiotka ;)

EDIT: Your wish has been granted.* - Er.

*Tak mówił smok w Dragon Ball jakby ktoś nie wiedział. ;)


[ Dodano: Sob 02 Lis, 2013 ]
Dziękuje smoku z dragon ball
Ostatnio zmieniony czw 31 paź 2013, 11:45 przez Aq, łącznie zmieniany 1 raz.

Wieś

7
Wieś – Rozdział 1

Rozdział 2

WWWSzczapy drewna strzelały cicho, lizane płomieniami ognia. Co jakiś czas, małe iskierki wypuszczały się w krótką podróż ku wygaśnięciu. Izbę wypełniało przyjemne ciepło i zapach polana, który roznosił się z kominka.
WWWWójt siedział przy stole. Skupiony, przeglądał wpisy dotyczące narodzin bydła. Uzupełniał je w ciszy, pykając fajkę. Za każdym razem, gdy to robił, rozchodziła się woń cynamonu. Mieszanka przyprawy i wypalonego drewna uzupełniały się, tworząc przyjemny aromat.
WWWTuż obok kominka, młody pomocnik wójta, kończył struganie drewnianej dutki. Melodyjne dźwięki przerywały domową ciszę, gdy chłopak sprawdzał instrument.
WWW- Brzmi coraz lepiej – rzekł wójt, nie odrywając wzroku od dziennika a chmurka dymu uniosła się nad jego głową.
WWW- Dzisiaj powinienem ją skończyć – powiedział młody, dociskając nożyk do drewienka. Wióry i wycięte skrawki, opadały do wiadra, które stało pomiędzy jego nogami. Chłopak oparł plecy o ścianę i odłożył mały nożyk na ławę. Dmuchną w zrobiony ustnik i zajrzał do otworów.
WWWWójt podrapał się po głowie. Wstał od stołu i otworzył okiennice. Do wnętrza izby, wpadły poranne promienie a wraz z nimi rześkie powietrze. Zamknął oczy i zaciągną się głęboko świeżością dnia.
WWW- Mroźno – stwierdził z uśmiechem – Ale pięknie – spojrzał przed siebie. Skąpana w porannym słońcu twarz, wyrażała zadowolenie. Pomimo mocno dojrzałego wieku, potrafił cieszyć się codziennością, jak dziecko nową zabawką – Oho – roztarł ręce - Barbara idzie ze śniadaniem – odwrócił się i spojrzał na młodziana – Leć do obory i przynieś dzbanek mleka.
WWWWójt miał rację. Poranek był przepiękny. Rześkie i mroźne powietrze, otuliło policzki młodzieńca, gdy tylko przekroczył próg. Spoglądał na wieś z niewielkiego pagórka, na którym stał dom. Pierwsze promienie słońca spadały na chałupy. Bezlistne drzewa kołysały się lekko, dotykane mroźnym wiatrem. Niebo było czyste jak łza. Niebieskie i olbrzymie.
WWWChłopak pozdrowił kobietę z tobołkiem, zrobionym z kolorowej chusty.
WWW- A ty gdzie? – rzekła.
WWW- Po mleko – uśmiechną się wymijając ją. Nałożył z powrotem skórzaną czapę i ruszył przed siebie.
WWWIdąc spoglądał na czarne ptaki, krążące wysoko na niebie. Obserwował jak pikują by po chwili wznieść się jeszcze wyżej. Patrząc na nie, rozmyślał nad nową melodią, którą zagra, gdy tylko skończy pracę nad instrumentem. Już nawet nie wiedział, która to z kolei. Pojawiała mu się w głowie, słyszał ją w uszach a później ją po prostu odgrywał. Wójt dawał mu papirus i tam zapisywał swoje znaki. Znaki dźwięków. O tym jednak we wsi nikt nie wiedział.
WWW- Marcin! – usłyszał wołanie.
WWWChłopak obejrzał się w stronę nadchodzącego głosu.
WWWStała wyglądając przez okno i machała do niego. Przeskoczył płotek i wbiegł na zmrożoną trawę.
WWW- I co, zrobiłeś już? – zapytała.
WWW- Już kończę – uśmiechną się do niej i mocno pocałował w czerwone usta.
WWWOdwzajemniła pocałunek, przyciągając go ręką za szyję.
WWW- Ojciec zaraz przyjdzie i pogruchocze zalotnikowi gnaty – wyswobodził wargi z jej czerwieni – Że córeczka całuje go przy oknie.
WWWZaśmiała się.
WWW- Będziesz pierwszą, która ją usłyszy – przeskoczył przez płotek na ubitą drogę.
WWW- Ale ma być romantyczna – zawołała.
WWW- Będzie! – krzyknął głośno, nie odwracając głowy.
WWWNim doszedł do obory, pozdrowił kilku chłopów przenoszących tobołki i drewno. Uścisnął dłoń staremu, który oporządzał bydło. Z pod kaftana wyjął dzban i podał mu. Gapił się na okolicę, gdy stary zniknął za wrotami. Zima nadeszła, chłostając wiatrem jak niewidzialnym batem. Jednak nie przyniosła ze sobą śnieżnego puchu. Była niewidoczna. Popatrzył na wzgórza za wsią. Drzewa zieleniły się tam jedno przy drugim, kołysząc się i strzelając gałęziami. Zamknął oczy i usłyszał ich szum.
WWWW oddali dostrzegł postać. Wytężył wzrok. Paweł biegł, co sił od strony lasu. Zniknął za chatami. Pojawił się na drodze i już wiedział, że kieruje się do domu wójta. Patrzył jak czapa podskakuje mu rytmicznie i dopiero po chwili poczuł szarpanie. Odwrócił głowę i zobaczył starego. Gadał coś i wcisnął mu dzban.
WWW- Co? – zapytał młodzian, odwracając głowę w stronę wsi, jednak Pawła już tam nie było.
WWW- Coś jest nie tak ze zwierzętami – burkną stary.
WWWChłopak zrobił minę, jakby mężczyzna przemówił do niego w nieznanym języku.
WWW- Spójrz – kiwną głową w stronę dzbanka.
WWWW naczyniu znajdowała się ciemno-szara maź. Przyglądał się jej bezmyślnie. Gdy podniósł głowę, starego już nie było.
WWWZ otępienia wyrwało go echo. Ktoś wołał go po imieniu, z daleka do ucha dolatywało mu tylko - cin. Przed domem wójta stała kobieta i krzyczała. Dostrzegł ją, lecz nie był pewien czy macha ręką, czy chustą. Spojrzał raz jeszcze na dzban i jego zawartość. Postawił go przy wrotach i ruszył. Gdy biegł, uświadomił sobie, że nic nie słyszał. Kiedy przyszedł pod oborę i gdy rozmawiał ze starym. Zupełnie nic. Tak jakby zwierząt nie było w środku.
WWWBarbara weszła do domu, nie czekając na chłopaka. Stał i oddychał głęboko. Wójt wyszedł ubrany ciepło a za nim Paweł.
WWW- Idziesz z nami – rzucił tonem, który nie uznawał sprzeciwu.
WWWChłopak spojrzał na Pawła a ten tylko wzruszył ramionami.
WWWRuszyli przez wieś w stronę lasu, wójt i ich dwóch. Mężczyźni i kobiety pozdrawiali królewskiego urzędnika, czasem idąc przez chwilę obok niego. Nikt jednak nie zwracał uwagi na młodzianów. Przeszli przez wieś i podążali głównym traktem, który biegł przez las. Wyglądali jak synowie prowadzeni przez ojca. Świerkowo-sosnowy drzewostan towarzyszył im z obu stron. To te drzewa chłopak widział z oddali. Wysokie sosny kołysały się przy koronach. Szumiały.
WWWW lesie panowała zupełna cisza. Nie rozmawiali. Oddychali równo z każdym krokiem. Zeszli z traktu w gęstwinę. Wąska ścieżka ustawiła małą wyprawę gęsiego. Paprocie dotykały ich nóg, gdy dochodzili do niewielkiego wzniesienia.
WWWMarcin szedł za Pawłem. Spoglądał na runo wyścielone na zmarzniętej ziemi. Pozdrawiał grzyby, układając w głowie melodię i dziwił się, że wyrosły o tej porze roku. Muchomory. Czerwony, Królewski, Jadowity. Śmierć porastała las kapeluszami małych niewiniątek.
WWWWzniesienie nie było strome. Pokonali je łatwo, bo ziemia była twarda. Wójt pierwszy. Kroczył pewnie, podpierając się drewnianym kijem. Młodzi byli zadziwieni, że tak potężny mężczyzna przemierza tą drogę tak lekko. Gdy stanęli na górze, poczuli zimny wiatr pod ciepłymi czapami. Wpadł w nich, wyciskając łzy.
WWWIch oczom ukazała się duża polana, porośnięta dookoła bujnym drzewostanem. Świerki i sosny zostały tam zastąpione przez inne drzewa, liściaste, falujące rytmicznie nagimi gałęziami w takt niewidocznej i lodowatej batuty.
WWW- Tam – Paweł wyciągnął rękę i wskazał palcem.
WWWPiotrek siedział gdzieś na uboczu. Gdy ich zobaczył od razu wstał, pocierając nogami jedną o drugą. Z daleka wyglądał jak jarmarczny tancerz, umilający przybyszom zakupy. Podbiegł szybko na środek polany i wskazał w dół ramieniem, podobnie jak wcześniej jego brat. Rdzawe trawy porastały dziko cały teren. Ruszyli we trzech do wyznaczonego celu.
WWWJeleń leżał na boku, rozciągnięty i przemarznięty. Łeb miał przekręcony do góry, jakby patrzył w niebo, oparty na pokazowym wieńcu. Oczy rozwarte, zaszły bielmem, przez co wyglądał jak ślepiec.
WWW- Byk królewski – rzekł wójt.
WWW- Tak – odpowiedział Paweł, chociaż nie wiedział czy był pytany.
WWWPatrzyli na zwierzę wszyscy czterej a wiatr szalał po polanie. Dookoła było słychać to wzmagający, to cichnący szum.
WWW- Idź, bo zmoczysz portki – wójt nie odrywał wzroku od byka.
WWWPiotrek odbiegł od grupy i po chwili wydalił urynę, jęcząc coś niezrozumiale.
WWW- Kiedy? – zapytał wójt.
WWW- Zaraz o świcie – Paweł nie chciał patrzeć na niego – Całkiem przypadkiem, przysięgam.
WWW- Wierze ci. Mów.
WWW- Przyszliśmy do lasu – rozpoczął – Piotrek ma dzisiaj dziesiąte narodziny i obiecałem mu, że zrobię miecz - przełkną gęstą ślinę – Chciałem znaleźć dużą gałąź i ją ostrugać a on uciekł mi właśnie tu. Ale przysięgam, od razu przybiegłem do wójta. Wolałem sam, bo matka nic nie wie – spojrzał na własne buty.
WWW- Obejrzałeś byka? – wójt patrzył na chłopca.
WWW- Tak – wymamrotał cicho pod nosem.
WWWWójt czekał.
WWWPaweł zrobił zbolałą minę.
WWW- Nie wiem, co mu jest – lekko wzruszył ramionami. Teraz spoglądał na wójta. – Nie ma żadnych ran, może padł z wycieńczenia.
WWWWójt przeniósł wzrok na jelenia. Przyjrzał się zwierzęciu i zamyślił. Obszedł go mijając chłopców.
WWW- Ale co? – Piotrek przybiegł szybko.
WWWPaweł zgromił go wzrokiem, pokazując wskazujący palec na własnych ustach.
WWWWójt stanął za bykiem, spoglądając na koniec polany. W gąszczu dostrzegł waderę. Siedziała z podniesioną łapą, obserwując ich żółtymi ślepiami. Zawarowała dostrzeżona i skuliła uszy. Patrzył na nią a ona na niego. Znali się z wilczycą od dawna. Gdy przemierzał te strony, wymieniali błyski spojrzeń.
WWWOdwrócił się w stronę zmarzniętych chłopców.
WWW- Zabierajcie się i zmykajcie na śniadanie – powiedział stanowczo.
WWWPaweł chwycił brata za dłoń i odwrócił się na pięcie. Po chwili obaj zniknęli, zbiegając ze wzniesienia.
WWWMarcin kucał przy łbie. Spoglądał w białe ślepia, łapiąc się na tym, że nuci pod nosem. Podszedł do grzbietu i wsuną dłoń.
WWW- Przymarznięty – powiedział zagryzając wargę.
WWWWójt klękną na kolano. Podparty kijem dotykał sukna. Gładził je delikatnie, czując zesztywniałe ciało.
WWW- Waży ze sto pięćdziesiąt kilo – powiedział cicho i zamyślił się mrużąc oczy – Paweł miał rację, nie widać ran.
WWW- Może na drugim boku? – zapytał Marcin.
WWWWójt gładził szyję zwierzęcia, przyglądając się porożu.
WWW- Nie sądzę. Nie położyłby się na rannym boku.
WWWWstał powoli, wspierając się na kiju. Spojrzał na okolicę, wypuszczając z ust kłębek ledwie widocznej pary.
WWW- Marcin – rzekł wójt a chłopak spojrzał na niego – Zbierz kilku ludzi i przyjedźcie tutaj z narzędziami. Chcę, abyście przewieźli go do wsi.
WWW- Myśli wójt, że powinniśmy go zabierać? – zapytał.
WWW- Tak – popatrzył na jelenia – Zwierzę leży tu kilka dni a może dłużej – odetchną głęboko – Drapieżniki go nie napoczęły i to mnie zastanawia. Weź Pawła, w końcu to on go znalazł. Darek też ci pomoże.
WWW- Darek, raczej nie – przeciągnął wstając i gapiąc się na byka.
WWWWójt zrobił pytającą minę.
WWW- Odkąd wrócił ze stolicy nie wychodzi z łóżka. Złapał coś w drodze – przeniósł wzrok z powrotem na zwierzę – Muszę pojechać do babki po zioła dla niego. Ale niech się wójt nie martwi. Wszystko załatwię.
WWWDrzewa kołysały się leniwie a mróz opadał na krainę oplatając ją swą zmarzliną. Wilczycy już nie było. Odeszła w gęstwinę, dotknięta rządzą ciepłej krwi.

Re: Wieś

8
Aq pisze:Co jakiś czas, małe iskierki wypuszczały się w krótką podróż ku wygaśnięciu.
Zbędny przecinek.
Izbę wypełniało przyjemne ciepło i zapach polana
Przed chwilą były szczapy drewna, a teraz pojedyncze polano? ;)
Skupiony, przeglądał wpisy dotyczące narodzin bydła.
Narodziny odnoszą się do ludzi. Możesz dać np. "rozrodu bydła".
Tuż obok kominka, młody pomocnik wójta, kończył struganie drewnianej dutki.
Oba przecinki zbędne.
nie odrywając wzroku od dziennika a chmurka dymu uniosła się nad jego głową.
Tu z kolei brakuje przecinka między "dziennika" i "a". Druga sprawa to ten wspomniany dziennik - rzecz służąca do pisania od intymnych zwierzeń do krótkich notek z codziennego życia. Rozród bydła bardziej pasowałby mi do dokumentów, które trzeba przedstawić gminie/Unii Europejskiej wraz z wnioskiem o dotacje ;)
Wióry i wycięte skrawki, opadały do wiadra
Zbędny przecinek.
Dmuchną w zrobiony ustnik
Dmuchnął. A poza tym lepiej brzmiałoby "wykonany przez siebie ustnik" albo po prostu "ustnik".
Do wnętrza izby, wpadły poranne promienie a wraz z nimi rześkie powietrze.


Masz problem z przecinkami, konkretnie z ich niedoborem w jednym miejscu, a nadmiarem w innym. Tu nie powinno być tego po "izby", a powinien być przed "a". Nie będę Ci już wytykać kolejnych błędów tego typu, ale zdecydowanie poczytaj o regułach interpunkcji i zacznij je świadomie stosować.
Zamknął oczy i zaciągną się głęboko świeżością dnia.
Zaciągnął. Kolejna recydywa - zjadanie liter. Czytaj swoje teksty kilkakrotnie przed wysłaniem dalej.

Problemy z interpunkcją wychodzą też w dialogach. Przykład (usunęłam już zbędne przecinki):
- Mroźno – stwierdził z uśmiechem KROPKA – Ale pięknie KROPKASpojrzał przed siebie. Skąpana w porannym słońcu twarz wyrażała zadowolenie. Pomimo mocno dojrzałego wieku potrafił cieszyć się codziennością jak dziecko nową zabawką KROPKA – Oho KROPKARoztarł ręce KROPKA - Barbara idzie ze śniadaniem KROPKAOdwrócił się i spojrzał na młodziana KROPKA – Leć do obory i przynieś dzbanek mleka.
Zasady operowania dużymi literami i interpunkcją w dialogach również do poczytania i opanowania. Poza tym jest tu jeszcze "mocno dojrzały", rzecz w przyrodzie niewystępująca. Albo dojrzały, albo stary, albo mocno doświadczony przez życie - jak chcesz, byle nie w obecnej formie.
Odeszła w gęstwinę, dotknięta rządzą ciepłej krwi.
ŻĄDZĄ! W dobie pisania na komputerze orty są niedopuszczalne.

Popraw fundamenty, bo kołyszą całą budowlą. Mnie dość szybko odechciało się czytać z powodu tak dużej liczby błędów. Powodzenia!

Zatwierdzam weryfikację - Gorgiasz
Ostatnio zmieniony śr 11 cze 2014, 16:12 przez Szczepko, łącznie zmieniany 1 raz.
http://lubimyczytac.pl/autor/141613/nat ... czepkowska

11
No cóż, może tekst nudny ale sądziłem po tym wytkniętym ortografie, że jednak przeczytałaś całość.

Wieś

12
Wieś - Rozdział 1
Wieś - Rozdział 2


WWWBydło zdychało cicho. Krowy leżały w swoich boksach z wywalonymi jęzorami. Te, które jeszcze żyły, chrypiały dusząc się wypływającym z pyska płynem.
WWWWójt ostrożnie stawiał kroki między zwierzętami. Oddychał miarowo przez trzymaną przy ustach chustę. Stary pokazywał mu poszczególne sztuki, drapiąc się przy tym nerwowo po głowie. Nie zakrył niczym twarzy. Chodził i dotykał krów, tak jakby doglądał swoich dzieci w czasie snu. Wójt widział jego zbolałą minę, nerwowe spojrzenie i drżenie rąk. Stary chciał to ukryć, ale to go przygniatało. Stada już nie było, teraz widzieli tylko efekt rozkładu. Ostatnie konwulsje i śmierć.
WWW- Wszystkie? – zapytał wójt.
WWWStary kiwną głową.
WWW- Dasz sobie z tym radę?
WWWStary nie odpowiedział. Stał odwrócony a po policzkach płynęły mu pojedyncze łzy.
WWWWójt rozejrzał się po oborze i westchnął głęboko. Gdy już miał wychodzić, spojrzał na jedno z leżących zwierząt. Patrzył w białe rozwarte oko, które łypało wprost na niego. Pochylił się by dotknąć krowy a ta trzasnęła pyskiem tuż przed jego dłonią. Odskoczył nerwowo, pocierając ręce. Miał wrażenie, że chciała go ugryźć.
WWWKrowa zacharczała a z pyska wypłyną śluz. Wydała z siebie chrapliwy jęk i zdechła.
WWWStary stał i przyglądał się całemu zdarzeniu. Nic nie powiedział. Gapił się na zwierzę, tak jakby w ogóle nie dostrzegał wójta.
WWW- Przenajświętsza Panienko – wójt spojrzał na krowę z obrzydzeniem – Musisz zbadać je jak najszybciej!
WWW- Ta – stary pogładził swoje dziecko.
WWWWójt popatrzył na jego rodzicielskie gesty i mocniej przytkną chustę do ust i nosa. Odwrócił się i ruszył w stronę wrót.
WWW- Niech weźmie dzban – syknął stary – Babka powinna to obejrzeć.
WWWWójt dostrzegł naczynie wypełnione ciemno-szarym płynem stojące przy wrotach.
WWW- Chłopak to zostawił – stary nie oderwał wzroku od martwej krowy.
WWWWójt podniósł dzbanek i otworzył wrota. Obejrzał się na starego, który klęczał.
WWW- Zbadasz jeszcze jedno zwierzę.
WWWStary spojrzał na wójta.
WWW- Dzisiaj ci przywiozą.
WWWWyszedł z obory.
Szedł trzymając dzban i dopinał ciepły kubrak. Wiatr wzmagał się coraz bardziej a na niebie pojawiały się chmury, płynąc przed siebie ku innym krainom. Spojrzał na dzban i odwrócił się patrząc na oborę. Zaklął cicho przykrywając chustą naczynie. Bydło padało w różnych sytuacjach i z różnych powodów, jednak nigdy nie widział takiego przypadku. W młodości, gdy je prowadził podczas burzy, padały rażone gromem, albo jak nażarły się trującego zielska. Ryczały głośno i zdychały w konwulsjach. Teraz, gdy patrzył na wybiedzone stado nie potrafił dostrzec niczego, co mogło doprowadzić do tego stanu. Odetchną głęboko i zamyślił się. Jeleń. Widział go przed oczami, leżącego i patrzącego w zmarznięte niebo. Białe oko matowiało, gdy przyszedł na polane i go zobaczył. To samo oko łypało na niego w oborze.
WWW- Jaja dla wójta! – z rozmyślań wyrwał go piskliwy głos.
Spojrzał przed siebie i zobaczył kobietę z koszykiem.
WWW- Specjalnie dla mości pana – uśmiechnęła się od ucha do ucha.
WWWZnał ten obrazek. Od śmierci żony minęły trzy lata i tylko pierwszy rok był spokojny. Gdy data wybiła ostatni czarny dzień w jego życiu, pozostawiając pustkę i gorycz w sercu, rozpoczął się bal zalotów, wymazujący kobietę jego życia. Dla nich przestała istnieć. Był tylko on. Samotny, potrzebujący, głodny i zagubiony. Wymagający wsparcia i ciepła kobiecego. Walka rozpoczęła się na dobre.
WWWWzrokiem poszukał wybawienia, jednak nie było nikogo. Kilka psów ujadając wściekle pobiegło pod oborę a ptaki szybując wysoko nie chciały mu pomóc.
- To dla wójta – podała mu koszyk wypełniony po brzegi jajami.
WWWUśmiechną się tak prawdziwie na ile zdołał wydobyć ze zmarzniętych ust.
WWWWzięła od niego dzbanek i ujęła go pod ramię. Zaczęła go prowadzić a on nie stawiał oporu. Szli przez wieś w stronę pagórka, na którym znajdował się urząd.
WWWTrajkotała cały czas i zastanawiał się, czy w ogóle nabiera powietrza w usta. Opowiadała mu o nadchodzących świętach i przygotowaniach wigilijnych, które niebawem powinien zarządzić. O porządkach w kościele i czyszczeniu dzwonnicy. O smarkaczach, którzy nie chcą pomagać i tylko im głupie figle w głowach i o nim samym, że nie powinien tak żyć, jak mnich w swojej pustelni. Ale on już dawno jej nie słuchał. Spoglądał na ćwierkające wróble i wspominał ich głosy, ich szybkie trzepotanie skrzydłami, gdy było lato. Leżał z Hanką na kocu, wśród zielonych traw patrząc na słońce, które strzelało ciepłymi promieniami w ich twarze a ona mówiła. Opowiadała mu o drzewach i ptakach żyjących pośród pachnących konarów, ze swoim piskliwym potomstwem. Zachwycała się naturą, tak żywą i niezbadaną, każdym pomrukiem przyrody i brzmieniem nadlatujących owadów. Widział jej uśmiech i słyszał jej głos, nucący melodię do jego ucha, gdy przysypiał upojony przygotowanym przez nią posiłkiem. Odpływał wtedy pochłonięty nadchodzącym ciepłym snem, ze swoją wybranką, ze swoją żoną. I marzył. Śnił sny złociste, przepiękne i dobre. I nawet wtedy, gdy go szturchała, uśmiechał się poprzez promienie drażniące zamknięte powieki, bo uwielbiał jak mówiła do niego Jakub. Czemu ty śpisz, gdy ja cię tak kocham, czemu cię nie ma ze mną wśród dnia? Jakub, Jakub, Jakub …
WWWZacisną mocno powieki i otworzył oczy. Kobieta stała przed nim ze zmartwioną miną, przyglądając mu się uważnie.
WWW- Jakub, nic ci nie jest?
WWWByli już przed domem.
WWWUśmiechną się ciepło patrząc na nią z góry i pocałował ją namiętnie w blade usta.
WWW- Dziękuje – powiedział cicho – Dziękuje za jaja.
WWWOdebrał od niej dzban i wszedł do izby, pozostawiając kobietę z jej myślami.
WWWDorzucił drewno do kominka i usiadł na ławie. Ogień zbudził się karmiony szczapami i zapłoną jęzorem. Przypomniał wójtowi lato, omiatając go swym ciepłem a ten zapłakał ukrywając twarz w zmarzniętych dłoniach.
WWWObudził się, gdy już zmierzchało. Spojrzał na świat, przez otwarte okiennice i roztarł zmarznięte barki. Rozpalił w kominku dorzucając drewniane bale i patrzył jak się zajmują, zmieniając powoli swój kolor. Zabrał z komody dziennik i rozsiadł się wygodnie przy stole. Spojrzał na niego otwierając ostatnią stronie i przewrócił go odwrotnie. Zamyślił się przez chwile i zaczął pisać.
To pierwszy prywatny zapis, który wprowadzam do dziennika. Już dawno powinienem rozpocząć spisywanie przemyśleń…
WWWUsłyszał pukanie do drzwi.
WWW- Wejść! – zawołał, spoglądając przed siebie.
WWWDo izby wszedł Paweł, rozglądając się na boki.
WWW- Tak? – zapytał.
WWWPaweł zdjął czapę i skłonił się niepewnie.
WWW- Chciałem powiedzieć – wymamrotał – Że stary, tfu – zrobił wielkie oczy – Pan Tomasz – poprawił się szybko – Posłał mnie po wójta, żeby przyszedł do niego jak najprędzej – spuścił wzrok, trzymając czapę w obu rękach przed sobą.
WWW- Leć do domu – rzekł wójt – Dziękuje za wiadomość.
WWWPaweł nałożył czapę na głowę i wyszedł szybko. Wójt spojrzał na swój zapisek i potarł zarośniętą brodą twarz. Sprawy, sprawy pomyślał, kiedy będzie spokojnie. Popatrzył na resztki śniadania przyniesione przez Barbarę i poczuł burczenie w brzuchu. Dlaczego nie przyszła z obiadem zastanowił się i nałożył ciepły kubrak. Oby Tomasz miał dobre wieści.
WWWPomieszczenie na tyłach obory było wyziębione. Dwa z czterech boksów były zajęte leżącymi wewnątrz zwierzętami. To tutaj stary dokonywał wszystkich zabiegów i przetrzymywał bydło w okresie kwarantanny. Teraz znajdowały się tam dwie sztuki, martwa krowa i znaleziony na polanie jeleń. Stary przechodził z jednego do drugiego boksu, trzymając w rękach świece.
WWW- Przydałoby ci się kilka pochodni Tomaszu – rzekł wójt, wypuszczając z ust obłok białej pary.
WWW- Tak wystarczy – wymamrotał stary, pochylony nad martwą krową.
WWWWójt rozejrzał się dookoła. Dostrzegł kilka świec poustawianych w glinianych miskach tak, aby spływający wosk nie rozlewał się na ściółkę. Podszedł do starego i stanął za jego plecami, gdy ten klęczał.
- Podgryzały się jedna przez drugą – zaczął stary wskazując na leżącą krowę.
Wójt odszedł. Chwycił opartą o ścianę pochodnię. Odpalił ją od świecy i staną obok Tomasza oświetlając martwe zwierzę.
WWW- Podgryzały? – zapytał.
WWW- Ta. Wszystkie. Tu, tu i tu – Tomasz wskazywał rany palcem – Na drugiej stronie to samo, tak jakby chciały się zeżreć, albo upić juchy.
WWWWójt mrużył oczy wpatrując się w miejsca, które pokazywał mu Tomasz. Liczne rany pokrywały spuchnięte cielsko krowy.
WWWStary minął zwierzę i kucną w drugiej części boksu tuż przy jej łbie.
WWW- Tu jest jeszcze jedna – wskazał szyję.
Tomasz wstał i wyszedł z boksu, wymijając wójta wpatrującego się w krowę. Zniknął w drugiej przegrodzie.
- Niech przyjdzie tutaj! – zawołał.
Wójt jeszcze przez chwilę patrzył na martwe zwierzę, po czym ruszył do drugiej przegrody.
Byk leżał na boku tak samo jak krowa. Rozciągnięty wzdłuż boksu z zadem do wejścia. WWWTomasz klęczał przy łbie, unosząc przed sobą świecę.
WWW- Odjąłeś wieniec? – wójt wykonał ruch pochodnią tak, aby dokładnie oświetlić łeb byka.
WWW- Inaczej bym go dokładnie nie obejrzał – rzekł Tomasz – Zresztą wieniec jest już mój.
WWWWójt spojrzał na starego, ale nic nie powiedział.
WWW- Jest czysty jak łza – rozpoczął Tomasz – Dojrzały i silny, żadnych złamań, żadnych pasożytów. Zrobili kilka otarć jak go pakowali na furę. Poza tym nic nie znalazłem, oprócz tego – stary jedną ręka odgarnął sukno z szyi jelenia.
WWWWójt podszedł od strony grzbietu. Kucną i przysuną pochodnię do wskazanego miejsca.
WWWTomasz odstawił świece na bok i obiema rękami rozchylił włosie, ukazując ranę.
WWW- Wszystkie krowy gryzły i podszczypywały się nawzajem – stary wypuścił z ust zimny obłok – Obejrzałem każdą. Sztuka po sztuce i tylko jedna miała taki sam ślad ugryzienia jak ten byk, właśnie tutaj, na szyi przy łbie. Ona leży tam – kiwnął głową w stronę oddzielonego drewnianą ścianką boksu – Ale tego nie zrobiła żadna krowa.
Wójt popatrzył na ranę i przeniósł wzrok na starego.
- Drapieżnik wszedł na nasz teren? – cicho zapytał Tomasza.
Stary podniósł świece i zerkną na byka, gładząc delikatnie sukno.
- Tego nie zrobiło żadne zwierzę – rzekł powoli.
WWWWójt zmrużył oczy i zmarszczył brwi.
WWW- A niby, co?
WWWStary spojrzał na wójta dostrzegając w jego oczach zmniejszające się źrenice.
WWW- Człowiek.
WWWKsiężyc wisiał nisko, w pełni oddając bladą poświatę na całą wieś, do tego stopnia, że zapalacz miał tej nocy mało pracy. Przy chatach, w kilku wiszących świecznikach, majaczyły ospale rozpalone knoty dużych świec, rywalizując z biała plamą na niebie o prym blasku.
WWWWójt patrzył na gwiazdy stojąc przed swoim rodzinnym domem. Gdy kończył podaną przez córkę kolację postanowił, że dzisiejszą noc spędzi w urzędzie. Podczas posiłku widział jak córka krząta się po izbie nie mogą znaleźć miejsca dla siebie.
WWW- Mów – zerknął na nią, ogryzając nogę kurczaka.
WWWPopatrzyła wtedy na niego swymi niebieskimi oczami i zobaczył jej matkę. Ona też spoglądała na niego tymi oczami, gdy czegoś chciała. Kobiece zachcianki, dziwne pomysły, figle, których do końca nie rozumiał.
WWWOpowiedziała mu o jutrzejszym wyjeździe Marcina do babki. Gestykulowała i dotykała dłonią wargi, robiąc przerwy w zdaniach. Uśmiechała się i gładziła włosy. Chciała z nim jechać.
WWWStał teraz pociągając drewnianą fajkę i patrzył na rozświetlone księżycem gwiazdy. Migotały milionami, skąpane w czarnym morzu nieba i nie wiedział, kiedy się zgodził na prośbę córki.
WWWZdjął czapę i poczuł mróz otulający jego głowę.
WWWTomasz chyba nie mógł się mylić i nie dawało mu to spokoju, może dlatego tak łatwo uległ córce. Zastanawiał się, kto mógł dokonać takiego czynu. Przecież tylko głupiec mógł posunąć się, do czegoś takiego. Albo chory.
WWWZmierzał do urzędu słuchając nocnych odgłosów wsi.
WWWMijając chaty, słyszał cichy płacz dziecka, kłótnie rodzinne i głośne chrapanie. Do jego uszu doleciał także odgłos trzeszczącego łoża, na którym kochankowie grzali się własnymi ciałami w rytm odgłosów miłości. Uśmiechną się pod nosem i pociągną z drewienka, które zajarzyło się przy końcu główki.
WWWUprzątną kominek i rozpalił w nim mocno, ogrzewając wyziębioną izbę. Wreszcie mógł usiąść, nasycony jadłem córki. Przy świecach pochylił się nad dziennikiem i starannie kreśląc litery ponowił zapiski.

Nigdy nie było jednak na to czasu, aż do dzisiaj. Będę to robił wieczorem zaraz po wieczerzy, tuż przed snem. Póki głowa pamięta wszystko. Póki sen nie pomiesza pamięci z wyobraźnią. To był zwykły dzień, ale znalezisko, które odkryli moi ludzie do tej pory wprawia mnie w stan głębokiej zadumy. Jednak po kolei.
Piętnasty grudnia tego roku, okazał się czarnym dniem dla mnie i moich ludzi. Bydło padało z niewyjaśnionych przyczyn a Wigilia ze Świętami objawi się nam już niebawem. Co żem uczynił, jakich starań, żem nie poczynił narażając nas na ten czarny los. Matka Boska mająca nas w swej opiece, nie objawiła mi się we śnie, nie przepowiedziała, nie poradziła. Niebo pozostawiło nas samych w swej niedoli, zajmując się własnymi sprawami.
Jelenia znaleźli nad ranem młodzianie. Może to jakaś przepowiednia, może mara nadeszła na nasz świat. Byk ze znakiem przy szyi ugryziony, przez kogo? Wilkołak?, Wampir? Czytałem o tych legendach, jednak bajki powinny iść do poduszek niegrzecznych dzieci a nie do nas. Tomasz musi się mylić, to nie człowiek, nie straszna mara ino zwierz zdziczały pokazał się u nas i jego trzeba zniewolić, zabić.
Ogłoszę warty nazajutrz, niech brać się postara go wytropić i ukatrupić a jutro …


WWWWójt przypomniał sobie prośbę córki i zgodę, którą wyraził na jej wyjazd. Poprawił wpis.

Pojutrze, wyślę chłopaka do stolicy z listem proszącym o kilka sztuk bydła. Może przyślą medyka.

WWWUsłyszał pukanie do drzwi. Zawiasy wydały długi jęk i wójt pomyślał, że trzeba je w końcu naoliwić.
WWWW progu stanął Marcin.
Ostatnio zmieniony pn 12 maja 2014, 09:04 przez Aq, łącznie zmieniany 1 raz.

13
To niezły tekst, ma swój rustykalny klimat, taki niekomercyjny, spokojny, zamyślony. Dodał bym parę kilku zdaniowych opisów otoczenia, przyrody czy pogody rozwijając i podkreślając powyższy nastrój. I trudno przewidzieć w którą stronę pójdzie ciąg dalszy; nie chciałbym aby był to klasyczny horror.

Kilka literówek świadczących o pewnym niedopracowaniu i pobieżności, np.:
Odetchną – zamiast odetchnął
polane – polanę
Uśmiechną - Uśmiechnął
zapłoną – zapłonął
Tak wystarczy – chyba powinno być 'Ta wystarczy'
kucną – kucnął
kucną i przysuną – kucnął i przysunął

Zbędny przecinek:
„Spojrzał na świat, przez otwarte okiennice i roztarł zmarznięte barki.”
„Przecież tylko głupiec mógł posunąć się, do czegoś takiego.”

„Wójt spojrzał na swój zapisek i potarł zarośniętą brodą twarz.”- 'brodą' bym wyrzucił; czym innym może być zarośnięta twarz?

„Podgryzały się jedna przez drugą” - chyba chodzi o to, że 'podgryzały się wzajemnie'

„patrzył na rozświetlone księżycem gwiazdy” - moja wiedza astronomiczna krzyczy „nie”, ale jeśli to „licentia poetica”...

Sądzę, że jeśli poświęcisz tekstowi jeszcze trochę uwagi, będzie bardzo dobrze.

14
Dziękuje za wyrażenie opinii i za poświęcony czas na czytanie.
Niestety nie jestem w stanie wyeliminować pewnych błędów. Wada genetyczna.

[ Dodano: Czw 26 Gru, 2013 ]
Czytając, drugi raz twoją weryfikacje tak sobie pomyślałem. Człowiek się natrudził, czytając mój tekst a ja tak zdawkowo powiedziałem, co o nim myślę. I wiesz, przepraszam, bo kulturą człowieka jest jednak komunikatywność, którą ja pogrzebałem w poprzednim poście.
Po pierwsze, dziękuje, że przeczytałeś ten tekst.
A dalej postaram się odnieść się do twoich stwierdzeń. Prawda, lub moje zdanie.
Więc zacznijmy:
Gorgiasz pisze:To niezły tekst, ma swój rustykalny klimat, taki niekomercyjny, spokojny, zamyślony. Dodał bym parę kilku zdaniowych opisów otoczenia, przyrody czy pogody rozwijając i podkreślając powyższy nastrój. I trudno przewidzieć w którą stronę pójdzie ciąg dalszy; nie chciałbym aby był to klasyczny horror.
Czy będzie nie wiem? Piszę z rozdziału na rozdział a historia się rozwija w miarę pisania. Prawdę mówiąc, nie wiem, czym jest klasyczny horror. Czytając poszczególne książki, nigdy nie zastanawiam się, jaki to gatunek. W czasie lektury po prostu wiem czy dana powieść mi pasuje bądź nie.
Gorgiasz pisze:Kilka literówek świadczących o pewnym niedopracowaniu i pobieżności, np.:
Odetchną – zamiast odetchnął
polane – polanę
Uśmiechną - Uśmiechnął
zapłoną – zapłonął
Tak wystarczy – chyba powinno być 'Ta wystarczy'
kucną – kucnął
kucną i przysuną – kucnął i przysunął

Zbędny przecinek:
„Spojrzał na świat, przez otwarte okiennice i roztarł zmarznięte barki.”
„Przecież tylko głupiec mógł posunąć się, do czegoś takiego.”
Racja
Gorgiasz pisze:„Wójt spojrzał na swój zapisek i potarł zarośniętą brodą twarz.”- 'brodą' bym wyrzucił; czym innym może być zarośnięta twarz?
Racja. Sam walczyłem z tym zdaniem, jednak ostatecznie zostało. Nasuwa mi się wąs.
Gorgiasz pisze:„Podgryzały się jedna przez drugą” - chyba chodzi o to, że 'podgryzały się wzajemnie'
Postać starego taka miała być. Do tej pory się zastanawiam nad tym zapisem.
Gorgiasz pisze:„patrzył na rozświetlone księżycem gwiazdy” - moja wiedza astronomiczna krzyczy „nie”, ale jeśli to „licentia poetica”...
Moja wizja astronomiczna krzyczy, nie mam pojęcia. Musze się temu przyjrzeć.
Gorgiasz pisze:Sądzę, że jeśli poświęcisz tekstowi jeszcze trochę uwagi, będzie bardzo dobrze.
Wiem, że mam problem z interpunkcją, zapisem dialogów. Sam nie jestem w stanie sprostać zadaniu a ludki, którzy czytają aż tak na to nie zwracają uwagi, czasami owszem coś poprawią, ale finał widzisz przed sobą.
Zachęcam do przeczytania pierwszych dwóch rozdziałów.

[ Dodano: Pon 14 Lip, 2014 ]
Witam,

Mam prośbę o usunięcie z tego wątku podpisu „rozdział 3”. Chciałbym kontynuować i zgodnie z regulaminem wstawiać kolejne rozdziały a to będzie myliło.
Oczywiście kolejne rozdziały będą wstawiane do odpowiedniego działu.

Z góry dziękuje.

15
Aq, kolejny rozdział wklej w "Tu wrzuć..." jako nowy post. Te zostały połączone po przenosinach, ale w spisie treści są linki do każdego osobno:

Aq - Wieś Rozdział 1
Aq - Wieś Rozdział 2
Aq - Wieś Rozdział 3
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”