Króciutkie opowiadanko. Wpadłem na nie kiedyś, pisząc o służbie wojskowej do gazetki studenckiej. życzę, jak zawsze, miłej lekturki:)
Pewnemu studentowi o imieniu Tomek służba wojskowa wydawała się zawsze terminem tak odległym, jak stąd na Mazury. Wiedział, że coś takiego istnieje, w końcu państwa muszą jakoś prowadzić wojny, ale sam pomysł zobaczenia siebie w zielonym mundurze, z hełmem na głowie i, co gorsza, utrzymującego porządek na swoim łóżku, wydawał się Tomkowi zbyt abstrakcyjny. Zignorował więc zniknięcie kilku swoich kolegów, po tym jak otrzymali oni ów dziwny list, od bliżej nieokreślonej osoby, o tajemniczych inicjałach WKU.
Gdy nasz Tomek wreszcie otrzymał ten sam list, ogarnęło go dziwne uczucie konsternacji. Pokazał go swoim rodzicom. Matka wybuchła płaczem, a ojciec znacząco chrząknął.
Nazwę „Wojskowa Komisja Uzupełnień” Tomek skądinąd pamiętał. Jeszcze w czasach licealnych, złożył owej instytucji pojedynczą wizytę. Pamiętał jeszcze gierkowską stęchliznę panującą w poczekalni budynku. Potencjalni poborowi, którzy zjawili się tam z nim o wyznaczonym dniu prezentowali doprawdy dziwaczny widok – garbaci, kulawi i półślepi przypominali bardziej ekipę cyrkową, niż potencjalny oddział bojowy. Zrobili tam Tomkowi jakieś badania, zadali kilka pytań, a na koniec odprawili z małą zieloną książeczką.
Tym razem było tak samo, tylko że autobus, do którego Tomek wsiadł po wszystkim, zamiast do domu, pojechał dokładnie w odwrotną stronę. Chłopak rozejrzał się dokoła pojazdu. Jego sąsiad – chudy blondynek w okularkach, mruczał coś pod nosem, jękliwie pochlipując. „Co się tak martwisz stary? Przecież nas tam nie zabiją” spróbował uspokoić kolegę. „A założysz się?” odparł z powagą okularnik, a w jego oczach Tomek zauważył coś jakby pierwotny strach myszy złapanej w pułapkę.
Krajobraz mijany za oknami stopniowo stawał się coraz dzikszy. W końcu zostawili za sobą ostatnie ślady cywilizacji, gdy autobus wjechał wewnątrz jakiegoś mrocznego lasu.
Wreszcie autobus stanął. Drzwiczki trzasnęły i do ciemnego wnętrza wpadł snop światła latarki. „Wyłazić wieśniaki!” ktoś krzyknął. Przestraszeni rekruci ustawili się w kolejkę do wyjścia. Na zewnątrz każdy z nich dostawał światłem latarki prosto w twarz. „Stary, nie po gałach z tym halogenem” zaprotestował Tomek, gdy przyszła jego kolej. „Zamknąć jadaki i wyskakiwać!” chłopak mógł niemal poczuć nieświeży oddech trepa z latarką „Ustawić się, #%, w dwuszereg łamagi!”. Na pogrążonym jedynie w słabym blasku pobliskich świateł placu przyszli obrońcy ojczyzny ustawili się w coś na kształt „X”. „#%, oni nawet nie wiedzą, co to jest dwuszereg”.
Trzej rośli i bardzo nieuprzejmi towarzysze faceta z latarką kopniakami uformowali z biedaków wzorowy dwuszereg. „Kolejno odlicz!”. Stojąc w sposób trochę podobny do wyprostowanego Tomek mógł się przyjrzeć temu, co przez następne pół roku miało być jego domem. Budynek sprawiał wrażenie bardzo zaniedbanego. Sposób, w jaki ścięto trawnik przed wejściem, był godny najwyższej krytyki. „Było KOLEJNO ODLICZ!” Tomek spostrzegł, że wszyscy mu się przyglądają, „a ilu już było?” rzucił. Dało się słyszeć plask czegoś o czoło, „#%, co roku większych matołów nam tu przysyłają”.
Zapędzono ich do następnej poczekalni. Obok Tomka znów usiadł okularnik „Stefan jestem” przedstawił się, „Joł” odparł Tomek. Zauważył, że jego nowy znajomy ma poobgryzane paznokcie. „Posłuchaj” rzekł Stefan „Ja się na to wszystko nie pisałem, jestem pacyfistą…” „Hej, spokojnie” odparł Tomek, lecz rozmówca przerwał mu wybałuszając swe oczy „Podobno facet, do którego zaraz idziemy, będzie decydował o naszej funkcji w jednostce. Zabije mnie, jak się dowie, że jestem z polibudy”. Nagle wszyscy w poczekalni zamilkli. Drzwi do biura otwarły się z hukiem i wyleciał z nich młody rekrut. Za nim wyszedł groźnie wyglądający podoficer i splunął na leżacego nieszczęśnika. „#% wykształciuchu, kible będziesz sprzątał, następny!”
Tomek rozsiadł się wygodnie. Biuro nie wyglądało zbyt schludnie. Z centralnej ściany spoglądało na niego poroże jelenia, po którego obydwu stronach wisieli nieśmiertelni Gomółka i Cyrankiewicz. Mundurowy usiadł za biurkiem, pocierając zmęczone czoło „A ciebie, z jakiej fabryki mózgów tutaj przysłali?” zapytał. „Studiowałem historię, proszę pana”. Odpowiedź chyba nie usatysfakcjonowała rozmówcy „Ja #%, kolejny mądrala. Imię, nazwisko!” rzucił otwierając teczkę.
„Tomasz, Tomasz Kiszczak” dłoń mundurowego zatrzymała się w połowie pisania. Na jego spoconym czole pojawiła się mała zmarszczka. Spojrzał na Tomka.
Po tym, jak wszyscy rekruci dowiedzieli się, jakie poniżające czynności dane im będzie wykonywać przez następne miesiące, każdy z nich dostał pryczę, oraz wulgarny rozkaz pójścia spać. Tomek nie mógł zasnąć. Nie bał się wcale, ale jego obydwaj sąsiedzi jęczeli żałośnie, jak barany prowadzone na rzeź. „Spójrzcie na to z lepszej strony, jakby to była przygoda” uspokajał ich. Ale Stefan wciąż panikował: „Trzeba było się zgłosić na ten przeklęty kurs. żal mi było godziny tygodniowo. Napisałbym na koniec test i porwaliby mnie po studiach najwyżej na dwa tygodnie. A tak wykończą mnie tutaj”. „Przesadzasz” uspokajał wciąż Tomek. „Wcale nie” wybuchł w końcu Stefan „Facet powiedział, że zrobi ze mnie jednorazowy wykrywacz min!”
I tak ruszyły z miejsca ciężkie koleje losu rekruta. Pobudka o szóstej rano, przed południem ćwiczenia, denne apele, a po południu zabierała się za nich starszyzna. Błędem byłoby pomyśleć, że czas jakoś zleciał. Każda minuta, każda godzina w oczekiwaniu na powrót do domu ciągnęła się niemiłosiernie, jak guma, która nie chce pęknąć. Nie ma w istocie niższej formy życia od „Młodych”. Ustawione w dwa rzędy, od okna do drzwi wyjściowych, prycze stanowią najlepszy miernik czasu. Z każdą nową partią poborowych zmieniasz łóżko o jedno lub kilka do przodu. Gdy miniesz okno, jesteś już „starszym” tudzież „szwejem”. Gdy dochodzisz do drzwi, jesteś wolny.
Minęło dziewięć miesięcy. Tomek leżał na swojej pryczy, tuż obok wyjścia. Miał rozpiętą i zaniedbaną piżamę (przywilej starszyzny) i od niechcenia spoglądał na „młodego”, który w pełnym oprzyrządowaniu trzymał wartę nad jego łóżkiem. Biedak chyba zesztywniał. Wiedziony współczuciem Tomek rzucił mu pasek od swoich spodni. Młody rzucił się na niego niczym wygłodniała bestia. Zaczął wywijać paskiem dokoła i tarzać się po ziemi, wywołując cichy chichot wśród obecnych. Dopiero związanie go na supeł oznaczało, że „wąż przestał zagrażać kompanii”.
Po chwili „młody” wrócił na wartę i znów zrobiło się nudno. Tomek nigdy nie rozumiał dlaczego akurat jemu nikt nigdy w wojsku nie kazał śpiewać, udawać taczkę, czy odpowiadać na głupie pytania w stylu: „witajcie leśni ludzie”, „witaj Robin Hoodzie”. Klika razy za to oficerowie pytali go za to o jakiegoś wujka Czesia, który był ponoć generałem.
Nagle do jego łóżka zbliżyła się gigantyczna bryła mięśni, również w rozpiętej piżamie. Kiedyś nazywała się Stefanem i była informatykiem z politechniki. W jednostce dostał bardzo odpowiadające swym kwalifikacjom zajęcie przy agregatach prądotwórczych (bo przecież i tam, i tam prąd leci no nie?). W wolnych chwilach zajął się koksowaniem i planowaniem zemsty na kolegach, którzy dręczyli go w podstawówce.
„Tomek, słyszałeś?” dało się słyszeć tubalny głos, jakby z drugiego końca rury kanalizacyjnej „Jesteśmy wolni”. Zapytany spojrzał na kalendarz. Rzeczywiście, mieli ich jakoś tak na dniach zwolnić. „Już?” zapytał mimowolnie. „Pewnie, na co czekasz?” Tomek poczuł jak olbrzymie łapsko podnosi go z łóżka i stawia na nogi. Rzucone w jego stronę rzeczy do ubrania omal ni wybiły okna. „Ubieraj się, poczekam na zewnątrz” rzekła góra mięśni, którą do człowieka upodabniały już tylko okulary na końcu perkatego nosa.
Kiedy pośród powszechnego trzęsienia ziemi Stefan opuścił wreszcie salę, Tomek zwątpił. Zerknął na „młodych”, którzy właśnie przyjechali. W ich nieśmiałych spojrzeniach rozpoznał zazdrość. Oni dopiero tu przyjechali, a on jest już wolny. Ale czy po dziewięciu miesiącach takiej monotonii i rutyny łatwo będzie wrócić do świata wolnych ludzi?
Spakował i wyszedł. W strachu.
2
Pomysł: Dość dziwny, powiem szczerze. Nigdy nie spotkałam się z podobnym opowiadaniem. Mimo wszystko nie podobało mi się aż tak bardzo. 3+
Styl: Całkiem niezły. Popracuj jednak nad zastępowaniem wyrazów innymi, bo zdarzały Ci się powtórzenia. 3
Schematyczność: Pomysł jest całkiem oryginalny, nie spotkałam się nigdy z czymś takim. Ale coś mi tu nie pasowało. 4
Błędy: Powtórzenia, zapis dialogów strasznie mi się nie podobał. Nie cierpię czytania dialogów zapisywanych w cudzysłowie. Kilka przecinków nie w tym miejscu. Ale nie jest źle. 3+
Ogólnie: Wychodzi 3+. Jestem na małe tak .
Styl: Całkiem niezły. Popracuj jednak nad zastępowaniem wyrazów innymi, bo zdarzały Ci się powtórzenia. 3
Schematyczność: Pomysł jest całkiem oryginalny, nie spotkałam się nigdy z czymś takim. Ale coś mi tu nie pasowało. 4
Błędy: Powtórzenia, zapis dialogów strasznie mi się nie podobał. Nie cierpię czytania dialogów zapisywanych w cudzysłowie. Kilka przecinków nie w tym miejscu. Ale nie jest źle. 3+
Ogólnie: Wychodzi 3+. Jestem na małe tak .
3
Najgorszą stroną tego opowiadania jest pomysł. Kolejna scenka rodzajowa, tym razem opisująca losy kolesia w wojsku. Choć "losy" to za dużo powiedziane. Mamy tu tylko kawałek z dnia piwrwszego i ostatniego pobytu głównego bohatera w koszarach. Nic ciekawego. ale że nie samym pomysłem opowiadanko żyje, przejdę do stylu. Jest poprawny. Choć z twoich opisów niestety nie wyobraziłbym sobie koszar, gdybym nie wiedział jak takie zabudowania wyglądają.
Tu mi cos szwankuje w realiach. Co to była jakaś łapanka? Wizyta w WKU jeszcze przede mną, ale nie sądze, że zaraz po niej władują mnie do autobusu i gdzieś wywiazą. Chyba że twój tekst miał być parodią, ale nawet wtedy trzeba trzymać się jakiś realiów.
Jestem niestety na NIE, ale to głównie przez pomysł i to okrutne skrócenie fabuły. Praktycznie nic tam się nie dzieje. Styl masz wystarczająco dobry by z pewnością napisać coś bardziej interesującego i rozbudowanego.
Zrobili tam Tomkowi jakieś badania, zadali kilka pytań, a na koniec odprawili z małą zieloną książeczką.
Tym razem było tak samo, tylko że autobus, do którego Tomek wsiadł po wszystkim, zamiast do domu, pojechał dokładnie w odwrotną stronę.
Tu mi cos szwankuje w realiach. Co to była jakaś łapanka? Wizyta w WKU jeszcze przede mną, ale nie sądze, że zaraz po niej władują mnie do autobusu i gdzieś wywiazą. Chyba że twój tekst miał być parodią, ale nawet wtedy trzeba trzymać się jakiś realiów.
Jestem niestety na NIE, ale to głównie przez pomysł i to okrutne skrócenie fabuły. Praktycznie nic tam się nie dzieje. Styl masz wystarczająco dobry by z pewnością napisać coś bardziej interesującego i rozbudowanego.
4
Więc tak. Byłeś w wojsku? Rozmawiałeś o tym z kimś kto był? Czytałeś coś o wojsku?
Na wszystkie pytania myślę, że odpowiesz nie. Wszystko co przedstawiłeś nam w tym opowiadaniu jest karykaturalnym obrazem wyniesionym z filmów. W dodatku raczej amerykańskich.
Pomysł:2
Styl:3-
Schematyczność:2+
Błędy:3
Ocena ogólna:3=
Jak powiedział Alan, zero powiązań z rzeczywistością. Jakieś wymysły i nic więcej. Niestety jestem na nie.
Na wszystkie pytania myślę, że odpowiesz nie. Wszystko co przedstawiłeś nam w tym opowiadaniu jest karykaturalnym obrazem wyniesionym z filmów. W dodatku raczej amerykańskich.
Pomysł:2
Styl:3-
Schematyczność:2+
Błędy:3
Ocena ogólna:3=
Jak powiedział Alan, zero powiązań z rzeczywistością. Jakieś wymysły i nic więcej. Niestety jestem na nie.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
5
Pomysł: 3-
pomysł nie najgorszy - choć mocno skrócony. Poza tym, musisz pamiętać o tym, że nie łatwo jest pisać na jakiś temat, kiedy nic się o nim nie wie. Jak zauważyli poprzednicy, w twoim tekście widać, że nie wiesz, jak wygląda życie w wojsku. I to jest bardzo dużym błędem (tz. nie to, że nie wiesz, ale to, że to widać)
Styl: 3=
niezbyt mi się podoba - mam wrażenie, że kiedyś czytałam jakiś lepszy twój tekst - ale nie mam teraz siły by to sprawdzić. Piszesz trochę nudnawo, bez choćby próby zainteresowania nas losem swojego bohatera.
Schematyczność: 3-
głównie przez analogie do obrazów filmowych - jak to zauważył weber - głownie amerykańskich
Błędy: 3
nie jest tragicznie, jest średnio pod tym względem.
Wybacz ale czytałam tekst wczoraj - stąd też nie pamiętam więcej przykładów.
Ogólnie: 2
ogólnie to mi się nie podobało i trudno jest mi znaleźć coś na obronę tego tekstu. W niektórych miejscach masz ładny styl - ale to za mało, szczególnie, że zdarza się to tylko miejscami
niestety, ale
Jestem na... nie
pomysł nie najgorszy - choć mocno skrócony. Poza tym, musisz pamiętać o tym, że nie łatwo jest pisać na jakiś temat, kiedy nic się o nim nie wie. Jak zauważyli poprzednicy, w twoim tekście widać, że nie wiesz, jak wygląda życie w wojsku. I to jest bardzo dużym błędem (tz. nie to, że nie wiesz, ale to, że to widać)
Styl: 3=
niezbyt mi się podoba - mam wrażenie, że kiedyś czytałam jakiś lepszy twój tekst - ale nie mam teraz siły by to sprawdzić. Piszesz trochę nudnawo, bez choćby próby zainteresowania nas losem swojego bohatera.
Schematyczność: 3-
głównie przez analogie do obrazów filmowych - jak to zauważył weber - głownie amerykańskich
Błędy: 3
nie jest tragicznie, jest średnio pod tym względem.
wyznaczonego dnia, a nie o dniuPotencjalni poborowi, którzy zjawili się tam z nim o wyznaczonym dniu prezentowali
przecinek po rzucił.rzucił otwierając teczkę.
Wybacz ale czytałam tekst wczoraj - stąd też nie pamiętam więcej przykładów.
Ogólnie: 2
ogólnie to mi się nie podobało i trudno jest mi znaleźć coś na obronę tego tekstu. W niektórych miejscach masz ładny styl - ale to za mało, szczególnie, że zdarza się to tylko miejscami
niestety, ale
Jestem na... nie
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
6
Zgadzam sie z przedmówcami. Okropne opowiadanie, ocen nie będę pisał, zeby Cie calkiem nie zalamac, w ogole mi sie nie spodobalo, co za tym idzie jestem na nie.
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.
Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.
Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.
7
Przeczytałem już dawno, a że głupio tak przeczytać i nie zweryfikować to chciałem dodać swoje 43 000 euro.
Chociaż generalnie nie ma za wiele co dodawać.
Myślę, że najpoważniejszym mankamentem jest wiedza wojskowa, która wygląda tu na zerową, o czym wspomniał Weber. Coś jakby kościelny skryba łapał miecz i leciał na wojnę.
Podstawowym zadaniem pisarza w przypadku pisania tekstów o ścisłej tematyce jest oczywiście mocne zaznajomienie się z omawianym zagadnieniem. Ty niestety się nie przyłożyłeś. Szkoda.
Odnośnie stylu, to "Kiedy zmierzcha" wg mnie było znacznie lepsze, tak więc myślę, że to chwilowy spadek formy. No i do szewskiej pasji doprowadzały mnie te 'cudzysłowiowe' dialogi. Kompletnie nie rozumiem czemu zapisałeś je w taki niewygodny sposób.
O błędach już mówiono.
No to chyba tyle. Czekam na powrót do dawnej lub lepszej formy.
Pozdrawiam.
Chociaż generalnie nie ma za wiele co dodawać.
Myślę, że najpoważniejszym mankamentem jest wiedza wojskowa, która wygląda tu na zerową, o czym wspomniał Weber. Coś jakby kościelny skryba łapał miecz i leciał na wojnę.
Podstawowym zadaniem pisarza w przypadku pisania tekstów o ścisłej tematyce jest oczywiście mocne zaznajomienie się z omawianym zagadnieniem. Ty niestety się nie przyłożyłeś. Szkoda.
Odnośnie stylu, to "Kiedy zmierzcha" wg mnie było znacznie lepsze, tak więc myślę, że to chwilowy spadek formy. No i do szewskiej pasji doprowadzały mnie te 'cudzysłowiowe' dialogi. Kompletnie nie rozumiem czemu zapisałeś je w taki niewygodny sposób.
O błędach już mówiono.
No to chyba tyle. Czekam na powrót do dawnej lub lepszej formy.
Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"