Wielki Narrator

1
Mistrz i uczeń przemierzali krainę. Waldon uczył Gerwulfa, jak zostać wojownikiem, bohaterem ratującym innych. Zbliżali się do miejsca, gdzie młody adept miał odbyć egzamin, na terytorium zajmowanym przez kaharuki, istoty podobne z wyglądu do kangurów. Niedaleko od celu podróży spotkali sprzedawcę Tenga, który oferował broń. Waldon zdecydował, że Gerwulf powinien mieć miecz do walki.
- Królewski miecz, najlepsza oferta, sto złotych monet- zachwalał sprzedawca.
- Sądzę, że się nada. Niedrogi, a będzie w sam raz.- Zdecydował Waldon i wyciągnął mieszek z monetami. Spojrzał na Gerwulfa.- Oddasz mi, kiedy zabijesz swoje potwory. Za pazury kaharuków dość dużo płacą. A może znajdziesz też jakieś jaja.
- Mogę podarować wam mapę okolicy. Jedyne pięć złotych monet.- Teng miał ochotę na większy zysk.
- Nie, wystarczy. Idziemy Gerwulf- rozkazał Waldon.
- Volunta tua- powiedział handlarz.
Waldon zatrzymał się i przyjrzał Tengowi.
- Skąd znasz takie słownictwo? Jesteś tylko zwykłym sprzedawcą broni.
Teng uśmiechnął się i wyraźnie wypiął pierś.
- Byłem w Wielkiej Bibliotece. Wyczytałem tam wiele ciekawych rzeczy.
Ptaki przestały śpiewać, wszystko ucichło. Waldon stał, niedowierzając. Gerwulf obejrzał się. Zdziwiło go zachowanie mistrza.
- Czym jest ta Wielka Biblioteka?- zapytał.
Waldon powoli odwrócił się i ruszył z miejsca. Machnął ręką, nakazując uczniowi iść dalej. Gdy oddalili się od sprzedawcy szepnął:
- Ludzie boją się tamtego miejsca. Krążą różne legendy. Jedynie wielcy mędrcy wiedzą, gdzie jest wejście. Nie tak łatwo tam wejść, a jeszcze trudniej wyjść. Wiedza tam zgromadzona zabija. Przynajmniej tak słyszałem.
Gerwulf wzruszył ramionami.
- Więc ten sprzedawca kłamał. Nie dałby rady się tam dostać.
- Nie jestem pewien. Chociaż… Tak, na pewno kłamał. Tylko ludzie szukający wiedzy mogą zapuszczać się do Wielkiej Biblioteki.
Gdy weszli na teren kaharuków zmienili temat.
- Twoim zadaniem będzie zabicie jednego z tych potworów. Masz miecz, więc powinno ci się udać- zaczął Waldon.
- To groźne stworzenia?- zapytał Gerwulf.
- Uczysz się od niedawna, więc nie puszczałbym cię samego wiedząc, że nie dasz rady.
Gerwulf przytaknął. Waldon zatrzymał się i wskazał na gąszcz po prawej stronie.
- Wejdź tędy. Po tym jak zabijesz potwora, przynieś mi jego pazury. Będę tu czekał.
Uczeń ruszył wykonać zadanie. W ręce trzymał Królewski Miecz. Kaharuki przebywają zwykle w grupach, ale Gerwulf trafił na jednego, w dodatku rannego.
- Dobra, przyszedłem cię załatwić- zaczął młodzieniec. Kaharuk spojrzał na niego, nie atakował, musiał być bardzo osłabiony. Po chwili uciekł.
Może uda się zdobyć pazury bez walki, pomyślał Gerwulf i pobiegł za stworem. Nagle z boku coś go uderzyło. Inny kaharuk,. Uczeń kopnął go, tamten odsunął się na bezpieczną odległość. Wtedy Gerwulf dostrzegł jaja. Waldon mówił mu o nich. Pewnie ten kaharuk to matka, pilnująca gniazda.
Nie mogę jej zabić, nie potrafię- przemknęło przez myśl Gerwulfowi. Może gdy zdobędę jaja Waldon uzna mi zadanie.
Spróbował się podkraść, ale samica skoczyła i zatopiła zęby w jego nodze.
Broni gniazda. Czy te stworzenia rzeczywiście są takie groźne, czy tylko próbują odstraszać intruzów?
Z boku zauważył ruch. Kaharuki się zbliżały. Ten ranny musiał je zwabić. Zwykle żyją w grupach, więc teraz pewnie wszystkie rzucą się na nieproszonego gościa.
Gerwulf wycofał się. Nie zdobył ani jaj ani pazurów. Miał szansę, teraz już mu się nie uda. Około dziesięciu stworów wyłoniło się z gąszczu. Za dużo ich. Musi uciekać.
Po kilku chwilach wyłonił się na drodze. Kaharuki go nie ścigały. Waldon czekał na niego, tak jak mówił. Gerwulf spuścił wzrok i pokręcił głową.
- Nie wykonałem zadania.
Waldon spojrzał na niego i szybkim ruchem wyrwał mu miecz z ręki.
- Nie mogę szkolić cię na nieudacznika. Te stwory są łagodne, jeśli z nimi ci się nie udało, jak będziesz walczył z groźniejszymi?
- Czy muszę zabijać potwory?
- Tym zajmuje się bohater, szkoliłem cię na niego. Co niby chciałbyś zrobić?
Gerwulf podniósł głowę, chwilę pomyślał i powiedział:
- Udam się do Wielkiej Biblioteki.
Waldon zmarszczył brwi. Zdawało się, że las zamarł w bezruchu.
- Tylko mędrcy znajdą drogę. Znasz jakiegoś?
- Tak, tego sprzedawcę przy drodze.
Waldon wcale się nie zaśmiał, jak przypuszczał Gerwulf.
- Niech więc on cię uczy. Do mnie wróć, gdy zdecydujesz się zabijać potwory. Przynieś też pazury kaharuków ze sobą.
Gerwulf odszedł. Miał kilka drobnych w kieszeni, może sprzedawca zgodzi się zaprowadzić go do Wielkiej Biblioteki. Po około pól godziny dotarł na miejsce, gdzie Teng miał swój przydrożny sklepik. Teraz jednak dużo broni leżało rozrzuconej dookoła, a budka sprzedawcy została zniszczona. Ktoś go napadł, przydrożny handel nie był bezpieczny. Tenga pewnie się pozbyli. Zabrali co najlepsze i zostawili kilka zardzewiałych mieczy. Nawet takie mogą się przydać, pomyślał Gerwulf. Schylał się po jeden z nich, kiedy usłyszał ciche sapanie. Dochodziło spod zawalonej budki.
- Zostaw to i wyciągnij mnie.
Teng wyczołgał się, Gerwulf pomógł mu wstać.
- Napadli mnie i ukradli najlepszy towar. Mój interes jest skończony.
- Zaprowadzisz mnie do Wielkiej Biblioteki?- zapytał Gerwulf.
Teng spojrzał na młodzieńca i przełknął ślinę.
- Oczywiście nie za darmo- dorzucił Gerwulf i wyciągnął z kieszeni kilka monet.
- Dobrze, i tak nie mam już co tu robić. Kilka zardzewiałych mieczy, cały mój towar. Sprzedam je dzieciakom w wiosce. Tylko cię zaprowadzę, nic poza tym. Sam tam wejdziesz.
- Zgoda. Jak jest w środku? Ludzie mówią różne rzeczy.
- Nie będę cię straszył. Przekonasz się na miejscu.- Powiedział Teng, zebrał resztę mieczy i schował je w krzewach.- Możemy ruszać. Jeśli się uda to jeszcze dzisiaj zdążymy tam dotrzeć. Przejście otwiera się o określonej godzinie, tylko na kilka minut. Dlatego tak trudno je znaleźć.
- Tobie się udało.
Teng nic nie odpowiedział. Po niedługim czasie zeszli ze ścieżki i zagłębili się w las. Znów znaleźli się na terytorium, na którym mogły pojawić się kaharuki.
- Gdyby coś nas zaatakowało, masz mnie bronić. Chcesz być w końcu bohaterem-powiedział Teng.
Gerwulf zbył to milczeniem.
Nic ich jednak nie atakowało. Późnym popołudniem dotarli na miejsce. Znajdowało się tu tylko kilka wysokich skał. Stali na niewielkiej polance w lesie.
- To jest Wielka Biblioteka? Przecież tu nic nie ma. Oszukałeś mnie!- krzyknął Gerwulf i zaczął się obawiać. A co jeśli Teng jest jakimś wariatem, nic o nim nie wie. Pewnie przyprowadził go tu, żeby zabić, a potem ograbić. Mógł sądzić, że zabójcy potworów mają dużo pieniędzy.
Po chwili jednak handlarz rozwiał wątpliwości Gerwulfa.
- Mówiłem, że wejście jest ukryte. To tak jakby przejść do innego świata. Myślisz, że gdyby stał tutaj ogromny budynek, to nikt by go nie zauważył? Może jest niewidzialny, nie wiem tego. W tym miejscu wchodziłem do Wielkiej Biblioteki.
Czekali. Przez długi czas nic się nie działo, aż nagle ziemia się zatrzęsła i ukazała się dziura.
- Dobrze mówiłem. Teraz wchodź, bo przejście pozostaje otwarte przez chwilę.
Gerwulf wszedł w niewielkie przejście. Otoczyła go ciemność. Przemieszczał się dopóki ziemia znów się nie zatrzęsła i chłopak znalazł się tam, gdzie chciał, w Wielkiej Bibliotece. Odwrócił się, ale wyjścia już nie było. Za nim znajdował się mur.
- Hej, słyszysz mnie? Gdzie wyjście? Tu jest tylko ściana.- Chłopak zaczął uderzać pięścią w mur, wołając Tenga. Nikt nie odpowiadał.
Gerwulf zaczął się rozglądać . To było dość straszne miejsce., przytłaczało swoim ogromem, te rzędy półek z księgami, rozciągających się jak okiem sięgnąć w dal. Ktoś tu jednak musiał przebywać, kurz nie pokrywał woluminów i nigdzie nie było widać pajęczyn. Chyba, że w to miejsce pająki w ogóle nie dotarły. I ta cisza, która powodowała gęsią skórkę. Gerwulf bał się, najbardziej tego, że został sam, wśród tych nieskończonych rzędów ksiąg.
Ruszył wolno przed siebie. Po chwili dostrzegł wyróżniający się wśród innych tom. Na jego grzbiecie wypisane złotymi literami widniały słowa: Wielki Narrator. Wyciągnął wolumin, na okładce dostrzegł zarys postaci trzymającej coś w ręku. Otwarł księgę, całą pierwszą stronę zajmował rysunek smoka.
Gerwulf uniósł wzrok. Coś się nie zgadzało. Smok nie był już tylko w książce, ale unosił się nad regałem, zlatywał coraz niżej, aż w końcu wylądował na podłodze. Gerwulf upuścił tom i zaczął się cofać.
- Kim jesteś?- spytał drżącym głosem.
Somok popatrzył na niego, a potem na księgę, która leżała na podłodzer.
- Hmmm… Pilnuję biblioteki. Czegoś szukasz?
- Jesteś smokiem?
- Nie, to tylko postać pod którą mnie widzisz. Mogę zmienić się w coś innego jeśli chcesz.
- Może… w jakieś miłe stworzenie. W królika?
- Wydaje mi się, że najlepiej będzie jak pozostanę w tej postaci. Królik mi nie pasuje. Jest mały i niegroźny, źle wyglądałby w murach tej biblioteki. Więc, jak już pytałem, czego szukasz?
Gerwulf przełknął ślinę i niepewnie popatrzył na wielki jaszczurzy łeb.
- Na początek to chyba chciałbym znaleźć wyjście- powiedział.
- Nie żartuj sobie. Przyszedłeś tylko po to, żeby zaraz wyjść?
- No… Jest może jakaś księga opisująca, jak zostać bohaterem?
- Wydaje mi się, że musisz się nim urodzić. Takie zasady panują w waszym świecie. Czujesz, że jesteś silnym i odważnym człowiekiem?
Gerwulf popatrzył na swoje wątłe ciało. Przed chwilą jeszcze trząsł się ze strachu.
- Będę ćwiczył.
- Poszukaj czegoś na ten temat, masz dużo ksiąg do przejrzenia. Na ogół wasi bohaterowie walczą z potworami, ale możesz też robić inne rzeczy. Pomagać ludziom, na różne sposoby.
- Samo przyjście tutaj było dla mnie dużym wyczynem.
Gerwulf poczuł się nieco pewniej i zapytał:
- Kto zbudował tę bibliotekę?
- A widzisz tutaj kogoś poza mną? Jestem opiekunem biblioteki i ja ją zbudowałem.
Smok podszedł bliżej, przez co Gerwulf znów się wzdrygnął. Stwór chciał jednak tylko podnieść księgę, która leżała na podłodze.
- Zastanawiasz się kim jest Wielki Narrator?
- To ty nim jesteś? Widziałem rysunek smoka.
Tak, pewnych książek nie musisz oglądać. Ta historia jest bardzo osobista. Żyłem już, gdy twoi przodkowie uciekali przed mamutami i gromadzili się w jaskiniach, kiedy trawa była zieleńsza, a świat piękniejszy. Wiele rzeczy zapisałem w tej księdze, ale będziesz mógł z niej skorzystać tylko, gdy zajdzie taka potrzeba. Rozumiesz?
- Chyba tak. A co jest w pozostałych księgach?
- Wiedza, na razie tobie niepotrzebna, ale przychodzili tu mędrcy, którzy szukali odpowiedzi na wiele pytań. Są tu księgi z całego świata. Z wielu światów.
Gerwulf rozglądnął się. Gdyby przeczytał choć część tego, co tu zgromadzono, pewnie głowa by mu eksplodowała. Mógł spytać o wiele rzeczy, a chciał wiedzieć, jak zostać bohaterem. Nadal nigdzie nie widział wyjścia z biblioteki.
- Możesz mnie już wypuścić?- zapytał. To miejsce jest trochę… przerażające.
- Wiesz ile czasu już tu siedzę? Jakoś się nie skarżę. Na ogół ludzie, którzy przychodzą zostają i przez długi czas czytają księgi. Może masz ochotę zajrzeć do tomów historycznych czy biologicznych?
- Może lepiej coś sobie wypożyczę i później oddam?- zasugerował Gerwulf. Smok pokręcił głową.
- Nic nie można wynosić. Jest tu wiele magicznych ksiąg i innych, które nie powinny opuszczać tego miejsca.
Wielki Narrator podszedł do niewielkiej dźwigni na ścianie i pociągnął ją. Mur poruszył się i ukazało się przejście.
- Na pewno chcesz wyjść? Nie będę cię zatrzymywał.
Gerwulf zawahał się. Czy opuścić to miejsce tak szybko? Nikt mu nie uwierzy, że tu był, a nie ma jak stąd coś wynieść .
- Dziwi mnie tylko to, dlaczego wszyscy boją się tu przychodzić. Myślałem, że pożerasz ludzi, czy coś takiego. A tymczasem nie jest aż tak strasznie, jak mówią.
- Boją się wiedzy.
Gerwulf pokiwał głową i wszedł w ciemne przejście. Kamienne mury natychmiast znów się zwarły.
Było ciemno, lecz odkrył, że jest już na zewnątrz. Musiała zapaść noc, gdy siedział w bibliotece. Sprzedawcy Tenga nigdzie nie było, musiało znudzić mu się czekanie.
Co teraz? Musi wrócić do swojej wioski i pomagać innym. Jeśli nie wyrobi sobie opinii bohatera to przynajmniej będzie lepszym człowiekiem.
Po kilku dniach drogi wrócił do swojego domu i zapijaczonego ojczyma, którego nigdy nie było, gdy go potrzebował. Teraz też nie zauważył jego powrotu, spał przy stole z butelką obok głowy.
No trudno, muszę teraz skupić się na pomocy potrzebującym, pomyślał Gerwulf.
Gdy tak zastanawiał się, co zrobić dalej usłyszał stukanie do okna. Ukazał się smoczy łeb. Gerwulf obejrzał się na ojczyma, który mógł udawać, że śpi.
- Wielki Narrator? Co ty tu robisz? Nie jesteś w bibliotece?- zapytał chłopak.
- Wyszedłem na chwilę, żeby się przewietrzyć, a przy okazji ci pomóc. Nie znalazłem dla ciebie odpowiedniej księgi, a chciałbyś zostać bohaterem. Więc, czy masz jakiś problem?
Gerwulf zmarszczył brwi. Przypomniał sobie jedną rzecz.
- Mógłbyś pomóc mi odszukać ukradzioną sprzedawcy Tengowi broń.
- Sądzisz, że złodziej nadal są w okolicy?
- Tak, i na to wygląda, że było ich więcej. Grupa bandytów.
Smok wydał z siebie coś w rodzaju chichotu.
- Poszukam ich, spotkajmy się przed wieczorem na skraju lasu. Jeśli odważysz się pójść, będę tam na ciebie czekał.
Gerwulf czuł się przygotowany. Udowodni swoją przydatność i zostanie bohaterem. W każdym razie zrobi coś w tym stylu.
O umówionym czasie wyruszył. W wiosce widział Tenga, który próbował sprzedać dzieciakom zardzewiały miecz. Na razie nie przyznał się mu, co do celu jego misji, ale postanowił, że odzyska jego skradzione rzeczy. Nie wiadomo bowiem jak skończy się ta wyprawa.
Przed wejściem do lasu czekał na niego smok.
- Jesteś wreszcie. Znalazłem ich obóz. Bandyci nadal są w pobliżu. Chodź za mną.
Zagłębili się w las. Gerwulf poczuł cień zwątpienia. Teraz zorientował się, że nie ma broni. Doszedł do wniosku, ze jest w podobnej sytuacji, co niedawno z Waldonem , ale teraz miał walczyć nie z potworami, a z ludźmi. Liczył na to, że smok mu pomoże.
Wielki Narrator zatrzymał się i zaczął grzebać w krzakach. Wyciągnął z nich jeden z zardzewiałych mieczy Tenga.
- Chyba ci się przyda. Sprzedawca musiał go przeoczyć- powiedział jaszczur.
- Dziękuję, poradzę sobie- niepewnie odrzekł Gerwulf. Chyba, dodał w myślach. Wziął miecz.
Po parunastu minutach dotarli do obozu bandytów. Smok zatrzymał się i wskazał łapą. Czterech złodziei leżało dookoła ogniska, wyglądało na to, że są pijani.
- Śpią? Nie uważasz, że to dziwne? Tacy złodzieje powinni lepiwj pilnować swoich łupów- powiedział Gerwulf.
- No cóż. Oni leżą, a ty stoisz. Możesz wziąć skradzioną broń.- Smok wskazał na skrzynię wypełnioną rzeczami Tenga.
Gerwulf podszedł do niej. W środku było sporo broni, nie wiedział, czy bandyci coś już sprzedali.
- Wezmę broń do wioski im oddam ją Tengowi Będę czuł się przynajmniej trochę bardziej bohatersko.
Wtredy z krzaków wyłonił się jeszcze jeden bandyta.
Odłóż to, dzieciaku.
Gerwulf nie czekał., rzucił swoim mieczem w bandytę. Gdy ten zrobił unik, chłopak podbiegł do niego, wywrócił i zaczął okładać pięściami.
- Wystarczy, ma już dość. Lepiej zbieraj się stąd, zanim pozostali się obudzą- doradził po chwili smok.
Gerwulf wstał, z uśmiechem na ustach. Pokonał bandytę, był bohaterem. Uśmiechnął się na tę myśl.
- Dobrze, ale do tego jeszcze trochę ci brakuje- powiedział smok, jakby czytał w jego myślach.- Idź już, ja tu posprzątam.
Gerwulf wziął skrzynię i udał się w drogę powrotną. Niedługo potem znalazł w swojej kieszeni pazury kaharuków. Nie wiedział skąd się tam wzięły.
Tymczasem smok odleciał, czując również lekkie zadowolenie. Zaraz po tym bandyci się obudzili, nie wiedzieli co sięstało, jakiś sen ich zmorzył.

Wielki Narrator wrócił do biblioteki. Na oko nic się nie zmieniło. Gdy tak przechadzał się wzdłuż regałów dostrzegł, że jednak coś się nie zgadza. Okruchy, skąd tu okruchy? Przyglądał się, gdy dobiegł go głos.
- Okłamałeś tego chłopaka. To nie ty zbudowałeś Wielką Bibliotekę.
- Przepraszam, myślałem, że tak będzie lepiej.
- Ktoś tu był, po tym jak wyszedłeś. Narobił zamieszania, nie przypilnowałeś go.
Trudno było określić źródło głosu, rozchodził się po całej bibliotece. Smok wyraźnie się przestraszył tego, co usłyszał.
- Jak to? Co zrobił?
- Wyniósł księgę. Złamał zakaz.
- Może to nie była żadna ważna księga. Tak czy inaczej, postaram się go znaleźć.
- Grzebał w magicznej części. Lepiej tam zajrzyj.
Głos ucichł. Wielki Narrator odszedł. Gdy zbliżył się do działu z magicznymi księgami dostrzegł dużego szczura. Zwierzę nie uciekało.
- Narobił bałaganu. Ktoś wykorzystał okazję, kiedy mnie nie było- westchnął smok.
- Spokojnie, zaraz tu posprzątam- powiedział szczur, wywołując lekkie zdziwienie u Wielkiego Narratora.
- Ty gadasz? Wiedziałem, że lepiej nie przeglądać tych ksiąg. Dlaczego nie poszedłeś za tym, który cię przywołał?- zwrócił się smok do szczura.
- Po co mu szczur? Przydam się tutaj. Dotrzymam ci towarzystwa.
- Mam dla ciebie inne zadanie- Wielki Narrator zastanowił się.- Muszę znów wyjść, szukać tego kto ukradł księgę.
- Zaufasz mi? Co ja mogę tutaj sam zrobić?
- Nawet taki szczur jak ty może coś zrobić. Przypilnujesz tego miejsca, teraz to ja jestem twoim panem. W razie gdyby sytuacja przybrał zły obrót, zastosujesz środki specjalne.
- Co?
Smok odleciał na chwilę, po czym wrócił niosąc księgę.
- Zakładam, że umiesz czytać, skoro jesteś taki inteligentny. Tutaj jest opisane wszystko, co należy zrobić, żeby zamknąć bibliotekę na zawsze.
- Oprócz czytania znam się też na wielu innych rzeczach…- zaczął szczur, ale Wielki Narrator już go nie słuchał. Otworzył przejście i wyszedł z biblioteki. Odleciał, mając jeszcze dużo spraw do zrobienia.
Ostatnio zmieniony sob 27 lut 2016, 08:37 przez fanthomas212, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Powiem tak - kiepsko to wygląda. Czytając Twój tekst odniosłam wrażenie, że to skrócona fabuła jakieś gry, czuć w nim pozostałości mechaniki. Sprawdziłam - Gerwulf Władca Bestii to bohater Heroes of Might and Magic III. Ten wstępny reaserch nie zachęcił mnie do lektury.

Pierwszy akapit w ogóle nie przyciąga, brzmi raczej jakbyś streszczał swoje opowiadanie. Niezbyt kreatywne z resztą.
fanthomas212 pisze:Mistrz i uczeń przemierzali krainę. Waldon uczył Gerwulfa, jak zostać wojownikiem, bohaterem ratującym innych. Zbliżali się do miejsca, gdzie młody adept miał odbyć egzamin, na terytorium zajmowanym przez kaharuki, istoty podobne z wyglądu do kangurów. Niedaleko od celu podróży spotkali sprzedawcę Tenga, który oferował broń.
To nie jest wrzucenie czytelnika od razu w galopującą akcję, choć może miało to tak wyglądać. Zaczynasz, jakbyś chciał mu najpierw pozwolić zadomowić się w świecie przedstawionym, a potem bez wyrazu i bez uprzedzenia przechodzisz do czegoś, co wygląda jak akcja właściwa, ale brzmi nieco niemrawo i skrótowo.

Czy w Twoim świecie istnieją kangury? Jeśli nie, nie możesz porównać fantastycznych stworzeń do tych znanych z życia codziennego. Dla kogo w ogóle przeznaczona jest ta informacja? Dla czytelnika, który próbuje się wczuć w Twój opis, ale mu nie wychodzi, bo wybijasz go z tworzonej atmosfery tym z kosmosu wziętym porównaniem? Wystarczy, jeśli nazwiesz potwory - ludzka wyobraźnia zrobi swoje i obudzi ciekawość.
fanthomas212 pisze:Waldon zdecydował, że Gerwulf powinien mieć miecz do walki.
He, he, uczeń, który ma zaraz zdać swój egzamin, a nie ma broni? Takie rzeczy to tylko w grach ;) Quest początkowy.

I jeszcze jedno - udowodnij nam, że miecz był królewski. Nie dałeś nam żadnej informacji, żadnego opisu. Mam Ci uwierzyć na słowo i nie zadawać pytań?
fanthomas212 pisze:- Volunta tua- powiedział handlarz.
Nie jestem specem od łaciny, ale czy nie powinno być "voluntas"? Skąd w ogóle łacina w typowo fantastycznym uniwersum?
fanthomas212 pisze:Ptaki przestały śpiewać, wszystko ucichło. Waldon stał, niedowierzając.
To zdanie brzmi, jakby zostało urwane w połowie. Nie oddzielaj w taki sposób imiesłowów, a najlepiej w ogóle ich unikaj - stopują akcję i wybijają czytelnika z rytmu. Spróbuj przeczytać to zdanie na głos - prawda, że brzmi irytująco?
fanthomas212 pisze:Waldon zatrzymał się i wskazał na gąszcz po prawej stronie.
- Wejdź tędy. Po tym jak zabijesz potwora, przynieś mi jego pazury. Będę tu czekał.
Uczeń ruszył wykonać zadanie. W ręce trzymał Królewski Miecz. Kaharuki przebywają zwykle w grupach, ale Gerwulf trafił na jednego, w dodatku rannego.
- Dobra, przyszedłem cię załatwić- zaczął młodzieniec. Kaharuk spojrzał na niego, nie atakował, musiał być bardzo osłabiony. Po chwili uciekł.
Może uda się zdobyć pazury bez walki, pomyślał Gerwulf i pobiegł za stworem.
To naprawdę wygląda jak streszczenie RPGowego questu a nie literatura... Może jakieś opisy by się przydały? Zapominasz, że nie mam przed oczyma obrazów z gry.
fanthomas212 pisze:Nagle z boku coś go uderzyło. Inny kaharuk,. Uczeń kopnął go, tamten odsunął się na bezpieczną odległość. Wtedy Gerwulf dostrzegł jaja. Waldon mówił mu o nich. Pewnie ten kaharuk to matka, pilnująca gniazda.
To nie jest porywający opis walki. To jej streszczenie.
fanthomas212 pisze:- Czy muszę zabijać potwory?
- Tym zajmuje się bohater, szkoliłem cię na niego. Co niby chciałbyś zrobić?
Gerwulf podniósł głowę, chwilę pomyślał i powiedział:
- Udam się do Wielkiej Biblioteki.
Przyznam, udało Ci się mnie zaskoczyć. Jeszcze mogłaby być wersja, w której prawdziwym testem dla ucznia jest własnie powstrzymanie się od zabicia łagodnych stworów.
fanthomas212 pisze: Po około pól godziny dotarł na miejsce, gdzie Teng miał swój przydrożny sklepik. Teraz jednak dużo broni leżało rozrzuconej dookoła, a budka sprzedawcy została zniszczona. Ktoś go napadł, przydrożny handel nie był bezpieczny.
Mam wizję bezkresnej równiny, przez którą biegnie droga gruntowa. Od horyzontu po horyzont nic - tylko ten przydrożny kramik, który nie wiadomo skąd się wziął. Tak to ma wyglądać? Mało przemyślane. Jeśli mam odnieść inne wrażenie to daj czytelnikowi opis okolicy.

Może przydałyby się też jakieś emocje? Główny bohater niczego nie przeżywa- ani rozstania z mistrzem i rozbicia po zmianie planów na życie, ani strachu przed bandytami...
fanthomas212 pisze:Teng nic nie odpowiedział. Po niedługim czasie zeszli ze ścieżki i zagłębili się w las. Znów znaleźli się na terytorium, na którym mogły pojawić się kaharuki.
Przeczytałam "kurhaniki" i zaczęłam się śmiać.
fanthomas212 pisze:Gerwulf uniósł wzrok. Coś się nie zgadzało. Smok nie był już tylko w książce, ale unosił się nad regałem, zlatywał coraz niżej, aż w końcu wylądował na podłodze.
- O, smok. Coś się chyba nie zgadza - mruknął Gerwulf niezbyt zaskoczony pojawieniem się bestii. Wśród kolegów po fachu znany był ze stoickiego opanowania w chwilach nawet największego kryzysu.
fanthomas212 pisze:Gerwulf nie czekał., rzucił swoim mieczem w bandytę. Gdy ten zrobił unik, chłopak podbiegł do niego, wywrócił i zaczął okładać pięściami.
- Wystarczy, ma już dość. Lepiej zbieraj się stąd, zanim pozostali się obudzą - doradził po chwili smok.
To jeszcze się nie obudzili?!
fanthomas212 pisze:Trudno było określić źródło głosu, rozchodził się po całej bibliotece. Smok wyraźnie się przestraszył tego, co usłyszał.
Pokaż nam reakcję smoka na ten głos. POKAŻ, jak się zachowuje przerażona bestia, a nie tylko MÓW, że tak jest.

Końcówka prawie nijak ma się do początku. Zupełnie, jakbyś nie przemyślał dokładnie fabuły. Nie wiadomo czemu nagle zmienia się główny bohater. Działania smoka wydają się nie mieć żadnego uzasadnienia, istnieją po to, aby popchnąć fabułę do przodu i wymusić morał.

Z mojej strony to tyle. Czytaj dużo. Bardzo. Zapamiętaj, że nie każdą epicką przygodę, którą sobie wymyślisz da się ładnie opisać. Zadbaj o styl, to Twoje najważniejsze zadanie. W zasadzie nie mam nawet o czym pisać - większość sprowadza się do właśnie do tego. Brak jakichkolwiek opisów, prawdziwej akcji. Wiele sztampowych elementów, takich jak np. biblioteka i jej strażnik. Straszna skrótowość. A na dokładkę skojarzenia z Wiedźminem.

Na plus należy zapisać to, że starasz się, żeby w Twoim tekście chodziło o coś więcej i wiadomo, o co. Na minus, że ten motyw już od dawna przydeptuje sobie brodę.

Zatwierdzam jako weryfikację - God.
Ostatnio zmieniony sob 27 lut 2016, 08:36 przez Mary Ann, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”