Sen o pająkach [obyczaj] fragment opowiadania

1
   Jest to mój drugi tekst, który wrzucam na forum. Bohaterem opowiadania jest chłopak, który chce coś stworzyć, lecz brakuje mu pomysł co i jak. Wiem, że jest to dość tani chwyt- nie wiesz o czym pisać, napisz o tym- jednak mam nadzieję, że nie zanudzę was bardzo. Z góry dziękuję za wasze opinie, wszelką krytykę i poświęcony mi czas.

Sen o pająkach

   Znajdowałem się w jakimś pomieszczeniu wypełnionym przytłumionym światłem jarzeniówek, którego źródła nie mogłem dojrzeć przez mgłę otaczającą mnie ze wszystkich stron. Z tego samego powodu nie mogłem ocenić wielkości pomieszczenia. Mgła sama w sobie nie była niczym zadziwiającym, ponieważ było to bardzo wilgotne i gorące miejsce, przez co czułem się jakbym został zamknięty w szklarni lub w inkubatorze, by opiekować się jakimś organizmem. Niepokojąca była jednak szarawa barwa oparów, które gęstniały przy podłodze i bezszelestnie przesuwały się pod moimi nogami. Nie wiedziałem czemu, ale miałem wrażenie, że coś mi zagraża z ich strony. Czułem ich żądzę i ostrożność drapieżnika na łowach. Para pełzła do mnie powoli i podnosiła się z każdą minutą. Stałem w tej mgle niczym krzyż na rozdrożu w jesienny wilgotny poranek, ręce miałem wyciągnięte jak najdalej do ciała, sztywne i nieruchome niczym drewniana belka. Dopiero teraz zrozumiałem, że cały czas dotykałem czegoś ciepłego. Krtań wydała z siebie niemy krzyk i spróbowałem wyrwać się niemocy, lecz całe ciało było niczym martwe.

   To szarpanie z własnymi nerwami trwało tak długo, że gdy wreszcie udało mi się poruszyć głową przestraszyłem się. Z niepokojem spojrzałem na swoją lewą rękę i odetchnąłem z ulgą widząc, że nic jej nie jest, jednocześnie zauważyłem, że trzymała ją druga ludzka dłoń. Podniosłem wzrok najwolniej jak się dało rozciągając czas do granic możliwości przerażony tym co zaraz ujrzę. Wreszcie ujrzałem go całego, razem z twarzą, po czym dla pewności obejrzałem się także w prawą stronę, tam też był! To znaczy byłem! Ja! Trzymałem swoje dłonie, a oni trzymali moje, a za nimi znów ja trzymałem ich ręce, a oni moje i tak w kółko. Tworzyliśmy wielki ludzi łańcuch, którego końce nikły we mgle lecz czułem razem z nimi, że to nie ma końca. Byliśmy okręgiem otaczającym środek czegoś. Czego?!

   Ruszało się. Nie byłem w stanie powiedzieć czym to było, ale widziałem przez mgłę niewyraźnie nagłe ruchy czegoś poruszającego się po jakimś wzniesieniu. Zresztą całe wzniesienie też delikatnie falowało jakby oddychało. Para znudzona moim brakiem uwagi zaczęła płynąć w tamtym kierunku, by dodać jeszcze więcej sił tym ruchom. Jakiś kształt przemieszczał się niezwykle zwinnie po górce zatrzymując się co chwilę nad czymś i badając to. Wszystkie drgania i ruchy nabierały powoli coraz większego tempa i czuliśmy, że zbliża się kulminacja. Bałem się, ale jednocześnie chciałem wiedzieć co się stanie, chciałem tego tak bardzo, że prawie się zdenerwowałem gdy nagle wszystko ustało. Pozostał jedynie dźwięk... Słyszałem ciche odgłosy pękania czegoś, jakieś wilgotnej i kleistej substancji, a po nich co raz więcej, i więcej pęknięć. Wreszcie, gdy myślałem, że te odgłosy robienia popcornu będą trwały tak w nieskończoność zastąpił je łatwy do wyobrażania sobie dźwięk poruszania się miliarda pająków. Rozlały się one we wszystkie strony razem z ciemną mgłą z centrum naszego ludzkiego kręgu.

   Parły w moim kierunku wydając z siebie przeraźliwe odgłosy mlaskania, szybkiego poruszania się odnóży i dziwnego syku. Widziałem jak się zbliżają i wyłem przerażony tą lawiną, starając się wyszarpnąć z własnych rąk. Moje kopie robiły to samo kierując się zwierzęcym lękiem przed nieznanym. Gdy stworzenia były już pod naszymi nogami zatrzymały się jakby trafiły na jakąś niewidzialną ścianę, jednak następne rzędy pełzły dalej naprzód stąpając po swych towarzyszach i tworząc coraz wyższy mur utworzony z pająków wszystkich możliwych rodzajów. Ta żywa góra rosła momentalnie, tak że dosłownie po kilu sekundach patrzyłem w setki oczu stworzeń znajdujących się na wysokości mojej głowy i wyciągających swe ciała ze wszystkich sił, by mnie dotknąć. Przestałem krzyczeć, zamknąłem usta, oczy i naprężyłem się ze wszystkich sił tak jakby mogło mnie to ochronić przed czymkolwiek. Zacząłem czuć coraz silniejsze łaskotanie na całym ciele i zrozumiałem, że pająkom udało się przebić do mnie. Najwyraźniej byłem jeszcze kolejną ścianą przez, którą nie mogły się przedostać, ponieważ ich fala otoczyła mnie ze wszystkich stron i czułem się jakbym znalazł się w centrum tornada z żywych istot biegających po mnie i kąsających boleśnie każdy skrawek mojego ciała, starających się zmusić mnie do odejścia i pozwolenia im na ucieczkę. Ja także tego pragnąłem i nie rozumiałem czemu zatrzymuje je w tym ogromnym kręgu, pomimo panicznego lęku, bólu i chęci zrzucenie z siebie tego plugastwa. Dlaczego nie chciałem puści sam siebie, czemu nie pozwalałem sobie ruszyć się z miejsca? Przecież nie chciałem ich tutaj, tych obrzydliwych kosmatych stworzeń, których bałem się nawet w prawdziwym życiu. Może się z nimi stać cokolwiek, byle znalazły się jak najdalej ode mnie. Wiedziałem, że dłużej nie zniosę tego lęku, moje napięte mięśnie paliły mnie bez przerwy, a kopie obok wyrywały mi ręce ze stawów starając się uciec tak samo jak ja. Delikatnie otworzyłem usta czując jak stworzenia dotykają moich warg i starają się wedrzeć do mojego ciała i wyszeptałem "Idźcie sobie", po czym puściłem ręce tych po boku i upadłem pod lawiną wybiegających ze środka pająków.

   Obudziło go nagłe szarpnięcie całego ciała próbującego przed czymś uciec, z trudem złapał się biurka i utrzymał na fotelu. Spojrzał zdyszany na blat, gdzie obok jego prawej dłoni leżał długopis i biała kartka papieru, ciągle była pusta.
Ostatnio zmieniony wt 17 lut 2015, 13:07 przez kristoferus, łącznie zmieniany 1 raz.
"Z życiem, jak ze sztuką w teatrze: ważne, nie jak długo trwa, ale jak jest zagrana."
Seneka Młodszy

2
Znajdowałem się w jakimś pomieszczeniu wypełnionym przytłumionym światłem jarzeniówek, którego źródła nie mogłem dojrzeć przez mgłę otaczającą mnie ze wszystkich stron.
To „jakimś” jest zapewne uzasadnione treścią, ale nie brzmi dobrze, zwłaszcza na otwarciu. Napisałbym: Znajdowałem się w nieznanym sobie pomieszczeniu...
Z tego samego powodu nie mogłem ocenić wielkości pomieszczenia.
Pomieszczenie było w poprzednim zdaniu. Może: Z tego samego powodu nie mogłem ocenić jego wielkości.
Mgła sama w sobie nie była niczym zadziwiającym, ponieważ było to bardzo wilgotne i gorące miejsce, przez co czułem się jakbym został zamknięty w szklarni lub w inkubatorze, by opiekować się jakimś organizmem.
„była – było”: powtórzenie
„ponieważ” - niepotrzebne
„jakbym” odnosi się również do opieki nad jakimś organizmem, co wydaje się nielogiczne. Całe zdanie do przeredagowania.
Nie wiedziałem czemu, ale miałem wrażenie, że coś mi zagraża z ich strony.
Napisałbym: Nie wiedziałem czemu, ale miałem wrażenie, że stanowią zagrożenie.
Para pełzła do mnie powoli i podnosiła się z każdą minutą.
„się” - niepotrzebne
Krtań wydała z siebie niemy krzyk
Ten niemy krzyk, to troszkę oksymoron, no ale uwzględniając zakończenie, to chyba przejdzie.
o szarpanie z własnymi nerwami trwało tak długo, że gdy wreszcie udało mi się poruszyć głową przestraszyłem się.
Dwa 'się' zbyt blisko siebie, a po 'głową' mógłby być przecinek. Ale chyba lepiej tak: że gdy wreszcie udało mi się poruszyć głową, poczułem (opanował mnie) strach.
Z niepokojem spojrzałem na swoją lewą rękę i odetchnąłem z ulgą widząc, że nic jej nie jest, jednocześnie zauważyłem, że trzymała ją druga ludzka dłoń.
„swoja” do usunięcia. Wiadomo czyją. I zaimków zawsze za dużo.
Zamiast „zauważyłem”, lepiej będzie „zauważając”; trzy „łem” w jednym zdaniu.
Podniosłem wzrok najwolniej jak się dało rozciągając czas do granic możliwości przerażony tym co zaraz ujrzę.
Przecinek przed „rozciągając”. A „jak się dało” - nie jest najszczęśliwszym zwrotem.
po czym dla pewności obejrzałem się także w prawą stronę, tam też był!
po czym dla pewności spojrzałem także w prawą stronę, tam też był!
Zresztą całe wzniesienie też delikatnie falowało jakby oddychało.
„falowało – oddychało”: wewnętrzny rym, raczej niepożądany.
Zresztą całe wzniesienie też delikatnie falowało jakby oddychając.
Jakiś kształt przemieszczał się niezwykle zwinnie po górce zatrzymując się co chwilę nad czymś i badając to.
Przecinek przed „zatrzymując się”.
Zamiast „górce”, może lepiej „po zboczu wzgórza”.
Wszystkie drgania i ruchy nabierały powoli coraz większego tempa i czuliśmy, że zbliża się kulminacja. Bałem się, ale jednocześnie chciałem wiedzieć co się stanie, chciałem tego tak bardzo,
„czuliśmy” - liczba mnoga, a dalej przeskakujesz na pojedynczą „bałem się”, „chciałem”.
a po nich co raz więcej, i więcej pęknięć.
Raczej „coraz”.
Wreszcie, gdy myślałem, że te odgłosy robienia popcornu będą trwały tak w nieskończoność zastąpił je łatwy do wyobrażania sobie dźwięk poruszania się miliarda pająków.
Przecinek po „nieskończoność”.
Sądzisz, że łatwo wyobrazić sobie dźwięk poruszania się miliarda pająków? Ja na przykład nie potrafię. A miliard to sporo. I konkretnie – jakby je ktoś policzył. Może lepiej „niezliczonych pająków”?
Rozlały się one we wszystkie strony razem z ciemną mgłą z centrum naszego ludzkiego kręgu.
Rozlały się one we wszystkie strony razem z ciemną mgłą, wyłaniając z centrum naszego ludzkiego kręgu.
Parły w moim kierunku wydając z siebie przeraźliwe odgłosy mlaskania, szybkiego poruszania się odnóży i dziwnego syku. Widziałem jak się zbliżają i wyłem przerażony tą lawiną, starając się wyszarpnąć z własnych rąk. Moje kopie robiły to samo kierując się zwierzęcym lękiem przed nieznanym. Gdy stworzenia były już pod naszymi nogami zatrzymały się jakby trafiły na jakąś niewidzialną ścianę,
Za dużo „się”.
Ta żywa góra rosła momentalnie, tak że dosłownie po kilu sekundach
„kilku” - literówka
Zacząłem czuć coraz silniejsze łaskotanie na całym ciele i zrozumiałem, że pająkom udało się przebić do mnie.
Czułem coraz silniejsze...
Najwyraźniej byłem jeszcze kolejną ścianą przez, którą nie mogły się przedostać,
Przecinek przed „przez, a nie przed „którą”.
że pająkom udało się przebić do mnie. Najwyraźniej byłem jeszcze kolejną ścianą przez, którą nie mogły się przedostać, ponieważ ich fala otoczyła mnie ze wszystkich stron i czułem się jakbym znalazł się w centrum tornada z żywych istot biegających po mnie i kąsających boleśnie każdy skrawek mojego ciała, starających się zmusić mnie do odejścia i pozwolenia im na ucieczkę.
mnie - mnie – mnie – mnie.
Do przeredagowania. Może tak:
że pająkom udało się przebić do mnie. Stanowiłem kolejną ścianę, przez którą nie mogły się przedostać. Dominowało odczucie tornada, złożonego z żywych istot biegających po moim ciele i kąsającym boleśnie każdy jego skrawek, czym usiłowały wymusić moje odejście, umożliwiające im ucieczkę.
Dlaczego nie chciałem puści sam siebie,
„puścić” - literówka
Przecież nie chciałem ich tutaj, tych obrzydliwych kosmatych stworzeń, których bałem się nawet w prawdziwym życiu.
To miałeś wówczas świadomość prawdziwego życia?
których bałem się nawet w prawdziwym życiu. Może się z nimi stać cokolwiek, byle znalazły się jak najdalej ode mnie.
„się – się – się”
Na przykład:
które budziły mój strach nawet w prawdziwym życiu. Było mi obojętne, jaki los je czekał, byle tylko opuściły mnie jak najszybciej.
Nie musisz wyrzucać wszystkich „się”; chciałem Co tylko pokazać, że jest to możliwe.
Wiedziałem, że dłużej nie zniosę tego lęku, moje napięte mięśnie paliły mnie bez przerwy, a kopie obok wyrywały mi ręce ze stawów starając się uciec tak samo jak ja.
„moje” - zbędne
„mi” - zbędne
Przecinek przed „starając sie”.
Delikatnie otworzyłem usta czując jak stworzenia dotykają moich warg i starają się wedrzeć do mojego ciała i wyszeptałem "Idźcie sobie", po czym puściłem ręce tych po boku i upadłem pod lawiną wybiegających ze środka pająków.
Delikatnie otworzyłem usta czując jak stworzenia dotykają warg i starają się wedrzeć w głąb ciała. Wyszeptałem "idźcie sobie", po czym...
Dalszy ciąg zdanie również należałoby przeredagować, ale nie bardzo wiem co chciałeś przedstawić (jaki środek?).
Spojrzał zdyszany na blat, gdzie obok jego prawej dłoni leżał długopis i biała kartka papieru, ciągle była pusta.
„była” - zbędne.

Treść tego snu, nie jest oryginalna i nie sądzę, aby wzbudzała zainteresowanie. A ogólnie, opisać sen, wbrew temu co mogłoby się wydawać, nie jest sprawą prostą, zwłaszcza, gdy nie ma powiązania ze światem jawy, czyli nie jest mu w tekście przeciwstawiony. Trzeba przekonać czytelnika, że jest to właśnie sen, stworzyć i przekazać jego klimat, nastrój, tajemnicę. W moim odczuciu, niezbyt Ci się to udało, masz sporo do poprawy, ale próbuj, jest w tym pewien potencjał, a następnym razem na pewno będzie lepiej.

3
Na początek technikalia.
Mgła sama w sobie nie była niczym zadziwiającym, ponieważ było to bardzo wilgotne i gorące miejsce, przez co czułem się jakbym został zamknięty w szklarni lub w inkubatorze, by opiekować się jakimś organizmem.
Co, co podkreślone usunęłabym z tego zdania całkowicie, bo nadaje mu cech infantylności.
Niepokojąca była jednak szarawa barwa oparów, które gęstniały przy podłodze i bezszelestnie przesuwały się pod moimi nogami.
"bezszelestnie" jest niepotrzebne - opary ze swojej natury przesuwają się bezszelestnie. Poza tym raczej nie pod nogami, a wokół nóg, chyba, że podmiot logiczny wisiał w powietrzu.
To szarpanie z własnymi nerwami trwało tak długo, że gdy wreszcie udało mi się poruszyć głową przestraszyłem się.
W tym zdaniu potrzebny jeszcze jeden przecinek - po "głową".
Podniosłem wzrok najwolniej jak się dało rozciągając czas do granic możliwości przerażony tym co zaraz ujrzę.
Przed "rozciągając" przecinek.
Tworzyliśmy wielki ludzi łańcuch, którego końce nikły we mgle lecz czułem razem z nimi, że to nie ma końca.
Przed "lecz" przecinek.
Nie byłem w stanie powiedzieć czym to było, ale widziałem przez mgłę niewyraźnie nagłe ruchy czegoś poruszającego się po jakimś wzniesieniu.
Przed "czym" przecinek.
Zresztą całe wzniesienie też delikatnie falowało jakby oddychało.
W tym przypadku przed "jakby" przecinek.
Jakiś kształt przemieszczał się niezwykle zwinnie po górce zatrzymując się co chwilę nad czymś i badając to.
Przed "zatrzymując" przecinek.
Bałem się, ale jednocześnie chciałem wiedzieć co się stanie, chciałem tego tak bardzo, że prawie się zdenerwowałem gdy nagle wszystko ustało.
Przecinek przed "gdy".
Słyszałem ciche odgłosy pękania czegoś, jakieś wilgotnej i kleistej substancji, a po nich co raz więcej, i więcej pęknięć.
"Coraz" razem. A przed ostatnim spójnikiem "i" przecinek zbędny.
Poza tym nie wyobrażam sobie, jakie są odgłosy pękania wilgotnej i kleistej substancji, szczególnie, że w następnym zdaniu przyrównujesz je do odgłosów robienia popcornu, a ten z pewnością nie jest wilgotny i kleisty. Zweryfikowałabym te porównania.
Wreszcie, gdy myślałem, że te odgłosy robienia popcornu będą trwały tak w nieskończoność zastąpił je łatwy do wyobrażania sobie dźwięk poruszania się miliarda pająków.
Przecinek przed "zastąpił". A dźwięk poruszania się miliarda pająków wcale nie jest taki łatwy do wyobrażenia - w każdym razie nie dla mnie.
Parły w moim kierunku wydając z siebie przeraźliwe odgłosy mlaskania, szybkiego poruszania się odnóży i dziwnego syku.
Przed "wydając" przecinek. No i tutaj opis wzmiankowanych odgłosów wyszedł Ci dość przekonująco i zgrabnie - bez niepotrzebnych uogólnień.
Widziałem jak się zbliżają i wyłem przerażony tą lawiną, starając się wyszarpnąć z własnych rąk.
W tym przypadku przecinek przed "jak".
Moje kopie robiły to samo kierując się zwierzęcym lękiem przed nieznanym.
Przed "kierując" przecinek.
Gdy stworzenia były już pod naszymi nogami zatrzymały się jakby trafiły na jakąś niewidzialną ścianę, jednak następne rzędy pełzły dalej naprzód stąpając po swych towarzyszach i tworząc coraz wyższy mur utworzony z pająków wszystkich możliwych rodzajów.
Potrzebne przecinki przed "zatrzymały", "jakby", "stąpając".

Najwyraźniej byłem jeszcze kolejną ścianą przez, którą nie mogły się przedostać, ponieważ ich fala otoczyła mnie ze wszystkich stron i czułem się jakbym znalazł się w centrum tornada z żywych istot biegających po mnie i kąsających boleśnie każdy skrawek mojego ciała, starających się zmusić mnie do odejścia i pozwolenia im na ucieczkę.
Ten przecinek przed "którą" powinien zostać przesunięty i postawiony przed słowem "przez". Tak jak jest to błąd.
Ja także tego pragnąłem i nie rozumiałem czemu zatrzymuje je w tym ogromnym kręgu, pomimo panicznego lęku, bólu i chęci zrzucenie z siebie tego plugastwa.
Przed "czemu" przecinek. A w słowie "zatrzymuje" pewnie literówka - winno być chyba zatrzymuję.
Dlaczego nie chciałem puści sam siebie, czemu nie pozwalałem sobie ruszyć się z miejsca?
To podkreślone to chyba miało być "puścić".
Dlaczego nie chciałem puści sam siebie, czemu nie pozwalałem sobie ruszyć się z miejsca? Przecież nie chciałem ich tutaj, tych obrzydliwych kosmatych stworzeń, których bałem się nawet w prawdziwym życiu.
Tym zdaniem strzelasz sobie w kolano, bo burzysz zasadniczą koncepcję własnego tekstu. Skoro to sen, to skąd u bohatera świadomość "prawdziwego życia", jak rozumiem - tego na jawie? Brakuje tu konsekwencji.
Delikatnie otworzyłem usta czując jak stworzenia dotykają moich warg i starają się wedrzeć do mojego ciała i wyszeptałem "Idźcie sobie", po czym puściłem ręce tych po boku i upadłem pod lawiną wybiegających ze środka pająków.
Przed "czując" przecinek. I raczej "puściłem ręce tych z boku".

Ogólnie to pozwolę sobie zacytować Twoją początkową wypowiedź:
Bohaterem opowiadania jest chłopak, który chce coś stworzyć, lecz brakuje mu pomysł co i jak.
Gdybyś tego nie napisał, nigdy w życiu nie domyśliłabym się z tekstu, o czym to ma być. Tylko, że przesłanie, wypływające z tekstu literackiego powinno wynikać z jego treści, a nie z zamieszczonego przed nim komentarza. A w Twoim przypadku tematyka, zawarta w przedstawionych nam zdaniach, według mnie nie pokrywa się wcale z tym, co, jak zaznaczyłeś, pragnąłeś nam zaprezentować. Zalożenie - owszem, ambitne, ale realizacja całkiem nietrafiona. To, co tu umieściłeś to dość sugestywny opis snu, nijak nie ukazujący literackiej niemocy Twojego bohatera.
Ostatnie dwa zdania tekstu, mające zapewne zawierać clou całego przesłania, nie były w stanie udźwignąć ciężaru tematyki i spełnić tej roli, którą pragnąłeś im nadać.
Poza tym wszystkim radzę Ci jeszcze popracować nad interpunkcją - zauważyłam u Ciebie wiele podstawowych, niemal szkolnych błędów w tym zakresie.
Masz sporą wyobraźnię, bogate słownictwo, więc nie zrażaj się krytyką, tylko weź się do pracy pod kątem technicznym przede wszystkim.
Pozdrawiam serdecznie.
..."Właściwe słowa na właściwym miejscu to prawdziwa definicja stylu"... /Jonathan Swift/

4
Dziękuję Wam bardzo za poświęcony mi czas. Wiedziałem, że mam duże braki w interpunkcji i starałem się z nimi walczyć, ale jak widać zupełnie mi się to nie udało. Przepraszam Was za wstawienie tekstu z literówkami, czytałem go wielokrotnie i byłem pewien, że udało mi się wszystkie je poprawić.
Dzięki waszemu wypunktowaniu błędów widzę, że jest bardzo źle i wiem nad czym muszę najbardziej popracować. Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję i życzę miłego dnia.
"Z życiem, jak ze sztuką w teatrze: ważne, nie jak długo trwa, ale jak jest zagrana."
Seneka Młodszy
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”