Wstrzymał oddech obserwując rozchodzące się po powierzchni wody kręgi. Jeden po drugim koncentryczne koła oddalały się od centrum zmierzając na oślep w kierunku brzegu zbiornika, gdzie z cichym pluskiem nikły zmiażdżone siłą uderzenia o wystające z ziemi brunatne korzenie. świat zadrżał. Szare, związane mchem połacie ziemi powoli osunęły się w dół, odsłaniając plątaninę korzeni, pośród których wiło się kilka zaskoczonych dżdżownic. I one wkrótce stoczyły się do wody, w miarę jak grunt osuwał się coraz bardziej sięgając teraz kolejnych drzew. Pień jabłoni zachwiał się, gdy podtrzymujące go korzenie straciły kontakt z ziemią, po czym runął w dół, potężną koroną obalając kolejne drzewa.
A on mógł tylko stać i obserwować jak postępuje proces zniszczenia...
Kolejne drzewa padały na ziemię. Przerażone ptactwo poderwało się do lotu na próżno wypatrując z góry miejsca, gdzie można by ponownie wylądować. Wyrwany korzeniami jednego z drzew krzemień wystrzelił z ziemi upadając na ostre skały. Iskra przeskoczyła na chrust, zawahała się, by po chwili dostać się wyżej. Nikły płomień zatańczył po gałązkach, rozejrzał się ciekawie i zachłannie począł obejmować las we swe władanie.
W nagłym paroksyzmie bólu odrzucił w tył głowę, wydając z siebie donośny, niekontrolowany ryk. Wysuszone na wiór liście błyskawicznie zajęły się ogniem, który wspinał się już po nogawkach skafandra.
Wizja zniknęła.
Poczuł znajomy, zimny dotyk metalu pod rękoma, rozpoznał kształt szkoleniowej kapsuły. Wiedział, ze oni już wiedza. Ze znów nie dał rady.
Nie dostanie się na planetę póki nie nauczy się poruszać po niej tak, by nie zakłócić wrażliwego ekosystemu. Mimochodem spojrzał na lewą łydkę, gdzie wykwitał ślad po oparzeniu. Nader realny efekt kolejnej, nieudanej próby.
Zacisnął zęby.
Uda mu się. Odwiedzi planetę i nie zostawi żadnego śladu po swojej wizycie. Dziewicze mauzoleum, niema przestroga dla nich wszystkich. święta pielgrzymka dobiegnie końca, a istoty tam zamieszkujące nigdy nie dowiedzą się o jego wizycie.
Dziesięć lat świetlnych od Ziemi, na pokładzie krążownika "Odrodzenie", w trzy tysiące dwieście lat po katastrofie nuklearnej, obwarowany zakazami Konwencji człowiek raz jeszcze wybił na klawiaturze sekwencję startową i przygotował się do Próby.
===========
S-f.
Opowiadanie.
Inspirowane nieco Lemem oraz erą cyfronów, jeśli ktoś jeszcze pamięta ten etap polskiej fantastyki.
Powstało przypadkiem, jako zabawa w pisanie. Znajoma wymyśliła pierwsze zdanie, a ja miałem dopisać resztę.
Wyszło coś takiego, z morałem troski o środowisko i wskazaniem na to, że to człowiek jest największym zagrożeniem dla Ziemi.
Oddaje pod Waszą krytykę
