A wtedy spojrzymy za siebie

1
Dzieńdobry!
Chyba potrzeba mi jeszcze kilku opinii.


A wtedy spojrzymy za siebie


WWWPopielnik stał wpatrzony w kalejdoskop obrazów przesuwanych wzdłuż panoramicznie rozstawionych projektorów. Pusty wzrok, spojrzenie utkane z lodu i pyłu wskazywało na podłączenie. Nieruchome gałki oczne, w rzeczywistości omiatały wszystko wokół; nieprzerwany blok informacji wizualnych.
WWWW pewnym momencie krzyknął, z początku bezgłośnie. Minęła chwila, pochłonięta absorpcją danych, nim zrozumiał, że nie włączył protokołu. Wtedy zagrzmiał na wszystkich liniach komunikacyjnych.
WWW– Kto mi to tak pięknie spierdolił, ja się pytam!
WWWW Eterze szum, informatyczna cisza. Pierwszemu, który się odezwie, przyjdzie wątpliwa przyjemność wyjaśnienia sytuacji oraz przetrzymanie gniewu Popielnika.
WWWDo pomieszczenia, wolnym krokiem wszedł jeden z psychomantów, z siecią gęsto upakowanych kabli, odchodzących od nasady czaszki dwoma grubymi przewodami. Miliony neuropołączeń na przestrzeni walca o średnicy nie większej niż zaciśnięta pięść.
WWWZdawał się przeżuwać w myślach potencjalne rozgałęzienia przyszłości. Wiedział, że Popielnik poczuje w czaszce te wibracje, tak jak wszyscy pozostali członkowie załogi. Wiedział, że zostanie to zignorowane, jak każda z niekontrolowanych myśli rozbrzmiewających na łączu. Prywatność powstawała dopiero tam, gdzie odczuwano znużenie wobec jej ignorowania.
WWWKtoś z technicznej szyfrował serię nieprzyzwoitych poematów, tak aby wyłącznie reszta informatyków była w stanie je odczytać. Pięćdziesięciostopniowe zaklęcie utkane na kodzie suwowym, dla pewności zabezpieczone hasłem. Szczelna w ogólnodostępnej sieci paczka. Tylko wspomnienie o niej wibrowało nachalnie na granicach przesyłanej informacji. Wspomnienie, jak każde inne, chowane głęboko w umysłach psychomantów. Sprawni łowcy odpadów przylegających do ścian Eteru.
WWWTeraz, usta łowcy drżały, mimo że nie zamierzał ich otwierać. Chciał, by rozmowa była ogólnodostępna. Miał świadomość, że to Popielnik zadecyduje, gdzie znajdzie się granica prywatności, jednak przejście na przekaz werbalny z miejsca, stanowiłoby przegraną jeszcze przed zaistnieniem samej rozmowy.
WWW– Zrozumiałbym – zaczął Popielnik, najwyraźniej czując obecność kogoś w pomieszczeniu – gdyby nawalił dział analiz. Gdyby nie przesłali informacji w Eter. Gdyby informacja została potraktowana jak wspomnienie i przypadkowo pochłonięta. Ale tutaj, słuchasz mnie, Córa? Tutaj są wszędzie ślady, to jest coś wielkiego, gałęzie przyszłości mówią, że bardzo szybko. Obiekty przechodzą w kolejny etap ewolucji a my nie jesteśmy, do kurwy, rozumiesz, Córa? Nie jesteśmy gotowi.
WWWMówił na ogólnodostępnym kanale. Wibracje czuli wszyscy, co bardziej ciekawscy zapewne zaczęli już słuchać. Córa odetchnął. Zaczął szukać przeszłości i puścił zbieracza w eter – zbitek kodów zbierających ślady obecności pochłoniętych wcześniej wspomnień.
WWW– Czy zacząć zbierać…
WWW– Córa, ja czuję, że już zacząłeś. To dobrze, trzeba znaleźć winnych przeoczenia, żebym wiedział, kogo wypieprzyć w przestrzeń.
WWW– Już pan nasiąkł obiektami. Za dużo przesiadywania przed zbiorami. Za dużo obserwacji. Słowa panu prymitywnieją.
WWWPopielnik odłączył się od aparatury wizualizującej. W jednej chwili ściany przestały się poruszać, zgasły ekrany. Stali pośrodku wielkiego, pustego pomieszczenia, naświetlanego drobinami nanobotów dryfujących w powietrzu, powyżej trzech metrów.
WWW– To nie do końca tak. Prymitywizm winien występować jedynie wobec wątków technologicznych. Cała reszta to rzecz wyborów, ewolucji kontrolowanej. Tego właśnie dotyczy eksperyment, nieprawdaż Córa? Chodzi o niedokonane wcześniej wybory. Bo technologia i tak musi się kończyć w punkcie nieskazitelnej doskonałości – odwrócił się, w oczach stopniał lód, a iskry życia rozwiały szary pył. – Wszędzie indziej znajdziesz ten drugi rodzaj, te nieperfekcyjne doskonałości. Te powiązane z wyborami. Badamy przecież ścieżki, nieprawdaż Córa?
WWWRozmawiał ze stojącym przed nim psychomantą, jednak sam głos zdradzał dużo więcej, same słowa brzmiały, jakby miały iść po jak najdłuższej linii, po jak najdalszym łączu. Rozmawiał z Córą, ale mówił do całej załogi.
WWW– Teraz jest jednak ważniejsza rzecz niż szukanie winnych, czy istota programu. Ktoś przegapił ruch ze strony obiektów. Bardzo, bardzo duży ruch. Z bardzo, bardzo dużym prawdopodobieństwem zaistnienia. Obrazy z czasu teraźniejszego wskazują na trwanie prac. Też bardzo, bardzo długo.
WWWRuszył przed siebie, z głową zadartą do góry. Możliwe, że gdzieś tam, nad sobą, wizualizował chmury. Córa nie przejrzał jeszcze Popielnika na tyle, żeby wiedzieć, czy ich kształty tworzy podług własnej woli, czy może odpalił algorytm losowości. To mogłoby wiele o nim powiedzieć, ale sama myśl nie odbijała się echem w Eterze, nie było żadnego śladu. Popielnik robił to najwyraźniej odruchowo, zatrzymując w ten sposób wspomnienie, zanim jeszcze wypłynęło.
WWWWyszli na korytarz. Złącza psychomanty trzeszczały lekko w rytm kroków, bolesna fonia trących o siebie materiałów syntetycznych. Kable nikły w ścianach i przesuwały razem z właścicielem, wzdłuż otwierających się i zamykających przejść, systemem okrągłych kafelków. Pozwalało to na swobodne przemieszczanie się, bez potrzeby odłączenia od Eteru, możliwość nieprzerwanej analizy przydatności wspomnień i informacji.
WWW– Po pierwsze, przekaż bolesny bodziec analitykom. Ma im się zapalić ogień pod dupami, mają czuć, jakby rozgrzany węgiel wpadł prosto na neurony.
WWW– To znaczy, że mają nic nie poczuć?
WWW– Zagalopowałem się Córa, chciałem to jakoś ładnie, obrazowo przedstawić. Ale rozumiesz, niech po prostu zaboli leniwych skurwysynów – zaśmiał się. Echo było mocne i otrzeźwiające. – Rzeczywiście, za długo przebywałem z obiektami.
WWWNa końcu korytarza czekał już blask gwiazd. Nikły wobec rozrzuconych w powietrzu botów, ale dlatego właśnie pociągający. Blady, tajemniczy, nieco niebieski, co najważniejsze, inny niż ten panujący w unormowanym wnętrzu. Ryk kosmosu.
WWW– Jak już dojdą do siebie mają przekazać dane, które już zapewne zebrałeś z moich wspomnień…
WWWCóra pokiwał głową.
WWW…i skomunikować sprawę z informatykami. Standardowa procedura, tworzą schemat i skrypty w oparciu o dane z Wielkiego Muru i wyobrażenia obiektów, oczywiście pakując to w formę realistyczną. Nie chcę żadnych abstrakcji ani upustów wyobraźni…
WWWCóra chłonął potok myśli, pomiędzy którymi przewijały się również obrazy i barwy symbolizujące ton konkretnych partii rozkazu. Ciemny granat i czerwień. Taniec niemych ust. Wolał tak, w ten sposób. Przekaz wirtualny pomijał bariery; aborcja nieporozumień, czysta informacja.
WWW…wtedy model trójwymiarowy. Punkty zaczepne, schemat dla, no właśnie! Obudzić pieprzonych geomorfów. Już już już. W końcu nadeszła ich epoka! Mogą sobie pofolgować wizjami radości, ale tylko do czasu aż dostaną model. Wtedy, mają być gotowi. Już już już. Jeśli model nie będzie gotowy za…
WWWW głowę Córy uderzyła informacja, którą odczytał w czasie teraźniejszym, natychmiastowo, mimo że stanowiła przedział, cały okres. Było to uczucie upływu, przelewającego się między palcami czasu. Myślowy buldożer załamujący poczucie rzeczywistości tak mocno, że omal nie przysiadł na kolanach. W ten sposób Popielnik przypomniał, czemu wzbudza szacunek, ten smakujący krwiście, nutą postrachu.
WWW…to wtedy podpiec dupy analityków jeszcze raz. Wszystko jasne?
WWWCóra nie był w stanie odpowiedzieć szybciej niż przesyłał informacje. Choćby chciał, nie potrafił przerwać myślowego domina. Uznał więc pytanie za czysto retoryczne.
WWWWeszli do pomieszczenia gdzie zamiast ścian patrzyły na nich gwiazdy. Miliony, miliardy i więcej, niewysławialnie więcej. Coś, czego nikt nie potrafił przesłać jedną myślą. Coś co mogło zabić przy próbie ogarnięcia, a później zrobić to samo, samym wspomnieniem. Na krańcach wszechświata rodziły się odgałęzienia, schematy z przyszłości. Algorytm przypominający agresywną chorobę. Wielki Mur, Wielka Iluzja.
WWW– To piękne ile wyborów może powstać w trakcie tego samego scenariusza. Ile ścieżek, ile postaci pozornie nieznaczących, które nieświadomie manipulują wizjami przyszłości, tworzą ich nieskończenie wiele odnóg. Kurwa, to piękne. Nie sądzisz, Córa?
WWWPsychomanta, chociaż tego nie chciał, wypuścił w Eter wyobrażenie olbrzymiej piaskownicy. Uśmiech rozjaśnił oblicze Popielnika.
WWW– Trochę racja. Trochę tak. A wiesz, że to oznacza, że jesteśmy pod piaskiem? Bo patrzymy z drugiej strony. Jesteśmy za murem. Dusimy się informacjami, które dostajemy, tym ich nadmiarem, jak ziarnkami tego piachu. Tylko, że na końcu nie ma śmierci. Na końcu zawsze jest informacja. Nie wniosek, tylko informacja. To jest koniec wszystkiego. Ciche echo w Eterze.
WWWPopielnik ponownie podłączył się. Oczy zaszły mu mgłą, która powoli gęstniała, twardniała, najpierw szron, potem lód. Widział wylatujących kapsułami geomorfów. Nie próżnowali, chcieli być na miejscu jak najwcześniej.
WWW– Dobrze, a teraz prześlij jeszcze informację do manipulatorów – przerwał na chwilę, widocznie krztusząc się jakimś przekazem. Wznowił po krótkiej chwili. – Niech będą gotowi, chociaż ta przyszłość wcale stać się nie musi. Ale jeśli się stanie, jeśli się rzeczywiście stanie, taki będzie wybór; wtedy na trasie ma być gotowy tunel. Tunel prowadzący do budowanego przez geomorfów ciała.
WWWCóra czuł potężne zamieszanie w Eterze. Nowa Epoka. Mnóstwo roboty dla manipulatorów i jeszcze więcej dla geomorfów. Pełno zadań dla analizatorów, coraz więcej możliwych przyszłości. Poruszenie, wrzawa uczuć i myśli. Szaleństwo.
WWWBudził kolejnych psychomantów, jednego po drugim, w miarę rosnących potrzeb. Sam nie nadążał już z przetwarzaniem wspomnień. W Eterze spadł deszcz.
WWW– Tyle ścieżek, że wypala mi sensory. Nie wiem, czy rozumiesz, Córa. Te wszystkie możliwości, z których sami obraliśmy jedną. A teraz oglądanie samego procesu. Nowych ścieżek. Córa, blokuj mi zbyt rozległe myśli, bo coś przepalę. Tak, właśnie tak, ale do kurwy, z wyczuciem. No, dziękuję.
WWWSpojrzał w kosmos, w Wielki Mur. Stał nieruchomo, jakby zza lodu przykrywającego oczy widział coś więcej. Jakby płatki śniegu zniekształcały obraz.
WWW– A teraz powoli, fragment po fragmencie, Wielka Iluzja będzie się urzeczywistniać i opadnie Wielki Mur. Tyle wyborów, tyle… ja pierdolę, Córa, blokuj, bo mnie rozpierdoli. Dziękuję.
WWWChciał dłonią dotknąć szyby, ale ta rozstąpiła się jeszcze przed kontaktem. Zacisnął palce na skrzącym pyle. Wielka Iluzja nie pachniała. Nie była. Po prostu istniała.
WWW– Najpierw jednak, zanim Wielki Mur zacznie się kruszyć, zanim przejdą do kolejnego etapu i eksperyment nabierze tempa; najpierw trzeba urzeczywistnić którąś przyszłość. Obiekty, one urzeczywistnią. Niech wylądują na tym pieprzonym satelicie, niech rozkruszą jego formę tą pieprzoną flagą ze śmiesznymi gwiazdkami. Niech się stanie.
WWW– Rozumiesz, Córa?

2
Ładne nic.

Tekst pod tym względem przypomina mi trochę "To co obok" Bawołka, które z sf nie ma nic wspólnego, ale cierpi na tą samą przypadłość. To znaczy, rzuca przed czytelnika kawałki, z których odbiorca sam musi sobie ułożyć znaczenie. Tylko przy Bawołku ja nawet nie czułam chęci, żeby te kawałki w coś składać, Tobie udało się nieco lepiej, ale końcowy obraz mnie nie usatysfakcjonował.

Opowiadanie jest mało satysfakcjonujące. Chowasz za ślicznym językiem, murem sztafażu i interpretacyjną zagadką fabułę, która właściwie nie oferuje nic porywającego. Gdyby wydarzenia jakoś nakierowywały w kierunku rozważań o naturze rzeczywistości chociażby - tak sobie gdybam, bo mogłyby też pójść w stronę zupełnie inną, ale mi osobiście tekst pod to pasuje - byłoby lepiej. Tyle pary poszło w całą otoczkę, że najwyraźniej na rdzeń nic już nie zostało. Wyszedł mdły cukierek w misternie zdobionym opakowaniu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron