Rysa na drodze do Sera Cruze.

1
Ok... Po dość dużej przerwie w tworzeniu napisałem coś takiego. W głowie mam parę pomysłów na kontynuację, ale napiszcie co o tym sądzicie. Tego typu styl to dla mnie nowość tak na marginesie....



- Jezus ci wybacza, sukinsynie – strzelił mu w czoło.

Plusem noszenia czerwonych szat było to, że krew była niewidoczna. Cały czas więc mógł zgrywać dżentelmena, a nie jakiegoś brudasa.

Dopił dżin z tonikiem i wyszedł na zewnątrz. Dzień był dość ciepły, tak jak każdy od wybuchu atomowego. Cały świat powoli przemieniał się w jedną, wielką pustynię. A najzabawniejsze było to, że nie żył już nikt kto przejmowałby się takimi szczegółami.

Wytarł krew z buta, poprawił kapelusz i wszedł do swojego cadillaca Eldorado rocznik ‘79.

- Niezła bryka - pomyślał jak zawsze na widok swego ukochanego wozu – stary, dobry wóz, a nie te post apokaliptyczne gówna.

Odpalił silnik i ruszył wznosząc tumany kurzu. Wrócił na asfaltową szosę i skierował się w stronę słońca. Jeżeli nie będzie się już zatrzymywać dotrze do Sera Cruze o zachodzie słońca. Niebezpiecznie było sypiać pod gołym niebem nawet jeśli się było Inkwizytorem i miało w bagażniku cały arsenał. Na niektóre typki krzyżyk po prostu nie działał…. Dlatego też do sutanny miał doczepiony rewolwer. Co prawda tylko sześć naboi, ale zawsze uwielbiał te wielkie dziury pozostające w ciele. Czuł się jakoś tak pewniej gdy mógł spojrzeć na wylot przez swojego przeciwnika zanim ten ostatecznie udał się na podwieczorek u Stwórcy.

Przez najbliższe dwie godziny nie spotkał na drodze nikogo. Teren ten należał do Klanu Szczura, a ci chłopcy wiedzieli jak odstraszyć cywili. Inkwizycja zazwyczaj nie mieszała się w takie przyziemne sprawki jednak odkąd cały konwój został doszczętnie rozwalony doszli do wnioski, że mogą zrobić wyjątek. I w tym właśnie miejscu pojawia się nasz główny bohater – jeden z agentów Post apokaliptycznej Inkwizycji, wysłany by delikatnie, przy pomocy paru granatów, wytłumaczyć dlaczego głupim pomysłem jest niszczenie własności Inkwizycji.

Johnny sam zgłosił się do tej misji z dwóch powodów: dawno nie miał okazji do nikogo postrzelać oraz w Sera Cruze – gdzie siedzibę miał Klan Szczura – znajdował się zakład z częściami zamiennymi do cadillaców, a on zawsze chciał mieć te różowe, materiałowe kostki do gry zwisające z lusterka….

W pewnym momencie ujrzał punkcik we wstecznym lusterku. Punkcik ten dość szybko się przybliżał. Johnny zwolnił i zjechał trochę bardziej na prawo. Pewniakiem było, że nikt normalny by nie ryzykował jazdy tą drogą, dlatego wolał ich przepuścić niż dostać kulkę w łeb. Od czasów wybuchu bomby zwykłe przejażdżki stały się o wiele ciekawsze….

Dziesięć minut później samochód zbliżył się na tyle, że dało go się już rozpoznać. Był to zwykły rzęch z przymocowaną masą rur i płatów metali co zapewne miało dodać odpowiedniego wyglądu temu pojazdowi. Może i zwykły wieśniak spuściłby się na jego widok, jednak dla kogoś posiadającego Eldorado była to zwykła puszka po konserwie z dodatkowym wieczkiem.

- Te! Patrzcie! To jeden z tych religijnych pojebów! – wrzasnął jeden z pasażerów gdy oba samochody się zrównały.

Johnny wyczuwał kłopoty na kilometr. Teraz jednak nie wyczuł nic. Jasne było, że to tylko banda pijanych ćwoków jadących do miasta zaliczyć parę panienek. Na takich szkoda amunicji. Zresztą nie chciał pobrudzić sobie lakieru czyjąś krwią. Ciężko ją się potem czyściło, a poza tym nie miał czasu na zabawy. Postanowił ich zignorować.

Chłopcy po paru minutach wyzwisk znudzili się i postanowili pojechać dalej. Niestety na pożegnanie chcieli zostawić mały prezencik. Mijając Eldorado kierowca odbił lekko w prawo i zahaczył o przedni zderzak zdzierając trochę lakieru. Ponadto zderzak trochę się wygiął. Chwilę potem przyspieszyli i zaczęli szybko kierować się drogą do Sera Cruze.

Inkwizytorowi drgnęła lewa powieka. Mogli go obrażać ile chcieli, ale jego samochód to świętość. Nikt nie ma prawo go uszkodzić chodźmy to był sam kardynał Inkwizycji. Johnny wrzucił wyższy bieg i przyspieszył. Co prawda cadillac nie rozpędzał się zbyt szybko jednak jak już to zrobił był niczym taran. Po pięciu minutach zaczął doganiać wieśniaków.

- Zatrzymajcie się, zabije was szybko i w miarę bezboleśnie! – wrzasnął zrównując się z drugim samochodem.

Wieśniacy odbili w lewo urywając boczne lusterko i wginając lekko drzwi. Na szczęście cadillac jest prawie niezniszczalny.

Nasz bohater warknął coś z irytacją, wyciągnął rewolwer i strzelił do prostaczka siedzącego na tylnym siedzeniu odrywając mu pół głowy.

- I tak zostawiłem mu więcej mózgu niż potrzebuje… - mruknął do siebie.

Kierowca drugiego samochodu przestraszył się obrotem sprawy i odbił w prawo zjeżdżając na pustynię. Inkwizytor ruszył za nimi. Nie nawiedził jeździć po piachu, ale te zniszczenia trzeba było pomścić.

Chłopcy najwyraźniej albo w ogóle nie znali się na jeździe albo byli pijani. Albo jedno i drugie. Jeździli chaotycznie wjeżdżając w kaktusy i różne krzewy. Po paru minutach spod maski ich gruchota zaczął unosić się gęsty, szary dym. Musieli się zatrzymać, Inkwizytor nacisnął na hamulec i obracając swój wóz stanął dokładnie naprzeciwko.

- I co teraz, ptaszyny? – uśmiechnął się.

- Nie… Nie zabijaj nas….. – jeden z nich rozpłakał się.

- Pieprzony mazgaj – wystrzelił z rewolweru prosto w jego twarz. – A co z waszą dwójką?

- Nie… Nie chcieliśmy. Przepraszamy. – powiedział kierowca.

- Eh, wyskakiwać ze wszystkich pieniędzy jakie macie. Natychmiast. – powiedział wysiadając z Eldorado i pokazując im rewolwerem by zrobili tak samo.

Chłopaczki zrobili tak jak prosił rzucając oszczędności na maskę Eldorado. Johnny wyjął łopatę z bagażnika i rzucił im ją pod nogi.

- Jako Inkwizytor musze pogrzebać tych co zeszli….. W młodym wieku i byli jeszcze w miarę niewinni. Jednak nie mam ochoty wykopywać dołu więc wy to zrobicie. Byle szybko, słońce na pustyni bywa zdradliwe….

Trzy godziny później dół był na tyle głęboki by zmieściły się w nich dwa ciała. Kazał chłopakom je tam wrzucić i zakopać zabierając uprzednio ich oszczędności na naprawę swojego wozu.

- Dobra…. A teraz wynoście się stąd…. Nie, nie samochodem. Na piechotę.

- Ale…..ale słońce nas usmaży! – krzyknął jeden z nich.

- To już nie moja wina, że jesteście tak podatni na słońce. A teraz spieprzać zanim i wam nie po odstrzelam głów.

Chwilę później wrócił do swojego wozu i odjechał w stronę szosy. I tak zmarnował już dość czasu, a do Sera Cruze pozostał kawałek….
[img]http://runmania.com/f/a77c6d394b43ef1fb846d372d7693f5d.gif[/img]



"Do pewnych spraw dobrze jest mieć dystans. Najlepiej długi"

2
Nawet niezłe. To nie moje klimaty (ja lubie fantastyke :) ) ale nawet mi się podobało. Opowiadanie (może książka) przeznaczona raczej dla osób dorosłych. Dopatrzyłem się trochę błędów interpunkcyjnych (przecinki) i jeden ortograficzny

- Eh, wyskakiwać ze wszystkich pieniędzy jakie macie.


powinno być Ech :)



Reszty mi się nie chce wymieniać :) Wrzuć tekst na Word'a to zobaczysz :)



Czekam na dalszą część bo po tej nie moge zabardzo ocenić twojej twórczości.



Pozdro!

3
Calkiem niezle... ;) Tylko... po co komu inkwizycja po wojnie atomowej? ;>


IMQ pisze: poprawił kapelusz i wszedł do swojego cadillaca


moze lepiej wsiadl...? ;P




fredi pisze: powinno być Ech


przykro mi, ale "eh" tez jest poprawnie... nie istnieje tylko "ah" ;)
Ich bin Nitroglycerin... l??sche Feuer mit Benzin...

Wer mich in seinen Venen f??hlt... wird mir nicht mehr entflieh’n...



See the fallen angels pray... for my sweetest poison...

I crash and I burn and I freeze in hell... for your poison...

5
Word tez nie jest genialny... w koncu to tylko twor Microsoftu... :P
Ich bin Nitroglycerin... l??sche Feuer mit Benzin...

Wer mich in seinen Venen f??hlt... wird mir nicht mehr entflieh’n...



See the fallen angels pray... for my sweetest poison...

I crash and I burn and I freeze in hell... for your poison...

6
Całkiem dobre, ale z przykrością muszę stwierdzić, że zdarzało ci się pisać lepsze kawałki, naprawdę...



Jedno zdanie szczególnie mi się podoba


Mogli go obrażać ile chcieli, ale jego samochód to świętość


jest genialne :D:D:D



P.S. ponieważ word to twór microsoftu to na pewno nie jest genialny... :P
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

7
Wiesz IMQ, z początku wydało się być ciekawe, ale nic (poza tą Inkwizycją i postnuklearyzmem) się z tego nie zachowało. Zbyt potoczna- jak dla mnie -narracja i za dużo sprzeczności (tak zwane błędy kontynuacji).



Może większy fragment, lub dalsza część spowoduje inne odczucie...
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

8
Ciąg dalszy powstać powinien...zobaczymy. Najważniejsze, że wena wróciła i znów mogę pisać po paru miesiącach:-)

A po co komu inkwizycja po wojnie atomowej? Cóż... to mam już mniej więcej rozpracowane, ale stwierdziłem, że nie ma sensu w małym framencie zamieszczam miliona długich opisów. Trza dawkować wszystko:-)
[img]http://runmania.com/f/a77c6d394b43ef1fb846d372d7693f5d.gif[/img]



"Do pewnych spraw dobrze jest mieć dystans. Najlepiej długi"

9
Ok, czekam cierpliwie... :P
Ich bin Nitroglycerin... l??sche Feuer mit Benzin...

Wer mich in seinen Venen f??hlt... wird mir nicht mehr entflieh’n...



See the fallen angels pray... for my sweetest poison...

I crash and I burn and I freeze in hell... for your poison...

10
Mogli go obrażać ile chcieli, ale jego samochód to świętość


Szczerze? Nie wiem co tu genialnego w tym zdaniu :) Ot zwykle zdanko ... :)

11
średnio mi się podoba ,właściwie to prawie wogóle ,chociaż cięzko jest oceniać po tak krótkim fragmencie. W każdym razie ciesze się ,że jest wena:)

12
witam. Nie będe słodził. Historia średnio mi się podobała.

mam pytanko co to jest - " ...materiałowe kostki do gry zwisające z lusterka…."

co to takiego ?



pozdrawiam.

14
Opowiadanko całkiem mi podpasowało, ale może to przez skojarzenie z najnowszym "Kaznodzieją", zgrzytem jest ten kadilak, co nie dość że stary, to jeszcze przetrwał wojne nuklearną po której jak wiem na obszarze wybuchu zabójcze promieniowanie może oddziaływać przez 50 lat, ale niech będzie- był bezpieczny i miał farta. Zamiast wstawek o wybuchu bomby atomowej (kawa na ławę) lepsza byłaby subteliejsza podpowiedź, coś w stylu: globalny kataklizm, wojna mocarstw, dzień grzyba, cokolwiek zagadkowego co nie wciśnie czytelnika w ostre ramy już wykreowanego świata.

To tylko moja opinia, wcale nie jest powiedziane, że się znam.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”