Płock, miasto specjalne [pozornie sf, a tak naprawdę literatura faktu]

1
Zawiera wulgaryzmy
Jadwiga Garwacka przykucnęła z cichym stęknięciem. Odłożyła na chodnik pęk irysów, obciągnęła bordową garsonkę i klepiąc się po udzie przywołała Torpedę, pupilka, którego imię było jedyną ekstrawagancją na jaką sobie w życiu pozwoliła. Kliknął metalowy zaczep, zaszurały ciągnięte po betonie kwiaty. Jadwiga wyprostowała się i rozejrzała dookoła.
- Tereska? Halo, Teresko, dzień dobry! – Machając ręką potruchtała w stronę pulchnej kobiety tłumaczącej coś dwójce wyrostków z metalową skrzynią.
- Jadwinia! – Teresa dała znać towarzyszom, żeby poczekali, i wyściskała koleżankę.
Panie ucięły sobie krótką pogawędkę o tym, co nowego na Jadwigi działce, a co ciekawego u Teresy chłopców, i jak to dobrze, że tej drugiej chce się angażować w te różne przedsięwzięcia, bo dzisiejsze nastolatki bez wsparcia społeczników zdziczałyby zupełnie. Na koniec Jadwiga wręczyła znajomej chudy bukiecik i ruszyła w stronę Grodzkiej, zaś Teresa ze swym dworem i pudłem zniknęli za drzwiami Młodzieżowego Domu Kultury.
*
Teresa Matusiewicz cisnęła kwiaty do kosza i pognała do sali operacyjnej. Kiedy z górą trzydzieści lat temu we wszechświecie wybuchła Wielka Międzygalaktyczna Wojna, przywódcy Ziemi zagrali va banque i nie poinformowali o tym ludzkości, ba, nie powiedzieli nawet, że gdzieś daleko za znanymi nam gwiazdami jest ruchliwe, dyszące żądzą mordu życie. Wyszli z założenia, że wywoła to panikę – niepotrzebną, bo w przypadku przegranej wszelkie istnienie na naszym globie zniknie bezboleśnie w trzy nanosekundy – i że lepiej działać w ukryciu. Zawiązali sojusz z trzema innymi planetami, Bu, Hu i Fę, które zdawały się nie mieć szans w tej walce, lecz tylko z nimi nasi tłumacze byli w stanie złapać wspólny język. A potem, o dziwo, wygraliśmy, choć nie zniszczyliśmy przeciwników zupełnie, bo skądinąd świetne Rusałki i Kniazie z Radomia okazały się za cienkie na kuajańskie Totalne Wybuchacze Ognia. Dokończenie dzieła wymagało dalszych działań zbrojnych, więc Ziemianie podpisali pakt o współpracy wojskowej z gośćmi z Bu, Hu i Fę, i wtedy właśnie wypłynęła kwestia ulokowania gdzieś na naszym globie oddziału przymierza. Po krótkich debatach wskazano na Polskę, oficjalnie by docenić kraj, który chwilę wcześniej tak pięknie postawił na wolność i obalił komunizm, a nieoficjalnie dlatego, że gdyby jakaś wroga rakieta walnęła w siedzibę Paktu, nie byłoby aż tak szkoda. Później spośród licznych polskich miast i miasteczek wybrano Płock, i tu już kryterium nie było tajemnicą - jeśli ktoś niepowołany wpadłby na trop Paktu, można podpalić rafinerię i zlikwidować ślady.
Szefową przedsięwzięcia mianowano Teresę Matusiewicz, nauczycielkę plastyki z miejscowego technikum. Nie dlatego, że była najlepsza, broń Boże, po prostu nikt z preferowanych kandydatów nie wyraził chęci przeprowadzki do siedziby kwatery głównej, a Teresa miała parcie na karierę i szwagra w urzędzie miasta. Ku powszechnemu zaskoczeniu okazała się świetną szefową, zdolną rozwiązać każdy problem. Taka na przykład wymiana międzyplanetarna, podczas której szkoleniowcy z zaprzyjaźnionych galaktyk przybywali na dłużej do miasta - o ile udawało im się przybrać niebudzącą podejrzeń ludzką formę, o tyle ich dziwne zachowanie trzeba było jakoś wytłumaczyć. Kłopot? Nie dla Teresy, upychała ich w Wiśle Płock jako zagranicznych zawodników. Albo kwestia lokalizacji kwatery głównej w MDKu – kiedyś miało to swoje plusy, tłumy przechodniów pozwalały zamaskować wiele akcji, jednak potem, gdy te tłumy kupiły komórki i zapałały chęcią obfotografowywania wszystkiego wokół, zrobiło się gorąco. Nie Teresie – wybudowała na Podolszycach kilka wielkopowierzchniowych marketów i Tumska, przez dziesięciolecia gwarna i gęsta od sklepów ulica, opustoszała.
Światowi przywódcy drżeli na myśl co będzie, gdy szefowa Paktu przejdzie na emeryturę. Przeprowadzili brawurową choć nieudaną próbę wydłużenia wieku emerytalnego kobiet w Polsce. Próbowali sklonować Matusiewicz, lecz ze względu na drobną skazę w jej DNA nie dali rady. W końcu wpadli w panikę. A Teresa? Teresa westchnęła głośno i obiecała, że to załatwi.

*
- Napierdalać, panowie, napierdalać! – Teresa żuła kanapkę, wpatrując się w monitor. Po rozciągniętych niczym włosy waty cukrowej smugach sunęły czerwone i czarne punkciki; kilku młodzieńców w okularach klikało zawzięcie w joysticki. Skupiska ciemnych kropek stopniowo gęstniały, wchłaniając czerwone.
Dwa miesiące wcześniej jeden z informatyków poinformował szefową, że używane od wczesnych lat dziewięćdziesiątych manipulatory blokują się przy zbyt gwałtownych ruchach do przodu, i gdyby nie to, wszechświat już dawno leżałby u stóp Paktu. Teresa pogadała z mężczyzną o wpływie drobiazgów na rzeczy wielkie, pośmiała się, a potem kazała zlikwidować cały stary sprzęt i obsługujący go personel. Nie chciało jej się tłumaczyć tym wszystkim prezydentom i przywódcom, że przez trzydzieści lat nie mogli wygrać wojny z powodu głupiej usterki; o ileż prościej będzie oskarżyć poprzednią ekipę serwisową o zdradę i odtrąbić podwójne zwycięstwo.
- Dajesz, wajcha do przodu i dobij drania! - Teresa odłożyła na stół niedojedzoną kromkę i wychyliła się z krzesła by zobaczyć jak statki Paktu zdobywają ostatni kawałek kosmosu. Samotna krwista kropka na ekranie skurczyła się, zmalała, a potem zniknęła zupełnie.

Płock, miasto specjalne [pozornie sf, a tak naprawdę literatura faktu]

2
CR, lubię Twoje pisanie ale tu akurat mi parę rzeczy zgrzyta.
Czuowiek Roku pisze: Kliknął metalowy zaczep, zaszurały ciągnięte po betonie kwiaty.
Absolutnie nie kumam o co chodzi z zaczepem i czy odgłos kwiatów ciągniętych po betonie jest aż tak donośny.
Czuowiek Roku pisze: pognała do sali operacyjnej.
Centrum dowodzenia by tu bardziej pasowało. SO brzmi jak zbyt dosłowne tłumaczenie "Operations room".
Czuowiek Roku pisze: A potem, o dziwo, wygraliśmy, choć nie zniszczyliśmy
Od początku akapitu masz 3-os zagrali, wyszli a tu nagle "śmy"
Czuowiek Roku pisze: świetne Rusałki i Kniazie z Radomia okazały się
okazali
Czuowiek Roku pisze: Ziemianie podpisali pakt o współpracy wojskowej
IMO to jest to samo co sojusz. A może nie. I znowu wracasz do 3-os.
Czuowiek Roku pisze: że gdyby jakaś wroga rakieta walnęła w siedzibę Paktu, nie byłoby aż tak szkoda.
Wiem że to satyra, ale wcześniej piszesz o zdmuchnięciu Ziemi w trzy nanosekundy.
Czuowiek Roku pisze: kilku młodzieńców w okularach klikało zawzięcie w joysticki.
W joystick się nie klika, chociaż ma przycisk a nawet kilka(naście). Machało / katowało.
Czuowiek Roku pisze: o ileż prościej będzie oskarżyć poprzednią ekipę serwisową o zdradę
było oskarżyć. Masz przeskok czasu przeszły-przyszły-znowu przeszły.

Zabawne ale zbyt kulawe.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Płock, miasto specjalne [pozornie sf, a tak naprawdę literatura faktu]

3
Nie bardzo rozumiem, o co chodzi z tym metalowym zaczepem. Prócz tego, treść mnie wciągnęła. Szczególnie koncept ukrytej wojny kosmicznej, którą trzyma się przed gawiedzią w tajemnicy. I oczywiście to zderzenie polskiej codzienności ze sprawami rangi kosmicznej. Wszystko jest opisane, jakby to nie było niczym nadzwyczajnym - i tutaj tkwi sporo uroku. Chętnie przeczytam coś więcej.

Płock, miasto specjalne [pozornie sf, a tak naprawdę literatura faktu]

7
Czuowiek Roku pisze: Nie chciało jej się tłumaczyć tym wszystkim prezydentom i przywódcom, że przez trzydzieści lat nie mogli wygrać wojny z powodu głupiej usterki; o ileż prościej będzie oskarżyć poprzednią ekipę serwisową o zdradę i odtrąbić podwójne zwycięstwo
Och! Jakie to proste i oczywiste!
Bardzo fajny tekst - lekki i plastyczny. :)
https://www.facebook.com/Barbara-Wysocz ... 1578587617
Ujrzałem ją już z bardzo daleka: siedziała na tarasie brudnej kawiarni i paliła papierosa w taki sposób, że nawet pięcioletnie dziecko nie miałoby wątpliwości, czym się trudni..
Julio Cortazar, Gra w klasy

Płock, miasto specjalne [pozornie sf, a tak naprawdę literatura faktu]

8
Nieszczęsny metalowy zaczep... karabinek? Przypięła smycz do obroży?

Mnie bardziej frapują kwiaty - pies wziął je w pysk i wlókł po alejce?

Zgadzam się też z uwagami o sali operacyjnej, klikaniu w joysticki i braku zdecydowania, czy narrator czuje się jednym z Ziemian (-śmy), czy też nie.

Ogólnie jednak - dla mnie bomba. Zderzenie skali kosmicznej z Płocką, umiejętne wykorzystanie kontrastu dla nienarzucających się efektów humorystycznych (może poza ukrywaniem kosmitów w drużynie piłkarskiej - to powiało suszą), do tego nieśmiertelna pani Halinka (nazwałaś ją Teresą, ale wszyscy wiemy, że to pani Halinka), zabawne i prawdziwe kontrasty między popeerelowskimi skamielinami a współczesnością nanizane na fantastyczny konflikt i to wszystko spięte intrygującym i trafnym tytułem. Świetny tekst.

Płock, miasto specjalne [pozornie sf, a tak naprawdę literatura faktu]

9
Misieq79, paradust, mrs.durst1, martar, Babette, MargotNoir, dziękuję za Wasze komentarze.
Metalowy zaczep był od smyczy, którą Jadwiga założyła Torpedzie, kwiaty zaszurały przy okazji podnoszenia z betonu.
Wiem, że wykonanie wyszło mi koślawe, od początku wiedziałam. Wcześniej było nawet gorzej. Nie miałam jednak pomysłu na dalsze wygładzanie, a polubiłam Teresę i uznałam, że świat musi się o niej dowiedzieć ;).

Płock, miasto specjalne [pozornie sf, a tak naprawdę literatura faktu]

10
Ten tekst utwierdził mnie w przekonaniu o Twoim potencjale językowym (mimo zdarzajacych się gdzieniegdzie zgrzytów), który ujawnił się już wcześniej. Narracja jest potoczysta i sprawnie poprowadzona, ale co do wychwalanego tak przez moich przedmówców pomysłu... Nie przemawia on do mnie. Jest nieszablonowy, to prawda, niemniej jednak nie ma w nim nerwu, żadnego wglądu, nie usprawiedliwia go nic poza intencją ćwiczeniową. Poza tym nawet w humoresce obowiązuje przecież reguła prawdopodobieństwa (w ramach przyjętych w utworze założeń), którą narusza tutaj wzmianka o budowie marketów, zainicjowanej przez główną bohaterkę. Czy jej kompetencje rzeczywiście sięgają tak daleko? Ale w takim razie wypadałoby to ująć jakoś inaczej, że miała udział w zapoczątkowaniu tej budowy, a nie że "wybudowała" :)

A na koniec banalne, lecz chyba trafne porównanie. Ogółem biorąc, przypominasz mi rzeźbiarza, który ma narzędzia i umiejętności, ale któremu brak odpowiedniego kruszcu. Wierzę jednak, że prędzej czy później prawdziwy temat sam zapuka do Twoich drzwi.
https://sceptyk.substack.com/
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron