zapomnienie

1
Nie dane mi było pisać tego opowiadania w wordzie wiec mogą pojawic się błędy, chociąz starałam sie je wyeliminować. Pierwsze zdanie opowiadania to cytat z utworu Williama Blake'a.







Zamkąć świat w ziarenku piasku, a niebo w przydrożnej koniczynie...

Pozatym udało sie jej także zgłębić tajemnice czasu. Przeszłość nie była rzeczywista, ale w pewien nadnaturalny sposób przenikała przyszłość. Widziała ją. Zgłębiła sprawy nieznane wcześniej śmiertelnikom, znała odpowiedzi na wszystkie pytania, była wiedzą, była życiem...Tylko jednej rzeczy nie mogła rozgryść.

Wielką niewiadoma była dla niej teraźniejszość. Rzadko uddało jej sie uchwycić moment, kiedy byla naprawdę tu. Chwila, kiedy przenikała z przeszłości do przyszłości była dla niej nadwyraz nieuchwytna. Chwila zawieszenia pomiędzy było i będzie. Nie umiała jej zatrzymać. Wszelkie pomysły, wynalazki, mające zbadać tą czarną dla niej dziurę spełzły na niczym, więc porzuciła ten pomysł. Wędrowała dalej, zdobywała wiedzę i doświadczenie, a choć wydawało sie że nie wiele pozostawało jej już do poznania, to zagadnienie było dla niej nieodgadnione. Bycie w przyszłości nie stawnowiło dla niej problemu, przeszłość, choć oporna w końcu uległa, by poddać sie jej woli. Ale teraz...

Czarne do pasa włosy, rozpuszczone zazwyczaj, ciemne oczy okolone dlugimi rzęsami i giętka choć często przygarbiona sylwetka. Nie wiedziała czemu inni zaciekle twierdzili, że jest niesamowicie piękna. Nie odczuwała tego w ogóle, a co więcej , nie obchodziło jej to ani trochę. Nie uważała tego za coś godnego uwagi. W jej komancie, ciemnej i zatłoczonej, nie można było zobaczyć ani jednego lustra, które niespożytkowane byłoby do celów naukowych. Była to pracowania, ale zarazem i jej dom. Nie oddalala się od niego bez wyraźnej potrzeby. Nie lubiła ludzi, i nie odczuwała żadnej potrzeby przebywania z nimi. Chociaż czasem przychodzili goście, czasem sama ich przywoływała ,były to odwiedziny konieczne, dzięki którym utrzymywała swoje istnienie na pewnym poziomie.

Poranne spacery po pobliskich książęcych ogrodach były miłym i zasłużonym odpoczynkiem po nocnych wyprawach wgłąb wiedzy. Pomiędzy ściśle wypełnionymi godzinami pracy bylo to wytchnienie nie tyle zasłożone, co krótkie. Aż, pewnego dnia, gdy napawała sie przez siebie stworzonym, wielobarwnym kwiatem spostrzegła Jego. Nikt nie miał prawa zakłócać jej tu spokoju. Odczuwała to, jako wtargnięcie na swoje terytorium, gdyż ogrody praktycznie były tylko i wyłącznie jej własnością. Gniew zawrzał w niej silnym płomieniem, postanowiła jednak nie ujawniać tego. Przystaneła, a mężczyzna o wilczym usmiechu podszedł i ukłonił się jej z przesadną galanterią.

- Witaj pani- rzekł głębokim, lekko schrypniętym głosem.

Ta oddała lekko ukłon nie odzywając sie w ogóle. Wyczuwała pewne napiecie w tym obcym mężczyźnie, pomiesznane z przesadną pewnością siebie. Wymineła go wyniośle starając sie odejść jak najszybciej. Jednak głos nieznajomego kazał jej się zatrzymać.

-Pani, w ogrodach nie uprzejmością jest nieprowadzić konwersacji z towaryszem, nawety gdyby był nieproszonym gościem. Prawo Ogrodów. - mowił kpiącym głosem. Kobieta odwróciła sie do niego z wyrazem zniecierpliwienia na twarzy.

-W czym w takim razie moge ci pomoc panie, jezeli napewno nie przyszedłeś tylko przywitać się ze mną.

-Pani - znów uśmiechnął sie tym specyficznym uśmiechem. Patrzył na nią, jak na ofiarę, na która lada chwila miał sie rzucić. Była tego pewna, lecz poza tym nie wydawal jej się wielkim zagrożeniem. Zagrożeniem, z ktorym nie umiala by sobie poradzić.

- Przyszedlem tu , gdyż twoja sława przepięknej i przmądrej kobiety dotarła bardzo daleko, poza te krainy.

Kobieta prychneła ze zniecierpliwienia, czekając na dalsze słowa nieznajomego. Marnował tylko tak cenny dla niej czas.

Ten, niezważając jednak na jej rozdrażnienie, podszedł do niej bliżej, spojrzał w oczy i znów uśmiechnał się bezczelnie

-Zoe, wiem to, czego nie wiesz.

Kobieta drgneła nerwowo i spojrzala w twarz nieznajomego. Tysiące pytań rozszalało sie nagle po jej głowie.

- Mów dalej nieznajomy – powiedziała stężałym z napięcia głosem.

- Znam zagadkę teraźniejszości. Oddam ci tą wiedzę, ale chcę czegość w zamian- powiedział niedbale

-Kim jesteś? - wychrypiala kobieta.- Skąd będe mieć pewność, że twa wiedza jest tą najwłaściwszą. że mnie nie oszukasz.

Zoe z natężeniem wpatrywała się w czarne bezdenne oczy nieznajomego. Czuła podświadomie, że ma do czynienia z czymś, czego żadne definicje nie były w stanie opisać. że nieznajomy posiada klucz do tajemnic o których, pomimo wszystko ona nawet nie była zdolna marzyć.

-Jestem Czas- powiedział nagle poważnie i znów ukłonił sie przed nią z godnośćia. Kobieta zadrżała. Teraz zrozumiała, że jego oczy nie były tylko czarne jak studnia bez dna, były bezwiekowe. Uwierzyła mu odrazu. Mężczyzna uśmiechnał sie i czekał już tylko, aż decyzja zapadnie. Po krótkiej chwili przerwała milczenie.

- Dobrze, czego chcesz w zamian?-powiedziała cicho.

- W zamian, gdy dowiesz się juz czym jest teraz zmienisz imię - zobaczył przerażenie na jej twarzy. Znał dobrze prawa żądzące tą krainą. To właśnie imie ją określało, określało jej byt. Było początkiem i końcem bez którgo jej działania nie mialy znaczenia. Zmiana imienia oznaczała zmiane jej dotychczasowego życia. Czy jednak wiedza, ktorą jej oferował nie był tego warta?

Spojrzała na wytwornie ubranego mężczyzne, który patrzył na nią czułym wzrokiem.

-Dobrze- skineła głową. W głębi duszy była świadma, że oddała by za tą wiedzę dużo więcej, niż tylko imię.

- Jest jeszcze jeden warunek. Nie możesz mi przeszkadzać w tym co zrobię, musisz... tu zamyślił sie na chwilę probując uformułować zgrabnie to co chciał przekazać.- musisz mnie słuchać- zakończył jednak szybko. Gdy tylko skineła głową na znak zgody, chwycił ją za rękę i poprowadził w kierunku jej komnat. Kobieta nie sprzeciwiła się idąc za nim posłusznie. Gdy drzwi zamkneły sie za nimi stanął obok niej, blisko. Bardzo blisko. Kobieta świadoma, że nie może mu przerywać, tylko wptrywała sie w jego bezwiekowe oczy. Stali tak przez chwilę, patrząc na siebie, aż on powoli, jeszcze bardziej zbliżył sie do niej i pocalował ja. Delikatnie, ale zarazem z pewną nieokresloną głębią. Nigdy w życiu czegoś takiego nie czuła. Wszystko stało sie nie istotne, on całował ja i całował biorąc zarazem powoli w objęcia. Nic innego nie mialo znaczenia. Ich łoże czekało, ciała były rozpalone... Nieliczyło sie nic innego poza teraźniejszą chwilą.



Leżała w jego objęciach łkając cicho. Nie wyobrażała sobie, że może jej to przekazać bez żadnego słowa. Nie wyobrażała sobie. Leżała przytulano do niego. Już wiedziała, i ból tej wiedzy przenikał ją do szpiku kości. Zmarnowala tyle swojego życia. Tyle cudzych żyć. Mężczyzna podniósł się delikatnie i odsunął ją od siebie. Otarl jej łzy swoja stwardniałą dłonia.

-Teraz musisz zapłacić , moja droga, za wiedzę którą posiadłaś.

-Była tego warta- powiedziała cicho patrząc w jego bezdenne oczy.Ten nachylił sie nad nią i

wyszeptał jej jej nowe imie do ucha, czule zarazem pieszcząc jej szyje. Kobieta odepchneła go patrząc z przerażeniem a zarazem wyrzutem na jego twarz.

-Nie powedziałeś, że bedziesz chciał odebrać mi wiedzę, którą tak szczodrze mi podarowałeś.

-Wiedzy nigdy nie bede mógł ci odebrać, ona bedzie tkwić głęboko w tobie, zakryta co prawda, ale będzie. Sama zgodziłas sie na nasze warunki. - powiedział - Bedziesz teraz blizej mnie- A pamięć, pamięć... zresztą zobaczysz, Lethe - uśmiechnał się ironicznie.

Zapomnienie. Tak od dzisiaj miala się nazywać. Od dzisiaj to miała przynosić światu. Zapomnienie. świadomość tego co, zrobiła uderzyła w nią z niesamowita siłą. Aż do chwili gdy znajdzie sie inny śmiałek, który poprosi ja o zmianę imienia.

2
Nie wątpię, że inni z radością rozniosą Twój tekst na strzępy, więc daruję sobie, bo mi się zwyczajnie nie chce wytykać licznych błędów. Tłumaczenie, iż wynikają z wad edytora tekstu jest żenujące. Obojętnie, co o tym myślisz, właśnie opublikowałaś opowiadanie, więc należało dołożyć należytej staranności. To zasada, która naprawdę się opłaca. Sprawdzona.



Wydaje mi się, że wiem, o czym to miało być, aczkolwiek nie dam głowy. Nie dostałem niczego treściwego. Początek przygotowuje czytelnika do głębszej refleksji, może nad istotą bytu, dojrzewania, kobiecości, na porcję osobistych, wręcz intymnych przemyśleń autora. Zamiast tego historia zwyczajnie się banalizuje, tajemniczy pan Czas wykorzystuje biedne dziewczę i, jakżeby inaczej, porzuca, zostawiając na pastwę jakichś hipotetycznych adoratorów. Przyznasz, że oklepane? żeby choć trochę śmielej, narobiłaś mi smaku na porcję niebanalnych przeżyć, zaprosiłaś do sypialni i... zaciągnęłaś zasłonę.

Kostium fantasy mnie nie przekonuje, odbieram go jako zabieg zwalniający autora z konieczności osadzenia bohaterki w raliach codzienności. Dystansujesz się od niej, co nie przydaje wiarygodności, sprawia że tekst nie zostawia trwałego śladu. Nie porusza.

Materiał posiada pewien potencjał, warto jeszcze popracować.

3
Miałam ochotę na parę zgryźliwych pytań, ale postanowiłam dać sobie spokój. W, że tak powiem, wpierw, korekta:



"Zamknąć świat w ziarenku piasku, a niebo w przydrożnej koniczynie..."

Wiliam Blake



Poza tym udało się jej także zgłębić tajemnice czasu. Przeszłość nie była rzeczywista, ale w pewien nadnaturalny sposób przenikała przyszłość. Widziała ją. Zgłębiła sprawy nieznane wcześniej śmiertelnikom, znała odpowiedzi na wszystkie pytania, była wiedzą, była życiem...Tylko jednej rzeczy nie mogła rozgryźć.

Wielką niewiadoma była dla niej teraźniejszość. Rzadko udało jej się uchwycić moment, kiedy była naprawdę tutaj. Chwila, kiedy przenikała z przeszłości do przyszłości była dla niej nad wyraz nieuchwytna. Chwila zawieszenia pomiędzy było i będzie. Nie umiała jej zatrzymać. Wszelkie pomysły, wynalazki, mające zbadać tę czarną dla niej dziurę spełzły na niczym, więc porzuciła ten pomysł. Wędrowała dalej, zdobywała wiedzę i doświadczenie, a choć wydawało się, że niewiele pozostawało jej już do poznania, to zagadnienie było dla niej nieodgadnione. Bycie w przyszłości nie stanowiło dla niej problemu, przeszłość, choć oporna, w końcu uległa, by poddać się jej woli. Ale teraz...

Czarne do pasa włosy, rozpuszczone zazwyczaj, ciemne oczy okolone długimi rzęsami i giętka, choć często przygarbiona sylwetka. Nie wiedziała, czemu inni zaciekle twierdzili, że jest niesamowicie piękna. Nie odczuwała tego w ogóle, a co więcej, nie obchodziło jej to ani trochę. Nie uważała tego za coś godnego uwagi. W jej komnacie, ciemnej i zatłoczonej, nie można było zobaczyć ani jednego lustra, które niespożytkowane byłoby do celów naukowych. Była to pracownia, ale zarazem i jej dom. Nie oddalała się od niego bez wyraźnej potrzeby. Nie lubiła ludzi i nie odczuwała żadnej potrzeby przebywania z nimi. Chociaż czasem przychodzili goście, czasem sama ich przywoływała, były to odwiedziny konieczne, dzięki którym utrzymywała swoje istnienie na pewnym poziomie.

Poranne spacery po pobliskich książęcych ogrodach były miłym i zasłużonym odpoczynkiem po nocnych wyprawach w głąb wiedzy. Pomiędzy ściśle wypełnionymi godzinami pracy było to wytchnienie nie tyle zasłużone, co krótkie.

Pewnego dnia, gdy napawała się przez siebie stworzonym, wielobarwnym kwiatem, spostrzegła Go. Nikt nie miał prawa zakłócać jej tu spokoju. Odczuwała to jako wtargnięcie na swoje terytorium, gdyż ogrody praktycznie były tylko i wyłącznie jej własnością. Gniew zawrzał w niej silnym płomieniem, postanowiła jednak nie ujawniać tego. Przystanęła, a mężczyzna o wilczym uśmiechu podszedł i ukłonił się jej z przesadną galanterią.

- Witaj, pani - rzekł głębokim, lekko schrypniętym głosem.

Ta oddała lekko ukłon nie odzywając się w ogóle. Wyczuwała pewne napięcie w tym obcym człowieku, pomieszane z nadmierną pewnością siebie. Wyminęła go, wyniośle starając się odejść jak najszybciej. Jednak głos nieznajomego kazał jej się zatrzymać.

-Pani, w ogrodach nieuprzejmością jest nie prowadzić konwersacji z towarzyszem, nawet gdyby był nieproszonym gościem. Prawo Ogrodów - mówił kpiącym głosem. Kobieta odwróciła się do niego z wyrazem zniecierpliwienia na twarzy.

-W czym w takim razie mogę ci pomóc, panie, jeżeli na pewno nie przyszedłeś tylko przywitać się ze mną?

-Pani - znów uśmiechnął się tym specyficznym uśmiechem. Patrzył na nią jak na ofiarę, na którą lada chwila miał się rzucić. Była tego pewna, lecz poza tym nie wydawał jej się wielkim zagrożeniem. Zagrożeniem, z którym nie umiała by sobie poradzić.

- Przyszedłem tu, gdyż twoja sława przepięknej i wyjątkowo mądrej damy dotarła bardzo daleko, poza te krainy.

Kobieta prychnęła ze zniecierpliwienia, czekając na dalsze słowa nieznajomego. Marnował tylko tak cenny dla niej czas.

Ten, nie zważając jednak na jej rozdrażnienie, podszedł do niej bliżej, spojrzał w oczy i znów uśmiechnął się bezczelnie.

-Zoe, wiem to, z czego nie zdajesz sobie sprawy.

Rozmówczyni drgnęła nerwowo i spojrzała w twarz nieznajomego. Tysiące pytań rozbrzmiało nagle w jej głowie.

- Mów dalej, nieznajomy – powiedziała napiętym głosem.

- Znam zagadkę teraźniejszości. Oddam ci tę wiedzę, ale chcę czegoś w zamian- powiedział niedbale.

-Kim jesteś? - wychrypiała kobieta.- Skąd będę mieć pewność, że twa wiedza jest tą najwłaściwszą. że mnie nie oszukasz.

Zoe z natężeniem wpatrywała się w czarne bezdenne oczy nieznajomego. Czuła podświadomie, że ma do czynienia z czymś, czego żadne definicje nie były w stanie opisać. że nieznajomy posiada klucz do tajemnic, o których, pomimo wszystko, ona nawet nie była zdolna marzyć.

-Jestem Czas- powiedział nagle poważnie i znów ukłonił się przed nią z godnością. Kobieta zadrżała. Teraz zrozumiała, że jego oczy nie były tylko czarne jak studnia bez dna, były bezwiekowe. Uwierzyła mu od razu. Mężczyzna uśmiechnął się i czekał już tylko, aż decyzja zapadnie. Po krótkiej chwili przerwała milczenie.

- Dobrze, czego chcesz w zamian? – powiedziała cicho.

- Zmienisz imię - zobaczył przerażenie na jej twarzy. Znał dobrze prawa rządzące tą krainą. To właśnie imię ją określało, oznaczało jej byt. Było początkiem i końcem, bez którego jej działania nie miały znaczenia. Zmiana imienia oznaczała zmianę jej dotychczasowego życia. Czy jednak wiedza, jaką jej oferował, nie był tego warta?

Spojrzała na wytwornie ubranego mężczyznę, który patrzył na nią czułym wzrokiem.

-Dobrze- skinęła głową. W głębi duszy była świadoma, że oddałaby za tę wiedzę dużo więcej, niż tylko imię.

- Jest jeszcze jeden warunek. Nie możesz mi przeszkadzać w tym, co zrobię, musisz... - tu zamyślił się na chwilę, próbując sformułować zgrabnie to, co chciał przekazać.- Musisz mnie słuchać - zakończył jednak szybko. Gdy tylko skinęła głową na znak zgody, chwycił ją za rękę i poprowadził w kierunku jej komnat. Kobieta nie sprzeciwiła się, idąc za nim posłusznie.

Gdy drzwi zamknęły się za nimi stanął obok niej, blisko. Bardzo blisko. Kobieta, świadoma, że nie może mu przerywać, tylko wpatrywała się w jego bezwiekowe oczy. Stali tak przez chwilę, patrząc na siebie, aż on powoli, jeszcze bardziej zbliżył się do niej i pocałował ją. Delikatnie, ale zarazem z pewną nieokreśloną głębią. Nigdy w życiu czegoś takiego nie czuła. Wszystko stało się nieistotne, on całował jąa i całował, biorąc zarazem powoli w objęcia. Nic innego nie miało znaczenia. Ich łoże czekało, ciała były rozpalone... Nie liczyło się nic innego poza teraźniejszą chwilą.



Leżała w jego objęciach łkając cicho. Nie wyobrażała sobie, że może jej to przekazać bez żadnego słowa. Nie wyobrażała sobie. Leżała, przytulona do niego. Już wiedziała, i ból tej wiedzy przenikał ją do szpiku kości. Zmarnowała tyle swojego życia. Tyle cudzych żyć. Mężczyzna podniósł się delikatnie i odsunął ją od siebie. Otarł jej łzy swoja stwardniałą dłonią.

-Teraz musisz zapłacić, moja droga, za wiedzę, którą posiadłaś.

-Była tego warta- powiedziała cicho, patrząc w jego bezdenne oczy. Ten nachylił się nad nią i

wyszeptał jej nowe imię do ucha, czule zarazem pieszcząc jej szyję. Kobieta odepchnęła go, patrząc z przerażeniem, a zarazem wyrzutem w jego twarz.

-Nie powiedziałeś, że będziesz chciał odebrać mi wiedzę, którą tak szczodrze mi podarowałeś.

-Wiedzy nigdy nie będę mógł ci odebrać, ona będzie tkwić głęboko w tobie, zakryta co prawda, ale będzie. Sama zgodziłaś się na nasze warunki – powiedział. - Będziesz teraz bliżej mnie. A pamięć, pamięć... Zresztą, zobaczysz, Lethe - uśmiechnął się ironicznie.

świadomość tego, co zrobiła, uderzyła w nią z niesamowitą siłą.

Zapomnienie. Tak od dzisiaj miała się nazywać. Od dzisiaj to miała przynosić światu. Zapomnienie. Aż do chwili, gdy znajdzie się inny śmiałek, który poprosi ją o zmianę imienia.


Pomysł: Brak oryginalności. 3.

Schematyczność: sądzę, że nieszczególnie. Puenta – dość przewidywalna. Gdybyś poszła w kierunku innym, niż współżycie bohaterów, piękno głównej i jakieś takie jakby fantasy... 2-, względnie słabe 3.

Błędy: literówki, przecinki, powtórzenia. Przeczytaj korektę. 2.

Styl: na początku myślałam, że jest to takie silenie się na styl wysoki, stosowanie słów, które są niezbyt dobrze użyte w kontekście. Potem doszły powtórzenia i niejasne sformułowania, w związku z czym czytało się trudno. Tu uśmiechnięty, tu bezdenny, tu ładnie ubrany. Nie łatwiej byłoby od razu opisać go ze wszystkimi szczegółami? 2.

Ogółem: 2 łamane przez 3-.

Czuję, że coś może... Spróbuj bez fantasy i popracuj nad stylem, a ja to kupię, naprawdę. Może nawet nie będziesz mnie musiała kusić zniżką.

4
które niespożytkowane byłoby do celów naukowych
Tego już nie możesz zarzucić edytorowi tekstu. Powinno być raczej "nie byłoby spożytkowane". A tak masz początek cechy, orzeczenie i koniec cechy z początku. Z takim rozbiciem do tej pory się nie spotkałem a i ciężko powiedzieć, co miało na celu.


w ogrodach nie uprzejmością jest nieprowadzić konwersacji z towaryszem
nieuprzejmością, nie prowadzić... to też nie ma nic wspólnego z edytorem


lecz poza tym nie wydawal jej się wielkim zagrożeniem. Zagrożeniem, z ktorym nie umiala by sobie poradzić.
takie powtórzenie wymaga większego odstępu. Np. przeniesienia do następnej linijki. Tak, jest tylko powtórzeniem.



Nie ma chyba sensu wypisywać błędów. Pod pretekstem edytora tekstu robisz ich rekordową ilość. Dojrzalej byłoby posiedzieć troszkę dłużej nad korektą. Na pewno byłoby to okazaniem większego szacunku dla czytelnika. Teraz jest zerowy.



Sama narracja jest bardzo dziwna. Przeplatasz myśli wydarzeniami, bez zasygnalizowania tego czytelnikowi, bez oddzielania jednego od drugiego. To dość niefortunny zabieg. Powoduje chaos.



Powiem krótko. Następnym razem postaraj się, żeby tekst spełniał wymogi literackie. Odpowiednia korekta, albo chociaż przeczytanie tego co się napisało, byłyby tu wskazane.
Keter Chochma Bina Chesed Gewura Tiferet Necach Hod Jesod Malchut

5
Powstrzymam się od komentarza dotyczącego niechlujstwa i nieszanowania współforumowiczów. Jeśli chodzi o sam tekst - zapominając o ilości błędów - jak dla mnie jest miejscami nie zrozumiały. Często używasz szyku przestawnego siląc się na wzniosłość, słabe opisy, brak przeżyć emocjonalnych bohaterki.

Za mało poświęciłaś uwagi "problemowi" Zoe, przez to dla czytelnika jest on nieprawdziwy. skoro bowiem nie umiała wydzielić teraźniejszości, to jak mogli odwiedzać ją goście... idąc dalej spotkawszy kogoś w ogrodzie, od razu powinna wiedzieć, że jest to Ktoś, a nie jakiś zwykły koleś.



Ogólnie tekst do mnie nie przemawia, jest zbyt ogólnikowy. Czytelnika traktujesz jak idiotę, któremu możesz wcisnąć każdą ciemnotę.

Pomysł: 3-

mogło z tego wyjść coś ciekawego

Styl: 3=

Schematyczność:3=

Błędy: 2

Ogólnie: 2-



pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

6
Z tego naprawdę mogłoby być dobre opowiadanie, gdyby poprawić te liczne błędy i... no nie wiem, co. Czegoś mi brakowało. Hmm <myśli intensywnie> Może większego zagłębienie się w psychikę bohaterki, jej osobę, jej charakter. Właściwie dlaczego nie istniała dla niej teraźniejszość? Czy była z tego powodu szczęśliwa czy nie? Co czuła, gdy nadchodził moment "poznania teraźniejszości"? Co czuła po wszystkim? Wiem, płakała, ale właściwie dlaczego? Mogłabyś się bardziej nad tym porozwodzić. Może teraz chciała zmienić swoje życie, miała jakieś nowe plany?

Nie opisywałeś tego, co dzieje się w jej głowie, tylko gesty i wykonywane czynności, to trochę za mało.



Najbardziej nie podobało mi się ostatnie zdanie. W ogóle mi tu nie pasuje, jakby dopisany na siłę jakiś morał, który i tak nic nie wniósł.

7
Opowiadanie przeczytałem już jakiś czas temu, więc teraz może mi coś umknąć.



Pomysł: 3



Niby coś jest. Coś. Jakieś takie małe, ciche, kryje się po kątach i jest zdominowane przez ogrom błędów, słaby styl i ogólny przebieg akcji. Nieznajomy o wilczej urodzie, drań, oczywiście musi przespać się z główną bohaterką. To że jest samym Czasem jakby niknie, jest mało istne. Ważniejsze jest, że jest taki śliczny i że bzyknie główną bohaterkę, wykorzystując ją. łaaaa...



Ogólnie wydaje mi się, że z początku zbyt siliłaś się na tą wspomnianą wcześniej wyniosłość, och przeszłość, przyszłość, a ona taka niezależna, samotna i piękna w swych mistycznych Ogrodach.



Bo widzisz, żeby taką wizję przedstawić interesująco, potrzebne są odpowiednie umiejętności, a u Ciebie ich brak (jeszcze), dlatego musisz ćwiczyć i więcej czytać bo ogrom choćby takich zaimków niszczy cały efekt stylu. Nie widzę innego powodu, dla którego popełniałabyś tak oczywiste błędy, nie dostrzegając ich. Za mało czytasz.



Przeczytaj to opowiadanie na głos, powolutku, analizując każde zdanie. Wydaje mi się, że wtedy dostrzeżesz ogrom pomyłek i potknięć.



Następnie zastanów się nad pomysłem. Spróbuj wymyśleć coś interesującego, zamiast maksymalnie papierową Zoe i Czas. Skoncentruj się na ich wnętrzu, na dialogach, a nie na tym, że Zoe jest super-piękna i Czas super-przystojny. Ju noł łot ajm sejin'?



Błędów nie warto wytykać, musiałbym wkleić cały tekst i przeanalizować każde zdanie, zresztą, Eitai pokusiła się już o korektę.



No... to chyba tyle. Tak mi się wydaje. ćwicz i czytaj, i zamieszczaj następny stworzony utwór cobyśmy mogli sprawdzić jakie postępy uczyniłaś.



Styl: 3=

Schematyczność: 2+

Błędy: 1

Ocena ogólna: 2




Pozdro szesiet.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”