Brudny [wulgaryzm] - fragment

1
Kończył już drugie piwo, a on nadal się nie pojawiał… Czyżby sprawdzał moją cierpliwość do cholery? Mam nadzieję, że to naprawdę coś ważnego, bo jak nie, to urwę mu jaja… Złapał łapczywie za kufel, przechylił i wysiorbał to, co zostało w środku. Nie zwlekając, znów napełnił go do pełna złocistym płynem, nalewając po ściance, by się nie spieniło.
Po chwili, gdy dzbanek i kufel były już puste, wyjął zegarek z kieszeni płaszcza i spojrzał na niego, zniecierpliwiony. Wskazówki wskazywały dwudziestą trzydzieści. Zdziwiony przetarł oczy i zerknął na niego jeszcze raz. Nie wiedział, co było gorsze – to, że Gibby spóźnia się już dobre pół godziny, czy to, że w tym czasie zdążył wypić aż trzy piwa. Przecież to tylko parę piwek, pomyślał i ostatecznie stwierdził, że w tym momencie, najgorsze, co może zrobić, to siedzieć o suchym pysku… Wstał więc, przecisnął się między stolikami i podchmielony skierował się prosto do baru.
– Dzban piwa, bishops finger – mruknął, rzucając cztery funty na blat. – Jasne, nie ciemne.
Karczmarz zajęty wycieraniem chropowatej, dębowej lady, łypnął na niego spode łba, zarzucił ścierkę na ramię i czarną od brudu ręką, zabrał monety.
– Robi się – odchrząknął.
Hans wrócił na swoje miejsce, w samym rogu karczmy. Odłożył dzbanek trochę gwałtowniej, niż zamierzał, tak że płyn prysnął na stół… i nalał sobie do pełna. Czekał…
I wtedy, gdy na zewnątrz zapanowała kompletna ciemność, a w środku tych, którzy jeszcze nie wyszli, można było policzyć na palcach, drzwi otworzyły się na oścież i do środka wszedł niski mężczyzna o rzadkich, przylizanych włosach. W drobnej dłoni trzymał czarny neseser i wyglądał na poddenerwowanego. Hans podniósł głowę i ich spojrzenia spotkały się na chwilę; mężczyzna szybko odwrócił wzrok, wbił go w podłogę i ruszył w jego stronę. Hans przeklął pod nosem, widząc, co się święci.
– P-pan Hans? – zapytał mężczyzna zduszonym głosem, zatrzymując się obok stolika. – Przypatrywałem się panu… ee… to znaczy… chwilkę…
– Ano. We własnej osobie. – odpowiedział zimno, tak jak miał to w zwyczaju robić.
– Świetnie. Można, jeśli łaska? – powiedział, wskazując brodą na wolne krzesło, naprzeciwko Hansa. Hans przytaknął, mężczyzna rozpiął marynarkę i usiadł ciężko, kładąc neseser na stole. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zamknął je i pokręcił głową.
– Tak?
– Jestem Bob… – powiedział – …jakby tu zacząć… yhm… yhm… mam… taki… no… eee…problem… to zły… zły pomysł... – zamamrotał, wstając jak poparzony. – Prze-przepraszam, że zająłem pa-pański cenny czas… do… do widzenia.
Hans westchnął głęboko, patrząc, jak Bob zaczyna się oddalać. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale najwidoczniej jakiś malutki, malusieńki promyk dobroci, który w nim pozostał, odezwał się niespodziewanie, właśnie teraz…
– Człowieku… wróć tu natychmiast… – zawołał, zwracając uwagę parę ciekawskich osób, które odwróciły głowy, doszukując się sensacji.
Bob zatrzymał się gwałtownie, tracąc równowagę. Machając rękami w powietrzu, jakoś udało mu się ją odzyskać. Poprawił i obciągnął na sobie marynarkę, uniósł rękę do góry i przygładził włosy, które teraz wyglądały na jeszcze bardziej rzadkie i ulizane niż uprzednio i szybkim krokiem wrócił do stolika.
– T-tak? – wybełkotał Bob, cały blady na twarzy.
– Zapomniałeś czegoś… – powiedział ostro Hans, przeskakując wzrokiem na skórzany neseser – bierz to i zjeżdżaj. Wystarczająco dużo czasu już dziś zmarnowałem…
Twarz Boba pobielała jeszcze bardziej, jak kartka papieru, przynajmniej tak wydawało się Hansowi. Zasępiony złapał za neseser i odszedł bez słowa.
Hans odprowadził go wzrokiem. A gdy Bob zniknął za drzwiami, wziął duży haust piwa i zamaszystym ruchem ręki otarł wąsa. Czknął. Rozgoryczony dzisiejszym wieczorem podniósł się i ze wzdętym brzuchem, skierował się w stronę wyjścia. Sięgnął za klamkę i zamarł, nasłuchując. Z zewnątrz dochodziły odgłosy czyjejś awantury. Ze trzy chłopa, jak nie cztery, stwierdził. Ktoś jęczał. Jęczał tak żałośnie, błagając o litość, że ów dźwięk przypominał bardziej skamlenie cierpiącego psa. Otworzył drzwi i przekroczył próg; światło z wnętrza karczmy, sącząc się z otwartych drzwi, dokładnie nakreśliło tę scenę. Nie pomylił się. Dwóch wielkich zakapiorów, jeden większy od drugiego, sterczało nad zakrwawionym, półprzytomnym mężczyzną. Trzeci stał nieco dalej, paląc papierosa. Mężczyzna leżał na plecach, ciężko oddychając; krew sączyła mu się z nosa jak szalona, a opuchlizna na prawym oku zakryła je niemal całkowicie. Gdyby nie skórzany neseser, który wytrwale trzymał w drobnej dłoni, Hans by go nie rozpoznał. Poczuł się znów dziwnie. Poczuł współczucie, którego nie odczuwał już od bardzo dawna.
Największy z nich: gruby, łysy, o tępym wyrazie twarzy, obrócił się w miejscu, spojrzał na niego.
– Co tak stoisz jak debil? – zapytał z głupkowatym uśmieszkiem. – Hę?
Hans milczał, analizując każdy szczegół. Nawet ten najmniejszy. Czekał…
– Głuchyś czy tępyś – ciągnął – bo mi na takiego wyglądasz.
Jeden goryl zarechotał, szczerząc zęby, drugi uśmiechnął się zjadliwie, strzepując popiół z papierosa, grubas splunął. Bob wciąż leżał na ziemi, stękając, ze wzrokiem skierowanym w ciemne, rozgwieżdżone niebo. Hans czekał na odpowiedni moment…
– Czyli tępyś – prychnął grubas po chwili.
– Życie mu niemiłe – rzekł ten stojący dalej, wypuszczając z ust dym.
– Przyprowadzić go szefie? – mruknął niepewnie towarzysz grubasa, goryl w wypłowiałej skórzanej kurtce. – Co?
– Przyprowadzić – powiedział grubas, kiwając głową.
Goryl ruszył pewnym krokiem, twardo stąpając po ziemi. Hans wolno, wolniutko zdjął płaszcz, zawiesił go na drewnianej balustradzie, podwinął rękawy koszuli, odkrywając umięśnione ramiona. Spod cienkiego, bawełnianego materiału prześwitywały tatuaże, zakrywające większość powierzchni skóry. Przestraszony karczmarz zamknął drzwi, zaryglował je od środka. Goryl zacisnął pięści, podchodząc do Hansa, zamachnął się obszernym sierpowym. Nie trafił. Hans zgiął kolana, zanurkował pod jego przedramieniem, wyprowadzając dwa szybkie, mocne ciosy. Pierwszym trafił idealnie w nos. Drugim w szczękę. Chrupnęło, posypały się zęby. Głowa goryla odskoczyła do tyłu, nogi ugięły się. Pozostała dwójka ryknęła z przerażenia, patrząc, jak ich towarzysz pada na ziemię, znokautowany. Drugi goryl wyrzucił niedopałek papierosa na ziemię i rzucił się na Hansa, wymachując pięściami na oślep. Grubas pilnie obserwował tę scenę, powoli wycofując się do tyłu. Hans również wycofywał się do tyłu, balansując tułowiem i głową, zgrabnie unikając ciosów. Nagle goryl oklapł zadyszany i czerwony na twarzy. Hans skoczył, skracając dystans. Uderzył z dołu, celując w wątrobę. Wystarczył jeden cios. Goryl zastękał i padł na ziemię, trzymając się za brzuch; z trudem łapał powietrze do płuc. Grubas się ulotnił.
Hans podbiegł do drżącego ciała Boba, uklęknął, przeklął szpetnie; ziemia obok jego brzucha przesiąkła krwią. Rozpiął mu marynarkę i rozerwał koszulę, spojrzał na brzuch: po prawej stronie, tuż obok żeber, z głębokiego rozcięcia sączyła się krew. Nie wyglądało to dobrze.
– Trzymaj się... Bob… – syknął Hans, przykładając kawałek materiału do rany. – Zostaw to… zostaw to Bob…
Bob nie posłuchał. Drżącymi rękami otworzył neseser, pogrzebał w nim chwilę, patrząc się w ciemne niebo i wyciągnął portfel. Uniósł lekko głowę i spojrzał na Hansa – Był cały blady i zlany potem; źrenice miał rozszerzone tak, jakby wpatrywał się w najmroczniejszą czarną dziurę.
– Jest pan inny… inny niż w opowieściach, co o panu gadają… – wybełkotał, wyciągając z portfela malutkie zdjęcie. Oczy Boba zrobiły się szkliste, tępo patrzył w jakiś odległy punkt – Proszę… błagam… niech się pan nią… zaopiekuje.
Po tych słowach głowa Boba opadła, oczy znieruchomiały, przestał oddychać.
Hans wyciągnął zdjęcie ze sztywnych palców Boba. Spojrzał na nie.
– Kurwa… – rzucił pod nosem.

Brudny [wulgaryzm] - fragment

2
Pawloos pisze: Kończył już drugie piwo, a on nadal się nie pojawiał… Czyżby sprawdzał moją cierpliwość do cholery? Mam nadzieję, że to naprawdę coś ważnego, bo jak nie, to urwę mu jaja… Złapał łapczywie za kufel, przechylił i wysiorbał to, co zostało w środku. Nie zwlekając, znów napełnił go do pełna złocistym płynem, nalewając po ściance, by się nie spieniło.
No topsh, ale kto jest kto? jeden kończy, drugi się nie pojawia, trzeci (pierwszoosobowy) się zżyma. Galimatias na początek.
Pawloos pisze: – Dzban piwa, bishops finger – mruknął, rzucając cztery funty na blat. – Jasne, nie ciemne.
PO PIERWSZE nazwy własne (jak piwo) piszemy z wielkiej. I z apostrofami należnymi języku właściwu.
PO DRUGIE!!!! Nie ma jasnego ani ciemnego B's F. Jest tylko jedno, English Strong Ale. Więc komentarz o złocistym płynie też do kosza.
Pawloos pisze: Hans podniósł głowę i ich spojrzenia spotkały się na chwilę; mężczyzna szybko odwrócił wzrok, wbił go w podłogę i ruszył w jego stronę. Hans przeklął pod nosem, widząc, co się święci.
Tego fragmentu nie rozumiem ni chuchu. Znaczy, po pierwsze podmiotów, chociaż mogę się domyśleć że "mężczyzna" oznacza przybyłego. Potem podmiotem jest wzrok, mężczyzna wbija go w podłogę i rusza w jego stronę. I czemu Hans przeklina? Ani wcześniej ani póxniej nie jest to wyjaśnione.
Pawloos pisze: – Jestem Bob… – powiedział – …jakby tu zacząć… yhm… yhm… mam… taki… no… eee…problem… to zły… zły pomysł... – zamamrotał, wstając jak poparzony. – Prze-przepraszam, że zająłem pa-pański cenny czas… do… do widzenia.
Hans westchnął głęboko, patrząc, jak Bob zaczyna się oddalać. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale najwidoczniej jakiś malutki, malusieńki promyk dobroci, który w nim pozostał, odezwał się niespodziewanie, właśnie teraz…
Tego nie rozumiem. Wyjaśnisz?
Pawloos pisze: – Zapomniałeś czegoś… – powiedział ostro Hans, przeskakując wzrokiem na skórzany neseser – bierz to i zjeżdżaj. Wystarczająco dużo czasu już dziś zmarnowałem…
To jest ten promyk dobroci, ja?
Pawloos pisze: Hans odprowadził go wzrokiem. A gdy Bob zniknął za drzwiami, wziął duży haust piwa i zamaszystym ruchem ręki otarł wąsa.
Bob czy Hans dulda i ociera? Podmiotem jest Bob.
Pawloos pisze: Ze trzy chłopa, jak nie cztery, stwierdził.
Albo trzy/cztery chłopy, jeżeli chłopa to rodzaj żeński, albo trzech/czterech chłopa, jeżeli męski.
Pawloos pisze: krew sączyła mu się z nosa jak szalona,
To sączyła czy jak szalona? Bo to figura typu "zapierd***ł jak ślimak" albo raczej "wlókł się jak Concorde"
Pawloos pisze: Poczuł współczucie, którego nie odczuwał już od bardzo dawna.
Ej, przed chwilą poczuł promyk dobroci!
Pawloos pisze: drugi uśmiechnął się zjadliwie, strzepując popiół z papierosa, grubas splunął.
Przed chwilą to grubas palił.
Pawloos pisze: Goryl ruszył pewnym krokiem, twardo stąpając po ziemi.
Ręce włożył w kieszenie żeby mu się po ziemi nie wlekły
Pawloos pisze: Przestraszony karczmarz zamknął drzwi, zaryglował je od środka.
Jakoś nie zauważyłem żeby wyszedł wcześniej.
Pawloos pisze: powoli wycofując się do tyłu
Jeszczem nie słyszał żeby ktoś wycofywał się naprzód. Albo w bok.
Pawloos pisze: Uderzył z dołu, celując w wątrobę.
W oklapniętego? To chyba spod ziemi.
Pawloos pisze: Hans podbiegł do drżącego ciała Boba, uklęknął, przeklął szpetnie; ziemia obok jego brzucha przesiąkła krwią.
Tu znowu gubisz podmiot.
Pawloos pisze: Hans wyciągnął zdjęcie ze sztywnych palców Boba. Spojrzał na nie.
– Kurwa… – rzucił pod nosem.
Patrząc na dotychczasowy profil Hansa, to komentuje sytuację czy osobę na fotce?
Myślałem że dam jakąkolwiek konstruktywną radę ale nie jestem w stanie. Nie do wiary że w tak krótkim tekście można nasadzić tyle baboli.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Brudny [wulgaryzm] - fragment

3
- karczma/bar (✔)
- piwo (✔)
- główny protagonista to twardziel. który nie boi się ręcznej roboty (✔)
Nie znam sie na stronie technicznej, ale z pewnością ktoś tutaj mądrze się wypowie.
Co z kolei rzuciło mi się w oczy, jako przeciętnemu czytelnikowi to:
- Po tym fragmencie nie mam absolutnie żadnego pomysły jaki typ fantastyki właśnie przeczytałem :P Nie ma w tym nic złego, po prostu czuję się jakbym wszedł na losową salę kinową w dobre 10 minut od rozpoczęcia filmu.
- Imię Bob kojarzy się z amerykańskim budowlańcem, takiej dygoczącej i strachliwej postaci bardziej pasowało by Bobby, czy coś.
- Trochę szkoda całej tej sceny z Bobem. Takie 'wszedł, usiadł, wstał i se poszedł.'. Byłoby fajnie gdyby usiadł, ktoś mu zaoferował kufelek piwka, bo się kolega trzęsie i ledwo słowa z niego wychodzą, po piwku byłby trochę spokojniejszy i zdradził w jakimś stopniu o co chodzi w tej całej akcji. I dopiero na sam koniec zwątpiłby w sens tego co robi.
- Kto trzyma portfel w neseserze? Jeśli chciał mu dać zdjecie i pieniądze to nie mógł użyć koperty? Albo dać od razu portfel?
- 'Kurwa… – rzucił pod nosem.' taki Hans z Rivii :lol:
Sometimes in life when you get what you want, you end up missing what you left behind” ~ J.D. ;)

Brudny [wulgaryzm] - fragment

4
PRPF jest ✔
W karczmie jest ✔
Wp*ol od Miśka jest ✔

Nie przejmuj się młody (stażem). Zostaniesz dłużej, po rękach będziesz całować za komentarze wskazujące błędy. Misieq pokazuje ci konkretnie, co masz źle i co trzeba poprawić. Takich właśnie rzeczy potrzebujesz, bo inaczej skończysz śląc teksty do jakiegoś vanity.

Najgorsze, co możesz teraz zrobić, to uciec. Zostań na wery, tylko upewnij się, że na d* poduszki porządnie przywiązałeś. Bo, niestety, będą potrzebne.

W ogóle, imiona także tworzą klimat. Bob, Hans, bishop's finger. Pisałeś, że chcesz fantasy. Tutaj imiona nie tworzą klimatu, ale - to nie jest największy problem.
http://radomirdarmila.pl

Brudny [wulgaryzm] - fragment

7
Misieq79 pisze:
Pawloos pisze: Kończył już drugie piwo, a on nadal się nie pojawiał… Czyżby sprawdzał moją cierpliwość do cholery? Mam nadzieję, że to naprawdę coś ważnego, bo jak nie, to urwę mu jaja… Złapał łapczywie za kufel, przechylił i wysiorbał to, co zostało w środku. Nie zwlekając, znów napełnił go do pełna złocistym płynem, nalewając po ściance, by się nie spieniło.
No topsh, ale kto jest kto? jeden kończy, drugi się nie pojawia, trzeci (pierwszoosobowy) się zżyma. Galimatias na początek.
Pawloos pisze: – Dzban piwa, bishops finger – mruknął, rzucając cztery funty na blat. – Jasne, nie ciemne.
PO PIERWSZE nazwy własne (jak piwo) piszemy z wielkiej. I z apostrofami należnymi języku właściwu.
PO DRUGIE!!!! Nie ma jasnego ani ciemnego B's F. Jest tylko jedno, English Strong Ale. Więc komentarz o złocistym płynie też do kosza.
Pawloos pisze: Hans podniósł głowę i ich spojrzenia spotkały się na chwilę; mężczyzna szybko odwrócił wzrok, wbił go w podłogę i ruszył w jego stronę. Hans przeklął pod nosem, widząc, co się święci.
Tego fragmentu nie rozumiem ni chuchu. Znaczy, po pierwsze podmiotów, chociaż mogę się domyśleć że "mężczyzna" oznacza przybyłego. Potem podmiotem jest wzrok, mężczyzna wbija go w podłogę i rusza w jego stronę. I czemu Hans przeklina? Ani wcześniej ani póxniej nie jest to wyjaśnione.
Pawloos pisze: – Jestem Bob… – powiedział – …jakby tu zacząć… yhm… yhm… mam… taki… no… eee…problem… to zły… zły pomysł... – zamamrotał, wstając jak poparzony. – Prze-przepraszam, że zająłem pa-pański cenny czas… do… do widzenia.
Hans westchnął głęboko, patrząc, jak Bob zaczyna się oddalać. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale najwidoczniej jakiś malutki, malusieńki promyk dobroci, który w nim pozostał, odezwał się niespodziewanie, właśnie teraz…
Tego nie rozumiem. Wyjaśnisz?
Pawloos pisze: – Zapomniałeś czegoś… – powiedział ostro Hans, przeskakując wzrokiem na skórzany neseser – bierz to i zjeżdżaj. Wystarczająco dużo czasu już dziś zmarnowałem…
To jest ten promyk dobroci, ja?
Pawloos pisze: Hans odprowadził go wzrokiem. A gdy Bob zniknął za drzwiami, wziął duży haust piwa i zamaszystym ruchem ręki otarł wąsa.
Bob czy Hans dulda i ociera? Podmiotem jest Bob.
Pawloos pisze: Ze trzy chłopa, jak nie cztery, stwierdził.
Albo trzy/cztery chłopy, jeżeli chłopa to rodzaj żeński, albo trzech/czterech chłopa, jeżeli męski.
Pawloos pisze: krew sączyła mu się z nosa jak szalona,
To sączyła czy jak szalona? Bo to figura typu "zapierd***ł jak ślimak" albo raczej "wlókł się jak Concorde"
Pawloos pisze: Poczuł współczucie, którego nie odczuwał już od bardzo dawna.
Ej, przed chwilą poczuł promyk dobroci!
Pawloos pisze: drugi uśmiechnął się zjadliwie, strzepując popiół z papierosa, grubas splunął.
Przed chwilą to grubas palił.
Pawloos pisze: Goryl ruszył pewnym krokiem, twardo stąpając po ziemi.
Ręce włożył w kieszenie żeby mu się po ziemi nie wlekły
Pawloos pisze: Przestraszony karczmarz zamknął drzwi, zaryglował je od środka.
Jakoś nie zauważyłem żeby wyszedł wcześniej.
Pawloos pisze: powoli wycofując się do tyłu
Jeszczem nie słyszał żeby ktoś wycofywał się naprzód. Albo w bok.
Pawloos pisze: Uderzył z dołu, celując w wątrobę.
W oklapniętego? To chyba spod ziemi.
Pawloos pisze: Hans podbiegł do drżącego ciała Boba, uklęknął, przeklął szpetnie; ziemia obok jego brzucha przesiąkła krwią.
Tu znowu gubisz podmiot.
Pawloos pisze: Hans wyciągnął zdjęcie ze sztywnych palców Boba. Spojrzał na nie.
– Kurwa… – rzucił pod nosem.
Patrząc na dotychczasowy profil Hansa, to komentuje sytuację czy osobę na fotce?
Myślałem że dam jakąkolwiek konstruktywną radę ale nie jestem w stanie. Nie do wiary że w tak krótkim tekście można nasadzić tyle baboli.
Dziękuje bardzo za komentarz i jestem wdzięczny za poświęcony czas. Zgadzam się ze wszystkim, co Pan napisał. W życiu bym nie pomyślał, że jest tyle niespójności. Kubeł zimnej wody przyda mi się jak najbardziej.

Added in 1 minute 17 seconds:
brat_ruina pisze: Pawloos, to jest fragment, ile masz już napisanej powieści?
W sumie niewiele. Pisałem to, żeby trochę poćwiczyć warsztat.

Added in 3 minutes 56 seconds:
szopen pisze: PRPF jest ✔
W karczmie jest ✔
Wp*ol od Miśka jest ✔

Nie przejmuj się młody (stażem). Zostaniesz dłużej, po rękach będziesz całować za komentarze wskazujące błędy. Misieq pokazuje ci konkretnie, co masz źle i co trzeba poprawić. Takich właśnie rzeczy potrzebujesz, bo inaczej skończysz śląc teksty do jakiegoś vanity.

Najgorsze, co możesz teraz zrobić, to uciec. Zostań na wery, tylko upewnij się, że na d* poduszki porządnie przywiązałeś. Bo, niestety, będą potrzebne.

W ogóle, imiona także tworzą klimat. Bob, Hans, bishop's finger. Pisałeś, że chcesz fantasy. Tutaj imiona nie tworzą klimatu, ale - to nie jest największy problem.
Jestem tego wszystkiego świadom. Dlatego wysłałem tekst, żeby się czegoś nauczyć, bo niestety sam bym tych błędów za żadne skarby nie wyłapał. I jestem wdzięczny każdemu oceniającemu takie wypociny, bo to trochę taka mała misja na uratowanie świata od grafomanii

Brudny [wulgaryzm] - fragment

8
Pawloos pisze: Zgadzam się ze wszystkim, co Pan napisał.
Na Wery jesteśmy na ty. Niezależnie od wieku, stażu czy pierdyliona wydanych książek.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Brudny [wulgaryzm] - fragment

10
szopen pisze: żeby był pozytyw - odrobiłeś lekcję z poprawnego zapisu dialogów. Są i tacy, którzy przychodząc i tego nie robili.
Chociaż jedna pozytywna rzecz, nie jest źle :D

Added in 1 minute 52 seconds:
szopen pisze: PRPF jest ✔
W karczmie jest ✔
Wp*ol od Miśka jest ✔

Nie przejmuj się młody (stażem). Zostaniesz dłużej, po rękach będziesz całować za komentarze wskazujące błędy. Misieq pokazuje ci konkretnie, co masz źle i co trzeba poprawić. Takich właśnie rzeczy potrzebujesz, bo inaczej skończysz śląc teksty do jakiegoś vanity.

Najgorsze, co możesz teraz zrobić, to uciec. Zostań na wery, tylko upewnij się, że na d* poduszki porządnie przywiązałeś. Bo, niestety, będą potrzebne.

W ogóle, imiona także tworzą klimat. Bob, Hans, bishop's finger. Pisałeś, że chcesz fantasy. Tutaj imiona nie tworzą klimatu, ale - to nie jest największy problem.
Staż pisania to około dwa lata, więc nawet nie wiem czy po takim czasie jest źle, czy dobrze

Brudny [wulgaryzm] - fragment

11
Pawloos, jeszcze parę słów dodatkowego wprowadzenia, niezależnie od powyższego tekstu.
- Czytaj. Zwłaszcza teksty w dziale "Wyróżnione"
- Każdemu swojemu tekstu daj odleżeć. Teksty można wrzucać co tydzień, wykorzystaj ten czas na przeczytanie kolejnego własnego kilka(naście) razy, w tym na głos, znajdź i popraw błędy.
- Pilnuj podmiotów, bo to jedna z Twoich bolączek. Kto, kiedy, komu, żeby nie wyszło że np marynarka wyciągnęła pistolet.
- Pilnuj związków przyczynowo - skutkowych. Co, dlaczego, co do tego doprowadziło. Nie musi wszystkiego być w tekście, ale Ty- jako autor - powinieneś to wiedzieć. Żeby potem nie wyszedł przykładowy kozak, który w Czehryniu pociął syna Chmielnickiego, tylko w tym samym czasie wiosłował na tureckiej galerze.
- To że jeszcze nie poszedłeś z fochem to już zaprocentowałeś ;) bo tak czyni chyba 80% nowych po zjechaniu pierwszego tekstu.

A i jeszcze jedno. Tutaj zbierasz co zasiałeś. Twoje komentarze, które napisałeś żeby spełnić wymogi do pierwszego wrzutu, były mówiąc delikatnie na odpieprz. Nie Ty pierwszy i nie ostatni. Ale - jak wyżej - tu działa trzecia zasada Newtona. Nie będziesz się udzielać, ale szczerze, nie licz na wiele pod własnymi tekstami.

Tak że ten tego, baw się dobrze.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Brudny [wulgaryzm] - fragment

12
Misieq79 pisze: Pawloos, jeszcze parę słów dodatkowego wprowadzenia, niezależnie od powyższego tekstu.
- Czytaj. Zwłaszcza teksty w dziale "Wyróżnione"
- Każdemu swojemu tekstu daj odleżeć. Teksty można wrzucać co tydzień, wykorzystaj ten czas na przeczytanie kolejnego własnego kilka(naście) razy, w tym na głos, znajdź i popraw błędy.
- Pilnuj podmiotów, bo to jedna z Twoich bolączek. Kto, kiedy, komu, żeby nie wyszło że np marynarka wyciągnęła pistolet.
- Pilnuj związków przyczynowo - skutkowych. Co, dlaczego, co do tego doprowadziło. Nie musi wszystkiego być w tekście, ale Ty- jako autor - powinieneś to wiedzieć. Żeby potem nie wyszedł przykładowy kozak, który w Czehryniu pociął syna Chmielnickiego, tylko w tym samym czasie wiosłował na tureckiej galerze.
- To że jeszcze nie poszedłeś z fochem to już zaprocentowałeś ;) bo tak czyni chyba 80% nowych po zjechaniu pierwszego tekstu.

A i jeszcze jedno. Tutaj zbierasz co zasiałeś. Twoje komentarze, które napisałeś żeby spełnić wymogi do pierwszego wrzutu, były mówiąc delikatnie na odpieprz. Nie Ty pierwszy i nie ostatni. Ale - jak wyżej - tu działa trzecia zasada Newtona. Nie będziesz się udzielać, ale szczerze, nie licz na wiele pod własnymi tekstami.
Rozumie się.
Tak że ten tego, baw się dobrze.
Dzięki Misieq, twój komentarz bardzo mi pomógł, uświadomił mi moje błędy, które teraz będę starał się eliminować.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”