Zuzia w letniej sukience i kaloszach biegała radośnie przed domem, trzymając w rączce sznurek, na którego końcu przyczepiony był latawiec. Dostała go od ojca i miał kształt samolotu. Kłopotliwy okazał się wiatr, a właściwie jego brak i tego problemu pięciolatka nie potrafiła rozwiązać. Biegała wzdłuż płotu, latawiec się na chwilę unosił, lecz zaraz spadał na ziemię. Po piątej nieudanej próbie oczy jej się zeszkliły i usiadła na asfaltowej drodze. Naburmuszona ze skrzyżowanymi na piersiach rękami patrzyła na dużego, czarnego kundla, codziennie przybiegającego pod ich dom. Nie bała się go prawie wcale, no może tylko wtedy kiedy ciągnęła go za ucho, a zwierze obnażało kły.
- Gupi pies!
Wywaliła język i wstając, kopnęła w jego kierunku latawiec. Pies spojrzał ciekawie na zabawkę i po chwili chwycił ją w pysk.
- No, nie!
Krzyknęła już całkiem rozzłoszczona i ruszyła bez strachu, odebrać swoją własność. Po kilku metrach zatrzymała się, spoglądając w stronę domu. Przygryzła wargi, nie mogąc się zdecydować, co ma zrobic. Mama nie pozwalała jej oddalać się od płotu na dalej niż trzy metry, a tata z kolei znów będzie krzyczał, że zgubiła jego prezent, na który tak ciężko musi pracować. Strach przed ojcem zwyciężył i z bojowym okrzykiem natarła na psa. Zwierz łypnął oczami, przysiadł na przednich łapach i kiedy już prawie chwyciła za latawiec, skoczył do tyłu, prowokująco warcząc.
- No, ja się chyba zabiję!
Tupnęła nogą i biegnąc za nim, wygrzebała z kieszeni na wpół ugryzionego cukierka. Próbowała nim przekupić psa, potem groziła paskiem ojca, by po chwili błagać o zwrot zabawki. Zwierzak nieczuły na jej zabiegi bawił się w najlepsze. Odbiegał kilka metrów, kładł zabawkę na ziemi i czekał, a kiedy mała dobiegała, ten znów zwiewał.
Po kilku takich pościgach Zuzia się zorientowała, że nie wie, gdzie jest. Jej domu nie było w zasięgu wzroku, a za to daleko przed nią wyłaniał się spośród drzew czerwony dach innego domostwa.
Rozglądała się bezradnie wokół, nerwowo trzymając za rąbek sukienki, nie miała pojęcia co dalej zrobić. Szczekanie psa pomogło jej podjąć decyzję. Ruszyła jego śladem i po kilku minutach zatrzymała się przed domem ze szpiczastym dachem.
Uśmiechnęła się szeroko, kiedy dostrzegła czarnego kota siedzącego na dachu, a jeszcze bardziej, gdy zdała sobie sprawę, że cały dom wygląda jak budowla z bajki. Czerwony dach, żółte ściany i zielone drzwi. Jeszcze, żeby z komina unosił się dym. Klasnęła w dłonie ze szczęścia, lecz zaraz spochmurniała, kiedy przed oczami pojawił się obraz matki grożącej jej palcem. Gdyby tylko wiedziała jak wrócić do mamy. Znów rozglądnęła się po okolicy, ale nie rozpoznała nic znajomego. Tylko stary las, gdzieś daleko jakieś pola i nieznana jej wiejska droga przed i za nią. Jednak zrobiła jeszcze kilka kroków i pomyślała, że gdyby jej domek dla lalek był taki duży, to zmieściłby się w nim baldachim nad łóżkiem, dużo poduszek i pluszaków, a jakby tata się postarał, to i toaletka z przyborami do malowania też by weszła. Odurzona dziecięcymi marzeniami, usłyszała nagle hałas dochodzący z wnętrza budynku. Wzdrygnęła (się) zaniepokojona, bo było to wycie pomieszane z piskiem i za bardzo szczekania nie przypominało. Pamiętała, jak kilka tygodni temu kot sąsiada złapał ptaka na drzewie. Ten ptak wołał wtedy o pomoc i ten pies teraz też potrzebował ratunku.
Zrobiła kolejny krok do przodu i zatrzymała się niezdecydowana. Drzwi wejściowe były tylko lekko uchylone i dalej w głębi nastawała przeraźliwa ciemność. Zuzia bała się ciemności bardziej, niż chciała pomóc psu. Mógł tam być jakiś potwór, których tyle widziała w kolorowankach. W swoim pokoju ich się nie bała, bo obok zawsze była mama, a tata zawsze mówił, że jeszcze się taki stwór nie urodził, żeby mu rady nie dał. Tutaj jednak była sama.
Skomlenie psa nie ustawało, a w dodatku był tam jej latawiec. Zamknęła oczy i z mocno bijącym sercem ruszyła w stronę drzwi.
Szła powoli, trzymając ręce za plecami. Otworzyła je szerzej i zatrzymała się w progu, usiłując zobaczyć coś w ciemnym korytarzu. Smród z wnętrza budynku wykrzywił jej usta, więc . Kolejny raz usłyszała skowyt psa. Miała już odwrócić się i uciec na drogę gdy kolejny raz usłyszała skowyt psa. Stanęła więc niezdecydowana gdy nagle poczuła jakiś nieznany jej zapach, a zaraz potem korytarz zawirował jej w oczach. Nie miała już siły by uciec. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w poświatę dochodzącą z pokoju z przodu. Po chwili zrobiła jeden krok, a potem drugi i już jakoś tak bezwolnie ruszyła w tamtym kierunku, jakby coś ją przywoływało.
- Witaj w domu Skórozdziercy
Ponury głos dobiegł z końca korytarza.
Bała się tak samo, kiedy ojciec czytał jej bajkę o czerwonym kapturku. Tak się wtedy wystraszyła tych zębów i groźnego wilka, że schowała się pod kołdrę. Pół godziny zajęło rodzicom uspokojenie córki. Jednak tamten wilk nie był prawdziwy, a to tutaj działo się naprawdę.
Doszła na sam środek pokoju i usiadła na podłodze. Przetarła powieki chcąc zobaczyć dokładniej, gdzie się znajduje. Już po chwili, mocno tego pożałowała.
Cały pokój wypełniony był po brzegi wypchanymi zwierzętami. Wisiały na ścianach, stały na stole i kilka jeszcze na podłodze. Wszystkie były martwe, ale spoglądały na Zuzię wzrokiem pełnym bólu i cierpienia. Nie to jednak było najgorsze. Wszystkie zostały obdarte ze skóry i wyglądały jak piersi z kurczka, których Zuzia nienawidziła. Ojciec twierdził, że nie ma racji i zawsze kazał je zjadać.
Przed nią, na wprost, siedział starzec z długa siwą brodą, tak przeraźliwie chudy, że wyglądał jak model ludzkiego szkieletu pokryty cienką warstwą skóry. W jednym reku trzymał szamoczącego się królika, a drugą wygrzebywał łyżeczką jego wnętrzności. Uniósł wzrok i spojrzał na dziewczynkę. Pokręcił głową z niezadowoleniem i odezwał się, patrząc martwo w jej oczy.
- Marny eksponat... bardzo marny.
Wstał z krzesła i zrobił kilka kroków w jej kierunku. Dotknął włosów i przesunął palec po delikatnej skórze dziewczynki.
- Wypchać by się dała i jak sądzę, to byłaby w czasie tego niezła zabawa... te krzyki, ten płacz... mamusiu, mamusiu... hi hi!
Serce w jej piersi biło jak szalone. Nie za bardzo wprawdzie rozumiała o czym ten starzec mówi, ale zło w jego oczach nie wróżyło nic dobrego. Takie samo spojrzenie miał człowiek, który kiedyś uderzył mamę na ulicy, kiedy obie były na zakupach.
Naglę zauważyła psa leżącego w roku pokoju. Wyglądał jakby spał, choć według Zuzi bardziej jak ten zdechły kurczak, co go tata zabił kiedyś na obiad. Z trudem wstała i podeszła do zwierzęcia. Pogłaskała go po pysku i spojrzała z wyrzutem na starca.
- Co mu pan zrobił, bo wygląda jak trup?
Żywy szkielet uśmiechnął się szyderczo i pogroził jej pięścią.
- Nie ruszaj. To nie twoje! - syknął rozzłoszczony. - On jest następny, a potem kolej na ciebie.
Dziewczynka nie rozumiała, co miały znaczyć te słowa, ale bardzo jej się nie podobało, że ten dziwny starzec robi takie rzeczy małemu królikowi, chociaż widok flaków i krwi nie robił już na niej wrażenia. Mieszkała przecież na wsi, a tam takie rzeczy były na porządku dziennym.
Oprawca zwierząt jakby na chwilę zapomniał o istnieniu pięciolatki. Skończył oczyszczać wnętrzności z królika i zaczął wpychać do jego środka styropianowe strzępki nabierane ręką z wiaderka. Wypchał dokładnie cały korpus, a rozcięcie w brzuchu zaszył igłą nawleczoną mocną nicią. Zadowolony ze swojego dzieła wziął do ręki brzytwę. Nacinał małe paski i systematycznie bez pośpiechu zaczął odzierać królika ze skóry. Kiedy skończył przesunął palcem po mięśniach swojego nowego trofeum i mlasnął z zadowoleniem. Spojrzał na Zuzię i palnął się w czoło, krzycząc z zachwytem.
- Ty w końcu też jesteś z królestwa zwierząt. Taki sam z ciebie ssak, jak i z tego kundla. Przynajmniej mniej będzie roboty z pozbywaniem się sierści.
Do dziewczynki powoli zaczęło docierać, że ten zły człowiek też chce ją skrzywdzić. Krzyknęła przestraszona, w jej oczach zaczęły się zbierać łzy. Oprawca rzucił w nią wnętrznościami z królika i kazał się zamknąć.
- Patrz smarkulo, co teraz zrobię z twoim psem! – wrzasnął, idąc w stronę następnej ofiary. Nachylił się nad nim i uderzył kilka razy w pysk zwierzęcia. Poczekał chwilę, wziął go skomlącego na ręce i wrócił na krzesło. Chwycił za brzytwę i już chciał rozciąć mu brzuch, lecz zmienił zdanie.
- Najpierw go ogolimy do skóry. - Starzec miażdżył małą wzrokiem. - A potem wyprujemy flaki... hmm, będzie zabawa na całego.
Wziął do ręki zdezelowaną, elektryczną maszynkę do włosów i już zamierzał jej użyć, kiedy znów się wstrzymał.
- Tyle razy było mówione... skończyłeś jedną robotę, to umyj ręce. Jakiś porządek na tym świecie do cholery musi być!
Zuzia patrzyła na balię z wodą i na elektryczną maszynkę.
Dobrze pamiętała, jak kilka tygodni temu chciała kąpiącej się mamie wysuszyć mokre włosy suszarką. Matka najpierw o mało nie dostała ataku serca, potem nakrzyczała na dziecko, a na samym końcu przez długie minuty tłumaczyła; prąd i woda razem, to śmierć... prąd i woda razem to śmierć!
Starzec odwrócony był do niej tyłem, więc podeszła na paluszkach, chwyciła maszynkę i wrzuciła do bali z wodą.
Trzaski, bulgotanie wody, przerażający krzyk i w końcu charczenie kogoś, kto umiera. Tyle zapamiętała, zanim upadła wycieńczona przeżyciami ostatniej godziny. Ocknęła się po długiej chwili, patrząc na całkiem już wypalone ciało starca leżące na ściance bali.
Pogroziła mu wskazującym paluszkiem i głaszcząc czarnego kundla, wyszła razem na zewnątrz domu. W końcu tylko on wiedział jak wrócić do mamy i taty.
Nie zadzieraj z dzieciakami
2Nie jest złe. Początek może sztywny w moim odczuciu, ale potem się wciągnąłem.
Rady:
Rady:
- W horrorze chodzi o przestraszenie czytelnika. Ty się skupiłeś na przestraszeniu bohatera
Na dodatek nawet bohaterka się nie boi, czytelnik więc tym bardziej.
- Od razu wykładasz kawę na ławę: Uwaga! Spoiler!od utraty latawca wiadomo, że mała polezie w jakieś kłopoty. Od tytułu wiadomo, że wygra i to ona sprawi kłopoty łobuzom.Czyli na samym początku mówisz czytelnikowi, co będzie dalej - i czytelnik wiedząc to, może już tylko sprawdzać, jak Ci się to udało. No nie najgorzej, ale potrzymaj trochę asy w rękawie, zaskocz czytelnika.
- Poświęć trochę czasu na robienie akapitów (zaznaczasz cały akapit i wciskasz guzik "akapit"). Zanim zatwierdzisz całość, zobacz w "podgląd", poszukaj błędów.
Inaczej się wtedy czyta. A jak się lepiej czyta, cały tekst wygląda na lepszy.
Nawet skończona piękność wygląda lepiej w ładnym ubraniu, niż w niechlujnym
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)
R. Arnold
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)
R. Arnold
Nie zadzieraj z dzieciakami
3Muszę przyznać, że całość czytało mi się lepiej, niż twoją poprzednią rzecz. Ludzie mają problemy z pisaniem dzieci, tobie to nie wychodzi źle.
Najbardziej przeszkadzał mi w tekście zupełny brak napięcia. W horrorach filmowych zawsze była taka zasada - najstraszniejszy potwór to taki, którego nie widać. W momencie, gdy pokażesz monstrum, poziom grozy opada. I tak jest u ciebie. Od początku (no dobrze, od środka) wiemy, że mamy do czynienia z potworem. Szkoda. Bardziej zaciekawiłaby mnie opowieść, w której dziewczynka trafia do dziwacznego domu pośrodku ciemnego lasu i najpierw widzi zaledwie ślady sugerujące, że dzieje się coś naprawdę złego. Strasznych rzeczy przybywa, dziewczynce (i czytelnikom) włosy stają sztorcem na karku. Pokój starca i spotkanie z nim stanowiłoby wtedy kulminację całej historii.
Podobało mi się za to samo zakończenie, to z miską i maszynką. Wiadomo, że dziecko w bezpośrednim starciu z dorosłym miałoby małe szanse, więc posłużyło się sposobem. Problem w tym, że we wcześniejszym fragmencie Zuzia nie jest portretowana jako szczególnie bystre dziecko. Może się czepiam, ale zabrakło mi jakiegoś naprawdę króciutkiego fragmentu, w którym jest pokazane, że kłopoty dziewczynki wynikają właśnie z jej ciekawości i z inteligencji, bo szybko się nudzi i dlatego pakuje się w tarapaty. Coś tam niby było w tekście, ale jak dla mnie za mało.
I jeszcze jedno - pracuj nad językiem. Niektóre sformułowania naprawdę brzmią nieporadnie. Kilka przykładów:
- Znów rozejrzała sięZnów rozglądnęła się
- za dużo zaimków na taki któciutki fragmentnieznana jej wiejska droga przed i za nią
- Moje pierwsze skojarzenie kazało przypuszczać, że w pokoju roiło się od pluszaków[/akapit]Cały pokój wypełniony był po brzegi wypchanymi zwierzętami.
Polecam jeszcze tę stronę: https://www.ekorekta24.pl/myslnik-pauza ... -stosowac/, pomoże ci zrozumieć różnice między znakami w rodzaju pauzy, półpauzy i łącznika
There is no God and we are his prophets.
The Road by Cormac McCarthy
The Road by Cormac McCarthy
Nie zadzieraj z dzieciakami
4No, właśnie, żebym ja takie rzeczy wiedział w czasie pisania, to faktycznie można by z tego horror zrobić. Bardzo dobry komentarz.
Dziękuje za wizytę
Dziękuje za wizytę

Nie zadzieraj z dzieciakami
5Brr... Grimm z elektryczną maszynką do ścinania.
Wciąż lubię klasyczne baśnie. Ale teraz bardziej niż w dzieciństwie kulę się w sobie, czytając o znęcaniu się nad zwierzętami, dziećmi, istotami słabszymi od dręczycieli.
Niedawno media informowała o horrorze w schronisku dla psów. Cztery tony wywiezionych, martwych psów. Głodne, z odgryzionymi ogonami i szczękami na zdjęciach. Mimo próśb o interwencję, tzw. władza długo nie reagowała.
Zastanawiam się czasami, czy 'kochaną' ludzkość nie należałoby pozbawić dostępu do tekstów, obrazów pokazujących znęcanie się, tortury...
Psychopaci często naśladują. Tyle dookoła opowiadania, gdzie, na szczęście, nie zatraciłam poczucia fikcji.

Wciąż lubię klasyczne baśnie. Ale teraz bardziej niż w dzieciństwie kulę się w sobie, czytając o znęcaniu się nad zwierzętami, dziećmi, istotami słabszymi od dręczycieli.
Niedawno media informowała o horrorze w schronisku dla psów. Cztery tony wywiezionych, martwych psów. Głodne, z odgryzionymi ogonami i szczękami na zdjęciach. Mimo próśb o interwencję, tzw. władza długo nie reagowała.
Zastanawiam się czasami, czy 'kochaną' ludzkość nie należałoby pozbawić dostępu do tekstów, obrazów pokazujących znęcanie się, tortury...
Psychopaci często naśladują. Tyle dookoła opowiadania, gdzie, na szczęście, nie zatraciłam poczucia fikcji.

Nie zadzieraj z dzieciakami
6Obok mnie, tuż za płotem mieszka Anglik. Taki wredny chu**jek, władca świata i obywatel eks imperium. Ma psa, coś jakby owczarek podhalański( to inna rasa, ale podobny) Młoda roczna suczka, wielka jak skała i bezgranicznie w nim zakochana. On w zamian trzyma ją na łańcuchu lub w żelaznej klatce w środku domu. Częst bije i więcej, ale nie mam jak nagrać, bo robi to w domu. Po dwóch razach kiedy usłyszałem jej psi płacz bólu musiałem zareagować i facet dostał tzw. zje***kę. Nic nie pomogło. Po jakims czasie powiedziałem mu, że jak jest taki kozak, to może ja pójdę za płot i zobaczymy co da radę zrobić. Tez niewiele dało, więc wezwałem policje. Przyjechali, popatrzyli i spytali mnie czy mam jakieś dowody... nagrania i takie tam. Nie miałem, więc wzruszli ramionami i pojechali w pi***du. W sobotę się wyprowadzam i tak się zastanawiam, czy nie zostawić mu jakieś pamiątki. Krwisty rozbity łeb i złamany nos pięknie by się skomonował z białą sierścią suczki.
uprzejmie przypominam, że komentujemy tekst, nie opowiadamy historie...
uprzejmie przypominam, że komentujemy tekst, nie opowiadamy historie...
Nie zadzieraj z dzieciakami
7Ludzie są najgorszymi potworami i czasem wydaje mi się, że trzeba ich wytępić, szczególności wtedy gdy pastwią się nad bezbronnymi.tomek3000xxl pisze: Obok mnie, tuż za płotem mieszka Anglik. Taki wredny chu**jek, władca świata i obywatel eks imperium. Ma psa, coś jakby owczarek podhalański( to inna rasa, ale podobny) Młoda roczna suczka, wielka jak skała i bezgranicznie w nim zakochana. On w zamian trzyma ją na łańcuchu lub w żelaznej klatce w środku domu. Częst bije i więcej, ale nie mam jak nagrać, bo robi to w domu. Po dwóch razach kiedy usłyszałem jej psi płacz bólu musiałem zareagować i facet dostał tzw. zje***kę. Nic nie pomogło. Po jakims czasie powiedziałem mu, że jak jest taki kozak, to może ja pójdę za płot i zobaczymy co da radę zrobić. Tez niewiele dało, więc wezwałem policje. Przyjechali, popatrzyli i spytali mnie czy mam jakieś dowody... nagrania i takie tam. Nie miałem, więc wzruszli ramionami i pojechali w pi***du. W sobotę się wyprowadzam i tak się zastanawiam, czy nie zostawić mu jakieś pamiątki. Krwisty rozbity łeb i złamany nos pięknie by się skomonował z białą sierścią suczki.
A tak po za tym, wracając do miniaturki to trochę zmaściłeś, wystawiając kawę na ławę... ale opisy mi się podobały.

„Ludzie myślą, że ból zależy od siły kopniaka. Ale sekret nie w tym, jak mocno kopniesz, lecz gdzie”. - Neil Gaiman
Nie zadzieraj z dzieciakami
8To i tak było za słabe, żeby z Eldilem powojować, więc mi nie zależało, bo to nie horror, choc historia mi się samemu podoba.
Nie zadzieraj z dzieciakami
9Przebijałam opony i wyłamywałam anteny wypasionych samochodów sadystów-myśliwych koło ambony. Zgłaszałam zastrzelone w okresie ochronnym zwierzaki do nadleśnictwa, do gminy, na policję i nic, zero reakcji. Zresztą komendant też tu polował i najbardziej z nim zadarłam. Straszył zabiciem psa i nachodzeniem. Kiedy zawiozłam do weterynarza na sekcję, miałam dowód.
Ściągnęłam lokalnego dziennikarza, oddałam sprawę do sądu, przegrałam w sądzie wojewódzkim, ale dzięki pozarządowej organizacji ekologicznej, wygrałam po roku w stolicy.
Kołu myśliwskiemu odebrano dzierżawę i możliwość polowania na tych kilkunastu hektarach.
Spróbowałabym psa odkupić i oddać w dobre ręce. Bo jak mu obijesz łeb, suczka za to zapłaci.
tutaj też uprzejmie przypominam, że w TuWrzuciu komentujemy teksty...
Ściągnęłam lokalnego dziennikarza, oddałam sprawę do sądu, przegrałam w sądzie wojewódzkim, ale dzięki pozarządowej organizacji ekologicznej, wygrałam po roku w stolicy.
Kołu myśliwskiemu odebrano dzierżawę i możliwość polowania na tych kilkunastu hektarach.
Spróbowałabym psa odkupić i oddać w dobre ręce. Bo jak mu obijesz łeb, suczka za to zapłaci.
tutaj też uprzejmie przypominam, że w TuWrzuciu komentujemy teksty...
Nie zadzieraj z dzieciakami
10proszę o powrót do tekstu.
Nie zadzieraj z dzieciakami
11Tekst nie powstaje samoistnie w przestrzeni literkowej. Nawet zupełnie absurdalny, czy baśniowy ma niezbywalny związek z realną osobowością jego Autora. Z rzeczywistością, która go inspiruje.
Okey, porozmawiajmy, jeśli można(?), o genezie tego opka. W pracach krytyczno-literackich często poruszane zagadnienie. Dla mnie, wpis Autora:
Obok mnie, tuż za płotem mieszka Anglik. Taki wredny chu**jek, władca świata i obywatel eks imperium. Ma psa, coś jakby owczarek podhalański( to inna rasa, ale podobny) Młoda roczna suczka, wielka jak skała i bezgranicznie w nim zakochana. On w zamian trzyma ją na łańcuchu lub w żelaznej klatce w środku domu. Częst bije i więcej, ale nie mam jak nagrać, bo robi to w domu. Po dwóch razach kiedy usłyszałem jej psi płacz bólu musiałem zareagować i facet dostał tzw. zje***kę. Nic nie pomogło. Po jakims czasie powiedziałem mu, że jak jest taki kozak, to może ja pójdę za płot i zobaczymy co da radę zrobić. Tez niewiele dało, więc wezwałem policje. Przyjechali, popatrzyli i spytali mnie czy mam jakieś dowody... nagrania i takie tam. Nie miałem, więc wzruszli ramionami i pojechali w pi***du. W sobotę się wyprowadzam i tak się zastanawiam, czy nie zostawić mu jakieś pamiątki. Krwisty rozbity łeb i złamany nos pięknie by się skomonował z białą sierścią suczki.
ściśle wiąże się z Nie zadzieraj z dzieciakami. Przypuszczam, tak w okolicy 99%, że po opisanej w komentarzu interwencji, niestety nieskutkującej poprawą losu suczki, Autor musiał odreagować, a i zawalczyć raz jeszcze, tutaj, w tej niby baśni, przekornie odwołującej się do Czerwonego Kapturka, bo zmienił, poza złym człowiekiem (Baba Jaga -Skórozdzierca) wszystko.
Dziecko nie jest bezradne, choć nadal dziecinne, wilk jest dobrym psem, który w ramach zabawy z balonikiem, symbolem beztroski, zaciągnie dziewczynkę do do potwora, sadystycznie znęcającego się nad zwierzętami. Wierzy, że mały człowiek im pomoże. Zresztą dorosłych zainteresować strasznym losem męczonych w 'hodowlach'-ubojniach zwierząt jest autentycznie trudno. To znaczy pochlipią wrażliwcy, ale do działania... o co to, to nie. Święty spokój, lęk i inne normalne powody.
Pies z opka o tym wie. Stąd dziewczynka a nie wygodny lub zastrachany dorosły.
Pies też się naraża, musi wejść do ponurego domu Skórozdziercy. Ale ma ważny cel - pomóc istnieniom z nieludzkiego świata.
W tym ludzkim niestety potworów na kopy.
Tomek, do stylistycznego retuszu jest dużo zdań. Szczególnie na początku, ale... dla mnie, jako czytelnika, błędy giną pod bardzo wartościowym przesłaniem, że się da, że można los męczonych zwierząt poprawić, że nawet dziecko da radę. Trzeba tylko mocno chcieć.
Popierdułki, gry, zabawa dla zabawy ze słowami mniej rusza. A ta baśń, nie baśń - uderzyła mocno. Na tyle mocno, że opowiedziałam swoją prawdziwą historię, tylko pozornie niezwiązaną z tekstem, Drogi Moderatorze.
Wiesz Tomek, pamiętam, jak prosiłam woźnicę batem ponaglającego konia do ciągnięcia pod górkę wozu wyładowanego węglem. Była zima, było ślisko, konik próbował, ja może pięcioletnia, sześcioletnia ryczałam.
Ale wiesz, nic nie wskórałam, no może poza poczuciem więzi z tym wychudzonym zwierzęciem. Dziewczynce z Twoich literek się udało. I za to Ci dziękuję. Wzmacniasz swoim pisaniem.
Okey, porozmawiajmy, jeśli można(?), o genezie tego opka. W pracach krytyczno-literackich często poruszane zagadnienie. Dla mnie, wpis Autora:
Obok mnie, tuż za płotem mieszka Anglik. Taki wredny chu**jek, władca świata i obywatel eks imperium. Ma psa, coś jakby owczarek podhalański( to inna rasa, ale podobny) Młoda roczna suczka, wielka jak skała i bezgranicznie w nim zakochana. On w zamian trzyma ją na łańcuchu lub w żelaznej klatce w środku domu. Częst bije i więcej, ale nie mam jak nagrać, bo robi to w domu. Po dwóch razach kiedy usłyszałem jej psi płacz bólu musiałem zareagować i facet dostał tzw. zje***kę. Nic nie pomogło. Po jakims czasie powiedziałem mu, że jak jest taki kozak, to może ja pójdę za płot i zobaczymy co da radę zrobić. Tez niewiele dało, więc wezwałem policje. Przyjechali, popatrzyli i spytali mnie czy mam jakieś dowody... nagrania i takie tam. Nie miałem, więc wzruszli ramionami i pojechali w pi***du. W sobotę się wyprowadzam i tak się zastanawiam, czy nie zostawić mu jakieś pamiątki. Krwisty rozbity łeb i złamany nos pięknie by się skomonował z białą sierścią suczki.
ściśle wiąże się z Nie zadzieraj z dzieciakami. Przypuszczam, tak w okolicy 99%, że po opisanej w komentarzu interwencji, niestety nieskutkującej poprawą losu suczki, Autor musiał odreagować, a i zawalczyć raz jeszcze, tutaj, w tej niby baśni, przekornie odwołującej się do Czerwonego Kapturka, bo zmienił, poza złym człowiekiem (Baba Jaga -Skórozdzierca) wszystko.
Dziecko nie jest bezradne, choć nadal dziecinne, wilk jest dobrym psem, który w ramach zabawy z balonikiem, symbolem beztroski, zaciągnie dziewczynkę do do potwora, sadystycznie znęcającego się nad zwierzętami. Wierzy, że mały człowiek im pomoże. Zresztą dorosłych zainteresować strasznym losem męczonych w 'hodowlach'-ubojniach zwierząt jest autentycznie trudno. To znaczy pochlipią wrażliwcy, ale do działania... o co to, to nie. Święty spokój, lęk i inne normalne powody.
Pies z opka o tym wie. Stąd dziewczynka a nie wygodny lub zastrachany dorosły.
Pies też się naraża, musi wejść do ponurego domu Skórozdziercy. Ale ma ważny cel - pomóc istnieniom z nieludzkiego świata.
W tym ludzkim niestety potworów na kopy.
Tomek, do stylistycznego retuszu jest dużo zdań. Szczególnie na początku, ale... dla mnie, jako czytelnika, błędy giną pod bardzo wartościowym przesłaniem, że się da, że można los męczonych zwierząt poprawić, że nawet dziecko da radę. Trzeba tylko mocno chcieć.
Popierdułki, gry, zabawa dla zabawy ze słowami mniej rusza. A ta baśń, nie baśń - uderzyła mocno. Na tyle mocno, że opowiedziałam swoją prawdziwą historię, tylko pozornie niezwiązaną z tekstem, Drogi Moderatorze.
Wiesz Tomek, pamiętam, jak prosiłam woźnicę batem ponaglającego konia do ciągnięcia pod górkę wozu wyładowanego węglem. Była zima, było ślisko, konik próbował, ja może pięcioletnia, sześcioletnia ryczałam.
Ale wiesz, nic nie wskórałam, no może poza poczuciem więzi z tym wychudzonym zwierzęciem. Dziewczynce z Twoich literek się udało. I za to Ci dziękuję. Wzmacniasz swoim pisaniem.
Nie zadzieraj z dzieciakami
12Pomijając to, że jestem prostakiem, chamem i niedouczonym szkolnym wagarowiczem, to jednak serce mam miękkie i bardzo podatne na ludzką oraz zwierzęca krzywdę. Ja po prostu lubię dzieci i ich moc i wiarę we własne mozliwości. Dorosły człowiek, to zwykle tchórz, dbający wyłącznie o własne du***ko i swój interes. Dobrze się o tym przekonałem teraz kiedy jestem bez pracy, pieniędzy i wkrótce pewnie stanę się bezdomnym. Dziesiątki znajomych, a nikogo, zeby rękę podał.
Dziękuję za komentarz, bo to dla mnie ważne, że chociaż jednej osobie spodobała się historia opisana w tekście opka.
Dziękuję za komentarz, bo to dla mnie ważne, że chociaż jednej osobie spodobała się historia opisana w tekście opka.
Nie zadzieraj z dzieciakami
13W założeniu miał powstać horror, ale pojawiła się Zuzia i ona zarządziła inaczej. I powstało coś ciekawego, raczej makabreska, i napisane tak, jak rezolutna 5-10 latka by to opisała. Zgrabnie 

Dream dancer
Nie zadzieraj z dzieciakami
14Mała zamordzicielka. Strach pomyśleć co będzie, jak dorośnie
Na szczęście, Ty Tomku 3000 nie musisz się jej obawiać, gdyż ją sobie wymyśliłeś 


