powieść historyczna, pierwszy rozdział

1
Grudziądz, 1933 rok

Pomimo wczesnej pory, w małym pokoiku jednej z grudziądzkich kamienic było już jasno. Wrześniowe słońce nie bacząc na śpiących i niewyspanych wlewało się z całym impetem do pomieszczenia rozświetlając wszystkie kąty. Na ulicy panował już gwar. Dało się słyszeć piskliwe śmiechy młodzieży zmierzającej do szkół, odgłosy przejeżdżających tramwajów i rozmowy rozkapryszonych kobiet o nieudolnych, jak zwykle służących, którym tak daleko do ideału.

Te zwyczajne, miejskie odgłosy wpadające przez uchylony lufcik oraz potężny ból głowy wyrwały ze snu ledwo żywą kobietę śpiącą w małym, przytulnym pokoiku doktora Wernera.

Hałas dobiegający z ulicy był jednak obcy, a ból głowy piekący i rozrywający. Przetarła oczy i powoli rozejrzała się po pokoju. Pomieszczenie, w którym się znajdowała było urządzone bardzo gustownie, należało zapewne do kogoś bardzo majętnego. W pokoiku było jasno, drewniane podłogi błyszczały w porannych promieniach, które odbijały się od pięknych, oprawionych w mosiądz obrazów. Białe, czyste ściany, kryształowy żyrandol i masa bibelotów poustawianych gustownie na komódce naprzeciw łóżka zrobiły na niej wrażenie.

Przez głowę przebiegła jej myśl, że może zmarła i jest w niebie. Jednak ten ból rozwiał złudzenia. Teraz czuła, że nie tylko głowa. Miała wrażenie że boli ją wszystko, całe jej ciało.

Odruchowo odszukała wzrokiem zegar, było kilka minut przed siódmą.

- Gdzie ja jestem? – zapytała półgłosem i z całych sił próbowała sobie przypomnieć, skąd wzięła się w tym pokoju. W głowie miała jednak pustkę. Raz jeszcze rozejrzała się po pokoju i nagle zamarła.

Obok łóżka, w którym jeszcze przed chwila spała, zauważyła wiadro wypełnione poplamionymi krwią gazami i ręcznikami. Na stoliku przy łóżku, na metalowej tacy leżały czyste bandaże i fiolki z lekarstwami.

- Co to oznacza?! – pomyślała przerażona. Gorączkowo zaczęła oglądać swoje ciało. Głowa opatrzona bandażami, krew na poduszce, posiniaczone ręce, a ona nic nie pamięta. Nie wie kim jest i gdzie się znajduje. Chciała krzyczeć, ale głos uwiązł jej w gardle.

Kiedy zesztywniała ze strachu próbowała podnieść się z łóżka, usłyszała czyjeś kroki i stłumioną rozmowę. Bynajmniej nie dobiegała ona zza okna. W domu był ktoś jeszcze. Próbowała się wsłuchać, jednak ten ból głowy, ten szum w uszach… nie mogła się skoncentrować. Z trudem usiadła i złapała równowagę. Przełknęła ślinę i spróbowała się skupić. Tak, teraz słyszy wyraźnie, głosy należą do kobiety i mężczyzny. Gdyby tylko mogła przypomnieć sobie, co oni jej zrobili?

- Boże to chyba zły sen. Co robić? Myśl - zganiła się zupełnie zdezorientowana - musisz się stąd wydostać, musisz się ratować!

Ten poranek nie należał do łatwych. Po nieprzespanej nocy Karol Werner musiał teraz stoczyć batalie z żoną, która niemal wieszając się na jego ramieniu nie przestawała zadawać pytań.

- Co zamierzasz z nią zrobić? – pytała nerwowym szeptem kobieta. – Przecież ta… ta dziewczyna nie może tu zostać! – w głosie Anny Werner dało się wyczuć strach, ale i pewną wyniosłość.

- Jestem lekarzem! Rozumiesz?! - krzyknął zniecierpliwiony Doktor, jednak przerażona mina żony wywołała u niego poczucie winy. - Kochanie przepraszam - zreflektował się szybko - ja na razie próbuję tylko uratować tej dziewczynie życie. Czas pokaże co będzie dalej.

- Nie wiesz przecież kim ona jest! Może to złodziejka? Tyle czyta się teraz w gazetach o zorganizowanych grupach rabusiów. Mógł ją ktoś specjalnie tu podrzucić! Udaje chorą, a jak tylko wyjedziesz do pracy, zabije mnie i okradnie cały dom! – wyrzuciła z siebie jednym tchem.

- Ta dziewczyna jest ledwo żywa. Zaręczam ci, że długo jeszcze nie będzie w stanie podnieść się z łóżka. - Doktor miał dość tych niedorzecznych wymówek. - Zamkniesz drzwi, zostanie z tobą szofer, a ja do pacjentów przejadę się dziś rowerem.- zdecydował.

Od pewnego czasu zastanawiał się, co naprawdę połączyło go z żoną. Pierwsze spotkanie zorganizowali im rodzice, jednak ostateczna decyzja o ślubie należała do nich.

Oboje pochodzili z bogatych domów. On ze wsi, ona z miasta. Karol ukończył medycynę, Anna szkołę średnią. Imponował jej swoim wykształceniem i pozycją społeczną. Studiował w Berlinie. Bywał więc w wielkim świecie, którego ona nie znała.

Anna oczarowała go, bo była piękną, dystyngowaną kobietą. Taką, z którą nie wstydził się pokazywać na salonach. W jej spojrzeniu dostrzegał ponadto podziw dla jego osoby. Bardzo mu to schlebiało. Pochwały Anny działały na jego wysokie ego jak balsam. Układ doskonały. Karol Werner zapewniał żonie utrzymanie na wysokim poziomie, pozwalał jej na spełnianie coraz to większych zachcianek, w zamian dostając mnóstwo zapewnień, że lepiej trafić nie mogła.

- Przecież wiesz że ona mogłaby być naszą… - nie dokończył, głos uwiązł mu w gardle. Spojrzał na żonę i wiedział, że ona również o tym pomyślała. Jej oczy zrobiły się puste. Znał to spojrzenie aż za dobrze. Nie chcąc budzić uśpionych demonów uciął rozmowę.

Dobrze wiedział, że układ doskonały w jego małżeństwie trwałby do dziś, gdyby nie tragedia, która dotknęła ich rodzinę. Dramat, który zweryfikował tak wiele. On, tak wychwalany mąż, ojciec i lekarz nie stanął na wysokości zadnia. Nie uratował jedynej osoby, z którą połączyło go uczucie czyste, szczere i bezwarunkowe. Nie zdołał uratować swojej córeczki. Zawiódł żonę, córkę i zawiódł siebie w osobie lekarza.

Od tamtego dnia był już innym człowiekiem. Jego pychę i wysokie ego zastąpił żal, poczucie winy i brak pewności siebie. Nie był już tak dobrym lekarzem. A może nigdy nim nie był, może tylko za takiego się uważał. Dziś już naprawdę tego nie wiedział. Nie wiedział, kim jest i czego może się po sobie spodziewać. Bał się każdego dnia i tego co jeszcze może ich spotkać.

Wziął głęboki oddech, bo jego również wspomnienia tamtych dni paraliżowały.

- Może to nie przypadek, że ta dziewczyna tu trafiła - pomyślał. - Znalazłem ją w nocy nieprzytomną, na progu własnego mieszkania! Może to szansa od Boga by odkupić swoją winę. Zrobię wszystko żeby ją uratować. - nie odpuści, tego był pewien. Znowu poczuł w sobie tę moc i upór, który kiedyś pozwalał mu pomagać wielu ludziom instynktownie, bez mrugnięcia oka.

Minąwszy próg pokoju, w którym umieścił nieznajomą zamarł. Dziewczyna, która jeszcze w nocy rokowała bardzo źle, siedziała na łóżku i wpatrywała się w niego wielkimi brązowymi, jak czekolada oczyma. Zadrżała na jego widok i wydając z siebie stłumiony jęk prawie upadła próbując zerwać się na równe nogi. Doktor złapał ją pewnym ruchem i posadził delikatnie na łóżku.

- Nie bój się, spokojnie. Nie chcę cię skrzywdzić. – powiedział najdelikatniej jak tylko potrafił. – Usiądź proszę.

- Zostaw mnie! Co ja tu robię, co mi zrobiliście? Ja nic nie pamiętam. - dziewczyna wyrzuciła z siebie jednym tchem. – Kim ty jesteś? – jej głos brzmiał żałośnie, a zdezorientowane spojrzenie przypominało wzrok dziecka, które właśnie oddaliło się od matki.

- Spokojnie, mnie nie musisz się bać. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby ci pomóc. Jestem lekarzem - odparł szybko - Połóż się proszę, powinnaś jeszcze leżeć. – dziewczyna jednak ani drgnęła, jej oczy wtopiły się w twarz Doktora, jak by chciały go prześwietlić. – Ktoś zadał ci ogromny cios w głowę. Bałem się, że tego nie przeżyjesz, a dziś widzę cię przytomną i pełną werwy. Pamiętaj jednak, że to pozory. Przed chwila prawie upadłaś. Jesteś jeszcze bardzo słaba. Wszystko ci wytłumaczę, obiecuję, ale proszę, połóż się i zaufaj mi. Jestem ostatnią osobą na tym świecie, która chciałaby cię skrzywdzić. – powiedział Doktor przyglądając się siniakom na rękach dziewczyny. Niewątpliwie bestia, która ją dopadła była bardzo silna i bezlitosna. – Przyniosę wodę, zaczekaj proszę. Nasza Marysia wyszła za mąż, zwolniła się i zostaliśmy bez służby. Zaczekaj proszę – powtórzył, po czym w pośpiechu wyszedł z pokoju.

Dziewczyna wsłuchiwała się w jego kroki, kiedy schodził po schodach. Nie mogła pozbierać myśli. Co to wszystko znaczy? On jej pomógł- tak powiedział, a w jego łagodnej postawie było coś, co pozwalało jej w to wierzyć. Musi jednak zachować czujność! Tego była pewna. Gdyby tylko miała więcej sił, gdyby głowa tak nie ciążyła… Ból jednak potęgował, zrobiło jej się niedobrze i pochylając się nad wiaderkiem zwymiotowała. Nie miała sił i nie miała wyboru, musiała posłuchać tego człowieka. Opadła na łóżko i niemal natychmiast zasnęła.

Kolejne dni przynosiły poprawę. Tak mówił Doktor, bo ona ledwo je pamięta. Obrzęk ustąpił, już nie wymiotowała i czuła się coraz silniejsza. Werner całe dnie spędzał w pracy, poza domem. Zaglądał do niej tylko wieczorami, ale wraz z jego odwiedzinami pojawiała się nadzieja. Miał w sobie dobrą energię, niósł pocieszenie i uśmiech. Już się go nie bała, ale jego żona patrzyła na nią niechętnie. W ciągu dnia, na polecenie męża, to ona przynosiła jej lekarstwa.

Onieśmielała ją swoim wyglądem. Była rasową damą. Szczupła, wysoka i zawsze poważna. Ostrość jej spojrzenia potęgował gładko zaczesany kok, spięty najczęściej ozdobnymi wsuwkami nad karkiem oraz zimny jak śnieg błękit jej oczu. Doktorowa nosiła eleganckie suknie i nigdy nie pokazywała się bez makijażu. Każdego dnia inny kolor szminki, każdy idealnie dopasowany do jasnej cery i niezbyt gęstych blond włosów. Dziewczyna domyśliła się, że kosmetyki są słabością Doktorowej, na którą zapewne wydaje niemałą część pensji swojego męża.

Za każdym razem, kiedy Wernerowa spoglądała na pacjentkę swojego męża marszczyła czoło i szybko odwracała wzrok. Chora na początku myślała, że to współczucie, z czasem jednak zrozumiała, że patrzenie na nią jest dla Anny Werner z jakiegoś powodu okrutną udręką.Obserwując jej zachowanie uświadamiała sobie, że jest dla niej ciężarem i bagażem, którego ta będzie chciała się pozbyć, kiedy tylko chora wstanie na nogi.

Przerażała ją ta świadomość. Dokąd ma odejść, skoro nawet nie wie, gdzie szukać domu? Co z tego, że głowa przestawała już boleć, skoro pamięć nie wraca? Wraz ze wspomnieniami utraciła całe dotychczasowe życie. To było nie do zniesienia. Jest teraz "tą dziewczyną", jak mawia Doktorowa. Istotą bez imienia, nazwiska i bez przeszłości.

- Myślę, że ktoś próbował cię zgwałcić - powiedział pewnego dnia Werner przyciszonym tonem i przyjrzał się dziewczynie.

Mogła mieć najwyżej dwadzieścia lat. Była piękna. Miała ciemnobrązowe, lśniące włosy, które każdego dnia sumiennie zaplatała w długi warkocz. Jej oliwkową twarz o wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych zdobiły oszałamiające, czekoladowe oczy ukryte pod parasolem gęstych rzęs. Spojrzenie, pomimo doznanego urazu, było zawsze bystre i uważne. Doktor miał wrażenie, że pacjentka analizuje każde jego słowo z osobna.

Z zamyślenia wyrwał go widok łez, które właśnie napłynęły do pięknych oczu pacjentki. Dziewczyna przełknęła ślinę i starając się okazać jak najmniej emocji zapytała:

- Próbował… to znaczy, że… że on… ten ktoś… nie zrobił tego? – wzdrygnęła się i zwiesiła głowę. Ta wiadomość uderzyła w nią jak grom z jasnego nieba. Przychodziło jej to do głowy wiele razy, jednak teraz już wiedziała na pewno.

Z całych sił starała się być silna, ale jej ciałem targały potężne emocje. Kręciło jej się w głowie. W ustach i w gardle zaschło tak bardzo, że nie mogła przełknąć silny, a serce waliło, jak by próbowało wyrwać się z jej młodej piersi. Wiedziała, że cała drży, ale na tę chwilę nie potrafiła sobie poradzić z tą ogromną siłą, z emocjami, które zupełnie ją obezwładniły. Doktor Werner złapał ją za rękę. - Gdybym tylko mógł oszczędzić jej kolejnych cierpień - pomyślał. Wiedział już jednak, że choćby zawarł pakt z diabłem, nie jest w stanie przeżyć życia za kogoś. Skinieniem głowy potwierdził tylko, że napastnikowi, z jakiegoś powodu, nie udało się napastować dziewczyny.

- Boże, ale kto próbował i dlaczego? - wyszeptała zrezygnowana i rozpłakała się jak dziecko, bo jej głowa postanowiła zachować tę tajemnice tylko dla siebie – Dlaczego nic nie pamiętam? – pytała przez łzy, wycierając twarz dłońmi - Co ze mną teraz będzie? Mógł mnie Doktor nie ratować. Ja i tak jestem martwa! – wykrzyczała i ukryła twarz w poduszce. Na dziś miała już dość.

- Dam ci coś na uspokojenie, musisz się wyspać - zdecydował Karol Werner widząc, co dzieje się z jego podopieczną. - Najważniejsze, że teraz jesteś bezpieczna. Myślę, że masz jakiegoś anioła stróża, któremu nie byłaś obojętna. Uratował cię i przyniósł pod drzwi mego domu. – odparł Doktor powoli wbijając igłę w roztrzęsione ciało swojej pięknej pacjentki.

Aj… boli - syknęła dziewczyna - więc gdzie on jest teraz? Dlaczego nie przyjdzie i nie powie mi co się stało? Czuję się jak marionetka… - na szczęście lek zaczynał już działać. Dziewczyna mówiła coraz wolniej, a jej okrągłe brązowe źrenice znikały pod coraz cięższymi powiekami.

- Nad niczym innym się nie zastanawiam drogie dziecko. Na pewno kiedyś się tego dowiemy. Posiedzę przy tobie, dopóki nie zaśniesz. Zaraz poczujesz ulgę. – Karol delikatnie gładził posiniaczoną dłoń pacjentki - Kiedy tylko wrócą Ci siły dam Ci coś, co być może wróci Ci pamięć. Coś, co trafiło tu razem z Tobą. – powiedział, choć wiedział dobrze, że dziewczyna już śpi.

Wiele razy jej tłumaczył jej później, że amnezja może być wynikiem dużego urazu, którego doznała lub silnego stresu, który w połączeniu z próbą gwałtu i traumatycznym przeżyciami pozbawił ją wspomnień. Pocieszał, że w każdej chwili może odzyskać pamięć, że to zapewne chwilowa niedyspozycja.

- Nasza głowa często broni się w ten sposób przed wspomnieniami, które są zbyt bolesne- wyjaśniał łagodnie Werner – wierzę, że niedługo wszystko wróci do normy.

- A co, jeśli moja głowa została uszkodzona na zawsze przez tego zbrodniarza? Przecież ledwo przeżyłam ten cios...

- Mózg ludzki jest elastyczny, a ty jesteś młodziutka, co w połączeniu bardzo dobrze rokuje. – podnosił na duchu Doktor. – O dach nad głową na razie się nie martw, bo dopóki nie wydobrzejesz, nigdzie cię stąd nie wypuścimy.

Nakazał jej więc leżeć i nie denerwować się na zapas, a kiedy dotykał jej czoła i mówił, że wszystko będzie dobrze, dziewczyna mu wierzyła. Oddalała od siebie niepokojące myśli. Ufała, że ktoś zainteresował się już jej zniknięciem i na pewno jest już poszukiwana. Lada dzień na dowie się, kim jest. To kwestia czasu.

Werner każdego dnia przeglądał gazety z nadzieją, że ktoś szuka dziewczyny. Sam również umieścił ogłoszenie w prasie. Opowiadał o niej swoim znajomym. Świat jest przecież taki mały. Na pewno w końcu dowiedzą się, kim ona jest. Zauważył, że z każdym dniem nieznajoma stawała mu się coraz bliższa, zaczęła mu bardzo przypominać jego zmarłą córeczkę. Nie potrafił być obojętny na jej cierpienie. Gdyby tylko jego żona zechciała to zrozumieć. Niestety na to się nie zapowiadało. Suszyła mu głowę każdego dnia, a jej argumenty zaczynały być coraz bardziej absurdalne.

Dodano po 3 minutach 18 sekundach:
Przepraszam nie udało mi się wstawić akapitów...

powieść historyczna, pierwszy rozdział

2
Mogło być fajne opko, ale przy tylu niedoróbkach dość ciężko się to czyta.
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 12:04) rozmowy rozkapryszonych kobiet o nieudolnych, jak zwykle służących, którym tak daleko do ideału.
że co?
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 12:04) wyrwały ze snu ledwo żywą kobietę śpiącą
ledwo żywa i do tego śpiąca... nie, te stany nie da się pogodzić
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 12:04) Hałas dobiegający z ulicy był jednak obcy, a ból głowy piekący i rozrywający
co autor miał na myśli?
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 12:04) Pomieszczenie, w którym się znajdowała było urządzone bardzo gustownie,
raczej tego gustu w tym opisie nie widać
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 12:04) należało zapewne do kogoś bardzo majętnego.
skąd taki wniosek?
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 12:04) porannych promieniach, które odbijały się od pięknych, oprawionych w mosiądz obrazów
obrazy raczej w mosiądz nie oprawiano, co najwyżej fotografie
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 12:04) Białe, czyste ściany, kryształowy żyrandol i masa bibelotów poustawianych gustownie na komódce naprzeciw łóżka zrobiły na niej wrażenie.
mamy rok 1933 - i białe ściany w pokoju?
a masa bibelotów na komódce raczej z gustownym widokiem ma mało wspólnego.
Gdyby nie te słabo dobrane słowa do opisu sytuacji, może by się czytało lepiej, bo lubię te klimaty. Jednak w obecnym zapisie tego się nie da czytać. Przykro mi, ale tekst do gruntownego obrobienia.

powieść historyczna, pierwszy rozdział

3
Taki drobiazg: realia bardzo z tektury :) bo widzisz, specyficzne miasto, ten Grudziądz, w newralgicznej okolicy, polsko-niemieckie, a właściwie to niemiecko-polskie, owszem, w międzywojniu włączone do polski, ale bliżej mu było jednak do Niemiec - no i w dekadę po włączeniu do tejże Polski, wciąż z większością ludności niemiecką, to jest kocioł etniczny, a u Ciebie, o ile czegoś nie przeoczyłem, jednym śladem niemieckości jest fakt, iż doktor studiował medycynę w Berlinie.
IMO, choćby w tłach, problem miasta przechodniego i walki dwóch silnych grup etnicznych, napięć, dwujęzyczności, musi się przewijać. Może być na marginesie (typu: w jakim języku mówi ta dziewczyna, bo... bla bla bla wyjaśnienie w jednym zdaniu skomplikowanych losów miasta), ale totalne pominięcie - no, wybacz szczerość, ale ja tego kompletnie nie kupuję, to jest pozbawione realizmu na podstawowym poziomie :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

powieść historyczna, pierwszy rozdział

4
Za wszystkie uwagi bardzo bardzo dziękuje!

Mieszkania/domy bogatych mieszczan potrafiły naprawdę być urządzone bardzo bogato, nowocześnie i elegancko. Może rzeczywiście zamiast bibelotów umieszczę tam coś bardziej konkretnego i nadam pokoikowi bardziej eleganckiego charakteru, ale nie chciałam przesadzać, bo to pokoik, który dawniej zajmowała zmarła córka Doktora Wernera, więc po prostu dawny pokój/sypialnia dziecięca(o czym mowa w kolejnych rozdziałach).

Białe ściany nie wdają mi się błędem, bo według mnie nic nie stoi na przeszkodzie żeby takie były.

Miasto, o którym piszę przed pierwszą wojną światową znajdowało się pod zaborem pruskim, były to rozwinięte gospodarczo i kulturowo tereny jak na tamte czasy.

Jeśli chodzi o ten hałas to miałam na myśli, że bohaterka wyczuła, że jest w obcym miejscu, bo te hałasy dobiegające zza okna dla niej były zupełnie obce.

Dobrze wiedzieć, że mam zdania do poprawki, popracuję nad nimi. Ja czytałam to już tyle razy, że ciężko mi już wyłapać błędy :)

Pozdrawiam!

Dodano po 3 minutach 10 sekundach:
Romecki pisze: (pt 26 lis 2021, 13:21) Taki drobiazg: realia bardzo z tektury bo widzisz, specyficzne miasto, ten Grudziądz, w newralgicznej okolicy, polsko-niemieckie, a właściwie to niemiecko-polskie, owszem, w międzywojniu włączone do polski, ale bliżej mu było jednak do Niemiec - no i w dekadę po włączeniu do tejże Polski, wciąż z większością ludności niemiecką, to jest kocioł etniczny, a u Ciebie, o ile czegoś nie przeoczyłem, jednym śladem niemieckości jest fakt, iż doktor studiował medycynę w Berlinie.
IMO, choćby w tłach, problem miasta przechodniego i walki dwóch silnych grup etnicznych, napięć, dwujęzyczności, musi się przewijać. Może być na marginesie (typu: w jakim języku mówi ta dziewczyna, bo... bla bla bla wyjaśnienie w jednym zdaniu skomplikowanych losów miasta), ale totalne pominięcie - no, wybacz szczerość, ale ja tego kompletnie nie kupuję, to jest pozbawione realizmu na podstawowym poziomie
Ojej niedobrze że tak Pan to odebrał, bo właśnie historia tych okolic w dużej mierze zainspirowała mnie do pisania tej powieści. Oczywiście, będzie o tym bardzo dużo, cała fabuła i historia głównej bohaterki wynikać będzie właśnie z polsko-niemieckich antagonizmów i napięć. Spokojnie akurat tego nie zabraknie, to tylko pierwszy rozdział.

Dodano po 2 minutach 5 sekundach:
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 13:32) być na marginesie (typu: w jakim języku mówi ta dziewczyna
Dziękuje przemyślę :)

powieść historyczna, pierwszy rozdział

5
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 13:32) Ojej niedobrze że tak Pan to odebrał, bo właśnie historia tych okolic w dużej mierze zainspirowała mnie do pisania tej powieści. Oczywiście, będzie o tym bardzo dużo, cała fabuła i historia głównej bohaterki wynikać będzie właśnie z polsko-niemieckich antagonizmów i napięć. Spokojnie akurat tego nie zabraknie, to tylko pierwszy rozdział.
Proszę, nie "panuj" mi, to sieć, tu wszyscy jesteśmy równi :)
Natomiast nieuwzględnienie tego w ekspozycji jest błędem, niestety. Nie możesz tego zostawić na zaś, to się musi pojawić szybko, bo w umyśle czytelnika kreuje obraz miejsca, w którym rozgrywa się akcja.
Niemniej, tekst daje się czytać, ciekaw jestem, co tam wykombinowałaś dalej :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

powieść historyczna, pierwszy rozdział

6
Romecki pisze: (pt 26 lis 2021, 13:36) Proszę, nie "panuj" mi, to sieć, tu wszyscy jesteśmy równi
Natomiast nieuwzględnienie tego w ekspozycji jest błędem, niestety. Nie możesz tego zostawić na zaś, to się musi pojawić szybko, bo w umyśle czytelnika kreuje obraz miejsca, w którym rozgrywa się akcja.
Niemniej, tekst daje się czytać, ciekaw jestem, co tam wykombinowałaś dalej
Serdeczne dzięki, jeśli chodzi o pisanie, to jestem samoukiem i takie rady są dla mnie naprawdę na wagę złota ;)

powieść historyczna, pierwszy rozdział

7
Mała podpowiedź. Zanim uznasz tło za godne opisu, zapoznaj się z detalami na stronach internetu - jest tego sporo, a unikniesz uwag nierealnego podejścia do tematu. I nie, nawet pokój dziewczynki miał ustalone wzorce meblowania i wystroju, domniemanie tu nie przystoi :) Ale to tak na marginesie.:)

powieść historyczna, pierwszy rozdział

8
W Grudziądzu było wówczas Centrum Wyszkolenia Kawalerii, mieszkałem tam w czasach podchorążówki, a tu ułanów niet :) Na poważnie: postudiuj stare fotografie, pocztówki itp. jest tego sporo w Internecie.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

powieść historyczna, pierwszy rozdział

9
Mam to wszystko w głowie po prostu napisałam o tym dalej:)
Myślałam żeby dawkować taką wiedzę historyczną. Uważacie że w pierwszym rozdziale już taka informacja powinna się pojawić?

Dodano po 1 minucie 22 sekundach:
Myślałam żeby tym pierwszym rozdziałem zaintrygować czytelnika.

powieść historyczna, pierwszy rozdział

10
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 13:34) więc po prostu dawny pokój/sypialnia dziecięca(o czym mowa w kolejnych rozdziałach).
Wydaje mi się, że tapety na ścianach by bardziej do takiego pokoiku pasowały.
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 13:34) Jeśli chodzi o ten hałas to miałam na myśli, że bohaterka wyczuła, że jest w obcym miejscu, bo te hałasy dobiegające zza okna dla niej były zupełnie obce.
Ale dalej jest mowa, że nic nie pamięta. To mi się trochę nie składa.

Pierwsza część tekstu - z przebudzeniem dziewczyny pasuje mi bardziej na prolog.

Potem masz już właściwą akcję, ale imho dajesz za dużo informacji na raz i wychodzi chaos. Są też rzeczy które dziwią: pacjentka jest u doktora kilka dni, nadal nie ma służącej i państwa doktorstwa? Dlaczego? Przydałaby się wzmianka czy to wynika z wybrzydzania pani czy nie szukają, czy cokolwiek.
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 12:04) Za każdym razem, kiedy Wernerowa spoglądała na pacjentkę swojego męża marszczyła czoło i szybko odwracała wzrok.
Wcześniej jest tez opis, że dziewczyna po jej strojach i makijażu wnioskuje, że pani doktorowa to lubi. Ale nie mam pomysłu po co, skoro była niezadowlona z jej obecności, zaglądała do pacjentki męża? I kto jej prał suknie? ;)
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 12:04) Karol ukończył medycynę, Anna szkołę średnią
Przydałoby się precyzyjniejsze określenie. Nazwa uczelni itp.

I na koniec coś co mnie zastanawia: czy wiesz jakie leki podaje doktor? Skąd informacja o obrzęku (czego?) podana nagle? Czy używano wówczas takiego słownictwa? To ważne jeśli chcesz zachować klimat epoki.

Tekst nie jest zły, tylko wymaga wygładzenia. Jeśli masz plan na resztę to bardzo dobrze, podpowiem tylko, że warto dopracować szczegóły. Romek ma rację z realiami już chociażby te panie mogły rozmawiać z różnymi akcentami czy dałoby się słyszeć różne języki.
Zwróć uwagę na zaimki, czy zawsze są potrzebne, bo nadmiar nie pomaga w czytaniu.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

powieść historyczna, pierwszy rozdział

11
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 15:41) Mam to wszystko w głowie po prostu napisałam o tym dalej:)
Myślałam żeby dawkować taką wiedzę historyczną. Uważacie że w pierwszym rozdziale już taka informacja powinna się pojawić?
No we wszystkim powinna być miara, ale w tym pierwszym rozdziale czytelnik powinien usłyszeć jak przechodnie rozmawiają po polsku, niemiecku i w jidisz ( Żydzi też tam byli), zobaczyć polskich ułanów i Niemców z NSDAP knujących w jakiejś lokalnej piwiarni :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

powieść historyczna, pierwszy rozdział

13
Pogranicze kultur to coś, co moim zdaniem musi tu wybrzmieć mocno. Bo jeśli nie wybrzmi, to po co Ci Grudziądz?
Nie wiem, co zaplanowałaś dalej, ale tutaj widzę malutko pomieszania, a przecież II RP to czas wielkiego multi-kulti ;) , przemian społecznych, ruchów w kierunku polepszenia bytu niektórych klas, głodu mieszkań, marzeń o koloniach zamorskich, o lotnictwie, o nowym imperium bez granic, o kraju nowoczesnem i dla każdego przyjaznem (no, może z wyjątkiem pewnych grup społecznych i/lub etnicznych, ale mniejsza o to).
II RP cechuje (w telegraficznym skrócie) duża nierówność społeczna, finansowa (zarobki - wystarczy zerknąć do Dzienników Statystycznych). Zmieniają się obyczaje, społeczeństwo "wisi" pomiędzy rozpasaniem a religijnością, między szaleńczą zabawą a ciasnotą mieszkań i biedą.
To zapewne wiesz lepiej ode mnie, ale pozwoliłam sobie przypomnieć tych kilka podpunktów węzłowych.
Co do fabuły - wydaje się ciekawa, ale... Już wytknięto Ci niską wiarygodność realiów, których nie czuć tutaj. Zgadzam się z tym.
Dalej - w warstwie językowej zarówno postaci jak narrator mówią dosyć współcześnie. "Zaręczam ci" nie zrobi Ci całej roboty, nie da przedwojennej maniery wysławiania się. Warto sięgnąć po powieści z epoki (np. mój ulubiony pan Dołega-Mostowicz), aby podpatrzeć ich język. Jeśli osadzasz akcję w Grudziądzu, to czy oni mówią tam jakąś gwarą, wrzucają dużo niemcyzmów? Nie wiem, ale warto zwrócić na to uwagę.
Druga rzecz to takie drobnostki jak wystrój, wyposażenie mieszkań, kwestie sprzętów, stosowanych substancji leczniczych, nomenklatury medycznej, sposobu myślenia o człowieku... To wszystko ma znaczenie.
Trzecia sprawa to realia czysto "życiowe". Choćby te kobiety, narzekające na służące. Jest wczesna pora (domyślam się, że może około 5-6 rano). Czemuż więc panie wstają tak wcześnie? O tej porze wstaje służba i chodzi na palcach, aby nie zbudzić państwa. Po drugie - panie nie narzekałyby na służbę od samego rana, nie byłoby to ich głównym zajęciem. Moda, toalety, uczesania, modystki, bale i herbatki o charakterze filantropijnym (chodzi mi o omawianie kwestii z nimi związanych, a nie samo picie herbaty tak wcześnie) - oto co by je raczej zajmowało, gdyby nawet wstały o tej nieludzkiej szóstej rano. ;)
<przerwa techniczna>
Po czwarte... Emocje. To rzecz niezmienna, lecz wyrażana nieco inaczej niż dzisiaj. Znowu odsyłam do powieści z epoki.
Po piąte... Garderoba, drobne szczegóły ubioru, fryzury - wszystko to doda wiarygodności. No i zapachy, dźwięki, muzyka... Można odlecieć. ;)
Pisz dalej, ciekawa jestem, co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że ten nieco chaotyczny rysik historyczny oraz amatorskie rady pomogą Ci choć trochę. Weź to, co Ci się przyda, a to, czego nie potrzebujesz - odrzuć bez żalu. Decyzja należy do Ciebie. :)
Trzymam kciuki za rozwój fabuły!

Dodano po 14 minutach 57 sekundach:
I jeszcze jedno - gwałt. O nie, nie mówi się tego dziewczynie! I nie jest się z nią na "ty". Wykorzystać, posiąść - to już bardzo brutalne słowa i lekarz raczej ich nie użyje w obecności pacjentki. Ba, powstydziłby się ich użyć nawet w rozmowie z mężem, narzeczonym, przyjacielem takiej pani. Raczej zachowały to dla siebie, pominąłby tę okoliczność lub usiłowałby przekazać taktowniej. W ogóle leczenie kobiet omawiano raczej z mężczyznami z ich otoczenia. No i słowo "gwałt" - pamiętajmy o jego wieloznaczności, to nie tylko akt przemocy cielesnej, ale również tumult, zawierucha.
Gwałtu! - to okrzyk bynajmniej nie sygnalizujący potrzeb brutalnego potraktowania wołającego, lecz jego przerażenie. ;)
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

powieść historyczna, pierwszy rozdział

14
Ja bym powiedziała tak: pierwszy rozdział to nie worek, do którego należy wrzucić wszystko, co będzie przydatne w dalszych częściach powieści, ale rzeczywiście przestrzeganie podstawowych realiów jest potrzebne od samego początku. Czyli w tym przypadku bardzo by się przydał wielojęzyczny gwar. Mniejsza, o czym rozmawiają na ulicy, bardziej istotne, w jakich językach.
No i właśnie: w jakim języku rozmawiają ze sobą doktor i jego żona? Milcząco zakładamy, że mówią po polsku, co wcale nie jest oczywiste, podobnie jak narodowość dziewczyny. Piękna ciemnowłosa i czekoladowooka zupełnie spokojnie mogłaby mówić w jidisz :) To trzeba zaznaczyć od razu, że nie mają kłopotów językowych, jeśli chodzi o porozumiewanie się z nieznajomą.
W ogóle, przydałoby się trochę informacji o pochodzeniu Wernerów. Że zamożne rodziny, miasto, wieś, że studia w Berlinie - to ciut za mało. Córka fabrykanta albo kupca i chłopak z rodziny ziemiańskiej? To można zamknąć w dwóch, góra trzech zdaniach, żeby wypełnić środowiskową pustkę, w jakiej się teraz unoszą.
A wracając do dziewczyny:
Adka pisze: (pt 26 lis 2021, 12:04) Przetarła oczy i powoli rozejrzała się po pokoju. Pomieszczenie, w którym się znajdowała było urządzone bardzo gustownie, należało zapewne do kogoś bardzo majętnego. W pokoiku było jasno, drewniane podłogi błyszczały w porannych promieniach, które odbijały się od pięknych, oprawionych w mosiądz obrazów. Białe, czyste ściany, kryształowy żyrandol i masa bibelotów poustawianych gustownie na komódce naprzeciw łóżka zrobiły na niej wrażenie.
Oj, nie. Jeżeli dziewczyna budzi się w otoczeniu, którego nie zna, a do tego nie ma pojęcia, jak tam trafiła, to na pewno nie będzie w pierwszym odruchu rejestrowała, że obrazy są oprawne w mosiądz (mało prawdopodobne, mosiężne ramki służyły do fotografii) albo że bibeloty są gustownie ustawione na komódce. Pierwszym odruchem jest niepokój i pytania: gdzie ja właściwie jestem? Co to za pokój? Skąd się tu wzięłam? Dopiero za nimi idzie obserwacja, która może uspokajać albo i nie, gdyż elegancja pomieszczenia nie musi świadczyć o dobrych zamiarach jego właścicieli.
I jeszcze: Wernerowie mają trochę możliwości, żeby ustalić, jeśli nie tożsamość dziewczyny, to parę cech świadczących o jej pochodzeniu. Na przykład - sposób wysławiania się. Czy mówi językiem świadczącym o przynależności do wyższych warstw (kwestia edukacji), czy do plebsu? Czy używa zwrotów charakterystycznych dla Grudziądza albo - ogólniej - obszaru polsko-niemieckiego? To wcale nie jest takie oczywiste, przecież mogła przyjechać to tego miasta, nawet z daleka. Na co wskazuje jej ubiór? (Stopień zamożności w ten sposób dość łatwo określić). A maniery przy stole? Umiejętność posługiwania się sztućcami to niebagatelna sprawa w czasach, o których piszesz. Plus taka ogólna kindersztuba, która w wieku tej dziewczyny powinna być już doskonale przyswojona i odruchowa.
Tak więc, masz parę sposobów, żeby nadać swojej bohaterce pewną indywidualność, nawet jeśli ona sama własnego życia nie pamięta.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron