" Everybody lies" (fragment opowiadania, kryminał) (Wulgaryzmy, 18+)

1
W tegorocznej drugiej połowie stycznia, zima dalej ostro dawała się we znaki. Przez mrozy i leżący puch za oknami ciepłych domów, zdawać by się mogło że święta Bożego Narodzenia dopiero będą nadchodzą. Jakimże mylnym byłoby owe myślenie. Na kalendarzach bliżej już było do lutego, niżeli nawet samego sylwestra, a gwiazdka, powinna się wydawać odległą przeszłością. Tego mroźnego wieczoru, gdzie na ciemnym jak otchłań niebie błyszczące gwiazdy układające się w różnorakie gwiazdozbiory, Alex miał do wykonania zadanie. Miał bowiem odebrać dług, jaki zalegał od pewnego czasu jeden ze znanych adwokatów Francji. Co zatem taka szanowana osobistość robiła w kasynie? Kto wie? Z pewnością był tutaj, bo rudowłosy własnoręcznie wytropił go i obserwował przez ostatnie pół tygodnia. Dzisiaj jednak, wraz z zakończeniem się weekendu, nadszedł ostateczny termin aby mężczyzna spłacił swoje długi mafii.
Alexander Delire odziany w długi przed kostkę czarny płaszcz, podjeżdżał właśnie za bramę przed samym budynkiem kasyna, gdzie chwilę wcześniej sprawdzali go ochroniarze. Budynek był ogromny. Bił od niego blask wielu lamp które paliły w środku, a wszystko z daleka wyglądało dostojnie. Duże szklane okna ze złotymi ramami przez które z daleka można było zobaczyć eleganckich gości, popijających wino rozmawiających o biznesach w salach bankietowych. Znudzeni bogacze sami z nudów obserwowali kto nowy podjeżdża i jak bardzo przestraszeni parkingowi biegają za znanymi osobistościami, chcąc idealnie zaparkować ich drogie auta. Owej przyjemności oddał się również rudowłosy. Jakiś chudy, blady jak kreda szczypior na mrozie, zapytał go od razu przy przyjeździe pod wejście czy i jego autem mógłby się zająć. Wysiadł z lekkim uśmiechem i rzucił chłopakowi kluczyki do drogiego auta, wskazując konkretne miejsce gdzie ma stanąć. Wybrał mu to najciekawsze, bo było dosyć ciasne na wprost fontanny z iluminacjami świetlnymi, oraz z ustawiona na środku z figurką greckiego boga zwycięstwa i wojny, Aresa.
Alexander wspiął się po kilku dobrze odśnieżonych i okrytych dywanem schodkach do budynku, a w nim od razu poczuł milion zapachów. Różnorakie drogie perfumy, cygara, alkohole. Cały świątek bogatych ludzie z Francji w jednym miejscu. Od razu po wejściu zdał swój płaszcz. Został za to w czerwonym garniturze, który był jego nową zdobyczą. Czerwona marynarka cała w delikatny motyw kwiatowy na myśl przypominający wzory jakimi szczycili się królowie. Czarne aksamitne klapy, klatka piersiowa przepasana przez również czerwoną kamizelkę, z tą różnicą że była cała kładka. Dodatkowo pod nią miał założona czarną koszulę, której szyję ozdabiał czarny, starannie zawiązany krawat z motywem srebrnego wzoru. W butonierce natomiast, miał małą, czarna chusteczkę z bokami obszytymi srebrną nicią.
Całość jego ubioru dopełniały czarne mokasyny, które z boku posiadały cieniutki, srebrny łańcuszek. W samym kasynie czuł się dosyć naturalnie. Niektóre twarze kojarzył z wiadomości, niektóre z akt. Nie wiedział jednak swojego celu. Ten z pewnością musiał być w jakiejś innej, być może prywatnej loży.
Od razu skierował się do recepcji. Początkowo młoda kobieta, siedząca za ciemnym, prawie że czarnym biurkiem, biurkiem, zmierzyła go szybko wzorkiem, aby odezwać się skromnie z pytaniem czy mogłaby jakoś pomóc. Od razu rudowłosy wyczuł że z tą dziewczyną łatwo pójdzie. Oparł się łokciem o blat i trochę z nią porozmawiał, o ile tak można powiedzieć na jego, może lekko flirciarski monolog. Rozmowa nawet wydała mu się przyjemna, taka miła odskocznia z nieśmiałą, czy raczej zawstydzoną dziewuszką przed tym całym mafijnym syfem, którego miał być na nowo częścią.
Niedługo później kobieta dowiedziawszy się że Alexander szuka niejakiego Victora Miner'a zaprowadziła go do prywatnej loży, znajdującej się w środku budynku, z widokiem na ogród. Oboje weszli do pomieszczenia, kobieta jako druga, z racji że Alex otwierał drzwi. Jego oczom od razu ukazał się skupiony na grze jegomość, którego szukał. Siedział, pałac cygaro na drewnianym krześle z aksamitnymi niebieskimi oparciami, z niesmakiem przyglądając się drugiemu graczowi. Pan Victor był obrzydliwy. Gruby, spasiony jak świnia z rękami bliżej przypominające palce norweskiego trola. Miał duże wysokie czoło, na którym dopiero wysoko znajdowały się na prawie czubku głowy włosy. Przylakierowane i ulizane w jedną całość miały imitować bujne włosy, które tak naprawdę przykrywały łysinę. Adwokat prócz tego miał strasznie małe oczy, nie tylko przez to że je mrużyły, ale optycznie wydawały się mniejsze przez jego bulwiasty jak kartofel nos. Jego rywal zaś nie wydawał się tak wstrętny jak on, ale urodziwym też nie można by go nazwać. W podobnym, podeszłym wieku dojrzały, mężczyzna zbliżający się do sześćdziesiątki. Popijał co jakiś czas whisky, w kryształowej szklance, z kołyszącym się powoli w płynie przezroczystym lodem.
Ubrany był w garnitur z tegorocznej kolekcji Gucciego. Miał czarną rozpiętą marynarkę w małe wzorki firmy, białą koszulę z odpiętym głęboko kołnierzem, spod której widniały zaczątki siwego owłosienia. Miał również zadbanego przystrzyżonego przysiwiałego nad wąskimi ustami wąsa, którego co jakiś czas moczył w trunku. Obaj mężczyźni grali w pokera, siedząc naprzeciwko siebie, a pomiędzy nimi obok stołu stała krupierka. To właśnie ona najbardziej przykuła uwagę rudowłosego. Wysoka, szczupła, kobieta, o czarnych cieniowanych w głęboki granat włosach.
Kontrastowały one z jej kompletem, który był barwy jasnej, szarej. Jedwabny kostium optycznie dodawał kobiecie wdzięku oraz mocno podkreślał jej talię. Miała bowiem szarą marynarkę, pod którą tym samym kolorze posiadała szarym top bez ramiączek. Odkrywał on mały pasek jej brzucha, a jego krój idealnie podkreślał pełny biust kobiety. Trochę wyżej za to, na szyi, miała cyrkoniowy naszyjnik w kształcie obręczy, który mienił się na różne kolory w zależności od tego jak padało światło. Najlepsze jednak prócz topu były również spodnie kobiety. Długie, wąskie szare rurki nie dość że podkreślały jej idealną figurę, to również zdawało się że kobieta miała nogi jak modelka z najlepszych wybiegów świata.
Krupierka spoglądała raz to na jednego, raz na drugiego mężczyznę rozliczając ich z całości rozgrywki. Zdawało się że nikt nie czuje się pewny, bo obaj mężczyźni milczeli trzymając kurczowo swoje karty w dłoni, spoglądając co jakiś czas na własne żetony. Dopiero kiedy recepcjonistka oznajmiła o przybyciu rudowłosego oderwali się od rozgrywki. Alex wraz z kobietą podeszli bliżej stając tuż obok stołu, naprzeciw krupierki mając po obu stronach graczy.
— Kto to Amelio?
— To jest..
— Nazywam się James. James Bondares — przedstawił się rudowłosy przerywając młodej recepcjonistce. Bez chwili czekania chwycił delikatnie w geście przywitania dłoń krupierki w rękawiczce, która jeszcze delikatniej ucałował — Miło mi
— Dokładnie.. Pan Bondares jest specjalnym gościem. Z trzynastego piętra hotelu
— Rozumiem — odpowiedziała dosyć sztywno krupierka rozumiejąc że rudowłosy jest naprawdę ważną i bogatą osobistością skoro stać go było na wynajęcie pokoju na trzynastyp piętrze hoteli, który był połączony z kasynem — Zamierza Pan grać?
— Niestety nie, widzę że rozgrywa już się rozpoczęła.. nie chciałbym przerywać. Poczekam i poobserwuje. Poproszę jednak o martini. Wstrząśnięte, nie mieszane
— Naturalnie, wedle pańskiego życzenia — odpowiedziała Amelia i od razu podeszła do barku i przygotowała wskazany przez Alexandra trunek. Sam chłopak jednak zajął miejsce na kanapie obok grających i zagadnął do nich
— Ile trwa już rozgrywka? Pół godziny już? Rozumiem.. Pan Victor widzę zawstydził się chyba moją obecnością? Proszę się nie przejmować ja tylko będę obserwować tą rozgrywkę. Wszakże jestem tu gościem..
— Po co tu przyszedłeś..?
— Potowarzyszyć. Przyszywany brat ojca to przecież prawie jak wujek! Musiałem wpaść i chociaż chwilę porozmawiać
— Jasne, ale to nie będzie konieczne, mówiłem że dam radę--
— Ależ ja nie wątpię że da Pan radę! Ojciec nie mógł przyjechać ale może to i lepiej.. będzie mi pan mógł na spokojnie dać ten prezent który obiecał, na jego urodziny. A tak, gdyby tatko przyjechał to wszystko byśmy musieli robić w stresie haha
— Wiesz czemu gram, prawda?
—Dla rozrywki?
— Nie, żeby dotrzymać słowa (edytowane)
— To proszę się nie krępować, tylko wygrać — odpowiedział już poważniejszym tonem zakładając nogę na nogę oraz biorąc łyk martini, cały czas patrząc jak zestresowany starszy mężczyzna spogląda dwa razy na swoje karty
— Możemy kontynuować? — zapytała krupierka na co gracze potwierdzili, a Alex z daleka obserwował przebieg rozgrywki. Obaj mężczyźni grali ostrożnie, bez żadnych emocji. Nie na tym polegał przecież poker! Nawet dużych sum nie postawili tylko jakiejś kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Chłopak siedział na aksamitnej sofie góra 10 minut, sącząc powoli martini i z głośnym wydechem wstał zostawiając kieliszek na stoliku obok.
— Nuuuudy. Panowie z całym szacunkiem ale gracie jak starzy emeryci z demencją. Też chce zagrać, może dostarczycie mi trochę wrażeń. Krupierze, mogę się jeszcze dołączyć?
— … o ile pozostali gracze nie mają nic przeciwko — spojrzała na mężczyzn ale żaden nic nie odpowiedział. Między nimi nastała długa z głucha cisza
— Wspaniale! — klasnął w ręce entuzjastycznie dostawiając sobie krzesło do stolika, siadając na przeciwko kobiety, a po swoich obu stronach mieć starszych mężczyzn — Chce postawić pół miliona.. nie, milion dolarów w żetonach
— I-ile?? — zapytał od razu zaskoczony Victor, który wytrzeszczył na niego oczy i przybliżył się bardziej. Drugi, obcy mężczyzna jedynie poprawił w ciszy okulary na swoim nosie i odchrząknął zaskoczony ową propozycją
— To co Pan słyszy. Dołączam się i chce postawić milion dolarów. Jeśli Pan wygra, nawet sporo zarobi ~ — odpowiedział mu, puszczając oczko w jego stronę — Ah oraz na tą rozgrywkę poproszę tym razem.. whisky, tak jak pan..?
— Davies
— Tak jak pan Davies — dokończył zdanie spoglądając na elegancką kobietę na przeciwko niego


***


Rozgrywka za chwilę miała się zacząć. Dostojnie ubrana krupierka, wyjaśniła im w międzyczasie zasady, z racji że wcześniejsi gracze postawili o wiele niższe sumy od Alexa - przez to, musieli jakoś zrównoważyć kwoty. Padła propozycja, aby rudowłosy obniżył swoją postawioną kwotę, jednak na te słowa jedynie się uśmiechnął i pokiwał przecząco głową odmawiając.
Od razu przed tym, jak kobieta miała rozdać im karty wciął się ze swoim życzeniem o alkohol. Wszakże Delire nie będzie siedział przez tyle czasu o suchym języku, skoro jego przeciwnicy grali jak ślimaki.. a po drugie, jedna szklanka nikomu nie zaszkodzi. W końcu mógł się trochę pobawić na tej konkretnej misji!
Jakże miłym gestem ze strony krupierki było że nachyliła się w jego stronę, ukazując przy okazji trochę dekoltu. Oczywiście, Alexander, nie był niewychowanym ogrem, jak inni, ugryzieni już zębem czasu gracze, którzy od razu na jej widok najpewniej się ślinili. Czy było to dziwne? Ciężko powiedzieć, Alex jednak uważał takie zachowanie za przejaw chamstwa i jedynie jednostki puste i zbędne mogły zachowywać się w ten sposób. Flirt jak najbardziej był okej, nawet jeśli była spora różnica wieków, ale z pewnością nie ostentacyjne patrzenie komuś w dekolt! Takie proste, prawie że zwierzęce zachowanie, na widok kawałka, czasami przypadkowo odsłoniętego ciała, starym dziadom aż ślinka kapała. Doprawdy obrzydliwe.
Tak więc Alex widząc kątem oka, że kawałek dekoltu krupierki bardziej się odsłonił, nie spojrzał na niego. Nie odrywał wzroku od jej oczu, łagodnie się uśmiechając podpierając dłoń o podbródek
— Alkoholowe upojenie szkodzi pokerowym rozgrywkom, Panie Bondares — wyszeptała do niego, swoim ciepłym, kobiecym głosem miłym dla ucha. Zaśmiał się delikatnie na jej komentarz
— "Szkoda" to pojęcie względne, bo według mnie, takie upojenie przyniosłoby rozrywkę — odpowiedział, nim kobieta się wyprostowała. Wszakże wiedział że do żadnego realnego upojenia alkoholem nie dojdzie z jego strony, bo w końcu dalej miał zadanie, które musiał wypełnić.
Przyjemnie mu się patrzyło jak biedny, ciemnowłosy kelner próbował startować do krupierki. Czy przy takich biznesmenach, naprawdę myślał że ma u niej szansę? Wszakże wśród nich na pewno większość, wykorzystałby kobietę na jedną noc, ale czy biedny chłopaczek, niższy stopniem chciał dalej próbować..? Patrząc też na to że był w obecności Alexa, którym jednak bardziej żak sie krupierka (a przynajmniej tak się zdawało) zrobiło się rudowłosemu go naprawdę szkoda. Biedak, próbował, a kobieta jego marzeń to akurat piegowatemu ukazała kawałek dekoltu. Doprawdy szkoda.
Czarnowłosa kobieta jednak, od razu przeszła do rzeczy, nie rozczulając się nad młodzikiem. Rozdała karty, a rozgrywka się zaczęła. Żetony się przesuwały, karty odsłaniały, gracze tracili co chwila to resztki swojej pewności siebie, zaczynali wątpić. Najbardziej jednak to Victor patrzył się w swoje karty jak w obrazek, gdzie Edward Davies popijał swoje drinki. Alex jednak, jak zawsze musiał emanować swoją nierozsądnością podczas rozgrywki. Wymieniał karty, nie sprawdzał i podbijał stawkę, chcąc mieć trochę dreszczyku emocji. Uwielbiał to. Raz że rozpraszał pozostałych graczy, powodował u nich zdziwienie to w dodatku ich kompletnie dezorientował. Nigdy nie byli w stanie przewidzieć co chłopak postawił, bo on sam nie wiedział!
Nadszedł jednak czas na ostateczny rozrachunek. Żetony były na środku, karty przed każdym z graczy. Krupierka powoli je odsłaniała, jakby to celowo wzbudzając w nich coraz to mocniejsze emocje, z każdą nową kartą. Nawet rudowłosy dał się trochę w to wciągnąć i pochylony lekko do przodu, podpierając się na łokciu patrzył co się stanie. Złowrogą ciszę, w której to każdy przypatrywał się kartom przerwał Victor. Od razu wybuchł pełen entuzjazmu, że jest bezpieczny i wygrał. Zaczął krzyczeć że Alexander przegrał, kiedy to chłopak oparł się o swoje krzesło i założył nogę na nogę patrząc na mężczyznę z politowaniem
— Wujku, idź lepiej do okulisty po jakieś okulary tak jak tata
— Nie tak prędko, dostojni panowie — przerwał Victorowi, Davies, który wskazał gestem dłoni na swoje karty — To ja wygrałem.
Zapadła cisza. Victorze podszedł pospiesznie, prawie że truchtem, bliżej Davies'a stając po prawej stronie stołu obok Alexa. Nagle, kiedy już się przyjrzał kartom zaczął krzyczeć że to niemożliwe. Delire będąc już lekko poirytowanym jego zachowaniem wziął z krzesła założona wcześniej czerwoną marynarkę, zawieszając ją przez jedną rękę i również wstał. Mogłoby się zdawać że mimo uśmiechu na twarzy, stał się bardziej surowy.
— Doprawdy, dziecinne zachowanie. Przegrał Pan. Powiedziałbym że Kasyno zawsze wygrywa, ale w tym wypadku, rozgrywka była jak najbardziej uczciwa..
— Na pewno maczałeś w tym palce skurwysynie! Edwardzie on cię do tego zmusił tak?! To dlatego chciałeś grać?! Żeby dodatkowo mnie ośmieszyć?!
— Pogodziłbyś się ze stratą Victorze. Raz na wozie raz pod--
— Wy.. WY! Ukartowaliście to razem! A ty dziwko też z nimi współpracujesz! Wszyscy w tym siedzicie w trójkę! Pozwę was!
— Oho, wujek chyba nie może znieść porażki.. proszę obciążyć jego konto, wedle zasad kasyna a my już lepiej pójdziemy bo zaraz będzie tu rozróba, jak kiedyś nad morzem w smażalni.. —
— Nigdzie nie idę! Zdobędę pieniądze i-- — nie dane mu było dokończyć bo starszy mężczyzna nagle zamilkł. W połowie zdania musiał przerwać, bo po całym jego ciele rozszedł się potworny ból. Rudowłosy stojący tuż zanim, trochę pod skosem, położył mu lewą rękę na ramieniu do swojego monologu, a druga zaś, za plecami trzymała mocno nóż, głęboko włożony między żebra starszego mężczyzny. Zastanawiał się przez chwilę czy trafił w płuca albo nerkę bo tego by nie chciał, ale o tym miał się przekonać dopiero później
— Iiii, lepiej nie dobijać sobie rachunku za ten pokój. Dobra, idziemy zanim się jeszcze bardziej rozkręcisz i coś słabo wyglądasz po tej przegranej. Brałeś leki? Tak czy siak, dziękujemy za rozgrywkę — Alex dokończył za nich obu, przenosząc lewą rękę z zawieszoną marynarką aby trzymając za brzuch wąsatego emeryta. Druga zaś, przewiesił mu przez ramię jak gdyby był pijany i z uśmiechem na ustach podziękował kelnerowi za otwarcie drzwi. Jeszcze raz rzucił okiem do tyłu na krupierkę nim się zamknęły z lekki, drewnianym trzaskiem. Miał tylko chwile, dosyć krótką, żeby wyjść z dźgniętym mężczyzną z pomieszczenia i dojść do góry do pokoju hotelowego. Pospiesznie udali się więc do winy, która trochę jechali, na wspomniane wcześniej przez młodą ekspedientkę na trzynaste piętro, w którym to pokój wynajął rudowłosy. Starszy mężczyzna stawał się już dla niego ciężarem. Ledwie wyszli z windy, bo mężczyzna już średnio kontaktował, będąc blady jak kreda
— No już już, jeszcze chwila, dojdziemy do środka i będę cię naprawiać — rzucił do niego widząc jego wzrok błądzącym po nim. Chyba już zaczynał się ten moment gdzie biznesmen zaczynam tracić już trochę krwi, mózg nie trafił bólu i mężczyzna zdecydowanie był na pograniczu odlecenia. Jakże Alex się zirytował kiedy nie mógł wyjść z kieszeni klucze, które magicznie zginęły. W spodniach nie mógł ich znaleźć, a ostatecznie były w marynarce, którą cały czas zatrzymywała krwawienie starszego mężczyzny z przodu, żeby nie było żadnych dowodów. Naprawdę musiał je włożyć akurat do marynarki która robiła za opaskę uciskową. Chwilę się poszarpał, trochę szeptem nakrzyczał na delikwenta że jest ciężkim grubasem, aby później nie wiodącą ręką próbować włożyć klucz do dziurki, bo lewa cały czas trzymała mężczyznę za brzuch
Victor mu ciążył, nie dało się tego ukryć. Nigdy rudowłosy nie pomalował czemu kiedy osoba traciła przytomność stawała się nagle jakby trzy raz cięższa. Tak jak i teraz, mężczyzna który mógł waży koło tych 80-90 kilogramów zdawał się ciągnąć Alexandra w dół i w dół, mimo tego że miał wyrobione mięśnie w ręce. Oczywiście, nie był samą kupą mięśni jak kulturyści, u których to ledwie żyły się mieszczą na tkance mięśniowej, ale jako agent fatuii musiał być wysportowany. Nawet z własnych pobudek (a może to przez to że ojciec mu wpajał treningi od małego?) uwielbiał ćwiczyć i doskonalić swoje ciało.
Zdziwił się lekko kiedy usłyszał jak kobiecy, ciepły głos szepnął mi do ucha pytanie. Gdyby nie wyzbył się już wcześniej podczas szkoleń wzdrygnięć na różne niespodzianki, prawdopodobnie właśnie by to zrobił. Człowiek jednak jest istotą ludzką, więc czując jak dłoń kobiety delikatnie oplotła tą jego, wysuwając zwinnie klucz, przeszedł go bardzo krótki, aczkolwiek dreszcz po plecach. Zdawać by się mogło że kobieta miała dłonie jak aksamit. Ciemniejsze w barwie niż jego, w końcu on miał cerę najjaśniejszego typu. Zadbane, pomalowane paznokcie, dłoń o skórze nieskazitelnej, za wyjątkiem jednej czarnej kropeczki w formie pieprzyku oraz srebrna bransoleta.
— Radziłem sobie, jednak miło mieć ciekawsze towarzystwo niż nieprzytomny wór tłuszczy — odpowiedział jej puszczając może lekko zalotnie oczko, żeby nie wpatrywać się w nią jak zaklęty. Biorąc już bardziej "podręcznie" Victora, kiedy krupierka otworzyła drzwi. Nie miał szansy by machnąć jej ręką (nie mówiąc już o delikatnym ukłonie) aby zasugerować żeby kobieta weszła pierwsza. Co za głupi grubas! To krupierka otworzyła mu drzwi, a gdzie jakaś etykieta dżentelmena? Najpierw pocałował ją w dłoń na przywitanie a teraz nie mógł puścić ją pierwszą w drzwiach.. od razu, przekraczając metalową framugę po jego głowie przeszła myśl, że będzie musiał dać lekcje Victorowi na ten temat. Kiedy faktycznie weszli zauważył że kobieta nie zamknęła drzwi. Tak właściwie, to w jakim celu przyszła za nim..? Fakt, mógł jej się spodobać ale skoro nie zmierzała drzwi to co niby zamierzała? Alexander lubi dreszczyk emocje i tym podobne ale na pewno ceni sobie odrobinę prywatności
Położył jednak emeryta na łóżku jak wór ziemniaków, podczas szybkiej analizy celu jaki obecnie miała Isabelle. Jego bęben przypominał trochę jeden z zaokrąglonych szczytów górskich, a z drugiej strony kojarzył się z napompowaną piłką plażową. Rzucił na niego jeszcze szybko okiem, czy
przypadkiem nie kosa nie przebiła mężczyznę z obu stron
— Ja nie wiem co z tym wujkiem.. pewnie leków na nadciśnienie nie wziął i teraz proszę! Lekko się zdenerwował i mu czachę wystrzeliło.. wie Pani co zrobić żeby mu pomóc? Może ma w apteczce w łazience jakieś leki które pomogą.. — zaczął nawijać do kobiety jak najęty, aby przy okazji ją trochę zająć rozmową. Udał się jednak podczas tego dialogu do łazienki i widząc kątem oka że kobieta zaczyna się jakby przyglądać wąsaczowi, od razu wiedział co robić. Czy chciał? Z pewnością nie lubił takich zagrywek. Kiedy ciemnowłosa nachylał się nad ciałem starszego mężczyzny, wlepiona w niego z otwartymi szeroko oczami zamarła kiedy na jego plecach dostrzegała krwawą plamę. Już w tamtym momencie Alex stał tuż za nią, zastanawiając się czy kobieta jest w pół głucha, czy tak się przejęła tym co zobaczyła że nawet się do niego nie odwróciła, kiedy do niej podszedł. Nie spieszył się. stojąc jednak bardzo blisko niej, prawie że dotykając jej plecy całym ciałem założył jej sprawnie ręką dźwignie na szyi. Jego wewnętrzna część łokcia dotykała teraz delikatnie jej grdyki, a dłoń rudowłosego powędrowała na jego własne ramię, aby szarpiąc się kobieta nie poluzowała jego żelaznego uścisku
— Ah.. no i po co droga Pani wtykasz nos w nie swoje sprawy? Rodzice nie uczyli że ciekawość, to pierwszy stopień do piekła? — wszystko oczywiście działo się bardzo szybko. Szybko przyszedł, cichym krokiem, oplótł ją ręką, a teraz te piękne, pomalowane na gładkich dłoniach paznokcie wpijały się w jego biała skórę, chcąc się wyrwać. Szarpała się, drapała, wierzgała, chcąc się uwolnić.
—Ciii.. śpij już kochanie.. śpij.. o tak — szepnął jej do ucha najspokojniej jak potrafił, przytykając drugą, wolną ręką do nosa kobiety szmatkę nasączoną chloroformem.
Raz, dwa, trzy, cztery
Uścisk na jego ramieniu się poluźnił, a drobna kobieta powoli zaczęła zjeżdżać na dół już jako bezwiedna skorupka człowieka bez życia. Wszakże, Alex nie był chamem i nigdy nie pozwalał ludziom upadać w takim momencie.. no chyba że ktoś na to wyjątkowo zasługiwał. Powoli pozwolił jej usiąść na podłodze, opierając się o brzeg łóżka. Spojrzał jak głowa kobiety delikatnie opada na jedno z jej ramion, a usta otwierają się załatwiając malutka przestrzeń. Spała jak suseł, i nie zamierzała się obudził. Alex kucnął przed nią, malutką chwilę na nią popatrzył uśmiechem. Ciekawe co jej się przyśni..
Wziął ją na ramiona i zaniósł do łazienki, aby mogła spokojnie sobie poleżeć i pospać w hotelowej wannie. Wyszedł zostawiając ją samą, zamknął pomieszczenie, drzwi do apartamentu zakluczył, i wrócił do rzeczywistości. Najpierw, podgiął materiał marynarki mężczyzny, i siedząc na łóżku tuż obok niego, zaczął go zszywać jak szmacianą lalkę. Denerwowało go, że wbił się za mocno bo w stałym, w miarę szybkim tempie krew wypływała z rany przeszkadzając w szyciu. Dobrze że uprzednio założył czarne gumowe rękawiczki, bo chyba by oszalał mając co chwila ręce we krwi tego syfiarza. Przyszedł po pieniądze, a nie żeby go zabić. Po zakończonym zabiegu, wziął wąsatego na jedno z drewnianych krzeseł i sznurem przywiązał go do niego. Wyglądał jak skazaniec z prawdziwego zdarzenia! Naprawiony był, kobiety się pozbył na jakąś godzinę dwie, i teraz trzeba było delikwenta jakoś obudzić. Wyciągnął spod łóżka srebrną walizkę i położył obok siebie. Po otwarciu trochę wodził wzrokiem po różnych obcęgach i dłutach, jednak znalazł mała fiolkę z czerwonymi drobinkami. Popatrzył czy to właściwy specyfik, otworzył go i nieśmiałe, ale samemu powąchał. Od razu jakby na nowo zaczął żyć. Nie dziwił się że starzec za chwilę dostanie po tym kopa, bo budziło nieźle.
— Halooo, wstajemy, czas na rozgrywkę Milionerów — zagadnął do mężczyzny podstawiając mu pod zwieszoną głowę fiolkę. Jedno-dwa sztachniecia i faktycznie mężczyzna zaczął trybić
— No, i teraz możemy rozmawiać. Już myślałem że cię zabiłem, albo mam stare sole trzeźwiące — zagadnął go, ale kiedy ten zaczął się nerwowo rozglądać i nawet na niego nie patrzeć Alex się trochę pochylił do niego
— Słuchaj, zrobimy sobie dzisiaj quiz, a ja jestem prowadzącym. Masz dla ułatwienia jedno pytanie, a nagroda główna to twoje życie. Odpowiadasz, żyjesz. Nie odpowiadasz.. — spojrzał się na walizkę
— nic nie wiem i nic ci nie powiem skurwysynie!
— Nawet nie zdążyłem zadać pytania.. — przydepnął mu nogę tak, aby nawet w bucie jego starcze palce posiniały — Gdzie jest resztą pieniędzy Victorze
— Mówiłem że nic ci nie powiem!
— Oh, to bardzo skąpa odpowiedź jak na pierwsze pytanie za 500 dolarów. Hm... Na pewno nie chcesz odpowiedzieć? Nie? No to tak, "Aniołek, fiołek, róża, bez, konwalia, dalia, wściekły, pies.." uuu, a co nam się trafiło! — wyrecytował wyliczankę dla dzieci, losując który przedmiot z walizki posłuży mu do pomocy przy przesłuchaniu. Trafiło my się obcęgi — Cóż za wyrafinowane narzędzie! Takie klasyczne i proste ale jakże skuteczne! Ludzie od zarania dziejów uwielbiali drugim coś wyrywać, więc nie przerywajmy tradycji..
— Nie zrobisz tego, nie masz jaj..
— A ta walizka to tak dla ozdoby? Nie podpu.. chociaż, przekonałeś mnie trochę, skoro chcesz się przekonać na własne oczy co mam a czego nie.. — wyciągnął z kieszeni spodni długa, grubą chustę którą włożył na siłę mężczyźnie do gęby, aby związać ją z tyłu, mocno wrzynające się w siwe włosy. — no to tak, skoro mnie podpuszczałeś, będę łaskawy i zacznę od lewej — powiedział dalej siedząc naprzeciwko mężczyzny, jednak biorąc jego lewą rękę do siebie. Zgrabnie palcami ukształtował jego dłoń w kulkę, której kciuk był w środku, jakby trzymał go dla kogoś na powodzenie. Mężczyzna definitywnie myślałam że rudowłosy się nim bawi i nie zrobi niczego górnego. Kiedy jednak jego nadgarstek zaczął pod uciskiem Alexa iść w dół, zaczął krzyczeć przez szmatę. Jego staw zaczął się opierać normie fizyki, i nie chcąc iść dalej w dół aż w końcu nie wytrzymał ucisku. Wśród konwulsyjnych krzyków mężczyzny można było się dosłyszeć głuchego strzału jego stawu nadgarstkowego, który już przestał pełnić swoją funkcję. Alex tak zgrabnie trzymał jego dłoń, której palce zaczął rozkładać, aby zobaczyć jej wnętrze. Pomarszczone i wysuszone, z wieloma mocnymi cięciami po liniach życia. Jakim to śmiesznym się zdawało że ręką mężczyzny bardziej teraz przypominała obrotową zabawkę, nieżeli rękę.
— No to skoro już sobie wyjaśniliśmy czy jestem coś w stanie zrobić czy nie, chcesz mi już odpowiedzieć na moje pytanie? — zapytał, ale na twarzy mężczyzny nie pojawił się żaden wyraz emocji. Zdradzała go jednak skóra, bo na jego czole pojawiło się wiele kropel stresu. Łzy w oczach oczywiście rozumiał, bo były naturalną reakcją na ból. Mimo tego mężczyzna jednak nie miał zamiaru się poddawać — No serio? Nie chce mi się ciebie torturować całą noc! — obrzucił go zażenowany spojrzeniem wywracając oczami — Okej, ty się baw teraz z tym, a ja sobie znajdę jakiś trunek — ostrożnie wyjął równie małą czarną buteleczkę co pudełko na słuchawki bezprzewodowe. Piętką będąca częścią nakrętki ostrożnie nałożył na całej długości od ramienia, do nadgarstka jedynie trzy krople w różnych odstępach specyfiku, które od razu jak kule do kąpieli zaczęły reagować. Kolejne zduszone krzyki zaczęły się wydzierać przez materiał z ust mężczyzny, kiedy to kwas w szybki sposób zaczął przeżerać zarówno koszule mężczyzny, jak i jego skórę. Alex w tym czasie nucąc sobie pod nosem zaczął rozglądać się za barkiem. Przeszedł się do kuchni apartamentu gdzie za oszklonymi drzwiczkami wysokiej szafy zauważył różne alkohole. Tym razem wybrał słodki likier.
— Jesteś tak zgorzkniały i zawzięty żeby do mnie milczeć że aż zdecydowałem się na likierek! Szczerze to pistacjowego jeszcze nie piłem.. ale tak tak już wracam do ciebie tylko się napije — rzucił do niego już z naprzeciwka, nalewając dwa kieliszki zielonkawego alkoholu — Od razu cię ostrzegam, jesteś na ostatnim piętrze, wszystko tu jest wygłuszone dla bogaczy więc nie marnuj sobie strun głosowych. Kieliszka? — zaproponował, widząc jakby łakomy wzrok mężczyzny. Zdjął mu materiał z ust, zsuwając go na szyję, podając i przechylając mu od razu kieliszek w ustach. Wypił go od razu i zaczął mówić
— Równie obrzydliwe jak twoja gębą
— No słuchaj, są gusta i guściki, a ty koneserem na pewno nie będziesz..
— Nie mam tych pieniędzy, wszystko przed chwilą przegrałem jakbyś nie zauważył!
— A myślisz że ja ci uwierzę? Gdybym wierzył, a raczej gdyby Góra wierzyła, to by mnie tu nie było, ale mów mów, ja posłucham, może w końcu się czegoś dowiem — skinął gestem dłoni żeby mężczyzna kontynuował, a sam poszukał w kieszeni średniej wielkości cygaro, które włożył do ust i podpalił zapalniczką. Dosyć nietypowe połączenie można by rzec, bo teoretycznie "damski" likier i męskie cygaro
— No tego już ci nie dam wybacz, nie miałeś robionego kompleksu badań — jak to w ogóle wyglądało, to były tortury? Ofiara miała sama mówić, a kat siedział z założoną nogę na kolanie, popijał likier i palił cygaro.. zwyczajnie jakby był u siebie.

.
.
cnd :)

" Everybody lies" (fragment opowiadania, kryminał) (Wulgaryzmy, 18+)

2
Przeczytałam tyko pierwszą scenę i do niej się odniosę. Celujesz w długie opisy i długie zdania, i nie ma w tym nic złego, ale nad takimi tekstami trzeba porządnie przysiąść przy redagowaniu, bo inaczej będą niezrozumiałe dla czytelnika.
W pierwszej scenie masz trzy szczegółowe opisy tego, jak ktoś był ubrany i to się ciągnie przez prawie 4 tysiące znaków. O ile nie są to ubrania istotne dla fabuły, to dwa – trzy celne sformułowania wystarczą. Jeśli tak miałoby być napisane dłuższe opowiadanie / powieść, odpadłabym (chyba że opisy byłyby zgrabnie / ciekawie napisane - ale do tego trzeba być utalentowanym mistrzem słowa, i to najlepiej z dwudziestoletnim stażem ;)).

Pierwszy akapit:
W tegorocznej drugiej połowie stycznia, zima dalej ostro dawała się we znaki.
Na razie darowałabym sobie, że w tegorocznej, bo to niewiele wnosi do tekstu. Jeśli będą jakieś zeszłoroczne drugie połowy stycznia albo przyszłe, to będzie można się martwić o to później.
Przez mrozy i leżący puch* za oknami ciepłych domów, zdawać by się mogło że święta Bożego Narodzenia dopiero będą nadchodzą**.
*"leżący za oknami ciepłych domów puch" albo "puch leżący za oknami ciepłych domów"
**"dopiero nadchodzą" lub "dopiero będą nadchodzić".
Jakimże mylnym byłoby owe myślenie. Na kalendarzach bliżej już było do lutego, niżeli nawet samego sylwestra, a gwiazdka, powinna się wydawać odległą przeszłością.
Niżeli mi tu zgrzyta. I nawet nie dlatego, że nikt tak nie mówi (bo rozumiem, że to ma być taka stylizacja językowa), ale gryzie się rytmicznie z bliżej.
Tego mroźnego wieczoru, gdzie na ciemnym jak otchłań niebie błyszczące gwiazdy układające się* w różnorakie gwiazdozbiory, Alex miał do wykonania zadanie.
*gdzie (gdy?) na ciemnym jak otchłań niebie błyszczące gwiazdy układały się w różnorakie gwiazdozbiory
To porównanie jest dość oklepane i przesadzone, ale to tylko moje zdanie.
Miał bowiem odebrać dług, jaki zalegał od pewnego czasu jeden ze znanych adwokatów Francji.
Francja ma swojego adwokata czy chodziło o francuskiego adwokata?
I nie jestem pewna, czy można pisać "dług jaki zalegał". To trochę brzmi jakby dług zalegał, nie dłużnik, ale ja też mistrzem składni nie jestem, także niech się ktoś mądrzejszy wypowie.
Dzisiaj jednak, wraz z zakończeniem się weekendu, nadszedł ostateczny termin aby mężczyzna spłacił swoje długi mafii.
*mafii swoje długi

I w ten mniej więcej sposób trzeba by było zastanowić się nad każdym zdaniem. Pod błędami i zbędnym gadaniem kryje się całkiem obiecujący tekst, ale na razie wygląda to bardziej na jakiś wstępny szkic.

" Everybody lies" (fragment opowiadania, kryminał) (Wulgaryzmy, 18+)

3
Ciężko się czytało. Twój tekst ma mnóstwo niedoskonałości stylistycznych różnego rodzaju: literówek, błędów interpunkcyjnych, wielokropków z dwiema kropkami, pozostałości edytorskich, przeładowanych zdań, wyrazów zbędnych, powtórzeń, ciągów przymiotnikowych, miejscami roi się od zaimków, dialog w kasynie jest dezorientujący (prawdopodobnie z powodu niewystarczających atrybucji dialogowych). Próbkę ogólnie pokryłbym czerwienią, ale przemagluję wyrywkowo tylko jeden z akapitów:
— No już już, jeszcze chwila, dojdziemy do środka i będę cię naprawiać — rzucił do niego(przecinek) widząc jego wzrok błądzącym po nim (zaimkoza). Chyba już zaczynał się ten moment gdzie biznesmen zaczynam tracić już trochę krwi, mózg nie trafił bólu(nie rozumiem) i mężczyzna zdecydowanie był na pograniczu odlecenia (Odlecenie? Jest takie słowo? Aa, jednak jest. Całe życie się człowiek uczy.). Jakże Alex się zirytował(przecinek) kiedy nie mógł wyjść z kieszeni klucze, które magicznie zginęły. W spodniach nie mógł ich znaleźć, a ostatecznie były w marynarce, którą(odmiana) cały czas zatrzymywała krwawienie starszego mężczyzny z przodu, żeby nie było żadnych dowodów.(zbędne). Naprawdę musiał je włożyć akurat do marynarki(przecinek) która robiła za opaskę uciskową. Chwilę się poszarpał, trochę szeptem nakrzyczał na delikwenta(przecinek) że jest ciężkim grubasem, aby później nie wiodącą ręką (eee...) próbować włożyć klucz do dziurki, bo lewa cały czas trzymała mężczyznę za brzuch (zdanie typu łopatologia, uprościć lub usunąć)
Co do części fabularnej. Zgrzyt, że James wbił kosę pod żebra ofierze, zamiast zaaplikować jakiś środek paraliżujący, albo choćby narkotyk, który pomógłby w późniejszym przesłuchaniu. Kobietę "obsłużył" bardziej profesjonalnie. ;) Zgrzyt, że ofiara wątpi w "jaja" osoby, która wbija mu nóż między żebra. Prawnik ma sporo szczęścia, że nie odkasłuje krwi.

" Everybody lies" (fragment opowiadania, kryminał) (Wulgaryzmy, 18+)

4
LilianneMishMash pisze: (czw 27 paź 2022, 23:10) W tegorocznej drugiej połowie stycznia, zima dalej ostro dawała się we znaki.
Po tym zdaniu pojawiają się jeszcze dwa kolejne, które tłumaczą, że już po świętach, a przecież każdy rozumie, że połowa stycznia, to połowa stycznia i gwiazdka już minęła.
LilianneMishMash pisze: (czw 27 paź 2022, 23:10) Oboje weszli do pomieszczenia, kobieta jako druga, z racji że Alex otwierał drzwi.
Dziwna scena, kobieta robiła za przewodnika, ale weszła jako druga, czyli szła z tyłu. Miałoby to sens, gdyby podeszła do drzwi, otworzyła je i zaprosiła Alexa do środka, ale czytamy, że to Alex otworzył drzwi.
LilianneMishMash pisze: (czw 27 paź 2022, 23:10) — Kto to Amelio?
— To jest..
— Nazywam się James. James Bondares — przedstawił się rudowłosy przerywając młodej recepcjonistce. Bez chwili czekania chwycił delikatnie w geście przywitania dłoń krupierki w rękawiczce, która jeszcze delikatniej ucałował — Miło mi
A ten dialog otwierający scenę przy pokerze sugeruje czytelnikowi, że najważniejszą osobą w pomieszczeniu jest krupierka. A chyba tak nie jest, nie przyszedł tam dla niej.

Jest tu masa, ale to naprawdę masa zdań, które brzmią, jakby pisał je ktoś, kto nie za dobrze włada językiem polskim. Nie odbieraj tego jako złośliwość, ale gdy widzę coś takiego:
LilianneMishMash pisze: (czw 27 paź 2022, 23:10) Tego mroźnego wieczoru, gdzie na ciemnym jak otchłań niebie błyszczące gwiazdy układające się w różnorakie gwiazdozbiory, Alex miał do wykonania zadanie.
albo:
LilianneMishMash pisze: (czw 27 paź 2022, 23:10) W podobnym, podeszłym wieku dojrzały, mężczyzna zbliżający się do sześćdziesiątki.
to mam przed oczami bohatera piosenki "Makumba"
A szkoda, bo czuć tu rozmach. Sam kiedyś zaczytywałem się w dwóch poczytnych francuskich autorach thrilerow i kiedy przeczytałem, że akcja dzieje się we Francji, to poczułem nutkę nostalgii. Niestety całość jest tak trudna w przełknięciu, że trzeba się zmuszać, żeby brnąć przez kolejne zdania.

" Everybody lies" (fragment opowiadania, kryminał) (Wulgaryzmy, 18+)

5
Moim zdaniem tekst wymaga sporych poprawek - literówki, błędy stylistyczne i interpunkcyjne sprawiają, że ciężko się czyta. Osobiście lubię długie zdania, ale tutaj sporą część tekstu można byłoby wykreślić jako zbędną (np. szczegółowy opis ubioru) lub podzielić zdania na mniejsze, co byłoby bardziej zrozumiałe dla odbiorcy. Pierwszy z brzegu przykład:
Rozgrywka za chwilę miała się zacząć. Dostojnie ubrana krupierka, wyjaśniła im w międzyczasie zasady, z racji że wcześniejsi gracze postawili o wiele niższe sumy od Alexa - przez to, musieli jakoś zrównoważyć kwoty.
Zamieniłabym na po prostu "Rozgrywka za chwilę miała się zacząć. W międzyczasie dostojnie ubrana krupierka wyjaśniła im zasady. Wcześniejsi gracze postawili o wiele niższe sumy od Alexa i musieli zrównoważyć kwoty." Mniej poplątane, łatwiejsze do zrozumienia.
Moim zdaniem na plus są dialogi, choć tutaj też do poprawienia błędy stylistyczne, literówki, interpunkcja.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”