
Muzyczka dla klimatu:
Parkową alejką szła urocza dziewczynka, ubrana w długą, różową sukienkę z falbankami. Jej głowę zdobiła posrebrzana, plastikowa korona.
Czyżby Mała wybierała się na bal dla księżniczek? A jeśli tak, to czy na szkolną imprezę nie powinna odprowadzać ją mama?
Helcia podśpiewywała sobie i podskakiwała radośnie. W tym samym czasie, na asfaltową drogę, wprost z trawnika, wkroczył ślimak. Stworzonko, jak można było przewidzieć, nie zamierzało się pośpieszyć. I wtedy Helenka dostrzegła rozpędzonych rowerzystów - dwóch nastolatków; pachniało od nich jakimiś palonymi liśćmi.
- Nie wolno! Tu idzie pan ślimak! – krzyknęła i stanęła na środku. Ale ci, jakby jej nie zauważyli. Nagle, obcy mężczyzna podbiegł i w ostatniej chwili odepchnął Małą na trawę.
- Pilnuj pan lepiej tej gówniary!
- Mała wariatka! – drugi chłopak zdążył jeszcze krzyknąć.
Mężczyzna wyciągnął rękę do dziewczynki, ale ta wstała sama. Jej różowa sukienka była ubłocona. Spojrzała na drogę. Pan ślimak skończył tragicznie, czyli z bebechami na wierzchu.
- Nie mogliśmy nic zrobić – mężczyzna stwierdził przyjaźnie.
- Nie lubię, gdy cierpią niewinne istoty, ale gdy te złe zdychają po woli i w mękach, to bardzo jestem radosna - nagle stwierdziła.
Mężczyzna przyjrzał się jej ze zdziwieniem, ale nic nie odpowiedział.
- A… gdzie twoi rodzice, dziewczynko? – po dłuższym milczeniu, spytał.
- Mama nie żyje od ponad trzech tysięcy lat, a tata siedzi w piekle – odparła.
- Oryginalna jesteś – stwierdził.
- Wiem – odparła.
- Mógłbym cię zaprowadzić tam, gdzie jest dużo ślimaków, i… wszystkie są szczęśliwe.
- Znowu jakiś głupi anioł! – prychnęła z niezadowoleniem.
- Wiesz co? Na pewno jesteś głodna. Zrobiłbym ci smaczne kanapki, gdybyś zechciała pójść ze mną…
- A gdzie mam z tobą pójść? – spytała.
- Do mojego domu. Jesteś sierotą, co? – nagle spytał. – Jeśli zgłoszę, że uciekłaś i tak przyjadą po ciebie. Bidul nie jest fajny, prawda? Wiem, bo sam to przeszedłem. I… zawsze chciałem mieć taką córeczkę jak ty, ale złe panie bardzo raniły moje uczucia, i… żadna nie nadawała się na matkę dla moich dzieci. Choć ze mną – w końcu, zniecierpliwiony, dodał.
- Nie mogę, wybieram się na bal – odparła.
- Uciekłaś i jeszcze zwędziłaś komuś tę sukienkę, pewnie dziewczynce, która ma śliczną i uśmiechniętą mamusię, nie mogłaś tego znieść? Ale nie wydam cię, i jeszcze dobre kanapki zrobię. Potrzebuję takiej przyjaciółki jak ty, też jestem bardzo samotny. Masz iść ze mną!
- Co za pech. Jak nie erotoman to znowu pedofil mi się trafił. Czemu te wykolejeńce tak na mnie lecą? - Mała mruknęła ze skwaszoną miną.
Mężczyzna aż zdębiał, gdy nagle, w miejscu gdzie przed chwilą stała dziewczynka, dostrzegł kobietę, lat około trzydziestu, ładną, wysoką. Jednak nieznajoma, z racji różowej, pobrudzonej w błocie sukni balowej, oraz plastikowej, tandetnie posrebrzanej korony, wyglądała co najmniej dziwnie.
- Co tu się… - zdążył wykrztusić, gdy skierowała dłoń w jego kierunku.
- Umarłeś, a to była próba. I wiesz, dokąd teraz cię wyślę.
Po chwili spojrzała na rozkwaszonego ślimaka. – Cholera, zjawiłeś się tu przypadkiem, już prawie bym cię uratowała, biedaku. – Idź, do nieba. – A no tak, nie masz duszy, a to coś niby ma?! - stwierdziła, spojrzawszy na spętanego niewdzianymi kajdanami mężczyznę.
***
- Hadesie, mam ciężkiego grzesznika! – zawołała.
- Poczekaj, usiądź w korytarzu – odparł sucho.
- Przecież to ja, Hela! Nie poznajesz mnie? – ruszyła ku windzie.
- Tam wolno tylko personelowi. Usiądź, powiedziałem! – syknął.
- Przepraszam. No wiem, że ostatnio się nie zachowałam, pobiłam cię i jeszcze ochroniarzy, gdy nie chciałeś mnie wpuścić, ale pamiętam, co wtedy powiedziałeś: że nikt mnie tu nie chce.
- Bo to prawda.
- Drogi Hadesie, nie musimy już sobie skakać do oczu, możemy…
Odgłos kroków sprawił, że urwała w pół zdania.
- Dzień dobry, szefie! – ten lizus zawołał z nadmiernym entuzjazmem.
- Wyczuwam nowego grzesznika – stwierdził, na oko sześćdziesięcioletni, zadbany mężczyzna o blond włosach przyprószonych siwizną.
- Tato, wróciłam i przyniosłam ci prezent – Helena zawołała entuzjastycznie.
- Wróciłaś… - rzekł, a na jego ustach wykwitł szyderczy uśmiech. – Nigdzie cię nie chcą. W niebie masz bana za podburzanie aniołów, w czyśćcu nazywają cię bezproduktywnym leniem, na Ziemi - obłąkaną, a w piekle - furiatką…
- Naprawdę chcę wrócić, pragnę pracować w naszej rodzinnej firmie – nagle zniknęła, ale po chwili pojawiła się z kolejnym spętanym zakładnikiem.
- Zobacz, mam następnego! – oznajmiła.
- Co to ma być? – Don Diablo spytał.
- To jest… ciężki grzesznik.
- A fe! – pojmany rzekł z niesmakiem. – Co to za wieś? Czuję łajno. – Jeśli myślicie że będę z wami pił i tańczył przy disco polu… Jestem artystą! Obcuję tylko z wysoką kulturą! – mężczyzna żwawo zadeklarował.
- Gdzie go tu przywlekłaś ze sobą?! Do czyśćca z tym miejskim chamem! – Don diablo skinął dłonią, a tamten zdematerializował się. – Teraz będziesz udawać nadgorliwą, córciu? – nagle zapytał.
- Nie mam dokąd wracać, tato – stwierdziła ze zwieszoną głową. Po czym znowu zniknęła. Ale po chwili, przeteleportowała kolejnego winowajcę.
- Jak to zrobiłaś? Czy to nasza randka? Jesteś moją jedyną, wyjątkową, takiej jeszcze nie spotkałem, ciągle o tobie myślę… W tym tygodniu, ale ta zdesperowana samotna matka do mnie pisze i ta licealistka, którą starzy leją i jeszcze… tamta zdradzona przez męża idiotka! No ale teraz ciebie rozpracowuję, Heleno… Ciekawe, na ile pozwolisz się wykorzystać? Co jest?! Czemu muszę mówić wszystko, o czym tylko pomyślę?!
- Ten się nada – Don Diablo skinął z uznaniem. – Ale nie myśl córciu, że ci wybaczyłem. Wpadasz do domu jak do hotelu, obiecujesz, że już zostaniesz, na zawsze, ale potem zmieniasz zdanie. Ciągle słyszę, jakim jestem podłym i złym ojcem, a ja… też mam uczucia.
- Nieprawda, nie masz ich, ale czasem udajesz takiego – natychmiast stwierdziła.
- No to żegnam. Hadesie, nie wpuszczaj jej – rzekł i ciągnąc za sobą dusze dwóch grzeszników, zaczął się oddalać.
- Tato, proszę cię! Przepraszam! Odszczekuję wszystko, co powiedziałam! – zdesperowana, krzyknęła za nim. - Mama była podłą, nieczułą anielicą, która nie doceniła twoich uczuć, wielkiej miłości i oddania! Niech szlag trafi całe niebiosa! – zawołała.
Don diablo przystanął i odwrócił się.
- Wpuść ją – nakazał Hadesowi.
- Ale przecież szef mówił…
Hela dumnie zadarła głowę i ruszyła za ojcem.
Minęli po drodze kilka kręgów piekielnych, gdzie grzesznicy odbywali swoje katorgi.
- Fajnie się drą – stwierdziła. – Czemu oni śmią błagać o litość, skoro nie mieli jej nawet odrobiny dla swoich ofiar? – nagle spytała.
- Myślałem, że takie pytania zadawałaś, mając lat około czterystu…
- Chcę jakoś zagadać, naprawić nasze popsute relacje rodzinne – stwierdziła.
- Oj, Andżeliko moja słodka, pooglądamy sobie familiadę, zagramy w szachy… Wszystko da się uleczyć.
- Znowu to zrobiłeś – stwierdziła, zrezygnowana.
- Co zrobiłem?
- Nazwałeś mnie imieniem mamy.
- Jesteś do niej podobna, tak bardzo… – rzekł z jakimś tandetnym rozczuleniem.
- Wolałabym być podobna do siebie samej. Rozumiesz?!
- Chodź. Siadaj na kanapie, pobiegnę tylko po popcorn, dzisiaj występują cherubini przeciwko diablicom. Będzie się działo.
- Ta… - Hela westchnęła. Prowadzący teleturniej właśnie przywołał kapitanów obu drużyn. Po prawej stronie stanął tłusty, pryszczaty chłopak, cały odziany na biało, jego nieuczesane blond kudły sięgały mu aż do pasa. Po lewej, natomiast, zjawiła się czarnowłosa, długonoga piękność z rogami, a także z obfitym biustem, ubrana w skąpy top i kusą, czerwoną miniówkę.
Prowadzący spytał, czy są gotowi, odkiwnęli.
- Co solimy?
- Grzeszników, gdy pieką się na ruszcie?
- Nie, ankietowani nie podali takiej odpowiedzi.
- Oblodzone drogi, żeby opatrzność czuwała nad kierowcami?
- Niestety, ale…
W tym momencie Don Diablo, z miską przypalonego popcornu wgramolił się na kanapę.
- Robiłem ci taki córciu, gdy miałaś czterysta latek… - stwierdził z dumą.
- Nie musisz mi o tym przypominać, do tej pory na sam widok tej spalenizny jest mi niedobrze – odparła.
- No i kto wygrywa?
- Nikt. Nie potrafią podać jakiejkolwiek odpowiedzi, którą wymienili ankietowani.
- Jedz popcorn Andżeliko, dla ciebie zrobiłem, moja najdroższa.
- Boże drogi!
- Jak śmiesz wymawiać imię tego obłudnika, który wymyślił zło tylko po to, by je zwalczać?!
- Wydaje mi się, że powinieneś znaleźć sobie jakąś… partnerkę.
- Znalazłem, kocham moją córeczkę, a ona mnie, nie potrzebujemy nikogo.
- Myślę, że z mamą, po prostu do siebie nie pasowaliście, dlatego może warto poszukać tutaj, wśród diablic…
- Koniec tematu, nie ucz ojca dzieci robić! – syknął.
- A oto odpowiedzi ankietowanych, solą posypujemy:
Ogórka…………………….....…40pkt.
Pomidora…………………..….33 pkt.
Zupę u teściowej……………21pkt.
Rany swoich wrogów……. 15 pkt.
Rany swoich przyjaciół…….9 pkt.
Ray swoich krewnych………5pkt.
***
Frywolna Lilith odgarnęła opadające na czoło czarne kosmyki i oczywiście przez przypadek, upuściła plik papierów, po czym, pochyliła się by go podnieść, kusa spódniczka nie była w stanie ukryć wszystkich wdzięków. W końcu, zauważywszy, że szef nawet nie oderwał wzorku od dokumentów, zalotnie wyprostowała się. Też nie poskutkowało.
- Ach, gdybym mogła tutaj zatańczyć, choćby na stole, jak dzika kocica i szanownemu umilić pracę, może te długie godziny w biurze szybciej by mijały…
- Jeśli przyprowadzisz mi jeszcze kilku grzeszników będziesz mogła tańczyć, gdzie chcesz i z kim chcesz aż do jutrzejszego poranka – Don Diablo rzekł sucho.
- Należy mi się urlop – stwierdziła.
- Dopiero byłaś na urlopie, brałaś udział w familiadzie z koleżankami, czego ty jeszcze chcesz?
- Cherubini są beznadziejni, ja chcę… szefa wziąć w obroty.
- Nie płacę ci za to.
- Ale ja nie pragnę zapłaty, tylko najgorętszej partii w piekle.
- Idąc z duchem czasu, mógłbym cię pozwać za molestowanie. Masz trzy dni, wyszalej się skończona łajdaczko i wracaj do pracy.
- A szef nie chce zaszaleć?
- Precz mi stąd, bo potrącę z pensji!
Diablica skrzywiła się w grymasie porażki, ale w końcu wyszła. W korytarzu zaczepiła ją Hela.
- Ojciec nie zna się na kobietach. Jesteś bardzo ładna i przebiegła, a przy tym taka… gorąca jak gorzka czekolada z likierem i wiśniami… – stwierdziła. – Może chciałabyś do mnie na herbatę wpaść?
- Podsłuchiwałaś. Zjeżdżaj gówniaro, nikt cię tu…
- Wiem, nikt mnie tu nie chce – Hela dokończyła za nią. – Ale gówniarą już nie jestem, a wręcz myślę, że twoją rówieśniczką, więc…
- Żałosną masz tę różową i w dodatku ubłoconą kieckę. Byś się chociaż porządnie umyła. Przynosisz wstyd tej firmie!
- Możemy się umówić w mojej łazience na poddaszu, ty namydlisz mi plecy, a ja tobie… co będziesz chciała.
- Jesteś żenująca. Nie marnuj mi cennego urlopu. Tylko trzy dni! To jakiś cholerny żart! – Lilith natychmiast wyminęła ją.
Hela, zrezygnowała, ruszyła do socjalnego. Miała nadzieję, że nikogo tam nie zastanie, zawsze przyjemność sprawiało jej samotne przesiadywanie w tym pomieszczeniu. Jednak o takim spędzaniu czasu, tym razem, musiała zapomnieć.
- Cześć – powiedziała, przebywającym w pokoju: Nimfie, Lucyferowi, Borucie oraz Jadze.
Nie doczekała się odpowiedzi, ruszyła w kierunku ekspresu do kawy.
- Jest kolejka! – Lucyfer nagle zawołał i wcisnął się przed nią.
- Ja też sobie zaklepałem – dodał Boruta.
- Nie tylko ty – odezwała się Jaga
- I ja – dodała Nimfa.
Hela zawróciła i usiadła przy stole. Po chwili jednak sięgnęła do swojej przepastnej torby i wyjęła termos.
- Nie byłam tu od sześciu lat, a zupełnie nic się nie zmieniło – stwierdziła. – Ale przezorny zawsze ubezpieczony. - Nalała kawy do kubka, po czym posłała im promienny uśmieszek.
- Powinnaś dostrzec zmianę. Doprosiliśmy się wreszcie o ekspres premium – nagle stwierdził Lucyfer, chciał dodać coś jeszcze, ale Jaga kopnęła go w kostkę, a Boruta i Nimfa, zmierzyli krzywym spojrzeniem.