Poród + Nie wiem, co to za gatunek, chyba dramat?? + Na granicy 18+

1
Kilku uzbrojonych funkcjonariuszy prowadziło skutą kobietę do suki.
Ogromny, ciążowy brzuch utrudniał chodzenie. Kajdany o rozmiarze pasującym do dawniejszego obwodu nadgarstków i kostek kobiety wpijały się boleśnie w opuchliznę. Ręce przynajmniej miała skute z przodu, nie z tyłu, by w razie upadku mogła próbować się oprzeć o ziemię, nie uderzyć brzuchem o podłoże.
Nagle więźniarka przystanęła i syknęła z bólu. Funkcjonariusze, widząc to, także zatrzymali się na moment, ale już za chwilę szarpnęli ją za ramię, by szła dalej. Ruszyła dopiero po kilkudziesięciu sekundach.
Droga od celi do wozu była obiektywnie krótka: ledwie jakieś sto metrów. Jeszcze niedawno przeszłaby tę trasę w chwilę. Teraz jednak były to całe minuty wleczenia się, słaniania się, chwiania i nieznośnej mordęgi.
W aucie napadły ją mdłości. Gwałtownie zwymiotowała, paskudząc nie tylko swój więzienny ubiór, ale i wóz. A przecież nigdy wcześniej nie miała choroby lokomocyjnej.
Wysiedli pod szpitalem. Czekały ją zatem kolejne metry nieznośnej wędrówki, tym razem zaprawione jeszcze spojrzeniami gapiów. Niewielką cząstką swej świadomości rejestrowała dochodzące zewsząd uwagi: „Ona chyba z kicia przyjechała”, „Ciekawe, za co siedzi?”, „Oj, to chyba coś poważnego, moja pani, niech pani spojrzy na tych klawiszy z pistoletami”, „A czy to wolno w więzieniu zachodzić w ciąże?” Ignorowała je.
Sądziła, że ulży jej choć trochę, gdy położą ją wreszcie na łóżku. Nie ulżyło. Ból dalej rozrywał jej pochwę, było jej na przemian to gorąco, to zimno, a głowę jakby kto drążył wiertłem. Ale tą kroplą, przelewającą czarę goryczy, były kajdany. Czuła, że jeszcze chwila, a przebiją jej skórę.
— Może mnie już rozkujecie? — zapytała nieśmiało.
— Nie. Dopiero w ostatniej chwili — padła niewzruszona odpowiedź.
— Wiem, że często rozkuwa się rodzące więźniarki już od położenia na łóżku — próbowała dalej.
— Ale mamy wyraźne polecenie, by z tobą tak nie robić.
— Uwierzcie mi, że teraz naprawdę nie jestem w stanie uciekać ani stanowić żadnego zagrożenia — wycedziła przez zęby.
— No właśnie o to chodzi, że ci nie wierzymy.
— Wy chyba naprawdę nie wiecie, jak się czuje kobieta, rodząca pierwszy raz w życiu! — zawołała z goryczą.
— Rzeczywiście, nie wiemy. Ale wiemy, do czego jesteś zdolna.
Czekanie i cierpienie się przedłużało. Raz na jakiś czas kręcili się koło niej ludzie: położna i lekarz. Nieodmiennie okazywało się, że szyjka macicy ciągle jest za wąska. Dano jej jakieś czopki, podłączono do kroplówki.
Zadawano jakieś pytania, na które odpowiadała tylko półświadomie.
Usłyszała, że podobno wody są zielone. Na podstawie zaniepokojonych głosów rozmawiającego ze sobą personelu medycznego wywnioskowała, że to zły objaw. Do niej na ten temat jednak nic nie mówiono.
Podłączono ją do KTG.
Wreszcie ktoś zaproponował jej znieczulenie. Przyjęła propozycję bez wahania, pomimo że jeszcze kilka dni wcześniej miała ambicję przetestować swój hart ducha i wytrzymać poród bez takiego wspomagania. Lecz odczuwany teraz ból przechodził jej wszelkie wyobrażenie.
Ułożono ją bokiem, odsunięto bluzkę, by wkłuć się w kręgosłup. Wtedy dopiero zauważono tatuaż na plecach. Podobno stanowił on przeciwwskazanie. Kobieta zacisnęła zęby w bezsilnej wściekłości i cierpieniu.
Po ciężkich godzinach lekarz nareszcie kazał strażnikom zdjąć jej kajdany. Uczyniono to, jednak jednocześnie jeden z klawiszy wycelował pistoletem w jej skroń.
— Jeśli się kogokolwiek choćby tkniesz, strzelam — powiedział.
Spojrzała na niego z pogardą.
— Więc powiedzcie doktorkowi… — zaczęła — Uaaargh‼ — Ból przeszył nagle jej całe ciało — Że jeśli spróbuje chwytu Kristellera… to go dotknę… choćby to była ostatnia rzecz w moim życiu…
Lekarz cofnął się ku drzwiom.
— Czy wolno mi odmówić przyjęcia porodu ze względu na groźby karalne! — zawołał.
Wśród strażników zapanowała konsternacja.
— Nie wiem… Musimy zadzwonić po instrukcje… — wydukał jeden.
— Tak, ale wtedy szpital musi natychmiast wskazać innego lekarza — poinformował najstarszy rangą.
Lekarz się zawahał, ale ostatecznie został na sali i zaczął wydawać polecenia położnej.
Poród trwał i trwał. Za oknem zdążyło się już zrobić ciemno i z powrotem jasno. Wreszcie postanowiono, że przeciąganie się spraw będzie groźne i należy je zakończyć jak najszybciej za wszelką cenę.
Lekarz wyciągnął rękę w kierunku brzucha więźniarki. W tym samym momencie kobieta spiorunowała go wzrokiem i pokazała wnętrze swej dłoni.
Naprawdę groźne spojrzenie nie zawiera ani marszczenia brwi, ani wykrzywiania warg, ani szczerzenia zębów. Twarz jest niemal bezbarwna, a mimo to przekazuje potężny nakaz i ostrzeżenie, do którego inni ludzie się w większości natychmiast odruchowo stosują. Lekarz także, z grymasem strachu, gwałtownie odskoczył od swej pacjentki. Klawisz natychmiast poderwał się z krzesła i dotknął jej stroni lufą pistoletu.
— Uwierzmy jej, że teraz naprawdę nie może stanowić zagrożenia — sarknął jeden ze strażników.
Lekarz zamknął oczy i wziął dziesięć głębokich oddechów. Następnie powiedział z wymuszonym spokojem:
— Konieczne jest, by kończyć poród. Jeśli nie zgadza się pani na Kristellera, to trzeba użyć kleszczy. Musimy naciąć pochwę.
— Tnijcie — wysyczała rodząca z twarzą skurczoną bólem.
Zachęcona gestem lekarza położna wzięła skalpel. Zbliżyła się dwa kroki do pacjentki, jednak się opierała przed rozpoczęciem zabiegu.
— Tnijcie! — wrzasnęła rodząca.
Położna przystąpiła do pracy. Klawisz ciągle trzymał pistolet tuż przy skroni więźniarki, ale ta tylko wpiła paznokcie w leżankę i zacisnęła powieki.
Po tak długim czasie poród nareszcie został zakończony. Dziecko natychmiast odniesiono na oddział noworodkowy.
— Skujcie ją zaraz — zażądał roztrzęsiony doktor — Poród jest zagrożony, człowiek wypruwa sobie żyły, robi, co może, a ta jeszcze śmie wygrażać. Sucz! — zawołał histerycznie, wskazując na swą pacjentkę.
Zaraz potem wybiegł z sali.
Kobieta leżała na wznak, nie reagując na to, co się dookoła niej działo. Syczała tylko za każdym razem, gdy kajdanki zaciskały jej się na ciele.
— Napiszemy w raporcie o twoim zachowaniu — oświadczył jeden z klawiszy, gdy zaraz potem zawleczono ją znów do więźniarki, nie dając czasu na odpoczynek.
— Pisz, co chcesz… — mruknęła kobieta słabym głosem.
— O włos uniknęłaś supermaxu. Chyba nie chcesz jednak tam się znaleźć?
Kobieta nie odpowiedziała. Skuliła się, drżąc na całym ciele.
(To jest ta sama Awa, co tutaj. Chociaż to opowiadanie nie ma żadnego związku z tamtym: powtórzyłem tylko postać, nic więcej. Parallel universe :) )

Dotąd tego nie robiłem, ale tym razem chyba jednak opiszę, co miałem na myśli... Nie wiem, czy słusznie czynię. Po prostu nie jestem pewien, na ile da się to wszystko wywnioskować z tekstu. Założenie było takie, by się dało wywnioskować, ale czy mi się to udało, tego nie wiem.
Uwaga! Spoiler! - Chwyt Kristellera: ucisk na brzuch rodzącej, by wypchnąć dziecko. Jakiś czas temu była kampania medialna przeciw stosowaniu tego zabiegu. Według gazet chwyt ten był zabroniony, był barbarzyństwem, aktem przemocy względem rodzącej, średniowieczem itp. Miał on stanowić zagrożenie zarówno dla kobiety, jak i dziecka. Czy tak jest w istocie, nie wypowiadam się - nie znam się na medycynie - nie ma to tu zresztą większego znaczenia. Nieprawdziwe jest chyba przynajmniej twierdzenie, że stosowanie Kristellera jest zabronione. Tak czy siak, zdaje się, że zabieg ten bywa do dziś stosowany.
- M.in. w jednym z tamtych artykułów była przytaczana wypowiedź jakiejś kobiety, która twierdziła, że gdy lekarz "rzucił się" na jej brzuch, to ona go odpychała i "walczyła z nim" tak długo, aż zrezygnował i był zmuszony użyć innej metody.
- W domyśle jest, że rodząca więźniarka z mojego tekstu przeczytała swego czasu te artykuły w prasie, dlatego jest nastawiona negatywnie do Kristellera. Że dostała dożywocie, to w jej rozumieniu nie ma już nic do stracenia, jej jedynym priorytetem jest chronić dziecko. Postanowiła więc, że zgodzi się na wszystko, tylko nie na Kristellera.
- Nie mam pojęcia, czy klawisze z pistoletami mają jakikolwiek sens, czy nie. WYDAJE MI SIĘ, że przestępców, którzy mogą być fizycznie niebezpieczni rzeczywiście prowadzi się niekiedy pod pistoletem (a więc zawodowa morderczyni mogłaby pod to podpadać, ale już nie np. oszust). Nie przeczę, że mogłem palnąć bzdurę.
- O ile mi wiadomo, to rozmaite Karate, Krav Magi i tym podobne dzielą się na dwa nurty: ten powszechnie znany, rozwodniony, nauczany każdemu, kto chce, ale intencjonalnie ugrzeczniony, wyczyszczony z technik najgroźniejszych i najskuteczniejszych, nadający się więc tylko do sali sportowej, ale już nie "prawdziwej" walki (nie będzie się przecież uczyć ludzi z ulicy mordowania) - no i ten nurt, który rzeczywiście pozwala zabić człowieka jednym uderzeniem, ale jego się, przynajmniej w teorii, naucza wyłącznie zawodowym żołnierzom, komandosom, służbom specjalnym itp.
- Ale Awa mogłaby znać tę groźniejszą wersję szuk walki. Stąd, w rozumieniu strażników, rozkuta mogłaby próbować uciec, zabijając każdego, kto stanie jej na drodze. Dlatego ostrzeżono ją, że każdy podejrzany ruch będzie interpretowany jako usiłowanie zabójstwa lub ucieczki.
- Awa planowała po prostu odpychać uparcie lekarza, gdyby próbował uciskać jej brzuch, tak, jak wyczytała to w prasie, ale postawa strażników uniemożliwiła jej to. Odepchnąć nie było jej wolno, groźba, że odepchnie, byłaby bezcelowa. Nie miała więc wyboru, musiała grać w grę strażników. Blefowała - nigdy nie zamierzała zabić lekarza. Byłoby to bez sensu, bo sprzeciwiałoby się celowi chronienia dziecka. Zresztą literalnie nie powiedziała, że to zrobi.
- "Spojrzała na strażnika z pogardą" dlatego, że to właśnie strażnik zmusił ją do zagrożenia zrobieniem tego, czego chciał zakać.[/list]
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Poród + Nie wiem, co to za gatunek, chyba dramat?? + Na granicy 18+

2
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) Kajdany o rozmiarze pasującym do dawniejszego obwodu nadgarstków i kostek kobiety wpijały się boleśnie w opuchliznę. Ręce przynajmniej miała skute z przodu, nie z tyłu, by w razie upadku mogła próbować się oprzeć o ziemię, nie uderzyć brzuchem o podłoże.
Kto miał skute ręce? Opuchlizna? Poza tym, nie wiem, czy wyraz opuchlizna pasuje do okołociążowego obrzęku kończyn...
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) A przecież nigdy wcześniej nie miała choroby lokomocyjnej.
Jeśli ma mdłości związane z ciążą, to to się raczej nijak ma do choroby lokomocyjnej. Jeśli cię mdli (niezależnie od przyczyny)i trzęsie, to zwymiotujesz i bez choroby lokomocyjnej, prawda? ;)
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) Ignorowała je.
Szczerze? Nie wiem, czy jak człowieka coś chol...rnie boli, to on w ogóle się przejmuje jakimiś gapiami i ich gadaniem. Zamieniłabym fragment o uwagach oddaleniem perspektywy. Niech sobie babeczki siedzą i obgadują po prostu, nie musisz z tego robić POVa więźniarki. :)
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) Ból dalej rozrywał jej pochwę,
Jesteś pewien? Nie znam się na porodach, ale IMO to skurcze macicy i mięśni dookoła powodują wypchnięcie płodu - pochwa jest tylko niewiele znaczącym "korytarzykiem". ;)
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) — Wiem, że często rozkuwa się rodzące więźniarki już od położenia na łóżku — próbowała dalej.
Wiem, że często rozkuwa się rodzące więźniarki tuż po położeniu? I jeszcze jedno: ten dialog jest drętwy i nie oddaje żadnych emocji: ani klawiszy, ani rodzącej.
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) Ułożono ją bokiem, odsunięto bluzkę, by wkłuć się w kręgosłup.
Uniesiono, podwinięto bluzkę? I plus - czy wkłucie następuje w kręgosłup, czy w rdzeń jednak? Nie znam się, pytam.
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) Kobieta zacisnęła zęby w bezsilnej wściekłości i cierpieniu.
Czyli znieczulenia nie dali? I czy sam tatuaż stanowi przeciwskazanie, czy też jakaś określona "świeżość" tegoż jest zagrożeniem?
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) Spojrzała na niego z pogardą.

— Więc powiedzcie doktorkowi… — zaczęła — Uaaargh‼ — Ból przeszył nagle jej całe ciało — Że jeśli spróbuje chwytu Kristellera… to go dotknę… choćby to była ostatnia rzecz w moim życiu…

Lekarz cofnął się ku drzwiom.
Kurde, ona jeszcze ma siłę grozić i się drżeć? Wg mnie byłoby lepiej, gdyby o chwycie mówiła przedtem, bo na danym etapie ona chyba średnio kontaktuje ze światem. No i nie stanowi żadnego zagrożenia dla innych, nie mówiąc już o tym, że robienie min do klawisza raczej w tym stanie wykończenia odpada. Przemyśl to, wyobraź sobie przeciągający się w (subiektywną) nieskończoność ból i pomyśl, czy byłbyś w stanie komuś grozić. Raczej zgodzisz się na wszystko, żeby nie bolało.
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) — Czy wolno mi odmówić przyjęcia porodu ze względu na groźby karalne! — zawołał.

Wśród strażników zapanowała konsternacja.
Momento! Primo, słaba to groźba karalna (bo co, bo go dotknie?), secundo... Znów, nie znam się na porodach, ale podobno podczas rodzenia lecą czasami bardzo mocne, wulgarne i grożące teksty. Ten lekarz, jeśli odbiera porody, powinien wiedzieć, że wyjątkowy stan rodzącej uprawnia ją do wygrażania całemu światu - bo ją, kurka wodna, boli. ;)
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) W tym samym momencie kobieta spiorunowała go wzrokiem i pokazała wnętrze swej dłoni.
Co było w tej dłoni? Po drugie. Trwa druga (dobrze liczę?) doba porodu. Pominę domysł, że wg mnie powinni się wcześniej skapnąć, że coś tu nie jest w porządku (skoro wody są zielone! to może grozi matce i dziecku jakaś sepsa, cokolwiek? - strzelam w ciemno). Ale do rzeczy - moim zdaniem ona już dawno nie wyrabia z bólu, chce, żeby to się skończyło. Jest diabelnie zmęczona i raczej nie w głowie jej piorunowanie wzrokiem.
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) — Uwierzmy jej, że teraz naprawdę nie może stanowić zagrożenia — sarknął jeden ze strażników.
Woooooow, wreszcie! Rychło w czas...
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) Musimy naciąć pochwę.
Pochwę czy krocze? Pytanie laika.
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) Zbliżyła się dwa kroki do pacjentki, jednak się opierała przed rozpoczęciem zabiegu.
Opierała się? Rencyma i nogamy? ;) Czy chodził Ci o zwlekanie, wahanie się?
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) — Skujcie ją zaraz — zażądał roztrzęsiony doktor — Poród jest zagrożony, człowiek wypruwa sobie żyły, robi, co może, a ta jeszcze śmie wygrażać. Sucz! — zawołał histerycznie, wskazując na swą pacjentkę.
Okej, trudny poród, facet nie spał, jest padnięty. Ale jakoś mi ta histeria w jego głosie i irytacja de facto po fakcie są nie na miejscu. Po prostu się nie kleją. No i co ma skucie do gróźb? Na miejscu bardzo zirytowanego lekarza raczej na początku "wiąchy" zasugerowałabym kneblowanie - ale to się kłóci z przysięgą Hipokratesa, więc raczej bym tylko kazała facetce milczeć i robiłabym swoje. ;)
gaazkam pisze: (pt 10 lut 2023, 12:22) — O włos uniknęłaś supermaxu.
Czym jest supermax?

Jak widać po uwagach, jest trochę do czyszczenia. Warto też wgłębić się w reali medyczno-więzienne, bo to też mocno kuleje. Językowo też mogłoby być plastyczniej.
Widzę tu ciekawy pomysł, ale położyło go wykonanie. :)
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

Poród + Nie wiem, co to za gatunek, chyba dramat?? + Na granicy 18+

4
Pisanie o tym, że poród i ciąża to najgorsze, co może spotkać kobietę, jest niesamowicie modne. Twój tekst posiada ogromny potencjał.
Wybacz sarkazm, ale ten temat naprawdę mnie triggeruje.

Po przeczytaniu jestem całkowicie pewna, że nigdy nie widziałeś prawdziwego porodu ani nie towarzyszyłeś kobiecie, która go przeżywała. Mogę się założyć, że nie próbowałeś nawet szukać jakiegoś filmiku na ten temat na youtube.

Kilka rzeczy, które rzuciły mi się w oczy:
W aucie napadły ją mdłości. Gwałtownie zwymiotowała, paskudząc nie tylko swój więzienny ubiór, ale i wóz. A przecież nigdy wcześniej nie miała choroby lokomocyjnej.
Ciążowe mdłości zdarzają się najczęściej w pierwszym trymestrze. Często pojawiają się samoistnie rano, może je też na przykład wywołać jakiś zapach, który kobieta w ciąży odbiera jako nieprzyjemny. To raczej nie działa tak, że kobieta w ciąży przez dziewięć miesięcy bez przerwy wymiotuje w losowych momentach bez powodu. Z tekstu w żaden sposób nie wynika, dlaczego bohaterka zaczęła wymiotować. Czy to zdarzyło się podczas jazdy? Czy samochód w ogóle ruszył? A może jedynym powodem było to, że dzięki temu jest bardziej paskudnie i dramatycznie?
Nieodmiennie okazywało się, że szyjka macicy ciągle jest za wąska.
Ale czy ona ma skurcze? Poród w ogóle już się zaczął? Dziwne, że o tym nie wspominasz.
Usłyszała, że podobno wody są zielone.
Czy to znaczy, że odeszły jej już wody?
Odejście wód i regularne skurcze to ważny sygnał o rozpoczęciu porodu. Piszesz, że poród trwa, ale nie opisujesz, co się podczas niego dzieje.
Lekarz się zawahał, ale ostatecznie został na sali i zaczął wydawać polecenia położnej.
W prawdziwym świecie rzadko się zdarza, żeby lekarz siedział na sali podczas całego porodu, ale jestem w stanie wyobrazić sobie, że w wyjątkowych okolicznościach może się tak dziać. Zwykle to położna wie lepiej, co rodząca powinna robić i ją prowadzi.
— Konieczne jest, by kończyć poród.
Dlaczego nie brali w ogóle pod uwagę cesarki?
Po tak długim czasie poród nareszcie został zakończony. Dziecko natychmiast odniesiono na oddział noworodkowy.
— Skujcie ją zaraz — zażądał roztrzęsiony doktor
Po jak długim czasie? Ile to właściwie trwało?
Czy zastanawiałeś się, jak wygląda koniec porodu? Skoro rozcięli jej pochwę (zakładam, że chodziło o nacięcie krocza?), to muszą teraz założyć szwy. Trzeba też jeszcze urodzić łożysko.
Czy bohaterka, oprócz tego, że oczywiście bardzo cierpi, przeżywa jakiekolwiek emocje w związku z tym, że pierwszy raz zobaczyła swoje dziecko? Nawet jeśli od razu je zabrali, musiała chociaż usłyszeć jego płacz. Czy nie bała się o nie? Nie była ciekawa, czy to chłopiec, czy dziewczynka? No nie, bo w tym tekście dziecko w ogóle nie jest ważne, liczy się tylko ból itd. Bohaterka absolutnie nic nie czuje, nawet strachu. Nie niepokoi się, kiedy noworodek jest badany. W ogóle nie jest nim zainteresowana, bo w jej ciele nie pojawiają się hormony odpowiedzialne za budowanie przywiązania, do piersi nie napływa mleko. Nie jest prawdziwą kobietą, która w takim momencie przeżywałaby złożone i trudne do opisania emocje, tylko pustą kalką stereotypów, które funkcjonują wśród ludzi, którzy nigdy nie przeżyli porodu i nie mają dzieci. Przecież nie wypada wspominać o tym, że bohaterka mogła się cieszyć, gdy usłyszała pierwszy krzyk swojego maleństwa, w dobrym tonie jest pisanie, że bardzo cierpiała przez wiele godzin, a jej ciało było rozrywane.
Aaa. Później pewnie będę żałowała, że tak bardzo skrytykowałam Twój tekst, ale zastanów się, czy chcesz pisać historie, w które ludzie są w stanie chociaż odrobinę uwierzyć, czy wolisz rzucać byle jakie slogany w przypadkowy sposób, nie zastanawiając się nad ich sensem. Gdybyś dobrze opisał, co bohaterka przeżywa, nie musiałbyś dodawać komentarza, w którym to tłumaczysz. To, co umieściłeś w swoim dopisku, powinno znaleźć się w tekście, wtedy znalibyśmy przynajmniej jej motywacje.

Jeśli chciałabyś przeczytać opis porodu, który jest dobry, realistyczny i porusza różne struny, możesz sięgnąć na przykład po książkę "Czarna" Wojciecha Kuczoka.
https://www.facebook.com/marta.ryczko.pisarka
https://www.instagram.com/marta_ryczko_autorka/

Poród + Nie wiem, co to za gatunek, chyba dramat?? + Na granicy 18+

5
Wiele problemów poruszyli już poprzednicy, ale mi rzuciły się jeszcze w oczy dwie rzeczy:
Zarówno strażnicy jak i lekarz zachowują się nieprofesjonalnie, jak totalne konowały. Czytają cały czas miałem wrażenie z tyłu głowy, że akcja tegoż opowiadania dzieje się w lazarecie gułagu, a nie w publicznym szpitalu.
Druga sprawa zaś dotyczy tego, że z twojego posłowia wynika, że bohaterka chciała dla dziecka jak najlepiej, podczas gdy w tekście nie ma ani śladu jej uczuć, czy troski o potomka. Do tego stopnia jej postawa jest wyprana z matczynych emocji, że nawet podejrzewałem, że ta ciąża jest jakąś formą celowej więziennej tortury i zastanawiałem się w jakim kierunku pójdzie ten tekst i czy ona w ogóle urodzi człowieka ;)

Poród + Nie wiem, co to za gatunek, chyba dramat?? + Na granicy 18+

6
Czarna Emma pisze: (pt 10 lut 2023, 14:28) Widzę tu ciekawy pomysł, ale położyło go wykonanie. :)
Aha, czyli zdaje się, że już tradycyjny rezultat moich tekstów tutaj :)

Okej, przyjmuję do wiadomości.

Jakkolwiek trochę mnie dziwi, że ze znajomością realiów jest bardzo źle - właśnie dlatego, że pisałem o tym, na czym się nie znam, pozwoliłem sobie na zerżnięcie innego tekstu w takim stopniu, że jeszcze trochę, a bym w zasadzie zrobił plagiat. Rzadko zżynam aż tak na chama. Zdawałem sobie sprawę, że porobię trochę błędów, ale nie przypuszczałem, że dojdzie to aż do piramidalnych bzdur.

https://fitnesswwielkimmiescie.pl/porod ... a-da-rade/ <-- rzekomo autentyczny opis porodu przez rodzącą
martar pisze: (pt 10 lut 2023, 17:34) Po przeczytaniu jestem całkowicie pewna, że nigdy nie widziałeś prawdziwego porodu ani nie towarzyszyłeś kobiecie, która go przeżywała.
Istotnie.
martar pisze: (pt 10 lut 2023, 17:34) Mogę się założyć, że nie próbowałeś nawet szukać jakiegoś filmiku na ten temat na youtube.
Nie lubię szukać informacji w filmach, wolę słowo pisane. Akurat pisanych opisów porodów szukałem i linki zamieszczam niniejszym.
martar pisze: (pt 10 lut 2023, 17:34) Dlaczego nie brali w ogóle pod uwagę cesarki?
Nie wiem. Nie wspomniałem o tym, bo wyżej zalinkowany tekst też nie wspominał.
Czarna Emma pisze: (pt 10 lut 2023, 14:28) I plus - czy wkłucie następuje w kręgosłup, czy w rdzeń jednak? Nie znam się, pytam.
A zaraz, a nie jest tak, że jeśli w rdzeń, to z konieczności w pierwszej kolejności w kręgosłup?
Czarna Emma pisze: (pt 10 lut 2023, 14:28) I czy sam tatuaż stanowi przeciwskazanie
Z mojego googlowania wynika, że istnieje zagrożenie, że tusz wleje się do rdzenia.
martar pisze: (pt 10 lut 2023, 17:34) Ciążowe mdłości zdarzają się najczęściej w pierwszym trymestrze.
Wziąłem to z Wikipedii: https://pl.wikipedia.org/wiki/Por%C3%B3 ... 5%82owieka Rzekomo wymioty są jednym z możliwych objawów zbliżającego się porodu.
Czarna Emma pisze: (pt 10 lut 2023, 14:28) Wiem, że często rozkuwa się rodzące więźniarki tuż po położeniu?
To akurat wziąłem stąd: https://www.quora.com/Do-prison-inmates ... a-Kitchens

Wiem - mieszam realia różnych krajów - wydawało mi się, że licentia poetica uprawnia mnie do tego, szczególnie, że nie dałem żadnej nazwy państwa.
Czarna Emma pisze: (pt 10 lut 2023, 14:28) Znów, nie znam się na porodach, ale podobno podczas rodzenia lecą czasami bardzo mocne, wulgarne i grożące teksty. Ten lekarz, jeśli odbiera porody, powinien wiedzieć, że wyjątkowy stan rodzącej uprawnia ją do wygrażania całemu światu - bo ją, kurka wodna, boli. ;)
Czarna Emma pisze: (pt 10 lut 2023, 14:28) Ale jakoś mi ta histeria w jego głosie i irytacja de facto po fakcie są nie na miejscu. Po prostu się nie kleją. No i co ma skucie do gróźb? Na miejscu bardzo zirytowanego lekarza raczej na początku "wiąchy" zasugerowałabym kneblowanie - ale to się kłóci z przysięgą Hipokratesa, więc raczej bym tylko kazała facetce milczeć i robiłabym swoje. ;)
To jest jedyny punkt, w którym będę się względnie upierał, że to ja mam rację.

Źródła:

- https://www.quora.com/What-are-the-best ... Pragmatist
Another thing I did was intimidation. I had practised before a mirror to stare at people with an unflinching emotionless gaze that unnerved practically everyone.

I don't know if anyone here remembers a Peter Bogdanovich film called Paper Moon, which had a con man played by Ryan O' Neill, who would remove a gold capped tooth from his mouth before he went into a brawl to avoid losing the tooth.

I've worn glasses pretty much my whole life, but I'm far-sighted so I don't need my glasses to see my opponent. And I had the metal frame of my glasses in school slammed into my face a few times, so when I sensed a fight brewing, I would put away my glasses.

I remember being in a bar where someone was bothering my friends. I walked up to the aggressor and when I had his attention I gave him my crazy stare while I took off my glasses and put them away - stuffing them in my pocket in one smooth motion without looking away from him. One of my friends told me later that it looked like I put away my civility. The aggressor was intimidated enough to pack it in and move out of the bar, without me doing or saying anything else.
I inna wypowiedź na Quorze tego samego autora, której teraz nie mogę znaleźć (usunięto ją w międzyczasie?), ale zapisałem ją dawniej do własnych notatek, więc cytuję z notatek:
I gave a course on self-defense, where students had to grab hold of me and I showed them how to break out of the grip.
I made sure everyone could see my friendly face, then told the boldest of the students to step forward and grab my arm. Just before he reached me, I lifted my gaze and stared at him and he stopped dead in his tracks, his whole upper body leaning away, ready to bolt the other way.
Then I smiled at him with compassion and said, "What did just happen? Why did you stop?"
And he stammered, "I don't know. I just sensed that something terrible was going to happen if I continued."
And one of the girls said, "Even I was tempted to take a step back. I probably would have if you had looked at me directly."
I nodded and said, "People always care - whether it's love or hate, they care. I showed you the face of someone who is completely indifferent, and to be that indifferent, you have to be a killer of emotions."

A flat, indifferent stare can halt people in their tracks and is probably the most effective 'pre-emptive' technique (it's not an attack, just the promise of impending violence) that you can use when you're about to be accosted/attacked in the street. Providing people can actually see your eyes, of course, so it won't work if you wear sunglasses.
Tak wiem: Wielu tzw. self-defence instructors to niekompetentni debile i/lub oszuści, sądzę jednak, że w tym przypadku tak nie jest. (Oczywiście mogę się mylić). Niezależnie od tego to akurat jest jedna z tych bardzo nielicznych rzeczy, o których piszę, a które mniej więcej znam z doświadczenia. Uważam, że można spojrzeć na drugiego człowieka tak, że on się naprawdę przestraszy i nie, nie jest to wcale "groźna mina", raczej spojrzenie pozornie wyprane z emocji. TO jest zresztą różnica między rzucaniem k...ami oraz wrzeszczeniem "Zabiję cię!" itp. To drugie wywoła często tylko (i aż) irytację, ale nie odruchowy, instynktowny strach i uległość.
Czarna Emma pisze: (pt 10 lut 2023, 14:28) Czym jest supermax?
https://en.wikipedia.org/wiki/Supermax_prison

Więzienie o najostrzejszym rygorze, gdzie umieszczani są skazani uznani za zbyt niebezpiecznych, by siedzieli w "normalniejszych" więzieniach. Przebywanie tam przypomina bycie zamurowanym żywcem.
martar pisze: (pt 10 lut 2023, 17:34) Pisanie o tym, że poród i ciąża to najgorsze, co może spotkać kobietę, jest niesamowicie modne. Twój tekst posiada ogromny potencjał.
Wybacz sarkazm, ale ten temat naprawdę mnie triggeruje.
Nie było to moją intencją.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Poród + Nie wiem, co to za gatunek, chyba dramat?? + Na granicy 18+

7
Tutaj mój komentarz, zapewne trochę zaskoczy, ale chciałam pochwalić jedną rzecz: ambitny cel, stawianie sobie tego typu wyzwań, jakim jest próba wczucia się w osobę w zupełnie odmiennym położeniu.

Dla faceta, bez wątpienia, ogromnym wyzwaniem i bardzo trudnym zadaniem będzie opis porodu. Nawet dla kobiety, która nigdy nie rodziła to będzie jakiś kosmos.

Taki dobór tematu na pewno świadczy o oryginalności i wysokich aspiracjach, a te warto mieć, a nawet ponosić koszty tych aspiracji czy też zbierać za nie cięgi. Bo kto nic nie robi, nie stawia sobie wyzwań, ten się cofa.

Podkreślam, jeśli popełnia się błędy i ktoś to wskaże, to nie znaczy, że trzeba wszystko rzucić i wycofać się lub też obrażać.
Jeśli ktoś nie ma ambicji to nie robi żadnych błędów. A im wyższa poprzeczka tym większe ryzyko, że coś nie wyjdzie, to jest normlana rzecz wpisana w życie.

Jeśli jednak ktoś podejmuje wyzwanie, jest bardzo prawdopodobne, że będą jakieś mniejsze lub większe mankamenty, to nieuniknione. Dlatego z uwagami pań komentujących ja także się zgadzam - nie do końca to wyszło przekonywująco.

Ale że facet podjął się czegoś takiego, to cenię, dlatego, że jest to bardzo oryginalne i bardzo trudne wyzwanie, na co, sądzę, należy zwrócić uwagę.
:)

Poród + Nie wiem, co to za gatunek, chyba dramat?? + Na granicy 18+

8
To naprawdę ważny temat.

Tekst genialnie ukazuje to, co kobieta może (a nawet musi!) czuć podczas porodu. No wiadomo, ból itd.
Myślę jednak, że najważniejsze w tym utworze jest ukazanie relacji na osi klawisze-ciężarna, w ogóle sytuacja w więzieniach woła o pomstę do nieba. Myślę, że mimo wszystko to ta kobieta nie jest postacią koniecznie złą w tym tekście, przede wszystkim najbardziej tragiczne jest jej dziecko - kto wie, gdzie ono skończy?

tekst stylistycznie dobry (ale na tym się akurat nie znam :((( )

Poród + Nie wiem, co to za gatunek, chyba dramat?? + Na granicy 18+

9
To ja może zacznę od tego, co mi się podobało. Po pierwsze, szanuję "geografię" - nie było ani jednego momentu w tekście, w którym nie wiedziałam, gdzie się znajdujemy, a z mojej perspektywy to duże osiągnięcie dla autora, no ale może to tylko ja. Po drugie, nie zmęczyłam się przy czytaniu, co oznacza, że tekst w jakiś sposób płynie i fragmenty logicznie łączą się ze sobą. Po trzecie, ciekawa koncepcja. Akurat jakiś czas temu widziałam podobny motyw w serialu, którego nazwy niestety nie pamiętam. Interesujące było "zobaczenie" tej sytuacji w formie pisemnej.
Jeśli chodzi o mankamenty, to zgadzam się z osobami wyżej, że sam opis porodu od strony, hm, medycznej zdawał się być mało realistyczny z tym bólem rozrywającym pochwę. Brakuje mi też rzeczywistego odniesienia się do tego, co czyni tę więźniarkę aż tak niebezpieczną, że klawisze musieli trzymać przy jej skroni pistolety w trakcie porodu - to dość drastyczne środki do podjęcia jak na tak, jak by nie było, wrażliwy czas. Nie mając tego wyjaśnienia, nie jestem w stanie stwierdzić, czy całość ma mnie na celu tylko zszokować, czy może jednak jest jakaś głębsza prawda (to wnętrze dłoni? o co chodzi!), która czeka na czytelnika. Nie wiem, czy mam współczuć tej kobiecie, bać się jej, czy takie traktowanie ze strony lekarzy i strażników jest uzasadnione i brakuje mi tego.
Sztuka jest niebezpieczna, młodzieńcze. Obnaża naszą małość, nikczemność, podłość, fałsz. A co najgorsze, każe nam się zastanowić nad sobą, kim naprawdę jesteśmy, a nie kim się sobie wydajemy.
- W. Myśliwski, "Ostatnie rozdanie"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron