Górska wędrówka; z wizytą u Pani dżumy [przyroda, filozoficzne, obyczaj]

1
Nareszcie doczekałam się upragnionego wypoczynku w ustronnym i urokliwym miejscu. Kilka dni z dala od dużego miasta, w otoczeniu przyrody, będzie najlepszym prezentem, jaki mogę sobie ofiarować.
Starannie przygotowałam się do pierwszej wyprawy w zielone - mój niemały plecak został wypchany po brzegi. Jednak, towarzysz wycieczki nie wziął prawie niczego.

- Widzę, że masz jeszcze dużo miejsca. Mogę ci dorzucić moją pelerynę przeciwdeszczową? – spytałam.
- Możesz, ale przecież nie idziemy na Giewont, i nieciekawie się chmurzy, więc pewnie zaraz wrócimy – stwierdził.
- No właśnie, przezorny zawsze ubezpieczony.
- Co ty tam nakładłaś? – spytał, mierząc krzywym wzrokiem mój plecak
- A… orzeszki, jabłka, wodę mineralną, ciepłe skarpety, podkoszulkę na zmianę, parasolkę i…
- No dobrze, rozumiem – uciął tę wyliczankę.

Wyruszyliśmy z miasteczka. Szlak, przynajmniej dla nas, zaczął się jeszcze na jednej z ulic, która pięła się ku górze. Coraz mniej liczne domostwa ustępowały łąkom i lasom bukowym.
Nieco powyżej poziomu zabudowań, krajobraz oferował łagodne wzgórza, porośnięte majestatycznymi, wiekowymi buczynami, które czasami, oddawały miejsce świerkom, wcale nie młodszym od liściastych braci.
Nie wszystko było tu widoczne z daleka. I nie na pierwszy rzut oka.

Zagłębiając się w zakamarki tej okolicy, można było natrafić na usytuowane w szczerym polu, posągi świętych, pod którymi ktoś jednak zapalił świecę i przyniósł bukiet kwiatów; pojedyncze domki, okolone kwitnącymi drzewami owocowymi, gdzie kaczki i kury, ciekawskie, zapuszczały się poza swoje podwórka. Po drodze zdarzało się, że spotkałaś lub spotkałeś bażanta, który bardzo zdziwił się twoją obecnością; i to nie ten ptak, pierwszy, wypatrzył ciebie, tylko na odwrót. I oczywiście, z niejednej polany dochodziło głośne beczenie – owce, wyglądające z oddali niczym białe kropki, pstrzyły się po pastwiskach, ale czasem nawet trafiła się jakaś brązowa, a wręcz… czarna.

Poszycie leśne zdobiły usiane kępkami kwiaty: głównie zawilce oraz fiołki. Zaskakujące, jak mało światła docierającego przez gęste i wysokie korony ogromnych świerków, te rośliny potrzebowały, by żyć, a wręcz zakwitnąć…
Było takie jedno miejsce, które bardzo nam przypadło do gustu. By się tam dostać, musieliśmy zboczyć ze szlaku i pokonać ścieżkę owijającą się serpentyną dookoła pagórka, obrośniętego buczynami, których korzenie wychodziły z ziemi i splatały się ze sobą w serdecznym uścisku, jakby występując naprzeciw wędrowcom.
Na szczycie niewielkiej góry, postawiono kapliczkę na planie rotundy. Obok znajdował się posąg śpiącej dziewczyny, trzymała w dłoniach czaszkę. Napis głosił, że wyrzeźbiono ją w roku 1693. Obfotografowałam kamienną pannę, długo nie mogąc oderwać od niej wzroku.

- Podoba ci się – zauważył.
- Owszem – jest niesamowita. Taka prawdziwie oddana… jakby zaraz miała ożyć – stwierdziłam z jakimś rozczuleniem.
- Ty to masz niespotykany gust do kobiet… – uśmiechnął się ni to serdecznie, ni to drwiąco. A wiesz, że ta panienka to personifikacja dżumy?
- Bardzo urodziwa personifikacja dżumy – podsumowałam.
- Czytałaś tabliczkę u dołu? – spytał.
- Nie.
- W czasach, gdy w okolicy panowała ta choroba, jakimś cudem, miasteczko obeszło się bez ofiar. Jakeś dzieci, codziennie, przychodziły się tu modlić. Stwierdzono, że w ten sposób wyprosiły zdrowie dla mieszkańców. To budowla dziękczynna.
- Usiądziemy sobie i popatrzymy na Panią dżumę?
- Mech jest wilgotny, to zły pomysł.
- Wzięłam koc, taki gruby – stwierdziłam, wyciągając wspomnianą rzecz plecaka.
- No dobrze.

No i żeśmy się zasiedzieli, oboje długo spoglądaliśmy na Panią dżumę, a ona, tak jakby, na nas. Jasnozielone, młodziutkie liście buczyn, tańcząc nad posągiem, zdawały się przemawiać na wietrze, w tylko sobie znanym języku. Kosy podskakiwały i uparcie czegoś szukały w ziemi, co jakiś czas błyskając wśród trawy swoimi intensywnie pomarańczowymi dziubkami; a poza tym, nikogo ani śladu. Czas się zatrzymał. Lubię go przystopować. Najpierw płynie, a potem zwalnia, ale bywają chwile, że… po prostu ulega zawieszeniu.
- Robi się chłodnawo – stwierdziłam, ale odpowiedziała mi tylko cisza. Uznałam, że mój towarzysz podróży uległ jakiejś dziwnej aurze tego miejsca i zapragnął pozostać tu dłużej. - Chodźmy na tamto wzgórze, będą niezłe widoki – zaproponowałam, pokazując dłonią schowaną między pagórkami polanę.
- Idź, ja sobie tu posiedzę i poobserwuję.
- Chyba należy mi się prowizja za wypożyczenie kocyka – stwierdziłam.
- Widzę, że myślisz biznesowo.
- A jak. I co? Nie tylko mnie spodobała się Pani dżuma?
- Ona też, ale bardziej otoczenie, które niczego ode mnie nie chce i nie wymaga. Co prawda, nawet tutaj, znalazła się taka jedna od prowizji kocykowych…
- Miałam rację, żeby tu przyjechać, co?
- Miałaś.
- No to lecę.
- Tylko nie idź dalej niż na tę polanę.
- Bez obaw, nie pójdę.

Dotrzymałam obietnicy. Wciąż siedział na kocu, ale właśnie sięgał do plecaka.
- O, już jesteś? – spytał zdziwiony.
- Już?! Całkiem długo mnie nie było. Co tam chowasz? Przyznaj się.
- Zdać szczegółowy raport szefowej? – spytał, wyjmując termos. - Czarna cejlońska z cytryną, niesłodzona.
- Może być, ale odrobina, choćby miodu, by nie zaszkodziła. No dobra, daj, bo zaraz się rozmyślisz – powiedziałam. - Spójrz, Pani dżuma nam zazdrości – teraz ma taką niewyraźną minę, bo zdaje się, skamieniała, została tu uwięziona na wieki i nawet kubka z gorzką herbatą nikt jej nie poda.
- Jasne, że nam zazdrości. I dobrze. – stwierdził. – Póki jacyś idioci jej stąd nie wyciągną, zapraszając do laboratorium – dodał.
- Oby nie, oby została tu na zawsze, a ci idioci nie okazali się aż takimi idiotami – stwierdziłam i w geście toastu podniosłam kubek do góry.
- Oby – rzekł, a na jego twarzy zagościł enigmatyczny gorzki uśmiech.

W tym momencie, nagle wyobraziłam sobie absurdalną scenę: czyżby w mojej głowie właśnie narodził się pomysł na powieść fantasy?

Jacyś wysłannicy piekieł przybywają do posągu, wypowiadają pradawną i zakazaną, magiczną modlitwę, a dziewczyna, ze skamieniałej postaci zaczyna przekształcać się w ludzką. Nagle spostrzega, że leży na tym postumencie, otoczona kamiennymi ścianami i… wstaje, rozciąga się niczym kot po długim śnie, a potem spogląda na swoich wybawicieli, którzy padają przed nią na kolana i wznoszą modły o to, by uśmierciła ich wrogów. Jednocześnie narzekają, że tamci mają tak wiele, a oni mniej, znacznie mniej, tamci są bogatsi, ładniejsi, mniej cierpieli, a oni tak wiele musieli przejść. Jednak ona, mierzy ich szyderczym i pogardliwym spojrzeniem, po czym, po kilku wiekach kamiennego snu, wypowiada te oto zdania:
- Zginiecie, głupcy. Nazywam się Dżuma i nie jestem na niczyich usługach, zapamiętajcie to sobie wy mali, krótkowzroczni, do bólu zazdrośni i zawistni… ludzie. Śmiertelnie chorego byście natychmiast dobili, bo… był bogaty. Biednego, bo… potrafił cieszyć się tym, jak niewiele ma. Samotnego, bo miał spokój i ciszę, dzieciatego, bo doczekał się potomstwa… Garbatego, bo miał dzieci proste a prostego, bo miał dzieci garbate… Nic się nie zmieniliście ludzki gatunku, może tylko… na gorsze – to stwierdziwszy, zniechęcona z lodowatym uśmiechem na ustach i jakże ponurym spojrzeniem, rusza przed siebie, gotowa, by zbierać swoje żniwo.

Górska wędrówka; z wizytą u Pani dżumy [przyroda, filozoficzne, obyczaj]

2
Porwałaś się na nieco inny styl niż ten, którym zazwyczaj piszesz - doceniam ambicje i nawet ci się to w miarę udało.

Dobrze, że tym razem nie próbowałaś utrudniać odbioru tekstu - wyszło mu to na plus.

Są drobne błędy:
Luiza Lamparska pisze: (ndz 14 maja 2023, 15:15) Szlak, przynajmniej dla nas, zaczął się jeszcze na jednej z ulic, która pięła się ku górze.
Może ładniej byłoby "pnącej się ku górze", by uniknąć niepotrzebnego złożenia?
Luiza Lamparska pisze: (ndz 14 maja 2023, 15:15) Nieco powyżej poziomu zabudowań, krajobraz oferował łagodne wzgórza, porośnięte majestatycznymi, wiekowymi buczynami, które czasami, oddawały miejsce świerkom, wcale nie młodszym od liściastych braci.
Które dwa przecinki powinny stąd wyjechać?

(Problemów z przecinkami znajdzie się więcej, ale już nie pamiętam, gdzie je widziałem)

Dalej podążasz swoim schematem, który ktoś (chyba Ledwo?) ci kiedyś już wytknął: przeplatasz partie narracji z samymi dialogami. Nie jest to błąd, ale w naprawdę dobrym tekście przydałoby się chyba więcej różnorodności, mieszać akapity czystej narracji z partiami dialogów z partiami mieszanymi.

Dalej także w dość dla ciebie charakterystyczny sposób przedstawiasz luźne kadry, bez jakiejś dominującej linii. Chociaż nie, wróć, nie do końca prawdę napisałem: tutaj już pojawia się jakaś dominująca linia w tle, spajająca te kadry, tyle że całe opko stanowi taki jakby kadr, no ok spoko scenka, ale co z tego wynika?

Rozumiem, że to ma być przypowieść filozoficzna? Jedyny bardziej "filozoficzny" fragment to ten na samym końcu. Zajmijmy się nim...

- Ludzie (czarnoksiężnicy? naukowcy? jedno i drugie naraz? nieważne?) rozbudzają dżumę, by służyła im małostkowym interesom
- Ale Dżuma wymyka się ich kontroli i idze zabijać wszystkich jak popadnie, bo potępia cały ludzki gatunek za jego zło (dobrych ludzi w ogóle nie ma? czy jednak zabija także i dobrych?)

Filozoficznie tezy są dwie: (a) Ludzie są źli i (b) Ostrożnie z rozbudzaniem sił, nad którymi nie jesteście w stanie zapanować. Obie tezy z jednej strony wyświechtane do bólu, z drugiej strony ciągle i niezmiennie uaktualniane przez rzeczywistość. Można i trzeba się nad nimi pochylać, ale samo ich przedstawienie, bez szerszego opracowania nie wystarczy - jest po prostu puste.

A jeśli zapomnimy o tym, że to ma być opowiadanie filozoficzne?
Luiza Lamparska pisze: (ndz 14 maja 2023, 15:15) czyżby w mojej głowie właśnie narodził się pomysł na powieść fantasy
OK - pomysł może być, jak najbardziej może być to zalążek powieści fantasy, ale sam pomysł jest - znowu - tak wyświechtany, że sam z siebie się nie broni. (Zresztą, gdzieś czytałem, podobno w pracy twórzej - jakiejkolwiek, nie tylko powieściopisarstwo - w ogóle pomysł nigdy sam z siebie się nie broni, pomysł w zasadzie jest ZAWSZE bezwartościowy, nawet nie ma żadnego znaczenia, na jakim pomyśle się oprze dzieło, więc i nie ma sensu nad pomysłem dumać -- liczy się JEDYNIE I WYŁĄCZNIE wykonanie. Teza brzmi radykalnie, zresztą mnie samego ona odrzuca, ale kto wie, czy nie ma w niej więcej racji, niż na pozór widać?)

Z kolei postaci przedstawione życiowo i wiarygodnie. Pozornie czuć pewien dysonans w tym, że najpierw jedna chciała zartzymać się przy pomniku, potem ona chciała iść dalej, ale z kolei on siedział na miejscu - jakby postaci w trakcie tekstu zamieniły się charakterami i dążeniami - ale to negatywne wrażenie wynika chyba tyliko z przyzwyczajenia do przejaskrawionych charakterystyk. To obyczaj, więc jest OK, nawet fajnie - jak najbardziej jestem w stanie sobie wyobrazić podobną sytuację.

Ogólne wrażenie: Jest OK, ale czegoś tu brakuje, by było DOBRE. W każdym razie widać postępy w twoim warsztacie, moim zdaniem przynajmniej, i to jest dobre.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Górska wędrówka; z wizytą u Pani dżumy [przyroda, filozoficzne, obyczaj]

3
gaazkam pisze: (ndz 14 maja 2023, 17:20) Dobrze, że tym razem nie próbowałaś utrudniać odbioru tekstu - wyszło mu to na plus.
W sumie, napisałam dokładnie tak samo, jak piszę zawsze, może jedynie dodałam trochę opisów przyrody.
gaazkam pisze: (ndz 14 maja 2023, 17:20) Które dwa przecinki powinny stąd wyjechać?
Przeciniki bywają kłopotliwe ;)
gaazkam pisze: (ndz 14 maja 2023, 17:20) Może ładniej byłoby "pnącej się ku górze", by uniknąć niepotrzebnego złożenia?
Czy ja wiem? Nie wiem.
gaazkam pisze: (ndz 14 maja 2023, 17:20) kolei postaci przedstawione życiowo i wiarygodnie. Pozornie czuć pewien dysonans w tym, że najpierw jedna chciała zartzymać się przy pomniku, potem ona chciała iść dalej, ale z kolei on siedział na miejscu - jakby postaci w trakcie tekstu zamieniły się charakterami i dążeniami
E tam, starszemu panu już się nie chciało dalej łazić; najpierw psioczył, że za dużo rzeczy wzięła, a potem kocyk uratował go przed zamęczeniem się ;p
gaazkam pisze: (ndz 14 maja 2023, 17:20) Ogólne wrażenie: Jest OK, ale czegoś tu brakuje, by było DOBRE. W każdym razie widać postępy w twoim warsztacie, moim zdaniem przynajmniej, i to jest dobre.
No jestem wniebowzięta; bardzo się cieszę, że widać postępy :)

Dodano po 2 minutach 37 sekundach:
gaazkam pisze: (ndz 14 maja 2023, 17:20) Filozoficznie tezy są dwie: (a) Ludzie są źli i (b) Ostrożnie z rozbudzaniem sił, nad którymi nie jesteście w stanie zapanować.
Tak, dokładnie, i może jeszcze: wasze zło obróci się przeciwko wam.

Dodano po 1 minucie 37 sekundach:
gaazkam pisze: (ndz 14 maja 2023, 17:20) Ale Dżuma wymyka się ich kontroli i idze zabijać wszystkich jak popadnie, bo potępia cały ludzki gatunek za jego zło (dobrych ludzi w ogóle nie ma? czy jednak zabija także i dobrych?)
Może jak znajdzie jakich przyzwoitych, to pomyśli nad tym, czy oszczędzić czy nie, ale ciężko będzie :)

Górska wędrówka; z wizytą u Pani dżumy [przyroda, filozoficzne, obyczaj]

4
gaazkam pisze: (ndz 14 maja 2023, 17:20)

kolei postaci przedstawione życiowo i wiarygodnie. Pozornie czuć pewien dysonans w tym, że najpierw jedna chciała zartzymać się przy pomniku, potem ona chciała iść dalej, ale z kolei on siedział na miejscu - jakby postaci w trakcie tekstu zamieniły się charakterami i dążeniami

E tam, starszemu panu już się nie chciało dalej łazić; najpierw psioczył, że za dużo rzeczy wzięła, a potem kocyk uratował go przed zamęczeniem się ;p


Nie. To nie o ten dysonans chodzi. Rzecz w tym, że tak ogólnie, twoje postacie są płaskie, nie wiemy o czym myślą i co nimi powoduje. Facet się krzywił a teraz siedzi. Dobrze jest dać jakąś podbudowę. A w tym akurat kawałku tą podbudową może być przyroda. Owszem, może i się zmęczył, ale również spodobało mu się tamto miejsce, spokój i cisza, nagle postanowił sobie „odpuścić", zwolnić tempo. Bohaterka z całym tym wypełnionym plecakiem, bardzo praktyczna i zabezpieczona, a on całkiem na luzie. To ciekawe i mogłoby zostać nieco bardziej rozwinięte, pokazać niuanse ich charakterów.

Ale jest tu jeszcze jeden dysonans, i to duży - początek i zakończenie. W pierwszej części mamy aż nadmiar opisów okoliczności przyrody. Są piękne ale (wziąwszy pod uwagę ciąg dalszy) jakby wepchnięte na siłę, jakbyś na siłę chciała pokazać właśnie ten kontrast. Piękno, prostota, skrzypeczki grają, ale świat jest przecież do bani a ludzie to tylko gnidy. W tym połączeniu ta pierwsza część wydaje się tylko sarkazmem. Albo właśnie ta druga jest (w obecnej skrótowej formie) ciałem obcym, zupełnie nie na miejscu. Ogólnie lubię takie przeskoki, takie nic i nic i nic i nagle bach! Ale to musi jakoś zadziałać, jakoś się łączyć, mieć sens jedno z drugim, jak powolne wejście do wody, a nie skok na główkę.

I wybacz, ta końcówka tak bardzo w twoim stylu, tylko nudzi. Znowu napad wylewania swoich żali i szczekania na cały świat i to w bardzo skrótowej, opisowej formie – „wy tacy i owacy jesteście tacy i owacy…” - nudne. Jak byś napisała, że ona z delikatnym uśmiechem na twarzy dotyka ich rąbkiem swojej szaty i z przyjemnością przygląda się jak oni wiją się w męczarniach, i wtedy jeden się pyta – dlaczego – a ona mu odpowiada...
Dream dancer

Górska wędrówka; z wizytą u Pani dżumy [przyroda, filozoficzne, obyczaj]

5
Luiza Lamparska pisze: (ndz 14 maja 2023, 15:15) By się tam dostać, musieliśmy zboczyć ze szlaku i pokonać ścieżkę owijającą się serpentyną dookoła pagórka, obrośniętego buczynami, których korzenie wychodziły z ziemi i splatały się ze sobą w serdecznym uścisku, jakby występując naprzeciw wędrowcom.
W sensie, musieli zboczyć z wybranego szlaku, a nie ze szklaku w ogóle? Zakładam, że do kapliczki prowadził jakiś szlak. Miałam też nadzieję, że prawie nic spakowane przez towarzysza wyprawy to jednak były podstawy, nawet jeśli nie szli gdzieś wysoko czy daleko. Pamiętam jedną wyprawę, kiedy część grupy wzięła za mało wody, próbowaliśmy skrócić drogę poza szlakiem... i nigdy więcej tego nie zrobimy :x tak mi się skojarzyło i odebrałam przez to bohatera jako lekkomyślnego ;)
Luiza Lamparska pisze: (ndz 14 maja 2023, 15:15) - Owszem – jest niesamowita. Taka prawdziwie oddana… jakby zaraz miała ożyć – stwierdziłam z jakimś rozczuleniem


Tutaj mi zgrzytnęło z tym taka prawdziwie oddana, bo zrozumiałam to jako dziewczyna była czemuś bardzo oddana i dalsza część dialogu mnie skonfundowała. Może by zmienić szyk zdania na: Oddana tak prawdziwie... jakby zaraz miała ożyć?
Luiza Lamparska pisze: (ndz 14 maja 2023, 15:15) - Ty to masz niespotykany gust do kobiet… – uśmiechnął się ni to serdecznie, ni to drwiąco. A wiesz, że ta panienka to personifikacja dżumy?
Tutaj zabrakło otwarcia drugiej części dialogu. I też didaskalia powinny zaczynać się z wielkiej litery, bo uśmiechnął się to nie jest opis bezpośrednio dotyczący wypowiedzi jak np. powiedział.
Luiza Lamparska pisze: (ndz 14 maja 2023, 15:15) - Podoba ci się – zauważył.
(...)
-Bardzo urodziwa personifikacja dżumy – podsumowałam.
- Czytałaś tabliczkę u dołu? – spytał.
Suche didaskalia. Jeszcze to zauważył jest dla mnie ok, bo pierwsze i podkreśla, że to nie jest pytanie. Ale kolejne dwa wydają się niepotrzebne albo do rozbudowania.

Myślę też o zapisie dżumy + pani: raczej dżuma z wielkiej litery? Ale nie jestem pewna. Sprawdzałam zapis pani Wiosny i częściej "imię" jest wielką, ale zdarzają się też oba słowa z wielkiej, sam tytuł z wielkiej mi zgrzyta.

Poza tym z technicznej strony to trochę za dużo przecinków miejscami, bez niektóych byłoby zdecydowanie płynniej :)

To tak wyrywkowo. Fajnie, że tym razem więcej opisów, chociaż skupionych na otoczeniu, a nie na bohaterach. I nie chodzi mi o brak opisu wyglądu w stylu koloru włosów, ale może jakieś cechy charakterystyczne, więcej gestów, emocji, motywów? W komentarzu nazwałaś bohatera staruszkiem, co mnie zdziwiło, bo nie znalazłam w tekście nic, co by wskazywało na jego podeszły wiek; wyobraziłam go sobie jako równolatka bohaterki, czyli w ogólnie pojętym wieku średnim (zasugerowałam się chęcią ucieczki od natłoku spraw). No chyba, że ten staruszek to było tak ironicznie :P
Od dziecka mam dziwną słabość do historii o epidemiach :lol: Częsty motyw z tą lekkomyślnością (lub wyrachowaniem) jako przyczyną powstania/rozprzestrzeniania się jakiegoś wirusa, ale mi akurat pasuje. Nie podpasowała mi za to ta myśl o pomyśle na powieść fantasy, może wystarczyłoby same wyobrażenie? Pojawia się też nagle jakiś taki przeskok tonalny wtedy, bo są wybawiciele wznoszący modły o uśmiercenie wrogów, co mi się kojarzy tak... zamierzchle, a przecież samo wyobrażenie jest bardziej współczesne (porównanie kondycji ludzkości teraz i wcześniej)? Z kolei stylizacja w wypowiedzi Dżumy się broni, bo to stara dama. Rozumiem oburzenie, że ktoś próbuje jej rozkazywać, ale skąd u niej ta wyższość moralna? :P czy w ogóle zainteresowanie kondycją ludzkości, skoro bierze wszystkich jak leci bez względu na zasługi? Chociaż jakby się nad tym zastanowić, to nie jest znowu takie stuprocentowo sprawiedliwe zjawisko, bo choroba oczywiście może dotknąć każdego, ale też biedni mają inne szanse na zarażenie czy wyzdrowienie niż bogaci.

Górska wędrówka; z wizytą u Pani dżumy [przyroda, filozoficzne, obyczaj]

7
Medea33 pisze: (wt 16 maja 2023, 15:42) I wybacz, ta końcówka tak bardzo w twoim stylu, tylko nudzi. Znowu napad wylewania swoich żali i szczekania na cały świat i to w bardzo skrótowej, opisowej formie – „wy tacy i owacy jesteście tacy i owacy…” - nudne.
A mnie się to podoba. :) Nie wiem, czy tak zazwyczaj mówi Autorka. Wiem, że tak mówi w tym tekście Dżuma i to do niej pasuje. Początek proponowałabym trochę skrócić, obrać ze zbędnych przymiotników i innych słówek niekoniecznych, bo jest przegadany (rozumiem zamysł, że ma być sielsko, anielsko i usypiająco, ale trochę, Autorko, przesadziłaś).

Zdecydowanie wyrzuciłabym to zdanie:
Luiza Lamparska pisze: (ndz 14 maja 2023, 15:15) W tym momencie, nagle wyobraziłam sobie absurdalną scenę: czyżby w mojej głowie właśnie narodził się pomysł na powieść fantasy?
Po cóż było tworzyć cały klimacik na początku, wprowadzać odbiorcę w trans? Żeby potem go tak prostacko wybudzić tuż przed gwoździem programu i uprzedzić, żeby się czasem nie angażował, bo my tak tu sobie tylko zmyślamy? Nieeeeee, no weź! Tę końcówkę trzeba wprowadzić inaczej. Może w formie pytania? Na przykład od razu po gorzkim uśmiechu:
A co, jeśli pewnego dnia wysłannicy piekieł przybędą do posągu, wypowiedzą pradawną, zakazaną modlitwę i dziewczyna wstanie? Widzę, jak jej skamieniała postać przekształca się w ludzką... itd.

Albo jakoś inaczej można pokombinować, żeby ta końcówka weszła płynnie.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Górska wędrówka; z wizytą u Pani dżumy [przyroda, filozoficzne, obyczaj]

8
Thana pisze: (sob 20 maja 2023, 12:03) A mnie się to podoba. Nie wiem, czy tak zazwyczaj mówi Autorka. Wiem, że tak mówi w tym tekście Dżuma i to do niej pasuje. Początek proponowałabym trochę skrócić, obrać ze zbędnych przymiotników i innych słówek niekoniecznych, bo jest przegadany (rozumiem zamysł, że ma być sielsko, anielsko i usypiająco, ale trochę, Autorko, przesadziłaś).

Pomyślę nad tym, ale ciężko dogodzić czytelnikowi. Jednemu za dużo opisów, innemu za mało, dla jednego za suche, dla innego przesadzone, zbyt bogate ;)

Jest to hołd złożony przyrodzie, dżuma nie miała być jakąś kulminacją, puentą a może tylko przestrogą, że przyroda jest piękna, jest cudem, który nam dano, ale ma też ciemną stronę... To piękno i brzydota się przenikają, to nasz umysł, nierzadko wybiera, czy chce cieszyć się tym, co piękne, czy też umartwiać, aczkolwiek, nie da się żyć 24 h na dobę po tej jasnej stronie, dostrzeganie tego, co złe jest elementem życia, uważności itd.
Thana pisze: (sob 20 maja 2023, 12:03) Po cóż było tworzyć cały klimacik na początku, wprowadzać odbiorcę w trans? Żeby potem go tak prostacko wybudzić tuż przed gwoździem programu i uprzedzić, żeby się czasem nie angażował, bo my tak tu sobie tylko zmyślamy? Nieeeeee, no weź! Tę końcówkę trzeba wprowadzić inaczej. Może w formie pytania? Na przykład od razu po gorzkim uśmiechu:
A co, jeśli pewnego dnia wysłannicy piekieł przybędą do posągu, wypowiedzą pradawną, zakazaną modlitwę i dziewczyna wstanie? Widzę, jak jej skamieniała postać przekształca się w ludzką... itd.

Albo jakoś inaczej można pokombinować, żeby ta końcówka weszła płynnie.
Tak, można by inaczej wprowadzić tę końcówkę, bez zbędnego uprzedzania, bardziej tak mrocznie i płynnie, z tym się zgodzę.

Dzięki za lekturę i uwagi :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”