Łowcy

1
(...)

***
Obudził się obolały i zziębnięty, z uczuciem lęku. Balansował na granicy między jawą, a snem. Powieki mu ciążyły, zamykały się i otwierały. Świat wokół był niewyraźny, wzrok go zawodził. Widział tylko mrok i od czasu do czasu blade wstęgi światła. Spróbował wstać, ale ciało zaprotestowało. Leżał na wilgotnej ziemi w pozycji trupa, z jedną ręką przy boku, a drugą na piersi. Krople wody kąpały z sufitu na jego zakrwawioną twarz. Huczało mu w głowie, tępy ból rozsadzał czaszkę.
Obudził go hałas, dźwięk rozmów, dobiegający gdzieś niedaleko i ciężkie stalowe kroki. Krzyknął, ale zachrypnięty głos utonął w łomocie zamykanych drzwi. Nasłuchiwał, ale po chwili już nic nie zakłócało ciszy. Przetoczył się na brzuch, ciało zaprotestowało, ale wytrzymał ból. Wsparł się na dłoniach i kolanach, trwał tak, przez pierwszy oddech, potem następny. Głowa zwisała mu luźno między ramionami, a ręce drżały. Był słaby. Opadł na przedramiona, czołem dotknął wilgotnej podłogi. Dreszcze nie ustępowały, targały ciałem, a żołądek skurczał się i rozkurczał. W końcu poddał się, zwymiotował, odetchnął, a potem zwymiotował raz jeszcze. Osunął się na żółtą breję. Ciałem targały spazmy, oczy zaszły łzami, krztusił się, aż do omdlenia.
Obudził się w kałuży wymiocin, czując palący ból w piersi. Otaczała go ciemność, cisza oraz cztery, wilgotne ściany lochu. Był sam z własnymi myślami i strachem, zamknięty, zhańbiony i pokonany.
Podniósł się z grymasem bólu na twarzy. Jęcząc, wsparł się na dłoniach i kolanach. Wisiał z twarzą kilka centymetrów nad ziemią nad żółtą breją. Czuł smród, przyprawiający o zawrót głowy. Ciałem znów targnęły konwulsje. Zacisnął zęby. Walczył, ale ból i żołądek były silniejsze. Zwymiotował.
- Boże! - jęknął.
Cieniutki pisk wyrwał się z między zdartych strun. Brzmiał jak pisk szczeniaka tuż po urodzeniu. Cichy i bezradny. Kręciło mu się w głowie. Ręce uginały się w łokciach, przybliżając twarz do ziemi i wymiocin. Smród. Ból. Złość. To ostatnie dało mu sił. Odepchnął się i runął na plecy, tracąc oddech. Znów zemdlał.
Sen trwał długo, a przynajmniej takie odniósł wrażenie. Ciało jakby bolało go mniej. Przetoczył się na bok i usiadł, tylko na tyle było go w tej chwili stać. Był słaby i kręciło mu się w głowie. Żołądek kuł, a powieki ciążyły jakby ważyły tonę, z trudem był w stanie utrzymać otwarte oczy. Oparł plecy o ścianę odrazu tego żałując. Koszula przesiąkła wodą, zimno zaatakowało skórę i jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Chciał się odsunąć, ale ból i zawroty nie pozwoliły się ruszyć. Trwał tak, w bezruchu otępiały bólem zastanawiając się co dalej. Czy czekał go stryczek? A może obetną mu głowę? Był gotów, choć liczył, że dana mu będzie następna szansa. Król Arowhan nie słyną z wyrozumiałości, ale przecież był jego synem. Ojciec go wysłucha.
Był słaby, a myśli odpływały do krainy snów za każdym razem, gdy przymykał powieki. Bał się zasnąć, bo w śnie mogła przyjść śmierć, a nie chciał umierać zhańbiony. Pragnął jeszcze jednej szansy. Niczego więcej, tylko szansy na odkupienie winy.
Obudził go dotyk, ciepły i delikatny. Kobieta o bladej skórze i złotych włosach upiętych w koński ogon, klęczała przy nim. W ręku trzymała szmatkę, którą obmywała mu rany na twarzy. Jej niebieska sukienka lśniła w blasku świec. Wyróżniała się na tle czarnej kamiennej podłogi i szarych wilgotnych ścian. Była jak anioł, który zstąpił do piekła otoczony niebiańskim blaskiem.
Był tam ktoś jeszcze, stał w progu oparty o framugę, ale światło raniło oczy Arkana i nie widział zbyt dobrze. Odarty z godności, półnagi i bezbronny przypatrywał się piękności o rubinowych oczach. Kobieta była piękna, a on brudny i śmierdzący z resztką wymiocin na koszuli i ustach. Czuł wstyd. Chciał się odsunąć albo przynajmniej osłonić twarz, złapać jej delikatną dłoń nim ta zetrze szmatką resztki zaschniętej mazi z jego ust. Nie był w stanie się ruszyć. Mógł tylko patrzeć spod przymrużonych powiek, jak kobieta płuczę szmatkę w misie z wodą i ściera kolejne warstwy brudu. Syknął z bólu, gdy szmatka napotkała rany na szczycie czoła. Rana była głęboka, krew sączyła się po policzku, kapała na jego podartą koszulę. Dłoń kobiety zamarła w powietrzu razem ze szmatką tuż obok jego twarzy. Zapach jaśminu i rumianku był przyjemny i kojący.
Kobieta uśmiechnęła się, chcą go uspokoić i wtedy je zobaczył. Kły wystające poza krawędź ust. Arkan otrzeźwiał jak na komendę. Cofną się, mocno odpychając kobietę, która w jednej chwili straciła równowagę i oparła dłoń o krawędź misy. Woda z chlustem wylała się na podłogę. Arkan wzdrygnął się, czując ostre ukucie w krzyżu, świat nagle zawirował mu przed oczami, by po chwili znikać za czarną kurtyną. Zemdlał z bólu.
Gdy się obudził kobiety już nie było, drzwi były zaryglowane, a jego ponownie otaczał mrok. W celi był sam, a jedynym towarzyszem rozmów był umysł, który podsuwał wizje przyszłości, która nie mieniła się w jasnych barwach. Odpychał od siebie myśl, że znajduje się w Riwensal w mieście wampirów. Było to nie możliwe. A jednak, to co widział przed paroma minutami, było prawdziwe. A może nie? Sam już nie wiedział, co myśleć.
Niewygoda i półmrok pogłębiały strach przed tym, co czaiło się za zamkniętymi drzwiami. I choć wiedział, co to takiego usilnie to wypierał. Łatwiej było łudzić się, wmawiać sobie, że to tylko żart dowódcy Gerarda, albo któregoś z kolegów z oddziału. W końcu często się nad nim znęcali i robili mu głupie żarty.
Rozejrzał się po celi, szukając dowodu, że jest w domu w królestwie Arowhan. W pomieszczeniu nie było okna czy szczelin w ścianie przez które mógłby zajrzeć i sprawdzić gdzie jest. Wnętrze było ubogie, kamienna prycza po lewej stronie od drzwi, kilka haków wybitych w ścianę, kilka łańcuchów i wiadro na ekskrementy. W powietrzu unosił się delikatny zapach świec.
Za czysto na królestwo Arowhan, za przyjemny zapach jak na królestwo Riwensal, pomyślał. Ale co on wiedział o lochach miasta wampirów? Tylko tyle co usłyszał od innych żołnierzy. Czy historię były prawdziwe? Czy rzeczywiście ściany, podłogi i sufity pokrywały wnętrzności i krew? Teraz w to wątpił.
Odetchnął, musiał jeszcze raz wszystko dobrze przeanalizować.
W domu za okrycie rodziny hańbą nie czekało go nic dobrego. Prawo jasno określało co się stanie jeśli nie dotrzyma słowa danego królowi i Bogu. Przysiągł zemstę za śmierć matki – królowej Arowhan – i przysięgał przynieść głowę króla wampirów na srebrnej tacy. Nie wywiązał się ani z jednej ani drugiej przysięgi. Czekała go śmierć przez ścięcie głowy lub powierzenie, oczyszczająca jego duszę i ciało z hańby.
W królestwie wampirów też czekała go śmierć. Choć Król wampirów zapewne wykorzysta cennego jeńca i nie pozbawi go życia, a przynajmniej nie od razu. Najpierw przy użyciu hipnozy, której śmiertelnik nie mógł się oprzeć, zmusi go do wyjawienia tajemnic, a potem...
„Boże! Dopomóż” myśl, że wampiry rozerwą go żywcem, po tym jak powie im wszystko było gorsze od śmierci przez ścięcie czy powierzenie. Zapisałby się w historii Arowhan jako zdrajca, co było gorsze od hańby.
Decyzję podjął szybko, i choć nie był pewny na sto procent coś wewnątrz podpowiadało mu, że nie miał zwidów i kobieta, którą widział, która myła jego ciało była wampirzycą. Był w królestwie Riwensal, a to oznaczało, że miał szansę na zemstę.
Musiał tylko uciec.
***
O ucieczce mógł na chwilę zapomnieć, brak okien, drzwi zaryglowane od zewnątrz, brak narzędzi do ich otwarcia. Musiałby być magikiem, żeby się stąd wydostać.
Westchnął, musiał uzbroić się w cierpliwość. W końcu wampiry po niego przyjdą, a wtedy musiał być gotów. Miał tylko jedna szansę. Skupił się na sobie. Był ranny, choć niepoważnie. Lewa skroń pulsowała boleśnie, syknął, gdy przycinął do skóry palce. Odruchowo cofnął dłoń, zaciskając w niemym bólu zęby. Krew pociekła strumieniem po policzku i brodzie. Widział niewyraźne, ale na tyle by dostrzec duże krople krwi skapujące z czubków palców na ziemię. Krew sączyła się strumieniem z głębokiej rany tuż nad okiem, zalewała mu twarz i wdzierała się do ust - czuł cierpki smak. Jeszcze raz dotknął rany, ale tym razem ostrożniej, pod palcami wyczuł nić, coś gęstego i lepkiego. No tak, kobieta założyła szafy, które on zerwał.
Podciągnął kolana do brody, ale nagły ból kostki zmusił go do wyprostowania nogi. Omal nie zemdlał, gdy przez prawą nogę przetoczył się ostry ból. Z gardła wyrwał mu się cichy jęk, a później kolejny, gdy spojrzał w dół. Stopa była spuchnięta, obdarta ze skóry na długości od dużego palca po kostkę, a trzy najmniejsze palce nie miały paznokci. Oparł głowę o ścianę i zamknął oczy. Łzy spłynęły mu po policzku, ale od razu je wytarł zabrudzonym rękawem koszuli. Nie chciał okazywać słabości, nie teraz, gdy tkwił w lochu Riwensal. Odetchnął, żeby uspokoić oddech i przyzwyczaić się do bólu. Bol w końcu ustąpił i wtedy spojrzał raz jeszcze. Cienka warstwa czegoś śliskiego pokrywała stopę od łydki aż po palce. Skrzywił się. Po cholerę go leczą, skoro i tak go zjedzą?
„ O mój Boże!” Naszła go straszliwa myśl. Szybko odepchnął ją w mrok. Było to irracjonalne, ale nie niemożliwe, a jednak nie chciał w to uwierzyć.
Od wieków do Świątyni Światła nie docierały żadne sygnały świadczące o tym, żeby król Riwensal zmienił człowieka w wampira.
- Poczekają, aż boska woda straci moc i wtedy... - Potrząsnął głową przeganiając myśli. – Nie. Nie zrobi tego... Chyba, że...
Ależ był głupi. Był łowcą, boskimi wojownikiem – idealnym kandydatem na szpiega, który pod urokiem króla wampirów wykona każdy jego rozkaz.
Ocena sytuacji, tym miał się zająć. Odgonił złe myśli. Prędzej się zabiję niż dopuści by zrobiono z niego posłuszną krwiożerczą marionetkę.
Stopa bolała go jak diabli, ale na szczęście kości były całe, nie miał żadnych złamań, a przynajmniej nic nie znalazł ani też nie wyczuł. Po za głęboką raną nad lewym okiem, reszta ciała nie wyglądała źle, kilka niegroźnych ran, głównie otarć. Może nie był gotów ruszyć na kolejną bitwę, ale w razie potrzeby był w stanie się bronić, a przynajmniej próbować.
Przytrzymując się ściany, wstał z ziemi wyłożonej kamienną kostką z czarnego granitu. Utykając doczłapał się do drzwi. Noga bolała jak diabli, ale nie chciał tracić cennego czasu na czekanie, aż opuchlizna zejdzie, na tyle, że bez przeszkód będzie mógł oprzeć ciężar ciała na stopie. Musiał jak najszybciej znaleźć sposób, żeby się wydostać. Ostatni raz pił boską wodę tuż przed bitwą. Miał co raz mniej czasu.
Z uchem opartym o drzwi, nasłuchiwał przez około pięć minut. Poza własnym przyśpieszonym oddechem nie słyszał nic niepokojącego ani też nic, co mogłoby świadczyć o obecności innych więźniów. Był sam, ta myśl przepełniła go lękiem. Złapał klamkę i szarpną, po korytarzu przebiegł zgrzyt, gdy zasuwa uderzyła o zapadkę blokującą zamek. Drzwi ani drgnęły.
- No cóż - mruknął pod nosem. Musiał spróbować, nawet za cenę zwrócenia na siebie uwagi.
Rozejrzał się po celi, szukając czegoś, co dałby radę wykorzystać do otwarcie zamka. Rozstawa między prętami był na tyle duży, że bez trudu dałby radę przecisnąć rękę. Było dość miejsca na kilka drobnych manewrów. Nie był wybredny, wystarczyłby mu drutu, patyk, nawet kość byłaby dobra.
Jednak w brew opowieściom w celi zamku Riwensal, poza wilgocią na ścianach, było czysto. Kostka z czarnego kamienia była zamieciona i umyta, a po ścianach nie lała się krew, nie spływały wnętrzności, a w powietrzu nie unosił się zapach gnijących resztek. Po piętnastu minutach szukania, dał za wygraną. Usiadł w miejscu, w którym przyszło mu się obudzić. Patrzył pustym wzrokiem na drzwi, przez kratę widział tylko kawałek czystej białej ściany i żelazny kinkiet, w którym tkwiła w na wpół spalona świeca. Cisza napawała go lękiem gorszym od tego który czuł, gdy włóczył się w nocy po lasach Arowhan. W mocnej ciszy nie raz doświadczył uczucia głodu, strachu i samotności. Znał je aż za dobrze. Podczas szkolenia na łowcę był w miejscach, gdzie nawet szczury się nie zapuszczał. Gdzie smród przenikał każdy skrawek ciała, drażnił nozdrza, że co kilka minut zbierało się na wymioty. Gdzie samotność doskwierała tak bardzo, że co drugi uczeń tracił rozum. Wytrzymywał zimno, smród i głów, robił to dla takich chwil jak ta, by nie dać się złamać, by nie pokazać słabości ani strachu wrogowi, którym gardził.
Oplótł się rękami. Ręce trzęsły mu się z zimna i strachu. Drzwi do celi otworzyły się ze zgrzytem i do środka weszły trzy osoby. Jeden z wampirów stanął przy drzwiach, drugi wszedł do środka, oparł się o ścianę. Krzyżując ręce na piersi i nie spuszczając z Arkana wzroku dał znać młodej kobiecie, by weszła.
Dziewczyna wyglądała na dwadzieścia pięć lat, choć prawda była tak, że mogła mieć równie i dobrze nawet kilka stuleci. Ubrana była w ciemno brązową suknię za kolano, przewiązaną w pasie białym fartuchem. Do tego kozaki na płaskiej podeszwie. Włosy koloru złota upięte w kański ogon, przerzucony przez ramię sięgał za biust. Oczy koloru nieba przyciągały spojrzenie. Weszła, w rękach trzymając tacę z jedzeniem. W pomieszczeniu rozszedł się zapach pieczonego kurczaka i słodkiej bułki. Kobieta przykucnęła przy Arkanie, położyła tacę na ziemi, przysunęła ją bliżej, ale on nawet na nią nie zerknął, choć był głodny i spragniony. Kobieta przez chwilę wpatrywała się w niego. Skrzywiła się, gdy dostrzegła zerwane szwy. Wyciągnęła rękę ku Arkanowi, ale ten cofnął się gwałtownie.
- Spokojnie nic ci nie zrobię – szepnęła i odgarnęła z twarzy Arkana kilka przyklejonych do rany kosmyków włosów.
Arkan syknął z bólu.
- Wybacz, jeśli sprawiłam ci ból – powiedziała - nie chciałam - dodała to tak łagodnie, że Arkan przez chwilę zaczął wątpić, czy na pewno był w lochach Riwensal.
Kobieta wyszła z lochu, by po chwili wróciła z misą wypełnioną wodą. Arkan z trudem przełknął ślinę. Kobieta uśmiechnęła się do niego, po czym odwróciła wzrok i jak gdyby nic zanurzyła szmatkę w wodzie.
- Proszę! Pozwól mi pomóc – powiedziała niespodziewanie – pozwól mi oczyścić rany, za nim wda się infekcja.- Uśmiechnęła się łagodnie, obnażając kły.
- Nie wasz się mnie tknąć, Suko! – wydusił Arkan.
Uśmiech z twarzy dziewczyny zniknął, a w oczach pojawił się smutek. Westchnęła i zerknęła na wampira opartego o ścianę. Mężczyzna nie spuszczał z oczu Arkana.
- Wygrałeś Ariwarze – powiedziała.
Arkan spojrzał niepewnie na w stronę wampira stającego przy ścianie, a potem przeskoczył spojrzeniem na drugiego, który opierał się ramieniem o framugę drzwi.
- Mówiłem ci! To łowca, z takimi nie ma co się cackać – powiedział Ariwar idąc w stronę Arkana.
- Dla mnie to przestraszone dziecko – odparła ze smutkiem wampirzyca.
- Dziecko, któremu jak dasz nóż, to poderżnie ci gardło.
- Proszę! Ariwarze bądź delikatny, on już dość przeszedł – zdążyła powiedzieć kobieta, zanim Ariwar z całej siły postawił więźnia do pionu. Arkan syknął z bólu.
- Ariwarze! – krzyknęła kobieta, łapiąc mężczyznę za przegub.
Arkan jęknął, gdy wampir z całej siły uderzył nim o ścianę i zacisnął na gardle ręce na tyle słabo, że mógł złapać oddech. Wampir próbowała spojrzeć mu w oczy, ale Arkan przejrzał jego zamiar. Odwrócił wzrok przed hipnotyzującym spojrzeniem, uderzał dłońmi o przedramię wampira, kopnął obolałą nogą, ale Ariwar złapał go wolną ręką za kostkę i ścisną. Arkan krzyknął, po policzkach popłynęły mu łzy.
- Ariwarze przestań, robisz mu krzywdę.
- Szczeniak sam się prosi.
- Obiecałeś mi.
Arkan słyszał krzyk kobiety, który dobiegał jakby za ściany. Był bliski omdlenia, gdy uścisk na szyi i obolałej kostce nagle zelżał.
- Psujesz mi zabawę Korin – powiedział śmiejąc się Ariwar. - Ale niech ci będzi. - Puścił więźnia, a ten runą jak kłoda pod jego nogi.
Ariwar przyklęknął przy Arkanie i uniósł mu głowę, tak by ten spojrzał mu głęboko w oczy. To nie było zwykłe spojrzenie, to paraliżowało, nakazywało słuchać, zmuszało do posłuszeństwa. Arkan starał się oprzeć, ale był za słaby. Ariwar nie dał mu odwrócić wzroku. Wystarczył tylko jeden szept i odpłynął. Gdy się ocknął po wampirach nie było śladu, był sam, a obok niego leżała taca po brzegi wypełniona jedzeniem.

(...)
„Oto, jak to robisz: siadasz przy klawiaturze i wkładasz jedno słowo po drugim, aż się skończy. To takie proste i takie trudne. ”

Neil Gaiman

Łowcy

2
Najpierw łapanka:
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Leżał na wilgotnej ziemi w pozycji trupa, z jedną ręką przy boku, a drugą na piersi.
Czy chodziło o pozycję ciała w trumnie? Bo trupy to różne mogą mieć pozycje, a w trumnie raczej składa się ręce zmarłego razem. Może: leżał jak martwy. Albo wyciąć.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Krople wody kąpały kapały z sufitu na jego zakrwawioną twarz.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Obudził go hałas, dźwięk rozmów, dobiegający gdzieś niedaleko i ciężkie stalowe kroki.
W jakim sensie stalowe kroki? Skojarzyło mi się jakoś rycersko. Po przeczytaniu całości: czy wampiry noszą ciężkie zbroje?
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Krzyknął, ale zachrypnięty głos utonął w łomocie zamykanych drzwi. Nasłuchiwał, ale po chwili już nic nie zakłócało ciszy. Przetoczył się na brzuch, ciało zaprotestowało, ale wytrzymał ból.
Ale-ale-ale-aleksandra ;)
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Wsparł się na dłoniach i kolanach, trwał tak, przez pierwszy oddech, potem następny. Głowa zwisała mu luźno między ramionami, a ręce drżały. Był słaby.
Niepotrzebne dopowiedzenie.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Opadł na przedramiona, czołem dotknął wilgotnej podłogi. Dreszcze nie ustępowały, targały ciałem, a żołądek skurczał kurczył się i rozkurczał.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) W końcu poddał się, zwymiotował, odetchnął, a potem zwymiotował raz jeszcze. Osunął się na żółtą breję. Ciałem targały spazmy, oczy zaszły łzami, krztusił się, aż do omdlenia.
Już w drugim akapicie czuję nadmiar takiej wyliczanki.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Otaczała go ciemność, cisza oraz cztery, wilgotne ściany lochu.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Cieniutki pisk wyrwał się z między spomiędzy zdartych strun.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Oparł plecy o ścianę, odrazuod razu tego żałując
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Król Arowhan nie słynął z wyrozumiałości, ale przecież był jego synem. Ojciec go wysłucha.
Tutaj mi uciekł podmiot, bo najpierw zrozumiałam, że ten król był synem bohatera.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Obudził go dotyk, ciepły i delikatny. Kobieta o bladej skórze i złotych włosach upiętych w koński ogon, klęczała przy nim. W ręku trzymała szmatkę, którą obmywała mu rany na twarzy. Jej niebieska sukienka lśniła w blasku świec. Wyróżniała się na tle czarnej kamiennej podłogi i szarych wilgotnych ścian. Była jak anioł, który zstąpił do piekła otoczony niebiańskim blaskiem.
Nie znoszę takich opisów kobiet. Po przeczytaniu całości również uwaga: czy ciała wampirów są ciepłe???
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Był tam ktoś jeszcze, stał w progu oparty o framugę, ale światło raniło oczy Arkana i nie widział zbyt dobrze.
Trochę dziwne miejsce na pierwsze wspomnienie imienia bohatera. Jeśli nie zostało wspomniane na początku, to założyłam, że z jakiegoś powodu i zostanie ujawnione dopiero w znaczącym momencie, na przykład w dialogu.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Odarty z godności, półnagi i bezbronny przypatrywał się piękności o rubinowych oczach. Kobieta była piękna, a on brudny i śmierdzący z resztką wymiocin na koszuli i ustach.
Najpierw nazywasz ją pięknością, a następne zdanie zaczynasz od stwierdzenia, że była piękna. Zresztą irytują mnie takie jednoznaczne określenia w opisach bohaterów jak piękna czy przystojny.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53)Kobieta uśmiechnęła się, chcąc go uspokoić i wtedy je zobaczył. Kły wystające poza krawędź ust.
Czyli rubinowe oczy to jest coś naturalnego w tym świecie, skoro jest taki zaskoczony nagle???
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) W celi był sam, a jedynym towarzyszem rozmów był umysł, który podsuwał wizje przyszłości, która nie mieniła się w jasnych barwach.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Odpychał od siebie myśl, że znajduje się w Riwensal, w mieście wampirów.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Było to nie możliwe niemożliwe.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) A jednak, to, co widział przed paroma minutami, było prawdziwe.
Skąd wiedział, że minęło tylko kilka minut?
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Wnętrze było ubogie, kamienna prycza po lewej stronie od drzwi, kilka haków wybitych w ścianę, kilka łańcuchów i wiadro na ekskrementy.
Ta kamienna prycza nieszczęśliwie brzmi. Prycza z definicji może być prymitywną konstrukcją drewnianą albo metalową. Może bardziej legowisko?
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Czy historięe były prawdziwe?
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Prawo jasno określało, co się stanie, jeśli nie dotrzyma słowa danego królowi i Bogu.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Czekała go śmierć przez ścięcie głowy lub powierzeniepowieszenie, oczyszczająca jego duszę i ciało z hańby.
Czy egzekucja może oczyszczać ciało z hańby? Jego hańba dotyczyła raczej honoru, skoro nie dotrzymał obietnicy, nie ma w tym nic cielesnego (chyba, że nawiązał bliższą relację cielesną z wampirem, którego głowę miał przynieść na srebrnej tacy, a nie jest to za dobrze widziane w jego kraju...)
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Choć Kkról wampirów zapewne wykorzysta cennego jeńca i nie pozbawi go życia, a przynajmniej nie od razu.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) „Boże! Dopomóż” myśl, że wampiry rozerwą go żywcem, po tym, jak powie im wszystko, było gorsze od śmierci przez ścięcie czy powierzenie.
W tym zapisie to prosiłoby się o jakieś pomyślał. A jeśli nie, to myśl powinna rozpoczynać nowe zdanie. Plus niepotrzebne powtórzenie metod egzekucji.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Zapisałby się w historii Arowhan jako zdrajca, co było gorsze od hańby.
Czy zapisanie się w historii jako zdrajca nie jest hańbą?
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Decyzję podjął szybko, i choć nie był pewny na sto procent coś wewnątrz podpowiadało mu, że nie miał zwidów i kobieta, którą widział, która myła jego ciało była wampirzycą.
Całe to zdanie jest strasznie skonstruowane i brzmi bardzo potocznie.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Musiałby być magikiem, żeby się stąd wydostać.
Westchnął, musiał uzbroić się w cierpliwość. W końcu wampiry po niego przyjdą, a wtedy musiał być gotów
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Miał tylko jednaą szansę.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Był ranny, choć niepoważnie.
Nie jestem pewna, ale w tym kontekście napisałabym: Był ranny, choć nie poważnie. Może ktoś bardziej obcykany w zasadach językowych się wypowie. Poza tym jednak bohater przez pierwsze akapity nieustannie tracił przytomność i ledwo mógł się ruszyć, a nagle stwierdza, że wcale nie jest poważnie ranny?
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Lewa skroń pulsowała boleśnie, syknął, gdy przycinął przycisnął do skóry palce.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Krew pociekła strumieniem po policzku i brodzie. Widział niewyraźne, ale na tyle by dostrzec duże krople krwi skapujące z czubków palców na ziemię. Krew sączyła się strumieniem z głębokiej rany tuż nad okiem, zalewała mu twarz i wdzierała się do ust - czuł cierpki smak.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) No tak, kobieta założyła szafyszwy, które on zerwał.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53)„ O mój Boże!”
Czy bohater jest mocno wierzący? Nieustannie wzywa Boga.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Było to irracjonalne, ale nie niemożliwe, a jednak nie chciał w to uwierzyć.
Konstrukcja zdania do poprawy.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Prędzej się zabijęe, niż dopuści, by zrobiono z niego posłuszną krwiożerczą marionetkę.
Marionetka jest z zasady posłuszna.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Po zaPoza głęboką raną nad lewym okiem, reszta ciała nie wyglądała źle, kilka niegroźnych ran, głównie otarć. Może nie był gotów ruszyć na kolejną bitwę, ale w razie potrzeby był w stanie się bronić, a przynajmniej próbować.
Ocena stanu zdrowia bohatera zmienia się co akapit. Albo płacze z bólu, albo w sumie to spoko, może się bronić.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Miał co razcoraz mniej czasu.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Z uchem opartym o drzwi, nasłuchiwał przez około pięć minut.
Zgrabniej: Nasłuchiwał z uchem przyciśniętym do drzwi. Po co to dopowiedzenie, że około pięć minut?
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Złapał klamkę i szarpnął, po korytarzu przebiegł zgrzyt, gdy zasuwa uderzyła o zapadkę blokującą zamek.
Dźwięki nie przebiegają, mogą się rozlegać (w korytarzu) albo roznosić (po korytarzu).
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Rozstawa między prętami był na tyle duży, że bez trudu dałby radę przecisnąć rękę.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Nie był wybredny, wystarczyłby mu drutu, patyk, nawet kość byłaby dobra.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Jednak w brewwbrew opowieściom w celi zamku Riwensal, poza wilgocią na ścianach, było czysto.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Kostka z czarnego kamienia była zamieciona i umyta, a po ścianach nie lała się krew, nie spływały wnętrzności, a w powietrzu nie unosił się zapach gnijących resztek.
Ten opis już pojawił się wcześniej, niepotrzebne powtórzenie/przypomnienie.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Po piętnastu minutach szukania, dał za wygraną.
On ma szwajcarski zegarek w tej celi, że tak precyzyjnie odmierza czas?
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Cisza napawała go lękiem gorszym od tego który czuł, gdy włóczył się w nocy po lasach Arowhan. W mocnej ciszy nie raz doświadczył uczucia głodu, strachu i samotności.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Wytrzymywał zimno, smród i główgłód, robił to dla takich chwil jak ta, by nie dać się złamać, by nie pokazać słabości ani strachu wrogowi, którym gardził.
Niepotrzebne to dopowiedzenie z pogardą.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Oplótł się rękami. Ręce trzęsły mu się z zimna i strachu.
Oplótł się ramionami - i wtedy nie ma powtórzenia.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Drzwi do celi otworzyły się ze zgrzytem i do środka weszły trzy osoby. Jeden z wampirów stanął przy drzwiach, drugi wszedł do środka, oparł się o ścianę.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Dziewczyna wyglądała na dwadzieścia pięć lat, choć prawda była tak, że mogła mieć równie i dobrze nawet kilka stuleci.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Do tego kozaki na płaskiej podeszwie. Włosy koloru złota upięte w kański ogon, przerzucony przez ramię sięgał za biust. Oczy koloru nieba przyciągały spojrzenie.
Koński. Dlaczego jej obuwie jest na tyle istotne, by o nim wspomnieć?
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) - Wybacz, jeśli sprawiłam ci ból – powiedziała. - nNie chciałam - dodała to tak łagodnie, że Arkan przez chwilę zaczął wątpić, czy na pewno był w lochach Riwensal.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Kobieta wyszła z lochu, by po chwili wróciła wrócić z misą wypełnioną wodą.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) - Proszę! Pozwól mi pomóc – powiedziała niespodziewanie.pPozwól mi oczyścić rany, za nimzanim wda się infekcja.- Uśmiechnęła się łagodnie, obnażając kły.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) - Nie wasz waż się mnie tknąć, Suko! – wydusił Arkan.
To mnie rozbawiło. Nazywa ją suką, ale z wielkiej litery, więc jakby z szacunkiem :lol:
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Arkan spojrzał niepewnie na w stronę wampira stojącego przy ścianie, a potem przeskoczył spojrzeniem na drugiego, który opierał się ramieniem o framugę drzwi.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Arkan jęknął, gdy wampir z całej siły uderzył nim o ścianę i zacisnął na gardle ręce na tyle słabo, że mógł złapać oddech.
Brzmi to bardzo niezręcznie.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Wampir próbowała spojrzeć mu w oczy, ale Arkan przejrzał jego zamiar.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Odwrócił wzrok przed hipnotyzującym spojrzeniem, uderzał dłońmi o przedramię wampira, kopnął obolałą nogą, ale Ariwar złapał go wolną ręką za kostkę i ścisnął.
Bardzo to wszystko skomplikowane, zupełnie jakby grali w Twistera. Uprość. Nie musi go łapać za kostkę akurat.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Ariwar przyklęknął przy Arkanie i uniósł mu głowę, tak, by ten spojrzał mu głęboko w oczy.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) - Psujesz mi zabawę, Korin – powiedział śmiejąc się Ariwar, śmiejąc się. - Ale niech ci będzie. - Puścił więźnia, a ten runął jak kłoda pod jego nogi.
AKoz pisze: (ndz 16 lip 2023, 16:53) Gdy się ocknął, po wampirach nie było śladu, był sam, a obok niego leżała taca po brzegi wypełniona jedzeniem.
Statystyki powtórzeń na 2531 słów:
Był słaby x4. Obudził się x6. Czuł i pochodne x10. Ból i pochodne x25.

Czy to jest fragment czegoś większego czy samodzielne opowiadanie? Taka informacja bardzo wpływa na odbiór.
Super, że postarałaś się o staranne formatowanie tekstu, wrzucając go na forum, niestety liczba łatwych do wyłapania błędów trochę rozmyła pierwsze wrażenie staranności. Wstęp się strasznie ciągnie, za dużo tych opisów bólu i cierpienia, ciągle powtarzasz te same informacje, nie podając nowych. Bohater nie zrobił na mnie dobrego wrażenia, wydaje mi się jakiś niespójny -- ma wyraźny problem z oceną sytuacji (zwłaszcza swojego stanu) i sprawia wrażenie nieco egzaltowanego z tą obsesją na punkcie hańby i wzywaniem Boga, a podejrzewam, że miał być dzielny i honorowy. Poza tym nic więcej nie mogę o nim powiedzieć. Reszta bohaterów -- wiem o nich tyle, że są wampirami w wampirzym, wrogim królestwie. Wampirzyca jest piękna (no i może łagodna do tego), a wampiry chyba nieszczególnie, bo nie dostały żadnego opisu -- czy to oznacza, że są zupełnie nieistotni? Po co było ich dwóch w tej celi, skoro tylko jeden pełnił jakąś funkcję w tej konkretnej scenie? Zastanawia mnie też funkcjonowanie wampirzego królestwa. Jak się takie królestwo karmi? Porywa ludzi z innych królestw i trzyma w jakichś obozach? Czy może ludzie to rarytas, a plebs żywi się szczurami? Przydałoby się może trochę więcej detali na temat tego królestwa -- nawet w fałszywym przekonaniu bohatera -- poza powtórzoną dwa razy plotką o celach wysmarowanych krwią (czy to nie byłoby marnotrastwo pożywienia?).
Ogólnie jako zamknięte opowiadanie trochę bezcelowe, jako wstęp do czegoś większego po solidnych poprawkach powinno być w porządku ;) Skupiłabym się przede wszystkim na ograniczeniu opisów powtarzających wciąż te same informacje, można tym szybko znudzić odbiorcę.

Łowcy

3
Autor: ledwo
Dziękuję ci za komentarz.
Choć czyta się teks z milon razy i tak coś zostaje, czego oczy nie widzą.
Literówki, powtórzenia, przecinki zmorą każdego pisarza.
Odpowiadając na twoje pytanie:
Ten fragment, to nie opakowanie, to fragment powieści, dlatego tyle brakuje. Starałam się to zaznaczyć trzema kropaki na początku i trzema na końcu, ale chyba mi nie wyszło.
W swojej powieści, chcę przedstawić trochę inny punkt widzenia: inny świat, inne zachowanie, inną kulturę wampirów.
Głównym bohaterem jest ludzki książę i jego historia, ale po twoich wpisach widzę, że muszę jeszcze nad nim popracować. Uwagi na 100 % trafne.
Pozdrawiam i dziękuję.
„Oto, jak to robisz: siadasz przy klawiaturze i wkładasz jedno słowo po drugim, aż się skończy. To takie proste i takie trudne. ”

Neil Gaiman

Łowcy

4
Po przeczytaniu tego fragmentu doskonale rozumiem już i jeszcze bardziej doceniam opinię osób, które przeczytały mój pierwszy rozdział powieści - wyglądał bardzo podobnie i teraz już faktycznie wiem o co chodzi że się to czyta - ciężko XD.
Już rozumiem co znaczy za dużo opisów stanu i uczuć a za mało treści i dlaczego to męczące.
Piękne dzięki za te wstawkę AKoz, otwarła mi oczy.
Sam motyw bardzo ciekawy i na pewno przeczytałabym resztę.

Poza tym pare zabawnych literówek:
upięte w kański ogon
kobieta założyła szafy

Dodano po 1 godzinie 49 minutach 10 sekundach:
P.s. aha i że przeszukiwania celi zajęły mu 15 minut- zbędna precyzja, usunęłabym. Z jednej strony to krótko gdy od tego zależy twoje życie i nie masz nic lepszego do roboty. Jeżeli powstrzymał go ból albo utrata nadzieji... Nie wiem czy to nie byłoby znowu zbędne zagłębianie się w szczegóły, pogłębiające i tak już za mocno nakreśloną sytuację.

Dodano po 12 minutach 42 sekundach:
Te wszystkie końcowe uwagi do konstrukcji fabuły, od ledwo, są świetnym punktem wyjścia do rozbudowy dalszej części, w której bohater przekonuje się, że to czego uczyli go o wrogim państwie było propagandową bzdurą od początku (coś jak średniowieczne historie o czarownicach, stereotypy o żydach jedzących mace z kości nieochrzczonych, albo współczesne plotki o tym, że im dalej na zachód tym bardziej życie normalnych ludzi przypomina surwiwal w dżungli nagonek zabierających dzieci, uśmiercających emerytów i zmuszających pobożne dziewczynki do prostytucji itp.) Czyli bohater się o tym dopiero przekona, ale faktycznie rozwój sytuacji mógłby być sprawniejszy, bo już po pierwszym akapicie wiemy że jest wujowy, a nadal dążysz temat z sadystyczną determinacją skupiając się na wszystkich szczegółach - zrobiłam tak samo ;) i planuję to jeszcze przyciąć. To nie jest złe samo w sobie, ale na pewno nie na początku, kiedy pierwszy raz opisujemy sytuację i nie w takim stopniu.

Łowcy

6
  1. Staranność widoczna od pierwszego wejrzenia. Dobra wróżba.
  2. Anemiczny pierwszy akapit. Zacząłbym może od „Leżał na wilgotnej ziemi w pozycji trupa (kropka)”. Poza tym efekt „gdzieś to już czytałem”, tylko na łamach Wery. Budzenie się postaci w kiepskim stanie to chyba ulubiony początek powieści, zaraz po karczmie, rzekłbym nawet giercowy.
  3. Pierwsze akapity wskazują na tendencję do nadopisu. O ile podobają mi się te, które oddziałują na zmysły, jak na przykład zapach, temperatura, to jednak ciągle obracasz figurami i przestaję rozumieć w jakiej pozycji postać się znajduje. Leży, stoi, wisi? Nie wspominając o ułożeniu lewej, czy prawej ręki. A wszystko to, nie wydaje się istotne.
  4. Widzę skłonność do przesadnego skupiania się na samopoczuciu postaci. Przyjąłem do wiadomości, że z gościem nie najlepiej, a mam wrażenie, że wałkujesz to w kółko.
  5. Król Arowhan nie słyną z wyrozumiałości, ale przecież był jego synem. Ojciec go wysłucha. | Tutaj problem -- kto jest ojcem, a kto synem.
  6. Kobieta była piękna, a on brudny i śmierdzący z resztką wymiocin na koszuli i ustach. Czuł wstyd. | Tak, powtarzanie informacji masz w nawyku.
  7. Mnóstwo literówek. Zebrałaby się spora lista. Mam wrażenie, że świadczy to o małej liczbie czytań własnego tekstu po ukończeniu prac. Albo nie zdążył odczekać. :hm:
  8. Przedzieram się z trudem przez warstwę językową i zaczynam przesuwać wzrokiem po tekście, licząc na rychły jego koniec. Niestety, nie skupiam się za bardzo na kwestiach fabularnych. Nie mogę do nich dotrzeć, bo cały czas coś zgrzyta.
  9. Mam wrażenie, że jak na sporą ilość tekstu, wydarzyło się bardzo mało. Postać zdążyła zaledwie pogadać z jakimiś ważniakami. :hm: Potrzebna większa dynamika wydarzeń.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron