Kuracja

1
"Oto nadeszła chwila ciężkiej próby,

Próbie tej musimy sprostać

i dowieść, że Polski jesteśmy warci..."

gen. W. Jaruzelski



Heh...cytat nie ma nic wspólnego z poniższym tekstem, oprócz tego, że nareszcie możecie się na mnie powyżywać...Zam już zna to opowiadanie bo napisałem je jakiś czas temu. Zamieszczam dopiero teraz gdyż pewien byłem, że ono już dawno zaginęło w akcji...okazało się jednak, że nie :D

P.S. Jeżeli nie skumacie co się dzieje to się nie przejmujcie...efekt jest zamierzony :P



************************************************************************



ROZDZIAł 1





Dzień 30 godz. 13.23

Siedział posępny w swojej wieży, na szczycie góry Smłotku. Wiatr wiał, sowy hukały, księżyc prześwitywał przez gęste chmury. Uderzyło go coś w tej atmosferze. Coś było nie tak. Jakaś przemożna siła kazała mu podejść do okna. Kiedy to uczynił zorientował się, że nie jest sam. Lekarz stał za jego plecami i czytał zapiski.

- O czym ty piszesz??? Jaki księżyc, jakie chmury??? Jest środek dnia, lipiec, słońce grzeje tak, że nie da się wytrzymać, a w koło nie ma żywego ducha!!! Miałeś pisać pamiętnik, żeby pamiętać co się działo dnia poprzedniego !!! W twoim przypadku jest to konieczne do normalnego funkcjonowania!

Wtedy go uderzyło... to doktor stracił cierpliwość bo nie przestawał pisać, kiedy ten mówił. To uderzenie, lekkie niczym wiosenny powiew znad morza (skąd wziął takie porównanie, iście homeryckie, przecież nigdy nie był nad morzem??), naruszyło podwaliny jego jestestwa i pozwoliło na nagłe olśnienie, nirwanę jego nędznego życia. "Oto jestem tutaj - zaświtało mu w głowie - oto jestem i on też jest. A to już nie dobrze bo to oznacza, że coś jest ze mną nie tak!" W tym momencie uderzyło go coś jeszcze...to znowu doktor, widząc, że jego napomnienie nic nie dało. Drugie uderzenie nie było już tak delikatne, nastąpiła jak nagła burza z piorunami i grzmotami. Było niczym stado galopujących koni, jak...łUP!!!

- No tego już za wiele!!! Czy możesz skupić się na tym co jest naprawdę ważne, a nie na jakiś tam dyrdymałach??? Musisz to napisać, bo jutro obudzisz się jako nowy człowiek i nic nie będziesz pamiętał!!! Siedzę tu już od rana, a ty najpierw walczyłeś z cieniem swojego własnego psa, którego o mało nie przyprawiłeś o zawał serca, potem bojąc się gołębi nie chciałeś zjeść obiadu a teraz to... Nigdy nie wyzdrowiejesz jeżeli będziesz się tak zachowywał!!! Dobrze, na dzisiaj skończymy. Połóż się teraz i zastanów co zanotujesz. Wrócę za godzinę.



Godz. 17.07

Oto jest. Siedzi sam na progu swojego posępnego domostwa, odziany cały w czerń z domieszką szarego i ze złotymi obszyciami. Wygląda olśniewająco, jak na pomywacza przystało. Nie jest jednak byle jakim pomywaczem. Jego ojciec miał sekret, ukrywany tak głęboko, że sam sobie nie zdawał sprawy z tego, że go zna. To, co wiedział (mimo, że nie wiedział, że to wie) było kluczem jego sukcesu, a teraz on ― jego syn, kontynuuje dzieło ojca. Teraz on będzie najlepszym pomywaczem! Jego ojciec, na łożu śmierci, przekazał mu tajemnicę, sekret swojego szczęścia. Coś, co pomogłoby każdej pani domu. Pokazał mu jaką szmateczką należy ścierać kurze i w jakich proporcjach zmieszać Domestos i Cif, żeby nie niszczyć powierzchni, a zostawiać tylko świeży połysk. To wszystko po...łUP!!!

- Co miałeś pisać!?!

- Przepraszam, przepraszam...

Wstałem rano i od razu zachciało mi się... kogoś zabić. Wślizgnąłem się więc do ich pokoju, cicho niczym kot w trakcie polowania. Nikt mnie nie słyszał, czujniki hałasu nie odnotowały niczyjej obecności, czujniki ruchu ledwie zmieniły wskazania. Nie można się dziwić, jestem zawodowcem. Ludzie dużo płacą za moje usługi. Zazwyczaj przychodzę w nocy kiedy wszyscy śpią. Zakradam się niepostrzeżenie i wykonuję to, za co mi płacą. Nie zwracam uwagi na piski i jęki. To mnie nie interesuje, jest poza mną. Tak też i teraz szykuję wszystko w należytym skupieniu i ciszy. Nikt nie może zauważyć, że tu byłem ― taka jest umowa. żaden ślad mojej bytności nie może pozostać. Kiedy jestem już gotów, przystępuję do akcji. Znają mnie w całym mieście z tego powodu, że jeszcze żadnej myszy nie udało się uciec przed moimi pułapkami. Po prostu jestem dla nich za sprytny, a to nie takie łatwe. Jestem pewien, że teraz nie będzie inaczej. Wyciągam pułapkę Nr 2*SPOK (*pułapka nr 2 - tzw. SPOK czyli Sprytna Pułapka Ostro Kłująca) i ...

- Przestań już pisać te brednie i weź się do roboty. Napisz przynajmniej kilka zdań!!! Proszę! A potem możesz pisać co chcesz.



Wstałem dziś rano o godzinie 10.03. Zjadłem na śniadanie 2 kanapki z serem i napiłem się 5,5 łyka herbaty pomarańczowej z 2 łyżeczkami cukru. O godzinie 10.32 poszedłem do toalety, gdzie zrobiłem... no, to co się tam robi. O 11.23 byłem już prawie ubrany (zostały mi tylko majtki do ubrania bo zapomniałem ich ubrać wcześniej). O godzinie 13.04 przyszedł pan Doktor i zadawał mi pytania, których nie pamiętam. O 13.23 zacząłem pisać pamiętnik. Tylko nie wiem co napisałem, bo nie umiem czytać. Doktor mówi, że to nie możliwe bo przecież piszę nawet teraz ale ja nie umiem czytać i już!

- Napisałem kilka zdań. Mogę iść się bawić, doktorze???

- Idź!



Dzień 31 godz. 13.03

Siedziałem sobie na krzesełku, a trzeba ci wiedzieć, iż to krzesełko było w dziwnym odcieniu czerwonego zmieszanego z zielonym i jeszcze miało takie żółte plamki. Więc… nie rozpoczyna się zdania od "więc"!… więc zacznę inaczej. Otóż… już lepiej… jak siedziałem sobie na tym krzesełku to przyszedł pan doktur… doktor… doktor i spytał jak się czuje. I co? I się dobrze czułem więc mu to powiedziałem. A on mnie zbadał i kazał pisać ten pamiętnik, a ja przecież jeszcze nie umie pisać… m… co „m”? Nie umiem… aha, nie umiem pisać, i pan Dokt...o...r siem… „ę”, się zdenerwował troszkę i powiedział, że przecież właśnie piszę ale to nic nie zmienia bo ja nie umiem pisać, i kazał mi się położyć bo powiedział, że jestem na pewno zmęczony bardzo, i ja się właśnie kładę ale pan Doktor powiedział, że mnie obudzi za jakąś godzinę tylko mi nie powiedział za jaką i nie wiem czy będę wiedział, że już mam wstać ale pan doktor powiedział, żebym się tym nie martwił bo on mnie obudzi i ja wtedy wstanę tylko nie będę pamiętał nic bo mam taką chorobę, ale ja przecież się bardzo dobrze czuję... muszę już iść spać bo pan Doktor się gniewa. To cześć. Cześć.



Godz. 20.05

Piszę tak jak mi kazał lekarz, nie za bardzo rozumiem co się dzieje. Doktor Woźniak powiedział, że cierpię na rzadką przypadłość memoria absensis. Wyjaśnił, że polega to na zwielokrotnieniu świadomości. Za każdym razem jak zasypiam, moja świadomość w niewyjaśniony sposób przemienia się tak, że rano nie tylko nie pamiętam swojej przeszłości ale budzę się jako zupełnie ktoś inny. Jednego dnia mogę być spokojnym facetem w średnim wieku, a już po poobiedniej drzemce mogę zachowywać się jak 10-cio letni chłopiec. Spytałem doktora dlaczego więc każe mi chodzić spać po obiedzie. Odpowiedział, że jeżeli nie prześpię się chociaż pół godziny w ciągu dnia, zaczynam zachowywać się jak opętany. Krzyczę i przewracam wszystko, mówię w różnych językach, czasem jestem spokojny i prawie nieświadomy, jakby mnie wcale nie było. Podejrzewam, że odzywają się we mnie wtedy wszystkie moje poprzednie wcielenia.

Doktor codziennie każe mi pisać pamiętnik i pokazuje mi go, żebym przypominał sobie, co się ze mną dzieje ale nie zawsze mogę czytać bądź pisać. To jest straszne, nie chcę iść spać!

Jedna rzecz mnie zastanawia. Po przebudzeniu od razu wiedziałem, że przyjdzie doktor Woźniak. Gdy mu to powiedziałem stwierdził, że to może być następstwo jego ciągłego ze mną przebywania. Nie wiem co mam o tym myśleć. Doktor mówi, żebym położył się spać bo będę się źle czuł. Idę więc. Niech Bóg ma nade mną pieczę.



Wypis z księgi lekarskiej doktora Woźniaka

Dzień 32




Pacjent nie jest w stanie nic napisać. Cały dzień leży w łóżku nie zmrużywszy oka.



Dzień 33 Godz. 12.34



What to fuck?!? Where am I? This doctor said that I am ill but I feel fine, I just don't remember anything form my past...I know that yesterday I was in Vietnam, figthing the Yellows...fuking little bastards! I saw how they killed Jhonny and Srg. whit granade...Doctor said me to calm down...easy to sey for him, but I don't know what is happening...and why am I here? Doctor, whos name is Wozniak, said that I have same problems whit my memory and personality, he said that we are in Poland, where to fuck is that??? Doesn't matter...I just want to go home! Doc said that I will be all right but I don't think so...OK, I'll write down what doc wants.

I woke up at 9 am not in my bed I ate breakfast, 2 boiled eggs, a soussage and a lot of bread, I haven't eat like this for ages, since I left home for this fucking war I ate only bread and spam, man I hate spam! After that I had a chat whit doctor Wozniak who explain me everything. After little nap I'll be someone else...I don't like this.



Godz. 18.59



Kazał mi pisać !!! Co za zgred! Ale jak chce to będę pisał, mam nadzieję, że to czytasz stary zboczeńcu...mówisz, że jestem chory, sranie w banie!!! Czuję się jak nowo narodzony! Podajesz mi jakieś leki i pewnie przez nie nic nie pamiętam. Jakaś anomalia, a co ja jestem jakiś pieprzony okaz laboratoryjny? Co ty sobie myślisz??? Nie będę tak siedział w zamknięciu. Przypomnę sobie co się ze mną działo i jeżeli coś mi zrobiłeś - zemszczę się!!!



Wypis z księgi lekarskiej doktora Woźniaka

Dzień 34




Pacjent obudził się w pełni świadomy. Niestety posługuje się nieznanym mi językiem. Rysuje na ścianach dziwne znaki, zdaje się, że chce mi coś powiedzieć ale nie wiem co. Jest to bardzo ciekawy przypadek. Po raz pierwszy od tylu lat przyjął taką dziwną osobowość. Jego podświadomość jest wręcz zadziwiająca. Wskazania po badaniu nie pokazują żadnych anomalii. To znaczy, że wszystko idzie tak jak trzeba. Mam nadzieję, że nie powtórzą się wypadki sprzed roku. (Przejrzeć zapiski w celu ustalenia przyczyn tamtych wydarzeń!)

Zaaplikowałem pacjentowi 2mlg Detatrybiny i 1 dawkę Rybanu. Stan pacjenta nie pogorszył się. Jutro zaczynamy nową "kurację".



Wypis z księgi lekarskiej doktora Woźniaka

Dzień 35




Pacjent cały dzień nic nie mówił. Napisał tylko wiersz po włosku. Przetłumaczyłem go:



Widziałem dzień wczorajszy,

przechodził gdzieś nieopodal,

patrzyłem na niego z ukrycia,

by spostrzec mnie nie mógł.



Kiedy spojrzał mi w oczy,

był jak nieobecny, jak skryty w ciemności

tak i ja błądzę, bez celu wciąż biegnąc

we mgle nieświadomości

brnę coraz głębiej w odmęt tej błogości.



Co się ze mną stało,

gdzie podziałem się Ja?

Pamięć mnie zawodzi !

Może to nie ja ?



Zdaje się, że jego świadomość zaczyna powoli powracać. Należy to dokładnie zbadać.



Dies 24 Januarus Anno Domini 1658



Zapisujemy te słowa, w języku Naszym ojczystym tak jak Nas medyk nadworny Nasz prosił, twierdząc iż na zdrowie Nasze wpływ zbawienny mieć to może. Takoż rano ab ovo po przebudzeniu Naszem, śniadanie obfite zjedliśmy w tym pałacu dziwnym, który żadną miarą Notrum być nie może. Zasięgnęliśmy rady nadwornego medyka Naszego, który wyjaśnić nam raczył, iż aeger jesteśmy, a aegrum owo pamięć Naszą miesza. Postanowiliśmy się tym jednak nie przejmować i na prośbę Medyka zażywać spacerów, na zdrowie Nasze bowiem wpłynąć mogą, czy słuszną radą służył obaczymy, fructibus eorum cognoscetis eos . Ergo zwracamy się do Boga Najwyższego o powrócenie Nas do zdrowia albowiem Afflict??tio facit religiosos.

JM Janus Casimirus Rex



Wypis z księgi lekarskiej doktora Woźniaka

Dzień 36




Przeprowadziłem dziś z pacjentem dość interesującą rozmowę. Piszę jej fragmenty w celu dalszej analizy:



X: Panie doktorze, co się ze mną dzieje? Pamiętam Pana, wiem gdzie jestem, wiem kim byłem wczoraj ale nie wiem kim jestem dzisiaj.

X: Ja też tego nie rozumiem, po prostu pamiętam, że wczoraj byłem królem Janem Kazimierzem, wcześniej byłem włoskim rebeliantem z czasów wojen papieskich. Pamiętam jak byłem młodym zbuntowanym człowiekiem, żołnierzem US Army. Pamiętam jak w głowie kotłowały mi się myśli, których sam nie rozumiałem, jak pisałem na ścianie znaki, niezrozumiałe nawet dla mnie. Pamiętam to wszystko ale nie wiem co to znaczy?

X: Nie, nie pamiętam jak się tu znalazłem...ani co wcześniej robiłem. Nie wiem co pamiętam, jak to można nazwać? Tożsamości? Wcielenia? Nie wiem skąd mam te wspomnienia, przecież tak na prawdę to nie byłem ja! Doktorze co ja tu robię???



Dalsza rozmowa nie wniosła nic nowego. Zdaje się, że pacjent zaczyna odzyskiwać pamięć. Skonsultować się z doktorami Kamińskim i Bauerem. Musimy uzgodnić co robimy dalej.

Bardzo zastanawiające. Przypuszczalnie jest to wynik nowej "kuracji". Ciekawe, który element ma taki wpływ.



Dzień 36, Godz. 17.09



Siedzę tu, w zamknięciu, niczym zwierzę. Dali mi kawałek kartki i kazali pisać co czuję. A co ja mogę czuć??? Nie wiem kim jestem ani gdzie jestem? Jedyne co wiem to to, że jeden z nich ma na nazwisko Woźniak. Nie wiem skąd to wiem. Nic więcej nie napiszę !



Dzień 36, Godz. 23.35



Wstał i do mnie podszedł, dał mi jakiś zastrzyk. Zapadam w sen. śni mi się, że nie jestem sobą, że jestem kimś innym! biegnę przez długie i ciemne korytarze i mijam drzwi o różnych kolorach. Otwieram jedne z nich, a w środku widzę siebie jak jem śniadanie ale mówię w innym języku...chyba po angielsku. Rozróżniam tylko kilka wyrazów "fuck", "eggs", "war"- kompletnie nie wiem kiedy to było? Wchodzę do następnego pomieszczenia. W środku jest dokładnie tak jak w poprzednim miejscu, jest łóżko, biurko, krzesło. ładne białe firanki powiewają na wietrze, a przy biurku siedzi jakaś skulona postać. Z początku nie mogę jej rozpoznać ale po chwili zdaje sobie sprawę, że to ja. Siedzę tam i coś piszę. Kiedy podchodzę wszystko nagle znika. Zaraz potem się obudziłem. Pamiętam, że zaraz po przebudzeniu odczuwałem dziwną pewność, że zaraz wejdzie doktor Woźniak - tylko kto to jest?



Prywatne zapiski pacjenta X znalezione przy przeszukiwaniu jego pokoju (po pożarze zachowały się tylko fragmenty):



"...coś ze mną...w nocy. Pamiętam jak doktor i ktoś jeszcze podawali mi jakieś leki jak spałem. Nie wiem co to było, przecie...leki."

"Nie wiem co...mną? Nic nie pamiętam ale wydaje mi się, że jestem...badań."

"...podejrzenia..."

"...nic pewnego ale..."

"Postanowiłem uciec, moje zapiski muszę zostawić bo...zrobię linę...nie mogę już tutaj wytrzymać,...zacząłem...przypominam sobie...pobyt w...wiem, że to nie jest żadna choroba. Słyszałem jak...,że zmieniają kurację bo...pytania. Muszę stąd uciec...się...przeszłość."

"Zrobię to dzisiaj, zanim...kurację"



Wypis z księgi lekarskiej doktora Woźniaka

Dzień 37




Dziś rano pacjent uciekł. Wydostał się przez okno po linie splecionej z prześcieradeł. W trakcie ucieczki przypadkowo lub naumyślnie podłożył ogień pod swój pokój. Zarządzone natychmiastowe poszukiwania jak na razie nie przyniosły rezultatów. Doktor Bauer przypomniał mi, że nasze "badania" nie są do końca legalne.



Wypis z księgi lekarskiej Doktora Woźniaka

Dzień 40. Godz. 16.05




Wczoraj został przywieziony pacjent X. Dostarczył go taksówkarz. Na szczęście pacjent nie był świadom i nie potrafił nic rzeczowego powiedzieć. Puściliśmy taksówkarza wolno. Spisaliśmy jego numery.

Pacjentowi podaliśmy od razu środki usypiające. Spróbujemy raz jeszcze wprowadzić go w stan wieloświadomości. Szkody, które zaszły w jego mózgu powinny dać się odwrócić i pacjent będzie mógł wrócić do "kuracji". Tym razem umieściliśmy go w skrzydle dla niepoczytalnych w piwnicy nr 4. Nie ucieknie.



***************************************************************************



Miejcie łaskę :)
[img]http://img384.imageshack.us/img384/1272/cos6zt.jpg[/img]

2
Drugie uderzenie nie było już tak delikatne, nastąpiła jak nagła burza z piorunami i grzmotami.
Raczej "nastąpiło" ;)


odziany cały w czerń z domieszką szarego i ze złotymi obszyciami
Domieszka szarego, złote obszycia - mnie osobiście niebardzo się to klei. Brakuje mi tu jakiegoś rzeczownika.


żaden ślad mojej bytności nie może pozostać.
Lepiej zabrzmi "obecności".


to może być następstwo jego ciągłego ze mną przebywania
Nie lepiej prościej - "to może być następstwo jego ciągłego przebywania ze mną"?



Parę błędów jeszcze się wkardło, ale ja fachowcem w tej dziedzinie nie jestem, więc nie będę się mądrować ;) Denerwują mnie tylko zwielokrotnione znaki zapytania np. "???" Jeden w zupełności wystarczy.





Całość naprawdę mnie zainteresowała. Fabuła jest ciekawa, a główny bohater intrygujący. Jak rozumiem będzie jakiś dalszy ciąg? ;)

Muszę też przyznać, że podoba mi się język, jakim się posługujesz i to, jak obierasz wszystko w słowa...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”