Pewnego dnia wychodząc z domu, przywitać się z przyjaciółmi, nie miłą dostała wiadomość. Munipulatką i tchórzliwą została nazwaną. Nikt nie był po jej stronie. Nawet czysta jak diament, mocna jak ogromna skała i silna jak huragan, przyjaźń uległa. Może nie bolałoby ją to tak mocno gdyby nie to, że kłamstwem odebrali jej wszystko. Szok przeżyła, niezmierny. Problemy, które miała były tak ciężkie, że sama opadała, przecierając się o ciernie. Ból otoczył jej serce. Nikt nie miał do niego wstępu. Ona zabroniła tam obojętnie komu zaglądać. Zamknęła się w sobie, przez przeszło cały rok. Kochała nadal tego samego chłopaka, choć prób przeszła nie kilka, a i tak wiedziała że go kocha. Załamana musiała znaleźć kogoś kto był jej pomógł. I tak poznała swoją nową przyjaciółkę Emilę. Była ona delikatną osobą. I tak Hiena znalazła sobie nową przyjaciółkę, ale i zauważyła chłopaka i pokochała go. Był on
wrażliwy, każda by chciała być jego dziewczyną. Niestety jej nie zauważał. Miłość mu wyznała dwa razy tak jak poprzedniemu chłopakowi. On powiedział, że kumplami zostaną. Jej to pasowało, bo to uczucie mogło przerodzić się w miłość. Jemu też pasowało, bo i tak wiedział, że nic z tego nie będzie. Lecz gdy szła, znowu ocierając się o krzaki cierniste, spostrzegła dwa korytarze. Jeden z nich był szeroki a na ścianach jego były kwiaty pachnące. Drugi nie był innych od korytarzu w którym stała. Każdy wybrał by korytarz z kwiatami. W czym problem? Przed korytarzem, szczęściem obtoczonym, była przepaść, wielka przepaść. Most był złożony z zaledwie kilku marnych desek. A gdyby spadła co by się stało? Gdyby spadła cierń wbił by się w jej serce, okryte grubą powłokom. Czy przebił by je? Zależy... zależy, czy jak bardzo chciała dostać się do tego korytarzu. Szła po moście, wahając się. Nie bała się, ponieważ nie miała nic, więc nie bała się niczego stracić. Straciła by zaledwie siebie. A któż by ją stracił? Nikt. Rodzice traktowali ją jak zwariowaną osobę. Brat uważał ją za idiotkę... Przyjaciele byli fałszywi albo nie takich jakich potrzebowała. Miłość jej była miłością platoniczną, miłość bez wzajemności. Więc mogła zdobyć coś ważnego, a stracić nic. Kroczyła tak po deskach, trzęsąc się, czuła, że zdobywała wiele. Przestała kochać, przyjaciół traktowała jak zwyczajne osoby. I raz o mało co by nie spadła w ciernie kujące, nadziewając się swoim sercem na jedno z nich. Dotarło do niej wtedy, kogo kocha, kto to jej przyjaciółka. Zawróciła, bojąc się. Bojąc się, że straci osoby jej tak bliskie. Bo wolała by ich nigdy nie zyskać niż stracić. Zakochała się w chłopaku o imieniu Patryk. Jeden temat znaleźli, jeden gust mieli. Jednym słowem – para idealna. Zawracając ocierała się tak mocno o ciernie, że któryś przebił mocno grubą powłokę, twardą jak blacha. Nie zatrzymywała się, ani chwili dłużej. Biegła ile sił w nogach, biegła, bo wiedziała dla kogo biegnie. Nic by ją nie zatrzymało. Zakochała się, prawdziwą miłością, a radość jej była niesamowita. Cieszyła się jak dziecko, dostając swój pierwszy rower. Trzeba jeszcze nauczyć się na nim jeździć. Ona nauczyła się jeździć bardzo szybko, choć nikt nie pchał ją kijkiem. Czy zawróciła się po nic? Czy chciała jedynie zaryzykować ? Ryzyko to było naprawdę duże. Swoje życie postawiła na jedną kartę. On powiedział, że będą ze sobą, a ona była niezmiernie ucieszona. Płakała, bo szczęścia tego nie doznała nigdy. Spytała się o przyjaźń, którą również zyskała. żyła tak naprawdę długo. Przeszło lat dziesięć. Mając już dwadzieścia trzy lata, była pełna radości. Nie brakowało jej naprawdę niczego. Zaczęła zatem myśleć o ślubie, bo miała już wszystko. Przyszła z policji, gdzie pracowała, a pracować chciała od zawsze, gdzie na stole zauważyła kartkę od swojego narzeczonego. Przeczytała ją pędem, uważając za dobrą nowinę, jednak myliła się. Zła to była niezmiernie wiadomość, w depresję popadła. Jej narzeczony wyjechał na piętnaście lat do Ameryki. Piętnaście lat wielkiej tęsknoty, tak to można określić. Rodzice nie pocieszali jej na duchu, mówili, uprzedzali, iż to nie odpowiedni mężczyzna dla mnie. Natalia pocieszała mnie z całych swych sił, jak tylko mogła. A mimo to przeprosił za wyjazd, napisał, iż musiał. Jak musiał, miłość przesunąć? Hiena była dzielna i odważna, wtem powiedziała :
- Skoro wyjechał, skoro przeprosił, poczekam zatem
- Jak będziesz czekać pięć lat to jest przecież?
- Pięć lat mi nie straszne, pokażę, że go kocham, może ułożę sobie życie, męża mieć będę, lecz kochać go wciąż i tęsknić za nim też.
- A czekaj jak chcesz! Lecz radzę jak najlepsza pod słońcem przyjaciółka, zostaw go, znajdź innego. On cię opuścił, on cię nie kocha.
Nie przejęta tym wcale Ania poszła spać już, boś zmęczona płaczem ciągłym była.
Zaczęła modlić się do Boga, nie wcale, o to aby przybył, ale o to by nie zapomniał!
Dziewczyna była kompletnie załamana, nie wiedziała co ma robić. Czasem w nocy, kiedy jej powieki były zamknięte, zdawało jej się, że Patryk podszedł do niej i szeptał jej coś do ucha. Słowa te były niewyraźne, nie chciała dawać nadziei, iż on przyjdzie, przynajmniej, że przyjdzie teraz. Jak to mówią : nadziei odchodzi zawsze ostatnia, u Hieny było inaczej. Ona zawsze była inna. Pod jakim względem? Wszystkie dziewczynki ubierały się modnie, trendy. Jedynie ona miała inny, własny styl. Miała inny gust. Dlatego nadzieja u niej odeszła pierwsza. Była twardą dziewczyną, zresztą jak już wspominałam. Nie poddawała się nigdy, bo miała jedną zasadę, której zawsze się trzymała. Oddać wszystko, ale zwycięstwa nigdy. Każdy dzień był dla niej gorszy. Jej oczy zrobiły się czerwone od płaczu, a usta suche, ponieważ jedynym posiłkiem jaki spożywała, była bułka z masłem. Postanowiła się podnieść! Kiedy przyszła do pracy po urlopie, nikt jej nie poznał. Spostrzegli wysoką panią, na wysokich obcasach, jej czarne, farbowane, włosy spadały na gołe plecy. Spódniczka, dosięgająca do kolan, próbowała pokazać jej piękne nogi. Lecz Hiena zapomniała o ważnej rzeczy, której w sobie raczej zmienić nie mogła. Nawet ubranie nie zakryłoby tak ważnej rzeczy. Serca... idąc przez korytarze, ciernie coraz bardziej ją ocierały, coraz częściej trafiały w serce. Gruba powłoka, nie przydawała się na nic. A mimo to Ania nie chciała pokazać tego uczucia. Uważała je za głupie! Uczucie miłości, którym się brzydziła, nawet czytając książki. Mateusz i Dawid, czyli jej najlepsi kumple, zapytali :
- Hiena nic Ci nie jest?
- Czuję się wspaniale – odpowiedziała zachowując się jak te „stupid girls”
- Czemu zmieniłaś - co bardzo podkreślili – styl?
- Może chciałam, może lubię, może... – nie mogła dokończyć bo zrozumiała coś co najprawdopodobniej i chciała, i miała zrozumieć.
Hiena pobiegła do ubikacji, zdjęła wielkie obcasy i założyła swoje ukochane trampki. Włosy zostaną jej czarne, już chyba na zawsze, ale to dobrze, bo zawsze o tym marzyła. Krótką bluzeczkę zmieniła na zwykła T-shirtę. Króciutką spódniczkę zmieniła na czarne sztruksy. Kiedy wyszła i przejrzała się w lustrze, zobaczyła obicie małej dziewczynki. Była ona smutna i co chwilę płakała. Anka wiedziała kim jest ta mała. A wy pewnie pytacie kim ona była? Odbiciem, obiciem Hieny, kiedy była mała. No tak, mało o tym opowiadałam. Gdy ona była mała i tak miała ciężkie życie. Zawsze musiała mieć jakieś pecha. Dlatego ze swoich problemów wyciągała ją, jej najlepsza przyjaciółka – muzyka. Czasem jedynie słuchała, choć nie jedynie, bo zawsze coś tam nuciła, a czasem śpiewała i nie obchodziło ją czy ktoś słyszy jej głos. Zawsze zamykała drzwi od pokoju. Może tak samo zachowywała się do świata, ludzi. Ale wróćmy do dwudziestotrzyletniej Hieny, która od życia naprawdę dostała mało. Przyszła do domu, by napić się kawy, choć w dzieciństwie stwierdziła, że nigdy nie wypije kawy, teraz bardzo ją polubiła. Jednak przez niecały tydzień, zawsze po kawie, Ani robiło się źle. Wymiotowała i kręciło jej się w głowie. Nie lubiła chodzić do lekarzy, więc zadzwoniła po najlepszego kumpla, przyjaciela z pracy, Dawida. Przyjechał i to nawet po piętnastu minutach.
- Co Ci jest ?
- źle się czuję kiedy wypiłam kawę zrobiło mi się źle... nie wiem co robić – odpowiedziała niezaspokojona.
- Po kawie? Tylko po kawie?
- Tylko po kawie, a co?
- Najprawdopodobniej jesteś w ciąży...
Ania wylała na siebie zimną wodę, którą właśnie próbowała wypić. Jak to w ciąży?
- Od ilu dni pijesz tą kawę? – zapytał.
- Od niedawna... bo ogółem miałam przestać.
- Zrób sobie test ciążowy albo pójdź na badanie USG to wszystko wytłumaczy, może po prostu cofeina na Ciebie źle wpływa, no ale na pewno nie wolno ci pić kawy, bo gdybyś była w ciąży szkodziła byś dziecku.
- No tak tak, logiczne! – powiedziała nadal szokowana tym, co się stało.
Jak do tego mogło dojść? Widać Hiena była już dawno w ciąży, z dwa tygodnie . A martwiła się, że przytyła. Nie zastanawiając się zadzwoniła do Natalii i powiedziała jej o tym. Ona od razu przyjechała do niej. Dała test ciążowy, co wykazało pozytywne, pozytywne zależy dla kogo. Natalia obiecała Ani, że będzie opiekowała się jej dzieckiem w każdej wolnej chwili, kiedy ona nie będzie mogła. Hiena nadal nie była trzeźwa po tym zdarzeniu. Pojechały do szpitala upewnić się czy dziecko jest w jej brzuchu. Niestety, było. Ania zmartwiła się tym bardzo. Nie miała cierpliwości do dzieci, co odkryła, że będzie niedobrą matką. No cóż... zlikwidować ciąży nie mogła, bo straciła by majątek i nie chciała, bo jak powiedziała „przynajmniej to mi zostawił Patryk”...
Czekała, czekała. A o dziecku z policji wiedział tylko Dawid. Prosiła go, aby zatrzymał to dla siebie. Zastanawiała się jak zdobędzie urlop macierzyński i wychowawczy. Ale od razu jak spytała, czy może wziąć urlop dziesięciomiesięczny, szef zdziwił się, lecz dał jej go bez wahania. Czemu? Była pracoholiczką i chyba największą na świecie. Musiała sobie jakoś poradzić. Przy porodzie zamiast Patryka był Dawid i Natalia. Małe dziewczynka urodziła się zdrowa i piękna.
- Piękna jak Ty – powiedział Dawid, a ja tylko się uśmiechnęłam
Chrzest? No właśnie, odbędzie się kiedy mała będzie miała trzy miesiące. Jak na razie Ania zastanawia się jak dać jej na imię. Wiele dała propozycji, myślała nad tym razem z Natalią.
- Może Natalia? –zapytałam
- A do mnie jak się będzie zwracać. Patrycja, po ojcu!
- Nie lubię tego imienia, Tośka!
- Nigdy Ci tego nie wybaczy, że dałaś jej tak na imię. Kasia?
- Moja mama ma tak na imię! Justyna?
- Kojarzy mi się ze sztywną dziewczynką na obcasach.
- Magdalena!
- Magdalena! – powtórzyła Natalia na potwierdzenie.
Hiena sprawdzała się jako matka. Umiała zmienić pieluchy, ugotować kaszkę czy wykąpać Madzie. Wiedziała, że łączy je wyjątkowa więź, którą nic nie zerwie. Ania zastanawiała się nad tym co powie, kiedy mała dorośnie, gdzie jej ojciec. Co jej powie? No wiesz kochanie pojechał, wróci za kilka lat, o ile wróci. Nie umiała sobie tego wyobrazić, ale musiała. Kochała ją z całego serca, a nawet mocniej, czyli kochała ją tak jak Patryka. Teraz zmieniła zdanie. Nie chce mieć faceta. Nie chce żeby jej dziecko myślało że jej mąż to jej tata. Postanowiła być szczera i odpowiedzialna wobec siebie i Madzi. A była ona rzeczywiście piękną dziewczyną, dlatego jej mama nie bała się, że jej się nie uda. Jak potem zauważyła, również kochała muzykę. Czasem przyłapywała ją na śpiewaniu do pilota wierzy, co sama robiła w wieku tym samym wieku. Trzynastoletnia Madzia musiała kiedyś spytać gdzie jej ojciec. A Hiena nie mogła uniknąć tego pytania. Problem w tym, że nie wiedziała jak zacząć. Czy ma przedstawić jej ojca dobrego, troskliwego, czy jako tego co opuścił swoją rodzinę?... Postanowiła odpowiadać szczerze, mimo tego, iż wie, że jej córeczka będzie miała porąbane życie.
- Więc co z naszym tatą?
- Wyjechał...
- Gdzie?... Ale wróci?
- Wyjechał do USA a wróci za dwa lata, był tam piętnaście lat, nie widziałaś go jeszcze
- Ale zobaczę? Odwiedzi nas?
- Nie wiem kochanie
- No ale on nas kocha
- On ... nie wie że ty istniejesz... ale chyba nas nie kocha
- Czyli tata to świnia
- Dokładnie
- No ale każdy ma jakieś dobre strony!
- Powiem ci coś ale wieś to na poważnie, do serca
- Dobra!
- Kiedy byłam w twoim wieku pokłóciłam się z koleżanką o tytuł piosenki... i zaczęłam ją obrażać... niewiadomo jak, ale temat zatrzymał się na ideałach
- Nie istnieją – burknęła pod nosem
- Ona mówiła, że nie istnieją, a ja, że istnieją...
- Ale ty masz zawsze racje...
- Ideał to człowiek któremu nic nie brakuje, ideałów jest dużo, tylko trzeba widzieć ludzi pod dobrym kontem wtedy widzimy ideały, bo jeżeli jest człowiek którego lubimy, i brakuje mu tylko jedna rzecz to tą dziurę wypełnia przyjaźń, nawet jeśli tych wad jest wiele, zależy jak bardzo zależy nam na tej osobie, aby została ona ideałem...
- No ale ...
- Widzimy oczami, a jednak najważniejsze możemy zobaczyć jedynie sercem...
- Co?
- Zrozumiesz jak będziesz duża
- Mamo! Jestem duża!
- Może nie na tyle aby to zrozumieć...
Hiena dała Madzi lekcje nauki.... nauki życia. Jednak ta lekcja przypominała matmę... czemu? Bo i tak uczniowie tego nie rozumieli...
Więc życie Ani i jej córki nie było przykładem szczęścia. Chyba jak już to pecha. No ale cóż... zdarza się, może nie każdemu, ale one muszą sobie jakoś poradzić. Hiena kiedy urodziła Magdalenkę zauważyła, że zmieniła się. Podzieliła siebie na trzy osoby: Anię – wrażliwą, inteligentną kobietę, którą bardzo łatwo stracić, ale jeszcze bardziej można ją urazić; Padlinę – dziewczynę, która kocha się śmiać, obojętnie co powie i tak jest śmieszne, ryzyko to jej kolejna gra; Hienę – najbardziej złośliwa dziewczyna na świecie, nikt jej nie może zranić, jest twarda jak głaz. I kiedy połączy się Hienę, Padlinę i Anię w jedno, trudno powiedzieć kim jest. Najbardziej złośliwą, ale i strasznie zabawną, no, i wrażliwą kobietą. Jednak jedno zawsze zostało w niej. Zawsze bała się że kogoś straci, kogoś bliskiego...
Zapomniałam wspomnieć o rodzicach Hieny. Mieszka ona w Warszawie, a jej rodzice w Koninie. Uciekła od nich, do pracy, do sukcesu. Rodzice jej nie zauważali, kiedy coś mówiła jej nie słuchali. Strasznie ją to raniło. Częstą na nią krzyczeli, a ona jedynie mogła płakać i to jeszcze potajemnie. Ona próbowała być zabawna, lecz jej rodzice jej to odbierali. Rodzeństwo? Owszem ma brata, starszego o cztery lata. Mieszka w Poznaniu. Rodziców nie odwiedza wcale, nawet w święta. Czasem jedzie do brata i to właśnie on jedyny wie o tym, że Ania ma córeczkę. Adam, jej brat, ma już żonę i dwóch synów. Maluchy to bliźniaki mające trzy miesiące. Jeden ma na imię Robert, a drugi – Kacper. Obydwoje byli tak śliczni, że tylko po zazdrościć.
- O Ania! Jak Cię dawno nie widziałem
- No dawno...
- Czternaście lat
- Tak około
- A to kto? Twoja przyjaciółka, trochę młoda
- Moja córka
I w tym o to momencie Adama po prostu zatkało.
- Jak to córka?
- No córka... jest syn i jest córka, ja mam córkę
- No ale z kim?
- No... z Patrykiem
- Wrócił? – zapytał ucieszony, z mojej radości
- Nie, jeszcze nie!
- To on nie wie że ma córkę?
- Chyba nie... nie jestem pewna
- Aha... przedstawisz nas?
- Ach... Madziu to jest twój wujek Adam, czyli mój brat
- Wiem, mamo, wyluzuj znam się
Czy Adam zamierzał dać szlaban swojej małej siostrzyczce, zapytacie? Nie, przegadali trochę, ale on tylko pytał, czy nie pomóc. Jakby nie wiedział, że Hiena nie lubi pomocy, zwłaszcza, kiedy dostaje ją od innych. Ania z Madzią zostały u Adama, zaraz z rana wyjechały do domu, do Warszawy.
- Mamo? – zapytała Magdalena
- Tak?
- Kochasz mnie?
- Pfff... ale głupie pytanie!
- No ale kochasz?
- No pewnie głuptasie!
- A gdybym była w ciąży wybaczyłabyś mi?
W tej o to chwili samochód zatrzymał się na środku autostrady i jedynie co było słychać to pisk opon. Przerażona twarz Hieny spojrzała na swoją zaledwie 14 letnią córkę. Przerażona powiedziała :
- Nie
- Nie
- Nie?- uszczęśliwiona
- Nie
- Uff...
„Kierowca” ruszył jak najszybciej mógł. Bardzo lubiła ostrą jazdę. Jednak nigdy nie złamywała przepisów. W końcu była policjantką. Myślała, że dzisiaj już koniec wrażeń czy niespodzianek.
- ... Ale mam chłopaka – powiedziała po dłuższym czasie ciszy Madzia
- Chłopaka? – zapytała jakby z potwierdzeniem
- Chłopaka
- Chłopaka?!
Tak kochani, samochód znowu się zatrzymał, a Hiena znowu spojrzała w oczy Madzi i błagała, żeby to nie była prawda. Przez niecałe trzy minuty, oprócz tego, iż inni kierowcy, co chwilę trąbili i wyzywali Hienę (oczywiście ona się tym nie przejmowała), zapadła cisza.
- Jak to?
- No normalnie mam chłopaka, on mnie kocha, a ja go!
- On cię kocha? Wierzysz w miłość?
- A mam inny wybór? Nie chcę skończyć jak ty!
- Aha, czyli to ja niby źle zrobiłam, że pokochałam faceta?
- Nie moja wina, że nie umiesz kochać
- A kto Cię kocha?
- Na pewno nie ty!
Madzia stuliła się na tylnym siedzeniu i zaczęła płakać. Hiena, załamana, ruszyła. Na szczęście byli blisko Warszawy. Zaparkowały pod swoim domem i wyszły z samochodu. Madzia szybko pobiegła do domu, Hiena nie spieszyła się. Kiedy weszły, jedna poszła spać, a druga odczytała wiadomości na sekretarce. Wzięła potrzebne dokumenty i zmierzała ku wyjściu, gdy mała spytała się :
- Gdzie idziesz?
- Nie musisz wiedzieć skoro mówisz, że ja Cię nie kocham...
- Mamo!
- No co? Przepraszam próbowała sobie ułożyć życie, to moja wina że on wyjechał tak? Moja wina! Zawsze ja byłam winna, nikt inny!
- Ale ... to źle zabrzmiało
- No dla mnie na pewno... pa i nie wiem, o której wrócę i gdzie idę
- Mamo – szepnęła zapłakana dziewczyna stojąca u progu swojego domu.
Nie przyszło jej na myśl, by zrobić wielką imprezę. Nie zadzwoniła do nikogo, żeby się wypłakać, bo zawsze robiła to przy mamie. A gdzie jest ta mama? Poszła, o dziwo, nie do Natalii, a do Mateusza. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Nie wiedziała co teraz robi. Tak „spowiadając” się Matiemu, zasnęła u niego. Hiena była atrakcyjną kobietą, nie można było tego zaprzeczyć, choć, żeby ją pokochać, potrzeba naprawdę dużo czasu. I chyba ten czas u Mateusza się skończył, bo kiedy Hiena zasnęła on pocałował ją w policzek.
Rano. Przynajmniej oni mogli stwierdzić, że jest rano, bo u Ani było nadal ciemno. Nie wiedziała co ze sobą robić. Wyszła do niego o siódmej, chciała się wymknąć, ale coś się nie udało.
- Już idziesz?
- No muszę... Madzia na pewno się nie pokoi
- Hiena...
- Tak?
- Czy gdyby ktoś Cię pokochał, kogo ty kochałaś kiedyś, mogłabyś to uczucie odnowić?
- Nie
- Czemu?
- Bo moja córka powiedziała mi, że nie umiem kochać...
- Wierzysz trzynastolatce...
- Nie... ale tej nocy sobie to uświadomiłam.. a po pierwsze – ona żyje we mnie, jest częścią mnie, a ja zawsze mam swoje zdanie
- Nie no spoko, rozumiem.
- Pa
- Pa...
Może nie było to romantyczne, choć było coś podobne, ale wiedziała, że nie mogła go znowu pokochać. Kiedy wróciła do domu, zastała Madzie leżącą na kanapie z jedną kartką, na której napisała : „Kiedy umrę, nie patrz na mnie mamo, jakbym Cię zabiła, ale wybacz mi, proszę”. Ania uśmiechnęła się i uszykowała sobie śniadanie. Na szczęście była sobota, więc dziewczyny nigdzie nie szły, mimo że Ania była wielką pracoholiczką. I gdyby ktoś chciał je kiedyś rozdzielić, nie udało by im to się. Czemu? Bo kiedy się pokłóciły, nie chciały na siebie patrzeć, ale żałowały każdych swoich złych słów wobec siebie. No, więc życie zakochanej trzynastolatki i trzydziestosiedmiolatki, która z bólem głowy szła do pracy, która mimo wszystko, kochała. Dziewczyny często podróżowały, czasem za granice, a czasem po prostu w Polsce. Pewnego dnia odbyły podróż do... supermarketu.
- Zastanawiałam się czemu to się nazywa supermarket – powiedziała Ania
- Bo są tam super beznadziejne rzeczy
- Albo czemu tam idziemy
- Bo beznadziejne rzeczy są super?
- Nie, bo tu są najtańsze snicersy, buhaha
- Buhaha, ja to mam super mamę
- Nowy sklep, od dziś supermama, a nie supermarket.
Dwie złośnice czegoś więcej? Nie trzeba. Najbardziej, i to obydwie, lubiły dział ze słodyczami. Nikomu nie przeszkadzało to, że sklep odwiedzały dwa razy w miesiącu, ale koszyk, zawsze, był pełny snicersów czy twixów.
- A więc tak... zeszyty?
- Są, ale mamo, po co kupujesz trzy nowe zeszyty skoro około pięćdziesiąt leży na półce
- Bo kocham nowe zeszyty! Sraj taśma?
- Jest
- Guma?
- No jakby nie była widoczna. Chcę Cię poinformować, że mamy ze sobą dwa koszyki! Jeden wypełniony tym czym powinien być, a drugi wypełniony gumami...
- I powietrzem... No przecież guma to genialny wynalazek, można ją żuć i żuć
- I żuć i żuć – dokańczała Madzia – w szkole się nie opłaca!
- No co ty? W szkole żuje się najlepiej
- No ale lekcje... nie opłaca się żuć bo zaraz te babsztyle zwrócą ci uwagę!
- No i o to chodzi, masz – Hiena, jako swobodna matka dała Madzi pudełko gum – korzystaj z okazji! A na lekcji, albo schowaj pod językiem, albo przylep do podniebienia
- Blee... mamo!
- Będzie z ciebie człek!
Dziewczyny mogły gadać tak latami, ale Hiena nie zapomniała, że jej małolat niedługo będzie miał urodziny! Tak, mała urodziła się dokładnie... eee... yyy... no... 5 lipca. A tym razem skończy piętnaście lat. Ale wracając do roześmianych dam...
- No to muszę poznać twojego księcia z bajki
- Nie
- Tak... coś za coś! Niech przyjdzie w niedziele do nas na obiad
- Ojej... jak ja mu to powiem?
- Powiesz, zobaczyć!
- Aaaaaa – Madzia krzyknęła bo jakiś wariat o mało co by jej nie przejechał
- Poczekaj ty skurczybyku... no chodź dalej!
Ania jakby nie co, wstawiała się za swoją córkę, co Madzia bardzo podziwiała. Po jej krzykach, logiczne, że facet zawrócił. Wspaniały przystojniak wyszedł z samochodu, a Hienę (zresztą Madzię też) powaliło z nóg. Ale nie za długo, w końcu Hiena była gliną i nie mogła tak zostawić tej sprawy
- Przepraszam bardzo!
- Mam gdzieś twoje przeprosiny, jakby coś jej się stało...!
- Przepraszam bardzo! Może pójdzie ze mną pani na kolacje?
Ania spojrzała się w stronę Magdy, której odpowiadał by taki ojczym.
- O osiemnastej w Bristolu? – zapytał przystojniak
- Okey – odpowiedziała – ale na przyjdź na pieszo, nie chcę umrzeć
- Masz to jak w banku!
Madzia patrzała na tę scenę, jak z ekrany, no i przypadkiem powiedziało jej się:
- A teraz się pocałujcie!
Hiena, cała zaczerwieniona, spojrzała na swojego przystojniaka
- Patryk
Anię wryło. Nie wiedziała co robić. Magda spojrzała na nią z oczami gdzie było można było wyczytać „no powiedz jak masz na imię!”. Hiena stała wpatrzona w swojego mężczyznę.
- Hiena
- Imię?
- Nie musisz znać mojego imienia, żeby mnie pokochać
I odeszła. Wsiadła do samochodu czekając na Magdę. Kiedy i ona weszła, ruszyły
- Ale dałaś plamę, bo przedstawił się jako Patryk
- Nie wiesz o co chodzi, też byś się tak zachowała
- Taa.. na pewno
- Ile on mógł mieć lat?
- Trzydzieści siedem ?
- No... fajnie, cały komplet!
- Ja cię nie rozumiem.
Godzina szesnasta, a co mogły robić dziewczyny? Hiena szukała odpowiedniego ubrania na kolację, a Madzia mówiła w jakiej wygląda jak zakonnica, a w jakiej jak czarownica. Zakładając czarną spódnicę, pomarańczową bluzkę z dużym dekoltem i naszyjnik z małą srebrną kuleczką
- No... teraz nie wyglądasz ani jak zakonnica, ani jak czarownica
- A jak?
- Super!
- Tak byłam ubrana kiedy po raz pierwszy zatańczyłam z twoim tatą
- Oryginalnie
- Wiem
- No ubranie już masz, teraz makijaż!
- O nie! Pójdę tak!
- Jak chcesz kopciuszku!
Ania usiadła na kanapie i spojrzała na zdjęcie kiedy to była jeszcze z Patrykiem. Wiedziała, że nadal go kocha, lecz cóż miała zrobić. I wtedy zastanawiała się, czy to nie ten sam Patryk, z którym ma dziecko. Nagle usłyszała pisk opon i trąbienie.
- Efektowne wejście – powiedziała sama do siebie
Wyjrzała przez okno zauważając Patryka. Ten uśmiechnął się i zaczarował ją, że ta nie umiała się ruszyć.
- Zejdziesz, czy będziemy grali Romeo i Julia
- Ach, już schodzę, chwila, tylko zejdę
- Czekam!
Zbiegła szybko po schodach i zapytała gdzie jadą, lecz on próbował udawać romantyka, powtarzam – próbował! Ale coś mu chyba nie wyszło. Plan wcale się nie zmieniły. Patryk kierował się w stronę Bristolu. Zasiedli przy najlepszym stoliku, czym Patryk zaimponował Hienie, lecz długo to oświecenie nie trwało. Hiena od piętnastu lat nie umawiała się z chłopakami, więc zapomniała jak to się robi. Spokojnie, pomysłów jej nie brakowało, ale czy na pewno wybrała ten najlepszy? Dobra chcecie znać jej sposób. Policyjne przesłuchanie!
- Czym się zajmujesz?
- Byłem piętnaście lat w Stanach Zjednoczonych, a teraz wróciłem z kilkoma walizkami pieniędzy, więc forsy mi na pewno nie braknie!
- Aha, masz dzieci, żonę czy kochankę? – powiedziała z lekką nutą sarkazmu
- Kiedy wyjechałem, miałem wspaniałą kobietę. Niczym anioł! żeby jakąś częścią mnie zapamiętała, zaplanowaliśmy ciążę
- Skoro była wspaniała to czemu ją zostawiłeś?
- Musiałem. Byłem, no można by powiedzieć, że prześladowany, z braku kasy.
- A ona, wiesz co u niej? Jak jej zaplanowane – to słowa bardziej podkreśliła – dziecko?
- Nie wiem, nie wiem nawet, gdzie mieszka. A rzeczywiście, zapomniałem powiedzieć, że ja planowałem ciążę, ale ona nie...
- Zrobiłeś jej dziecko bez jej wiedzy?
- Ciszej! No można by tak powiedzieć
- Aha, aha, aha, aha... To wiesz już jest późno ja muszę wracać do mojej córeczki... aha, aha
- Ale przecież dopiero weszliśmy
- No to ja teraz wyjdę
Sama Hiena nie wiedziała, co robić, co się z nią dzieje. Niby odkryła prawdę, ale nie była ona wcale taka zła. No chyba, przynajmniej dla Madzi
A właśnie co u Madzi? A więc Madzia i telefon jakoś dobrze się dogadywali.
- Hej, Paula wbijaj do mnie!
- Hej! Myszka przyłaź chata wolna!
Ale te sympatyczne i bardzo długie, zresztą, rozmowy przerwało wejście Hieny do domu. Była kompletnie załamana.
- Mamuś? Chcesz się wygadać?
- Nie, nie... no po co ci mówić, że gadałam z twoim ojcem, a on powiedział, że ty dla niego byłaś planowaną ciążą
- Super! Mam takiego przystojne tatę
- No tak... jak najbardziej
- Mamo! Spójrz na to z innej strony, jest lepiej dla mnie, jakby ktoś się dowiedział o nieplanowanej ciąży to nikt by mnie nie lubił
- Ale to jest twoja dobra strona! Nie moja... u mnie nie ma dobrej strony...
- Ale mamo... on przyjechał, może znowu być twój!
- Może, ale może ja nie chcę, może się boję. A jak mnie znowu zostawi na piętnaście lat? To nie jest tak łatwo wychowywać dziecko samemu. Tym bardziej, że nie jestem najlepszą matką, zaliczam się do najgorszych
Madzia nie odzywała się, bo kiedyś skomentowała, to co Hiena powiedziała przed chwilą. Wyszło na to, że Madzia, również uważa, że Anka nie jest wspaniałą matką, a mimo to ją kocha.
(c.d.n. ... albo i nie
