1
Ostrzegam, smutne. Napisałem to przed paroma minutami, po przeczytaniu kolejnego niusa na onecie...



Zebranie



Dwanaście razy głucho przypomniał swe powołanie zegar w korytarzu. Kiedy ostatni dźwięk zatonął w ciemności małego pokoiku za uchylonymi drzwiami, rozpoczęło się zebranie. Szuranie, tupanie, szelest. Zwisające prześcieradło falowało rytmicznie, kiedy przemykali pod nim kolejni uczestnicy. Jeden podtrzymywał je nieco w górze, ale niezbyt wysoko, gdyż było dla niego zbyt ciężkie.

- Hej, opuść kotarę - rozpełzł się w mroku pierwszy głos, zaraz po tym, jak wszyscy zajęli już swoje miejsca i ucichli. - A teraz usiądź wśród swoich. Szybciej.

- Szybciej - zawtórował inny.

- Cicho - zainterweniował ktoś z naprzeciwka.

Wreszcie ustał wszelki ruch. Wszyscy czekali.

Nagle, sklepienie drgnęło.

- Ratu... - chciał wykrzyknąć ktoś bojaźliwy, ale inni zasłonili mu usta.

Poczekali, aż powała uniesie się, potem znów opadnie z trzaskiem. Odetchnęli.

- Czołem, żołnierze - rozpoczął surowy głos. - Zebraliśmy się, jak co dzień, by omówić najważniejsze sprawy w naszej jednostce.

- Pssst, pułkowniku - przerwał ktoś zza jego pleców. - Już nie jednostka i nie żołnierze. Przecież zmienili nam przydział przedwczoraj.

- Ah, racja. Uhm... Nieważne. Przejdźmy do listy obecności - wypowiedział szybko.

Czytał długo, za każdym razem czekając na „jestem” i wypatrując mówiącego. Nie chciał, by ktoś oszukał, by potwierdził obecność za kogoś, kto się nie zjawił. Frekwencja rzecz święta, a porządek musi być.

Potem przyszedł czas na oficjalne skargi.

- Czemu ona ma nową suknię, a ja nie?

- Gdzie ukryto moje oko?

- Kto wreszcie sczyści tę irytującą plamę po herbacie?

- Kiedy dostanę nowe łóżko?

I tak dalej, i tak dalej. Pytań były dziesiątki, odpowiedzi o wiele mniej. Gdzie ich brakowało, wybuchały kłótnie. Co i rusz ktoś wybuchał śmiechem, płaczem, krzykiem, by być zaraz gwałtownie uciszonym. Kiedy kończyły się argumenty, zaczynały rękoczyny. Po nich kolejne pytania, o przyszycie urwanego guzika, o sklejenie tego i owego. Słowem, chaos.

- Cisza! - Rozbrzmiała komenda. - Cisza, ktoś idzie!

- Ciii, ciii - powtarzano.

Zebrali się w gromadę i nasłuchiwali.

- Młody, biegnij do filara. Przyczaj się, zabezpiecz pozycję i wypatruj. Raportuj w razie kontaktu.

- Ta-jest, panie pułkowniku!

Chciał przytupnąć, ale w porę się opamiętał. Pobiegł zygzakiem, najciszej jak umiał. Przylgnął do chłodnego drewna i wystawił głowę spod zwisającego z góry białego materiału. Wypatrywał, wedle rozkazu.

Najpierw usłyszał. Czuł wręcz wibracje podłogi pod ciężkimi uderzeniami, przeplatanymi głośnym szuraniem. Potem zobaczył i wrócił.

- Dwa obiekty, panie pułkowniku. Zbliżają się szybko - zameldował.

- To on! - ktoś pisnął.

- To on! To on! - niczym echo rozbrzmiewały szepty.

- To na pewno on. Dziś jest ten dzień! - ktoś rzekł lękliwie.

- Niestety, to ten dzień - potwierdził jakiś smutny głos.

Wszyscy westchnęli, równo, jak na komendę.

- Jak to? Młody, co to ma znaczyć?

- Panie pułkowniku... to chyba to samo, co u nas w jednostce. Pamięta pan, trzy lata temu.

- Niemożliwe. Phi! Przecież zlikwidowaliśmy problem. Czy ktoś z obecnych jest w stanie wyjaśnić mi tę nieprzewidzianą sytuację? Ty, rudy.

Wskazał dużą postać z bujną grzywą, która niechętnie przecisnęła się pomiędzy innymi zebranymi.

- Będzie płakała - stwierdził tym samym smutnym tonem, co wcześniej.

- Jaśniej, obywatelu, jaśniej.

- Kiedy to się skończy, będzie płakała...

Dodane po 1 minutach:

(ta pusta linijka w środku to jakiś dziwny zonk, nie powinno jej tam być)

2
hmm, chyba nie zrozumiałem przesłania i puenty, bo nie wiem co w opowiadaniu jest takiego smutnego. Większych błędów nie ma, można się jedynie przyczepić do warsztatu i "wyrobienia" pisarskiego, ale mi cały czas chodzi po głowie ta puenta... Może gdybym czytał onet a nie gazeta.pl..?;)
żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, gdy umrzesz.

3
Nie mam pojęcia, o czym to jest.



Nigdy, powtarzam, nigdy nie wrzucaj tekstu pięć minut po napisaniu.

Po pierwsze, to praktycznie sam dialog. Po drugie nie ma fabuły, nie ma akcji, nie wiem, kim są bohaterowie. I nie mam zielonego pojęcia o czym gadają.
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

4
Widocznie otaczam się dziwnymi ludźmi, bo narazie czworo moich znajomych zrozumiało od początku do końca... Dobra, nieważne. Zapomnijcie.

Dodane po 2 minutach:

Dodam, że nie jestem tak głupi, jak widać można założyć (nie wiem, na jakiej podstawie), i pisząc "Napisałem to przed paroma minutami", pominąłem rozmyślnie fakt, że cztery razy przeczytałem i wyedytowałem tekst przed wysłaniem...

5
hej nie ma się co obruszać;) łasic ma rację: nie wiadomo kim są bohaterowie, wiemy tylko że coś tam kombinują, nagle pojawia się ktoś o kim mówią że "to on", a na końcu nie wiadomo skąd i dlaczego mowa o kobiecie (?), która na dodatek będzie płakała... No błagam.

A znajomych (i rodziny) nie brałbym pod uwagę jako wiarygodnych i obiektywnych weryfikatorów.
żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, gdy umrzesz.

6
Mój drogi, absolutnie nie założyłam, że jesteś głupi. Skąd ci to przyszło do głowy?

Oceniam szczerze, nie szydzę, nie śmieję się. Ja na prawdę nie rozumiem, o czym tekst traktuje i to wszystko.

Przeczytanie tekstu cztery razy też nic nie zmienia. Zwykle należy odczekać tydzień, dwa. żeby zapomnieć, co napisałeś i spojrzeć na swoją pracę z perspektywy czytelnika. Oto cała tajemnica :)
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

7
Ja powiem ze tez nie kumam o co chodzi... to by moglo byc intrygujace opowiadanie, ale to co pozostalo niewiadome opisane jest w slaby sposob, nie pracuje wyobraznia i osobiscie nie potrafilem dopowiedziec sobie tego czego nie wiedzialem...jak cos ma byc niewiadome albo czytelnik ma sie domyslec to trzeba to...no nie wiem... musi zostac w glowie czytelnika poprostu, zajac go jakos...a tu tego brakuje
Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.

8
tekst jest faktycznie niezrozumiały, ale napisany sprawnie. mnie się czytało całkiem przyjemnie, prócz tego, że zbyt wiele niedomówień. nigdy nie zakładaj, że czytelnik nadąży za Twoim tokiem rozumowania. rozbuduj tę historię, dorzuć trochę faktów, a powstanie coś dobrego.



pozdrawiam
Bo życie ma sens.

9
Hmm, dzisiaj moje myśli błądzą dziwnymi drogami, więc ja widzę jakiś przebłysk... czegoś.

Końcówka spowodowała u mnie, że pomyślałem - "kolejny sku*#$& gwałcący córeczkę".

Mówię, że dziwne drogi.



Jednak przyznam, że z większości tekstu nic nie wynika. Mam różne skojarzenia, ale dałeś mi zbyt duże pole do domysłów. Nie wiem na czym się zaczepić. Złapie się zebrania, mam inne wnioski od tych, które się nasuwają po zaczepieniu się na Nim czy jej płaczącej.

Z tekstu w tym momencie wynika wszystko i nic.

Według mnie powinno być inaczej, czytelnik powinien od razu widzieć co jest czym, powinien wiedzieć, że jest mu smutno, a nie sądzić tak po notce autora do tekstu.



Rzekłem swoje, znikam.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”