Zapraszam do komentowania

Opisując Mordercę
1.
-Mówiłam już, że dam radę!
Pub tego wieczora był nienaturalnie opustoszały. Przy barze siedziały jedynie dwie kobiety wciągające w siebie serię kieliszków napełnionych Bóg wie czym. Reszta pomieszczenia była pusta, oczywiście nie licząc Aniołka, która strasznie wrzeszczała do swojego telefonu.
Była to kobieta szczupła o wyrazistych rysach twarzy tworzących z niej z pozoru milutką. Pryskające szczerością oczy były tylko ścianą, za którą kryło się jej prawdziwe ego. Długie, blond włosy, na widok których mężczyźni zakochiwali się w Aniołku, a potem kończyli pod wiekiem trumny, spływały płynnymi falami na jej kobiece ramiona. Takim właśnie była człowiekiem – z pozoru słodkim jak cukierek z wytwórni ze stuletnią tradycją.
-Słuchaj pacanie, dopuścisz mnie do niego, albo odgryzę ci jaja!- jej głos rozbrzmiał po całym pubie. Pijaczki przy barze spojrzały na nią i już miały coś wydusić z siebie, gdy równo wlały w siebie kolejne świństwo i odwróciły się do zadowolonego z ów widoku barmana.
-No dobrze...- mówił głos w słuchawce. - Ale jeśli ci się nie uda to ja obetnę ci... coś...- Aniołek poczuł jak zbiera się w niej wściekłość za szczeniackie zachowanie szefa.
Najpóźniej w sobotę dostarczę ci jego głowę...
Do ucha kobiety dotarło długie pii, ta zamknęła tylko klapkę komórki i schowała telefon do tylnej kieszeni na jędrnej pupci. Dumnym krokiem podeszła do baru, odstawiła na lśniący blat kufel po piwie, po czym parsknęła cicho na widok zasypiających przy barmanie pań i wyszła z pubu.
To była szósta rano, gdy Aniołek postrzeliła łaciatego kundla atakującego ją na podwórku przed domem, gdzie prawdopodobnie przebywał właściwy cel kobiety. Radosna z tego, iż zabrała ze sobą tłumik, poszła dalej rzucając przedtem psa gdzieś w krzaki. Po chwili Aniołek była już przed drzwiami luksusowego budynku. Trochę zdziwiło ją, że taka chata chroniona jest tylko przez psa przypominającego przerośniętą świnkę morską. Nacisnęła biały guzik, a wewnątrz domu rozbrzmiało głośne dzyn-dzyn. Otworzyła pokojówka - ubrana w biało-czarny fartuch staruszka, a jej kręcone włosy przykryte były cienka siatką. Ze zdziwieniem wpatrywała się o pół metra wyższą od siebie kobietę.
-W czym mogę pomóc?-spytała, a w net, do głowy Aniołka napłynęła myśl, czy tej starej babie płacą za miłe przywitanie?
-Szukam gospodarza...
-Przykro mi, ale pan Starszak śpi. - kto jak kto, ale Aniołek strasznie wkurzał się, gdy ktoś jej utrudniał sprawę. Chwilę później gosposia wpatrywała się zezowato w lufę skierowaną w sam środek jej czoła.
-No to go obudzę...
Mała miedziana kulka przebiła się przez barierę dźwięku i z siłą chirurga wbijającego skalpel w ciało pacjenta, zmiażdżyła czaszkę staruszki. Kobieta zsunęła się tylko na ziemię, a jej pomarszczoną twarz zalała krew. Aniołek z lekkim uśmiechem ominęła ciało i skierowała się ku schodom, którymi pewnie dostanie się do sypialni ofiary. Po chwili była już na pierwszym piętrze, gdzie wąski prowadził korytarz do wielkich drzwi na samym końcu.
Dom ten wewnątrz pokryty był jasnymi panelami. Podłoga wyłożona była ciemną wykładziną, dokładnie odkurzoną i czystą. Na białych ścianach wisiały wielkie dzieła najsławniejszych malarzy, jednak nie mogły się one równać z olbrzymia rzeźbą greckiego sportowca ciskającego dyskiem, stojącego pośrodku salonu, który Aniołek miała okazję zwiedzić na parterze. Oczywiście nie obyłoby się bez dostojnych, pozłacanych żyrandoli w każdym pomieszczeniu. Dom był jak zamek królowej Anglii, z jedną różnicą, rodzina królewska pewnie dbała o miły zapach w swoim domu, a Starszak widocznie wolał nieświeże powietrze, gdzie jedyną wonią był zapach pieczonego kurczaka dochodzący z kuchni.
Aniołek znowu stała przed zamkniętymi drzwiami, co trochę ją wyprowadzało z równowagi.
-Czy wszędzie muszą być te cholerne drzwi?! - westchnęła nerwowo i zapukała. To też była kolejna cecha wyróżniająca ją spośród innych płatnych morderców, ona potrafiła pukać. Otworzył jej półnagi mężczyzna, którego jedynym ubraniem były białe bokserki w czarne smoki.
-O jesteś...- rzekł – Czy wy zawsze musicie się spóźniać? No dalej, rozbieraj się i zadowól mnie lodzikiem – na jego twarzy pokrytej dwudniowym zarostem pojawił się chytry uśmiech. - Ale najpierw przypnij mnie tym! - wskazał na kajdanki pokryte różowym futerkiem leżące na szafce.
Aniołek z zadowoleniem sięgnęła po ów kajdanki i przypięła Starszaka, który już leżał rozłożony na łóżku, do metalowego oparcia na końcu łoża.
Czemu nie wszyscy tak ułatwiają mi sprawę? - pomyślała, a już po chwili siedziała okrakiem na brzuchu ofiary.
- Rozbieraj się kocico!
Aniołek zsunęła z siebie obcisłą bluzkę z dekoltem, po czym z lekkim obrzydzeniem odpięła czarny, koronkowy stanik ukazując Starszakowi swój nie byle jaki biust.
Podoba ci się?- spytała z udawaną słodkością w głosie.
Bardzo, ale będzie jeszcze lepiej, gdy zrobisz mi wreszcie tego loda!
Morderczyni powoli zdjęła bokserki mężczyzny i chwilę później przystawiała swe usta do jego członka. Starszak zawył z zachwytem rozkoszy, którą zaraz miał doświadczyć, jednak po chwili ta radość zamieniła się we wrzask z bólu. Aniołek chwyciła po mały sztylet, który zawsze nosiła przy pasku i przytrzymując twardego penisa ofiary, szybkim ruchem odcięła mu go. Nic nie mogło się równać z obrzydliwym jęknięciem mężczyzny, które towarzyszyło temu wydarzeniu.
-Teraz też ci miło?!- nie czekała na odpowiedź, w net wbiła zakrwawiony sztylet prosto w krtań ofiary. Na twarz Aniołka prysnęła fala krwi, oślepiając ją. Kiedy przetarła oczy, Starszak leżał martwy na przesączonej krwią pościeli.
- Ciało zostało na dole...- mówiła Aniołek, która właśnie zjawiła się w gabinecie jakiegoś wysoko postawionego mężczyzny. Był to człowiek młody i dobrze zbudowany, ubrany w czarny garnitur i białą koszulę z rozpiętym kołnierzem, podpisywał właśnie pewna umowę. Urzędował w średniej wielkości gabinecie z trzema oknami rzucającymi światło na pomieszczenie. Stały tu dwa regały z dokładnie ułożonymi książkami, sosnowe biurko, przy którym siedział akurat pracodawca Aniołka. Podłoga wyłożona była, podobnie jak u Starszaka, ciemną wykładziną. Widocznie wszyscy ci urzędasy lubili ten kolor, a przynajmniej tak sądziła Aniołek.
-Gdzie ono jest?
-W worku – na jej twarzy pojawił się dumny uśmiech z zachwytu.
-W czym?!
-Nie będę powtarzała...- krzyknęła – A, tu masz brakującą część tego...yyy.. Starszaka.- na biurku mężczyzny położyła owinięte w folię śniadaniową coś. Urzędnik odwinął opakowanie i odrzucił to coś, co ujrzał, na podłogę.
-To penis?!
-Wypadek przy pracy... ale to chyba w niczym nie zawadzi, nie? Teraz chcę zapłaty!
-A tak...-wydobył z szuflady biurka plik pieniędzy związany cienkim sznureczkiem i rzucił go Aniołkowi. Ta szybko go chwyciła jak pies łapiący w pysk rzucony patyk.
-Co to jest?
-Twoja zapłata...a czego się spodziewałaś?
To widocznie zdenerwowało Aniołka, gdyż ta, w mgnieniu oka znalazła się przed zleceniodawcą, trzymała go za gardło, wbijając w jego krtań swe paznokcie.
-Miał być milion!
-Ale jest niecały tysiąc...- przekonywał – To było za proste!
-Ach tak...- uderzyła czołem w głowę mężczyzny powalając go na ziemię. - Dasz mi milion!
-Nie ma takiej opcji...- odrzekł cwaniacko.
Wtedy znowu ją poniosło. Niezauważalnym ruchem przeszła do pozycji, gdzie to mężczyzna leżał a niej odwrócony plecami. Kolejna ofiara Aniołka zdążyła tylko zawołać Ochrona! , gdy ta skręciła mu kark szybkim, precyzyjnym ruchem.