Falarad
Martania była to daleko położona kraina rządzona przez mądrego króla Elzara. Od pewnego czasu nad królestwem zawisło niebezpieczeństwo. Okrutny smok Randalier pustoszył okoliczne wioski. Niejeden dzielny rycerz próbował się z nim zmierzyć, jednak na próżno, gdyż żaden z nich nigdy nie wrócił a bestia nadal atakowała. Jeśli chcecie usłyszeć historie o bohaterze, który uwolnił Martanie od Randaliera, usiądźcie wygodnie, bo opowieść jest długa.
Bohaterem tym jest Falarad, rycerz przybyły z odległego kraju o nikomu nieznanej nazwie. Nosił zbroję wykonaną z nieznanej żadnemu kowalowi ani płatnerzowi czarnej stali. Jako jedyny potrafił władać dwoma mieczami jednocześnie. Jeden nosi na plecach, drugi zaś przy pasie. Oba ostrza pokrywają pradawne runy o tajemniczym znaczeniu, które znał tylko on. Legenda głosi, że bronie te są zaklęte a rycerz władający nimi dopuszcza się czynów, które dla zwykłego śmiertelnika wydają się niewykonalne. Kto widział go walczącego ten wie, że starcie z nim to pewna śmierć.
Gdy Falarad przybył do Martanii i dowiedział się o problemie, od razu udał się do Elzara. Król obiecał mu, że jeśli pokona Randaliera, może prosić, o co zechce. O pół królestwa, o rękę jego córki a nawet o bogactwa zgromadzone przez wieki w skarbcu królewskim. Rycerz przystał na te warunki i następnego dnia wyruszył w podróż.
Było już kilka godzin po wschodzie słońca, gdy Falarad dotarł do miejsca, gdzie według okolicznych mieszkańców przebywał smok. Pobliskie tereny były spustoszone przez ogień. Sczerniałe drzewa stały samotnie u podnóża skalistych wzgórz. Nagle chmury przysłoniły słońce i mimo iż było wczesne popołudnie zrobiło się ciemno. Z pobliskiego drzewa zerwało się, najwyraźniej czymś spłoszone stado kruków. Rycerz rozejrzał się uważnie i powoli ruszył w stronę legowiska smoka.
Dokoła panowała tak niesamowita cisza, że Falarad słyszał bicie własnego serca. Droga była usłana dużymi odłamkami skał, co uniemożliwiło jazdę konną. Dalej musiał pójść pieszo, więc odłożył kopie gdyż bez wierzchowca na niewiele by się zdała. Wiedział, że walka bez tego oręża jest bardzo ryzykowna, ale mimo to ruszył dalej. Po uciążliwej wspinaczce dostał się na szczyt wzgórza. Teren był niemalże płaski a na przeciwnym krańcu ział otwór jaskini. Wokół rozsypane były kości i zardzewiałe zbroje innych śmiałków. Falarad ostrożnie zajrzał do groty, ale Randaliera tam nie było. Wyszedł na zewnątrz i czekał. Z oddali dobiegł go dziwny dźwięk.
ŁUP! ŁUP! ŁUP!
Ogromne skrzydła uderzały w powietrze. Zza skały wynurzył się ogromny kształt i majestatycznie wylądował na szczycie skały. Był to bezlitosny smok Randalier. Jego ciało pokrywały krwistoczerwone błyszczące się łuski.
- Czy Ty jesteś kolejnym śmiałkiem, który chce się ze mną zmierzyć? – głos Randaliera był głęboki i dostojny.
- Tak, Randalierze. Przyszedłem by Cię pokonać i wyzwolić Martanie. – uniósł tarcze i dobył miecza.
- A więc walczmy. – smok wzbił się w powietrze i zaatakował rycerza.
Falarad w ostatniej chwili uchylił się od uderzenia zabójczych pazurów jednak podmuch wiatru był tak silny, że powalił go na ziemię. Randalier zatoczył okrąg i znów zaatakował, jednak tym razem rycerz zdążył schować się za wielkim głazem. Bestia przeleciała nad nim ocierając pazurami o kamień i wylądowała nieopodal. Z nozdrzy smoka wydobyły się cienkie smużki dymy.
- Jesteś lepszy niż myślałem – warknął – ale tego nikt nie przeżyje!
Randalier zionął ogniem. Falarad przysłonił się tarczą a gdy ogień go dosięgną, amulet, który nosił zawsze przy sobie zaczął silnie wibrować. Ogień był tak gorący, że topił skały. Mimo to rycerz nawet nie drgnął, zaczarowany talizman chronił go przez smoczą magią. Uniósł się i zaatakował smoka. Odrzucił tarczę gdyż krępowała mu ruchy. Dobył drugiego miecza i uderzył. Randalier zaskoczony tym, że Falarad nadal żyje i tak szybko atakuje nie zdążył się obronić. Pierwszy cios uderzył w osłonięte łuskami ciało drugi zaś wbił się w podgardle, jedno z nielicznych miejsc, które nie było pokryte pancerzem. Gorąca krew trysnęła na twarz Falarada, smok zachwiał się i upadł. Rycerz stał przez chwilę oszołomiony. Z miecza kapała krew a u jego stóp leżał martwy Randalier, smok, który przez wiele lat nękał Martanie. Falarad wyciął mu serce, owinął w białą tkaninę i opuścił miejsce walki.
Tymczasem król Elzar siedział w sali tronowej i oczekiwał powrotu Falarada. Gdy minęły dwa dni od jego wyruszenia, posłał swoich żołnierzy, by sprawdzili czy żyje. Gdy wrócili oznajmili wszystkim wesołą nowinę. Randalier pokonany! Na ulicach rozległy się radosne krzyki i wiwaty na cześć Falarada. Niestety, żołnierze nie odnaleźli bohatera i nikt nigdy już go nie widział. Wśród okolicznych mieszkańców są ludzie, którzy mniemają, iż widzieli rycerza w czarnej zbroi mknącego na bojowym rumaku.
Falarada już nigdy nie widziano w Martanii, nie wrócił, by odebrać nagrodę. Wyruszył w świat by nieść pomoc potrzebującym i do końca swojego życia walczył ze złem tego świata.